PDA

Zobacz pełną wersję : Dziennik Budowy Pewnej Szalonej



madmegs
31-03-2008, 10:19
Dziennik Budowy Pewnej Szalonej.
czyli: lepiej się zużyć niż zardzewieć... 8)

OK. Nie mam już żadnych wymówek... :wink: Czas założyć dziennik i starać się w nim systematycznie skrobać :wink:

Uprzedzam, że w tym poście nie ma wątków budowlanych ( będą, mam nadzieję, w następnych wraz z postępem prac ). Teraz zamierzam odpracować wątek osobisty, bo cóż to byłby za dziennik ( choćby i budowy ), gdyby nie byłoby w nim genezy?

Niniejszym uroczyście oświadczam, że będąc w pełni władz fizycznych ( do czasu, heheh :) ) oraz umysłowych 8) :roll:, przystąpiłam wraz z moją skołowaną ( przeze mnie 8) ) rodziną do przedsięwzięcia pod tytułem "Zbudujmy sobie przytulne gniazdko" ( niektórzy "życzliwi" podpowiadają, by odczytywać to jako: "Naróbmy się jak dzikie woły, zrujnujmy się, doprowadźmy nawzajem do białej gorączki i w końcu rozwiedźmy się" :wink: - hmmm.... może coś w tym jest, bo moja przyjaciółka na wieść, że chcę się budować, z niezmiernym zdumieniem spytała: "Co Ci dziewczyno odbiło? Jak chcesz, żeby Sopel się z Tobą rozwiódł, to przestań mu gotować, albo co, po co zaraz wymyślać takie karkołomne przedsięwzięcia??? Zawsze byłaś nietypowa, ale to chyba przesada... :o :o :o " )
Tak, czy inaczej, przepadło, po ptokach - jak mówią górale, kości zostały rzucone i takie tam... projekt kupiony, człowiek do różnych moich architektonicznych fanaberii zatrudniony, uzgodnienia porobione...
Machina ruszyła! :D :D :D ( uprzejmie i nie całkiem dobrowolnie informuję, że prezentowane w tym "dziele" emotikony o zabarwieniu optymistycznym przypisuję swoim i tylko swoim emocjom. Sopel - współinwestor, a zarazem częściowy wykonawca robót póki co czarno wszystko widzi i życzy sobie swoje stanowisko oznaczyć jakoś tak: :o :cry: :evil: :roll: :-? Powiedział, że będzie :D jak odbierzemy budowę, a on nadal będzie w średnim wieku, bez potrzeby pobierania zasiłku i zakupu wózka inwalidzkiego. :wink:
Spoko, zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby prędzej zmienił nastawienie! :D :D :D Na resztę nie mam wpływu, więc po co martwić się na zapas? Trzeba być dobrej myśli! :P

Dobra, po tym cokolwiek przydługawym wstępie, dla porządku kilka słów o nas i skąd to całe zamieszanie:

nasza rodzinka to:
mąż, zwany Soplkiewiczem
ja, czyli żona
Soplęta czyli potomstwo w liczbie dwojga sztuk, po sztuce z każdej, znanej na ziemi, płci :wink:
No, to my, witamy serdecznie wszystkich, którzy zaszczycą nas lekturą moich wypocin.Komentarze mile widziane, niedługo (tzn. jak się nauczę :oops: ) będzie tu poniżej taki ładny link do : "komentarze" :)

A teraz o czynnikach sprawczych przedsięwzięcia:

Po pierwsze:
Mieszkamy w centrum naszego City, rzut beretem do pracy, szkoły, przedszkola, znajomych, knajpy, kina, itp. 70 m2 powierzchni mieszkalnej świeżo wyremontowanej przystosowanej do potrzeb 4-osobowej rodziny. Z okien mamy piękny widok nad dachami starówki naszego miasta, w tle góry...

Po drugie:
Mamy też uroczą działeczkę pod lasem, w maleńkiej wsi dwadzieścia kilometrów od centrum miasta... No i mi się ta działeczka marnowała... No bo jak to tak, jakoś niegospodarnie i wogóle, mieć działkę i ani na niej nie uprawiać powiedzmy kukurydzy, albo ziemników :wink: ani nie używać jej w celach mieszkalnych? :wink: Nic pośredniego pomiędzy tym nie przyszło mi do głowy...

Po trzecie:
Od wielu lat, hobbystycznie, jestem maniaczką na tle projektów domów. Fioł polega na tym, że oglądam je sobie, rysuję, zmieniam, wymyślam "udogodnienia" przy założeniu, że to mój hipotetyczny dom...

Po czwarte:
W 2007 roku coś się stało rynkowi nieruchomości - zgłupieli wszyscy doszczętnie chyba i wywindowali ceny mieszkań jakby to było centrum Brukseli prawie... za tym poszedł szał na budowanie, no rozsądnie, lepiej pewnie zbudować dom, niż za te same pieniądze kupić mieszkanie do remontu, no ale za tym poszły ceny materiałów budowlanych. Producenci odrzucili wszystkie krępujące zasady i dali upust swojej pazerności. I nikt mi nie wmówi, że w ciągu jednej ( łagodnej ) zimy tak strasznie podrożały koszty wydobycia gliny, jakichś rud żelaza, piasku, żwiru itp. W złoto i brylanty może bym uwierzyła, ale nie w błoto, czy żwir z rzeki....


Po piąte:
W 2008 roku tanie kredyty mieszkaniowe wzięły przykład z materiałów budowlanych i przestały być takie tanie. Również przestają być tak łatwo dostępne...


Wniosek:

?
Sam się nasuwa: musiałam, po prostu m u s i a ł a m podjąć to wyzwanie! :wink:

Wybudować się PRZED boomem budowlanym? Oczywiście, ale to takie... przewidywalne.
Wziąć tani kredyt rok temu? hmmm, to takie ....zdroworozsądkowe....
Mieszkać wygodnie w centrum, a w weekendy kosić trawę na działce? Nuuuda i konformizm...

Oto wyzwanie!: zrezygnować z wygodnictwa, podjąć wyzwanie, zadłużyć się do granic rozsądku, ale dom postawić. To jest coś!!!! Ha!!! ( ktoś normalny powiedziałby, że jest to po prostu SKRAJNA GŁUPOTA :wink:, ale co mi tam, póki co głupota nie jest jeszcze karalna w tym kraju (słyszę zza ramienia: "a szkoda" :-? ). Czy ja muszę być normalna??? Otóż nie! I w zasadzie prawie każdy, kto tu pisze na tym forum o przystąpieniu do budowy musi mieć podobne do moich symptomy... jestem wśród swoich i liczę na brak krytyki w tej kwestii :D

Ponieważ w milczeniu ani cierpienie, ani radowanie się jakoś mi nie wychodzi :oops: - podzieliłam się swoim pomysłem z rodziną... i zarazili się. Może im się choroba jakoś bardziej zachowawczo niż mnie objawia, ale skutek jest! Decyzja: budujemy! :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D

Z tysięcy projektów odrzucone zostały dawno temu projekty domów dużych.
Z trzech powodów: za drogie w budowie, za drogie w utrzymaniu i kto tam będzie u licha sprzątał??? ( ja jestem w tej kwestii, i pewnie tylko w tej, heheheh :wink: , jednostka pragmatyczna i staram się sobie życie - czytaj prowadzenie domu – ułatwiać, a nie utrudniać. Życie jako takie, zdaje się, że doskonale sobie właśnie utrudniam. :roll:

Do rzeczy:
Ze względu na finanse dom ma być jak najmniejszy, ale musi być "wszystkomający", więc absolutne minimum to:

Na parterze:
1. wiatrołap taki, żeby można było się zmieścić z dziećmi, siatką z zakupami, zabłoconymi buciskami i mokrym parasolem. Co najmniej szafa na buty. Druga na kurtki mile widziana.

2. Kuchnia lub kuchnio-jadalnia ze stołem + 4 krzesła i spiżarką z oknem ( teraz mam bez okna i jest to cokolwiek porażka. Brak spiżarki wykluczam! )

3. Salon nie musi być duży, ale potrzebuję przestrzeni - otwarty na jadalnię na przykład, hol, trzydrzwiowe okno balkonowe plus dwa okna z dwóch stron świata. Nie cierpię ciemnych nor! Kwiatki hoduję. W sporej ilości.

4. Pokój, nie musi być duży, byleby awaryjnie podwójne łóżko i szafa weszły. Jakby co. :wink: Tymczasem pomieszczenie na biurko, regały z książkami, fotoalbumy, kufry ze "skarbami" z czasów szkoły i całe komputerowe ustrojstwo. Nie chcę tego ani w salonie ani w sypialni! (Wypraszam sobie udzielania porad typu: "dlaczego tego po prostu nie wyrzucisz?" Lubię i trzymam. 8) )

5. Łazienka, może być rozmiar blokowy, kabina + wc, wystarczy. Mąż się kapie rano n a d o l e, ja śpię na górze. I na odwrót. ( Niech nikt mi nie wmawia, że sypialnia rodziców z prywatną łazienką z wejściem z sypialni to udogodnienie i luksus jakiś. Chyba, że kąpią się w niej rano równocześnie. Albo jedno z nich tabletki nasenne zażywa. Mocne. )

6. Pomieszczenie gospodarcze. Z kominem. Duże. takie, żeby się klamoty wszelkie zmieściły oraz żeby "jakby co" kotłownię na paliwo stałe z tego zrobić.

7. Garaż niekoniecznie, w małym domu się już nie zmieści - a najlepszy byłby na dwa auta (no, jedno auto i jednego trupa :wink: . ) Może być wolnostojący albo wiata.

Góra:

3 sypialnie, mniej więcej takie same kształtem i rozmiarem, co by się użytkownicy ( mali ) nie kłócili "kto ma lepszy pokój".

I łazienka. Z wanną wc, bidetem i umywalką. A także pralką i miejscem na suszarki na pranie.
( z doświadczenia wiem, że im bliżej pralka i suszarka zlokalizowane są szaf w sypialniach, tym większa szansa, że czyste ciuchy trafia szybko na półki. Pralnia na parterze to, w moim przypadku, porażka! )

Może być stryszek na mało lub sezonowo używane rzeczy typu choinka, narty, sanki. Albo schowek. Tu nie się nie upieram. Chociaż, może schowek? Duża jestem, ale niekoniecznie wzwyż. Łatwiej schylić się do schowka niż balansować na drabinie z rękami w nieznanej przestrzeni nad głową? :roll:

I jak najmniej schodów. Tylko na górę do części nocnej. Dzieci niech sobie po schodach biegają, mnie wystarczy dwa razy dziennie. Rano i wieczór. Dość! Prawie całe życie mieszkałam na najwyższym piętrze w bloku. Bez windy. Teraz mam 113 schodów. Wystarczy mi tego wspinania się jeszcze na kolejną inkarnację :wink: .

No to tyle. Przypominam uprzejmie, że domek nadal ma być mały! :) Im mniejszy tym lepiej. :)

Z wymagań architektonicznych:

Prosta i symetryczna bryła budynku. Jeśli nie prosta, to przynajmniej symetryczna. Tak lubię. :)

Dach dwu lub czterospadowy, możliwie jak najprostszy, bez zbytnich udziwnień. Ok, podobają mi się gible i takie tam, ale są drogie i czasem, źle wykonane, bardzo uciążliwe w użytkowaniu ( jakieś mostki termiczne, nieszczelności w okuciach dachowych, pierońsko drogie "kosze"... :-? )

Kominy mogą być duże, ale maksymalnie dwa. Nie podoba mi się dach najeżony kominami. Poza tym, jak z giblami: im więcej kominów, tym więcej obróbek blacharskich itp. Miałam już cieknący dach i więcej nie chcę!!! :evil:

To samo zresztą jest z ryzalitami i balkonami. Ładna rzecz, ale dla mnie czynnik ryzyka. Ja wiem, że każdy powie, że nie będą cieknąć, jak się je porządnie zrobi. Ale ja widziałam porządnie zrobione, które się wściekły i ciekły. :evil: Może tylko ja mam takiego pecha? :cry: Nie będę ryzykować.

Jedyne, co bym chciała to okna dachowe. Nigdy nie miałam, a straaaaasznie mi się podobają. :D I dają dużo światła. ( I hajcu latem... ale cóż... nie ma róży bez kolców :) ) Więc chcę je mieć. Najwyżej kiedyś zmienię zdanie... mówią, że tylko krowa nie zmienia poglądów... :wink:

Zadaszony taras. W świetle budynku lub dobudowany do bryły. Świetnie wyglądają w sklepie i katalogach meble ogrodowe z egzotycznego drewna, z zapraszająco ułożonymi poduchami... Tylko, że ja widziałam właścicieli tych mebli: jedni, na widok deszczowej chmurki, z obłędem w oczach i rozwianym włosem zbierali wszystko ze stołu i siedzeń do domu, meble nakrywając folią. Goście pomagali jak mogli. Drudzy, byli wyluzowani, goście ze szklankami w dłoni chronili się przed deszczem w salonie, czasem ktoś wziął pod pachę sałatkę, reszta przyjęcia "pływała". Potem się "suszyła" przez kilka dni. Po roku meble przestały być ładne. Ja jestem typem tych pierwszych opisanych ludzi. :( Pewnie też bym latała. Z włosem i okiem. Nie chce mi się. Taras ma być zadaszony. Przynajmniej trochę.

Biorąc pod uwagę powyższe wybraliśmy kilka projektów.

Pierwsze miejsce zajął pewien dom, który od paru lat staaaasznie mi się podoba. Faworyt po prostu. Nazywa się Saturn.
Tu ku pamięci wkleję ( kiedyś... :oops: ) link do tego projektu.
Jest po prostu Ślicznościowy.
Tylko odpadł w przedbiegach, zaraz po tym jak zobaczyłam kosztorys. Kredyt spłaciłabym chyba w wieku lat osiemdziesięciu. Zresztą tylu nie dożyję. Poza tym jaki bank da nam taki kredyt?
Zresztą dom ma gible, balkony i ryzalit. Hm...to ma sens. Jak by było mnie na niego stać, to byłoby mnie również stać na cudowne wykonanie tych bajerów. Albo ich naprawianie...

Zaraz po nim był jeden fajny domek z Muratora. Kto chce niech popatrzy sobie na Skrzata. Malutki, wszystkomający. Ale jury w osobie mojego mężusia go odrzucił, bo się mu dach czterospadowy 30 stopni nie podobał. Tłumaczyłam mu, jak komu dobremu, że to w rzeczywistości fajnie wygląda, ale on się zaparł przednimi i zadnimi łapami.

Jeszcze fajniejszy, jeśli chodzi o wnętrze był Barwny. Ale i większy. Zresztą nie było o czym gadać, bo Sopel nie chciał wogóle patrzeć na projekty Muratora. Zwłaszcza o prostych czterospadowych dachach. Jeszcze zawahaliśmy się przy Niewielkim, ale primo wcale, zwłaszcza kosztowo, nie był "niewielki", a secundo, jak dla mnie okna za małe i wogóle taki niewszystkomający.
:(
Potem długo długo nie było nic. Ten ma fajny środek, ale za duży metraż, ten ładny, ale kuchnia jak w kampingu, ten super, ale nie ma łazienki na dole i tak to szło. Kto tu czyta, zna pewnie te rozterki z autopsji. :)

Zaczęliśmy szukać małych dwuspadowców. Problem z nimi był taki, ze przy takim programie użytkowym, jaki chciałam na parterze, na górze wychodziły minimum cztery pokoje. Po co mi tyle???? :o Aż tak rozmnażać się nie zamierzam. :wink:

Potem, zdaje się, że pokłóciliśmy się rzetelnie. Stanęło na tym, że zaczęłam szukać domku letniskowego. Kanadyjczyka. Ceny okazały się z kosmosu, jak za takie coś. :o Tyle samo wyszedłby mały murowany domek.

Więc przyjrzałam się Cyrkonowi. A propos - domek Kriskera jest po prostu śliczny! :P Sopel jak zobaczył fotki z budowy orzekł, że mu się podoba. (Nie będę cytować co powiedział, gdy najpierw pokazałam mu projekt w katalogu. :-? Nie używa się takich słów publicznie.) No ok, on nie ma takiej wyobraźni jak ja. Ale, chcąc być uczciwa, muszę dodać: a ja nie mam jego zdolności wykonawczych. Ja mogę stworzyć wizję apartamentu w walącej się stodole, ale tylko małżonek "swoimi ręcami" :) może tę stodołę w moją wizję przemienić. I chwała mu za to! :D :D :D

Jak tak czytałam wątek Kriskera wpadłam na "w kasię", która po pewnych perypetiach zabrała się za...Skrzata! O rany!!!! Toż to właśnie jest to! - pomyślałam. Z nieukrywanym triumfem (tryumfem? :roll: ) zaprezentowałam mężusiowi fotki domku Kasi i... ALLELUJA!!!!!! :D :D :D :D Powiedział: no, no! Super! :P

Zauważyłam, że Kasia fajne zmiany wprowadziła w rozkładzie swojego domku.
Środkiem przypominał Barwnego, ale gabaryty miał Skrzata. Zresztą są to prawie takie same projekty. Oświadczam wszem i wobec, że pewna Kasia jest genialna!

Sopel powiedział jeszcze, żeby po prostu zbudować Barwnego, nie bawić się w żadne "przeróbki" ( zdaje się, że on nie przepada za moimi napadami inwencji twórczej... :cry: ), ale zdecydowałam, że pomysł Kasi jest genialny i tego trzeba się trzymać! :) Barwny jest większy, a każdy metr to kilka tysięcy więcej. Zwłaszcza, gdy się ich nie ma... :cry: A poza tym jest o metr wyższy od Skrzata. Inny kąt nachylenia dachu. Obejrzałam sobie w realu dom z czterospadowym dachem o takim kacie nachylenia i stwierdziłam, że mi się nie podoba! Za ciężka czapa się robi na takim małym domku. Jak dla mnie. Może się to komuś podoba. Proszę bardzo. Mnie nie musi.

W międzyczasie obczaiłam jeszcze, że jesteśmy z Kasią sąsiadkami :) - kurcze naprawdę mały ten świat!!!! :o ) Z "pewną dozą nieśmiałości" :oops: napisałam do niej PW, co by poradzić się w tym i owym. Aby pomogła mi rozwiać takie, czy inne wątpliwości. I wiecie co? ZGODZIŁA SIĘ! :lol: a DO TEGO zaprosiła nas na swoją budowę!!! :D :D :D Przemiła, przekochana i przecudowna osoba! A dom? Po prostu CUDEŃKO!!!! Zakochałam się w nim na amen zanim wysiadłam z auta!!!! Po prostu piękny ślicznościowiec!!!! W środku akurat taki jakiego potrzebujemy!!!! Po prostu PERFECT! Choć mieliśmy już mapy, projektanta adaptacji zmian i wydruk projektu z internetu, jeszcze do tej chwili wstrzymywałam się z zakupem projektu. Możliwości bowiem były tylko dwie: albo dom będzie miał coś co mnie odrzuci, albo zakocham się w nim bez pamięci.
Nastąpiło to drugie!!! :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D
W następny roboczy dzień poleciałam kupić projekt!
Hurrra!!!!! Okropnie się cieszę!!!! Zresztą co tam ja, najważniejsze, że mąż się przekonał!!!!!! :D :D :D :D :D I wieeeeeelka w tym zasługa Kasi!!!!!!

Kasiu! Bardzo bardzo bardzo Ci dziękuję! Jesteś nieoceniona!!!!

A ja muszę uzbroić się w cierpliwość, optymizm i mocne nerwy.
Mam dziwne wrażenie, że zaczyna się jazda bez trzymanki... :wink:

I tak...kto dotąd dobrnął wie już, że będziemy budować Skrzata. Co będzie dalej - czas pokaże. Staram się być dobrej myśli i nie martwić na zapas.

Wkrótce napiszę o formalnościach, które powoli mają się już końcowi ( we wtorek mamy składać wniosek :D ). W międzyczasie postaram się nauczyć wklejać zdjęcia :oops:

pozdrowionka

madmegs
01-04-2008, 07:54
Wszystkich zainteresowanych wyrażaniem swoich opinii i uwag zapraszam do Komentarzy. Poniżej zamieszczam (nieudolnie jak widać :wink: ) link do Komentarzy do mojego Dziennika. Budowa bowiem jest "nasza", jednak pisanie Dziennika przypadło mnie. C'est la vie! :)

Komentarze (http://forum.muratordom.pl/komentarze-do-dziennika-budowy-sopelkiewiczow,t127812.htm)

madmegs
01-04-2008, 08:57
To jest próba umieszczenia odnośników w podpisie postu :roll:

madmegs
01-04-2008, 12:35
YES! :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D Udało się z tymi linkami! Widać, jest jeszcze dla mnie jakaś nadzieja! :wink:

A teraz, za namową i zgodnie z instrukcjami pewnej Kasi :) spróbuję wkleić fotki naszej działeczki:

tędy uroczo się do nas jedzie:
http://lh3.google.pl/strzaleczka/R_Hx7DCxPzI/AAAAAAAABV4/lxcAxG2_MDY/s288/100_5763.jpg

nasza działeczka:
http://lh4.google.pl/strzaleczka/R_Hx-TCxP1I/AAAAAAAABWI/DW2thiJQpxo/s288/100_5766.jpg

taki będzie widok z okna z salonu na południowy wschód:
http://lh6.google.pl/strzaleczka/R_HyEzCxP5I/AAAAAAAABWo/_f45sT4S3qQ/s288/100_5775.jpg

a taki z okna z kuchni na drogę i las na północny zachód:
http://lh3.google.pl/strzaleczka/R_HyCDCxP3I/AAAAAAAABWY/qXw1jy2nis4/s288/100_5771.jpg
http://lh5.google.pl/strzaleczka/R_HyGjCxP6I/AAAAAAAABWw/YUvgXNBDNsM/s288/100_5777.jpg

a to widok z północno-wschodniego końca działki na na południowy- zachód. Tam mniej więcej będzie taras:
http://lh4.google.pl/strzaleczka/R_HyKTCxP8I/AAAAAAAABXA/uz907kcP_gM/s288/100_5779.jpg

Ło matulu, udało się!!!! :D

Kasia, dzięki za kopniaka motywacyjnego i instruktaż! :lol:
Sis, dzięki za stronkę! :lol:

Zdjęcia robione były w lutym. Jak się trochę zazieleni zrobię może nowe?

No, to jak widać,
u nas jest jak ... w piosence Golców:

"Pole, pole, łyse pole, ale mam już plan...(to ja :D )
Pomalutku, bez pośpiechu, wszystko zrobię sam...(to Sopelkiewicz! 8)
Nad makietą się głowiłem ładnych parę lat
Lecz oglądać takie cudo będzie cały świat :wink:

Tu na razie jest ściernisko, ale będzie...Soplowisko :D
A tam gdzie to kretowisko będzie stał nasz Skrzat! :D "

c.d.n. ( w miarę postępów natury budowlanej :) )

Stwierdziliśmy, że pieśń ta zostanie naszym budowlanym hymnem. :P Wszelkie prawa zastrzeżone :wink:

madmegs
07-05-2008, 12:26
No i po długim weekendzie! :(

Ale był udany i wykorzystany na maksa! Roboty polowe na działeczce szły aż furczało. Wycięliśmy parę drzew ( owocowych i dziczek oczywiście 8) ) coby słoneczka trochę od południowego zachodu wpuścić. Na jesień trzeba będzie wyciąć jeszcze ze cztery - dwa pochylające się niebezpiecznie na płot i dwie młode lipki czy cóś :) zanim urosną olbrzymiaste i cały widok zasłonią.

Poza tym trawa wykoszona, żywopłot posadzony ( trzy tygodnie temu ) i odchwaszczony oraz rododendron posadzony! :D :D :D
Wiem, wiem, wszyscy się pukają w głowę, że szaleję ogrodniczo na potencjalnym placu budowy... ale co ja poradzę, że mnie pcha do tego jakaś wewnętrzna siła? Tak mi się już tej wiosny chceeeee!!! poza tym nie zwariowałam doszczętnie (chyba??? :wink: ) i rododendrona posadziłam na skarpie w samym rogu działki, gdzie żadna koparka nie ma co szukać! To chyba nic mu nie będzie? :roll:

Co do prac polowych, to Młody okazał się gospodarskim dzieckiem i parę godzin zasuwał w kucki z sekatorkiem i prawie wszystkie jeżyny wyciął! Zdolne dziecię! :D Nawet mu przelotne opady deszczu nie przeszkodziły! Potulnie założył na polecenie przewrażliwionej mamusi pelerynę ( "bo się przeziębisz" - to ja... :oops: ) i dalej ambitnie karczował zarośla. :D Jak na sześciolatka - to cud wogóle, że nie wydłubał sobie albo siostrze tym sekatorkiem oka, ani niczego... :roll: :D :D :D
Młoda - odwrotnie, niechęć silnie okazuje dla prac polowych. Na pytanie: "to co w takim razie będziesz na działce robić, bo tata tnie piłą drewno, mama targa gałęzie i plewi chwasty, brat wycina chaszcze...?" - odpowiedziała, po długim namysle: "hmm... to w takim razie może ja bedę nadzorować?" :o :o
Aleśmy się uśmiali! Kurcze, może zrezygnujemy z zatrudniania kierownika budowy? :wink:
Ostatecznie Młoda upiekła dla fizycznych kiełbaski na ognisku... :P Pyszne były!!!! Ma zaliczone! :)

Co jeszcze?... Małż wstępnie wytyczył nasze ogrodzenie i dom. Hmmm... zaczyna to nabierać ksztaltów. :) Tylko mała się jakoś ta nasza przestrzeń zrobiła... :o

Trzy dni na działce minęły niestety szybko i czas wrócić do rzeczywistości. :cry: Budowy jak nie było tak na razie nie ma, bo papiery dalej leżą w urzędzie. :evil: Chyba tam jutro zadzwonię, zapytać co i jak? :roll:

O właśnie! I w sprawie wodociągu muszę zadzwonić! Bo jak tak dalej pójdzie z jego budową, to chyba zdecydujemy się na studnię. No właśnie! Zapomniałam napisać, że był u nas jeden sąsiad, który umie szukać wody :o (cokolwiek to znaczy! :wink: ). Urwał taką gałązkę z wierzby i łaził po polu tam i z powrotem. I ta gałązka w niektórych miejscach zaginała się na dół :o :o :o I tam niby jest woda. A potem takim łańcuszkiem, srebrnym chyba, coś tam kiwał, czy kręcił i miało to oznaczać na jakiej głębokości jest woda. :roll: Kurczę, czarna magia jakaś! :o :o Ja tam w takie czary- mary nie bardzo wierzę, więc szybko złe we mnie wstąpiło i poprosiłam gościa, żeby mężowi tę "różdżkę" dał. Ślubny mój wziął to w łapy i stanął w tym miejscu, gdzie gościowi wcześniej ta woda wyginała patyk. :roll: I co? Nic! :( Na to facet złapał mojego tylko za nadgarstki ( żeby to coś co jest od urodzenia w tym facecie przeszło na mojego chłopa :o :roll: ) i wow! gałąź zaczęła się NA MOICH OCZACH kierować do ziemi!!!! :o :o :o :o :o :o :o :o :o :o :o :o :o :o
No nie mogę!!!!!!!!! To jakaś totalna abstrakcja!!!!! Kurcze, też musiałam spróbować, bo inaczej NIE UWIERZĘ!!!!!!!!!
No to wzięłam w łapy tę różdżkę i nic! Zero, nul, ani mru mru to badziewie do tej wody "nie gada"! :roll: Gościu chwycił mnie za nadgarstki, tak jak Sopla ( uch! żeby tylko nie przeszło to na mnie na stałe! :wink: ani to, ani nic innego... :wink: ) i dalej nic! Jak pragnę zakwitnąć! - NIC! :o :roll: Ani drgnie! No to wyszło na to, że ja jakaś "nieenergetyczna" jestem. :roll: Co za niedowiarek ze mnie. :evil: To pewnie przez mój sceptycyzm. :roll: No cóż... Zaznaczyłam sobie to miejsce, gdzie stałam i nic się nie działo. Jak wykopią tam studnię i będzie w niej woda, to ... chyba wpadnę w kompleksy :wink: :wink: :wink: Ale co tam, byleby woda była! Wymyslili, że 6-8 metrów będą kopać koparką, założą kręgi, pospinają je pasami, a potem będą kopać ręcznie. Hmm... głupia jakaś jestem chyba. :oops: Bo nie rozumiem. Jak wykopią koparką i włożą kręgi fi 1 metr w to wykopane i pospinają (whatever! :roll: ), to jak potem przecisną tam na dół, do tego wykopanego ręcznie, następne kręgi??? :o :o :o Może mi to ktoś wytłumaczy? :roll:

Tymczasem pozdrówka for all i dużo dużo słońca! :D

madmegs
09-05-2008, 09:09
uwaga, uwaga... ta dam!

Uroczyście obwieszczam wszem i wobec, że dnia 5 maja anno domini 2008 nasza rodzina (wciąż jeszcze pijana ze szczęścia i osłupiała ze zdumienia) otrzymała POZWOLENIE NA BUDOWĘ!!!!!


HURRRRAAAAAAA!!!!!!!!!!!! :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D

ło-jezusinku-matecko-boska-józinku-święty!!!! Ale się cieszę!!!!!!!!!!!!!!!!!

Zajefajne uczucie!!!! :lol: :lol: :lol: Możemy się budować!!!! :D Kurcze! Nareszcie czuję, że ta działka jest nasza!!! :D :D :D Mogę sobie na niej kopać dziury, ryć wądoły, stawiać płoty, sadzić, wycinać, budować, burzyć, murować, składować, kopać studnię, ciagnąć prąd, gaz, szukać ropy, :roll: hodować króliki albo kozy, ba! nawet żyrafy! :wink: Tańczyć kankana, strzelać hołupce, śpiewać wielkim głosem i wyć - oczywiście ze szczęścia!... No dobra, dobra, rozpędziłam się, tańczyć i śpiewać mogłam i bez pozwolenia na budowę... :wink:

Ale naprawdę jestem w szoku! Nie mogę uwierzyć, że tak normalnie, w dodatku przed terminem, wydano nam to pozwolenie! Byłam PRZEKONANA, że coś będzie nie tak, że będziemy latać z rozwianym włosem i obłędem w oczach za jakimiś dodatkowymi uzgodnieniami, papierami, oświadczeniami. Że okaże się, że dom wymyśliliśmy w zlym miejscu, że płot za blisko drogi, że gazu nie da się pociagnąć i takie tam...
A tu taka siurpryza!!!!
WOW!

Zaraz po weekendzie jadę zapłacić naszemu projektantowi za ten CUD!
To dzięki niemu cała papierologia załatwiona jest koncertowo!

Byliśmy u niego tylko trzy razy!
Raz: zanieśliśmy wydruk projektu z internetu 8) , mapę do celów projektowych, akt własności, wypis z rejestru gruntów i podpisaliśmy in blanco wszystkie formularze.
Drugi raz: przywieźliśmy zakupiony projekt i powiedzieliśmy jakie chcemy zmiany.
Trzeci raz: obejrzeliśmy naniesione na projekcie gotowe zmiany i umówiliśmy się na płatność PO otrzymaniu pozwolenia na budowę.
Szok, nie? Nawet urzędu nie widziałam! :D

Żeby tak cała budowa szła! :P

Każdemu tego życzę! :D I sobie w szczególności 8)

madmegs
13-05-2008, 12:14
Dzisiaj jadę odebrać od projektanta projekt i pozwolenie na budowę. No i zapłacić za robotę.
Hmm...i co dalej? Teraz chyba jakiegoś geodetę trzeba będzie obczaić i może kupić jaki piasek i takie tam? :roll:
Ciągle do tego stopnia nie wierzyłam, że wszystko z tym pozwoleniem pójdzie tak gładko, że do tej pory nie byłam w żadnej hurtowni ani składzie. :oops: Bosko! :evil: Jak będę tak sobie bimbać, to nas zima przy fundamentach zastanie... :oops:
Zdaje się, że potrzebujemy jakiegoś kopa w cztery litery... :roll: Znajdą się jacyś chętni? :wink: 8)
Właśnie, kto wie ile kosztuje "koparko-godzina"? :roll: Nie wiem jeszcze, czy ryć całą działkę najpierw - równać itp., czy budować jak jest, a równać potem i ewentualnie nadsypywać???? :roll: :roll: :roll:

Acha, i skąd wziąć prąd???? :roll: No dobra, wiem, że z Prądowni :wink: , ale jak to uczynić, żeby słup i skrzynka mi stały na działce i prądzik się stamtąd grzecznie sączył do betoniarki na przykład? :roll: Chyba zapytam się dziś projektanta. I tak już pewnie, po wszystkich moich dotychczasowych fanaberiach, uznał mnie za skończoną idiotkę :( , więc co mi szkodzi? 8) Gorzej już sobie o mnie nie pomyśli... Chyba? :roll:
No, mogłabym jeszcze Sopla zapytać, ale zdaje się, że mogę usłyszeć nie to, co bym chciała.... :evil: ( Na wieść o uzyskaniu pozwolenia przerzuciłam się z szałem ogrodniczym z działki na balkon. Mam już koło 30 skrzynek różnych kwiatków :D , które k t o ś musiał wnieść na najwyższe piętro. :oops: Razem z ziemią i sadzonkami, cebulkami i odżywkami... Hmmm... :roll: Lepiej, jeśli o prąd zapytam jednak projektanta... :wink: :lol:

Ło matko! :o Wszystko to taaaaakie skomplikowane! A jeszcze przecież nic się tak naprawdę nie zaczęło. :-? Raaatuuunkuuu!

madmegs
15-05-2008, 08:50
Wczoraj odebraliśmy od naszego projektanta decyzję i wszystkie papiery. Teraz tylko czekamy na uprawomocnienie. :)

Wszystko wygląda, że zostało super załatwione. Papiery, uzgodnienia. Nasz projekt też, tylko jakiś cały czerwony jest :wink:

Patrzyłam na rzuty więźby jak sroka w gnat i ni hu hu nie rozumiem. Wychodzi mi, że gościu wydłużył ciut kalenicę i tym sposobem przesunął dwie krokwie narożne :o Jak teraz trzeba będzie, żeby jętki się z sobą zeszły, to nie wiem, gdzie mi okna dachowe w ostateczności wyjdą. :roll: Kurcze, coś czuję przez skórę, że jeszcze będziemy mieli niezły "ubaw" z tą więźbą... :evil: tfu tfu psia dupa! - żeby nie zapeszyć! :-? 8)

Tymczasem, po uprawomocnieniu się decyzji nasz projektant zgłosi rozpoczęcie prac budowlanych i można se koparką szaleć na działce! :D

W poniedziałek muszę wypchnąć Sopla do Prądowni coby umowę podpisał, to może na zimę będziemy mieli legalny prąd na działce. :evil: Lepiej późno, niż wcale. :(

A już teraz trzeba wyczarować jakiegoś magika z uprawnieniami elektrycznymi, żeby na potrzeby budowy przywlókł mi prąd na działkę. Zaledwie ... 2 słupy, kabel i wszystko 4 metry nad drogą. Fajnie. :-? Aż mi się włos na głowie jeży, jak pomyślę jaki ubaw z tego może być....

Co do projektanta, to wyszło, że suma sumarum spisał się dobrze i postanowiliśmy go wziąć na kierownika budowy. Zresztą, jeśli namotał z tymi zmianami, to niech teraz pilnuje, żeby się to wszystko nie rypnęło w praktyce.
A może właśnie lepiej wziąć kogoś innego? :roll: Uff!

madmegs
19-05-2008, 10:09
Dzisiaj uprawomocni się nasza decyzja! :D :D :D Teraz trzeba tylko zgłosić zamiar rozpoczęcia robót, odczekać 7 dni i można coś działać.
:)
Muszę dzisiaj załatwić geodetę. 8) Oraz sprawdzić, czy budynek wytycza się na trawie, czy po ściągnięciu humusu. :roll:

Żeby tylko przestało już lać! :evil: No bo jak mamy się budować w tym deszczu, ja się pytam?!! :o :wink:

Dobra, skupię się na szukaniu geodety i koparki. Z panem koparkowym. 8) Może za jednym zamachem studnię by nam wykopał? Czy może to jaka inna machina ma być? :roll:
(do listy zakupów: kalosze dla Młodego - jak zobaczy koparę, na pewno będzie chciał pomagać... :evil: )

Słońca wszystkim budującym (a w szczególności sobie :oops:) życzę!!!! :D :D

madmegs
03-06-2008, 13:14
No to ja już nie wiem.... Padało, źle, świeci słońce, jeszcze gorzej.... Wrrrr.... :evil: :evil: :evil: Chyba zacznę warczeć! Mam dziwne wrażenie, że już tak zostaniemy z tym pozwoleniem na budowę, łysym polem oraz stertą słupków i siatki ogrodzeniowej. :cry: Padało, mąż nic nie mógł w kwestii robót ziemnych czynić. Ani płotu, ani studni, ani fundamentów. Teraz aura zgłupiała doszczętnie i mamy prawie arabskie klimaty.... :o No i małzonek ma tyle roboty (zawodowo), że nie ma czasu nic robić w kwestii naszych prac budowlanych. No szlag ,mnie tym sposobem, trafi!!! :x Dopóki nie zrobimy płotu, ruszyć nie można z zakupami, materiałami i zwożeniem narzędzi. Do tej pory posadziłam sobie tylko co nieco w kąciku działki. I co? Krzak mi ukradli!!!! Kurde w mordę nieszorowaną jego kopaną z każdej strony! :evil: :evil: :evil: No wzięli i wykopali! To kidnaping z premedytacją!!!! W końcu musieli sobie przecież jakąś łopatę przynieść, pazurami przecież nie darli gliny. Przecież nie spacerował nikt tak przypadkiem ze sztychówką w garści... :roll: Co za naród podły!!!! :evil: A już oczyma duszy widziałam jak dłubie ogrodzenie (mąż nie naród :wink:), a ja z leżaczka ustawionego pod kwitnącym krzaczkiem wszystko nadzoruję... 8) No dobra, wiem, przeginam, :wink: ale jak ja mam zostawić na działce sprzęt i materiały za ciężkie pieniądze, jak na krzak chętni tak szybko się znaleźli??? :roll: No, ale ja się jeszcze przejdę po okolicy i obczaję w którym ogrodzie rośnie mój krzak! :evil: Poznam go, bo godzinę wybierałam go spomiędzy dziesiątek innych i osobiście pędy mu przycinałam. Niezbyt profesjonalnie mi to wyszło :oops: , ale jakież to będzie corpus delicti! Ha! :D 8)

Tymczasem, chyba będę się musiała rozejrzeć za jakąś ekipą chyba, bo na Sopelkiewicza zdaje się, że nie ma co liczyć. :-? Tylko gdzie ja znajdę niedrogą i solidną zarazem ekipę? :roll: Kurde, czerwiec już jest! Chyba w sobotę sama zacznę kopać te dołki pod słupki... Może kogoś ruszy sumienie? :roll: 8)

Co do geodety, to wziął mi się i zawieruszył. Może na wakacje pojechał? Poczekam, przecież kurde nie spieszy mi się... :-?

Mój ślubny poznał tubylców. Chętni ponoć do pomocy. Czy ja wiem? :roll: Coś mi cichutko pod czerepem szepcze, że to baaaardzo zły pomysł.... Będzie coś nie tak, utopi się któryś po pijanemu w takiej studni na przykład i sąsiadka - wdowa przeklnie nas po siódme pokolenie... :(

Muszę odbyć poważną rozmowę z mężusiem. On to chyba czuje przez skórę, bo wyraźnie mnie unika... Nie przytyłam ostatnio, ani żadne nowe pryszcze nie wylęgły mi się na obliczu, :wink: więc dedukuję, że to nie mój wygląd tak go odstręcza, tylko temat, który chcę poruszyć...

Czy tylko ja chcę się tu budować???????????????????????? :-? :-? :-? :roll:

madmegs
18-06-2008, 08:45
Dzisiaj Sopel ma wolne więc dostał do wykonania dwa działkowe zadania:

1. pojechać podpisać umowę na prąd; :D

2. kosą spalinową wykosić trawę, co po pas urosła, co by geodeta mógł, bez pomocy maczety, wytyczyć miejsce dla naszego domku. :D

Oczywiście Młody, gdy tylko uslyszał o pracach gospodarsko-polowych postanowił zrezygnować z pójścia do przedszkola (dziwnie szybko przebolał stratę :roll: ) Obiecał, że sekatorkiem powycina wybujałe w żywopłocie jeżyny.... :roll: Mam nadzieję, że ani jeden, ani drugi niczego sobie nie obetną.... W sumie dobrze, że mnie tam nie ma, bo nie mam nerwów do oglądania takich mrożących w żyłach scen: ojciec kosi trawę nie słysząc, co się dzieje dookoła, syn go woła, w końcu zniecierpliwiony od tyłu podbiega z sekatorkiem w ręku, potyka się, ostrze ląduje w udzie ojca, ten, dźgnięty odruchowo obraca się uginając kolano, kosa na pełnych obrotach przecina część twarzową głowy syna... UFFFF! Dość, ale mam chorą wyobraźnię! Niech robią co chcą, byleby zrobili. 8) Czy ja nie jestem przypadkiem nadopiekuńcza? :roll:

madmegs
18-06-2008, 08:47
W niedzielę daliśmy gościowi projekt do wyceny robocizny za stan surowy. Czekamy na odpowiedź... :roll: :roll: :roll:

madmegs
19-06-2008, 12:18
No żesz jego w mordę niemytą kopana!!! :evil:

Pojechał małż pod samiuśką granicę państwa co by prąd załatwić, papierów całą walizkę ze sobą zabrał i wrócił...z niczym. :cry: Pan w prądowni mu powiedział, że połowy dokumentów nie mamy :o Że decyzja jest zła bo nie jest uprawomocniona. :o :o :o Jak to?? Przeciez uprawomocniła się po 2 tygodniach od wydania? On, że na to trzeba jakąś pieczątkę. Pierwsze słyszę: czemu nikt tu nic o czymś takim nie mówił?? No i hicior: zgodę sąsiadów potrzebujemy. Po co? Skoro prąd ma iść od słupa, przy gminnej drodze i po naszej ziemi?? A jak się nie zgodzą to co, przy ogarku świecy resztę życia spędzimy?? :-? Nienawidzę urzędów!!!!!! Jak mam coś w nich załatwić to czuję się jak bohater książek Kafki. Kurde jakaś abstrakcja. A te wszystkie formularze?! Nie wiem, kto układa pytania i polecenia do rubryk, ale mnie nawet wykształcenie kierunkowe nie puszcza, żeby poprawnie to badziewie wypełnić. Nigdy nie wiem, co poeta chciał wyrazić. Np taki "adres zamieszkania" . To znaczy: gdzie akurat mieszkam czy gdzie jestem na stałe zameldowana? Jeszcze pół biedy w skarbówce, bo oni dają obok siebie dwie rubryki - adres zamieszkania i zameldowania - i tym sposobem można się domyślić, ale w innych przybytkach? Dali by np. "adres obecnego pobytu" i "adres stałego zameldowania" i jeszcze "adres do korespondencji jeśli inny niż miejsce pobytu"... To coś można by było wpisać... A tak? Normalnie czuję się bezradna jak dziecko pierwszego dnia w szkole... :oops: D..pa wołowa ze mnie, że hej. Chyba zadzwonię do naszego wspaniałego pana projektanta, który nam wszystko dotąd załatwiał. :oops:

madmegs
19-06-2008, 12:26
Byłam w czoraj u geodety. Niejaki pan W, który nam działkę tyczył. Ponieważ telefonicznie był nieuchwytny postanowiłam dopaść go w biurze... Klamkę tylko pocałowałam i dowiedziałam się od zajętego dłubaniem w nosie ciecia (przysięgam!!!), że "pan ynżyner to w terynie jest i go ni mo" :o Na pytanie czy mogę dostać namiary na jego komórkę albo co, dowiedzialam się, że nie posiada i mogę dzwonić do biura. :o :o To kiedy mogę go zastać pytam? Cieć na to: "najlipiej rano kole ósmej bo potem to łon jest w terynie i go ni mo". No to mówię, że jest właśnie ósma i go ni mo, tfu, nie ma, więc co? Na to cieć filozoficznie odparł, że "on tu ino pilnuje i nie wi." :evil: Kurcze, to było tak abstakcyjne, że nawet się nie wkurzyłam. :o Tylko geodety nadal nie mam... :roll:

madmegs
24-06-2008, 13:05
No to ja już nie wiem.... :roll: Po prostu ręce opadają :(
Byłam wczoraj w takiej jednej znanej firmie doradców finansowych, co to znają cały rynek bankowy i za prowizję wynajdują najlepszy kredyt i dowiedziałam się, że w żadnym banku kredytu nie dostaniemy!!!!!!! :evil:
Problem bowiem w tym, że zatrudniona jestem ja, a Sopelkiewicz założył dopiero co działalność gospodarczą i dla banku to on jest jak bezrobotny. Bezwartościowe nic. Trzeba mieć minimum roczną historię podatkową z tytułu prowadzenia działalności ( i to na plus ) żeby łaskawcy w banku uznali, że stać nas będzie na spłatę kredytu. :evil: Wogóle to wściekła jestem, bo to jakieś nieporozumienie jest! Bierze człowiek na 30 lat kredyt pod zastaw ziemi i nowego budynku, a dla banku ważny jest tylko stosunek pracy w dniu dzisiejszym. Przecież dziś człowiek dostanie kredyt a jutro może (tfu tfu psia d...pa! ) stracić pracę... Więc co oni się tak tej umowy o pracę czepiają????? A pieniądze nowego przedsiębiorcy im śmierdzą. :-? Skołowana jestem doszczętnie! :o
Cóż, wynika z tego, k....wa, że się tak nieładnie wyrażę, że zaczniemy się budować najwcześniej za ponad rok? :cry: Aż małżonek mój wyprodukuje sobie historię podatkową działalności? :x
Jakbyśmy wiedzieli, to poczekałby jeszcze kilka miesięcy z otwieraniem własnej firmy i wziął kredyt jako pracownik a nie przedsiębiorca. :evil: Mądry Polak po szkodzie. :cry:
Do bani! :evil: Nie wiem, czy za rok będę miała jeszcze ochotę na cokolwiek! :evil:

madmegs
01-07-2008, 14:04
No, :D dzisiaj w końcu udało mi się złapać pana geodetę. Ma przyjść do nas w czwartek lub piątek. najpierw tylko mam spytac ekipę jak to chcą mieć wytyczone :o Nie wiedziałam, że można sobie wybierać... No to zadzwoniłam do szefa naszej ekipy i zapytałam. Powedział, o ile dobrze zapamiętałam, tak: fundamenty obrysowe po zewnetrznej stronie, a wewnetrzne w osiach. :roll: Whatever! 8) zadzwonilam do geodety żeby mu szybciutko przekablować polecenie (póki pamiętałam ) a ten już miał komórkę wyłączoną. :( Albo siedział na Mt Everest albo Hali Boraczej (tam też nie ma zasięgu - sprawdziłam empirycznie w ostatni weekend 8) ) dzwoniłam tyle razy, że mi się komóra wyładowala i teraz ja, chociaż w centrum miasta, nieskomunikowana ze światem jestem. :evil:
Co do ekipy - Sopelkiewicz znalazł jedną taką ekipę 5 ludzi plus górale do więźby :roll: , dzisiaj mamy z nimi umowę podpisywać. Ciekawe co powinno być w takiej umowie :roll: Nie mam z czego ani dokad zadzwonic bo wszystkie numery w tej zdechniętej komórze mam :cry:

Mamy prąd na budowę!!!!! :D :D :D Dzięki moim kochanym sąsiadom, którzy zgodzili się, abyśmy na czas budowy przedłużaczyk podłączyli w ich garażu - DZIĘKI WIELKIE!!!

madmegs
02-07-2008, 14:59
No to wygląda na to, że się budujemy... :)
Nie wiem jak to wszystko będzie dalej wyglądać, ale muszę być dobrej myśli, bo chyba oszaleję z nerwów :roll:

Podsumujmy:
1. Umowa z wykonawcą podpisana.
2. Geodeta dorwany, na piątek umówiony.
3. Wraz z geodetą umówiony kierownik budowy i szef ekipy. Co z tego wyniknie, jeden pan bócek raczy wiedzieć, ale co tam! Raz kozie śmierć. 8)
4. Jutro rano mam zawieźć geodecie papiery, przypomnieć kierbudowi o tablicy i oryginale pozwolenia.
5. szef operacji pobrał zaliczkę w kwocie pięciu polskich patyków (auuuła!) i ma za to kupić:
a) patyki dla geodety
b) stal do fundamentów
c) deski do tychże
d) żwir z piaskiem i takie tam
e) ???? :roll: czerwone skórzane szpilki? :oops: No wiem, z butami bedę musiała się na jakieś...200 lat pożegnać... :cry:

Sopelkiewicz ma ugadać koparkowego na wtorek, załatwić wodę na działce ( jak szybko kopie się 10 metrową studnię??? :o :roll: ). Jeszcze te kręgi trzeba będzie zamówić.
Po ile to jest tanio? Ktoś wie?
Szambo mamy mieć betonowe - odlew za 2 tysiące plus wykopanie dziury jak na dobrze wypasionego słonia :wink:

Wogóle to nie wiem po ile chodzi beton B15 i B20. I piasek i żwir. :roll:

Co wychodzi taniej - nadlewać fundamenty betonem z gruszki do szalunku, czy murować z pustaków. A może pół na pół - pustak, który zalewa się w środku betonem??? :roll:

I co z kominami??? Ktoś wie, jaki system wychodzi najtaniej, a jednocześnie działa zgodnie z instrukcją obsługi??? :wink:

Znaleźliśmy pustaka ceramicznego 24 cm po 76 zł za metr kwadratowy. Wychodzi mi, że taniej już nie będzie... :(

Co dachówki ( choć odlegla to przyszłość jak mniemam :( )to jest po 22 zł brutto. Za to cała reszta - gąsiory i takie tam duperszwance są w jakichś kosmicznych cenach!!!! :o :o :o Po prostu zgroza!!!!!

Stal po 3 i pół tysiaka za tonę. Wierzę głęboko, że na pewno tyle nie potrzebujemy. 8) Do projektu boję się spojrzeć... :oops:

Wracając do koparkowego - wyszło mi, że pół działki jest do przerycia!!!! Po raz pierwszy w życiu żałuję, że nie mamy na działce jakiejś plagi nornic, albo co.... :wink: Poważnie - muszę coś ponegocjować z koparkowym, bo humusu do zdjęcia to jest z 10 arów, do tego fundamenty, podjazd, szambo, studnia, odwodnienie ( cokolwiek to znaczy, bo nadal nie mamy wody na działce :wink: ). Boję się, że na te gąsiory mi nie starczy... :cry:

KTO CZYTA TU MOJE ŻALE I WYPOCINY, A SERCE MA DOBRE I WIEDZĘ W GŁOWIE - PROSZĘ, NIECH WPADNIE DO MOICH KOMENTARZY I ŁASKAWIE MNIE OŚWIECI. BĘDĘ WDZIĘCZNA NAD ŻYCIE! ( Miałam zamiar napisać "po grób" ale dziwnie naszła mnie wizja naszego wybudowanego do połowy domu i moich zwłok zmaltretowanych , gnijących ze zmartwienia na popękanym chudym betonie przyszłej posadzki.... - tfu tfu psia d..pa!, Na psa urok! I takie tam....)


Z GÓRY DZIĘKUJĘ!!!!!!!!!!!! :D :D :D :D :D :D :D :D

Pozdrówki dla wszystkich!

madmegs
02-07-2008, 15:09
Acha! Jeszcze zapomnialam, że do poniedziałku musimy skombinować jakiś blaszak, albo szopę, przyczepę , czy kanciapę zamykaną na narzędzia!!!!!!!!

RATUNKU!!!!! Kto ma coś takiego do opchnięcia?????????

madmegs
02-07-2008, 15:31
O! I udało mi się zrobić obrazek kolo nika. :D Jestem w szoku! :o

madmegs
03-07-2008, 09:47
No to jest tak:

czekamy na wycenę z hurtowni.
Na razie mamy takie typy:

pustak ceramiczny - cena brutto za metr kwadratowy:

1) Hurtownia "G" 24 cm - 76 zł transport gratis
2) Hurtownia "R" 25 cm - 73 zł + transport ok.250-300 zł
3) Hurtownia "A" 25 cm - 70 zł transport gratis


dachówka cementowa - cena bruuto za metr kwadratowy:

1) Hurtownia "G" Braas - 26 zł transport gratis
2) Hurtownia "R" ?? - 73 zł + transport z cegłami
3) Hurtownia "A" Euronit - 22,6 zł transport gratis


garaże blaszaki:

1) wymiar 3x5 m - nówka składak z cienkiej blachy ocynkowanej (dach drzwi lepsze ponoć), bez podłogi - 1200 zł + tarnsport i montaż gratis.
2) wymiar 2,5x3,7 m - roczny stalowy podobno solidny z podłogą z fosztów nieskładany - 1000 zł + transport na lawecie ( 25 km )

No i teraz jak ta tabaka w rogu jestem :roll: Wiecie, osiołkowi w żłoby dano i takie tam... na co się zdecydować??? Ten nowy to Sopelkiewicz mówi, że chuchro takie, że jak wiatr zawieje to go nam porwie. Poza tym mamy spadek terenu i to podobno przeszkadza... Z drugiej strony można go za dwa miesiące złożyć i sprzedać. Z tym drugim garażem fajnie bo solidny, ale ciężko się go będzie potem pozbyć. Sopelkiewicz mówi, ze zostawimy go sobie na narzędzia.... Ło matulu, już to widzę, zaś będę miała graciarnię koło chałupy! :x
Chociaż z drugiej strony, jakby postawić toto w trójkatnym rogu działki (który i tak jest niewykorzystany ) obasdzić czymś, żeby mnie w oczy nie raził.... :-? :roll: :roll: :roll:
Hmmm... a bo też się ekipa uparła na ten garaż jak dzikie osły! :x Za dwa miesiące będzie przecież garaż murowany ( skoro, zgodnie z umową, za trzy mają skończyć robić strop...) 8) Tysiąc złotych!!!!!! :evil: A niech to....świnia powącha! :evil:

Pana koparkowego mamy zamówionego na poniedziałek ósmą rano. Ma zryć tą naszą piękną łakę. Chyba pojadę tam w weekend zrobić ostanie pamiątkowe zdjęcia pod tytułem: "jak to byliśmy wolni, bez zmartwień i szczęśliwi" :wink:
Planowany koszt kopania: 80 zł za godzinę.
To co, żeby wyszło tanio mam, niczym treser lwów, z pejczem tam stać?? :roll: :wink:
Potem pan ma nam jeszcze szambo i studnię wyykopać. Kregi podobno są w J. po 95 zł (trzeba czekać) i w D. od razu po 100 zł. Razy dwadzieścia... jak się okaże, że magik ( czytaj wcześniej ) źle wodę zlokalizowal i w tych kręgach zamiast wody będzie tylko piasek, to naprawdę rzetelny szlag mnie może trafić!

Czy mówiłam już, że mam słabe nerwy? Może powinam była jednak ogródek uprawiać, zamiast porywać się na budowanie domu??? :roll: :wink:

W ferworze walki zawaliłam dzisiaj geodetę. :oops: :cry: Miałam mu rano podrzucić rzuty fundamentów i plan działki i...se zapomniałam wziąć je z domu. :oops: A zaraz musiałam być w pracy, więc ni chu chu. Zadzwoniłam do Mężusia, coby umówił się z panem na popołudnie i dał mu te papiery, bo jutro po trzeciej miało być wytyczanie domku. Kurczę! Ale mi się dostało! Opie....lił mnie jak burą sukę! :evil: No dobra, zawaliłam, ale bez przesady! Każdemu chyba się może zdarzyć. :oops: Hmmm... tak mi chodzi po głowie, że gdybym pofolgowala mojemu wstrętnemu charakterowi, to siadłabym teraz na tyłku i tylko czekała na j e g o wpadkę. A potem jadowicie wytknęłabym mu ją!.... Ale, nie! Będę ponad to! :) To, że człowiek rodzi się z upośledzeniami ( w dalszym ciągu wredny charakter mam na myśli :wink: ) nie oznacza, że może sobie na tym bezkarnie całe życie jechać. Trzeba nad sobą pracować! 8)
Ja zacznę od zażywania lecytyny. Na pamięć. 8) :wink:
Potem pójdę do lekarza po receptę na relanium. Dla nas obojga... :wink:

madmegs
04-07-2008, 12:45
No, wiadomo! :x Jak dotąd upał panował nieziemski, prawie Afryka nam się tu zrobiła. Jak tylko umówiłam całe towarzystwo do wytyczania, uzgadniania, kopania, betonowania - to tak walnęło deszczem, że chyba na bosaka z podwiniętymi nogawkami trzeba będzie chodzić, w przeciwnym razie wszelkie ubranie i obuwie szlag trafi. :evil: No chyba, że ktoś po mieście ma zwyczaj chodzić w gumiakach z nogawkami - takich dla wędkarzy na przykład .... :wink:
No i cały czas leje....
Geodeta nie chce robić w deszczu, bo mu to podobno szkodzi na urządzenia pomiarowe... Mam nadzieję, że jest to prawda, a nie wymówka przed ubrudzeniem butów, czy zmoczeniem łba... :-?

Koparkowego trzeba będzie odwołać, bo co - pokopie pokopie a deszcz wypełni fundamenty albo zawalą sie wykopy.... :cry:

To beton też trzeba będzie odmówić?

Uch!!!! :x Wszystko idzie jak po grudzie. A jeszcze dobrze sie nie zaczęło...
Mogę mieć tylko nadzieję, że od jutra będzie piękne słoneczko! :D czego życzę sobie :lol: , wszystkim budujacym :D i wypoczywającym :)

madmegs
04-07-2008, 13:03
Teraz dla poprawy humoru i przypomnienia sobie techniki wkleję fotki :)
http://lh5.ggpht.com/strzaleczka/SFt5DRNUrGI/AAAAAAAAB1o/Q0fTvpIneaA/s288/100_0911.jpg

To nasza działeczka śliczna i sucha :) maj to był... Trawa rosła sobie rosła, aż w końcu była po pas. Sopelkiewicz kosą spalinową ją kosił caaaaaluuuuusieńki dzień.

http://lh5.ggpht.com/strzaleczka/SFt5ElcLajI/AAAAAAAAB1w/wexA4LvnfWQ/s288/100_0965.jpg
A to taki widoczek za naszymi drzewami tuż przed majową burzą....

Może dzisiejsza ulewa też przejdzie jak ręką odjął? :) I nie będzie padać tak długo, aż skończymy dach? :lol:

madmegs
04-07-2008, 13:21
w kwestii garażu:

Sopelkiewicz był u gościa ogladać ten "solidny" używany garaż. Wrócił i na moje pytanie "no i jak" - odpowiedział: 'daj spokój - tysiąc plus transprot??? :o Chłopa chyba pogibało! :evil: Nawet za dwieście złotych z transportem bym tego nie wziął! Truchło takie, wygląda jakby miało 2 na 2 metry, pozbijane deskami, blachami, gwoździami... Syf, kiła i mogiła!"

No to chyba zostaje nam kupić nowy za półtora koła.... :roll:

madmegs
06-07-2008, 18:10
No, to wreszcie coś ruszyło! Wczoraj, tj. w sobotę był geodeta i wytyczył nam domek :D Wszystko fajnie, tylko wyszło nam coś dziwnego, czego się nie spodziewałam :o :
a) stojąc przodem do frontu dom ma prawy przedni róg na wysokości zero, lewy przedni na jakieś 20 cm, tylny lewy na 75 cm :o a tylny prawy coś koło 40-50 cm! Dziwne jakieś to, bo byłam święcie przekonana, że spad działki mamy w dół i w prawo ( od wjazdu ) a nie w dół i w lewo... :o :roll: :o

b) na mapce - planie zagospodarowania - dom stoi RÓWNOLEGLE do ulicy... a po wytyczeniu tak jakoś skręca w prawo. Podobno ulica jest skośna, czego nie widać gołym okiem. Za to magicznym, bojącym się deszczu, urządzeniem geodety - tak. :roll: Tym sposobem trochę mi się widok z salonu zmieni... :( Zmienił mi się też stan budżetu, bo geodeta zamiast umówionych czterech stówek wziął pięć. Ta stówka to chyba za pracę w trudnych warunkach... :roll: :wink:

No, muszę jeszcze coś napisać, bo mam dziwne przeczucie, a jak się spełni i powiem "a nie mówiłam", to nikt mi nie uwierzy :wink: :cry:
Tak więc przeczucie brzmi: "k...wa w co my się wpakowaliśmy????!!!!!", a jego podstawą były pewne następujące wydarzenia:

1. padało i geodeta się opierał.
2. w końcu przyszedł ( już mu deszcz nie przeszkadzał...) Nie miał przy sobie ani młotka, ani gwoździ, mimo iż został uprzedzony o konieczności zabrania tychże (wspominałam nawet, że preferowane byłyby wkręty i wkrętarka, ale otwarcie uznał to za fanaberie jakieś :x ).
3. Maestro (szef ekipy) przyjechał i rzucił deski na trawę. Też nie miał ani młotka, ani piły ani nic.
4. Sopelkiewicz pożyczył wszystkie przyrządy po okolicznych sąsiadach.
5. Kiedy wrócił maestra już nie było :evil:
6. KIERBUD NIE POJAWIŁ SIĘ WCALE, mimo iż sam chciał być przy tyczeniu... :evil:
7. Deski ciął i wbijał Sopelkiewicz.
8. Geodeta wziął stówkę więcej, nie dał faktury i pojechał na urlop. Ciekawe kto zrobi wpis do DzB. :roll:
9. Po powrocie (około 16 tej) Sopelkiewicz zadzwonił do kierbuda. Ktoś odebrał komórkę, potrzeszczał po drugiej stronie, ziewnął i cokolwiek zaspanym głosem mruknął "braaak zaaasięguuu" :o K...wa! Cappo di tutti cappi się znalazł! :evil:
10. Sopelkiewicz stwierdził, że chyba cały czas będzie musiał siedzieć na budowie i wszystko sam robić i załatwiać. Zapytałam, że ok, tylko dlaczego wobec tego musimy innym zapłacić ciężką kasę???
11. Zdaje się, że dostałam napadu histerycznego śmiechu, a potem się poryczałam.
12. Studni koparkowy nie chce kopać, bo mówi, że jest za mokro. Ekipa nie chce robić bez wody. I bez garażu. Garaż i garaż. :evil: A za miesiąc nie będę miała co z nim zrobić! O! Może wsadzę go sobie do nowowybudowanego murowanego garażu?
:evil: :evil: :evil: :evil: :wink: :wink:
13. Kierbud jak usłyszał nazwisko maestra stwierdził - o rany boskie! :o Ostatecznie stwierdził, no dobra, ławice niech robią, a resztę się zobaczy... :roll: Dodam, że umowę mamy już podpisaną...
14. Minął tydzień i ekipa na placu budowy nie zrobiła nic. Koparkowego ciągle odwlekamy na inny termin... Tym razem na środę.
15. Mimo, że bardzo nie chcę (w tej akurat kwestii ) mieć racji, to jestem niemal pewna, że w środę będzie albo padać, albo maestro nie będzie gotowy. Ciekawe, czy mają już stal powiązaną. Nieważne, pewnie okaże się, że albo nie będzie odbierał telefonu, albo to my zawaliliśmy, bo garażu nie ma....

madmegs
09-07-2008, 15:37
Dzisiaj środa. teoretycznie pada. Nic się nie dzieje. :x
Wkleję parę fotek na dowód, że geodeta był i wytyczył nam domek:

http://lh3.ggpht.com/strzaleczka/SHSFQLjS2CI/AAAAAAAAB40/Lj991z0TU4o/s288/Obraz%20021.jpg

http://lh3.ggpht.com/strzaleczka/SHSFOhEkIvI/AAAAAAAAB4c/DI2y1uHEap8/s288/Obraz%20015.jpg
po poziomych deskach widać spadek terenu

http://lh6.ggpht.com/strzaleczka/SHSFPoNHpwI/AAAAAAAAB4s/A5zPrvMopTk/s288/Obraz%20017.jpg
o, tu jest pokazane do jakiej wysokości będzie fundament. Tak pomiędzy brzuchem a piersią. Faceta ok. 180 cm wzrostu... Mierzy się na świecie na stopy, łokcie...można i na facetów? :wink:

http://lh6.ggpht.com/strzaleczka/SHSFNZsoB0I/AAAAAAAAB4A/ppHBqiwfJQ0/s288/Obraz%20012.jpg
gdybym wiedziała, że taki byczy fundament wyjdzie, zastanowiłabym się nad piwnicą... Miałabym gdzie zakopywać zwłoki nierzetelnych wykonawców... :wink:

W kwestii odwodnienia działki:

http://lh3.ggpht.com/strzaleczka/SHSFPBEGgSI/AAAAAAAAB4k/l-PfxpcXWBk/s288/Obraz%20016.jpg
tu widać, jak po ostatnim oberwaniu chmury rów po prawej stronie wjazdu nam zalało. Po brzegi. Odpływ jest w prawo, a skoro się okazało, że spadek terenu jest w lewo, to nigdzie woda nie popłynęła... Trzeba będzie rozkopać wjazd i rurę tam jakąś ulokować, bo popada dłużej i cała ta woda popłynie mi na dom. Prosto na prawy narożnik, który znajduje się na poziomie zero i 40 cm niżej od ulicy... :-?


W kwestii nawodnienia działki, czyli wykopania studni:

Wczoraj mężuś zamówił kręgi w J. :) Po 95 zł za sztukę. Mają być po 20-tym lipca. Zobaczymy... :roll: Ciekawe, ile nas za transport skasują? Zamówiliśmy 17 kręgów po pół metra. Teraz modlić się tylko, żeby woda była płycej... 8)
Swoją ścieżką, sąsiad zamówił w D. kręgi po 90 zł i 250 zł za sztukę, ale gdy je przywieźli na działkę, to się okazało, że zamiast 50 cm wysokości - każdy krąg ma... 43cm. :o Rany, wszędzie złodziejstwo! :evil: Po 7 cm na kręgu! Na 15 kręgach to jest ponad metr różnicy!!!! Ciekawe kto im zapłaci za brakujące 2 kręgi? I kto je przywiezie?

Na fotce poniżej w prawym dolnym rogu widać patyk. Tam - magik orzekł - jest woda. Ciekawe, czy po wykopaniu studni też będzie? :roll:
http://lh6.ggpht.com/strzaleczka/SHSFOR00isI/AAAAAAAAB4U/3T9Ope-wuNo/s288/Obraz%20014.jpg

A teraz taaaa dam! :D
Zamówiliśmy ten cholerny garaż!
Do tygodnia mają go przywieźć i zamontować. 1265 zł brutto ze wszystkim. 3x5 metra. Dach i drzwi z blachy pierwszej klasy, reszta z drugiej. Cokolwiek to znaczy... :wink:
No, to chyba Maestro będzie zadowolony? :roll: Można już zaczynać tę budowę, czy nie? :evil:

madmegs
10-07-2008, 14:22
No, wreszcie znalazłam dla siebie avatar. Powinien tkwić pod nim podpis:

http://lh4.ggpht.com/strzaleczka/SHX51FRaG2I/AAAAAAAAB5c/wG5oGP2CHPY/s288/chojrak.jpg
"Kurde! I co teraz?!!"

( Niebieski domek w tle to symboliczna puszka Pandory...którą otworzyliśmy składając wniosek o pozwolenie na budowę...) :wink:

Podziękowanie ogromniaste za nieocenioną pomoc dla Sis. :D :D :D
Gdyby nie Ty, g...no bym tu miała a nie fotki i "aviatorek" :wink:
Dzięki!!!!!!

madmegs
14-07-2008, 09:55
Z cenami można zgłupieć doszczętnie! :o Patrzę na ogłoszenia i widzę, że pustak ceramiczny kosztuje na przykład od 3 do 100 zł. Przy czym ceny są tak podane, żeby nie dało się przypadkiem niczego porównać. :evil: A to netto a to brutto, to za metr, to za sztukę. Z transportem, bez. Uff! Nie wiadomo też jak to przeliczać z metra na sztukę, bo co firma to inny wymiar. Transport też – raz w całości, oprócz ceny materiału, innym razem doliczony do każdej cegły. A co jak będę potrzebować dokupić jeszcze kilka cegieł? Ich transport będzie kosztował - ilość cegieł razy te parę groszy? :roll:

O materiałach na dach nie wspomnę, bo nie będę na publicznym forum się wyrażać.... każda hurtownia ma inny program w komputerze, inny styl przygotowywania ofert itp. Żeby faktycznie porównać ten sam materiał z różnych sklepów trzeba bez mała doktorat w tym temacie zrobić! :o
Szaleństwo. Jak tak człowiek wchodzi w ten budowlany las, to coraz więcej drzew... ma się wrażenie, że sprzedawcy i wykonawcy robią wszystko, by człowieka do imentu skołować! :cry: A wiadomo – ogłupiała i skołowana jednostka przestaje myśleć i daje się prowadzić w maliny. Płaci bez namysłu, a potem płacze, bo budżet się nie zamyka. :cry:

Ja tak ciągle o tym budżecie i cenach, bo śmiertelnie się boję, że spotka nas takie coś – dojdziemy do momentu, gdy nie będziemy wstanie wydoić z siebie ani grosza, a nieskończona, narażona na zniszczenie budowa będzie wołała o pomstę do nieba... :cry: Uspokoję się trochę, jak zobaczę dach i okucia kominiarskie... Prawidłowo wykonane... :P

Dobra, dosyć mirmiłowania! ( kto czytał komiksy o Kajku i Kokoszu, ten wie co mam na myśli 8) ). Teraz o faktach:

W sobotę ściągnęliśmy ( panem koparkowym oczywiście ) humus spod garażu, który ma zostać przywieziony we wtorek. :)
Koparkowy zamówiony na środę. :) Mamy zaczynać robić te fundamenty. Alleluja!!! :D :D :D Oby tylko nie padalo!!!!!!!!!! :P

Od niedzieli ulewy... :( Będzie w środę pogoda, czy nie?
:roll:

madmegs
17-07-2008, 16:36
16 lipca 2008 r.

No! Wreszcie mamy garaż!!!!!! :)
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/9/6/7/34983630_d.jpg

Co prawda czekaliśmy na niego ponad tydzień, a później, w dzień montażu, prawie cztery godziny... ale jest! To się maestro ucieszy, jak mniemam. :roll:
Jak się później okazało, garaż pochodzi z miejscowości odległej o około 300 km. Podobno wożą tak te garaże po całej Polsce :o
Oczywiście, czekając na zamówiony towar:
a) zmarzliśmy – padało itp.,
b) zgłodnieliśmy niczym dzikie zwierzęta,
c) pokłóciliśmy się rzetelnie ze dwa razy (czekaliśmy „w ciemno” bo mąż nie miał telefonu do kierowcy, dla usprawiedliwienia dodam, że pani pośredniczka też nie miała...)
– w końcu, gdy porzuciliśmy wszelką nadzieję i umówiliśmy się z kierownikiem budowy na rozmowę, aby dzień nie był taki do końca stracony – zadzwonił telefon: „kurde, szefie, już jedziemy, za 15 minut będziemy, tylko agregat nam się zepsuł i jak nie załatwicie gdzie prądu to wam tego blaszaka nie zmontujemy...” Hmmm...dziwne, ale jakoś wcale mnie ta informacja nie zdziwiła... Szczęśliwa byłam, że w ogóle przyjechali... Sopelkiewicz poleciał w te pędy ( czy stąd pochodzi słowo: „popędził”...? :roll: ) do sąsiada, co by ten z budowy nie odjeżdżał i trochę prądu nam „pożyczył”. Nie wiem czemu w tamtym momencie naszła mnie taka głupkowata wizja, że on ten prądem pod pachą przyniesie, w papier i sznurek owinięty (???!!!) :o - proszę – oto dowód naukowy, że z głodu, nerwów i zmęczenia się tumanieje. I to w tempie ekspresowym...
Pod wieczór chłopaki przyjechały, podłączyły prąd (oczywiście na przedłużaczu – nawet dwóch –) i rach-ciach zmontowały garaż. Wszystko – od wjechania na działkę – po odjazd trwało ...35 minut. Zdaje się, że jeszcze pogadaliśmy w tym czasie przez chwilę... Teren i bloczki betonowe na podkładkę przygotowaliśmy wcześniej. W końcu mieliśmy trochę czasu... :wink:

Tak oto, chcąc nie chcąc, jesteśmy właścicielami cud piękności blaszanego paskudztwa... całe szczęście, że tył i ściany są z drugiego gatunku blachy. Dlaczego? Bowiem „drugogatunkowość” tych elementów naszego garażu przejawia się m.in.tym, że pomalowane są one z zewnątrz brązową farbą! Ufff! Wtapia się przynajmniej trochę w tło ).
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/7/5/8/34983635_d.jpg

Szczegół, że od wewnątrz blacha ma różne kolory – końcówki partii pewnie – mało estetycznie to wygląda, ale cóż zrobić. Za to blacha jest dwa razy grubsza niż ta pierwszogatunkowa.
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/7/5/3/34983632_d.jpg

Poza tym w transporcie obdarli tę brązową farbę w paru miejscach i wgięli trochę ocynkowane drzwi... ale tak bardzo chciałam mieć już to za sobą, że nawet specjalnie nie pyskowałam. (Może to jest metoda na inwestora? Tak go zmęczyć, żeby nie miał potem już sił się czepiać?) :x Zapłaciliśmy umówione 1250 zł, zamknęliśmy na cztery spusty pusty garaż i pojechaliśmy do Cappo po dziennik budowy i tablicę informacyjną. Oraz ustalić różne rzeczy.

Tym samym ogłaszam, że dzień uznaję za owocny. :D Może przy okazji schudłam jakie pół kilo?
:wink: :D

madmegs
17-07-2008, 17:22
17 lipca 2008 r.

Huuurrrraaaa! Roboty wreszcie ruszyły!

Najpierw, ku pamięci powklejam fotki naszej, dziewiczej jeszcze dzialeczki. Bo to se już ne vrati!
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/4/6/8/34983628_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/8/7/7/34983727_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/1/9/7/34983629_d.jpg

Jak sobie człowiek sam wszystkiego nie zorganizuje... 8) Umówiłam koparkowego, wzięłam urlop, męża, gumowce i pojechaliśmy na działkę. Co prawda od kilku dni cały czas padało i jest mokro, ale dosyć tego! Nie będzie mi tu jakieś głupie i kapryśne lato kłód pod nogi rzucało! Ha! 8) :D
Raniutko wdziałam na siebie dwie pary skarpet, portki robocze, koszulkę, sweter, polar i wiatrówkę, a na nogi kalosze, które kiedyś dawno dawno temu dostałam w jako suvenir od fabryki zwiedzanej podczas pobytu na kolonii w Niemieckiej Republice Demokratycznej.... Od piętnastego roku życia nie chodziłam w nich wcale, bo kalosze mają jadowity różowy kolor :o , ale teraz, na budowę, będą jak znalazł! :) Ostały się dzięki mojej mamie, która, od kiedy ma dom, niczego nie wyrzuca... :wink: Zresztą sama używała tych kaloszy do prac w ogrodzie, bo boi się żmij zygzakowatych, czających się w okolicznych chaszczach. Może ten jadowity kolor miał te gady skutecznie odstraszać? :roll: :wink: Fakt faktem, że socjalistyczna produkcja była bardzo porządna, bo od 1986 roku (kiedy to rzeczone kalosze zostały wyprodukowane) minęło ładnych parę latek, a guma nadal jest jędrna i gładka, kolor zaś nie stracił ani deko na intensywności ( hmm... nie wiem czym mierzy się intensywność koloru? Bitami, pikselami, omami? :roll: Eeee... Omamy to chyba mam ja! Pamięciowe tak jakby! :oops: Piksele to zdaje się coś z rozdzielczością związane. Kurcze zaś szkolne braki mi wyłażą... :oops: O ! to by mogła być przestroga dla nieletnich: uczyć się, nie chodzić na wagary drogie dzieci! Całe życie, a w czasie szkoły zwłaszcza, byłam święcie przekonana, że mi matematyka ani fizyka w życiu potrzebne nie będą! Jak widać, w życiu ... się tak nie pomyliłam... No dobra, bo zboczyłam trochę z tematu – wracajmy do kaloszy. Po tylu latach jak nowe! :P No szok po prostu! :o :o :o
moje "różowiaki" w pełnej krasie:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/r/1/8/7/38154631_d.jpg
Mężusiowi po drodze kupiliśmy w Castoramie piękne zielone gumiaki, w stylu „pogromca lasów” czy coś takiego, jednak jestem święcie przekonana, że padną one wcześniej niż moje enerdowskie „różowiaki”. 8) To chyba jest takie moje ślepe szczęście związane z żarówiastymi kolorami. Miałam kiedyś baaaardzo dłuuugo takie jaskrawożółte cienkie rajstopy... Dobra., dobra... :oops: Dość dygresji! Wracam do tematu budowy.

Koparkowy, który, jak się potem okazało, był mistrzem kopania ( dlatego odtąd będę nazywać go Mistrzuniem :lol: ) zaczął ściągać humus spod fundamentów.
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/4/9/8/34983724_d.jpg
Popracował godzinę, odebrał telefon i... powiedział, że mu sprawa rodzinna wyskoczyła, przeprasza nas, ale musi jechać. :-? Mąż odwiózł go, bo koparka została na placu boju. Z uwagi na fakt, że nie wiadomo było, czy da radę jeszcze wrócić, czy nie – zmuszeni byliśmy czekać... Pojechaliśmy, dla zabicia czasu, szukać fajnych hurtowni i składów kruszywa. Zresztą, te wcześniej upatrzone firmy dały małą plamę. :(

Znaleźliśmy niedużą hurtownię, dziewięć kilometrów od nas, miła obsługa, dobre ceny, jedynie transport płatny osobno. 70 zł za auto ( 10 palet ) i 40 dopłaty za HDS. Ale za to można brać na wuzetkę, dobierać po trochu i oddać jak co zostanie. Musimy to przemyśleć. :roll: Bo owszem, wygodnie, ale czy w sumie nie wyjdzie to za drogo? Ale z drugiej strony coś za coś... 8)

Do tego skład kruszyw – jakieś sześć kilometrów od nas. Miła pani, która słysząc, że skaczemy sobie z mężem do gardeł próbując zdecydować czym utwardzić podjazd dla ciężarówek :x (że to fajne ale drogo, to tanio, ale dziadostwo, nie tyle, bo za dużo, czy wręcz przeciwnie - za mało, bo wszystko „wsiąknie” w ziemię) – zawołała nas i poprosiła o rolę „rozjemcy”. Wypytała co i jak, zaproponowała kamienie z wykopów z kopalni, które daje się pod budowę dróg, doradziła na ile podkopać, wytłumaczyła jak zmierzyć potrzebną kubaturę, dała cennik, numer telefonu i pogodzonych odesłała na działkę. Głupio mi było jak fiks :oops: , zaczęłam ja strasznie przepraszać, co ona skwitowała z pobłażliwym uśmiechem: „nie ma sprawy, początki zawsze są trudne”. No anioł po prostu! :D :D :D

Wróciliśmy i zajęliśmy się tłuczeniem pustaków na podłogę do garażu. Dostaliśmy je od sąsiada. :) Uchetałam się jak dzika! Dla faceta walenie młotkiem w kamienie to może normalna rzecz, zdyszy się zaledwie. Dla mnie, targanie ich w rękawiczkach na miejsce tłuczenia i szuflowanie łopata drobnicy to heroiczny wysiłek! Do tego kapryśna aura zmieniła nam się o 180 stopni i żar lał się z nieba, a nam pot po plecach. Rozebrałam się do koszulki, zdjęłam jedną parę skarpet, ale na bosaka latać przecież nie będę po gruzie i błocie. Choćby i suchym... W moich „różowiakach” stopniowo zaczęło mi ...chlupać. :( Efekt? Gotowa podłoga w garażu :) , „budowlana” opalenizna ( czoło, nos, ramiona i kark) :P , pęcherze na stopach i dłoniach :cry: oraz cudowne poczucie dobrze wykonanej pracy! :D :D ( Swoją drogą wiem już dlaczego siłę roboczą tak czuć z daleka... :oops: )

Acha i tablicę informacyjną zamontowaliśmy sobie. :D Jeśli dotąd we wsi nie wszyscy wiedzieli „kto my są”, to teraz już wiedzą. 8) :wink: Sopelkiewicz wyprodukował z kantówek taki specjalny stojak. Może nie za piękny, ale w końcu to plac budowy jest, a nie muzeum rękodzieła ludowego.

Tak minęło pięć godzin nieobecności operatora koparki. Potem Mistrzunio zadzwonił, że kryzys zażegnany i jeśli chcemy to on może dalej kopać. No pewnie, że chcieliśmy. :D Sopelkiewicz go przywiózł i Mistrzunio zaraz wziął się do pracy. Kopał, aż furczało! :D :D :D
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/6/7/9/34983731_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/3/4/3/34983733_d.jpg

My pomierzyliśmy, zadzwoniliśmy, że potrzebujemy jakieś 12 m3, ale nie na następny dzień, jak to przewiduje ustalona jest na składzie kolejka, tylko od razu. Powiedziała, że to będzie 20 ton – dwa samochody po 60 zł za kurs i 34 zł za tonę i że oddzwoni jak znajdzie transport.

Nie minęła godzina jak na horyzoncie pojawiła się ciężarówka z 14 tonami kamienia dla nas! :o Bez telefonów i zawracania gitary! :o :D Pan zgrabnie wykręcił na naszej dróżce i pod okiem Mistrzunia zrzucił wszystko w odpowiednim miejscu. :lol:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/2/5/8/34983734_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/8/1/1/34983939_d.jpg
Mąż zadzwonił do Pani ze składu z pytaniem ile się należy. Należało się 550 zł. Daliśmy panu od kamienia, zrezygnowaliśmy chwilowo z drugiej ciężarówki i do widzenia. Fakturę odbierzemy sobie przy okazji. Ha! To rozumiem! Aż miło robić interesy! :D
Mistrzunio usunął humus z podjazdu, rozwlókł tam ładnie kamień i ubił to łyżką. Na gotowo. Dziwne, ale cały kupiony kamień tam wlazł. :o Całe 14 ton na jeden mały podjazd??! :roll: :o Cokolwiek zdziwiłam się. Zdaje się, że muszę zacząć się oswajać z tymi budowlanymi osobliwościami... :roll: :wink:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/3/8/0/34983940_d.jpg

Potem wzięliśmy się za ukształtowanie terenu. Mistrzunio wyrównał nam garb w rogu działki. Jakieś 1,5 m różnicy poziomu. Teraz od strony drogi mamy płaski równy poziom. Można stawiać płot. Super! :)
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/6/0/2/34983949_d.jpg
Nie wiem, jak on to zrobił, bo w pewnym momencie zakopany był z każdej strony z tej wywalonej ziemi, a na koniec wszystko było równo i ładnie. Zjadł tę ziemię czy co? :o
No, trochę daliśmy sąsiadowi, bo ten chciał sobie skarpę wyrównać. Mistrzunio mu to zrzucił, mąż pomógł rozplantować.
Wiadomo. „Stosunki z sąsiadami są bezcenne. Za wszystko inne zapłacisz kartą...” 8)
Przy okazji Mistrzunio załadował sąsiada na szuflę i fru do góry, żeby ten obciął takie wielkie gałęzie na dębie, które by nam zasłaniały popołudniowe słoneczko na tarasie. :)
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/9/4/0/34983943_d.jpg
Swoją drogą ma sąsiad jaja, nie powiem, chyba bym się zes...skichała ze strachu, gdybym miała wleźć na takie ustrojstwo. A gościu po sześćdziesiątce luzik. Dawaj - jedzie piłą spalinową na wysokości. :o

Teraz muszę tu publicznie pochwalić naszego koparkowego.
Naprawdę Mistrzunio! Chłop porządny, znający się na swojej robocie jak mało kto. :D :D :D
Liczy za godzinę pracy, ale odkąd wrócił do nas – przez kolejnych pięć godzin, aż do zmierzchu, dwa razy tylko wysiadł z koparki. Po co? Żeby coś przy łyżce i spychaczu poprawić. Zero przerw. Nie jadł. Pił kopiąc. Pocił się zapewne z uprzejmości, żeby nie tracić czasu i nie wychodzić na oddanie moczu. No szok po prostu! :o :P
Zrył nam działkę wzdłuż i wszerz, kumaty jak rzadko, sam ma doświadczenie i fajne pomysły, podpowiedział nam kilka fajnych rozwiązań. Jak rył górkę, to rozprowadził wszystko równo. Ale korzenie różnych pierwotnych drzew i chaszczy powyrywał i odłożył na bok. Jak ściągał humus, to sam z siebie odwoził na dwie górki – jedną – z czystą dobrą ziemią do wykończenia ogrodu po budowie:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/2/4/4/34983948_d.jpg
i na drugą – z gorszą ziemią z kamieniami z podjazdu, a i nawet to „przesiewał” łyżką jak w durszlaku i wybierał co większe kamienie, żeby zostały do utwardzenia podjazdu:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/4/6/1/34983726_d.jpg
Najgorszą ziemię, z okolic rowu, zmieszaną z podziabanymi korzeniami dal na skarpę. No niesamowity po prostu! Jak ściągał humus na wytyczonym placu pod budynek, to na centymetry spychaczem mijał paliki geodety, a żadnego nie naruszył! :o :o :o :D :D :D Sopelkiewicz powiedział, że on osobowym autem nie umiałby tak na milimetry manewrować – pchać, cofać, skręcać, na skarpę, do dziury. Kurcze! Nie wiem czy mnie na rowerze by to chociaż wyszło! No, może autem do przodu jeszcze, ale do tyłu! Nigdy w życiu! ( tu mała dygresja: odkąd zmieniłam samochód, jakoś dziwnie mi się cofa. Jak jadę po prostej drodze tyłem, to mi ta jazda jakoś slalomem wychodzi... No, ale podobno niektóre kobiety tak mają...) :wink:

Jak już wszystko było zrównane, wykopane, wygładzone, usypane i w ogóle – ogłosił fajrant. Policzył godzinę ranę i pięć po południu razy 80 zł za godzinę, jak umówione. Razem 480. Nawet nie chciał dwóch dych napiwku, do okrągłej sumy. Uparłam się. Stwierdził, że zaliczy to na poczet przyszłych robót. No szok! Znowu! :o Same miłe "rozczarowania"! :D
Umówiliśmy się na wtorek na kopanie ławic. I na środę na kopanie studni. 150 zł za metr i 150 zł za całość roboty dla pomagiera. Do tego umówił nas na sobotę z jakimś słynnym magikiem od szukania wody. Sama chciałam, bo jeden magik to dla mnie za mało. Niech dla spokojności mojej duszy przyjdzie drugi i zobaczymy, czy mu ta woda wyjdzie w tym samym miejscu, co poprzedniemu... Sąsiadowi tydzień temu kopali i już na 6 metrach znaleźli wodę! Też bym tak chciała! Och! :lol:

Tak więc oficjalnie dzień ogłaszam jako baaardzo owocny i udany! :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

PS. Jak się położyłam spać, to po zamknięciu oczu cały czas widziałam tylko zrytą ziemię, korzenie, kamienie i rowy. I w uszach jakby mi warczało... Oczywiście musiałam podzielić się tym spostrzeżeniem z moim mężusiem ( akurat leżał obok ;)). Na to on stwierdził: „Nie ma się co martwić. To chyba musi być normalne. Bo ja mam to samo...” :o :roll: :wink:

madmegs
21-07-2008, 15:30
Poniedziałek 21 lipca 2008 r.
Jaka jest dzisiaj pogoda? Wiadomo: leje jakby ktoś tam na górze odkręcił kran. Z milion kranów. Potop po prostu! :evil: Dlaczego akurat dzisiaj? BO NA JUTRO MAMY UMÓWIONĄ KOPARKĘ, EKIPĘ I BETON Z GRUCHY. 25 metrów betonu. Fundamenty chcieliśmy ( znowu...) lać. :cry:
Właśnie wyczytałam w necie, że u nas dzisiaj spadnie 25 mm wody na cm kwadratowy!!!! :o No szokulec!!!!!!! 7 mm to jest dużo – taki obfity deszcz przez cały dzień, - ale 25??!!!! :o Trzeba będzie Arkę budować! Co ciekawe, w zeszłym tygodniu, PRZED umówieniem terminu na wtorek sprawdziłam pogodę w necie i WTEDY było napisane, że od soboty do czwartku będzie pogoda piękna i susza. Była. Raptem przez dwa dni. Sobotę i niedzielę. Czy tylko ja mam takiego pecha??!!! :( Kto chce mieć właściwą pogodę na wyjazd urlopowy, lanie fundamentów, czy jazdę na nartach – niech spyta mnie o plany i ... zrobi odwrotnie. Na pewno się uda!
:wink:

Idę zaklinać słońce 8) (mam na myśli odwrotność zaklinania deszczu) :wink:
Swoją drogą mam gdzieś w domu książkę pt. "Wierzenia i rytuały Indian Ameryki Północnej". Gdyby tak odprawić rytuał odwrotnie? :roll: Zaszkodzić nie zaszkodzi, a nóż i widelec pomoże? :roll: Ale coś muszę zrobić! Mam ambitny plan wylać jutro fundamenty! Trudno, uparłam się!

Zdaje się, że bełkoczę. Od stresu widocznie mi się pogarsza... 8)

madmegs
22-07-2008, 07:40
Nie wiem, co miały oznaczać wczorajsze przepowiednie pogodowe :o , ale na pewno się nie spełniły. :D Padało, owszem, ale bez przesady. Taki sobie deszcz. Za to dzisiaj od rana świeci słońce! :D Co prawda, jest zimno i niebo jest nieco zachmurzone, ale co tam! Słońce, proszę państwa, świeci!!!! :lol: Robimy fundamenty! :lol:
Uściślając, robić je będą: Mistrzunio, Maestro z ekipą i Sopelkiewicz. Ja niestety musiałam iść do pracy... :( Cóż, będę denerwować się zdalaczynnie. 8) Wiem, że mężuś wszystkiego dopilnuje, ale taką mam już naturę, że stresuję się tak, czy siak. :oops:

madmegs
25-07-2008, 13:46
Hurrra!!!!!Mamy zalany fundament!!!! Allelujah! :D :D :D :D
Nareszcie wyszliśmy ponad ziemię!!!!! :lol:
Chociaż życie kłody nam pod nogi rzucało, jakby to jakaś modna dyscyplina sportu była, chociaż los złośliwości nam nie szczędził, a pogoda kaprysów, to w końcu UDAŁO SIĘ!!!! :D Myślałam, że już z tej ziemi nie wyjdziemy! Oczywiście nie wszystko poszło idealnie, były obsuwy i wtopy, ale już mamy to za sobą!!! :P

A było to tak:

22 lipca 2008 r.
w końcu, nie zważając na pogodę, zmusiliśmy do przyjazdu na działkę wszystkie zainteresowane i potrzebne jednostki ludzkie i mechaniczne. Bo kopać proszę państwa czas! :) Na tym moja rola się skończyła, nie mogłam, niestety, brać czynnego udziału w tej polce. :cry: Za to solidarnie denerwowałam się nad wyraz z daleka, wisząc nieustannie na telefonie, czym doprowadziłam zapewne do szału mojego, i tak znerwicowanego już, męża... :oops: O rany, wiem, że to okropne, ale nie mogłabym inaczej funkcjonować oddalona o 400 km od miejsca „akcji”, bez wieści na bieżąco...

Historię znam z relacji Sopelkiewicza i fotek, które na moje usilne błagania cykał w przerwach w robocie. :)

Raniutko koło 9-tej :wink: wszyscy łaskawie się pozjeżdżali. Maestro z dwójką pracowników zabrali się do rozciągania sznurków i sypania wapna na linii fundamentów.

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/4/0/3/35186763_d.jpg

Maestro poinformował mojego męża, że ma strzemiona na zbrojenie fundamentów, jednak nie ma prętów. :o Q...rwa! :evil: No szczyt wszystkiego!! :evil: :evil: :evil: Gadali tydzień wcześniej, kilka dni wcześniej i dzień przed i gościu ani słowa nie pisnął, że nie kupił prętów. :x Zaliczkę na materiały, w tym stal, dostał trzy tygodnie wcześniej. :evil:

Beton zamówiony na czternastą ( później się nie dało ), a te... skórkowańce nie mają zbrojenia!!!! :evil: Pieniędzy na druty też nie!!! :evil:
Całe szczęście, że Sopelkiewicz miał kasę na bloczki betonowe przy sobie. Pojechał i kupił.
(Nie udalo mi się ustalić, d l a c z e g o Meaestro nie kupił tych prętów. Mój mąż stwierdził, że nie życzy sobie na ten temat rozmawiać. Ani ze mną, ani z nikim innym. :-? Że czeka na rozliczenie z Maestro. Może wtedy czegoś się dowiem... :roll: )

Tymczasem Mistrzunio odpalił koparę i zaczął kopać. Szło mu bardzo sprawnie i równiutko. :D Jedynie na dnie wykopu leżało trochę „farfocli” z gliny, które zaraz łopatą się usunęło. :)

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/6/4/1/35191345_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/1/7/9/35191346_d.jpg

Potem trzeba było podkopać trochę dół , żeby ławy poszerzyć. W sumie wyszło jakieś 60 mb wykopów, głębokich na 80-110 cm ( na dole działki mniej, na górze więcej ), a szerokich na 40 cm ( przy czym na dnie wykopów szerszych po 5 cm na boki ). Wyliczyłam ( w pocie czoła i „na piechotkę” – czyli bez użycia przyrządów elektronicznych – że wejdzie tam 20,4 m3 betonu. ) zamówiłam 21 m3. Wszystko weszło. Praktycznie na styk.

Mistrzunio skończył kopać, jak jeszcze ekipa maestra wiązała druty. :-?
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/7/0/2/35187174_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/5/5/0/35187175_d.jpg
Przyjechała piękna grucha z betonem. :) Z góry już lal, a na dole działki dalej zbrojenie układali.
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/4/5/7/35186759_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/3/3/5/35186768_d.jpg

Przyjechał też Cappo di tutti cappi i wytykał palcem słabe wiązania. Chłopaki Maestra z obłędem w oczach latali po tych wykopach i poprawiali wiązania. Chyba kupię flaszkę kierbudowi... 8)
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/9/1/9/35186765_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/5/0/5/35186766_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/8/8/4/35186767_d.jpg
W sumie wylali trzy gruszki betonu piętnastki.

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/0/0/1/35186760_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/2/6/5/35187179_d.jpg
te pręty na słup koło schodów

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/5/3/1/35187181_d.jpg
garaż :)

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/6/2/7/35188199_d.jpg
garaż 8)

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/5/4/4/35188200_d.jpg
garaż i mały pokój

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/0/8/1/35188201_d.jpg
mały pokój i schody na pierwszym planie, dalej salon, z fundamentem pod kominek. Kurcze, jakoś blisko ściany z werandą ten komin... :roll: Muszę to sprawdzić w naturze, bo na zdjęciu dziwnie to jakoś wygląda. :o

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/2/6/5/35187179_d.jpg
widok fundamentu salonu. Środek zgrabnie zasypany gliną. Mam nadzieję, że nie zostanie tak na zawsze? 8) :wink:

Fundament, który wyjdzie nad ziemię będzie z bloczków betonowych 24 cm i rapówka dwustronnie. Dowiedziałam się że rapówka to taki byle jaki tynk, narzucany byle jak na ścianę fundamentową.
Sopelkiewicz zamówił na razie 510 bloczków fundamentowych i prawie półtora tony cementu. Weszło na jeden transport z HDS-em.
Nie jest to jeszcze stan zero, ale już bliżej, niż dalej! 8) :) :) :)

madmegs
25-07-2008, 14:20
24 lipca 2008 czwartek

Poprzedniego dnia przywieźli nam kręgi 14 szt po 95 zł netto plus dekiel (takie coś do przykrywania, co by żaby nie skakały do studni w celach samobójczych :wink: ) plus transport. Dwa razy, bo naraz się nie zabrali.

Mistrzunio koparki przyjechał z pomocnikiem. Kopanko szło równiutko, po 150 zł za każdy metr. :)
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/5/3/4/35188208_d.jpg

Sopelkiewicz stał nad tą dziurą i martwił się, na jakiej głębokości pojawi się woda. Czy starczy czternaście kręgów. :roll: I czy w ogóle będzie jakaś woda. :roll: I czy nie trafią w jakiś dren, bo podobno na tej naszej działce, powstałej z pola ornego, kiedyś były dreny.... :o
Gościu powiedział, że na razie jest tylko glina. Jak się zmieni rodzaj gleby, to będzie woda. :P
Nabrał następny kęs, ziemia była w nim czarna z takimi „łupkami kamieniastymi” :wink: i....
Rany! Pojawiła się pierwsza woda!!!! :D Hurra!!! :lol: :lol: :lol: Teraz wiem, co czuli poszukiwacze złota... 8) :lol:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/1/5/3/35188206_d.jpg

Wody coraz więcej! :D Trafiliśmy na skrzyżowanie dwóch żył. Jedna idzie z boku działki, a druga z dołu. Oby tylko ta woda została tam gdzie jest!!!! :P Jest dokładnie tak, jak mówił dziadek – magik! :D No szok!!!!!!!!!!!!!!!! :o :o :o

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/8/4/7/35188204_d.jpg
Oto nasza 4,5 metrowa studnia!!!!! :lol: 9 kręgów plus jeden nad ziemię. Te cztery, które zostały, wykorzystamy na studnię chłonną albo dokupimy kręgów i zrobimy szambo. :)

Koszt zużytego materiału, transportu i robocizny: 1945 zł
Jeśli woda będzie pitna, to dokupimy hydrofor. Widziałam fajny za 360 zł. :) Jeśli nie, to trzeba kupić pompkę do wody brudnej. Koszt - 63 zł. 8)

Po południu, po wykopaniu studni, przywieźli nam bloczki betonowe i cement.
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/3/7/6/35187172_d.jpg

Oczywiście w międzyczasie zaczął padać deszcz, jakżeby inaczej, na zdjęciach widać piękne koleiny wypełnione deszczówką... :(
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/4/2/4/35187173_d.jpg

Co ciekawe, gościu w hurtowni dał to wszystko Sopelkiewiczowi na krechę, na wz-etkę. :o :D Kasa przecież poszła na stal, której nie kupił Maestro... :x
Teraz muszę jechać zapłacić te bloczki betonowe i 1,4 tony cementu i zamówić z 14 ton piasku ostrego. Czy ile tam wejdzie na auto. :roll:

UFFFF!

No to mamy coś na kształt fundamentu i wodę na działce!!!! :D :D :D Yuuuuhuuuu!!!!!!!! :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

Gdyby jeszcze okazało się, że nasza woda nadaje się do picia - byłoby cudownie! :D Jeśli nie - trudno :cry: Przynajmniej będzie na budowę i do podlewania ogródka :)

PS. Sopelkiewicz mówi, że przez te trzy dni, kiedy został sam z budową, ciągle lało i takie tam - postarzał się o 30 lat... :o A przynajmniej tak się czuje. :(
Muszę go zatem wesprzeć i pomóc się odstresować przez weekend 8) :D Do końca budowy przecież jeszcze daleko... :wink:

madmegs
05-08-2008, 10:08
Środa 30 lipca 2008 r.


Dzisiaj, po małej obsuwie ( mieli zacząć w poniedziałek, naprawdę szkoda słońca :cry: ), ekipa ma w końcu zacząć budowę. To ich ... :-? drugi dzień roboty. Pierwszy był przy laniu fundamentów... Ciekawa jestem jak sobie poradzą ze spadkiem betonu na poziomie gruntu. Mnie wydawała się, że tam, gdzie niżej, trzeba zaszałować i wylać z gruszki do poziomu takiego jak w najwyższym miejscu fundamentu. Twierdzili, że nie trzeba i poradzą sobie. No to ok. Będą nadlewać albo co, chyba, bo przecież nie będą bloczków betonowych kładli po ukosie w stosunku do poziomu, nie? :-?
Ciekawe, czy wyrobią się w terminie? :roll:

madmegs
05-08-2008, 10:41
Sobota 1 sierpnia 2008 r.

Wrrrr! Ekipa nadal nie dotarła na budowę! :evil: Wykończę się nerwowo! To absurd jakiś, czuję się jakbym trwała w klinicznie toksycznym związku damsko-męskim, zamiast realizować (podpisaną miesiąc temu!!!) umowę z wykonawcą!!!! :evil:
Wyglada to tak:
Facet mówi, że przyjdzie w poniedziałek. Nie przychodzi.
Ja dzwonię, on nie odbiera telefonów. Piszę sms-y . Nie odpisuje.
Kiedy w końcu po dwóch dniach odbiera telefon, rzuca wymówką i mówi, że przyjdzie w środę. J
adę zobaczyć, co zrobił i widzę, że nic. Nie ma go, ani śladu najmniejszego po nim. :-?
Dzwonię więc spytać co się stało. Facet nie odbiera. Dzwonię tak dla zasady przez trzy dni bez przerwy, żeby przypadkiem nie było, że nie zauważył tych sześćdziesięciu nieodebranych połączeń... :x
Kiedy mam już dość tej ciuciubabki, dzwonię w piątek wieczór, żeby powiedzieć mu, że to koniec, mam dosyć tego i niech spada – on, odbierając telefon, zaskakuje mnie, i zanim coś człowiek zdąży powiedzieć, dowiaduję się że jutro raniutko rozpoczynają. W pełnym wykrzykników i znaków zapytania milczeniu udało mi się zrobić malutką wyrwę – ok., to podjadę tam jutro i zobaczymy się osobiście...
Jedziemy w sobotę na działkę, a tam... wyschnięta od słońca, spękana niczym na pustyni ziemia, zero śladów ludzkiej bytności. Mówię nawet do męża, żeby w garażu sprawdził, czy nic nie jest przestawione albo co, jakiś śladzik choćby najmniejszy budowlanej bytności... NIC! Noż skurkowańcy jedni w mordę niemytą kopani! :evil:
Wysiadam, szlag mnie przecież trafi, porządny i nieodwracalny! :evil:
Nie po to wyszłam za mąż za porządnego faceta, żeby się teraz użerać z jakimś toksycznym typem! Dzwonię zatem z opieprzem ( bo tylko to mi zostało) , a gościu ....dla odmiany chyba :wink: ...zgadnijcie...nie odbiera! :x Po kolejnych dwóch dniach dzwonienia bez sensu w końcu wysłaliśmy sms- a – w stylu "wóz albo przewóz". Potem otworzyliśmy flachę różowego kalifornijskiego wina ( na osłodę duszy 8) ) i typowaliśmy, jaka będzie reakcja Maestra. Bazując na moim kobiecym doświadczeniu ( odnośnie toksycznych typów 8) ) i męskiej naturze mojego męża ( wiadomo – przypadłość w genach :wink: ) wypracowaliśmy cztery możliwości:
a) nie odpisze, tylko (jeśli mu zależy na tej robocie) przyjdzie w poniedziałek na budowę jak gdyby nigdy nic, jakby nigdy nic się nie stało, jakby nie było nieodebranych stu telefonów, czy złamanych obietnic;
b) odpisze, że coś mu wypadło, albo nałże w żywe oczy, powie że przyjdzie w poniedziałek i nie przyjdzie. Kołomyja zacznie się od początku;
c) nie odpisze, obrazi się i zniknie na wieki z naszą zaliczką;
d) oddzwoni, przeprosi, spotka się z nami, rozliczy z zaliczki i jeśli mu na robocie zależy, poprosi o cierpliwość, bo musi np. skończyć poprzednią fuchę, lub, jeśli mu na robocie u nas nie zależy, powie że sorry nie da rady w tym terminie i do widzenia.

Moim zdaniem ( i jednocześnie pobożnym życzeniem ) bardzo prawdopodobna jest wersja a). Tak mi mówi kobiecy instynkt. Oczywiście zdecydowanie wolałabym wersję d), ale nawet ja wiem, że takie zachowanie u samca, jest niespotykane i gdyby wystąpiło, ze zdumienia wytrzeszczyłabym gały. :o Może nawet nie uwierzyłabym, mimo, iż sama ten wariant wymyśliłam. ( No ok., wymyśliłam go dla porządku, żeby nie było, że tak z góry dyskryminuję facetów :wink: ).
Wersja b) i c) jest równie prawdopodobna, co wersja a), jednak b) jest tak przerażająca, że nawet nie chcę o niej myśleć :( , a wersja c) nie posuwa nas ani o krok dalej. :cry: Trudno powiedzieć, którą z nich wybrałabym, gdybym musiała. To jak wybór między nagłą szybką śmiercią, a powolną męczarnią w katuszach. W pierwszym przypadku może mniej boleśnie, za to nieodwracalnie i definitywnie, w drugiej natomiast użerać się trzeba okropnie, jednak zawsze jest nadzieja, że może coś zmieni się na lepsze...
Jak będzie czas pokaże. :roll: Tymczasem pewne są tylko podatki i jutrzejszy kac... :wink: 8)

madmegs
05-08-2008, 10:43
Poniedziałek 4 sierpnia 2008 r.

Po kilku nieudanych próbach nasza ekipa budowlana pod przywództwem Maestra dotarła w końcu na budowę. :o :o :o Dziś zaczęli murować ściany fundamentowe nad ziemią. :) Jeszcze się tak strasznie nie cieszę, żeby nie zapeszyć, :-? zobaczymy bowiem, czy przyjdą jutro... :roll:

madmegs
05-08-2008, 11:08
acha! Zapomniałam napisać o wodzie w studni.

W sobotę wyłowiliśmy sobie wiaderkiem trochę, żeby zobaczyć jaka jest zamulona i jaką pompę będziemy potrzebować, żeby wypompować brudną wodę i zrobić miejsce na świeżą. No więc, po wyciągnięciu ze studni przyrządu czerpalniczego :wink: (czytaj: wiaderko plastikowe po farbie emulsyjnej przywiązane do sznurka. Na drugim końcu sznurka przywiązana deska, żeby przyrząd nie zniknął w studni na wieki wieków. Do rączki przyczepiona kawałkiem druta nadłamana cegłówka, aby wiaderko mogło nabrać wody - czyż nie wpaniałe urządzenie? ) stwierdziliśmy ze zdumieniem, że jego zawartość ( na oko H2O :wink: ) jest krystalicznie czysta, lodowata i raczej bezwonna! Yuhuuu! Bez pompowania i tylko na 4,5 metra głębokości!!!!! I wody tej mamy trzy kręgi, czyli jakieś półtora metra sześciennego ( tak, wiem, mniej, bo studnia to walec, a nie sześcian, czy prostopadłościan, ale nie czepiajmy się szczegółów, nie będę psuła sobie prywatnej euforii obliczaniem promienia okręgu i takimi tam duperelami! :wink: ). Co do "pitności", to jeszcze nie badaliśmy naszej wody. Za to u sąsiadów woda została dokładnie przebadana. Na nich i na nas. :wink: Kawa była naprawdę pyszna. :) I nadal żyjemy. :D Dzieci, rozsądne maleństwa, nie byly akurat spragnione... 8) Stwierdziliśmy, że woda jest cokolwiek wapienna i herbatę lepiej pić z ciemnych kubków... 8) Zresztą magik, który znalazł nam wodę, też mówił, że woda będzie wapienna. Dodał też, że w tej okolicy tylko taka jest i ludzie od wieków taką piją i nic im nie jest. Odpowiednio on też i jemu też nie. 8) :wink: Cóż, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma... :lol:

madmegs
06-08-2008, 09:14
Wtorek 5 sierpnia 2008 r.

Dzisiaj ekipa posłusznie stawiła się na budowie. :lol:

Do dyspozycji mieli, zgromadzone wcześniej, materiały budowlane:

Bloczki betonowe, po 4 zł, na razie 500 sztuk:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/5/4/4/35522678_d.jpg

piach ostry, po 43 zł, 14 ton:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/8/0/3/35522688_d.jpg

cement, po 440 zł, 1,4 tony:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/3/6/7/35522686_d.jpg


Wymurowali mur z 500 bloczków. Ułożyli je równo z gruntem, a do poziomu wyrównywać będą wieńcem. :o Ciekawe, jak to wyjdzie... :roll:
Oto efekty ich dwudniowej pracy:

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/4/3/2/35522683_d.jpg
ściana północna

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/6/6/3/35522681_d.jpg
ściana wschodnia. Dopiero teraz widać spadek terenu!

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/8/7/0/35522680_d.jpg
narożnik północno zachodni. Taki będzie poziom zero przy drzwiach garażowych.

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/2/9/0/35522684_d.jpg
narożnik południowo wschodni w połowie budynku

Odnośnie studni:
W wyniku prac budowlanych krystaliczna woda w naszej studni przestała taką być... :cry:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/0/3/9/35522865_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/6/1/4/35522864_d.jpg

wogóle, to nieźle widać, jakie pobojowisko jest na działce. Romantyczna łąka odeszła w siną dal... :cry:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/9/9/6/35522866_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/2/6/3/35522867_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/4/8/0/35522868_d.jpg

Za to, na osłodę, można zrobić kilka kroków i zobaczyć takie cudo: :D
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/7/6/5/35522911_d.jpg

madmegs
14-08-2008, 16:31
Piątek 8 sierpnia 2008 r.

Ojojoj, lało tak, że wszystko na działce pływa!!!! Fundament zalany, rów przepełniony po brzegi, a na działce bagno. :( Nic tylko wpuścić stado hipopotamów. Miałyby raj. Ewentualnie moje dzieci. Też byłyby szczęśliwe... :wink:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/7/1/4/35806714_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/9/2/9/35808672_d.jpg

madmegs
14-08-2008, 16:34
Niedziela 10 sierpnia 2008 r.

Słoneczko poświeciło, więc spędziliśmy dzień na działce. :D Rekreacyjnie. Ja opalałam się leżąc na palecie bloczków betonowych, dzieci doskonale bawiły się na czternastotonowej hałdzie piasku ostrego, a Sopelkiewicz uprawiał tzw. „ścieżkę zdrowia” ( kto za komuny mieszkał w blokach, ten wie co to jest :wink: ) Było naprawdę przyjemnie. :lol: Może trochę dziwnie patrzyli na nas ludzie spacerujący po niedzielnym obiedzie, ale co mi tam. Wypoczywam na takiej działce jaką mam. I nikomu nic do tego. 8)

Woda prawie całkiem zeszła już z fundamentu, a rów suchutki. :)

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/8/9/2/35808668_d.jpg

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/5/7/3/35808670_d.jpg

Ziemia na podjeździe spękana niczym krater po Salt Lake. :wink: Ciekawe, czy po tym wszystkim, budowę mam na myśli, jeszcze kiedyś coś mi tu urośnie. :roll: Oczywiście mówię o gatunkach roślin ozdobnych i szlachetnych, a nie o łopianie, pokrzywach i mleczu. To urosłoby zapewne i na Marsie... :wink:

madmegs
14-08-2008, 16:39
Wtorek 12 sierpnia 2008 r.

Zamówiłam 36 ton pospółki rzecznej, 41 ton piasku podsypkowego. Do wypełniania fundamentów. Ło matko! :o Aż boli jak sobie człowiek pomyśli ile kasy idzie w ziemię. Drogie to pieroństwo, że hej! Ale cóż, nie ma rady :(
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/9/2/4/35806708_d.jpg

Miałam w pracy urlop, więc pojeździłam właśnie za kruszywami, a także za pustakami, kominami i stropem. Zainteresowałam się też wstępnie dachówką, chociaż nie wiem czy nie za wcześnie, bo jeszcze zapeszę. :oops:

Jak ten Koziołek Matołek :wink: , co: błąkał się po całym świecie biedaczysko, żeby znaleźć to co było bardzo blisko - znalazłam fajny skład kruszyw, tylko 7 km od działki. Materiał jest w cenie, w jakiej do tej pory brałam z innego składu, ale transport mam gratis. Każde auto - 60 zł w kieszeni. :D

Co do pustaków ceramicznych, to znalazłam takie oferty:

Firma J. w J. – Porotherm 6,5 zł za 25 cm, 6,90 zł za 11,5 cm :o plus 70 złotych za każde 10 palet transportu (7 km).
Firma M. w G. – Unipor 9,3 za 25 cm :o :o , 5,90 zł za 11,5 cm w tym transport (9 km)
Firma W w G. – Porotherm 6,5 zł za 25 cm, 6,0 zł za 11,5 cm w tym transport (10 km)
Firma B w G. – Porotherm 6,5 zł za 25 cm, 6,4 zł za 11,5 cm w tym transport (8 km)
Firma U. w B. – Porotherm 7,5 zł za 25 cm, 6,9 zł za 11,5 cm plus transport 26 km
Firma R. w B. – Porotherm 6,8 zł za 25 cm, 6,5 zł za 11,5, w tym transport (22 km)
Firma ? w P. – Leier 6,5 zł za 25 cm, 6,0 za 11,5 cm, w tym transport (7 km)
I uwaga! :
Firma O w B. – Leier 5,9 zł za 25 cm, 4,9 zł za 11,5 cm, w tym transport (19 km) :o :D
Dwa razy pytałam czy to jest I gatunek cena brutto i transport z HDS. Chyba pojadę tam dzisiaj i spytam jeszcze raz. Bo w szoku jestem!!! To chyba to weźmiemy? :roll: :lol:

Jeśli chodzi o stropy, to będziemy robić systemowy z porothermu, wyceny nikt jeszcze mi nie przygotował. Na dach na razie mam jedną wycenę z firmy M z G. Całość z oknami i folią, bez rynien wyszła 17 tys. z groszami. Z Braasa czarnej celtyckiej. Dużo chyba? Miałam też wycenę z A. z B. Ale ją zgubiłam. Ale wydaje mi się ze było coś koło 13 tys. zł. Więc oferta z M. odpada na pewno. Ciekawa jestem ile krzykną sobie w O w B. :roll:

Jeżdżąc tak po okolicznych wsiach całkiem fajne miejsca odkryłam: :D
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/5/2/8/35823522_d.jpg
jak kto ma dobry wzrok to zobaczy na tym rżysku na horyzoncie bociany. Normalnie jak kury się pasły. Było ich w sumie na tym polu z trzydzieści jak nic! :o

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/0/7/0/35823523_d.jpg
A tutaj malownicze mokradła i stawy w okolicy żwirowni. Pełno tam było takich skleconych z niczego budek dla zapalonych wędkarzy. Więc pewnie ryba bierze... :roll:

madmegs
14-08-2008, 16:51
Środa 13 sierpnia 2008 r.
Dzisiaj miałam drugi ( i niestety ostatni póki co :cry: ) dzień urlopu, więc spędziłam go na budowie. :D

Dziś było zasypywanie i ubijanie fundamentów, montaż kanalizacji, kopanie wody oraz kopanie studni chłonnej. Hm.
Uznałam, że jestem niezbędna. :wink:
1. Decyzje do podjęcia: gdzie jaki odpływ, gdzie studnia chłonna.
2. Robota do wykonania: zamówienie kruszyw, zapłacenie kierowcom, koparkowemu, pilnowanie ekipy, zakup kiełbasy i chleba dla chłopaków.
3. Bilans:
poniesione straty:
a) ból pleców (dla rozrywki pozrzucałam łopatą trochę piachu – głupio było mi tak cały dzień stać i patrzyć);
b) rozbity goleń w nodze (właziłam po raz setny na fundament i się potknęłam);
c) kilka wypłat mniej w portfelu;
odniesione korzyści:
a) piękna budowlana opalenizna ( czyli tylko to co wystawało spod koszulki i portek )
b) nowe doświadczenia w kwestii budownictwa
c) pełna dokumentacja fotograficzna ( najpierw chłopaki się denerwowały, że im ciągle zdjęcia robię, ale jak im wytłumaczyłam, że ja z taka namiętnością pstrykam fotki, bloczkom, dziurom w ziemi i wodzie wsiąkającej w piasek, a ich nogi, kadłuby i nie daj boże gęby tylko mi na tych zdjęciach przeszkadzają i najlepiej żeby ich wcale nie było – odczepili się w końcu. Może nawet zrobiło im się żal.
d) nowe doświadczenia kulinarne – w życiu mi tak wspaniale nie smakowała kiełbasa zwyczajna na surowo, moczona w musztardzie...
odniesione...jeszcze nie wiem co, czas pokaże:
a) na pewno opinia szalonej baby. Dziwiły się chłopaki, jak szuflowałam tą łopatą. A że nic nie komentowali to nie wiem , co sobie o mnie pomyśleli. Zatkało ich z wrażenia, czy z oburzenia? Ale co mi tam! Mam to w nosie co sobie o mnie myślą, jestem tam od dozorowania i płacenia, a nie od lubienia.
b) pomysł na taras i miejsce do siedzenia. W końcu miałam możliwość i dosyć czasu, żeby sobie poobserwować jak słoneczko zachowuje się na naszej działce. Odkryłam, że o 16-tej na tarasie od południowego zachodu jest cień, bo drzewa są za wysokie. Dodam, że drzewa nie są moje i rosną w lesie, wiec szanse na wcięcie znikome.... no dobra, bądźmy realistami: żadne. Za to za domem, od południa słońce jeszcze przez godzinkę, półtora dociera, więc muszę tam zorganizować sobie kącik do siedzenia po pracy. Nie wiem jeszcze, czy podsypiemy tam na równo z tarasem bocznym, czy też zrobimy schodki i to miejsce za domem będzie na poziomie gruntu... Mogą być przy tym zdaje się jakieś problemy z tylnym słupem podtrzymującym więźbę, bo wielki strasznie wyjdzie... Muszę to sobie na spokojnie wyrysować...
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/3/2/9/35823514_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/3/2/9/35823517_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/4/2/7/35823518_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/5/7/8/35823519_d.jpg

A teraz fotorelacja z prac przy fundamencie:

dokumentacja kanalizacji:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/8/5/5/35821339_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/5/1/2/35821342_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/5/7/2/35821341_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/1/1/6/35821346_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/3/0/5/35821348_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/2/9/5/35821347_d.jpg

tutaj Mistrzunio niechcący nasypał pospółki na rurę. Maestro osobiście ją odkopywał, coby jej nie uszkodzić. Została później ślicznie obsypana piaskiem, jak należy:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/1/7/3/35808686_d.jpg

Ze strat to jeszcze rozwaliły nam się ściany do słupa. Mistrzunio naprawdę miał gorszy dzień. Zahaczył łyżką od koparki przy ubijaniu pospółki i „pykło”. Maestro mówi, że to nic, bo tak naprawdę te ścianki robiły jedynie za szalunek dla betonu, którym zalejemy te sterczące druty na słup. I będzie ok. Oby. W sobotę przyjdzie Cappo di tutti cappi i zobaczymy co powie... No, usłyszymy...
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/7/4/3/35821345_d.jpg
Ciekawe, bo stało sie to w pięć minut po tym, jak zaraz koło tego słupa wrzuciłam do fundamentu grosik na szczęście. :o Ponieważ ostatnio noszę przy sobie same stówki :wink: wyżebrałam ten grosik od Maestra. I, przysięgam, jak mi go dawał, przeleciała mnie taka myśl, że jeśli dał mi go z łachy, to mi ten grosik szczęścia nie przyniesie... Kurcze, ale sobie wykrakałam! :evil:

zasypywanie i ubijanie tzw. skoczkiem:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/9/3/8/35808679_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/1/8/7/35808684_d.jpg
polewanie wodą dla lepszego zagęszczenia:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/5/7/2/35821341_d.jpg

Fundamenty zasypane tyle, na ile starczyło piasku, jutro muszę zamówić jeszcze dwie ciężarówki.
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/3/0/4/35806721_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/7/1/5/35808681_d.jpg

No i proszę: takie hałdy były tego wszystkiego! Śmiałam się, że naprawdę duże krety musiały buszować u nas na działce. A teraz wszystkie kopce upchane w malutkim fundamencie...
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/6/7/7/35806720_d.jpg

Jak już wszystko było pięknie wyrównane na działce, zaczęliśmy wracać do korzeni, czyli robić pobojowisko od nowa. Widocznie w nałóg nam weszło. Zaczęliśmy od kopania pod rurę na wodę do studni. Równolegle do frontu, dwa metry od wejścia do garażu:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/2/1/4/35823521_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/6/2/4/35823515_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/1/2/4/35819897_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/9/6/4/35819898_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/3/2/9/35819899_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/3/2/9/35819899_d.jpg

Jutro włożą rurę i zasypią piaskiem. Oczywiście oficjalny powód rozłożenia tej roboty na dwa dni jest taki, że brakło piasku. Mea culpa. Bo nie zamówiłam więcej, niż mi wykonawcy kazali. Zrobiłam wywiad i dowiedziałam się, że maestro rury do samochodu sobie nie spakował, bo mu się nie zmieściła... Cóż. Normalka. Ilu świadków tyle wersji... Byle nie padało do jutra i nie zawaliło wykopu. Szkoda by było pracy koparki.

Z przodu już rozkopane, ziemia wszędzie, więc wzięliśmy się za tył domu. Tam wykopaliśmy studnię chłonną na deszczówkę z dachu. Gwoli ścisłości: Mistrzunio kopał, Maestro niczym żuk toczył kręgi a ja cykałam fotki. Podział pracy musi być!
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/9/1/2/35819902_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/6/8/9/35819904_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/4/1/2/35819905_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/1/9/7/35819903_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/2/8/0/35819906_d.jpg

No to mamy już i studnię chłonną. Hurrra!!!! No rusza się powoli! :lol: :lol: :lol: szambo będziemy kopać za jakieś dwa tygodnie, bo na brakującą resztę kręgów trzeba czekać.

madmegs
20-08-2008, 11:18
14 sierpnia 2008 r.

Dziś chłopaki znowu polewały wodą piasek i go ubijały. Orapowali też ściany. :)
Rury z wodą nie założyli :evil: Jak znam moje zezowate szczęście jutro bedzie lało!!!! :evil:

madmegs
20-08-2008, 11:42
15 sierpnia 2008 r.

Dzisiaj wolne! :lol: Hmmm, szkoda, że święto, bo bym sobie popracowała na działce... :oops:
Tak więc miło spędziliśmy przedpołudnie:
ja - tradycyjnie opalałam się na skraju budowy przy drodze - sąsiedzi chyba przywykli... :roll: 8) - w każdym razie widać bylo że NIC nie robię 8)
Dzieci - kontynuowaly swoją niszczycielską pracę - kopały w piasku:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/8/2/3/36103705_d.jpg
później wzięły się za żwir. Wesoło... :wink:
Potem porzuciły żwirowy kopiec i poszły zjeżdżać na tyłkach z humusowej skarpy:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/7/7/3/36103266_d.jpg
Mam nadzieję, że nie robiły eksperymentu w stylu reklamy vanisha: zróbmy plamę nie do sprania, to pozbędziemy się znienawidzonych portek! Wierzę głęboko, że moje dzieci znają mnie i mają na tyle rozumu w głowach, że nie odważą się na taką głupotę, wiedząc, że nie ze mną takie numery. 8) Jak usmarują specjalnie, a plama nie zejdzie, to będą w takich poplamionych portkach chodzić... Podzieliłam się tą myślą z koleżanką, na co ona zdumiona: i nie wstyd Ci będzie takie dzieci do szkoły posłać?! :o Nie. Czy ja, siedząc w pracy, mam napisane na czole, że w tym momencie moje dzieci chodzą poplamione w szkole? A na ulicy? Zawsze mogę udawać, że plamę zrobiły sobie właśnie przed chwilą... :wink: Co sobie o mnie pomyślą nauczyciele? A co mnie to obchodzi?! Ważne co mają w głowach, a nie na tyłku. Zresztą jak dzieciaki będą musiały się wstydzić za swoje plamy, wyprodukowane z premedytacją na własnym tyłku, to się im na przyszłość odechce takich głupich pomysłów. Czcij matkę swą... Przynajmniej wyjdą na ludzi. :D Metodą może drastyczną, ale skuteczną... Czy ja już mówiłam, że mam zły charakter? 8)
Tymczasem meżuś - szybciutko i potajemnie pochował deski po tyczeniu do garażu, a potem spacerował po "włościach" - założył ręce na plecy i niby tak przechadzał się po górkach i wądołach naszej działki, jakby to była aleja parkowa przed posiadłością... no, dobra, jakby kto się przyjrzał, to zauważyłby, ze nerwowość jakaś z niego bije, krok cokolwiek ma niemiarowy, a wzrok skupiony na podłożu... Ale praca dywersyjna została wykonana i policzone mamy wreszcie ile słupków na ogrodzenie trzeba, ile siatki, jaka będzie szerokość tarasu i takie tam :oops: :lol: Oczywiście Sopelkiewicz wszystko zmierzył na kroki i stopy, bo mimo wszystko nie miał odwagi wziąć do ręki przyrządu w postaci miarki ... :wink:
Potem pojechaliśmy nad Wisłę pochlapać się. Tzn. dzieci się chlapały. Jak dla mnie temperatura wody najlepiej nadawała się do amputacji kończyn. Nie do kąpieli. Dzieciom to nie przeszkadzało:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/4/8/4/36104822_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/4/8/4/36104823_d.jpg
Ogólnie było fajnie :D

Oczywiście wieczorem lunęło. :evil: Łało całą noc. Akurat tak, żeby doszczętnie zalać wykop na wodę... :evil:

madmegs
20-08-2008, 14:48
sobota 16 sierpnia 2008 r.

Raniutko dostalam sms-a: "wody nie założyliśmy bo leje". No comments! :evil:
PS. Żebym ja tak w toto lotka typowała, jak te pechowe zdarzenia przewiduję... :wink: :roll: 8)

madmegs
20-08-2008, 15:09
poniedziałek 18 sierpnia 2008 r.

Lanie betonu przełożone na wtorek, bo Cappo przyjechał, opieprzył ekipę, że źle wywibrowane podłoże i trzeba jeszcze z 7 godzin ubijać zanim zaleje się chudziakiem. No dobra. Przyznaję się: naskarżyłam mu na nich. :oops: :oops: :oops: Jak już dojechałam na budowę, zobaczyłam, że za pomocą koparkowego (za którego ja płacę :-? ) chłopaki zasypali do połowy fundament kuchnio-salonu. :evil: Nie chcąc tak z rana psuć atmosfery pracy pozwoliłam sobie delikatnie zauważyć, że przecież Cappo mówił, że mają sypać po 30 cm i ubijać, 30 cm i ubijać i tak aż do us...śmiechniętej śmierci. Na to Maestro równie delikatnie wciskał mi kity, że pospóły (którą sam kazał zamiast piasku kupić!) skoczkiem się ubić nie da i że dopiero piasek będą ubijać. No i co jak miałam powiedzieć?!!! :( Że się da? Wziąć ten 400 kilowy młot pneumatyczny i udowodnić, że łżą mi w żywe oczy?! :( :x Że przecież chciałam kupić tylko piasek, a to on, Maestro, w paszczę jeden kopany, uparł się, żeby tej pospóły rzecznej przywieźć. ( Ile ja się z tą pospółą namordowalam, tego ludzkie słowo nie opisze! :x Łatwiej i pewnie taniej :wink: można zdobyć pył szmaragdowy, niż to cholerstwo! :x ) Tak więc, aczkolwiek niechętnie i z wielkimi oporami, zamknęłam dziób. :evil: A oni na bezczelnego przy mnie zasypywali fundament jak leci, a ubijali dopiero od połowy... :evil: Wkurza mnie to, ze moje uwagi:
a) zlewają :x
b) traktują mnie protekcjonalnie - co tam głupia blondynka wie :evil:
c) zarzucają kitami w stylu - teraz się ubić nie da, to później, będzie dobrze itd.

A guzik! Będzie dobrze jak JA tak powiem! :evil: Dosyć tych macanek! :evil: W końcu do jasnej chropowatej cholery, kto tu płaci?!! :-? Jak mój szef chce ode mnie tak a tak, to nie mam nic do gadania, tylko muszę tak to zrobić. Zwłaszcza jak ma rację... :wink: Skoro ja muszę słuchać ojego szefa w robocie, to oni muszą słuchać mnie. A co! 8) Tym bardzej, że tak całkiem od rzeczy podobno nie gadam :wink: Rozumiem, gdybym upierała się, że chcę komin mieć w powietrzu, albo rury z wodą nad ziemią ( innej głupoty, mimo wysiłku tak na poczekaniu nie umiem wymyślić... :wink: ). Ale ja wymagam tylko tego, co jest napisane w mojej najukochańszej książce: w "Poradniku majstra budowlanego". To co? Przeginam?:roll:

Tymczasem chłopaki odisprobitowały ściany fundamentowe i zaczęły łączyć pecevaułki na odpływy z rynien. Jak zrobią to i płytę, to dłubanie w ziemi będę mieć prawie z głowy! :D ( Prawie, bo zostanie szambo, tarasy , no i cały ogród... ale ogród, to już sama przyjemność :lol: :wink: ).

Dziś wieczór albo jutro rano Mistrzunio podjedzie zasypać ziemia rów z wodą, bo nie da się wjechać na działkę. A jutro zalewanie betonem. Chyba wezmę sobie urlop... :roll:

madmegs
20-08-2008, 15:25
wtorek 19 sierpnia 2008 r.

MAMY STAN ZERO!!!!!!!!! YUUUUUHUUUUUUUUUUUU!!!!!!!!! :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
Nareszcie!!!!!!!!!! :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D
O jezusicku-maryjko-józefie-święty! Jak ja się cieszę!!!!!!

Zdjęcia ( mam 200! 8) ) i opis... i WOGÓLE - wszystko obiecuję zrobić później, bo teraz mam milion spraw:
1) zapłacić chlopakom, a co z tym się wiąże - jakiś malutki skok na bank po drodze muszę zrobić... :wink:
2) papierologia mnie dopadła, jakieś wypisy wzięły i straciły ważność! :evil: No bezczelne po prostu! Jak śmiały!? :wink:
3) po składach muszę pojeździć, popłacić zaległe i zamówione;
4) zamówić pustaki ceramiczne, ratuuuunku, nie wiem jakie i ile!!!!! :oops: :roll:
5) przetransportować... kibelek - napiszę o tym później... :P
6) pobyć trochę matką - przestaję się orientować, gdzie w danej chwili są moje dzieci. Poza tym coś mi nieśmiało świta w zajętej budową głowie, że kończy się lato, a w związku z tym, czekają mnie jakieś szalone obowiązki, na przykład szkoła. Jakieś tam mają wygórowane oczekiwania, podręczniki, mundurki, dzieci umyte :wink: ... fanaberie po prostu, czy oni nie rozumieją, że ja się buduję i czasu na przykład nie mam? :wink: [/b]

madmegs
22-08-2008, 14:33
Jeszcze o wtorku 19 sierpnia 2008 r.
Jak zaplanowałam tak zrobiłam: wzięłam w pracy urlop ( który nie wiedzieć czemu złośliwie :wink: kurczy mi się w zastraszającym tempie) i pojechałam czynnie brać udział w wieńczeniu dzieła pod tytułem stan zero.

Po drodze załatwiłam kilka spraw:
- w starostwie - nowy wypis z rejestru gruntów wraz z mapką. Teraz mamy 3 m-ce, żeby zdążyć to złożyć do Energetyki... :roll:
- na wsi - zgoda sąsiada na podłączenie się do słupa, który stoi jedną nogą na jego działce – wielkie dzięki!!!! :D
- w gminie – wniosek o wyrażenie zgody na postawienie słupa przez Energetykę na gminnej ziemi. Pani w gminie powiedziała mi, że oni nie wyrażają zgody na stawianie słupów w pasie drogowym. Ja na to, że projektant tak to zaplanował i UZGODNIŁ, więc chyba jest dobrze. Zresztą może to nie jest pas drogowy a pobocze albo coś... :roll: W piątek 22.08. pani ma pojechać na wizję lokalną.... No dobra, a co jak nie dadzą zgody? :roll: Cała wieś będzie miała światło, a ja przy ogarku świecy będę siedzieć i wzrok tracić?? :o Nie,...bezsens jakiś! :x Chociaż, k..rde, w tym kraju to wszystko jest możliwe... :roll: Tfu tfu psia d..pa, jak mawiała moja, świętej pamięci, babcia na odczynienie uroku. 8) Trzeba myśleć pozytywnie!
:D
- w sklepie – kupiłam dwie siatki pączków, coby chłopaki miały siłę i werwę do pracy! :lol:

Jak dotarłam na plac budowy, to chłopaki ostro ubijały piasek. :D
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/9/4/7/36103263_d.jpg
Zużyli prawie cały.

Rów z wodą zasypany był tak, że pożal się panie boże! :( Wyraziłam przypuszczenie, ze Mistrzunio naprawdę po ciemku musiał to zasypywać, bo w życiu nie widziałam takiej fuszery :o :
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/5/1/1/36104826_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/9/2/6/36103262_d.jpg
Przyszła mi do głowy jeszcze taka ewentualność, że koparkowego wcale tam nie było, tylko w nocy stado rozjuszonych dzików czy jeleni uprawiało walki godowe czy coś w tym stylu i tak zryło tą ziemię. Dzików. Mają grubsze „racie”. :wink:
Ponieważ pobojowisko a la walki godowe znajdowało sie na trasie piasek-fundament, chłopaki taką oto ścieżkę wyjeździły na działce. Taki piaskowy objazd drogowy :wink: :
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/5/9/1/36103781_d.jpg

Zadzwoniłam z reklamacją do Mistrzunia i usłyszałam przeprosiny oraz wytłumaczenie, ze spychacz miał zepsuty i tylko małą łyżką nam ten rów zasypał, a kołami bał się rozjeżdżać, bo ciemno było i mógłby uszkodzić fundament albo co. Wytłumaczenie i przeprosiny zostały przyjęte. :) Rozumiem, że jak naprawi ten spychacz, to mi wyrówna te wądoły. :roll:

Jeszcze musiałam się poawanturować o szalunek, żeby zrobili dylatację.
Zrobili ją w końcu:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/7/4/3/36103790_d.jpg,

Dopilnować, żeby dali stal pod ściankę działową:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/8/1/4/36104829_d.jpg
Dali.
I można było zalewać.

Przyjechała pompa, stanęła na wjeździe na działkę. Po godzinie przyjechała pierwsza grucha.
Oczywiście niesamowite wrażenie zrobiła na mnie technologia: Kręci się beczka w gruszce, z lejka, czy jak to się nazywa, leje do takiego koszyka na zadzie pompy, w koszyku wielka śruba, taka jak w maszynce do mięsa, potem ciśnie to do wielkiej rury, potem przez przegub i do drugiej rury i dopiero potem do takiego grubego węża. :lol: :lol: :lol: WOW!
Oczywiście ofotkowałam cały ten proces:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/3/6/6/36103713_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/9/3/6/36103714_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/3/1/9/36103715_d.jpg

Kierowcy tych cudów techniki popatrzyli na mnie jak na jakieś pozaziemskie zjawisko. :o Wymigałam się stwierdzeniem: „no co się panowie dziwicie, mam 6-letniego syna” 8)
Łyknęli jak pelikan. Wiadomo! Gdybym powiedziała, ze robię fotki dla siebie, bo fascynuje mnie pompowanie betonu, to popukali by się palcami w czoło. Pewnie kilka razy. :wink:

Wylali 7 m3. Starczyło na zalanie komina, słupa, małego pokoju, łazienki, korytarza i kotłownię. Zamówiliśmy kolejne 7 m3. Przyjechali dopiero po półtorej godzinie i przywieźli tylko 5,5 m3. Stwierdzili, że mają awarię w firmie. Zacisnęłam zęby. :evil: Być może nawet zazgrzytałam nimi. Zdaje się, że po budowie będę miała nie tylko zszargane nerwy ale i koronki do zrobienia. Na ząbkach. :wink:

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/9/2/5/36103270_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/1/9/0/36103287_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/7/6/1/36103288_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/4/1/8/36104825_d.jpg

Betonu oczywiście brakło na pomieszczenie gospodarcze ( pół garażu ) jakiś metr – półtora. :evil:
Pan stwierdził, że już jest prawie szósta i on musi jechać, ale jak chce, to mi przywiezie rano te dwa metry betonu... Ciekawe.. :roll: teraz maja awarię a rano wszystko cudownie się naprawi.... :evil:

Podziękowałam panu za dwa metry betonu rano, ja potrzebuję teraz, nie rano! :x Komentarz cisnący mi się na usta zdławiłam dzielnie w zarodku, mimo iż wstrętny charakter mnie pchał... 8) I chyba za to spotkała mnie nagroda: zapytałam chłopaków, czy mogliby w takim razie dorobić parę betoniarek betonu. Bo przecież żwir jest, piach jest, cementu skolko ugodno... Zrobili. :D Mimo że uchetani, spoceni i głodni, bez szemrania wzięli się za robienie betonu. Coś koło dziewiątej skończyli. Ledwie żywi, z poranionymi i spuchniętymi od betonu stopami ( tylko dwóch miało kalosze, a i tak jednemu beton wlał się do środka ), ale skończyli! :lol: Mamy stan zero!!!! :D :D :D :D Dzięki!!! :D :D :D
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/9/2/8/36103290_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/5/1/3/36103785_d.jpg
nawet dosyć równo im to wyszło:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/1/7/2/36103788_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/6/8/6/36103786_d.jpg

Potem jeszcze zapłaciłam Maestro umówioną kasę za stan zero, rozliczyliśmy zakupy i rozjechaliśmy się. Tzn. chłopaki pojechały, a ja, lżejsza o trzydzieści trzy tysiące, stanęłam na skraju lasu spowitego nocną wilgocią, popatrzyłam na zarys fundamentu naszego domku, odcinającego się na tle wieczornego nieba i poryczałam się. Z ulgi, opadającego stresu, czy szczęścia. Pewnie po trochu wszystkiego naraz...

madmegs
22-08-2008, 14:36
Środa 20 sierpnia 2008 r.

Dzień dzisiejszy pokazał, jak małej wiary człowiekiem jestem. :oops: W pracy cały ranek drżałam z obawy, czy po wypłacie budowlańcy nie poszli sobie precz, mając mnie i świeżutki fundament w nosie. :( Wysłałam zatem Maestro sms-a z pytaniem: „polewacie?” Odpisał mi: „tak”. No cóż... głupie pytanie- głupia odpowiedź. :-? Nadal nie wiedziałam, czy polewają mój fundament, czy na przykład wódkę do kieliszków... :roll: Po pracy kurcgalopkiem poleciałam obejrzeć plac budowy. A tam... budowlana idylla: chłopaki robią, kopią, zasypują, jeżdżą z taczkami, polewają płytę... Cudo! :D Widać, zrozumieli, że jestem duża i nie w każdym nosie się zmieszczę. :wink:

A tak oto wygląda odwodnienie naszego domku:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/3/3/3/36103706_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/9/8/4/36103708_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/4/6/6/36103707_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/2/2/4/36103711_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/9/8/4/36103712_d.jpg

madmegs
22-08-2008, 14:44
Czwartek 21 sierpnia 2008 r.

Pół nocy nie spałam, śniły mi się te nasze mury, kłóciłam się z tymi moimi chłopami, czy pustaki mają wystawać na zewnątrz, czy do środka :roll: No bo jak oni chcą wysunąć poza fundament te pustaki o 5-10 cm, to jak dodamy 12 cm styropianu to cokół wyjdzie 17-22 cm. Dużo trochę, nie? :o Moim zdaniem to oni powinni murować równo ze ścianą fundamentową, a styropian akurat będzie pełnił funkcję cokołu. No dobra, niech se o 1-2 cm wystawią na zewnątrz, żeby im (tzn nam :oops: ) woda od fundamentu nie podchodziła. Cokolwiek to znaczy :wink:

Wieczorem pojechałam na działkę, tfu! Chciałam, tego... powiedzieć: budowę. :oops: Idylla budowlana się skończyła i chłopaki poszły na inną robotę. :( A mnie beton w tym upale popękał!!!!! :cry: Co prawda niedużo i wszyscy mówią, że i tak by popękał, ale strasznie mi przykro. :cry: Dwie i pół godziny polewałam go wodą. Ciemno już było jak skończyłam, bo zaczęłam dopiero o szóstej. Naprawdę nie miałam szans wziąć wolnego, Sopelkiewicz też musiał być w pracy i to o 70 km od budowy. Przyjechał po mnie wieczór, gdy:
a) uchetana – głupia blondynka nie umiałam zamontować pompy do studni. :oops: Nie mogłam doliczyć się wszystkich końcówek tego ustrojstwa: pompa, wąż ciężki jak diabli, kabel, dwa przedłużacze, sznurek z deską... Baba, wiadomo, jak trwoga to do chłopa – poleciałam do sąsiada, który na co dzień nam użycza prądu. Oderwałam chłopaka od kopania jakichś rowów i przeciągnęłam na budowę celem „spowodowania lecenia wody z węża” ;) Spowodował. Cudo, nie sąsiad! :D :D :D
b) zmarznięta - całodniowy upał zmienił się w rześki wieczór; :o
c) głodna jak diabli; :x
d) bosa - moje nowe klapki japonki rozerwały się w wyniku poślizgu mokrej od polewania stopy o lakierowaną podeszwę połączoną dwoma paskami ozdobionymi koralikami :cry:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/6/8/9/36315602_d.jpg
e) mokra - niby ciśnienie ze szlaucha marne, jak człowiek polewa 90 m2 betonu to mu się wydaje, że woda cieknie jak krew z nosa, a jak przyjdzie co do czego to rozbryzguje tak, że nawet podwinięte do kolan spodnie mokre są jak po praniu we Frani...(kto ma babcię lub konserwatywną mamę, ten wie, co to jest. Moja mama akurat zawsze była nowoczesna i od kiedy pamiętam, zawsze mieliśmy automat – panowie: pralkę, nie kałacha. :wink: Ale mama koleżanki miała Franię i miałam okazję brać udział w ceremonii prania. :o Ale to historia na inny raz. Może. :roll: )

madmegs
22-08-2008, 14:59
Piątek 22 sierpnia 2008 r.

Dziś Sopelkiewicz wziął wolne i zaczął się udzielać w sprawie budowy. :D Raniutko pojechał do hurtowni O z B. I zamówił śliczne pustaczki ceramiczne. :lol: Na razie 7 palet 25 cm i 3 palety 11,5 cm.
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/4/7/9/36315598_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/0/5/1/36315599_d.jpg
i jeszcze z bliska:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/6/3/3/36315601_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/9/3/5/36315600_d.jpg
prawda, że śliczne, różowiutkie i równiutkie? :wink:

W poniedziałek ekipa ma zacząć murować. :D Mam nadzieję, że przy tych ścianach nie będę miała tyle stresów, co przy fundamencie... :roll:

Poza tym pojechał do zapłacić za beton. Chcieliśmy zapłacić nazajutrz rano, ale nikt z nas nie miał urlopu do piątku. Skoro im się nie chciało dorobić po południu dwóch metrów betonu, to nam się może nie chcieć urywać z pracy i jechać specjalnie tam i z powrotem 25 km z kasą w zębach. 8) Sopelkiewicz zadzwonił do gościa i mu powiedział, że ma „awarię” samochodu i przyjedzie dopiero w piątek. 8) Jakoś nie czuję wyrzutów sumienia. :oops: Przez tą budowę zdemoralizuję się już doszczętnie i ostatecznie skończę w piekle. :cry:

Wyhaczyliśmy fajne okna w C. w B. W promocji z kołnierzem. :D Sopelkiewicz ma je obejrzeć i jeśli będą jednocześnie:
a) drewniane,
b) wielokomorowe,
c) z mikrouchyłem,
d) obrotowe,
e) z gwarancja i możliwością zwrotu,
oraz będą sprawiały ogólnie dobre wrażenie w wyglądzie i wywiadzie na temat producenta to je weźmie. :D

Co prawda do dachu jeszcze daleko, ale od czegoś trzeba zacząć. 8)
Przy okazji zakupu okien Sopelkiewicz poinformował mnie, że pieniądze nam się kończą. :cry: Odkrywczo dodał, że trzeba zacząć ... oszczędzać. A co ja, u licha, innego niby od początku robię?!!!! :-? :evil: Ślęczenie nad wycenami, porównywanie, wybieranie najbliżej, najtaniej itd. To co? :x Rozrzutność?! :evil: Betoniarnię wybrałam spośród sześciu, kręgi betonowe spośród trzech istniejących w okolicy firm, składy kruszyw znam w 7 gminach, do tego dwie żwirownie, składów budowlanych nie zliczę! :x No i czemu użeram się z Maestro i spółką?!!! :evil: Bo nie są tak zawrotnie drodzy, jak inni. O tym, że jak jadę na chwilę na budowę, to zabieram się z koleżanką a wracam PKS-em, bo taniej wychodzi niż autem, to nawet nie wspominam! No :oops: ... wspominam. Już szczytem oszczędności jest oddanie babciom dzieci na okres wakacji, czy zaniechanie gotowania obiadów! :evil: Przestałabym się myć :wink: , ale mogą mnie wyrzucić z pracy, co nie byłoby pożądane. Na ubrania i babskie kosmetyki nie wydaję – używam zgromadzonych zapasów. 8) Oddychanie na szczęście póki co nie kosztuje. :lol: No dobra, przyznaję się. :oops: Jedno na co wydaję, to papierosy. :oops: Oczywiście, wiem powinnam w pierwszym rzędzie rzucić palenie. :( Tylko istnieje niebezpieczeństwo, że jak rzucę palenie, to szlag mnie trafi i tyle. To po co mi taka oszczędność? 8) No, ogólnie, to może i jest oszczędność szalona, jedna gęba mniej do wyżywienia! :wink: Ale czy o to nam chodziło, gdy wymyśliliśmy budowę domu? Wykończyć po kolei wszystkich członków rodziny? :roll: A może tylko mnie? :o Acha! Więc to nie ja Sopelkiewicza miałam tą budową wykończyć, tylko on mnie? :roll: :o Cóż za plan! Hmmm... :roll: Mógł powiedzieć od razu, że mnie nie chce :( , to dałabym rozwód. :-? Nie potrzebuję, żeby mnie kto przy sobie trzymał z lachy czy litości. :-? Pójdę sobie precz. Trzeba od razu tak człowieka zabijać? :roll:

Muszę tę kwestię wyjaśnić z mężem. :roll: Bardzo spokojnie. 8) Szczyty dyplomacji i te sprawy. :) Bo jeśli mi się tylko tak głupio wydaje, błędne wnioski, itp., to po co robić awanturę bogu ducha winnemu chłopu? :roll:
A jeśli jakimś przypadkiem moje wnioski mają sens, to się skutki mogą być opłakane. :cry: Chłop niewprawiony w przestępczym fachu, zdenerwuje się albo co i kropnie mnie w afekcie. :o Ślady zatrze nieumiejętnie i jaki będzie skutek? Ano taki, że:
a) ja stracę życie, może nawet w bolesny sposób :o :cry: – wiadomo fachowiec dałby sobie radę, z amatorami różnie bywa... :wink:
b) chłopa mi zamkną w więzieniu razem z prawdziwymi przestępcami. :( Tam zwariuje, wykolei się albo nauczy morderczego fachu – tak czy siak- pożytku z niego nie będzie; :cry:
c) dziećmi zajmie się opieka społeczna. :o Co z nich pod tą opieką wyrośnie nietrudno zgadnąć. :( Nie chce nawet myśleć o tym, jak będą żyły z brzemieniem ojca matkobójcy... :( :o :( :cry:

Jezu! :o Dosyć!!!! :o Idę się leczyć. Zdecydowanie za dużo stresu!!!!! Normalnie mi odbija! :( :o
Skąd mi przyszło do głowy, że Sopelkiewicz chce mnie wykończyć???!!!! :roll: :o :o Moment! Cofnijmy się... :roll: szczyty dyplomacji ... rozwód ... palenie ... jazda PKS-em ... ślęczenie nad wycenami... oszczędzanie... acha! Pieniądze nam się kończą! Sugestia, że trzeba zacząć oszczędzać... :roll:
No, naprawdę źle z moja głową.... 8) :roll:
Oszczędzać... można tylko albo wydając mniej, albo więcej zarabiając. :roll: Jak się chce dalej budować to trzeba wydawać. :( Mniej się nie da. :( Ja przynajmniej mimo wszelkich wysiłków nie umiem. :oops: No nie chcą mi na przykład sprzedać pustaków po 3 zł. To co? Mam je ukraść?! :roll: Firma też jakoś nie zaproponowała, że ściany postawią mi gratis. Taki kaprys mają... Mogę Sopelkiewiczowi zaproponować, żeby rzucił robotę i gratis murował u nas. Ciekawe, co powie? 8) :roll:
Można jeszcze przyjąć drugi wariant: więcej zarabiać. :o Ciekawe, dlaczego pierwsza myśl, jaka przychodzi mi do głowy, to przystawienie spluwy do skroni szefa i zażądanie podwyżki. Natychmiast. Za 10 lat z góry. 8) 8) 8)
No dobra, tak czy siak, trzeba z mężem porozmawiać. 8) I tak, czy siak spokojnie. Może niczym Lukrecja Borgia wsypię nam obojgu relanium do herbaty? :roll: No, lekko wybrakowana Lukrecja Borgia... :wink: Za to spokój gwarantowany! :D

Tym optymistycznym akcentem zakończę już ten bełkot. :oops: Sorry i miłego weekendu! :D :D :D

madmegs
27-08-2008, 13:29
Poniedziałek 25 sierpnia 2008 r.

Wydarzenia dnia:

1. Nasz syn skończył 6 lat. :o W niedzielę mieliśmy kinderbal. :D Zasłodziliśmy się na amen. 8)
Za to w sobotę, w ramach rozrywki :wink: , byliśmy na budowie. Zgarnialiśmy na kupę żwir. Zaraz dużo się go zrobiło! :D Poza tym dłubaliśmy trochę w ziemi – ot takie tam prace porządkowe. Dzieci natomiast grzecznie, nie przeszkadzając zajętym rodzicom kontynuowały swoją niszczycielską pracę:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/1/8/2/36315603_d.jpg
Jechały równo jak dwa wytrawne bernardyny poszukujące zamarzniętych ofiar lawiny... :wink:

2. Mąż wziął urlop, by dopilnować kładzenia pierwszego rzędu ścian. :D Wiadomo pańskie oko konia tuczy... 8)

3. Ekipa postanowiła nie przyzwyczajać nas do dobrego i nie przyszła.... :x

4. Sopelkiewicz wziął łopatę i zaczął zgarniać na kupę piasek podsypkowy rozwłóczony po działce. Z pryzmy do kolana zrobiła się wielka hałda. Znowu mamy jakieś 13 ton!!! :D No jestem pod wrażeniem!!!! :o :o :o Zawsze lubiłam bajkę „stoliczku nakryj się!" :wink: :D

5. Mężuś pomalował czarną mazią ( dla wtajemniczonych: disprobitem, izoplastem, czy jak mu tam... :wink: ) sześć kręgów na szambo. Pozostałe sześć ma zostać nam dostarczone pod koniec miesiąca, czyli jakoś tuż tuż. :lol: Porządne kręgi to deficytowy towar, jakby ktoś nie wiedział i trzeba w kolejce na nie czekać. Około trzech – czterech tygodni... :roll:
oto próbka:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/1/6/6/36315604_d.jpg
o! widać tutaj ile zostało nam bloczków betonowych! No, przydadzą się! :)

6. Następnie, zdaje się, że zmęczony pracą Sopelkiewicz zgłodniał. A nic tak nie sprzyja wynalazkom jak potrzeba. :D Oto, co wyprodukował z materiałów dostępnych na budowie:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/9/6/0/36315597_d.jpg
Cudo! Nie? :lol: Po pracy kupiłam coś na kształt tostów, bo nie uraczyłam żadnej kiełbasy w lokalnym sklepie. :o :(

7. Budowę odwiedzi Cappo, pomierzył, posprawdzał ten nasz stan zero, zostawił wytyczne do dalszych prac i pojechał. Skasował należną transzę za nadzór nad stanem zero. Zasłużył na każdą złotówkę. :D Na budowie był z osiem razy!!! :o :D

6. Później odbyła się, przy wydatnej pomocy sąsiada - właściciela traktorka z przyczepką – akcja „kibelek”. :D W jej wyniku staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami tego oto przybytku: :wink:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/6/7/7/36315595_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/3/1/8/36315596_d.jpg
Każdy widzi, że łazienka w Sheratonie to nie jest, ale lepsze to niż...kucanie w trawie pełnej kleszczy i innych agresorów... :wink: :wink: :wink:
Zresztą darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda! :D Urządzenie to, bowiem, odziedziczyliśmy w spadku od sąsiadów, którym właśnie podłączono wodę i szambo. Wielkie dzięki!!!!!!! :D :D :D :D :D :D :D :D

Tym samym, mimo iż domu nam nie przybyło ani o centymetr :( , dzień uznaję za udany! :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

madmegs
29-08-2008, 15:45
Środa 27 sierpnia 2008 r.

We wtorek ruszyła akcja MURY!!!!! :D :D :D

Takie efekty były w środę:

ściana od wschodu:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/3/6/5/36383981_d.jpg

salon:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/2/7/2/36383985_d.jpg

a takie sobie chłopaki sprytne rusztowanko zrobiły:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/3/1/2/36383980_d.jpg

na razie tyle :D

madmegs
02-09-2008, 15:05
Piątek 19 sierpnia 2008 r.

Załatwiłam systemy kominowe Presto w hurtowni M. w G.:
Oto nasze pustaki kominowe:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/5/5/6/36570001_d.jpg
Oczywiście do tego dochodzą rury, trójniki, blaszki centrujące, zestawy montażowe i inne duperszwance, ale wszystko popakowane w kartonach i nie chciało mi się tego rozbebeszać. Pustaki muszą na razie wystarczyć. :) 8)

I jeszcze jedna kwestia:
Na złomowisku znalazłam coś takiego: :lol:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/1/2/4/36570260_d.jpg
oczywiście mam na myśli rury a nie kabriolet :wink:
Musimy dać jakieś rury do rowu pod podjazd na działkę. Tylko taka rura ma 40 cm średnicy i waży około 300-600 kg. ( pan na złomowisku nie potrafił sprecyzować. Jak dla mnie trochę duża rozbieżność – jakieś 100 %, ale cóż. :roll: ) W każdym razie ustrojstwo to liczy się po 2 zł za kg i potrzebuję tego całe dwie sztuki. I jeśli przyjmę optymistycznie, że rury ważą po 300 kg to zakup wyjdzie 1200 zł!!!! :o W najgorszym razie 2400! :evil: Dużo trochę nie? Niby te rury są super, bo nawet betoniarka może na nie wjechać, ale po co mi betoniarka w ogródku??!! :o :roll: A strop zaleją za chwile i po krzyku!
Pomyślałam jeszcze o betonowych rurach. U pana od naszych kręgów studzienno – szambiastych :wink: można kupić rury fi 20, 70 cm długie po 25 zł. Jeśli wezmę 12 sztuk to wychodzi 300 zł. Luzik w ramionkach! :D Jest tylko jeden problem: rurę taką trzeba przykryć przynajmniej 30 cm warstwą kamienia. Plus wysokość rury 28 cm, to daje prawie 60 cm! A rów nie jest raki głęboki... To co? Pogłębiać rów? :roll: Jak sobie przypomnę sztychówkę, co mi o mało zębów nie wybiła... :(

madmegs
02-09-2008, 15:19
Sobota 30 sierpnia 2008 r.

Cały dzień rodzinnie i uczciwie spędzony na budowie. :D
Dzieci tradycyjnie dokonywały aktu zniszczenia na górze piasku budowlanego gatunek I. :wink:
Sopelkiewicz wyrównał teren przed domem. :D Jako że koparkowy nadal się nie pokazał, by wyrównać opozostawione po zasypywaniu wodociągu góry i wądoły, mąż mój postanowił uporać się z tym sam. Wyrównywanie polegało mniej więcej na:
a) próbach ( cokolwiek nieudanych ) podważenia takiej gliniastej muldy sztychówką;
b) skrupulatnym dziabaniu wierzchu takiej górki sztychówką;
c)zrzucaniu do wądołu i delikatnym ubijaniu tego co udało się udziabać (delikatnie po to, by się nie zapadło za bardzo i nie zepsuło wrażenia, ze teren jest już prawie równy 8) ).
Jestem z mojego męża naprawdę dumna! :lol: Robota to by la niemal galernicza! Nam kobietom wydaje się to takie proste. Phi! Każdy potrafi! Któregoś dnia wzięłam sztychówke w garść i wbiłam w glinę. Dziękuję Bogu, że nie wybiłam sobie przednich ząbków. W ogóle żadnych. Sztychówka zamiast, wedle moich oczekiwań zanurzyć się w glinie najlepiej po sam trzonek, odbiła się od podłoża i walnęła mnie uchwytem w brodę! :evil: Dawno nie byłam taka zdziwiona! Jak to? :o Przecież glina to przecież jest ziemia, a w ogóle materiał mam wrażenie plastyczny?!!! :roll: W dodatku wczoraj trochę padało? Mężuś wytłumaczył mi, że owszem glina jest bardzo plastyczna, zwłaszcza jeśli chodzi o dokładne odbijanie wzoru buta. Całego. Jeszcze lepiej z nogawką spodni. :wink: Jednak jedynie wtedy, gdy w danym momencie pada. Natomiast u nas jest spadek terenu i jak tylko przestanie padać, to woda spływa tworząc coś w stylu górskich kanionów, ewentualnie jeziorek polodowcowych. Pierwsze promienie słońca utwardzają to na kamień, żelazo, irydoplatynę...(gdzieś czytałam, że to strasznie twardy materiał...? No dobra, zdaje się, że osm chyba jest najtwardszym metalem, ale nie bądźmy tacy drobiazgowi... ta irydoplatyna fajniej brzmi... 8) ) tak czy siak nasza glina ( zwana przez miejscowych „Celiną” :roll: ) jest nie-do-ukopania. Sopelkiewicz udziabał ją jak potrafił, przypłacił to potem zalewającym czoło, bólem pleców, rąk i nogi ( noga to od dociskania sztychówki - nota bene też dla mnie zagadka. Dla mnie używanie nogi przy kopaniu czegokolwiek, wcale nie ułatwia wbicia łopaty w ziemię. Powoduje jedynie, że łatwo tracę równowagę i porządne obuwie, czemu jak nietrudno się domyślić towarzyszy również utrata dobrego humoru :x ). Tak czy siak kawał roboty wykonał! :lol:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/1/2/2/36617342_d.jpg

Potem dowieźli nam brakujące do szamba 6 kręgów i 4 pokrywy ( jedna do studni chłonnej, w której zdążyły już popełnić samobójstwo trzy żaby, w tym jedna piękna zielona oraz jedna nornica. Nornica również, nie w tym. Tej ostatniej mi nie żal, jej ofiarę z życia potraktuję jako dobry omen dla mojego przyszłego ogródka... 8) )
Uwaga teraz będą zdjęcia drastyczne! :wink: Oto zwłoki naszych działkowych lokatorów:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/6/0/3/36570261_d.jpg

Sopelkiewicz wraz z przemiłymi chłopakami od transportu przykryli studnię chłonną. :) Oczywiście usunął z niej zwłoki. Co prawda nie najpierw, a potem, przez otwór w klapie... No mieliśmy ubaw.. Jak to mówią: robota kocha głupiego. :wink: Wiedziałam, że ja tak mam 8) , ale mój mąż? A zresztą... Swój do swego ciągnie... :wink: 8)
Oto nasz sposób na nieplanowane zamachy samobójcze: :wink:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/7/5/6/36617341_d.jpg

Dodam uczciwie, aczkolwiek niechętnie 8) , że ja raczej przez cały dzień się opiep....ałam jak mogłam. :oops: No owszem, zrobiłam rodzinie kiełbaski na naszym budowlanym grillu i porobiłam fotki do dokumentacji technicznej budowy:
Stan prac po czterech dniach murowania:
ściany od południa:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/4/1/5/36569992_d.jpg
widok na wschód z małego pokoju:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/7/4/0/36569997_d.jpg
I cała panorama za domem:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/9/7/1/36569999_d.jpg
I mury od wschodu:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/7/6/4/36570256_d.jpg

Żeby sobie nikt nie myślał, że u nas na budowie to taka sielanka, to zamieszczam widok ogólny:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/3/8/1/36569993_d.jpg
od razu swojsko widać cały bajzel... :wink: w prawym dolnym rogu widać kawałek tego, co Sopelkiewicz później dziabał...
Pozgarniałam także ze czterdzieści łopat piasku rozwleczonego przez moje dzieci, ale poza tym to siedziałam na pustakach ceramicznych w salonie, popijałam dog in the fog i kontemplowałam widok z salonu. :oops: ... :D Przy okazji dorobiłam się kilku kolejnych zmarszczek od słońca... :roll:
Od tego foga i słoneczka na niebie wyszło mi (oprócz wspomnianych zmarszczek ) takie coś:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/7/9/3/36569991_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/3/5/2/36569995_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/8/6/3/36569998_d.jpg
jak człowiek ma bliskie spotkania trzeciego stopnia z ceramiką poryzowaną to niechybnie oznacza, że nie na jednym fogu się skończyło... :wink:

Na koniec dnia mężuś odisprobitował przywiezione kręgi i teraz można już koparkowego Mistrzunia wzywać do kopania szamba! A potem... mogę siać trawę. Yuuuuhuuuu!!!!!!!! :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
Oto pomalowane kolejne 6 kręgów szambiastych:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/0/9/8/36383983_d.jpg
A to całość:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/4/9/8/36617338_d.jpg

Jeszcze parę fotek ku pamięci:

Wyjście na wodę. Rura gładka – do wodociagów, rura postrzępiona ( dla odmiany ) do studni.
Piszę to tutaj ku pamięci, bowiem jednym z mankamentów mojego umysłu jest to, że jak do zapamiętania są dwie różne opcje – zawsze je pomylę. :oops: Trzy lub więcej opcji – nie ma problemu. Dwie – wieczna wątpliwość. :roll: Np. rano biała tabletka wieczorem żółta. A może rano żółta a biała wieczorem? Nie wlewa się kwasu do wody, czy wody do kwasu? No dobra, pomocne są w niektórych przypadkach wierszyki typu: „pamiętaj chemiku młody, zawsze wlewaj kwas do wody.” Tak samo jest chyba z gipsem budowlanym. Za to z naleśnikami zdaje się, że odwrotnie. :roll: To znaczy, nie chodzi mi o wrzucanie naleśników do wody :wink: tylko o łączenie mąki z wodą. Ewentualnie z mlekiem..... tak czy siak nie mogę wymyślać wierszyków na każdą okazję. Mózg przecież mi się zlasuje... :roll: O właśnie lasowanie... Nigdy tak od razu nie wiem, które wapno jest żrąc: palone czy gaszone. :roll: Dopiero jak się zastanowię i wezmę na logikę, że ten tlen się wiąże i wtedy mamy odczyn alkaliczny... to ok., wiem, ale tak z biegu powiedzieć to, czy to - to nie ma szans! :( I z tymi rurami teraz – Maestro powiedział, żeby się nie pomyliły - ta gładka to od wodociągu, a poszarpana to od studni. (Kurcze a może na odwrót? :roll: Jednak jakiś czas temu to było i mogłam na wstępie pokiełbasić!)
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/4/9/9/36570000_d.jpg

A tu zalążek drzwi od kotłowni:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/6/0/2/36570255_d.jpg
bo nie wiadomo jak to będzie z naszym gazem... :-?

Tu taras południowo wschodni – nasypać to cholerstwo ziemią, czy zrobić schodki i taras na równo z trawą w ogrodzie? :roll:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/9/7/6/36570257_d.jpg

Z takimi to pytaniami wróciliśmy do domu po mile i owocnie spędzonym dniu na budowie :D

madmegs
02-09-2008, 15:31
Poniedziałek 1 września 2008 r.

Podobno ekipa była na budowie. :roll:
Podobno coś wymurowali. :roll:
Ciekawe, czy zmienili mi odległość okna w kuchni od ściany tak jak telefonicznie sobie życzyłam w niedzielę... :-? :roll:

Nie będzie relacji z budowy ani zdjęć, bowiem dopadł mnie pierwszy września. :evil:
Z rozwianym włosem i obłędem w oczach miotałam się po mieście usiłując wszystko załatwić jak należy:

1. Wcisnąć dzieci babci, żeby je zaprowadziła na akademię, a następnie przechowała u siebie do czasu zakończenia przeze mnie pracy. Przy okazji nakarmiła

2. Przetrwać w pracy. Tam bowiem mieliśmy coś na kształt frontu wschodniego...

3. Zaraz potem przejąć dzieci od babci. Podziękować. Stłumić wyrzuty sumienia.

4. Używając intensywnie portfela, łokci i rozumu (w dokładnie tej kolejności) zdobyć podręczniki do szkoły. Tudzież kredki, bloki, farby, nożyczki, plastelinę, magika ( chyba do wyczarowania drugiej wypłaty! :evil: ), zeszyty, okładki, teczki oraz: chusteczki do nosa 200 szt. (??!! :o Bić ich tam w tej zerówce będą, czy co? :roll: ), tacki papierowe, ręczniki kuchenne jednorazowe, koperty listowe 10 szt. ( to chyba na pozwy o znęcanie się nad dziećmi? :wink: ) Reszty rzeczy nie pamiętam. Mea culpa. :oops: Dodam, że na wszystko miałam... trochę ponad godzinę. Połowy rzeczy nie udało mi się zakupić z następujących przyczyn:
a) nie było w sklepie :evil:
b) było, ale drogie okropnie i lekkomyślnie pomyślałam że może gdzie indziej będzie taniej... :oops:
c) było, ale ogon kolejkowy jak na mój gust za długi. A w sklepie sam dwutlenek węgla w powietrzu. Mogę ewentualnie postać w kolejce ( aczkolwiek nad wyraz niechętnie 8) ), ale nie zamierzam się udusić. :x
d) nie wiem, czy było, bo ogon kolejkowy wystawał na ulicę i nie pozwalał nikomu zajrzeć do środka. Q...wa! Jak za komuny! :evil:

5. Dotrzeć do domu, wdrapać się z tym papierniczym chłamem 113 schodów ponad poziom parteru.

6. Odgrzać zupę z piątku otrzymaną po wakacjach wraz z dziećmi od babci. Przypomnieć sobie, czy należycie podziękowałam. Zdusić w zarodku kiełkujące wyrzuty sumienia. 8) Z kamienną twarzą okłamać dzieci, że to nie jest ta sama zupa, na którą grymasili w sobotę. :oops: Niczym poganiacz niewolników wypchnąć dzieci i cały potrzebny sprzęt z domu. Posiadane 30 minut zapasu czasu minęło.

7. Zawieźć dzieci na trening. Modlitwa do immobilisera, żeby nie zaczął robić fochów teraz ani w ogóle. Wysłuchał po trzeciej próbie. Kochany. :D Zaparkować pod salą gimnastyczną tak, aby:
a) zmieścić się nie zubożając auta o żadną część. Wierze, ze wszystkie są potrzebne. (Chociaż? :roll: Ukradli mi zaślepkę od lusterka, kołpak i zaślepkę od tego czegoś za co trzeba będzie mnie przywiązać do holowania jak immobiliser się wścieknie ... I wciąż jeżdżę... 8) );
b) nie zablokować wyjazdu innym;
c) nie zostać samemu zablokowanym;
e) nie dostać mandatu ( tam wszędzie są zakazy parkowania. O właśnie mi się przypomniało! Mówiłam kiedyś o niepamiętaniu przez mnie opcji podwójnych. Tu mam przykład mojej świetnej i niezawodnej pamięci do opcji np. potrójnych: zakaz parkowania. :D Pod tym umieszczone są strzałki skierowane: w górę, w dół, albo w górę i dół jednocześnie. Wielu ludzi ( w tym kobiet, tak, bo kobieta to tez człowiek! 8) ) myli te znaki. A ja nie! Ha! :lol: Strzałka w górę to początek strefy zakazanej ( czyli za znakiem ), strzałka w dół to koniec ( czyli zakazane to co przed znakiem ) i strzałka dwustronna to przypomnienie, że znajdujesz się pomiędzy tymi dwoma znakami i naprawdę nie wolno ci tu parkować!
Tu ciekawostka: jak dzisiaj pamiętam dzień, kiedy uczyłam się jeździć, chociaż wtedy miałam 17 lat. Mój instruktor, który generalnie miał skojarzenia damsko-męskie powiedział tak: Ta strzałka pod znakiem to jakbyś na faceta patrzyła ( tu wyraziście to zobrazował: zgiął rękę w łokciu, zaciśniętą pięść skierował do góry i powiedział to początek zakazanego, potem poruszał przedramieniem ruchem powszechnie znanym, a naukowo określanym jako frykcyjny – to kontynuacja zakazanego, a następnie obrócił przedramię łokciem do góry oraz zwiotczałą już pięścią na dół i oznajmił: a tutaj już po zakazanym. ). Ten mój instrukor to naprawdę był niezły aparat. Więcej takich porównań miał. :) Książkę można by było napisać! Ale widać skuteczne były, bo primo wszystkie pamiętam, secundo w życiu nie dostałam mandatu. A naprawdę długo już jeżdżę... 8)

8. Znaleźć na drugim końcu miasta, zaraz koło czteropasmowego ronda, dom o numerze 122, tam bowiem zamawia się podręczniki do zerówki. Misja w stylu impossible :-? :
a) jak przy wadzie minus trzy i pół dioptrii przeczytać numery na domach jednorodzinnych jadąc jednocześnie ruchem okrężnym. Mam krótkowzroczność, a nie zeza rozbieżnego. :evil: Nie umiem lawirować po skrzyżowaniach i jednocześnie rozglądać się po szczegółach okolicznej architektury.
b) gdzie zaparkować na rondzie? Tego na kursie mnie nie uczyli. A może uczyli, że nie wolno parkować... :roll:
c) jak znaleźć numer 122, jak przy bliższych oględzinach okazało się że obok numeru 118 jest 132... ( pochwalę się przebłyskiem inteligencji – polazłam na pocztę i przesłuchałam listonosza! :lol: )
d) jak zamówić książki w prywatnym domu zamkniętym na cztery spusty? :o
Ostatecznie książek nie zamówiłam, ale za to popytałam po dobrych ludziach ( sprzedających garnitury obok w suterenie) i dowiedziałam się, że ( cytuję mniej więcej 8) ): „ten pan owszem handlował książkami, ale jakoś niewyraźnie i jakby pokątnie, w zeszłym miesiącu to chyba się wyprowadził, bo żadne ludzkie oko go od tego czasu nie widziało. Za to policja o niego pytała. Dzielnicowy znaczy się. Ale to przecież policja. Tylko nie taka od morderców ani od kierowców, tylko taka domowa. Ale książki to może on dalej sprzedaje. Ten pan znaczy się, nie dzielnicowy. Dzielnicowy pytał tylko. Tylko przez internet te książki ten pan może sprzedaje. A tutaj już nie.”
No to jak nie, to nie. Zresztą chwała Bogu, jeszcze z jakim kryminalista bym się zadała... 8) :wink:

9. Została godzina do końca treningu, pojechałam więc po zakupy spożywcze, skończyły się wakacje, rodzinę trzeba zacząć karmić. Oczywiście zakupy były przyjemne do chwili, gdy przejąwszy prawo własności do nich ( co jak zwykle nastąpiło po uiszczeniu żądanej zapłaty ) musiałam je ze sobą zabrać. :evil: Zapomniałam, rozbestwiona wakacyjnym luzem :oops: , o proekologicznych działaniach naszych sieci handlowych i nie miałam przy sobie żadnej siatki. W sklepie też nie mieli. Ani do dania, ani do kupienia. :x Jednorazówki płatne (z racji opatrzenia ceną nazywają się „wielokrotnego użytku”) skończyły się, a bezpłatnych nie ma bo oszczędzamy środowisko.
Tu mała dygresja:
To oczywiście jest nasza cudowna logika: aby oduczyć ludzi marnowania zasobów naturalnych oraz używania nierozkładalnych śmieci należy zastosować terapię wstrząsową. :-? Inaczej nie podziała. Jak jedna baba z drugą zakupiwszy spożywczych dupereli za takie 200 zł będzie musiała ten cały chłam donieść do domu w:
a) rękach ( ma dwie )
b) torebce ( ta która lubi duże torbiszcza-wory jest tutaj wygrana )
c) kieszeniach ( ilość i wielkość należy od stylu ubierania się. Dobry jest fartuch warsztatowy lub odzienie ochronne sprzątaczki )
d) zębach ( ilość w zasadzie nie ma znaczenia, do noszenia czegokolwiek nadają się tylko przednie i to pod warunkiem, że baba nie m odruchu wymiotnego w zetknięciu z ciałem obcym w ustach. Mam koleżankę krawcową, która ma chorobę zawodową – naciąga ją jak trzyma szpilki w wargach. A wiadomo, że każda krawcowa, żeby wziąć miarę, skroić cos itd. Musi umieć trzymać szpilki w ustach... Sopelkiewicz zresztą ma coś takiego z gwoździami. Więc chcąc nie chcąc musi po każdy gwóźdź sięgać gdzieś tam obok, czy niżej - na drabinie akurat pracuje. Niewygodne to i niefachowe, ale co robić!)
e) na raty, ile na raz weźmie, modląc się by reszty jej nie ukradli, zanim po to wróci.
f) wózku dziecięcym ( o ile akurat jest mamą niemowlaka ) - dzieciaka bierze się na jedną rękę ( dobrze jak jest na tyle uprzejme, że się nie kręci ) , zakupy pakuje się na becik, śpiworek czy kocyk i obowiązkowo do kosza lub torby specjalnie do tego w wózku przeznaczonych i dygując obciążony wózek wolną ręką zmierza się slalomem do domu prosząc w duchu niebiosa aby poczekały z deszczem...

-to się nauczy raz na całe życie, że się z domu bez siatki w torebce nie wychodzi. Dlaczego w torebce? Bo jakby szła normalnie, prosto z domu do sklepu naprzeciwko na zakupy, to by se tą siatkę wzięła, głupia nie jest. Ewentualnie by się po nią wróciła. Lepiej się dwa razy przelecieć, niż potem przezywać taki horror.
A jak wyrobi sobie nawyk noszenia ze dwóch siatek w torebce, obok portfela, kluczy i szminki, to już nigdy, robiąc zakupy w pośpiechu, po drodze do szkoły, pracy, itp. nie będzie musiała ich nosić w rękach, kieszeniach, torbie, wózku czy zębach. 8)

Ja, ponieważ miałam samochód, zastosowałam metodę mieszaną „na raty” plus w torebce i na sześć razy udało mi się wszystko umieścić w bagażniku. Sama rozkosz! :-?

10. pojechać odebrać dzieci z treningu. Przy okazji zapłacić za wrzesień. Zaparkować, zważając na wszystkie aspekty wymienione w punkcie 7 od a) do e).

11. Zapchać dzieci pączkiem i soczkiem, przezornie kupionymi wcześniej, aby nie umarły biedactwa z głodu w drodze do domu. :wink:

12. Wydrapać się 113 schodów do domu. :-? Wziąć ze sobą mięso, wędliny, warzywa, masło, mleko, jajka, jedna wodę mineralną – a więc tylko to, co niezbędne, bo potrzebne już oraz to, co może szlag trafić w samochodzie. Czyli jakieś 20 kg. Oczywiście w rękach, torebce, zębach... :-?

Wszystkie powyższe punkty lepiej lub gorzej wykonałam i o 20 – tej uchetana, spocona jak mysz pod miotłą stanęłam w progu własnego domu. Tam, w kuchni już , nie w progu, nakarmiłam dzieci, zwierzę domowe oraz siebie. Potem rozejrzałam się i zobaczyłam ogrom pracy jaki mnie jeszcze czeka: sprzątanie, gotowanie, pranie, prasowanie. :o Coś we mnie pękło i powiedziałam: dość! :evil: Nie mam siły! :cry: Męża wysłałam po resztę zakupów do auta, dzieci do mycia, po czym zostawiwszy to całe pobojowisko nietknięte poszłam o 21 spać. 8)

Widać mój organizm rozbestwił się przez wakacje i taki „normalny” szkolno-domowo-zawodowy tryb przyspieszony wydał mu się zbyt intensywny. :roll: Czas nad tym popracować, bo wakacje dopiero za 10 miesięcy. :( Minus 1 dzień. 8) :)

Ciekawe kiedy będę zajmować się budową? Może w weekendy?
:roll:

Jutro w ramach rozrywki mam zebranie rodziców... Prace domowe wiszą drugi dzień...

madmegs
03-09-2008, 15:19
Wtorek, 2 września 2008 r.

Zebranie w szkole odwołane. :D Nie na zawsze oczywiście, tak dobrze to nie ma. :( Reaktywacja planowana jest na przyszły tydzień. Odebrawszy ze szkoły co moje :wink: , pojechałam na działkę. Tam zastałam gotowe już trzy ściany: :D
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/8/5/4/36617343_d.jpg

Od razu zobaczyłam, że spinkolili mi ścianę północną: :x
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/7/5/3/36617340_d.jpg
primo – okno łazienkowe na pewno nie ma 60 cm szerokości – gołym okiem widać, a secundo – nadproże nad tym oknem trzeba zlicować z nadprożem nad drzwiami do kotłowni. Bo jak to wygląda? Tu tak, a tu siak. No ale jeszcze wszystko można zmienić :D W tym zakresie 8)

Po ustaleniu usterek poszłam przejść się po pokojach. Wyjrzałam se przez okienecka :wink: i taki widoczek ujrzałam:

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/8/4/3/36617346_d.jpg
widok z okna balkonowego

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/1/4/7/36617350_d.jpg
widok z okna w salonie

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/5/5/3/36617347_d.jpg
widok z małego pokoju

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/0/4/9/36617348_d.jpg
widok z łazienki

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/5/6/6/36617349_d.jpg
widok z kuchni

No więc, jak wyglądam przez te moje przyszłe okna, to nic tylko las... Drzewa, drzewa, drzewa. :roll: Zadupie jak się patrzy! :o No nie narzekam. Zawsze lubiłam kontrasty. 8) Teraz mam widok typu „miasto z lotu ptaka”, potem będę miała „co w trawie piszczy”... Żeby tylko nam ten las bokiem nie wyszedł. :roll: I kleszcze nas żywcem nie zjadły. Razem z budą i łańcuchem... :wink:

madmegs
11-09-2008, 16:20
Czwartek 4 września 2008 r.

Jedna ba...pani klepnęła mi autko. Q...wa! :evil: :evil: Półtora patyka w plecy!!! :evil: I tyle łez, nerwów i zamieszania! :cry: Niepotrzebnych! Mam dość!!!! :x Nie jadę na budowę!!! :evil: Chcę w góóóóóóryyyyy! Ratunku!!!! :cry: :cry: :cry:

madmegs
11-09-2008, 16:25
Piątek – niedziela, 5-7 września 2008 r.

Pełna laba! :D Pojechaliśmy w Beskid Żywiecki. Pogoda była cudowna, jak w samym środku lata. :lol: A to przecież było jego pożegnanie... Pochodziliśmy po wspaniałych górach, pobyliśmy razem, całą rodziną, dobrze nam zrobiły: słońce, spanie w namiocie, zapierające dech w piersiach widoki i na odtrutkę świeże powietrze. :lol: Człowiek nawet sobie nie zdaje sprawy z tego, w jakim stresie żyje. :o Nabraliśmy dystansu do życia, pragnień i samych siebie dopiero wtedy, gdy oderwaliśmy się od prozy życia codziennego, od pracy, obowiązków i otoczenia, którego już nie dostrzegaliśmy wokół. Ludzie to działa! :lol: :lol: :lol: Wróciliśmy naprawdę odmienieni!!!! :lol: Jestem realistką i mam świadomość, że to stan przejściowy, :( niech jednak trwa jak najdłużej!!!! :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

Ze wszystkimi zestresowanymi, wykończonymi budową i gonitwą za pieniędzmi na sfinansowanie tejże – chciałam podzielić się odrobiną tego cudu: :D

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/4/1/8/36917866_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/9/1/0/36917867_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/0/0/8/36917868_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/1/8/4/36917869_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/1/4/8/36917870_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/0/3/2/36917871_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/4/3/3/36917872_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/8/1/6/36917873_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/3/0/0/36917875_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/4/0/4/36917876_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/0/1/6/36921174_d.jpg

Oby jego działanie utrzymywało się jak najdłużej!!! :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

Pozdrówki for all!!! :D
PS.
A tak wogóle po co nam ten dom? :wink: :wink: :wink:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/4/4/1/36921175_d.jpg

madmegs
11-09-2008, 16:37
Wtorek, 9 września 2008 r.

Domek dalej się buduje. :) Wieczorkiem zastałam na działce coś takiego:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/3/5/7/36916229_d.jpg


Chłopaki kończą murować kominy:
komin kominkowy:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/0/2/8/36916228_d.jpg

wlot do komina. Tu się wsadza ponoć rurę spalinową... :roll:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/4/0/8/36916226_d.jpg

a tu wyczystka. Pod schodami będzie. :D
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/2/9/3/36916224_d.jpg
Te kozie bobki to bynajmniej nie trofeum z górskich szlaków :wink: ( choć przyznam się, że jak je zobaczyłam schowane w tej dziurze, w pierwszym odruchu obejrzałam się na mojego syna... o podła matka ze mnie! :oops: ) To tylko kulki keramzytu, którymi ocieplony jest komin spalinowy. :D

Generalnie idzie dobrze... :D Co prawda wyszły nam różne takie dziwne :-? , ale cóż...nikt nie mówił, że będzie łatwo... :roll:

Primo: łazienka wyszła inaczej. Zamiast mieć po lewej stronie od wejścia komin, pralkę i kabinę, będę miała pralkę, komin i kabinę. O ile się ta ostatnia zmieści.... :o :roll:

Poniżej początek problematycznego komina między łazienką a kotłownią...
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/1/4/7/36916227_d.jpg

Oczywiście jest to moja wina, bo wymyśliłam sobie kotłownię na paliwo stałe i dodatkowy kibel w (już ex) garażu. :-? No dobra, kibel, fakt, mea culpa :oops: , ale to było przy okazji. 8) Kotłownia nam wyszła w praniu. Okazało się, że z różnych powodów ( m.in. wynikających z natury ludzkiej, ale o tym innym razem, bo nie chce mi się teraz denerwować :x ) nie będziemy mieć gazu i trzeba było w te pędy wymyślić inny sposób ogrzewania. Padło na węgiel. W końcu mieszkamy na śląsku... :roll: 8) No i tak mamy: „pa pa garażu, witaj kotłownio” :D :roll: I kibelku. :D I graciarnio Sopelkiewicza. :-? Przepraszam, kochanie :oops: (to do męża). Warsztatu Sopelkiewicza. :lol:

Mam też drobną wątpliwość co do jednej wentylacji :roll: , odległości przyszłych schodów od drzwi :roll: i wnęki ( na mój gust jej braku :o ) w małym pokoju. Co zrobiłam?
Zadzwoniłam do Cappo 8) i poprosiłam, aby pojechał na budowę i sprawdził te rzeczy. Ocenił i zarządził. Po konsultacji ze mną. Dziękuję. :D Tyle. 8) Po co ja mam się tak denerwować? :roll: :D Jest źle zrobione? Się poprawi... :D :wink: Przecież nie moimi rękoma... :roll: :D

Weekendowy balsam widać nadal działa... :lol: :lol: :lol: :lol:

A tak nam domu przybywa: :D
kuchnia:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/6/5/4/36916232_d.jpg

spiżarka:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/7/8/9/36916233_d.jpg

salon:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/8/3/5/36916234_d.jpg

a to jakaś ściana wewnętrzna nośna. Tylko nie wiem gdzie, bo nijak nie mogę sobie przypomnieć w której części domu to zdjęcie zrobiłam...
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/5/3/9/36916230_d.jpg
Pomyślałby kto, że zamek buduję, a nie skrzacika... :wink:

Podobno do końca tygodnia mają być nadproża. :o :D Mieliśmy małą polkę galopkę ze stemplami, za które w tartaku krzyknęli sobie jak za czarny dąb co najmniej. :o :o :o Używanych akurat nikt nie miał do sprzedania... :( Ale w końcu daliśmy radę. :D Po długich korowodach i kombinacjach na razie kupiliśmy 40 używanych stempli od brata sąsiada. :lol: Sopelkiewicz woził je swoim kombi 70 km! :o Ale i tak wyszło połowę taniej niż nówki. :lol: Nie wiem ile nam jeszcze będzie tego badziewia będzie potrzebne :roll: , ale kupować nowych nie będę! To zdzierstwo i tyle! :x Wolę od kogoś odpłatnie pożyczyć. :roll: Niech sobie zarobi za dobre serce. :D A tak co? Tylko mu ( temu komuś ) by te stemple leżały i gniły. A tak wyprostują trochę kości. :wink: Muszę tylko znaleźć chętnego do pożyczenia. :roll: Jest kilka budów w okolicy, to popytam. Ja, na ich miejscu, skusiłabym się na własną ofertę... :lol: :lol: :lol: :wink:

Jutro muszę domówić trzy palety pustaka 25 cm i paletę cementu. W poniedziałek pół tony dowoził kombikiem Sopel. Jedzą z desperacji ten cement chłopaki, czy co? :wink: :roll:

Jeśli ktoś tu w ogóle mnie czyta, to może mi powie ile ja tych stempli potrzebuję? Na 90 m2 stropu? :roll: :roll: :roll: :roll: :roll: :roll: :roll:

madmegs
16-09-2008, 10:37
Sobota 13 września 2008 r.

Krótka wizyta na budowie. Ekipa robi, twierdzi, ze kończy parter.

Wszystkie ściany działowe już są. :D Zaczęli szałować nadproża. :D Na razie z przodu, zaleją, a potem z tyłu, z tego samego materiału. Oszczędnie. :roll: Tak oszczędnie, że do szałowania nadproży wykorzystali moje trofiejne drzwi garażowe! :evil: No wiem, zrezygnowaliśmy z garażu, ale byłyby jak znalazł do zaślepienia tej wielkiej dziury w salonie. Okna balkonowe mam na myśli. Kto do jasnej anielki pozwolił im ruszać MOJE rzeczy??!!! :evil: Wkurzyłam się okropnie! Wiem, że w zasadzie to nie bardzo jest o co, w końcu to tylko kawałek płyty, ale primo: darowanej z dobrego serca :D i szkoda mi takiego marnotrawstwa ( tak kawałka płyty, jak i tego dobrego serca 8) ), a secundo: mam fioła na punkcie ruszania cudzych rzeczy. Zwłaszcza moich. Taki uraz z dzieciństwa. :-? Traumatyczna reminiscencja po mieszkaniu w jednym pokoju przez 10 lat z młodszą siostrą. :wink:
Oto corpus delicti:
Nadproża do drzwi kotłowni i okna łazienki:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/9/5/7/37046154_d.jpg

Nadproża do okien: w graciarni, tfu warsztacie i kuchni oraz drzwi wejściowych:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/3/7/9/37046157_d.jpg

Wrrrr!!!!! :evil: :evil: :evil:

O, trochę mi już przeszło...
Pomyślmy o czymś bardziej przyjemnym... :)
O! :D Tu widać kuchnię i moją wytęsknioną spiżarkę! :lol:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/5/9/0/37046155_d.jpg
Co do spiżarki - to nie mogę się po prostu dooooczekaaać!!!! :D
Teraz mam prawie taką samą, tylko wejście jest na wąskiej ścianie. Jak powkładam graty, to nie da się głębiej wejść. Po dłuższym czasie wogóle nie da się wejść. :o :evil: A na końcu, na przeciwległej do drzwi ścianie jest piec CO. Hm... zima trzeba bedzie więcej sprzątać... :wink: Ostatnio, gdy wyszarpywałam stamtąd suszarkę, która zakleszczyła sie z deską do prasowania, której noga "wlazła" do ucha od worka z ziemniakami - mało czerepu nie straciłam. :( Tak tym szarpałam, że mi słoik z ogórkami na łeb spadł. Na szczęście miałam tylko guza, a ogórki ocalały. :D Złapałam je w ostatniej chwili. :D Zresztą nie o ogórki chodzi, tylko o szkło. Podlogi w spiżarce myć nie trzeba, bo nie ma podłogi :o :wink: Jakby w to wleciała woda z kiszonych ogórków i szkło, to chyba musiałabym odgruzować wszystko do zera, żeby to posprzatać... :roll: A tak nie muszę :D
W nowej spiżarce mam wejście na środku długiej ściany, więc zrobię sobie blaty i szafki po lewej i po prawej stronie, a na wprost haki i wieszaki na mopy, szuszarki i odkurzacz. Bosko, nie? :lol:

Poza tym posadziłam sobie sześć drzewek! :lol: Nie, żeby mi ich w okolicy brakowało, :wink: ale dostaliśmy je od nadleśnictwa w B. i U. za zbiórkę surowców wtórnych. Świerki i jarzębiny. Las mamy całkowicie liściasty, więc parę choinek z pewnością się przyda. Będzie zieleniej, gdy przyjdzie listopad i wszystkie pozostałe drzewa będą łyse. A do jarzębiny mam sentyment z dzieciństwa. :) Pod blokiem rosły. Korale sobie z owoców robiliśmy. I łańcuchy na choinkę. Zresztą obecnie jest to naprawdę niedoceniane drzewko ozdobne. Z przyjemnością posadzę sobie kilka w ogrodzie. :lol: Trzeba tylko je przycinać, żeby chochoły wielkie z nich nie wyrosły i tyle. Na razie posadziłam je w tajnym miejscu, 8) żeby mi ich mój krzakowy złodziej nie ukradł. :lol: Przekwalifikuje się ciemny typ na drzewkowca i tyle będę miała. :( Przesadzę, jak będzie gotowy płot. Ha! :D :D :D
Patrząc na te drzewka za surowce wtórne, naszła mnie taka konkluzja: :roll: kto by pomyślał, że w ciągu roku:
a) wypiłam tyle wina i wody mineralnej?!!! :o
b) Sopelkiewicz wypił tyle piwa?!!! :o
c) Dzieci wypiły tyle soczków Kubusiów??!! :o
d) Kupiłam dzieciom tyle badziwiarskiech gazetek typu „Kaczor Donald”, „Spiderman” czy „Witch”?!! :o :o :o
e) Zjedliśmy tyle jajek??!!! :o
f) Nasi goście ( bo my na pewno nie ) wynieśli po 113 stopniach tyle butelek wódki i coca –coli? :o No chyba, że ktoś się włamał i nam podrzucił... :wink:
Dodam tylko, że wydawało mi się, że segreguję odpady. :roll: I myślałam, że mąż to na bieżąco wyrzuca. :roll: Prawda wyszła na jaw, gdy przyszedł ziąb i trzeba było dostać się w zakamarki kanciapy i dotrzeć do pieca CO. :x
No ale nie ma tego złego... :D Są drzewka i jest przyczynek do poczynienia oszczędności w domowym budżecie :) :) :)

madmegs
18-09-2008, 08:16
Poniedziałek 15 września - piątek 19 września 2008 r.

Cały tydzień leje :cry: , tak więc mamy rzetelny budowlany przestój :( na dworze zimno, ciemno i straaaasznie mokro! Brrr! Kraina deszczowców, karrrramba! :evil:
Trochę sie martwię o te moje mury i kominy, bo mi naleje do środka. :roll: Nawet widziałam na fotkach, ze niektórzy przykrywają folią szczyty murów, wspomniałam o tym szefowi ekipy... Maestro mówi, że nic im ) murom, znaczy się ) nie będzie, że wszystko wyschnie, wschłonie sie, czy odsączy... Że to ceramika i wszystko jest wporzo. Czy ja wiem? :roll: Ja bym nie chciała, żeby mi za kołnierz padało... :wink:
Cappo di tutti cappi miał być w poniedziałek mierzyć belki stropowe, które w tym tygodniu mieliśmy zamówić. Wszystko się odwlecze o tydzień. :( Ekipa ma przyjść w poniedzialek dokończyć nadproża, Cappo we wtorek mierzyć i można w środę zamawiać. Ciekawa jestem, na ile ten plan jest wykonalny, bo w telewizorni mówili, że będzie lało jeszcze do następnej środy... :roll: :o Chyba zacznę chodzić do roboty w moich budowlanych "różowiakach" ( kto czytał wcześniej, ten wie o co chodzi :wink: ).

Wszystkim budującym się ( do tego zbioru i ja się zaliczam :lol: ) życzę duuuużo słońca, rzetelnych wykonawców i wygranej w totka :lol:

madmegs
29-09-2008, 08:52
poniedziałek 2 września - czwartek 25 września 2008 r.

Leje już drugi tydzień. :( Doprawdy szkoda słów. :cry:

madmegs
29-09-2008, 09:04
piątek 26 września 2008 r.

Zaczyna się rozjaśniać. :) Dalej zimno jak diabli, ale przynajmniej nie pada. Na działce podobno bagno nad bagnami i tylko żaby mogą się bezkarnie poruszać po naszych włościach. Ponieważ jestem nieodpowiedzialna, postanowiłam się rozchorować i wszystkie budowlano-logistyczne obowiązki zrzucić na biedne barki męża. Zołza po prostu ze mnie.
W związku z powyższym Sopelkiewicz będzie musiał:
a) w sobotę sprowadzić Cappo na budowę i pomierzyć z nim odległości ścian w naturze. Coby strop zamówić.
b) odnależć naszego geodetę w celu zbobycia jego autografu do naszego dziennika budowy. Nie, żeby mi na tym specjalnie zależało, ale takie ekstraordynaryjne wymagania w nadzorze budwlanym mają. Zachcianki jak u baby w ciąży, phi! :wink:
c) ugadać ekipę do dokończenia naszego parteru mimo kapryśnej aury. Została jeszcze połowa nadproży no i strop.
d) poszukać stropu w hurtowniach. Taniego i solidnego. Mamy na oku taką jedną firmę...
Niezależnie od mojej choroby, musi też pojechać do prądowni i podpisać z nimi umowę, bo znowu wypisy nam się wściekną i ważność stracą...
Z tym prądem to w ogóle przeboje. W końcu mamy tą decyzję z gminy o zgodzie na słup prądowy. Ale ta zgoda jest tak sformułowana, żeby przypadkiem z niej wprost nie wynikało, że możemy postawić słup tam, gdzie mamy w planach. Pozostaje mi jedynie nadzieja, że takie pokrętne decyzje to dla energetyki chleb powszedni i się nie przyczepią. Zobaczymy. :roll: Jak się przyczepią, to już nie wiem co zrobimy. Będziemy mieszkać przy lampie naftowej. Albo piep..nę tym wszystkim w cholerę. Nie mam siły użerać się z biurokratyczną masą! :evil:

madmegs
29-09-2008, 09:31
Poniedziałek 29 września 2008 r.

Dzisiaj, za sprawą Sopelkiewicza, ekipa ma pracować na naszej budowie. Póki co nie pada. :roll:
W sobotę został odpracowany geodeta i Cappo di tutti cappi. :D
Dzisiaj mój dzielny mąż wstał jeszcze bledszym świtem, niż zwykle i popędził do firmy F. w sprawie stropu. :) W sobotę zrobili mu wycenę, ale coś się tam nie zgadzało. A tu trzeba zamawiać, bo ekipa wyraża chęć do pracy. :o Grzechem byłoby zmarnować taki zapał... :wink:

Ponieważ mojemu małżonkowi tak dobrze idzie zawiadowanie budową, postanowiłam sobie, że pojadę tam dopiero gdy strop będzie gotowy. 8) Nie wiem tylko, czy tyle wytrzymam...
:roll:

madmegs
06-10-2008, 15:21
Poniedziałek 26 września– sobota 4 października 2008 r.
Pomimo znośnej pogody ( zimno, ale nie pada ) na budowie nie zostało zrobione nic. Dlaczego? Bo nasza wspaniała ekipa nie pojawiła się w poniedziałek, mimo obietnic złożonych Sopelkiewiczowi. Nie przyszli też we wtorek. Ani w środę. W czwartek również nie. I , konsekwentnie, w piątek. A w sobotę to pewnie się im nie opłacało... :-? No dobra, w sobotę padało. :oops:
Nie dość, że drugi tydzień jestem chora na niewiadomo co ( niektórzy lekarze powinni zostać skierowani do ponownego odbycia studiów medycznych ), to jeszcze nerwowo chcą mnie wykończyć. Albo dobić raczej. :(

Jedyny postęp, to to, że Sopelkiewicz policzył w końcu z Cappo te belki stropowe i je zamówił. :) Mam nadzieję, że będzie ich dokładnie tyle ile trzeba... :roll: Część belek przywieźli w piątek, reszta plus pustaki stropowe mają być w poniedziałek. Złośliwie dodam ( bo nie mogę się powstrzymać – natura mnie pcha 8) ), że Maestro już trzy tygodnie temu gonił mnie żeby już-już zamawiać i przywozić strop, bo on, Maestro, już musi go mieć, bo zalewał będzie te pustaki i nie wiadomo co jeszcze. Jasne. Ucho od śledzia! :evil: Póki co ekipy ani widu ani słychu, nadproża nie skończone, a jemu do życia strop jest potrzebny. Szkoda słów! :x

madmegs
06-10-2008, 15:22
Poniedziałek - 6 października 2008 r.
Dzisiaj, tradycyjnie, jako że poniedziałek nam nastał, ekipa, wraz z Maestro na czele, ma się stawić na budowie celem kontynuowania rozgrzebanych prac budowlanych. :roll: Dodam, że zgodnie z zawartą 1 lipca umową mieli skończyć „w nieprzekraczalnym terminie” do 30 września. Tego roku. :x Tak jakby jest szósty października. A gdzie tam do finiszu! :-?

madmegs
10-10-2008, 15:18
Poniedziałek 6 października – czwartek 9 października 2008 r.

No, ekipa, po długiej, długiej niebytności pojawiła się wreszcie na budowie, co sprawdziłam empirycznie wizytując plac budowy wieczorową porą. Nie wiem, czy był to najszczęśliwszy pomysł, bo z uwagi na późna porę:
a) guzik widziałam,
b) wlazłam w błoto po kostki w błoto, którego po ostatnich deszczach mam na działce pod dostatkiem
c) zrobiłam dodatkowe trzydzieści kilometrów usiłując wrócić do domu ( nie wiem jak się to stało, ale skręciłam chyba gdzieś nie tak i naprawdę bocznymi drogami jechałam do domu.
Niemniej korzyści też odniosłam, bo:
a) uniknęłam kary pozbawienia wolności (NIE spotkałam maestra - i całe jego trędowate szczęście, bo chyba udusiłabym dziada gołymi rękami! )
b) odkryłam, że mam całkiem niezłą lampę błyskową w aparacie
c) poznałam okoliczne wsie i opłotki – zawsze to jakaś wiedza – jak się następnym razem zgubię to przynajmniej będę wiedziała gdzie...

A teraz fotorelacja. Kolorki trochę takie dziwne i jakość żadna tych zdjęć - każdy to widzi , ale niech mi tu nikt nie pyskuje, bo napisałam już, że po „ćmoku” były te foty robione. Proszę się cieszyć, ze w ogóle cokolwiek widać... 8)

W ogóle to widać, ze dookoła prawdziwy październik się zrobił...
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/q/7/8/4/37914573_d.jpg

Jak przyjechałam, to taki widok z ulicy zobaczyłam:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/q/5/2/7/37914567_d.jpg

Jak weszłam do środka, to okazało się, że mam już coś na kształt dachu:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/q/4/2/5/37914570_d.jpg

Bo w piątek i w środę przywieźli nam takie coś:

Belki – sztuk 31.
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/m/6/6/9/37914566_d.jpg

i pustaki stropowe – sztuk 450.
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/q/5/7/2/37914574_d.jpg

Ekipa, jak się okazało zdążyła w ciągu tych czterech dni rozszałować kilka nadproży, zrobić kilka nowych oraz przygotować zbrojenie do pozostałych:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/m/0/7/1/37914569_d.jpg

Ponadto, twardo przygotowują się do robienia stropu. Póki co, oprócz przymiarek, zalali pustaki stropowe boczne:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/q/1/6/5/37914575_d.jpg

Dalej natomiast nie wiem ile stempli potrzebuję... :roll: Sopelkiewicz zapytał o to telefonicznie Maestra i otrzymał odpowiedź, że powiedzą mu jak... zaczną układać strop... :evil:
Dlaczego mnie to już nie dziwi??? :roll:

Póki co budowa rozgrzebana, zimno, końca nie widać... :(
Jedyne co jeszcze widać to kawałek nieba nad moim „niedorobionym” domem:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/m/8/3/5/37914571_d.jpg

I uschniętą kukurydzę na polu obok:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/q/2/3/5/37914572_d.jpg

Dlaczego mam wrażenie, że to wszystko jest takie smutne i...złowieszcze...??? :roll: :(

madmegs
14-10-2008, 11:23
Sobota 11 października 2008 r.
Byliśmy na budowie. Chłopaki robią. Zmienił nam się jeden członek ekipy. Ciekawe czy wpłynie to na podwyższenie jakości pracy, czy wręcz przeciwnie... :roll: Przymierzają strop, kończą z nadprożami.
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/r/9/2/9/38154627_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/r/8/2/9/38154633_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/r/8/6/1/38154635_d.jpg

Ustaliłam, że zrobią jeszcze te dwie ścianki działowe od wc, bo wszystkie materiały są i mi się marnują leżąc porzucone w kącie. 8) Nawet zgodzili się bez gadania. :o
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/r/1/4/1/38154632_d.jpg

I zdziwiłam się ciężko, aczkolwiek przyjemnie, bo Maestro nic nie mówił o kolejnej zaliczce za robociznę. :o :o :o Widać, wystarczyła mu ta z zeszłej niedzieli, co ją od Sopelkiewicza wyciągnął...
:roll:

madmegs
14-10-2008, 11:30
Niedziela 12 października 2008 r.
Żeby nie był zbyt pięknie, to w niedzielę Maestro zażyczył sobie znowu dwa koła zaliczki. :evil: Tak za dwie godziny. :evil: Qrde! Nie nauczy się chłop? Było otworzyć gębę w sobotę, jak się widzieliśmy. :x Narząd ten służy nie tylko do jedzenia i pyskowania. Czy ja śpię na pieniądzach??? :roll: I w niedzielny poranek, na żądanie wyciągam pełne garści stówek spod poduszki? :wink:
No dobra, wyciągnęłam. :wink: Miał chłop farta, bo wyjątkowo miałam te dwa koła. Nie pod poduszką, tylko w portfelu. :wink: Na co innego przeznaczone co prawda, ale trudno, mogę się ostatecznie poświęcić. Podejrzewam, że potrzebował gotówkę, żeby kupić stal do wieńców na poniedziałek. Bo pieniądze, co je oficjalnie na stal dostał, dawno już, jak mniemam, przefurtał. :evil: Dlatego tak ociąga się z rozliczeniem... :roll: Więc jak nie chcę, żeby mi znowu zniknął na innej budowie w celu zarobienia fizycznych pieniędzy na te moją stal, to musiałam się ugiąć. :x Głupio tak i przykro czuć się robionym w balona, ale coś za coś. :-? Jednak jeśli znowu wywinie taki numer, to następnym razem będzie musiał poczekać do poniedziałku. Nie moja wina, że banki nie chcą pracować w niedzielę. :(

W niedziele lepsza jakaś pogoda była, być może ostatni raz w tym roku, więc spędziliśmy ja na działce. Cudna jest ta jesień w liściastym lesie. :D
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/r/4/8/5/38154628_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/r/5/4/9/38154629_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/r/7/0/2/38154800_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/r/0/3/9/38154801_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/r/3/9/7/38154634_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/r/2/5/0/38154802_d.jpg

Uznałam, że całkiem romantycznie i uroczo wygląda nasza działka, mimo całej budowy i tego rozwalonego na ziemi chłamu. :lol:
Przeraża mnie tylko bagno przed domem. :cry: Trzeba będzie w końcu zrobić rurę pod podjazdem, bo cała woda z rowu wsiąka we front naszej działki. Trzeba w końcu dorwać koparkowego. Miał też uregulować rów i wyrwać z niego korzenie, bo nijak płotu nie możemy postawić. Nie żeby chłopaki rwały się już do tego teraz, dość mają innej roboty, niemniej w umowie jest zapisane, że płot ów uczynić mają. Jak nie zrobimy porządku z rowem, będą mieli wymówkę że przez to właśnie opóźnili się z robotą. :evil: Póki co wiemy, że spóźniają się już dziesięć dni, ogrodzenia nie tknąwszy nawet. :-?
W kwestii rowu zadzwoniliśmy do koparkowego i wyszły takie jakieś dziwne rzeczy. :o Ktoś kiedyś zobowiązał się do czegoś, a teraz udaje Greka :evil: ( z całym szacunkiem dla Greków :oops: ). Poszliśmy do gościa w sobotę, ale go nie było. Złapaliśmy go w niedzielę, akurat po mszy w pobliskim kościele. :oops: Tak wyszło. Prawie jak z łapanki go wzięliśmy, ale cóż skoro dotąd jakiś taki nieuchwytny był. Jak potrzebował coś od nas, to ciągle nam w oczy właził.
Zapytaliśmy go co i jak. W żywe oczy się zaparł!!! :o :o :evil: Judasz cholerny! :evil: :evil: Jak ludzie mogą być tacy podli!??!! :o :roll: :cry: Co się stało z takimi instytucjami jak honor, dane słowo, ludzka przyzwoitość??!!!! :roll: Nie rozumiem tego współczesnego świata! :o Zupełnie inaczej mnie wychowano. Poryczałam się ze złości. :evil: Z żalu i frustracji. :cry: Jak to baba. :( Jakbym była facetem, to pewnie obiłabym ryj draniowi. 8) A tak, tylko łzy bezsilności mi zostały. :cry: Że nie radzę sobie w takim podłym świecie. Pobeczałam tak sobie trochę. No, przyznaję, 8) więcej niż trochę, jakieś dwie godziny. Poniosło mnie. :oops: Przy okazji wybeczałam też inne zaległe żale. Dostało się nawet bogu ducha winnemu ( w tym momencie :wink: ) Sopelkiewiczowi. :oops: :oops: :oops: Potem jednak się opamiętałam. Przypomniałam sobie bowiem, że gdzieś czytałam , iż od płaczu zmarszczki się robią. :o I ogólnie uroda się psuje. Nie mam jej przecież w szalonym nadmiarze, więc głupotą byłoby marnotrawić własny stan posiadania na jakiegoś wstrętnego klabzdrowatego oszusta. :x Gada oślizgłego wysadzanego kurzajkami. :evil: Mściwie pomyślałam sobie, że na pewno spotka kara za moją krzywdę! Moja przyjaciółka zawsze mawia, że pan Bóg nierychliwy ale sprawiedliwy. :D Głęboko wierzę w jej słowa. 8)
Tak czy inaczej została kwestia odprowadzenia wody gdzie indziej niż na naszą działkę. :( Niby rów jest gminny i gmina winna się nim zająć, ale wyszło jak wyszło. Jak zrobię przekop pod podjazdem, żeby woda nie stała w rowie i nie nawadniała mi działki to zaleję sąsiadów. Wielce to uprzejme. :( Jak nie zrobię przekopu, to w okresach deszczowych będę tratwą od furtki do domu podpływała... :-? Mogę jeszcze na własny koszt walczyć z ukształtowaniem terenu i sprawić, żeby woda w rowie płynęła w przeciwną stronę i zalewała pole. Tylko, że wtedy w najgłębszym miejscu rów będzie miał ze 2,5 metra. Zawalą się boki i tyle. Albo droga. Jeszcze mi karę za to dowalą. :cry: Jestem jak ta tabaka w rogu. :roll: Naprawdę nie wiem co mam zrobić!!! To jakiś absurd! Witamy ponownie w „Procesie” Kafki. Albo w „Paragrafie 22” Hellera.

madmegs
14-10-2008, 11:34
Poniedziałek 13 października 2008 r.
Maestro zgłosił problem, że mu strop nie pasuje. :( Trzeba trochę nadlać, poza tym zrobić belkę przy kominie, coś mu się tam podwójnego, belka zdaje się, o nadproże nad oknem balkonowym opiera. I z drugiej strony domu słup w małym pokoju trzeba zrobić, ok., tak było ustalone, tylko okazało się że na tym słupie trzeba nadproże oprzeć długie na pół domu. Bo w nośnych ścianach ma być zakotwione... Nie no, jasne, normalka. :evil: Przecież jakbym usłyszała w telefonie: „ wszystko jest w porządku, wszystko jest ładnie, równo i pasuje jak ulał, dzięki naszemu precyzyjnemu wykonaniu robót zaoszczędzimy na tym i na tamtym, zostało nam trochę czasu, więc możemy zrobić jeszcze coś ekstra, bo naszym zdaniem przydałoby się aby tu i tu wzmocnić to a tu i tu zrobić takie coś, co się w przyszłości okaże niezbędne... no i oczywiście zaplata, po skończonej pracy i rozliczeniu...” to wylewu z wrażenia bym dostała! :o :o :wink:
No, ale nic z tych rzeczy. Chłopaki dbają o to, abym im nagle, przed zapłatą całości, nie wykorkowała. :wink: Długotrwały stres i powolna śmierć to zdecydowanie bezpieczniejsza opcja. :wink:

Wczoraj rozmawiałam z Cappo di tutti cappi na temat problemów natury konstrukcyjnej w naszym domeczku. Okazuje się, że on żadnych problemów nie widzi. :o :lol:
Nadlać trzeba prawie zawsze, bo mało który dom projektowany jest pod wymiar producentów stropu.
Przy kominie belkę się zrobi, normalka, jak nie chce mieć podciągów na suficie to się ją wyżej da i tyle.
Z nadprożem problemu nie ma, dwie belki można spokojnie oprzeć tylko wpuścić je trzeba w zbrojenie wieńca, żeby ten przeniósł ciężar.
Słup musi zostać, a jeśli NAPRAWDĘ nie chcę belki na suficie, tylko 10 cm, to ok., da się ja wyżej i w posadzce piętra, a belki stropu wpuści się w zbrojenie belki.
Dziecinnie proste podobno. :lol: :o I po krzyku. Wychodzi na to, że to Maestro ma jakiś problem... :roll:
Umówiłam ich wszystkich na jutro, niech oglądają, sprawdzają i ustalają. Ja w każdym razie chcę mieć sufit gładki. 8) 8) 8) Żadnych widocznych belek, ani podciągów. Zgodziłam się na jeden słup wystający ze ściany. Wystarczy. :D

madmegs
17-10-2008, 13:23
Poniedziałek 13 – piątek 17 października.

Kolejny tydzień do d...py! :evil: :evil: :evil:
We wtorek pojechałam na budowę dogadać szczegóły z ekipą i potwierdzić spotkanie Cappo w środę. Mając nadzieję zastać ekipę w ferworze walki ( wspominali w sobotę coś o zamawianiu betonu na piątek... :o ) – zastałam cichy i porzucony plac budowy mojego, jak się okazuje coraz bardziej wątpliwego ) domku. :cry: :cry: :cry:
Zadzwoniłam do Maestra, by uzyskać jakieś głupie chociaż wytłumaczenie, dlaczego nie pracują od poniedziałku, zwłaszcza, że w niedzielę, przy odbiorze zaliczki obiecali, że nie będą już robili przerw w pracy i umówili się ze mną na wtorek po południu na budowie. Oczywiście nikt telefonu nie odbierał. :evil: :evil: :evil:
Wściekła i załamana, pocałowawszy zamknięte kłódki od garażu, pojechałam do domu. Bez nadziei, a za to dla zasady, dzwoniłam i wysyłałam sms-y przez cały tydzień. :x Całkowita cisza w eterze. :evil: Jeszcze nigdy nikt tak mnie nie olewał i nie robił bezczelnie w konia, jak Maestro. :evil: :evil: :evil: Być może któregoś dnia, kiedy nie będę już od niego zależna, zrobię mu coś złego! :-? Albo co. 8) Nie wiem. Nie ręczę w każdym bądź razie za siebie!!!! :evil:
W ogóle to mam dość tego wszystkiego! Rzygać mi się chce normalnie, kiedy myślę o tych rozbebeszonych murach, zbliżającej się zimie, opustoszałym koncie i zmarnowanych: czasie, pieniądzach oraz nerwach. :cry: :cry: :cry:

madmegs
04-12-2008, 15:53
Sobota 17 października 2008 – sobota 29 listopada 2008

Kolejne sześć tygodni. :evil: Mega przestój na budowie, czas nerwów, łez, złości, rozpaczliwych poszukiwań, nieprzespanych nocy, złowieszczych przeczuć i pobożnych życzeń. :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:

Stara ekipa wraz z Maestro na czele odeszła w siną dal, nie dawszy znaku życia, przepadła. Zapewne na amen. :( Straty i fuszerki przez nich spowodowane odchorowałam, przebolałam i traktuję jako rozdział zamknięty. Pozostał do napisania jeszcze epilog, ale to później, kiedy uporam się ze sprawami zaległymi i bieżącymi. Jakby nie było rozgrzebany dom czeka... Na sąd i policję mam czas. Jakieś 6 miesięcy, zgodnie z przepisami. Muszę się do tego porządnie przygotować, doszły mnie słuchy, że nasza wspaniała w mordę niemytą kopana ekipa nie tylko nam taki numer wywinęła. Podobno kilka takich budów w okolicy okradli. Więc to chyba jednak większy numer był... To by nawet pasowało, bo zmyli się, jakby ich szwadron SS z łapanki zgarnął, klamoty i bajzel po sobie zostawili. Na przykład betoniarkę. Nie żeby cenna szczególnie była, truchło stare i pordzewiałe, ale podciągnąć ją można pod majątek trwały.... Zawsze coś.... Pewnie im się do auta nie zmieściła. Za to nasze materiały zapewne bez problemu... :evil: Muszę rozeznać, gdzie znajdują się budowy poszkodowane przez tych parchawców ( mój autorski skrót od parchatego parszywca, wszystkie prawa zastrzeżone :wink: , no, jak się komuś szczególnie podoba, to łaskawie mogę się zgodzić na używanie tego przeuroczego określenia, jeśli nie daj boże trafi mu się w otoczeniu taki właśnie parchawiec). Może zgadamy się i wniesiemy zborowy pozew? :roll: Bo odzyskać, to pewnie wiele nie odzyskamy :cry: , ale przynajmniej zbiorowo drani dobijemy.... 8)

Skoro udało nam się jakoś zakończyć tę sprawę, postanowiliśmy ratować co się da i na gwałt szukać ekipy, która dokończyłaby nasz dom. Jako, że z kasą wobec wszystkich powyższych wydarzeń krucho – postanowiliśmy poprawić fuszery Maestra i zrobić strop. Przykryć wszystko folią i byle do wiosny. Whatever. :roll:

Znaleźliśmy jedną poleconą przez kierbuda ekipę, dwóch panów, którzy najpierw stwierdzili że to mała robota i oni takie niechętnie biorą, ale jak skończą dwie jakieś inne to mogą przyjść. Na pytanie czy zdążą przed zimą, która ma o tej porze roku to do siebie, że pojawić się może w każdej chwili, odparli że spoko, we dwójkę uwiną się maksymalnie w tydzień. Może w cztery dni. Potem podali cenę, kosmiczną tak, że myśleliśmy że coś źle usłyszeliśmy. :o Zgodnie z mężem zapytaliśmy: ile?! Na co pan wyłuszczył nam, że ( uwaga! ) to nie jest taka mała :-? i łatwa robota, że tu jest tyle dłubania przy poprawianiu ścian, belki trzeba pod strop nabić i wooogóle. Po czym pan spojrzał na mnie, a jako że nie należę do ludzi którzy potrafią zachować iście indiańskie kamienne oblicze 8) , dodał, że oczywiście cenę możemy negocjować... Na co spytałam po prostu do jakiej ceny mógłby zejść, na co on ( bez mrugnięcia, przysięgam! :o ) powiedział: mogę spuścić tysiąc. :o :o :o No zatkało nas! Tysiąc w te czy we wte, jaka różnica, jasne, widać jemu obojętne. Dla nas kolosalna różnica!!!! :o I majątek za tydzień roboty. Na dwóch. Gdybyśmy razem zarabiali na miesiąc tyle, co pan sobie krzyknął za tydzień, to mogłabym budować dom nie wstając z fotela :lol: – zdalaczynnie angażując deweloperów, umyślnych, pełnomocników, inspektorów i kogo tam jeszcze. Uznaliśmy, że to rozbój w biały dzień i podziękowaliśmy panu. Za fatygę. :x

Tak więc dostałam załamki totalnej, :( bo mimo, iż pogodziłam się z tym, że będąc zmuszona kończyć inną ekipą, braknie mi na dach, to tu jeszcze się okazuje, że i na strop mi braknie. Jak za jego wykonanie zapłacę. Brzmi nielogicznie, ale wiecie o co chodzi. :wink:
Doszłam do wniosku, że nie nadaję się do budowania domu, bo nie jestem ani wystarczająco bogata, ani wystarczająco przedsiębiorcza, ani odporna na stresy wszelakie, ani dość mądra. :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:

Podobno jednak głupi mają szczęście :D – i u mnie widać objawiło się ono za sprawą rodziciela mojego. Nie wytrzymał ( dodam, że całą dotychczasową budowę dzielnie się nie wtrącał :o – jak się okazuje – a szkoda ) i zadzwonił do mnie z informacją, że załatwił nam ekipę na dokończenie tego stropu, by dom zakryć przed zimą. :D Bo on też już ze zmartwienia spać nie może, a w ogóle to obraza boska takie rozgrzebane wszystko na zmarnowanie zostawić. Dziękuję ci tatusiu za wtrącanie się. :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: Nigdy nie sądziłam, że to powiem. :oops: :roll: W dodatku publicznie. :wink:


Tak więc narajona przez tatę ekipa, sprawdzona pewnie jakimś tajemniczym sposobem, bez naszego udziału, miała pojawić się lada dzień, coby strop zrobić i chociaż tyle przed zimą nam dom zabezpieczyć. Niestety zima była szybsza... :(

madmegs
04-12-2008, 15:55
Sobota 29 listopada 2008 r.

Miejmy nadzieję, że to co mówią o szczęściu głupich jest prawdą :wink: :D :wink: :D :wink: :D

Zima skończyła się po tygodniu :lol: i w sobotę zadzwonił gościu, że będą w poniedziałek rano. :D Mamy przywieźć klucze od garażu, dać prąd i projekt. I przysłać kierbuda. Niczego więcej nie potrzebują. :o Nie wierzę. :o :o :o Sopelkiewicz porzucił chwilowo pracę zawodową i udał się na budowę celem obejrzenia sobie takiego niespotykanego w naturze zjawiska. Tudzież zadośćuczynienia skromnym żądaniom tegoż. :)

madmegs
04-12-2008, 15:57
Poniedziałek, 1 grudnia 2008 r.

Pierwszy dzień pracy nowej ekipy.
Panowie, sztuk pięć, ranna porą, sami z siebie, bez proszenia, pytania, sprawdzania i upewniania się, przywieźli busem dechy, krokwie, narzędzia i co tam jeszcze i po prostu zaczęli poziomować ściany, nabijać deski, ustawiać stemple i belki. :o :lol: :o :lol: :o W południe przyjechał nasłany przez nas kierbud, co by im wytłumaczyć, co dotychczas zostało spieprzone i co trzeba naprawić. Zdziwił się, że ekipa sama już zaczęła usuwać sfuszerowane elementy i doskonale wiedziała, co ma robić dalej. Dokładnie tak, jak życzył sobie tego kierbud. No szok! :o Nadal nie wierzę!!! :o :o :o

Ekipa zrobiła na mnie naprawdę pozytywne wrażenie! Pomna jednak złych doświadczeń, nie cieszę się jeszcze zbytnio i dalej nie śpię z nerwów w nocy. Tak na wszelki wypadek... jak skończą to zobaczymy. :roll: Naprawdę najbardziej niepokoi mnie fakt, że nie wiem ile to będzie kosztowało. :roll: Nie chciałabym, aby na koniec, tfu tfu psia d..pa, okazało się, że trzeba im będzie zapłacić sumę, której na przykład nie posiadam. Pytał Sopelkiewicz raz i drugi, ile to będzie kosztować, ale gościu jakiś niewyrywny w tej kwestii jest. :roll: :o :-? Podobno ma być po kosztach. Cokolwiek to znaczy.... :roll: Chciałbym wiedzieć ile. Może być nawet parę stów w te czy we wte, ale jakąś kwotę chciałabym znać. I cieszyć się ich fachową robotą, na którą mnie stać, albo gryźć z nerwów palce i na szybko majątek zastawiać albo co, żeby być wypłacalną. A tu nic, jakieś dziwne to jest. Albo gościu nas będzie chciał naciągnąć, widocznie z daleka wyglądamy na takich, co się do tego świetnie nadają, albo jakieś dziwne konszachty wchodzą tu w rachubę i wszystko skończy się dobrze. :roll:

madmegs
04-12-2008, 15:59
Wtorek, 2 grudnia 2008 r.

Drugi dzień pracy nowej ekipy.
Oczywiście, jak każda ciekawska baba :oops: , nie wytrzymałam i osobiście zażyczyłam sobie zwizytować plac budowy, co by na własne gały obejrzeć to cudo, co mi o nim małżonek raczył być opowiadać. 8)
Ponieważ jak wszystkim wiadomo grudzień mamy, ciemno robi się tak szybko, że wiele sobie nie pooglądałam. Szarzało lekko, gdy wychodziłam z pracy, ale nim dojechałam te 19 kilometrów na głuchą i ciemną wieś ( ciemną w sensie przydrożnego oświetlenia oczywiście, z pełnym szacunkiem dla mieszkańców, zwłaszcza przyszłych;)) zrobiła się noc. Do tego księżyc cienki jak sierp na radzieckiej fladze, chmury, no i moje drzewa dookoła działki... warunki wprost wymarzone, ale raczej do popełniania kradzieży lub gwałtów, zależnie od upodobań :wink: , a nie oglądania efektów prac budowlanych. Zwłaszcza sprawdzania ich zgodności z projektem. Jakoś daliśmy radę, szefo poświecił światłami samochodu, belki i zbrojenie na tle nieba widać było nawet nieźle. :) Potem, w świetle oświetlenia tylnej tablicy rejestracyjnej, siedząc w kucki w błocie, oglądaliśmy sobie z majstrem słupy pod więźbę namalowane na projekcie. Nawet wygodnie kucało mi się w kozakach na wysokich obcasach.... ( Teraz tak zastanawiam się, dlaczego nie wsiedliśmy po prostu do auta, tam przecież światło jest, i ciepło i sucho... widać z wrażenia naprawdę doszczętnie zgłupiałam... :oops: tylko co w takim razie zaszkodziło majstrowi? :roll: ) Ogólnie kawał roboty zrobili, nikt nie chodzi i nie wymądrza się, tylko każdy robi swoje. W dodatku sami sobie kupili stal i wiązali już wieńce. Jejku fajnie to i w ogóle, tak za swoje kupują wszystko i robią, że zamiast się cieszyć, to aż się boję... Głupia jakaś jestem, tak skomplementował mnie mąż :wink: , zamiast się cieszyć, że mam odwrotność tego, co przedtem ( Maestro na przykład brał pieniądze na stal i do dziś ani stali, ani kasy, a ci nowi nie chcą pieniędzy, kupują stal i robią z niej użytek ) to zamartwiam się na zapas. Nic tylko prać po pysku taką głupią babę i patrzeć, czy równo puchnie... :oops: :wink: :oops: :wink:

madmegs
04-12-2008, 16:00
Środa, 3 grudnia 2008 r.

Dzień trzeci „nowej ery”. :wink:
Szefo ekipy zadzwonił, że brakło 4 belek i ...115 pustaków na strop. :o I że on już je zamówi, tylko żebyśmy pojechali sobie jutro do producenta i zapłacili. Pani z hurtowni powiedziała, że należy się 1091 zł. Sopelkiewicz pojechał tam nazajutrz zapłacił i dzielnie wytargował upust. :D Co prawda zaledwie 5% ale zawsze coś. Ziarnko do ziarnka i tak dalej. Zresztą w naszej sytuacji naprawdę liczy się każda złotówka. To już nie oszczędność, ale konieczność. :(
Rano kierownik budowy, nasz Cappo di tutti cappi, zwizytował budowę. Później powiedział mi, że wszystko jest przygotowane jak należy i nie ma żadnych zastrzeżeń. :o :lol: Zbyt piękne, żeby było prawdziwe...
:roll:

madmegs
04-12-2008, 16:01
Czwartek, 4 grudnia 2008 r.

Dzień czwarty.
Sopelkiewicz był rano na budowie i doniósł mi, że strop ułożony, słup i podciąg zaszałowany, pamiętali nawet o wentylacji w kuchni, by ją przez wieniec przełożyć. Kończą powoli szałowanie i układanie wieńca. Na jutro zażyczyli sobie kierbuda, co by ocenił i na poniedziałek mamy umawiać 9 m3 betonu B-20 z pompą. Zależnie od temperatury, z plastyfikatorem lub bez. Sopelkiewicz jutro pojedzie i zamówi. :lol:
Nie widziałam tego wszystkiego osobiście, po pracy ciemno tam jest, przed pracą również. Więc nie jeżdżę tam. Obiecałam sobie, że pojadę dopiero na gotowe, ale nie wytrzymam pewnie i już kombinuję sobie 8) , że w niedzielę, o ile nie będzie deszczu, pojadę sobie to wszystko obejrzeć i może przy okazji jakie fotki porobię? Bo Sopelkiewicz albo zapomina aparatu, albo nie ma warunków do robienia zdjęć. :-? No cóż. Ale nie można mieć przecież wszystkiego. :wink:

madmegs
08-12-2008, 15:33
Piątek, 5 grudnia 2008 r.

Dzień piąty.
Oczywiście nie wytrzymałam. :oops: Prosto po robocie poleciałam na budowę. Jak se człowiek własnymi łocyma nie łobejzy i własnymi rencami zdjeć nie zrobi, to guzik będzie mioł. Ło! 8)
Zatkało mnie z wrażenia. :o Ile pracy u podstaw ta nasza ekipa zrobiła, tego ludzkie słowo nie opisze!!! Odeskowany mam domek ślicznie, wszystko przygotowane na poniedziałkowe zalewanie. Do tego „kole chałpy” posprzątane, no szacuneczek! :o :lol:
To daję fotki:
Tak wygląda to od ulicy:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/3/0/2/43851926_d.jpg
a tak od podwórka:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/6/1/3/43851927_d.jpg
strop z góry:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/9/5/7/43851928_d.jpg
i z dołu, jak to mówią, od lasu :wink: :
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/5/3/7/43851925_d.jpg

A w poniedziałek zalewanie. :D :D :D Oby nie lało, albo tfu tfu psia d...pa śnieg nie padał! :-?

madmegs
09-12-2008, 13:28
Poniedziałek 8 grudnia 2008 r.

Yuuuuhuuuuuu!!! Mamy zalany strop!!!!!!! :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: Ło jeziusicku- maryjko-józefieświęty!!!!! Ale kamień z serca. Phi! Kamień! Koło młyńskie nie kamień!!!! Nasz zalążek domu już zabezpieczony!!!! :D :D :D Teraz tylko odeskować otwór, zafoliować, zrobić coś na kształt dźwierzy i zima może sobie robić co chce! Nawet kankana na naszej działce tańczyć! :wink: Ha!!! :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D

A o to krótka relacja z tego wielkiego dnia: :)
Pojechał Sopelkiewicz. Ja niestety nie dysponuję już urlopem. Przefurtałam wszystko w okolicach stanu zero... 8) Dodam, że mężuś mój pojechał na zalewanie stropu jedynie w celach rozrywkowo – kronikarskich. W zasadzie na moją wielką prośbę. 8) Ekipie potrzebny nie był. Sami sobie policzyli, że trzeba zamówić 15 m3 betonu, oczywiście z chemią, bo od zeszłego tygodnia solidne przymrozki, zamówili co trzeba i zalali strop. Oraz słupy i belki nośne. Wszystko co trzeba było i jak trzeba było. Miodzio. :lol: :lol: :lol: Wyrównali, wywibrowali, o 12 w południe popakowali zabawki i pojechali sobie precz. :o :D :o :D :o

A teraz fotorelacja:
Raniutko sprzęt pojawił się na działce, tfu, tego na budowie chciałam powiedzieć.. :oops: .
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/9/2/3/43851935_d.jpg

w wyniku czego mamy tak ładnie zalany strop: :D :D :D
pokój południowo – zachodni narożnik:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/0/0/9/43851936_d.jpg
sypialnia południowo-wschodni narożnik::
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/6/3/0/43851937_d.jpg
łazienka północno-wschodni narożnik:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/3/8/9/43851938_d.jpg
pokój północno-zachodni narożnik:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/7/7/5/43851934_d.jpg

Betonu weszło 14 m3, metr podobno sobie betoniarnia zabrała z powrotem. Hm??? :roll: W kwestii rozliczenia kazali kontaktować się z szefem, którego dzisiaj nie było.:roll: :o
Do rozwikłania zagadki wszechczasów, czyli wyjaśnienia ile mamy zapłacić, oddelegowany został tata, jako sprawca całego zamieszania. 8) Mają się spotkać jutro. Więc jeszcze kilkanaście godzin stresu i będę już w końcu wiedziała, jak ta historia się skończy. Nawet zaczynam przyzwyczajać się do myśli, że będzie trzeba koszmarnie dużo zapłacić :cry: , bo ekipa naprawdę była super!!! :D Gdyby tylko tacy budowali, stawianie własnego domu byłoby niczym nie zmąconą przyjemnością. :D 8) :D 8) :D Porównywalną z wygrzewaniem kości na tropikalnej plaży, bądź moczeniem tyłka w lagunie. :wink:
Zresztą już widzę, że ten nasz nieszczęsny strop drogo nas wyszedł, niezależnie od robocizny. :-?
Pierwsza partia stropu 6560, druga 1036, potem zwróciliśmy 18 pustaków, bo tyle zostało, a i tak trzeba było dopłacić 200 zł. Nie wiem dlaczego. :roll:
Stal kupowaliśmy dwa razy. Raz 1660 zł. Za pośrednictwem Maestra. W wyniku czego, ani stali, ani pieniędzy. :evil: Kolejny zakup stali to 1288 zł. :(
Beton – 14 zamiast oczekiwanych 9 kubików. Do tego droższy, bo z chemią. :-? We wrześniu, kiedy zgodnie z planem strop miał być zalewany, przymrozków nie było. :evil: Nadmiar betonu to stąd, że podciąg, słup i nadproże miało być zalewane przez maestra betonem z betoniarki – piasek i żwir leżą na placu. Półtorej tony cementu w garażu. Przeterminowane. :evil: Zgadnijcie dlaczego? :evil:
No i robocizna. Zapłacona częściowo w formie wyłudzonej przez Maestro zaliczki. :cry: I drugi raz teraz. :cry:
Ale bilans i tak wychodzi na plus. :) Mamy wreszcie strop. :lol: :lol: :lol: W 6 dni. :o Bez stresu, gonienia, fuszerek i nerwów. Ekipa była po prostu wspaniała!!!!!!! :lol: :lol: :lol: Wszystko dokładnie i na czas. :D :D :D A to jest bezcenne. Zwłaszcza po ostatnio przebytych stresach. Teraz mogę spokojnie odpoczywać do wiosny, co prawda w biedzie, ale ze spokojem ducha. Tatuś, dziękujemy za pomoc! :lol: :lol: :lol:
:D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D

madmegs
11-12-2008, 10:14
wtorek 9 grudnia 2008 r.

O rany! Prawie poryczałam się ze szczęścia. W zasadzie nie prawie. 8) Tylko całkiem. :oops: Co za ulga! :D Nie zdawałam sobie sprawy z faktu, w jakim stresie żyłam przez ostatnie miesiące! :o Ale już po wszystkim. :D Ekipa zaskoczyła nas naprawdę pozytywnie. :lol: :lol: Zarówno w kwestii jakości usług, jak i ceny! Naprawdę pozytywny szok! :D :o :D :o :D Będziemy błagać ich na wiosnę, nie ważne którego roku :wink: , żeby dokończyli nam resztę domu 8) Zgodnie z mężem ustaliliśmy, że swoje przeszliśmy i nam wystarczy takich polek galopek i jazd bez trzymanki. Teraz chcemy mieć święty spokój. :D No dobra, wiem że to nadal budowa. :-? A więc: względnie święty spokój. 8)

W sobotę wkładamy czapki, kufajki, ciepłe majtki :oops: , stare jeansy, rękawice oraz kalosze i jedziemy po folię i takie tam, a potem na budowę, co by zabezpieczyć nasze pół domku. :lol: Mam nadzieję, że w sklepie nie spotkam nikogo znajomego... 8) :oops:

madmegs
08-01-2009, 17:34
Wtorek 23 grudnia 2008 r.

Widok z przodu – pierwszy śnieg

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/s/6/7/6/43851941_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/1/6/7/43851942_d.jpg

Jeszcze przed Świętami udało się Sopelkiewiczowi wpaść na budowę i zabezpieczyć to i owo.
Mam nadzieję, że teraz zima nam już nie straszna :roll:

Tak np. wygląda „zabezpieczony” komin:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/7/4/1/43851943_d.jpg
Poza tym mężuś mój dzielnie walcząc z chłodem i głodem poprzykrywał folią parapety, górne krawędzie ścian i takie tam. Nie będę tu wstawiać więcej zdjęć z kawałkami poszarpanej folii na pierwszym tle. Nuda. 8)


Dla odmiany dam widok na góry. Tak, tak, są u nas góry, :lol: co prawda daleko i za drzewami, ale są. :oops:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/8/0/7/43851944_d.jpg
O, i te same góry zza drzew. Teraz zdaje się lepiej widać? :roll:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/5/9/6/43851945_d.jpg

I jeszcze kilka fotek z cyklu „Przystosowanie do życia na zadupiu” czyli stopniowe przyswajanie mojego przyszłego widoku zza okien. :wink: O każdej porze roku, żeby potem nie było zdziwień... :o :roll:
I tak wygląda zimowy taras (każdy wie, o co chodzi: miejsce gdzie kiedyś będzie taras) 8)
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/7/6/4/43851946_d.jpg
Zimowy widok z kuchni: :o
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/2/8/4/43851947_d.jpg
O i zimowe jemioły: :o :o :o
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/0/6/8/43851940_d.jpg
Powinni tą naszą wieś nazwać Jemiołowo albo coś takiego. W życiu nie widziałam tyłku jemioł. :o A propos. W tym roku za późno na to wpadłam, cóż z wiekiem refleks już nie ten, :wink: ale na przyszłe święta mam pomysł na biznes dla Sopelkiewicza. 8) W grudniu pozbiera w okolicy tyle jemioły ile się da, a potem, przed świętami, tuż pod naszym obecnym domem (w samym centrum miasta, obok dworca), rozłoży sobie koło auta zydelek i pohandluje trochę. :wink: :lol: W tym roku handlarom jemioła szła jak ciepłe bułeczki. :o A żeby się z tłumu nie wyróżniał możemy mu wypchać kurtkę, włożyć okulary na nos i zawiązać chustkę na głowę. :wink: Zresztą jak wystąpi w „działkowym” wdzianku, też się nie będzie wyróżniał. 8) Hm...byłaby dodatkowa kasa... ale cóż, Sopelkiewicz nie wykazał zbytniego entuzjazmu, niewdzięcznik jeden, :wink: ja tu mózgownicę wysilam, coby budżet domowy ratować i kurde zero zrozumienia dla przedsiębiorczości! :evil: Powiedział, że jak to taki fajny biznes, to sama mogę iść pod dworzec handlować. :-? Pewnie. Poszłabym. Nawet nie musiałabym się specjalnie przebierać... :wink: Tylko, że ja do handlu KOMPLETNIE się nie nadaję! :cry: Nie umiałabym sprzedać lewej wódki w czasach prohibicji, a co tu dopiero mówić o towarze, jakby nie patrzeć niekoniecznie pierwszej potrzeby... :wink:
No nic, trudno. Przepadł biznes. :( Dobrze przynajmniej, że można będzie podarować trochę tej jemioły rodzince i znajomym. :D Przynajmniej nie wszystko się zmarnuje... :P :P :P

madmegs
08-01-2009, 17:42
Czwartek 25 grudnia 2008 r.

Jak przystało na porządnego inwestora, w bożonarodzeniowy poranek pojechaliśmy przewietrzyć się na działce. W zasadzie miał to być świąteczny spacer, ale skończył się po 10 minutach i zrobieniu trzech zdjęć, z których dwa nie wyszły. :o Zimno było tak, że za przeproszeniem szron się robił na jajach... eee. Tego.. jądrach znaczy się. :oops: Zimno, prawie ciemno, bo pochmurno strasznie, daliśmy sobie spokój ze świątecznymi spacerami. Może w następne święta, wielkanocne. 8) Jest nadzieja, że cieplej będzie. Bo teraz póki co to zima na całego śnieg i mróz trzyma. Brrr.... :-?

Ku pamięci fotka naszego „bunkra": 8)
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/s/2/9/4/43851956_d.jpg

I takim oto stanem budowy żegnamy nasz pierwszy rok budowy.
Rok 2008 był dla nas rokiem pełnym niespodzianek, drobnych radości, odważnych decyzji, wielkich wyzwań, czasem niepotrzebnych nerwów, pewnych trosk, moich łez, wielkich porażek :cry: , ale także wielu małych sukcesów i czarodziejskich chwil. :D Był to rok, gdy jeszcze przed rozpoczęciem prac budowlanych zdążyliśmy zaliczyć ostatnie egzotyczne wakacje, szaloną podróż i rozczulające spotkanie po latach. :lol:
Wiosna zaczęła się dla nas wielkim wyzwaniem: podjęliśmy ostateczną decyzje o budowie domu. I tyle z wiosny. Zniknęła nam bowiem pod tysiącem kartek projektów budowlanych. Wieczory zamieniały się w noc w czasie naszych burz mózgów nad projektem budowlanym. Efekt? Więcej w nim czerwonego tuszu, niż czarnego... 8) W weekendy gnaliśmy z dziećmi w góry, aby nadrobić zaległości w relacjach z nimi. :oops:
A w czasie wakacji plażą nam i im były hałdy piasku podsypkowego, leżakiem paleta bloczków betonowych, a szwedzkim stołem papierowa tacka z kiełbasą z grilla własnej roboty. :o :D Zamiast zabytków starego miasta, krążyliśmy po alejkach składów budowlanych, przebierając w gatunkach pustaków, cegieł i dachówek. W poszukiwaniu hurtowni odkrywaliśmy nieznane lądy za rogatkami naszego miasta. A wieczorami zgłębialiśmy tajniki sztuki budowlanej, studiując „Poradnik majstra budowlanego” i sterty „Muratorów”. I naprawdę nieraz mieliśmy z tego frajdę. :lol: To były niezwykłe wakacje.
Jesień zastała nas i zostawiła uwikłanych w rozgrzebaną budowę, szarpaninę z nierzetelnym wykonawcą i brak nadziei na przyszłość. To była niedobra jesień. :cry: Jedyną jej zaletą było to, że wiele nas nauczyła. Dobre i tyle. Szkoda, że tak drogo wyszła ta nauka...
No i w końcu przyszła zima. Pierwszym śniegiem ostrzegawczo sypnęła 19 listopada. Potem odpuściła sobie. Przemiła i taktowna, poczekała z mrozami do Świąt, abyśmy zdążyli naprawić co się da, zalać strop i jako tako wszystko zabezpieczyć. :lol: A potem, w Wigilię spadł śnieg i było tak pięknie, tak biało. :D A w Sylwester mróz i przejrzyste niebo, na którym pięknie mieniły się fajerwerki. To był niesamowity rok. :D :o :lol: :roll: :) 8) :-? :lol:
Jaki będzie przyszły? :roll:
Oby spokojniejszy, zasobniejszy, ciekawszy, łatwiejszy, bardziej owocny, szczęśliwszy, piękniejszy i bardziej radosny.
Czego sobie i Wam wszystkim życzę. :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/1/8/7/43851954_d.jpg

madmegs
14-01-2009, 15:34
Styczeń 2009 r.
Nowy rok, nowe zadania. :lol:

Uff, czas zakasać rękawy i zacząć się przygotowywać do wiosny. Może nas mile zaskoczy i znienacka spadnie na nas ciepłem słońca i rozbuchaną zielenią pąków? :roll:

Oto lista zadań (tak, zadań, a nie tylko pobożnych życzeń 8) ) do zrealizowania w 2009 roku:

Primo: wymurować ściany kolankowe.
Po drugie primo :wink: ( kto czytał Chmielewską, ten wie o co chodzi... 8) ): zrobić dach.
Po trzecie primo: ogrodzić działkę.
Po primo czwarte: Zrobić rów i wyrównać góry i wądoły, przemyślawszy wcześniej ostateczne rozwiązania. :roll:
Po piąte i ostatnie primo: sadzić. Jak najwięcej! :lol: Ale z uwaga jak powyżej. Nic po łebkach, bo potem sama będę gonić ze sztychówką i wszystko przesadzać. :-?

I tak pojawia się lista czynności do wykonania celem realizacji założonych zadań: :o

Ad. 1: policzyć i domówić pustaków ceramicznych 25 cm. Zakupić stal na wieniec.
Ad. 2: kupić dachówkę, całe to niezbędne ustrojstwo typu gąsiory, wywietrzniki, folię i co tam jeszcze trzeba. A także okucia do kominów. Wyczarować żeby starczyło na rynny. :roll: 8)
Ad. 3: za pomocą uroku osobistego:roll: , przemocy :o , bądź podstępnej perswazji 8) zmotywować Sopelkiewicza, żeby wykonał własnymi „ręcami” to ogrodzenie. Dokupić piachu ostrego i żwiru. Zorganizować bramę. Najlepiej zespawać z kątowników... Zobaczymy... :roll:
Ad. 4: Przemyśleć, pomierzyć, rozrysować. Zacząć w styczniu, może do lata coś się wykluje... :roll:
Ad. 5: Jak wyżej. Dodatkowo od wiosny zacząć w zaprzyjaźnionych ogrodach proces sępienia 8) sadzonek, odszczepek i rozsad... Resztę się sukcesywnie nabędzie droga zwyczajną, :wink: znaczy się w hurtowni ogrodniczej. Ćwiczyć i jeść dużo białka całe lato ( w celu wyhodowania porządnych mięśni 8) ) i zaraz na jesień zwozić łupy i sadzić, sadzić, sadzić. :lol: Nie zapomnieć modlić się przyszłej zimy, aby na wiosnę coś z tego urosło... :wink: 8)

Spisawszy listę celów oraz niezbędnych działań trzeba będzie jeszcze zająć się poszukiwaniami źródła finansowania tych fanaberii. :o Tylko gdzie kopać? :wink: Różdżkarza mam wynająć? :wink:
Zacznę od banku :)

Jakieś jeszcze zadania? Na razie nic mi nie przyhodzi do glowy... :roll:
O, wiem! :D Musze przeczytać swój dziennik w celach poznawczo - naukowych. Znaczy się, podjąć próbę ogarnięcia tego całego szaleństwa, wysupłać wszystkie błędy ( to nie będzie trudne 8) ) i wbić sobie to porządnie do głowy, aby więcej ich nie popelniać ( to znacznie trudniejsze... :( ). OK. 8) Aby nie popełnić tych samych błędów po raz drugi... :)

madmegs
15-01-2009, 17:05
nadal styczeń 2009 r.

Zgodnie z planem przeczytalam swój dziennik. Rany boskie!... :o Na czerwienienie się ze wstydu już za późno, trudno, przepadło. :cry: Było czytać przed wyslaniem co na język ( klawsz..) wpadło. :-? O popełnionych głupotach nawet nie wspominam. :oops: Jezu, wstyd i hańba! :oops:
Dobra. Cały proces ekspiacyjny załatwiłam wewnętrznie, wystarczy, więcej tym głowy sobie zawracać nie będę. 8) Postaram się tylko na przyszłość pamiętać, że to jednak publiczne forum jest, a nie babski prywatny pamiętnik... :oops:

Przejdźmy do wniosków:

Tak w ogóle to dopiero teraz, kiedy po prawie roku przejrzałam w całości dziennik, który na łamach tego forum popełniłam, :wink: zorientowałam się, że nigdzie nie umieściłam rzeczy tak ważnej, ba, najważniejszej w całej budowie domu – projektu. :o :o :o

Teraz cokolwiek zawstydzona i pełna skruchy :oops: nadrabiam to wykroczenie:

Oto link do projektu pierwotnego:
http://projekty.muratordom.pl/projekt?IdProjektu=330

Taki miał być parter: :roll:
http://projekty.muratordom.pl/pliki/dom_330_3.jpg

A takie poddasze: :roll:
http://projekty.muratordom.pl/pliki/dom_330_4.jpg


Takie elewacje:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/9/5/1/43851965_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/0/8/1/43851966_d.jpg


A tak to wyszło nam po zmianach :o :o :o (pewnie mało widać, bo to fotografia cokolwiek już „przechodzonego” przez dwie ekipy projektu):

parter:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/9/5/6/43851969_d.jpg

i bilans powierzchni parteru:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/0/5/1/43851970_d.jpg

poddasze:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/7/7/4/43851971_d.jpg

i bilans powierzchni poddasza:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/5/7/1/43851972_d.jpg

oraz bilans powierzchni całego budynku: :o :D
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/5/9/6/43851973_d.jpg

każdy widzi, że aż się roi od czerwonych kresek, kropek i cyferek.... :o :wink:

Widać mało mi było tych zmian, :wink: więc nie jest to już wersja ostateczna... :roll:
Jako, że tylko krowa nie zmienia poglądów, 8) w trakcie budowy coś mi się tam odmieniło :oops: , pewne rzeczy narzuciła rzeczywistość :evil: i wyszło takie „cóś”: :o

Parter taki:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/7/4/2/43851963_d.jpg

Góra mniej więcej taka:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/6/8/1/43851964_d.jpg
mniej więcej, bo nie będziemy murować na razie ścianek działowych, (wymurujemy je później albo zrobimy kartonowo-gipsowe na profilach aluminiowych), więc mając taaaką swobodę niechybnie z niej skorzystam... :roll: :wink:

To na razie tyle. :)

Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którzy MIMO WSZYSTKO mi kibicują :lol: :lol: :lol:

madmegs
20-01-2009, 14:54
Wtorek, 20 stycznia 2009 r.

Muszę tu teraz napisać zapewne nietypowy post. Jest to bowiem mój trzysetny pierwszy post, co prawdę powiedziawszy, wprawiło mnie w wielkie zdumienie. Kiedy ja to wszystko napisałam??!! I o czym?

madmegs
STAŁY BYWALEC (min. 300)
http://lh4.ggpht.com/strzaleczka/SHX51FRaG2I/AAAAAAAAB5c/wG5oGP2CHPY/s144/chojrak.jpg
Dołączył: 20 Lut 2008
Posty: 300

Jak wynika ze statystyk tego forum dołączyłam do tego szacownego grona dokładnie 11 m-cy temu. Co daje średnio 27 postów na miesiąc i czyli 0,9 posta na dzień. Ile to jest 0,9 posta? :roll: Cały post tylko wybrakowany? :wink: To statystyka.
W rzeczywistości zwykle wyglądało to tak, że pisałam jak się działo, jak miałam wenę twórczą, a potem hurtem wysyłam uzbierane „na kupkę” posty. Ja nie jestem z tych systematycznych. :cry: Niestety. :( Żyję zrywami. 8) Robię coś na przykład w dzikim szale, ogarnięta pasją, furią czy wizją efektu. Mogę nie jeść, nie spać, jakby mi amfetamina zamiast krwi w żyłach płynęła. :wink: Niczym stachanowiec niemal bez wysiłku wyrabiam 300 % normy. :o :lol: Przychodzi jednak czas, że opadam z sił oraz chęci i wołami się mnie nie zaciągnie do żadnej pożytecznej roboty. Niejeden próbował, ale dzielnie się zapierałam zadnimi i przednimi łapami. 8) :wink: Z zadowalającym mnie skutkiem. :lol:

Pozdrawiam wszystkich i dziękuję, że jesteście
:lol: :lol: :lol:

madmegs
27-02-2009, 07:53
Piątek 6 lutego 2009 r.

U nas jakby wiosna. :roll: Śnieg, który spadł w Wigilię, potrzymał jeszcze cały styczeń. Potem przyszedł halny i wywiał całe to białe ustrojstwo. Wczoraj było 10 stopni w plusie. Czyżby to wiosna nieśmiało pukała do naszych drzwi?
Tak wygląda nasz domek po zimie:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/2/5/7/43084029_d.jpg
Przysięgam że takie dziwne niebo było. :o Nic nie majstrowałam przy zdjęciu!

madmegs
27-02-2009, 07:58
Wtorek 10 lutego – wtorek 24 lutego 2009 r.

A nas zasypało. :( Na amen. Od dwóch tygodni śnieg pada niemal bez przerwy i aż do wczoraj trzymał mróz.
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/2/3/2/43084032_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/5/6/4/43084053_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/0/5/4/43084061_d.jpg

Mam wrażenie ze mieszkam w igloo. :o :o :o Okno w sypialni i u dzieci mam zasypane prawie do samej góry.
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/9/6/3/43084038_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/4/5/7/43084042_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/5/3/5/43084043_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/9/0/5/43084044_d.jpg

Wzorem eskimosów muszę przypomnieć swoim dzieciom pierwszą i kardynalną zasadę: nigdy nie jeść żółtego śniegu ;) :wink:

Na parkingu, żeby dostać się do auta, trzeba szuflować dobre 15 minut, a odgarnięty śnieg najlepiej...zjeść chyba :evil: , bo nie ma ani kawałeczka miejsca, gdzie można byłoby ten śnieg zrzucić. Chyba że na sąsiednie auto... :wink: Niektórzy dali sobie spokój z próbami odkopywania samochodu i zdali się na komunikację miejską, albo własne nogi obute w solidne buciory. Najlepiej z rakami. :-?
Ja niestety nie mogę... Gwoli ścisłości – mogę, ale jedynie teoretycznie. W praktyce bowiem musiałabym chodzić z dziećmi do szkoły na piechotę, co wyglądałoby zapewne w ten sposób, że aby zdążyć, musiałabym zrywać z łóżka siebie i dziatwę ciemną nocą, żeby (oprócz normalnych porannych czynności jak prysznicowe ablucje, suszenie łba, codzienne przeistaczanie się za pomocą kosmetyków kolorowych z brzydoka w człowieka, znaczy się w kobietę :wink: ):
- zrobić i skonsumować solidne śniadanie (co by objuczona torbami mamusia oraz dzieciątka miały siłę przedzierać się przez metrowe zaspy w drodze po kaganek oświaty tudzież grosz na chleb powszedni),
- oblec towarzystwo w ciepłe majty :oops: , rajty, portki, podkoszulki, mundurki, swetry, kombinezony, grube skarpety (szkoda, że nie opatentowano jeszcze nieprzemakalnych), śniegowce, czapki, rękawiczki, szaliki, kaptury Następnie spróbować na to wszystko wcisnąć tornister bez uduszenia dziecka;
- przy akompaniamencie wrzasków protestu, wysmarować oblicza ukochanych dzieciątek tłustym kremem oliwkowym ekskluzywnej firmy ziaja (nie rezygnując z ponawiania prób dokonania tego wyczynu z jednoczesnym uniknięciem wysmarowania swojej i dzieci garderoby);
- zejść 113 schodów tak, aby uniknąć zlecenia z nich oraz spocenia się;
- przedrzeć się w ślimaczym tempie przez miasto, tj. przez dwa zabłocone lodowiska (czytaj przejścia podziemne), trzy ulice, z czego dwie teoretycznie ruchliwe (teoretycznie, nie wiem bowiem, czy na takie miano zasługuje korek gigant na skrzyżowaniu, wariaci uprawiający slalom na jezdni i desperaci próbujący rozpaczliwie włączyć się do ruchu z zaspy zwanej miejscem postojowym...);
- dostać się do szkoły zasypanej z każdej strony bandami śniegu (cały czas pamiętać, aby się nie spocić, nie zgubić w którejś zaspie Młodego, któremu dziwnym trafem „ciągle zjeżdża noga ze ścieżki, co powoduje wpadnięcie do zaspy” oraz uniknąć dostania soplem w łeb);
- rozebrać dzieci z mokrych ciuchów, spróbować upchnąć tą mokrą ortalionową bułę w szatni wielkości wsiowej wygódki, pomodlić się o cud, aby to wszystko do popołudnia wyschło, a nie zgniło, wytłumaczyć dzieciom, że mokre na stopach rajtki to nie jest obciach 8) i polecieć do swojej pracy. Oczywiście nadal próbować się nie spocić. :-?
Po przyjściu do pracy (z zapewne sporym spóźnieniem) trzeba będzie ukryć się przed ludzkim wzrokiem w wychodku w celu poprawienia własnego wizerunku. Nie przypuszczam, abym się sobie podobała z oczami jak miś panda od rozmazanego tuszu, czerwonymi świecącymi policzkami i nosem niczym renifer Rudolf. :roll: Do tego uklepane mokre sianko na czubku głowy, mokra plama od potu na plecach i garniturowe czarne spodnie z wyżartym od soli wzorkiem od kostek do kolan na pewno nie poprawią mojego image. :cry:
Po prostu horror! Jeśli do tego dodać drogę powrotną, czyli całą powyższą listę tylko w odwrotnej kolejności (no może bez konieczności unikania pocenia się, za to z balastem zakupowym w trzeciej zapewne ręce), to ja już wolę szuflować łopatą i skrobać wraz z lodem lakier z auta. Może leniwa jestem. :oops: Trudno. Poza tym zawsze lubiłam sporty alpejskie, zwłaszcza slalom specjalny. :wink: 8)

Poza tym jest fajnie. :D Taka śnieżna i mroźna zima naprawdę bywa piękna. :lol:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/8/8/1/43084033_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/3/9/5/43084035_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/7/6/5/43084051_d.jpg

Wspaniała do jeżdżenia na sankach, nartach, spacerów i kuligu. Oraz do siedzenia przy kominku, grzanym winku i gorącym bigosiku
:D :D :D

madmegs
02-03-2009, 07:31
Środa 25 lutego 2009 r.

Dzisiaj Sopelkiewicz spędził dzień na działce tfu, na budowie. :D Wyposażony w łopatę do odśnieżania, ciepłą kufajkę, kanapki, termos z kawą i aparat (będą zdjęcia 8) ), poczynił gospodarskie prace.
1. Odśnieżył dach (czytaj strop)
2. Posprzątał dom:
- wszystkie, cegły i pustaki zgromadził w jednym miejscu, a stemple i deski w drugim, tj. w łazience;
- odśnieżył przedpokój, gdzie śnieżek dwa tygodnie wdzięcznie padał przez otwór na piętro,
- zastawił pustakami wschodnie i północne otwory okienne i drzwiowe (przeciwko wiatrom, śniegom, przeciągom i nieproszonym gościom, którzy pod osłoną lasu buszowali w naszym domku).
3. Odśnieżył wjazd, bo pług śnieżny zwalił cały swój urobek na nasz podjazd. I jest pewne, jak śmierć i podatki, że zaraz jak Sopelkiewicz odgarnie tą bułę, pług znowu ulokuje tam nową. Kliniczny przykład syzyfowej pracy! :cry:

A oto fotorelacja w konwencji before-after. Każdy wie, że jest to najprzyjemniejszy sposób oglądania efektów wykonanej pracy: :lol:

Widok ogólny przed:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/7/8/2/43084065_d.jpg
i po:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/3/0/2/43084067_d.jpg

A takie właśnie porządki wprowadził mój mąż: :D
Holl przed:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/7/7/1/43084296_d.jpg
i po:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/0/9/0/43084300_d.jpg
Salon przed:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/1/0/5/43084108_d.jpg
i po:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/3/5/3/43084284_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/5/3/7/43084286_d.jpg

Gabinet przed:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/5/4/7/43084072_d.jpg
i po, służący jako zakamuflowany składzik budowlany:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/5/5/3/43084075_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/4/1/9/43084077_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/2/8/9/43084081_d.jpg
Rupieciarnia, tfu chciałam eee tego powiedzieć pomieszczenie gospodarcze :wink: :
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/o/5/5/6/43084083_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/3/7/9/43084085_d.jpg
Kotłownia:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/2/6/0/43084091_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/2/3/0/43084095_d.jpg
Zakamuflowana łazienka :wink: :
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/9/3/0/43084093_d.jpg

Korytarz:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/4/1/3/43084087_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/0/5/3/43084088_d.jpg
Kuchnia przed:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/5/0/7/43084097_d.jpg
i po:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/0/2/3/43084099_d.jpg

A tak wyglądało odśnieżanie stropu:
Przed:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/2/4/4/43084287_d.jpg
po:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/9/9/7/43084289_d.jpg

Przed:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/0/4/0/43084290_d.jpg
każdy widzi, że po:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/5/6/0/43084293_d.jpg
I na koniec wyłaz na górę:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/6/3/8/43084301_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/9/0/7/43084064_d.jpg
tak to zdolnie Sopelkiewicz zamknął dziurę. Całość pokryta jest folią. Zdolny chłopak. Moim zdaniem na bezludnej wyspie, wzorem Robinsona Crusoe sobie poradzi... :lol:

To tyle. Może za dużo i monotonnie, ale taka jestem dumna z mojego meżusia! :lol: :lol: :lol: Dziewięć godzin zasuwał. :o
Dla porządku dodam, że dzisiaj o godzinie 20.00 moja starsza latorośl skończyła 12 lat. O Jesusie-Maryjko-Józefie-święty! Jak ten czas zapinkala! :o Jak to mówią: jakie ja mam stare dzieci! ;) :o

madmegs
02-03-2009, 07:34
Czwartek 26 lutego 2009 r.

A dzisiaj z innej beczki. Jako, że już mi te arktyczne scenerie i klimaty całkowicie obrzydły i ciągnie mnie do słońca, do zieleni, trawki, kwiatków, grillków i wieczornych posiadówek nad szemrzącym strumyczkiem, to postanowiłam zająć się planami ogrodu. :lol: Bo zanim będę mogła kosić trawkę, pichcić na grillu na tarasie i napawać się feerią barw na kwiatowej rabacie, muszę przebrnąć przez niwelację terenu, wywrotkę piachu i gnoju, odchwaszczanie, zakładanie kompostownika, produkcję gnojówki :o i rycie niczym dżdżownica w gliniastej opornej ziemi (nawet imię mi pasuje ;)). Do tego (przyjemniej już trochę :lol: ) przygotowanie projektu, wybranie roślin, zakupienie i przytarganie ich (mniej przyjemne :-? ) i posadzenie. Potem zostaje już tylko dbanie o posadzone oraz odczynianie uroków od mszyc, skoczków, kretów, nornic, karczowników, mączniaka, grzyba, pleśni, zajęcy, dwunogich złodziei, ulewnych deszczy, długotrwałej suszy, przymrozku, gradu, wad genetycznych, nieuczciwych ogrodników... 8) Tfu, tfu! I żeby nie było, zaznaczam, że powyższa lista jest przykładowa, znaczy się nie stanowi katalogu zamkniętego i jeśli jakaś zaraza czyha na moje (na razie planowane) roślinki, a nazwy owej zarazy nie znam, to nie znaczy, że się od niej nie odżegnuję. Odżegnuję, jak najbardziej! ;) :lol:
Temat będę rozwijać, nie wiem tylko, czy na tym forum, ogrodniczego jakiegoś chyba powinnam sobie poszukać? :roll:
Budowlanie, to zanim zacznę szaleć z tym ogrodem, musimy w końcu zrobić rów, podjazd i to nieszczęsne ogrodzenie, którego, tfu tfu, jakimś cudem jeszcze nam nie ukradli. Widać dobrze schowane. 8)
Przyjdzie w końcu ta wiosna, to będę Sopelkiewicza-męża molestować o ten płot. Bo, jak to mówią, to już obraza boska, żeby tak siatka leżała i marnowała się. :( O innych wadach braku płotu nawet nie wspominam. Każdy wie. Jak nie ma płotu, to:
- może zdematerializować się np. kwitnący krzak trwale z gruntem związany, :evil:
- spychacz zrzuca cały syf z drogi na podjazd,
- materiały budowlane z każdym dniem zajmują coraz mniej miejsca (można sprzedać patent do składów materiałów budowlanych ;))
- piasek i żwir wsiąkają w ziemię i górka robi się coraz niższa (widać spełnia się nasze marzenie i zmienia nam się struktura gleby – z niechłonnej gliny na ruchome piaski ;))
- liczba stempli z 80 zmniejsza się do np. 60 , zapewne w wyniku jakiejś mutacji korników, :o
- okazuje się, że amnezja jest choroba zakaźną, bo nikt nie wie, gdzie są te wszystkie deski z szałowania nadproży, :x
więc strach kupować, siać, w ogóle tam bywać, bo jeszcze człowiek się zdematerializuje. Chyba , że... to nie brak płotu, a przypadłość przyrodniczo-astronomiczna? Może ten nasz trójkącik ziemi, zwany działką, to nasz rodzimy trójkąt bermudzki? ;) A ja głupia się dziwię, że ginie. Blondynka ze mnie straszna! Było się uczyć w szkole, a nie na wagary chodzić!
:roll: :-? :wink:

tymczasem pozdrawiam cieplutko :D

madmegs
05-03-2009, 17:07
Czwartek 5 marca 2009 r.

No i tak. Wiosna idzie! :D Yuhhhuuu! :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: 8 stopni w plusie i świeci słoneczko!
I śniegu prawie nie ma. Przynajmniej na ulicach! I piec się tylko raz włączył w ciągu dnia. :D I w rozpiętej kurtce leciałam do roboty. Bez rękawiczek, szalika i czapki. :D I dzieci nawet szybciej się ubrały. :D I auta nie trzeba było odkopywać, nagrzewać, odmiatać, skrobać, drapać. 8) A słonko mnie tak raziło w oczy, że koloru świateł na drodze nie widziałam. :lol: Od jutra jeżdżę w p/słonecznych okularach. 8) I zacznę robić rozsady pelargonii. :lol: I balkon umyję. :) I wyżebram gdzieś wywrotkę gnoju na wsi. :lol: Na trawniczek każę to pozrzucać, nie na balkon, broń boże! :wink: Wezmę miotłę i pozamiatam nasz bunkier. :D I choćby nie wiem co, piwa się na działce napiję! :lol: W kaloszach i kufajce, w przykucku i za winklem, co by mi wietrzysko po nerach nie hulało, ale piwko będzie. :lol: A dlaczego? Bo ja nie przepadam za tym trunkiem, a dziwnym trafem nasza działka jest jedynym miejscem, gdzie mi piweczko tak cudnie smakuje. Nie wiem, klimat, widoki, „cy cóś”, ale tak jest. :o Jak se bachnę piwko na budowie, to sezon budowlany 2009 można będzie uznać za otwarty, nie? :lol: :lol: 8)
I dlatego właśnie uwielbiam wiosnę! :lol: :lol: :lol:

Nie wiem, jak to z budową w tym roku będzie, na razie się nie stresuję. Znaczy staram się. Nie stresować. :roll:

Plan A jest taki, że jakoś się wzbogacimy :roll: (na razie nie mam jeszcze sprecyzowanych planów co do sposobów tego wzbogacenia, ale spoko spoko :wink: ) i z bunkra zrobimy dom, taki z dachem i kominami,
albo (i to jest tzw plan B 8) ) bunkrowi damy w tym roku spokój i skupimy się na ogrodzeniu, rowie, podjeździe i terenie (na razie tylko teoretycznie) zielonym. O, i jeszcze szambo zakopiemy w ziemi, bo kula nam się po łące...

W zasadzie rozterki duszne mną targają, bo tak:
a) nie mamy tyle, żeby doprowadzić dom do SSO w takich materiałach, jakbym chciała. :( A chciałabym już ten dach zrobić i mieć święty spokój. No wiecie o co chodzi. Pierwszy etap do osiągnięcia spokoju ducha. 8) Ale nie chcę robić z czego innego, niż zaplanowałam, bo wiem, że będę potem żałować. :-? W zasadzie do przeprowadzki mi się nie spieszy, więc na kiego grzyba ten dach mi już? :roll: W dodatku nie taki, jak miał być?
b) mamy teraz tyle, by zrobić te rzeczy ogrodzeniowo-ziemne i takie tam, które i tak trzeba zrobić :roll: , ale zrobienie ich oddali w terminie zrobienie dachu :cry: (bo oprócz brakującej obecnie kasy, będę musiała jeszcze uzbierać to, co mam zamiar beztrosko wydać na zachcianki parkanowo-terenowe :roll: ).
c) Jeśli odpuszczę ogrodzenie, teren, podjazd, czyli pkt b), kasę odłożę i będę ściubolić na resztę dachu, to jest szansa, że do przyszłego roku uściubolę. 8) I za rok będę miała dach! Może nawet przed zimą? :roll: :roll: :roll:
Tylko, jak :o :o :o ja przetrwam TEN rok, tę wiosnę, wakacje i jesień bez ogrodu, kwiatków, miejsca do siedzenia? :roll: Mało tego! Jeśli w przyszłym roku zrobię dach, to nadal nie będzie ogrodu. :cry: Najwcześniej pewnie w 2011. :o :evil:
Nieeee.... Co ja powiem dzieciom? :roll: Że starzy się budują i dlatego, nie dość, że nigdzie nie pojedziemy na wakacje przez najbliższe kilka lat, to jeszcze (w nagrodę zapewne :-? ) dwie lub trzy kanikuły będziemy spędzać na gliniastym ugorze, a spać w niezamykanym bunkrze przy ulicy? :roll: Zaraz pod lasem. To prawie jak w partyzantce! :o No, młodemu to akurat mogłoby się podobać 8) , ale póki co, jest nas czworo i, chociaż nikt w to w tym kraju nie wierzy :wink: , to podobno mamy demokrację. I liczy się głos większości. Partyzantka zatem odpada.

Naradzić się więc trzeba będzie :roll: , bo miała to być budowa bez jakichś strasznych wyrzeczeń typu: przez całą budowę śpimy i gnieciemy się w wynajętej kawalerce, jemy u rodziców lub na stołówce, pracujemy po 16 godzin, dzieci nie wiedzą, jak wyglądają rodzice, a ostatni utrwalony wizerunek w pamięci, to matka z rozwianym włosem i obłędem w oczach z półkami składu budowlanego w tle... Żeby tak jeszcze zacząć budowę, jak dzieci były małe... Może nie pamiętałyby... :wink: :-? :roll:
Ja wiem, że wiele ludzi w ten właśnie sposób się buduje i naprawdę bardzo im współczuję i jestem pełna dla nich podziwu za siłę, wytrwałość, upór, konsekwencję w spełnianiu marzeń. Rozumiem, że tak muszą, nie mają innego wyjścia. Bo albo to, albo mieszkanie w np. dwóch pokojach z niekoniecznie ulubionymi teściami, bratem, żoną i własnym dorastającym i żądającym własnego kąta przychówkiem.
Ale ja na szczęście nie muszę. :D Dwa razy w życiu, ale na szczęście krótko, tak miałam i więcej nie chcę. :evil: Wolno mi nie chcieć, nie? :roll: Mamy gdzie mieszkać, całkiem przytulnie, wygodnie i samodzielnie i nigdzie mi się nie spieszy. Budowa tego domu, to spełnienie marzenia o zielonym miejscu na ziemi, a nie być albo nie być naszej egzystencji.
Wiec spoko. :D Tata na pewno zmyje mi łeb :oops: :-? , ale skłaniam się ku temu, by zagospodarować ugór i zrobić sobie miłe miejsce do siedzenia na te najbliższe bezwyjazdowe (z powodu budowy właśnie) wakacje, a potem (cały czas ciesząc się bezkosztowym już miejscem weekendowo-wakacyjnego pobytu :lol: ) organizować piętro-dach. :D A wykończeniówka? To powolutku samo przyjdzie. 8) Razem z nowymi corocznymi przyrostami iglaków, kwitnieniem pnących róż i trawą jak Wimbledon zieloną...

Chyba, że mi ktoś pożyczy na ten dach 8) , to go zrobię w tym roku, a na Wimbledon poczekam... :-? Może szalona bywam, generalnie jednak jestem rozsądna... :wink: :roll: :o 8)

madmegs
08-03-2009, 21:02
Niedziela 8 marca 2009 r.

Jest nadzieja! :D W zasadzie powinnam o tym jedynie półgębkiem i po cichutku, co by nie zapeszyć... ale mnie pcha ...
No więc... jest szansa na płotek na naszej działeczce. Co prawda marna jak nauczycielska na przykład pensja, chwiejna niczym osika na wietrze, niepewna jak ulga podatkowa, ale jest. Sopelkiewicz, mąż mój i towarzysz niedoli, złamał się i obiecał pojechać jutro po spawarkę. A to już pierwszy krok. Każdy wie, że najtrudniej zacząć. 8) A dzięki temu, że maszyna pożyczona ma być, na czas ściśle określony, można pozwolić kiełkować nadziei , że robota zostanie wykonana.8) :)
Jeszcze się nie cieszę, broń boże, 8) ale zaczęłam już powolutku wybierać w internecie krzaki do kupienia i posadzenia. Yuhhhu! :) To się nazywa prezent na Dzień Kobiet! :)
A Wam kobietki moje miłe życzę spełnienia takich właśnie marzeń, których realizacja zależy od naszych drugich połówek. Adekwatne to do sytuacji, nie? :roll: :lol: :lol:

Pozdróweczki :)

madmegs
10-03-2009, 23:33
Wtorek, 10 marca 2009 r.

Małżonek mój, molestowany długo w sprawie ogrodzenia, podjął decyzję, że czas się za nie zabrać. Dzisiaj poczynił pierwsze próby względem spawania oczek na drut do naciągu na słupkach i stwierdził, że bez spawania się nie obejdzie. A że spawarki jeszcze w zestawie swoich zabawek nie posiada, postanowił ją podstępem, przemocą, bądź perswazją nabyć. Uczynił to w sposób następujący:
Primo: pożyczenie spawarki nie bardzo wchodzi w grę, bo ta, która mogłaby zostać pożyczona, jest koszmarnie droga ( czytaj wspaniała i Sopelkiewicz obawia się o jej przyszłość w związku z koniecznością przeprowadzania na niej warsztatów uczniowskich. Bo jak się zepsuje, to kto za to zapłaci? ( Słuszna uwaga ! :))
Secundo – spawanie na odległość uciążliwe jest dlatego, że trzeba te słupki wozić 25 km tam i z powrotem, z auta wystawać będą, jeszcze policja się przyczepi, a auto niekoniecznie technicznie nadaje się do policyjnego przyczepiania… :( Poza tym przeciwko spawaniu u kogoś tam przemawia fakt, że to nie właściciel ma tej spawarki użyczać, tylko podwładny, prawdopodobnie bez wiedzy tego pierwszego. A spawanie w stresie jest szkodliwe. Zarówno dla zdrowia spawacza ;) , jak i dla jakości spawanych słupków ( ten argument jest również do przyjęcia )
No i tertio: w LM jest promocja i całkiem fajna spawareczka tam jest, tylko jakieś dwie i pół stówy…
http://www.leroymerlin.pl/multimedia-storage/89/e8/1118c15a6cf59fb1965cc7f366e7-42589491_s.jpg
Hmmm…. Byle jaka, ale na słupki ogrodzeniowe starczy (???? :roll:) Ma rok gwarancji – jak się zepsuje przy ich spawaniu, to się wymieni na nową lepiej…) A poza tym, jak nie padnie, to można nią pergole pod pnącza i róże pospawać… (no, to jest argument nie do przebicia! ;) :lol: Kupujemy spawarkę!!!!! :D
Liczyłam na szybką robotę na pożyczonej, własna tak do pracy nie wzywa…ale te pergole…no co mam powiedzieć? ;)
Poza tym zawsze mówiłam, że nie mam problemu ze zgodzeniem się z czyimś, odmiennym od mojego, zdaniem, byleby przedstawił sensowne argumenty… ;)

Oczywiście do tego jeszcze maska, szczypce i inne ustrojstwa dojdą, ale jak można odmówić zmotywowanemu do pracy mężowi? :wink:

madmegs
12-03-2009, 20:49
Czwartek 12 marca 2009 r.

Dzisiaj, mimo chłodu, wietrzyska i śniegu :evil: wrrrr padającego z ołowianego nieba Sopelkiewicz pospawał 25 słupków. :lol: :lol: :lol: W kufajce, z zamrożonymi dłoniami... Ale ruszył z robotą! :D Jest więc nadzieja! :lol: :lol:
Jak ja pragnę tej wiosny!!!! Strasznie okropnie bardzo mocno panicznie desperacko!!!!! :D

madmegs
18-03-2009, 21:45
Poniedziałek, 16 marca 2009 r.

Yuuhhuuu!:lol: Mój mąż wykonał wspaniałą pracę! Pospawał wszystkie 70 słupków!!!! :lol: :lol: :lol: Przyspawał do nich w sumie 120 prętów zbrojeniowych i 210 :o nakrętek do druta naciągowego. Jestem z niego dumna jak paw. :D Zdolny ten mój facet! :lol:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/0/6/6/43870072_d.jpg
Może dziwnie to wygląda na zdjęciu, ale chodzi o to, ze do każdej z 70 rurek dospawane są 2 pręty zbrojeniowe, które będą sięgać w betonie wgłąb ziemi oraz po 3 nakrętki ( takie do śrub ), które będą służyły za oczka do drutu naciągowego do siatki, czy jak go tam zwał :roll:

Teraz czekamy tylko na ocieplenie :lol: i można powolutku kopać dołki, robić beton i zalewać słupki :):):) Jak to szło w "naszym hymnie"? :roll:
"Pomalutku bez pośpiechu, wszystko zrobię sam..." :lol: :lol: :wink:
przynajmniej w kwestii ogrodzenia 8)
Wiosno, gdzie jesteś?

madmegs
18-03-2009, 21:54
Środa, 18 marca 2009 r.

Hmmm... Mamy zagwozdkę... :roll: :( :-?
Właśnie dorwałam umowę z energetyką i wychodzi mi z niej, że do 20 czerwca TEGO ROKU :o mają nam przyłączyć prąd... :roll: :o :roll: I z tej umowy jakieś szalone wymagania w stosunku do nas wynikają :o Mamy mieć instalację w domu :o , jakiś kabel pozalicznikowy i dokumentację :o :o :o A jak nie to kara 0,1 % za każdy dzień zwłoki :o :cry: :o
Qrcze, dlaczego mam wrażenie, że coś porządnie wymknęło nam się spod kontroli?? :roll: :(

Jezusie-maryjo-józefie-święty!!!! :o :o :o O co chodzi??? :roll: Co mam zrobić??!!!! Ktoś wie o co w tym szaleństwie chodzi????
:roll: :-? :( :o Pomocy!!!!!

Mamy w bunkrze poprowadzić kable i zamontować kontakty?? I jakiś uprawniony ma nam to odebrać?? Nie wiem czemu, ale żyłam w błogim przekonaniu, że postawią nam słup i skrzynkę z licznikiem i stamtąd będziemy czerpać, zamiast od sąsiada, prąd :o :oops: :-? I będziemy płacić rachunki i wszystko będzie ok. :roll: O słodka niewiedzo! :oops:

madmegs
19-03-2009, 10:15
Czwartek, 19 marca 2009 r.

Muszę mieć pełną instalację elektryczną w bunkrze i uprawniony elektryk musi zgłosic jej odbiór w ZE :-? :x
Ale mogę jeden raz PRZED upływem terminu ( 20 czerwca 2009) złożyć wniosek o przesunięcie terminu, jednak termin ten już będzie nieodwołalny. Potem kara. W maju będę myśleć nad terminem, ale (moim zdaniem) nie może to być później niż 20.03.2010, bo wtedy mija ważność mojej umowy z ZE.
Czyli dokładnie za rok! :o
Muszę jeszcze dopytać, bo pan mi nie powiedzial, a ja nie chciałam przeginać z pytaniem: "czy możemy ustalić termin na 2020 rok?" ;)

W każdym bądź razie można powiedzieć, że wyrok został odroczony :D i tym samym ciśnienie nieco mi spadło :lol: :lol: :lol:
Uffff!!!!!! Niebezpieczeństwo zażegnane :wink: :lol:

Teraz pozostaje zbierać fundusze na dach i drzwi. I szukać elektryka oraz ekipę do dachu. :roll: 8)

madmegs
24-03-2009, 14:44
Poniedziałek, 23 marca 2009 r.

Dzisiaj zadzwonił do mnie gościu, który wygrał przetarg na budowę naszych słupów elektycznościowych ;) Podobno decyzję z urzędu gminy mam złą. Kto czytał wcześniej, ten pamięta, jakie pierepały miałam z uzyskaniem tej zgody na postawienie słupa na gminnej działce.( Chyba o tym pisałam? :roll: ) Teraz się okazuje, że te działki w naturze są nie do wykorzystania (pas drogowy) i trzeba poszukać innych. :evil: Przy czym prywatni właściciele się nie zgadzają. :cry: Plan więc jest taki, żeby zrobić wizję lokalną w terenie i ustalić, gdzie ten słup ma stać, a potem stwierdzić, która to działka jest na papierze i zgodę formalną uzyskać. Wrrr... :evil: ciekawe zatem po co była wizja lokalna przed wydaniem decyzji. :roll: :x


Jeszcze o wtorku 19 sierpnia 2008 r.
Jak zaplanowałam tak zrobiłam: wzięłam w pracy urlop ( który nie wiedzieć czemu złośliwie kurczy mi się w zastraszającym tempie) i pojechałam czynnie brać udział w wieńczeniu dzieła pod tytułem stan zero.

Po drodze załatwiłam kilka spraw:
- w starostwie - nowy wypis z rejestru gruntów wraz z mapką. Teraz mamy 3 m-ce, żeby zdążyć to złożyć do Energetyki...
- na wsi - zgoda sąsiada na podłączenie się do słupa, który stoi jedną nogą na jego działce – wielkie dzięki!!!!
- w gminie – wniosek o wyrażenie zgody na postawienie słupa przez Energetykę na gminnej ziemi. Pani w gminie powiedziała mi, że oni nie wyrażają zgody na stawianie słupów w pasie drogowym. Ja na to, że projektant tak to zaplanował i UZGODNIŁ, więc chyba jest dobrze. Zresztą może to nie jest pas drogowy a pobocze albo coś... W piątek 22.08. pani ma pojechać na wizję lokalną.... No dobra, a co jak nie dadzą zgody? Cała wieś będzie miała światło, a ja przy ogarku świecy będę siedzieć i wzrok tracić?? Nie,...bezsens jakiś! Chociaż, k..rde, w tym kraju to wszystko jest możliwe... Tfu tfu psia d..pa, jak mawiała moja, świętej pamięci, babcia na odczynienie uroku. Trzeba myśleć pozytywnie!
Qrde, u mnie to nic nie może być prosto. :cry:
Wiecznie pod górkę... Obym sobie w złą godzinę nie wykrakała tego siedzenia w nowym domu przy ogarku świeczki... :cry: :o :roll: :-?

Sopelkiewicz pojechał z panem wykonawcą i złożyl wniosek o zmiane decyzji... Pożyjemy - zobaczymy, co z tego wyniknie... :roll:

Tymczasem czekamy, aż przestanie padać ten wstrętny biały złosliwy mokry śnieg :evil: :wink: Gdzie ta wiosna?!

Szukamy pokrycia dachowego, możliwie najtańszego, wahamy się co do wysokości ścianki kolankowej, rodzaju membrany dachowej i takie tam... :roll:
Jak ktoś ma w tych kwestiach uwagi, rady, komentarze, to BARDZO PROSZĘ się nie krępować i pisać w komentarzach lub na priva. :lol: :lol: :lol:

madmegs
26-03-2009, 15:06
Czwartek, 26 marca 2009 r.

Mam nowe wieści - górale narzekają, :o że w przyszlym tygodniu będzie 15 stopni w plusie :lol: :lol: :lol: I w nocy też ciepło :D
Tyle, że będzie padać i powodzie z tego tytułu mają być.... :roll:
Za to w maju ma znowu być śnieg... :o :-? :o
Jak się nie obrócić d..pa zawsze bedzie z tyłu... :roll: :cry:
Hmmm...Tylko dlaczego mam wrażenie, że te "harnasiowe" i "tatrzańskie" browary płacą góralom za występy w reklamach w naturze... :wink:

Z tematów budowlanych - u nas na tapecie nadal parafraza Szekspira: deskować, czy nie deskować...oto jest pytanie! :roll: :wink:

Inne pytania, spędzające mi sen z powiek:
Tyvec Pro czy Tyvec Solid?
I czy ktoś słyszal o folii Marma?
I dlaczego porzadni ludzie (czyt. np kropecka) daja Aquatec 180, a pan w hurtowni daje mi w wycenie Aquatec 95 i mówi, że spokojnie wystarczy :roll:
I o co chodzi z ta światloczułościa membran? jak nie ocieplę poddasza w 3 czy 4 miesiące, to membranę szlag trafi? :roll:

Jeśli deski to ze szparami czy bez?
Dylatacja nad wełną czy nie?
Membrana czy papa?
Ile tych desek wchodzi na dach? I jakiej grubości? :roll:


Ile kubików wychodzi z 600 mb łat i kontrłat?
Dlaczego mi wychodzi, że potrzebuję 11 :o :o :o kubików więźby ( więźba plus trzy słupy )

Ile i jakiej stali potrzebuję na wieńce na ścianie kolankowej?

Tynkować kominy ( tak chce Sopelkiewicz ) czy nadmurować z klinkieru ( tak wolałabym ja )? :roll:


Takie właśnie (zgrubsza :wink: ) mam dylematy... :roll:
Gorąco wszystkich zachęcam do zabrania głosu w tych tematach :):):)

madmegs
28-03-2009, 23:03
Sobota, 28 marca 2009 r.

No tak, sobota wieczór... normalni ludzie się bawią, :lol: a ja z rozwianym włosem i obłędem w oczach surfuję po necie w poszukiwaniu danych technicznych membran dachowych, sposobów niedopuszczenia wygłodniałych robali do więźby i takich tam różnych... :wink: :cry: :wink:

Na razie jest opcja dachówka cementowa grafit, 11 m3 więźby i folia tyvec pro. Kombinuję jak tu zrobić ścianki kolankowe zgodnie z projektem, czyli BEZ wieńca :roll: :roll: :roll:

We wtorek rozmowa z przyszłym wykonawcą, więc pożyjemy zobaczymy... :roll:

PS Dzisiaj mieliśmy wspaniały i owocny dzień na działce, ale o tym jutro... :lol: :lol: :lol:

madmegs
30-03-2009, 15:04
Jeszcze o sobocie 28 marca 2009 r.

Zaczęło się tak: bladym świtem, koło wpół do dziewiątej, 8) otworzyłam zaspane ślepia i na ledwie obudzonych gałkach ocznych poczułam ostrze świetlistego miecza... Moje patrzałki, po prawie siedmiu miesiącach jesiennej szarugi i zimowych ciemności całkiem odwykły od takiej intensywności światła. Po chwili, gdy impuls dotarł do mózgu (też jeszcze zaspanego) poczułam ekspolozję radości w głowie: Yuuuhuuuu wiooooosna!!!! :lol: :lol: :lol: Słońce!!!!!!!! :D :D :D nareszcie!!!!! W te pędy, tygrysim niemal skokiem 8), wyskoczyłam z wyrka i poleciałam wywlec resztę zombiowatej rodziny z łóżek. WIOSNA!!!!! Jedziemy na działkę!!!!!!! Swetry, kalosze, wiatroodporne kurki, termos z gorącą herbatką, kanapeczki, 2 małe fogi 8), sekatory, klucze od garażu, acha młodemu zapasowe buty, ok., młodej też, bo gliny tyle na działce będzie, że potem nic tylko gliniane garnki z dywaników samochodowych formować :wink: No to gotowi ( w 20 minut :0 ), więc komu w drogę, temu (jak to mówią :wink: ) trampki z Grudziądza :wink:

Pojechaliśmy. Po drodze wstąpiliśmy do sąsiada, zapytać, czy nie pozwoliłby nam jakich chaszczy przy granicy z jego strony wyciąć. Na co on uradowany stwierdził, że właśnie dzisiaj, z uwagi na pogodę, planował wyciąć to drzewo, co nam na plot (przyszły) pochylało się będzie. Super! Jasnowidzenie normalnie miałam. Marzyłam o tym, żeby ściąć to drzewo. I nie tylko to 8) Las lasem, wszystko fajnie, ale ja bym chciała jakieś kwitnące krzaki też na działce mieć. A te, niestety, wymagają trochę słońca do wzrostu. W cieniu to świetnie dzikie jeżyny i chaszcze różne rosną. Niekoniecznie ozdobne. Żeby nikt tu mi nie pyskował, że leśne jeżyny są dobre, to od razu mówię, że u nas na działce jeżyny składają się z kilkumetrowych pędów i samych kolców. Czasem parę rachitycznych liści na tym się uświadczy, a jak z łaski pańskiej trafi się owoc albo dwa, to psiary takie niewyrośnięte i krzywiące gębę, że szkoda gadać... Za jeżyny zatem dziękujemy. 8)

Tak więc, wracając do sprawy pozyskiwania światła słonecznego, we trójkę dzielnie kilka godzin zasuwaliśmy. Sąsiad ścinał drzewo i potem odcinał gałęzie i ciął pień na klocki. Sopelkiewicz ładował te klocki na jeden stos do wywiezienia, a ja targałam gałęzie do jaru, gdzie sobie grzecznie poleżą do lata i jesieni, aż przeschną. Potem je porąbiemy na ognisko. I jesienne duszonki :lol:

Oto fotki z cyklu przed i po:

Kto znajdzie różnicę? ( podpowiedź – należy liczyć pnie ;) )
Przed:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/2/1/8/43893379_d.jpg
po:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/s/1/6/6/43893421_d.jpg
I w innej części przed:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/s/8/1/8/43893430_d.jpg
i po:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/s/6/4/2/43893433_d.jpg

A jakby ktoś miał wątpliwości to te ścięte drzewa oczywiście owocowe były 8)

W czasie gdy my pracowaliśmy, nasze dzieci oddawały się swojej ulubionej rozrywce, czyli:
a) grzebaniu w piasku ostrym,
b) łowieniu żab z rowu (kosztem wody w kaloszach)
c) budowie mostku z patyków i desek nad jarem wypełnionym błotem i gnojówką ( to dopiero adrenalina )
d) produkcji specjalnego kleju ( receptura młodej, określona jako ściśle tajna, z tego co mi się udało podejrzeć - głównym składnikiem była rozmiękczona roztopami żółta glina, piasek podsypkowy i grudki cementu. Tajemnica zapewne tkwi w stopniu zmącenia brudnej wody z rowu ;)) Kleili tym połamane pustaki ceramiczne i, wierzcie mi, nieźle się razem trzymało :o Jak nam braknie zaprawy, zwrócę się do córeńki :wink:

Potem młody zniknął mi z oczu, młoda zaraportowała, że poszedł do lasu. Sam. Nie miałam czasu się martwić, bo tu kolejne drzewo właśnie leciało, przemknęło mi tylko przez myśl, że śniegu już nie ma, zatem jest szansa, że dziki nie są już takie wygłodniałe i nie zaatakują człowieczego dziecka... Jak się potem okazało, mój spokój był jak najbardziej uzasadniony. Dziecko bowiem wróciło trochę bardziej umorusane i podrapane, niż zwykle, ale za to w jednym kawałku J W dodatku z daleka już wielkim głosem wołało, że przyniosło mi z lasu pierwiosnka. Od razu pomyślałam, jak tu opiep...yć młodziaka, nie urażając jego synowskich uczuć, kochany przecież, że o mamusi pomyślał i kwiecie jej nosi, ale jakiż ma sens zrywanie leśnych kruchych kwiatków? Przyroda zniszczona, a pożytek wizualny niewielki i krótkotrwały. Już nabrałam powietrza, aby wygłosić dyplomatyczne przemówienie..., lecz spojrzałam na wyciągnięta, umorusaną dłoń synka i zatchnęło mnie z wrażenia! Nie doceniłam własnej latorośli! Na otwartej dłoni widniała kwitnąca sadzonka pierwiosnka, razem z korzonkami i bryłką leśnej ziemi!!!! Jakie ja mam mądre dziecko! :o Młody wytłumaczył mi, że specjalnie wykopał dla mnie „krzaczek”, żeby go na działce posadzić, on ogrodnikiem przecież chce być ( w tym miesiącu :wink: Ostatnio chciał być konstruktorem, a wcześniej...supermanem :wink: ) Zapytany, czym wykopał tę roślinkę, odpowiedział, że paluszkami. No fakt, iście gotycki miał manicure ;) Ostatecznie sadzonkę zabrałam do domu, bo działka do orania przeznaczona i nie ma na niej miejsca dla wątłego kwiatuszka. Posadzony w doniczce i wystawiony za okno, co by szoku termicznego po zimie w lesie nie dostał, odżył w ciągu zaledwie jednego dnia! I teraz żółciutko uśmiecha się do mnie za kuchennego okna. :lol: :lol: :lol:

madmegs
30-03-2009, 15:06
Niedziela 29 marca 2009 r.

By nam się w tyłkach z rozpusty nie poprzewracało, niedzielny poranek powitał nas szarugą, deszczem i wiatrem. Całą noc wiał halny, więc ocieplić się musi, tylko zdaje się, że niekoniecznie od razu... L


Na wtorek jesteśmy umówieni z wykonawcą na omówienie szczegółów dalszej budowy. Oczywiście chodzi tutaj o szefa naszej „stropowej” ekipy, rzetelnych jak do tej pory ( tfu tfu psia d...pa) super-fachowców spod samiuśkich Tatr J Ciekawe jakie piwo (po pracy) piją? ;)

Wstępnie zakładamy, że będzie dachówka cementowa, więźba pierwszej klasy, folia Tyvec pro. Jeszcze się waham nad wysokością ścianki kolankowej... :roll:
Odnośnie dachówki: strasznie chciałam ceramiczną, ale nie starczy mi na taką :cry: Cóż... Szkoda, że nie można mieć wszystkiego. Grunt, że będzie dachówka ( bo na tym mi zależało ) Żadne blachy, blachodachówki i gonty bitumiczne od początku nie wchodziły w grę. Będzie cementowa....Ale biorąc pod uwagę, że w tym roku w ogóle miało dachu nie być.... to chyba jest to satysfakcjonujące rozwiązanie? Po pierwsze nie ma co czekać z tym dachem do niewiadomo kiedy, bo przyszłość jest niepewna, a stop nie jest wieczny, a po drugie – ja bardzo nie lubię czekać. 8)
Zatem mamy pierwszy poważny kompromis w budowaniu. :-?

madmegs
31-03-2009, 07:26
Poniedziałek, 30 marca 2009 r.

Nieoczekiwana zmiana planów. Bladym świtem, czyli o tej porze roku ciemną nocą, zadzwonił do mnie rodziciel, że wykonawca, z którym mamy się spotkać jutro w celu omówienia ewentualnej roboty, dzisiaj właśnie ma okienko i życzy sobie murować u mnie ścianki kolankowe. O jezusicku-maryjko, toż to my całkiem nieprzygotowani jesteśmy!!! Nie ma pustaków, nie ma koncepcji ani na wysokość ścianek, ani na obecność wieńca, nie ma piasku, nie ma zapiętych na ostatni guzik źródeł finansowania. Za to deszcz porządny jest za oknem.... Wykonawca na takie dictum podobno wzruszył tylko ramionami (ciekawe jak to można zaobserwować przez telefon... 8) ) i jeśli się zgadzamy, to on ludzi posyła, niech na strop już noszą te pustaki, co nimi Sopelkiewicz dopiero co okna zatkał, niech plac budowy przygotowują, niech strop i belki rozszałowują. A ja niech zamawiam pustaki ceramiczne. Ok. Mogę zamawiać. Za godzinę telefon, że 5 m3 piasku ostrego mam zamówić. I 20 worków cementu. No to zamówiłam. Zrobiłam to zdalaczynnie z pracy (może mnie nie wyleją), wybłagałam zawiezienie „w ciemno” i przyrzekłam natychmiastowy przelew kasy. Na budowie dzisiaj zawiaduje Sopelkiewicz. Pustaki przywieźli o 12-tej, a piasek i cement po 14 - tej. Transport oczywiście „w cenie”. Oznacza to, że dostałam pustaki po 5,60 (tak jak kupowałam w zeszłym roku). Jeśli odejmę różnicę, od ceny tegorocznej (5,50) to na 360 sztukach wychodzi mi, że ten transport to 16 zł. Przeżyję. I tak nie liczyłam, że pustaki będą tańsze, niż rok temu.... Piasek po 43 zł, tak jak w zeszłym roku. Ale trzeba wziąć 12 ton, wtedy transport gratis, zamiast 30 zł. Miało być 7 ton, wzięłam 12. I tak potrzebuję piasek do ogrodzenia, a co zostanie to pójdzie do użyźniania gliny na działce. I tak miałam kupić.... Cement po 11 zł za worek – też tak samo. Tylko ja mam w garażu 1,5 tony cementu z zeszłego roku. Niestety do murowania się on nie nadaje. Nie będziemy ryzykować. Może wykorzystam go jakoś do ogrodzenia? Przed samą czternastą zadzwonili, ze właśnie dokopali się do plastyfikatora, który przez zimę wziął się i zepsuł i mam domówić 3 worki wapna. Zadzwonilam, niestety ciężarówka już pojechała. Będą musieli sobie zorganizować ten plastyfikator beze mnie.


Postanowione. Ściany kolankowe robimy zgodnie z projektem, czyli bez wieńca dachowego.
Wokół całego budynku mamy zespolone z wieńcem stropu zbrojenie pod słupy żelbetowe, będące konstrukcją nośną dla murłaty. Zbrojenie każdego słupa to 4 pręty fi 12 powiązane drutem wiązałkowym. Zostaną zalane wzmocnionym betonem (typ 350). Słupy są co 1,5 metra. To, zdaniem wykonawcy, kierownika budowy i co najważniejsze – projektanta – wystarczy, aby utrzymać ciężar naszej więźby wzmocnionej na potrzeby IV klasy śniegowo-wiatrowej i obciążonej dachówką cementową oraz przenieść naprężenia krokwi. Więc problem rozwiązany J Nie robimy wieńca. Fajnie. Nie muszę kombinować ze stalą :) I zawsze to lepiej mieć więcej ceramiki niż betonu w ścianach :D :roll:

Wysokość ściany kolankowej:
Kierownik proponuje, żeby murować 4 pustaki i na to murłata. To 100 cm + 14-16 cm = 116 cm. Minus posadzki: 3 cm styropianu, folia, 4,5 cm wylewka, pianka, panele 8 mm to razem jakieś 9 cm... 116 - 9 = 107 cm... Minus ocieplenie skosów: 10 cm wełny na krokwi i 2 cm płyta gipsowa = 12 cm. To daje jakieś 95 cm ostatecznej na gotowo wysokości ścianki kolankowej w pokojach na poddaszu. Będzie ok., nie? Oryginalnie w projekcie jest 69 cm, my przy adaptacji powiększyliśmy do 96 cm ( o jeden pustak ). Czyli wszystko zgodnie z planem J Pod samą ścianę wejdą i komódki i pralka i wezgłowie łóżka. Oczywiście nie wszystko razem do jednego pomieszczenia ;)


Teraz jeszcze szybka decyzja: kolor dachówki.
Ceglasta ładna, ale odpada, cały syf z komina i mech z lasu na tym będzie mi widać. Zostaje zatem grafit albo brąz. Jeden i drugi trochę za jasny jak na mój gust (w porównaniu z kolorem ceramicznych). Podbitka i słupy będą w ciepłym złocistym brązie. Stolarka okienna (o ile nie zbankrutuję) też. Pasuje do jednego i drugiego. Hmmm.... mam zagwozdkę.... :roll:

Ciąd dalszy i fotki nastapią... :lol:

madmegs
31-03-2009, 14:41
Jeszcze o poniedziałku 30 marca 2009 r.


Z zaskoczenie i na wariata (jak zwykle u nas...) ale sezon budowlany ruszył.... To wszystko przez tego sobotniego foga wypitego w kucki na działce...

Pierwszego dnia robót sezonu 2009 panowie w liczbie sztuk 7 zdążyli zrobić:

1. rozszałować strop
2. zbudować schody (Sopelkiewicz jak je zobaczył, poinstruował ekipę, co by takich pięknych schodów roboczych nie robiła, bo jak je żona zobaczy, to mu każe je szlifować i lakierować )
3. zbudować takie coś do wyciągania ciężkich rzeczy na górę ( platforma, wyciąg...)
4. przygotowali na stropie pustaki i cegły
5. przywrócili do życia betoniarkę, której cos się stało przez zimę ( kuny kable jej poprzegryzały, czy coś...nie bardzo wiem, nie znam szczegółów)
6. zorganizowali sobie kącik socjalny w kotłowni
7. zrobili wykopaliska archeologiczne w garażu i znaleźli tam ceramikę pozostawioną przez ekipę maestra (pies go drapał). Kubki wyszczerbione, a czajnik nieco zdezelowany ale może być. Nawet cukier był, tyle że w formie jednej buły. Dziwne, że go mrówki przez zimę nie zeżarły?
8. zaczęli murować pierwszy rządek ściany kolankowej.
Dodam , że aż do ścianki cały czas lało. Naprawdę dzielne chłopaki

A teraz kilka fotek:

Rzeczone schody:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/s/9/9/2/43903664_d.jpg

wyciągarka, czy jak to się tam zwie: :wink:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/s/7/6/1/43903662_d.jpg
nasze materiały:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/s/2/6/3/43903665_d.jpg
i kącik socjalny:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/s/1/2/9/43903663_d.jpg

I na koniec rzecz najważniejsza:

Po południu pojechaliśmy ”na oglądanie” gotowego skrzacika do forumowej kasi w. Wizyta, poza tym, że odbyła się w przemiłej atmosferze, to w dodatku stał się kamieniem milowym w naszych rozterkach decyzyjnych. Po tej wizycie, jeśli kiedykolwiek miałam jakiekolwiek wątpliwości odnośnie wyboru projektu, nieśmiałe i maleńkie co prawda, ale jednak, to teraz przegnałam je bezpowrotnie. Skrzata to jest dokładnie to o czym marzyliśmy, co nam się podoba i czego nam trzeba. A skrzat Kasi i Łukasza ( którym serdecznie dziękujemy za zaproszenie, rady, wsparcie i w ogóle :lol: ) – jest dla nas tym najbliższym ideałowi. :lol:
W kwestii ścianki kolankowej – zostaje tak jak jest u kasi w - w domu na gotowo – 93-95 cm. Środek jest przestronny i wygodny, a z zewnątrz domek zajebiście zgrabniutki i proporcjonalny! Po prostu strzał w dziesiątkę :lol: :lol: :lol:

No to co? Budujemy dalej? :lol: :lol: :lol:

madmegs
03-04-2009, 00:33
Poniedziałek 30 marca – środa 1 kwietnia 2009 r.

Nie będę się tu dzisiaj specjalnie rozpisywać, nie mam na to ani czasu, ani weny. :cry: Budowa nabrała zawrotnego tempa i chcę tylko odfajkować relację z paru dni, bo mi się tego za dużo nazbiera potem…
Gwoli ścisłości – to NIE JEST primaaprilisowy żart. :D

Tak było w poniedziałek po południu:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/8/8/7/43972363_d.jpg

Taki widok zastałam w drugi dzień pracy ekipy, tj. 31 marca: :o
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/3/4/5/43972522_d.jpg
Dokładnie widać, że zazbrojone, scalone ze zbrojeniem stropu słupki są co 1,5 metra, wieńca bowiem nie robimy:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/8/5/1/43972558_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/7/2/5/43972569_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/0/4/0/43972612_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/7/7/3/43972563_d.jpg
Słupy zaszałowane, przygotowane do zalewania.
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/8/3/8/43972617_d.jpg
Ło matko, chłopakom robota pali się w rękach! :o :lol:

O jeszcze zdążyli wykopać dziury na fundament pod słupy:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/7/1/5/43972556_d.jpg
A tu zalana nazajutrz stopa:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/4/0/2/43972634_d.jpg

A to już środa 1 kwietnia 2009 r.

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/8/6/5/43972618_d.jpg

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/7/0/3/43972625_d.jpg

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/5/1/3/43972623_d.jpg

Widać, że wszystko ładnie pomurowane i pozalewane, śruby do murłaty zakotwiczone, podłoga wyzamiatana, w życiu na naszej budowie nie było tak czysto. :0 :D :o :D

Poza tym chłopaki, same z siebie, :o :lol: domurowały ubytki pod stropem na parterze, połatali dziury po maestro i w ogóle. Pozytywne zaskoczenie – to bardzo oględne określenie stanu, w jakim się znajduję. :)
Widok ogólny na koniec dnia:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/6/5/9/43972637_d.jpg

Dla porządku piszę: 8)

Na „piętro poszło”:
- 7 palet po 72 szt. pustaków 25 cm (dokupowałam 6, bo dokładnie 86 pustaków zostało z parteru :) ) – po 5,60 zł każdy
- pół palety cegły pełnej ( 200 sztuk ) – po 1,18 każda (zakupione na etapie parteru )
- parę ton piasku ostrego po 43 zł za tonę
- 30 worków wzmocnionego cementu po 11 zł
- 5 l plastyfikatora (30 zł)
- 3,5 m3 betonu wzmocnionego z gruszki
- około 150 mb pręta stalowego fi 12 + strzemiona ( część pozostała ze stropu :) )
- 27 śrub (chyba szesnastek) do murłaty

Więźba (ponad 11 m3) zamówiona, impregnowana będzie przez ekipę, cenę podam jak zapłacę 8)

A teraz hicior :lol: – więźba miała być robiona po świętach, dach jeszcze później – taką miałam informację o godz. 18.00 w środę. Bo więźba się robi, a ludzie chcą w Tatry wrócić, do domów, na święta.
W czwartek rano dowiedziałam się, ze szef ekipy pragnie przykryć mi dom dachem PRZED świętami. :o (pewnie chce mieć mnie już z głowy, heheh) Tartak podobno dostał od niego zlecenie, że moja więźba jest priorytetowa :0 i tną ją w pierwszej kolejności. Jak tylko będzie – lecą z robota dalej.
Ło matulu! A ja taka nieprzygotowana. :cry: Zero dachówki, zero wycen, zero koncepcji… :roll:
No to wyprosiłam w pracy dzień urlopu w piątek i lecę jutro kupić tą dachówkę, folię i duperszwance wszelakie, do położenia dachu niezbędne… Jaka będzie – to na razie tajemnica. Również dla mnie. 8) Wszystko się rozstrzygnie, jak dostanę wszystkie wyceny.

Odnośnie folii – to osobna historia, z której zamierzam się w którymś poście „doktoryzować”. :wink: (miałam się przecież nie rozpisywać ) Powiem tylko, że niektóre rzeczy wcale nie są tym, na co wyglądają. :x

Pozdróweczki 4 all i trzymajcie za nas kciuki :lol:

madmegs
05-04-2009, 21:52
Czwartek 2 kwietnia 2009 r. - niedziela 5 kwietnia 2009 r.

Jestem wykończona, ale szczęśliwa :lol:
Dlatego piszę w telegraficznym skrócie:
( uprzedzam, że zdjęć - na razie - nie będzie, bo nie mam cierpliwości do mojego komputera i aparatu. Zbiesił się skurkowaniec całkowicie i odmawia ściągania zdjęć. :evil: Po dwóch godzinach kolejnych prób zgrywania fotek, resetowania kompa i takich tam wybiegów, dałam sobie spokój, bo szlag mnie rzetelny trafi i tyle. :x Nie mogę sobie na to pozwolić, bo potrzebna jestem jeszcze na budowie :wink: )

/dodaję obiecane zdjęcia :) - z opóźnieniem :oops: ale są :D /

Było tak:

we czwartek ekipa skończyła poddasze (ściany, słupy ) , wylała słupy pod drewniane belki podcieni, wymurowała ściany wc na parterze (wygospodarowanego z ex garażu 8) )
ściana wc widoczna od strony kotłowni:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/q/5/1/6/44036104_d.jpg
Wc środek:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/q/3/0/4/44036106_d.jpg

Słup tył:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/0/5/5/44036071_d.jpg
duuupny wyszedł... zasypać go, czy jak? :roll:
słup przód:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/q/7/0/2/44036064_d.jpg

Ściana kolankowa tył
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/2/6/9/44036076_d.jpg

Ściana kolankowa od strony kotłowni:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/6/5/2/44036081_d.jpg
Super długa śruba do murłaty i płatwi koszowej, czy jakoś tak... Potem to jakoś nadleją, czy co :roll:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/6/4/5/44036056_d.jpg

i teraz czekamy na więźbę. Ma być w poniedziałek lub we wtorek. Zobaczymy :roll:
W sobotę zwieźliśmy drzwi wejściowe ( z odzysku ) i okna dachowe ( nie z odzysku :wink: ). Młody woził je na taczkach :o
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/q/4/7/9/44036059_d.jpg
Silne dziecko, nie? :lol:

Przymierzałam się też do ścian działowych na poddaszu, ale poddałam się, bo nie wzięłam sobie projektu i tak na oko to różnie mi wychodziło :oops: :wink:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/q/9/6/4/44036113_d.jpg

W piątek zakupiłam ( za sprawą kasi w, której serdecznie dziękuję za cierpliwość ( dzwoniłam co 5 minut z pytaniami :oops: ), życzliwość i dobre serce :lol: :lol: :lol: ) dachówkę wraz z akcesoriami. Zostały mi tylko do dokupienia te kominiarskie duperszwane - ławki i stopnie, ale to dopiero jak będzie więźba i ostatecznie zdecyduję się, gdzie będzie jakie okno albo co :roll:
Cappo di tutti cappi mówi, ze wyłaz dachowy być musi bo mi kominiarz nie odbierze :( Ciekawe gdzie ja mam se ten wyłaz umieścić.... :evil: Może na strychu wysokości 0,5 m? :evil: No chyba, że kominiarz będzie wzrostu siedzącego psa, to się tam zmieści. Normalny człowiek nie ma szans... :-?

I na koniec cudowna wiadomość: kompromisu, o którym wcześniej pisałam nie BĘDZIE :lol: :lol: :lol: :lol: Zaszalałam i kupiłam Robena antracyt.
http://www.roben.pl/upload_module/katalog/dachowki/dsfp-single-antracyt.jpg[img/]
Yuuuuhuuuu!!!! :lol: :D :lol: :D :lol: :D :lol: :D :lol: Jestem taaaaka szczęśliwa!!!!!!! :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

Oczywiście na decyzję wpłynęła wycena z hurtowni, którą poleciła mi właśnie Kasia. Dodam, że dziewczyna zadzwoniła do pana z hurtowni i mnie poleciła, zaanonsowała, czy jak to się mówi. :roll: :lol: Pan w hurtowni był bardzo miły i kompetentny :D i bez problemu sfinalizowaliśmy transakcję. Na marginesie: okazało się, że pan jest bratem mojej kumpelki :o :lol: Jakiż ten świat jednak mały... :o :wink: :D :lol:

Na pożegnanie widok ogólny:
[img]http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/4/2/5/44036083_d.jpg

czekamy zatem na więźbę. Trzymajcie kciuki :)

madmegs
07-04-2009, 00:15
No to teraz doktorat z membran, część pierwsza: :wink:

Pisałam w komentarzach o problemie łączenia drewna impregnowanego roztworami soli z membranami dachowymi. Wykonawcy się dziwią, hurtownicy też. :o :roll: A przecież gdzieniegdzie producenci o tym piszą:

Np. tu czytałam o tym, że nie można używać impregnatów solnych na drewnie stykającym się z trójwarstwową membraną dachową:

www.dachowa.com.pl/instrukcje/instrukcja_ukladania_dachowa.pdf

„Format pliku: PDF/Adobe Acrobat - Wersja HTML
3. Nie wolno stosować impregnatów solnych do zabezpieczania łat i kontrłat znajdujących się nad DACHOWĄ. 4. Rysunek nr 8 opisujący sposób mocowania membrany ...”

O i tutaj tez piszą o tym:

Tu jest link do strony:

http://www.foltech.pl/

„Problemy z membraną

Jeszcze raz chcielibyśmy uczulić Państwo na problem reakcji membrany dachowej z impregnatami solnymi. Należy pamiętać, że świeżo impregnowane drewno nie może być przykryte jakąkolwiek membraną dachową. Impregnaty w przeważającej większości przypadków powodują trwałe uszkodzenie filmu funkcyjnego, a co się z tym wiąże uszkodzenie nieodwracalne całego produktu.

DREWNO KONSTRUKCYJNE POWINNO BYĆ ZAIMPREGNOWANE I SUCHE!

To podstawowy warunek prawidłowego działania membrany dachowej. Nie należy impregnować drewna od wewnątrz (po założeniu membrany), nie należy kłaść membrany na świeżo zaimpregnowane drewno, nie należy impregnować drewna konstrukcyjnego na dachu. Należy bezwzględnie unikać bezpośredniego kontaktu membrany z impregnatem.

Efekty impregnacji od wewnątrz widoczne na fotografii."

http://www.foltech.pl/gfx/membrana-problem.jpg

I jeszcze to:

"Ostrzegamy przed stosowaniem impregnatów solnych do zabezpieczania łat , kontrłat i listew drewnianych znajdujących się nad membranami lub wiatroizolacjami -mogą uszkodzić warstwę czynną tych produktów oraz wszelkie metalowe akcesoria w tym gwoździe, śruby i spinki mocujące. W większości impregnaty te są wypłukiwane przez deszcz lub topniejący śnieg przed ułożeniem pokrycia zasadniczego lub przez skropliny oraz przeciekające opady pod pokryciami już ułożonymi. Wypłukująca je woda osadza sól w włókninach i w zależności od ilości tej soli, jej charakteru chemicznego sole te mogą w większym lub mniejszym stopniu zagrozić prawidłowemu działaniu systemu materiałów osłonowych. Sól po osadzeniu się we włókninie tworzy plamy i zacieki, które wzbudzają obawy użytkowników co do prawidłowego działania membran i wiatroizolacji."

A tu jeszcze o nieocieplonych strychach i poddaszach niewykończonych w trakcie budowy w kontekście promieniowania UV:

"7. Ze względu na działanie promieniowania ultrafioletowego membrany na dachach o poddaszu nie ocieplony a doświetlonym trzeba zasłonić od wewnątrz. Trzeba to wykonać w czasie dwóch miesięcy od ukończenia budowy dachu. Jeżeli dach ma być ocieplony między krokwiami to trzeba to zrobić przy najmniej układając w podanym terminie pierwszą warstwę termoizolacji. Jeżeli poddasze ma być nie ocieplone, to najprościej można to zrobić zasłaniając okna dachowe lub wyłazy. Z tego samego powodu trzeba zamocować elewację na ułożoną wcześniej wiatroizolację w jak najszybszym czasie po jej ułożeniu. Nie później niż po 2 miesiącach od daty ułożenia wiatroizolacji na ścianie."

Tu jest link do tej strony:

http://www.dekarz.com.pl/htm/poradnik_membrany_dachowe.php

Jest tego w necie więcej, ale nie chce mi się teraz szukać :oops:




I co o tym sądzicie?
:roll:

PS
A wogóle to Sopelkiewicz ( całkiem słusznie zdaje się ) powiedział, że moje problemy budowlane są z tego, że za dużo czytam i wogóle w nadmiarze interesuję się szczegółami. :oops: Budowałabym jak normalna baba, to bym nie miała takich dylematów i spałabym spokojnie 8)
No i bądź tu człowieku mądry! Po co w szkole nam tłukli do łbów, że czytanie to skarb, a wiedza to pierwszy krok do sukcesu? :roll:

madmegs
07-04-2009, 08:11
Właśnie wiozą nam więźbę na budowę :lol: Yuuuhuuuu! :lol: :lol: :lol:

madmegs
07-04-2009, 23:17
Wtorek, 7 kwietnia 2009 r.

Dzisiaj rano przywieźli więźbę. :D Podskoczyłam na działkę po pracy looknąć na to drewno. Czyste, jasne, suche. :lol: Pogadałam z dwoma więźbiarzami, którzy dzisiaj zaczęli je impregnować. Twierdzą, że drewno jest prima klasa ( cytuję 8) ) i wysezonowane. Jak to? :o Wszyscy robią więźby z drewna na którym dzień wcześniej kucały ptaszyska, a ja mam suche? :o :lol: To dobrze? :roll: Dodam, że moje słupy JUŻ są popękane gdzieniegdzie. :o Podobno więcej nie powinny pękać. :roll: :lol: Co miało to popękało… :roll:

Panowie ustalili ze mną jaką chcę podbitkę, co by wiedzieć, co mają malować a co impregnować, czy rzeźbić, czy nie i takie tam. Więc postanowione, że impregnować całość, nie rzeźbić, podbitka prostopadle do ściany, nastawiamy się na maksymalne ukrywanie wzrostu ściany kolankowej, a nie eksponowanie krokwi. 8) Słupy i deski czołowe oheblują, wyszlifują, zapuszczą na wybrany przez mnie kolor, żadnych zdobień sobie nie życzę. Ma być proste i kanciaste. Możliwie jak najbardziej naturalne. 8) :lol:

Z kolorem Ameryki nie zamierzam odkrywać, ani otwartych drzwi wyważać nie będę. :x Malujemy na taki jak ma kasia w. :lol: Jej belki są cudne :lol: , a ja w tej kwestii nie muszę być szczególnie oryginalna. 8) Podoba mi się taki jak ona wybrała, więc taki zrobię. :D Za Jej zgodą zresztą, nie wypada przecież tak wszystkiego na chama bez pytania zerżnąć. Dachówkę też przecież mam taką jak ona… :oops: Miał być grafitowy Euronit, jest grafitowa ceramika. :lol: :lol: Antracytowy Roben. Lubię matowe dachy. Wolno mi, nie? :roll: 8)

No i hicior na koniec::lol: :wink:

Porozmawiała z szefem ekipy na temat tych solnych roztworów, jeśli się zdziwił, to starał się nie dać po sobie poznać. 8) Spytał nawet sprzedawcę, ale ten, aczkolwiek człowiek miły i w kwestiach sprzedaży wielce kompetentny :D , nie potwierdził moich obaw. :-? Znaczy się, sprawdził ulotkę producenta i tam żadnych ostrzeżeń nie ma. Co nie znaczy przecież, że można dawać tę sól na membranę, nie? :roll: Zresztą on ma się znać na sprzedaży, co mu świetnie wychodzi :lol: , a nie na tajemnicach więźbiarsko-dekarskich… Tak myślę. :roll: Pretensji zatem nie mam. 8) :D

Szefo ekipy, człowiek przemiły, kompetentny i co najważniejsze otwarty :lol: – wysłuchał moich argumentów i zgodził się na zaproponowane przez mnie rozwiązanie: wszystko jedziemy preparatem przeciwogniowym, grubą więźbę ( krokwie, płatwie, jętki ) roztworem solnym przeciwko robalom, bo taki najlepszy i tani, z wyjątkiem jednej strony krokwi i płatwi koszowych, które będą się stykać z membraną. To, i łaty wraz z kontrłatami posmarujemy jakimś drewnochronem ( znajdzie dla mnie odpowiednią bejcę ). :lol: Co by woda i śnieg dostające się pod dachówkę, oraz skropliny ze szczeliny wentylacyjnej grasujące po łatach, kontrłatach i membranie nie miały zabójczej dla membrany soli. Dokładnie dla filmu funkcyjnego membrany ( tego, odpowiedzialnego za paroprzepuszczalność ).
Miło, nie? :roll: :lol: :lol:
Na koniec powiedziałam, aby załagodzić ewentualne napięcia, jakie swoim oślim uporem :oops: , mogłam wywołać w samopoczuciu fachowca,8) że przepraszam za utrudnienia, ale ja nie jestem ( a szkoda :cry: ) zwykła budująca blondynka, co martwi się odcieniem koloru cegieł, bo to nieestetycznie wygląda. :wink: Ja jestem ta, co pyta, szuka, czyta i potem ma z tego same dylematy i zmartwienia. :oops: Przez co stanowię dopust boży dla wykonawców. 8) No więc, sam pan rozumie, powiedziałam, że ja będę przez następne pięćdziesiąt lat się stresować, że mi krokwie i membrana nad ocieplonym i opłytowanym poddaszem gniją… :cry: Na co on odrzekł: no, nie, stres jest niewskazany! Zwłaszcza dla kobiet. Pomalujemy jak sobie pani życzy...
No i jak tu nie uwielbiać człowieka? :roll: :lol: :wink: :lol: :lol: :lol:

A jutro przywiozą dachóweczkę moją upragnioną. :lol: Do świąt mają zaimpregnować drewno, przyciąć, oheblować i takie tam. 8) Ze stawianiem dachu jednak ruszą po świętach. I Dobrze :D Na co komu to zapalenie pęcherza? :roll: :wink:

To tyle na razie. :)

Obiecane fotki:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/q/0/5/7/44047714_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/6/4/5/44047783_d.jpg

Oczywiście to nie cała więźba, a jedynie część. Reszta jest w domu :o i po drugiej stronie podjazdu. Ale auta tam stały i maszyny, więc nie było jak zrobić porządnego zdjęcia :oops:

madmegs
08-04-2009, 22:05
Środa, 8 kwietnia 2009 r.

Dzisiaj historyjka raczej obrazkowa: :wink:
Panowie w dalszym ciągu impregnują drewno, montują murłaty i pierwsze słupy.
Tak to wygląda:

Papa pod murłatę
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/q/7/7/0/44047600_d.jpg
Murłata:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/q/3/8/3/44047597_d.jpg

Łączenie murłaty z belką:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/5/8/7/44047603_d.jpg
Widać, że obłożone papą, żeby wilgoć ścian nie wchodziła w drewno ( ze względu na różną higroskopijność materiału )
Montaż słupów:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/q/2/7/9/44047606_d.jpg
Belka z prawej to tymczasowa, dla podtrzymania konstrukcji. Docelowa jest na razie lewa.

Kupiłam w LM impregnat NIESOLNY :wink: do więźby:
http://www.leroymerlin.pl/multimedia-storage/74/d8/29c7c2066de33a1b0e36817d39a1-42008561,42008575,42008582_d.jpg

Impregnat do drewna konstrukcyjnego 3V3

"Cena orientacyjna: 341,00 PLN* Cena za 1 l: 13,64 PLN*
Opakowanie: 25 l

Kolor:
bezbarwny

Zużycie orientacyjne:
4 m2/l

Wielkość opakowania:
25 l

Rodzaj rozcieńczalnika:
woda

Zalecana ilość warstw:
2

Nanoszenie kolejnej warstwy po:
15 min

Czas schnięcia:
24 h

Sposób nanoszenia:
pędzel, zanurzenie

Zastosowanie:
zabezpieczenie drewna zdrowego i leczenie drewna zaatakowanego przez grzyby i owady

Właściwości:
bezwonny, nietoksyczny, głęboko wnika w drewno

Informacje dodatkowe:
Parametry techniczne zależne są m.in. od rodzaju drewna, jego wilgotności oraz przygotowania powierzchni i podawane są orientacyjnie."

Dodam, że był w promocji i kosztował 285 zł. Miałam z pracy badziewiarskie (jak dotąd sądziłam ) bony sedexo i dostałam 5% rabatu extra :lol:

I tak drogo, w porównaniu z impregnatami solnymi, ale jak się ma fanaberie na tle reakcji chemicznych :oops: to trzeba bulić :cry: Całe szczęście, ze to idzie tylko na belki, jedną stronę krolwi i kontrłaty. I łaty jak starczy :roll:

To tyle na dziś :)

Odnośnie dachówki to dzisiaj nie dotarła Nie wiem, czy hurtownia zawaliła, czy też szefo kazał ją odłożyć na później. Głupio mi tak wydzwaniać z każda duperelą Zresztą, nie ma problemu, bo więźbę będą kończyć po świętach, więc w zasadzie ta dachówka jest tam teraz potrzebna jak łysemu grzebień Jeszcze by mi ją ukradli przez święta...

madmegs
08-04-2009, 23:28
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/q/1/1/3/44050168_d.jpg

madmegs
15-04-2009, 16:47
Wtorek 14 kwietnia 2009 r. do nadal :wink:

Więźba się robi :lol: :lol: :lol: :lol: Wszystko opiszę i zilustrują w wolnej chwili. Sorry, ale w domu bywam po 6 godzin na dobę. :o Staram się wtedy spać. I w miarę możliwości karmić dzieci, prać, prasować...( a nie, nie prasuję, rozpędziłam się ). Właśnie dzieci jedzą obiad. Lecę zatem dalej.

Ogólnie jest ok, dach piękny i wielki :o :o :o mi się robi. Trzymajcie kciuki :D

madmegs
15-04-2009, 22:03
Środa 15 kwietnia 2009 r.

Ło jezusicko-maryjko-józefie-święty!!! :) :) :) Właśnie wróciłam z budowy. Jaki mam dach! No, więźbę na razie, jutro dorobią szczegóły i wiecha będzie :o :lol: :roll:, ale ja już jestem cała w skowronkach :lol: :lol: :lol: :lol: Wreszcie widzę JAK będzie wyglądał mój skrzatunio! :lol: Jestem taka szczęśliwa!!!!! :lol: :lol: :lol: :lol:

Niestety, nie mogę się podzielić moim szczęściem ( przynajmniej wizualnie ) bo komp mi się zbiesił :evil: Nie widzi aparatu i zdjęć nie mogę zgrać. Próbowałam już wyłączyć i włączyć go z podpiętym aparatem, gdyby to były te codeki czy jak im tam :roll: , ale nic :evil: W dodatku oprogramowanie Kodaka też się zbiesiło :x Zaraz tfu tfu mi system padnie :cry:

A tak chciałam choć JEDNO zdjątko dać:cry:

No nic, pójdę juro prosić jakiego mężczyznę, sąsiada znaczy się, co by mi polookał w sprzęt 8) ( komputer mam na myśli :wink: :lol: )

madmegs
21-04-2009, 21:49
Środa 15 kwietnia - wtorek 21 kwietnia 2009 r.

Ponieważ byłam bez kompa, a tyyyyyle podziało się na budowie, ten post będzie postem „nadganiającym” zaległości, więc przepraszam za chaos i dygresje wszelakie później, wstawiane w wolnej chwili celem uzupełnienia tematu.

Najpierw fotki, póki wszystko tfu tfu psia dupa chodzi.
(nie będą po kolei, bo nie mam teraz serca szukać tych początkowych i zgrywać ich na dysk a potem na serwer. Dam to co pod ręką…)

Więźba:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/q/5/6/8/44173163_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/q/2/3/9/44173192_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/3/0/2/44173183_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/s/1/7/0/44173184_d.jpg
Mój piękny suchy słup – widać jaki “od nowości” popękany
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/9/4/4/44173190_d.jpg
Zbliżenie mocowania:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/q/5/9/0/44173189_d.jpg
Widać, że moi panowie więźbiarze pomyśleli I przedłużyli bolec, tak, aby w przyszłości, kiedy będziemy robić taras, fundament pięknie schował się nawet pod grubą kostką brukową. Chapeau bas dla panów!

No i zarys dachu:
Od frontu
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/6/3/9/44173185_d.jpg
Od tarasu
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/9/5/6/44173160_d.jpg
Z ulicy
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/6/6/5/44173186_d.jpg
No i jest wiecha! Yuuuuhuuuu!!!!!!!!
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/s/7/9/9/44173220_d.jpg

Na koniec dowód na to, że 6 letni syn potrafi się doskonale sobą zająć w czasie, gdy szalona matka-inwestorka godzinami ustala z ekipą szczegóły….
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/q/5/8/6/44173187_d.jpg
Co robił? Ano znalazł sobie odcięty koniec słupa fi 22 cm, młotek I 9 gwoździ 30 cm… Pięknie je wszystkie powbijał do klocka… To co wystawało, po przewróceniu klocka do góry nogami stanowić miało „nóżki”. Od czego? Wyjaśnił mi od razu: od stoliczka na kawkę do ogrodu… Chwała boska, że nic oprócz gwoździ sobie nie przybił. A nawet tak przemknęło mi przez głowę, że coś cicho gdzieś siedzi, kiedy ja na piętrze stoję…

CDN...

madmegs
21-04-2009, 23:41
Ciąg dalszy….

Wiecha w pełnej krasie. Za moją pomyślność przez panów więźbiarzy polana… 8)
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/5/2/3/44243956_d.jpg

Zadaszenie od frontu. Większość będzie schowana pod poziomą podbitką ( prostopadłą do ściany ):
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/8/8/8/44243947_d.jpg

Obmurowana murłata:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/q/5/3/1/44244265_d.jpg

Membrana Fakro Eurotop N35 i zaimpregnowane niesolnym preparatem kontrłaty i łaty:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/5/3/5/44243964_d.jpg

W weekend była przepiękna pogoda, więc spędziliśmy go na działce w celach porządkowo-rozrywkowych. Osobiście przerzuciłam łopatą furę gliny spod studni chłonnej. Sopelkiewicz woził ją taczkami pod taras. Było tych taczek z dziesięć. Baaardzo mnie kręgosłup w poniedziałek w pracy bolał… Jednak szuflowanie łopatą to ciężka praca. A tak to fajnie wygląda jak chłop macha łopatą jakby to nic nie ważyło… No cóż …kobieto puchu marny…

Ponadto ze stempli zdjełał Sopelkiewicz dzieciom huśtawkę. Całkiem całkiem muszę przyznać… Nie jest ona może cud piękności urody, ale huśta się na niej świetnie. :D
Potem wspólnymi siłami wyzbieraliśmy z działki ścinki i resztki więźby, przyda się do palenia, kiedy przy tynkach trzeba będzie palić w kozie, a przy okazji nic mi gniło nie będzie pod nasypowym tarasie. Szok, ale z półtora kubika tego się uzbierało! :o Na dowód zdjęcie wkrótce.
Ogólnie weekend był bardzo owocny i udany. :lol: :lol:
A taki widok nam towarzyszył:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/6/7/1/44243943_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/q/6/6/9/44243935_d.jpg

I wiosna dookoła : :lol:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/9/5/2/44243887_d.jpg



http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/8/8/5/44244294_d.jpg


Kiedy przyjechałam z nieszczęsną lakierobejcą w poniedziałek, zastałam taki oto widok: http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/s/9/1/6/44244329_d.jpg

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/p/7/1/7/44243930_d.jpg

Dlaczego nieszczęsna lakierobejca? Bo chciałam pinię. Z Sadolinu Extra. Poinformowano mnie, że nie ma i nie będzie, bo firma wycofała ją z produkcji. Pojechałam do dwóch supermarketów) budowlanych ( w weekend musiałam to kupić ) i nie mogłam nic kupić! Niby wszystko w sklepach jest, półki się uginają od puszek bejcy ze stu tysięcy firm, ale jak człowiek chce konkretną to nie ma. Próbowałam ze wzorników wybrać coś podobnego ( wiadomo, każda firma ma inną nazwę dla swoich kolorów). Guzik. Jak znalazłam coś tam, to się okazało, że są tylko puszki 0,5 litra. I to 3 sztuki. Jak wybrałam coś z innej firmy – to powiedziano mi, że to tylko impregnat, nie lazura. Jak znalazłam lazurę w przybliżonym kolorze i pojemności to się okazało, że jej nie ma na stanie. W końcu po długich korowodach wzięłam tą czereśnię z tej samej firmy. Co mam impregnat bezbarwny do więźby.
Tak wygląda kolor podbitki po jednokrotnym malowaniu:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/s/6/3/0/44243893_d.jpg
Ciekawe czy na forum słychać zgrzytanie zębami…


A to już wtorek po południu:

Widok ogólny od północnego zachodu. Widać nieskończony komin od pieca CO. Brakło 1 (słownie jednego) pustaka wentylacyjnego, żeby skończyć i zalać płytę
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/5/3/4/44243922_d.jpg

Widok od frontu. To właśnie tutaj, pomiędzy czwartą a piątą kontrłatą od lewej ma być okno dachowe w sypialni. Mam wielkie wątpliwości… :roll:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/7/1/7/44243930_d.jpg
A tu od środka:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/s/0/3/3/44244304_d.jpg
Okno wychodzi przy samej ścianie od lewej. Jaki kaloryfer mi się tam zmieści… I taka niewykorzystana będzie ta wnęka… Ale to chyba lepsze niż okno nad głową łóżka, a kaloryfer w Tokio chyba…, lub okno przy samym kominie spalinowym… Które w dodatku kominiarz musiałby obchodzić dookoła, żeby do komina dotrzeć….
Komin od pieca CO od środka domu:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/q/5/2/7/44243915_d.jpg

I komin kominkowy
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/4/2/7/44243904_d.jpg
Wszystko do ocieplenia styropianem i otynkowania tynkiem żywicznym ( mozaikowym tak zwanym). Mam zagwozdkę z kolorem tynku, pasiłby mi w kolorze elewacji, kremowy jakiś, lub w kolorze słupów, ale czy to się od palenia węglem nie będzie brudzić? Nie chcę wracać do domu i patrzeć na czarne zacieki na kominie… Chyba damy grafit…


A to moje rynny pcv kupowane w ciemno. Z braku czasu na wizję osobistą w hurtowni oraz braku możliwości looknięcia w Internet ( komp padł, a w pracy się nie da :( ) wybrałam te rynny na telefon. Przemiły pan z hurtowni ( ten od dachówek ) dobrał mi taki kolor – Czarny – sugerując, że grafit jest bardziej szary niż grafit i prędzej przypomina kanalizacyjne rury PCV niż rynny. :o Skoro tak twierdzi… ( chociaż, przyznam się, że miałam wielkie obawy, bo każdy wie, co mężczyźni mają do powiedzenia o kolorach :-? … Jak w tym kawale: każda kobieta wie jaki to kolor: brzoskwiniowy, fuksja, pistacjowy… Dla facetów to nie kolory. Brzoskwinia to dla nich owoc, fuksja, jeśli mają zacięcie ogrodnicze, to kwiatek na balkon, a pistacje to takie niedobre, smakujące mydłem orzechy… Jaki z tego wniosek? Że widać, w dzieciństwie zapewne, próbowali jeść mydło, bo skąd znają jego smak?… :wink: )

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/q/7/5/1/44244312_d.jpg
I z bliska, słońce trochę się odbija…
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/5/4/7/44244322_d.jpg

To na razie tyle. :)

madmegs
23-04-2009, 21:53
Czwartek, 23 kwietnia 2009 r.

Trzy strony dachu pokryte. :D Czwarta jutro. Rynny zamontowane. Słupy pomalowane. Nie miałam aparatu więc zdjęć niet. :oops: Zrobiłam kilka komórką ale aparat nie chce czytać karty z komórki. Koniecznie chce tą kartę formatować usuwając wszystkie dane... Nie o to mi przecież chodziło... :roll:

madmegs
25-04-2009, 00:42
Czwartek, 23.04.2009 r. - uzupełnienie


Teraz częściowo odzyskane zdjęcia poddasza:

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/5/1/8/44312208_d.jpg

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/s/8/6/5/44312210_d.jpg

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/2/3/1/44312211_d.jpg

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/o/1/9/8/44312212_d.jpg

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/s/8/8/6/44312213_d.jpg


Reszty nie mogę dzisiaj zgrać, bo komp, aczkolwiek naprawiony wścieka się przy pobieraniu więcej niż jednego zdjęcia :evil: A ponownych do us…uśmiechniętej śmierci baterie mojego aparatu nie wytrzymały… :cry:

I na deser jedno jedyne zdjęcie z zewnątrz, jakie udało mi się przemycić::lol:

Ta dammmmm: :D
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/s/9/1/3/44312207_d.jpg

Co sądzicie? :roll: Proszę o uwagi i komentarze. Zdaję sobie bowiem sprawę, że po tych wszystkich moich walkach z wiatrakami i wierze, że na bunkrze skończymy naszą karierę inwestorów, mogę być nieobiektywna i cokolwiek zaślepiona nieoczekiwanymi dla mnie efektami.
:roll:

madmegs
27-04-2009, 21:35
Piątek 24 kwietnia 2009 r.

Po pracy poleciałam na działkę, co by skosić trawę, dla której był to już ostatni dzwonek. Prawie trzy godziny, ale jest! :lol:
Jestem z siebie dumna. Biorąc pod uwagę że u nas wądoły okropne, zaorane pastwisko po prostu to było, a do tego spadzik sobie jest, to naprawdę wielka była to robota! Połowę miałam z górki, spoko, ale połowę pchałam kosiarę pod grapę, bo przecież na sucho mi się nie opłacało jej pchać tylko po to by kosić z górki…Jakby kto miał wątpliwości, to nie, nie mogłam kosić poprzek, bo wądoły biegną z góry na dół i koszenie w poprzek pofalowania niechybnie zabiłby moją kosiarkę. I tak doznała obrażeń, na szczęście pod sam koniec, ze sto metrów tylko od frontu zostało do wykoszenia, jak jej, Boryczce, kółko odpadło. I nijak przykręcić się nie chciało, mimo że śrubkę znalazłam! Nadal twierdzę, że aczkolwiek robota kocha głupich, to jednak nad nimi stale czuwa opatrzność. Zaczęłam koszenie od tyłu ogrodu, tam gdzie trawa wielka i soczysta, małe chwasty od frontu zostawiwszy sobie na deser. Gdybym zrobiła odwrotnie, po utracie kółka w tej trawie poniosłabym sroga karę:
Primo, nie tylko śrubki bym nie znalazła… :(
Secundo, do następnego koszenia to już tylko kosa by się nadawała. Nie mam i nie umiem się nią posługiwać. A na naukę w tej kwestii za stara jestem, zdaje się. Nie mam czasu odcinać sobie palców u nóg i takich tam, żeby koszenia po staropolsku się uczyć…

8)

madmegs
27-04-2009, 22:07
Niedziela 26 kwietnia 2009 r.


W niedzielę postanowiłam założyć ogród. Może szumnie powiedziane, ale jakiś początek musi być… Przytargałam pięć zdobycznych z przyjaciółkowego ogrodu róż. Jakich – nie wiem. Jak mi je dała, to tak szybko je pakowałam (żeby się nie rozmyśliła :wink: ), że zapomniałam spytać jakie to... :oops: Jedna wygląda na jakąś wielkokwatową, jedna to rosa rugosa na 99 % a reszta nie wiem. Zakwitną to się dowiem, i pomyślę gdzie je docelowo posadzić. Na razie zrobiłam tymczasową różana rabatkę za domem. Budowlańcy tam póki co nie dotarli.
I na koniec fotograficznie moje pierwsze ogródkowe wyczyny:
Jedna z pięciu zdobycznych róż:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/8/7/3/44336692_d.jpg
A tu druga, opłacona krwią
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/5/5/6/44336695_d.jpg

A to jedna z dwóch hortensji posadzonych jesienią, ukrytych przemyślnie przed złodziejskim okiem”

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/4/0/2/44336697_d.jpg

Posadzenie wszystkich roślin to nie byle jaki wyczyn. Dlaczego? Ponieważ miesiąc nie padało, a nasz grunt rodzimy to czysta glina, czego efektem jest niemożność wbicia sztychówki w ziemię. Z każdą dziurą mąż mój walczył dzielnie pół godziny, a i tak musiał po wykopaniu każdej jednej odpoczywać. A silny z niego chłop, słowo daję. Potem, na dno wykopu nasypaliśmy trochę żwiru, potem ziemię ogrodniczą wymieszaną z nawozem długodziałającym. W to bryła korzeniowa krzaka, obsypana dookoła porządną ziemią. Na górę pokruszona rodzima ziemia, nawóz naturalny zdobywany w partyzancki sposób, i po wierzchu posypane odzyskanymi z cięcia krokwi trocinami, aby trawa i chwasty nie przerastały a nawóz naturalny nie wysechł na wiór. Na koniec odstana woda ze studni… Będzie rosło czy nie?

A to zaprzyjaźniony i oswojony producent nawozu zza płotu…
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/6/9/4/44336700_d.jpg

Partyzancki sposób polega na podnoszeniu drutu elektrycznego pasterza brzegiem plastikowej donicy. Wówczas syn mój, dziecię wysportowane i zwinne, położywszy się na trawie kula się niczym komandos pod spodem, by przedrzeć się na teren wroga. Wtedy, górą, zostaje zaopatrzony w łopatkę i wiaderko i dzielnie zbiera piękne placki. Łup oddaje mi górą nad drutami, ja lecę z rozwianym włosem do róż, by je obsypać życiodajnym specyfikiem, po czym powtarzamy akcję, aż do wyczerpania wolnych krzaków. Na razie mamy całe 7 sztuk, ale co będzie potem? :roll:


Dobra, ogródkowo rozgadałam się, :oops: a tu niektórzy czekają na relację natury budowlanej:

Podwójne okno w łazienko pralni. No na razie otwór na okno
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/5/5/5/44336702_d.jpg

Okna od południa w pokojach dzieci, wnuków itp (w zależności od tego kiedy skończymy ten dom…)
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/4/2/1/44336721_d.jpg

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/7/9/3/44336733_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/3/7/5/44336737_d.jpg

A to te same okna od zewnątrz

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/5/1/0/44336726_d.jpg


Problematyczne okno nad klatką schodową. Wyszło za nisko i nie będę miała schowka tylko podest nad schodami…
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/1/7/4/44336723_d.jpg


I wysokość fundamentu od tyłu domu. Coś z tym musimy zrobić… Początkowo chciałam tak to zostawić, ale teraz nie wiem. Chyba trzeba będzie to nadsypać. Może nie do samej góry, ale chociaż do połowy… Skąd ja wezmę tyle wywrotek pospółki?

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/0/4/5/44336738_d.jpg

Widok od frontu, młody zapewne szuka gwoździ…
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/3/0/7/44336685_d.jpg


Widok z ulicy
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/2/6/0/44336673_d.jpg

Kolor słupa, tu akurat na tylnej werandzie… W słońcu jest mniej więcej taki, gdy jest pochmurno kolor jest bledszy…
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/3/7/2/44336731_d.jpg
Może być ta czereśnia?

Zbliżenie dachówki rynny i deski okapowej
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/1/5/5/44336669_d.jpg

Zbliżenie komina z kotłowni
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/9/3/9/44336681_d.jpg

Zatarty komin, teraz grunt a jutro tynk mozaikowy
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/7/7/5/44336688_d.jpg

Pozwolę sobie dodać, że mój aparat to złośnik nie byle jaki w dał mi popalić. Ze zdjęciami problem, aparat je robi ale ni chuchu nie chce "oddać" ich na kompa. Czasem, po jednym dwa... Robota głupiego. Ale w dwie i pół godziny udało mi się w końcu zrzucić kilka zdjęć. Można mnie pochwalić, jakby ktoś miał ochotę.
8)

madmegs
29-04-2009, 23:28
Środa 29 kwietnia 2009 r. - post roboczy :oops:

Panowie na mojej budowie skończyli,:lol: :o :lol: :o :lol: o czym zawiadamiam wszystkich zainteresowanych.
Zdjęć i relacji na razie nie będzie, bo szlag mnie trafia od tej wybrakowanej techniki. :evil:
Pełną relację obiecuję w sobotę, najpóźniej w niedzielę. Do tego czasu zdążę:
a) zapłacić jutro wszystkie :roll: faktury w hurtowniach, gdzie wykonawcy brali "na krechę"
b) zakupić w drodze powrotnej to urządzenie do zczytywania fotek
c) również jutro po pracy upić się ( ze szczęścia :lol: ) w towarzystwie wspaniałych znajomych
d) wyleczyć kaca, odprawić 1 maja, odwiedzić znajomych, których straszliwie przez budowę zaniedbaliśmy :oops:
e) pojechać w sobotę na działkę i wszystko sfotografować, podjąć grillem pożyczkodawcę na Robena
f) jak wytrwam, to wieczorkiem uczynię co obiecałam w kwestii relacji :roll: :)
g) jeśli nie, to uczynię to w niedzielę wieczór, po rodzinnych zabiegach związanych z komunią chrześniaczki.:roll: :)

Tymczasem proszę o wyrozumiałość i wybaczenie - padam z nóg.:cry:
To był, choć owocny :D, to bardzo dla mnie ciężki, wyczerpujący i stresujący miesiąc.:-? :cry: Ale już koniec prawie. :lol: Zdaje się, że jestem strasznie szczęśliwa. :roll: :lol: :lol: Jak odpocznę, może to do mnie dotrze :roll: :wink:

Pozdrawiam i dziękuję za wsparcie :)

madmegs
03-05-2009, 23:02
Środa 29 kwietnia 2009 r.

Niniejszym, wszem i wobec 8) , informuję, że z dniem dzisiejszym mamy Stan Surowy Otwarty.

Yuuuuuuuhuuuuu!!!!!! Ło-jezusicku-maryjko-józefie-święty!!!! Jakże się cieszę!!!!!!!!!!!!! :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

Dokładnie rok temu bez jednego tygodnia - otrzymaliśmy pozwolenie na budowę. Biorąc pod uwagę wszystkie wiatry w oczy, które nam złośliwie wiały, wpadki i wypadki maści wszelakiej - jest to, jak dla nas :oops: - tempo ekspresowe, niesamowite i niespodziewane. Zwłaszcza, biorąc pod uwagę, co sobie postanawiałam w styczniu tego roku... :roll: :o

Jejku, JAKA JA JESTEM NIESAMOWICIE PRZEOKROPNIE SZCZĘŚLIWA!!!!!!!! :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

Na dowód jedno na razie zdjęcie - dopóki nie ujarzmię aparatu, co się wziął i zbiesił :cry: ale widać przestraszył się groźby marnego końca na składowisku zużytych urządzeń RTV itd i "oddał" jedną jedyną fotkę :o :lol:
Oto ona:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/t/0/5/1/44434432_d.jpg

No i jak tu nie skakać z radości? :wink: :lol: 8) :lol: :lol: :D :lol: :lol:

Dodam, że Cappo di tutti cappi ( dla niewtajemniczonych - kierbud 8) ) w sobotę 2 maja 2009 r. odebrał nasze SSO BEZ ZASTRZEŻEŃ!!!! To precedens w krótkiej, ale jakże burzliwej historii naszej budowy :o :lol:

Wszystkim, którzy ze mną byli, którzy wspierali mnie dobrym słowem i mądrą radą, dziękuję z całego serca!!!!!!! Całe moje szczęście również dzięki Wam! :lol: :lol: :lol:

A oto dowód: 8)

madmegs
DOMOWNIK FORUM (min. 500)
http://lh4.ggpht.com/strzaleczka/SHX51FRaG2I/AAAAAAAAB5c/wG5oGP2CHPY/s144/chojrak.jpg
Dołączył: 20 Lut 2008
Posty: 650

W końcu te 650 postów - odpowiedzi i komentarzy, pytań i rozmów z Wami o niczym nie było... :wink: :roll: :lol:

Dziękuję :D

madmegs
06-05-2009, 22:59
na marginesie:

1. zakupiłam czytnik do kart :lol: , bo mam dość użerania się ze zgrywaniem zdjęć z mojego aparatu :evil:

Zatem jest szansa na fotki 8) :lol: :lol: :lol:

2. wzięłam się za rachunki z budowy :o i próbuję podliczyć ile to wszystko kosztowało :roll: :o

Może się uda :roll: :lol:

pozdrówki i dzięki za wyrozumiałość wszelaką :lol: 8) :lol:

madmegs
08-05-2009, 19:09
Zgodnie ze złożoną obietnicą, zamieszczam (lepiej późno niż wcale :oops:) obiecane fotki.


Najpierw cofniemy się do dni, kiedy więźba została przygotowana do krycia dachówką:
dach omembranowany (jest w języku polskim takie słowo? :wink: ):
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/9/0/9/44504355_d.jpg

Układanie dachówki, nie ma jeszcze gąsiorów i wykończenia koło okien i kominów:
Od frontu:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/1/5/5/44504413_d.jpg
od tyłu:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/5/1/0/44504428_d.jpg
to zdjęcie, zdaje się robił Sopelkiewicz, bo Sopelkiewiczowa się opala :wink: I to siedząc na ławeczce zmontowanej z czterech bloczków betonowych i deski szalunkowej, a nie na palecie pełnej bloczków na fundament jak zeszłego roku. Co za luksus! :lol:

I przestrzeń wentylowana połaci dachu:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/6/1/1/44504402_d.jpg
między membraną a dachówką znajdują się łaty i kontrłaty zaimpregnowane preparatem nie zawierającym soli boru. Teraz to my się już „wilka nie boimy”

Ku pamięci zamieszczę fotkę mojej wymarzonej dachówki, której prawie prawie miało nie być, a jednak jest :lol:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/t/4/9/7/44504314_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/1/6/3/44504326_d.jpg
Faktem jest, że ta decyzja kilka razy mało nie przyprawiła mnie o atak serca, czy „cóś”, bo przez tą fanaberię kończyłam ten sso „na styk” i gdy tylko dzwonił telefon, drżałam, czy przypadkiem czegoś już zakupionego i odfajkowanego nie zabrakło... Bo djengów njet. :cry:

Braknąć - brakło oczywiście wszystkiego, ale dokupiło się na kredyt i teraz będzie się spłacać. 8) I tak warto było. Czyż nie jest to śliczny widok? :roll: :lol:

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/6/1/8/44504539_d.jpg
Oto nasz wymarzony wyczekany Stan Surowy Otwarty. :D

I jeszcze zbliżenie kominów – systemowych do samej góry. Początkowo (gdy je kupowałam w zeszłym roku) miały być obłożone klinkierem – płytkami, bo chciałam, żeby były systemowe do końca, bez nadmurowywania, ale ostatecznie, za radą i sprawą moich wykonawców, zostały ocieplone styropianem 5 cm, na to siatka i klej, grunt i tynk żywiczny. Wszystko z góry i dołu w okuciach z blachy powlekanej na grafitowo. Mam nadzieję, że będzie się to trzymać kupy... :roll:
Bo jeśli chodzi o efekt wizualny, to jestem bardziej, niż się spodziewałam, zadowolona. :lol: Kominy są zgrabniutkie, stonowane, dopasowane kolorystycznie do dachu. W zasadzie o to mi chodziło, jakoś nie uważam, że komin jest specjalną ozdobą dachu, zwłaszcza czterospadowego, i niekoniecznie trzeba go eksponować. Kto uważa inaczej niech sobie uwydatnia wdzięki kominów, ja nie muszę. 8) :wink:
Moje kominy:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/2/8/6/44504487_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/8/7/5/44504508_d.jpg

Odnośnie wentylacji, oprócz kanałów w kominach systemowych mam jeszcze dwa kanały systemowe w kuchni, zakończone na dachu kominkami wentylacyjnymi w postaci elementu dachówki.
Od poddasza wygląda to tak, że wylot kanału wentylacyjnego jest połączony z kominkiem za pomocą peszla:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/8/2/1/44504622_d.jpg
a to wyjście odpowietrzenia kanalizacji:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/7/3/0/44504631_d.jpg
Oczywiście trzeba jeszcze będzie obłożyć specjalną taśmą łączenie rury i membrany. Taśmę kupić trzeba. :-?

A tak od środka wygląda poddasze
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/4/4/6/44504364_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/1/8/6/44504374_d.jpg
to były pokoje dzieci, a teraz widok na sypialnię:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/2/6/0/44504607_d.jpg

Metamorfoza okien w łazienko-pralni:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/2/4/2/44504390_d.jpg
i po:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/8/4/5/44504576_d.jpg

I wychodzimy znowu na zewnątrz. Pozostała nam jeszcze kwestia podbitki. Chciałabym, żeby była drewniana w kolorze słupów. Niestety musimy trochę na nią poczekać. Może do wakacji? :roll:
Panowie nabili nam stelaż do podbitki, nazywany przez nich wdzięcznie „kopytkiem”. Zdecydowaliśmy się na podbitkę prostopadle do ściany, a nie równolegle do połaci dachu. Naszym zdaniem jest to najlepszy sposób, żeby obniżyć optycznie ścianę kolankową. Zresztą pokażę fotki, jaki efekt daje już tylko sam stelaż. Ściana kolankowa ma niecałe dwa pustaki, reszta schowana będzie pod drewnem podbitki:
przód:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/0/7/0/44504445_d.jpg
róg:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/7/1/9/44504459_d.jpg
nad tarasem:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/3/7/8/44504472_d.jpg
od tyłu:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/0/2/0/44504702_d.jpg
tylny róg:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/5/3/6/44504709_d.jpg

A teraz jak to wygląda od środka domu:
widok z okna salonu
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/6/8/4/44504717_d.jpg
widok z salonu
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/7/6/7/44504744_d.jpg
widok z okna kuchni
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/7/8/9/44504730_d.jpg
Nawet okapu dachu niespecjalnie przeszkadza... Myślałam, że będzie gorzej. Myślę, że to pozytywny efekt podniesienia ściany kolankowej o ten jeden pustak. :roll:

I jeszcze zdjęcia naszych rynien:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/6/9/2/44504661_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/5/3/2/44504684_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/1/7/5/44504692_d.jpg
Wyglądają, moim zdaniem, delikatnie i estetycznie. Oby były trwałe. Jakoś nie mam wewnętrznego przekonania do plastikowych rynien... Ale nie było wyjścia. Albo te albo żadne. Zapewniano mnie, że Plastmo do dobra i sprawdzona firma, a plastikowe rynny od wielu lat funkcjonują na rynku i klienci sobie chwalą. Pożyjemy zobaczymy... Oby :roll:

Tak więc, zgodnie z zuchwałymi planami mamy domek z ceramiki. Użyte materiały, oprócz bloczków betonowych w fundamencie i betonu w wieńcu stropu to: cegła pełna, pustaki ceramiczne Leier P-W, kominy i strop z keramzytu ( produkowanego w procesie wypalania glin ilastych ) i w końcu dachówka ceramiczna. Ale jestem happy :lol: :lol: :lol:

Wspaniała ekipa, która robiła nam ściany kolankowe, murowała kominy nad stropem, robiła więźbę i pokrycie oraz orynnowanie pracowała u nas dokładnie 22 dni. :o Zaczęli w deszczowy poniedziałek 30 marca a skończyli 29 kwietnia 2009 r. Przez wszystkie dni, oprócz pierwszego, była przepiękna wiosenna pogoda. Po prostu wymarzona do robienia dachu. :lol: Szczęściarze z nas. :o :lol: Super kompetentna ekipa, piękna pogoda i korzystne oferty cenowe to coś o czym marzy każdy inwestor. Tak piękne, że aż wydaje się niemożliwe. :roll: Z tego też powodu boję się ( tfu tfu psia dupa 8) ) ostatecznego rozliczenia z wykonawcą. Naprawdę solidnie i długo pracowali i zasługują na wszystkie pieniądze świata, ale ja już jestem wyczerpana finansowo i wolałabym, aby to było jednak jak najmniej. Tym bardziej, że mam jeszcze do popłacenia w hurtowniach te wszystkie nadwyżki, które wyszły w praniu... cry:

Wróćmy do rzeczy przyjemnych... 8)

Na koniec roboty chłopaki z ekipy, za dodatkową „motywacją” 8) , zrobiły mi nowe schody z krokwi i lat, które zostały z więźby. Schody są „techniczne” szerokie, z dużymi stopniami, grubo pocięte, w sam raz by wytrzymały całe noszenie na górę materiałów oraz wykończeniówkę. :D
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/5/4/2/44504564_d.jpg
schody od razu zostały przetestowane przez moje potomstwo, które ochoczo i całkowicie z własnej inicjatywy postanowiło robić za tabun rozjuszonych bizonów. Gonili po tych schodach tam i z powrotem. Tupali przy tym, przepychali się, biegali dwukierunkowo ( jedno do góry na mijance z drugim, które właśnie leciało na dół ), skakali i wrzeszczeli. Skąd te wrzaski, to nie rozumiem, bo do bizonów akurat nie pasują. Pozostałe czynności za to i owszem... :wink:

Na górze nawet panowie zrobili mi prowizoryczne ( ale bardzo solidne ) barierki, co by nam te bizony oraz jednostki zwiedzające (np. w postaci sąsiada w czasie naszej nieobecności ) do otworu w stropie nie pospadały.
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/9/2/1/44504750_d.jpg
Sopelkiewicz, jak zobaczył schody i barierkę, to ręce załamał stwierdziwszy, że chłopaki ZA porządnie te schody zrobili. :o Teraz pewnie każę mu to szlifować i lakierować i po wsze czasy takie schody nam zostaną... :wink:
Hmm... Nie mówię, że nie byłabym do tego zdolna, heheh.... :wink: 8) Ale spoko-maroko. Ano schody na wieki wieków nie zostaną, bo panom nie chciało się już robić zabiegu na schodach i bieg wychodzi na górze po odwrotnej niż w planie stronie domu. Na roboczo – ok, ale nie do mieszkania. Szkoda... :cry: :wink:

Jestem z tej ekipy naprawdę zadowolona. :lol: :lol: :lol: Doświadczeni, kumaci, kulturalni, zaradni ( co mogli, a nie wymagało mojego udziału, sami sobie przywozili, zamawiali informując mnie tylko, że tu i tu mam zapłacić to i to ), kreatywni ( nieraz proponowali własne świetne rozwiązania ) i otwarci ( w zasadzie bez szemrania wysłuchiwali moich uwag i stosowali się do nich. Jeśli szemrali, to nie przy mnie ). Wizyty na budowie były czystą przyjemnością. Dodam, że panowie sami z siebie, bez proszenia, SZANOWALI powierzony materiał. Starali się tak dopasowywać, tak przycinać, żeby było jak najmniej odpadów. :o :lol: :lol: :lol:
Po skończonej pracy nawet po sobie posprzątali ( aczkolwiek mniej starannie, niż ekipa od stropu, ale cóż nie można mieć wszystkiego... :-? ). Ogrodu raczej nie zaśmiecali, gruz rzucali w jedno miejsce, cement siali w drugim, drewno cięli też w jednym.
Wszystkie ścinki i odpadki drewniane złożyli w jedno miejsce ( niestety na samym środku działki ) :
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/8/4/1/44504723_d.jpg

Postanowiliśmy w sobotę 25 kwietnia wyzbierać to wszystko, co grubsze poukładać w przyszłej kotłowni (na etapie suszenia tynków kozą – będzie jak znalazł ), a drobnicę zanieśmy za garaż, „pod” ognisko. Się przyda. Dzieciaki dzielnie pomagały:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/7/5/5/44504517_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/6/7/4/44504647_d.jpg

Z pocięcia 12 kubików drewna została nam na działce szalona ilość trocin. Postanowiłam coś z nią zrobić, bo w życiu żadna trawa przez to się nie przebije. Przynajmniej nie w tym roku.
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/6/2/1/44504788_d.jpg

Podumałam pomyślałam i wpadłam na pomysł, aby rozrzucić te trociny tam, gdzie trawy mieć nie chcę. Czyli na klomb z roślinami. Mam nadzieję, że nie zaszkodzi to krzakom? Niech sobie poleży, zamiast kory, na którą, z wiadomych powodów, nie mam teraz pieniędzy. Rabata jest tymczasowa, ot po prostu posadziłam w jednym miejscu wszystkie trofiejne krzaki ( sadzonki i odszczepki podarowane przez zaprzyjaźnione jednostki o dobrym sercu ). Tak już mi się tej wiosny i ogrodu na działce chciało... Trawę kosiłam już trzy razy w tym sezonie, w piątek będzie czwarty... Oczywiście w miejscach gdzie trawa rośnie. Bo mam jeszcze na działce hałdy i ugory:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/t/8/3/5/44504258_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/8/1/1/44504800_d.jpg

oraz wypłukane przez deszcze odwodnienie z dachu - do zasypania:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/7/5/1/44504807_d.jpg
i dopóki ich nie rozwlekę / zasypię, po prostu zagospodaruję, dopóty rabata musi zostać w formie „skondensowanej”.
Wygląda na to, że tego lata będę robić za glebogryzarkę, koparkę i spychacz. Jak mi małżonek pomoże, to będzie połowę roboty mniej. Tak to chyba arytmetycznie wychodzi... :roll: :wink:

madmegs
08-05-2009, 23:24
Piątek 1 maja – Niedziela 3 maja 2009 r.

I znowu weekend majowy...

Dokładnie rok temu taki sam, równie słoneczny weekend majowy spędziliśmy na działce.
Mała retrospekcja:


No i po długim weekendzie!

Ale był udany i wykorzystany na maksa! Roboty polowe na działeczce szły aż furczało. Wycięliśmy parę drzew ( owocowych i dziczek oczywiście ) coby słoneczka trochę od południowego zachodu wpuścić. Na jesień trzeba będzie wyciąć jeszcze ze cztery - dwa pochylające się niebezpiecznie na płot i dwie młode lipki czy cóś zanim urosną olbrzymiaste i cały widok zasłonią.

Poza tym trawa wykoszona, żywopłot posadzony ( trzy tygodnie temu ) i odchwaszczony oraz rododendron posadzony!
Wiem, wiem, wszyscy się pukają w głowę, że szaleję ogrodniczo na potencjalnym placu budowy... ale co ja poradzę, że mnie pcha do tego jakaś wewnętrzna siła? Tak mi się już tej wiosny chceeeee!!! poza tym nie zwariowałam doszczętnie (chyba??? ) i rododendrona posadziłam na skarpie w samym rogu działki, gdzie żadna koparka nie ma co szukać! To chyba nic mu nie będzie?

Co do prac polowych, to Młody Sopelkiewicz okazał się gospodarskim dzieckiem i parę godzin zasuwał w kucki z sekatorkiem i prawie wszystkie jeżyny wyciął! Zdolne dziecię! Nawet mu przelotne opady deszczu nie przeszkodziły! Potulnie założył na polecenie przewrażliwionej mamusi pelerynę ( "bo się przeziębisz" - to ja... ) i dalej ambitnie karczował zarośla. Jak na sześciolatka - to cud wogóle, że nie wydłubał sobie albo siostrze tym sekatorkiem oka, ani niczego...
Sopelkiewiczówna - odwrotnie, niechęć silnie okazuje dla prac polowych. Na pytanie: "to co w takim razie będziesz na działce robić, bo tata tnie piłą drewno, mama targa gałęzie i plewi chwasty, brat wycina chaszcze...?" - odpowiedziała, po długim namysle: "hmm... to w takim razie może ja bedę nadzorować?"
Aleśmy się uśmiali! Kurcze, może zrezygnujemy z zatrudniania kierownika budowy?
Ostatecznie Młoda upiekła dla fizycznych kiełbaski na ognisku... Pyszne były!!!! Ma zaliczone!

Co jeszcze?... Sopelkiewicz wstępnie wytyczył nasze ogrodzenie i dom. Hmmm... zaczyna to nabierać ksztaltów. Tylko mała się jakoś ta nasza przestrzeń zrobiła...

Trzy dni na działce minęły niestety szybko i czas wrócić do rzeczywistości. Budowy jak nie było tak na razie nie ma, bo papiery dalej leżą w urzędzie. Chyba tam jutro zadzwonię, zapytać co i jak?

O właśnie! I w sprawie wodociągu muszę zadzwonić! Bo jak tak dalej pójdzie z jego budową, to chyba zdecydujemy się na studnię. No właśnie! Zapomniałam napisać, że był u nas jeden sąsiad, który umie szukać wody (cokolwiek to znaczy! ). Urwał taką gałązkę z wierzby i łaził po polu tam i z powrotem. I ta gałązka w niektórych miejscach zaginała się na dół I tam niby jest woda. A potem takim łańcuszkiem, srebrnym chyba, coś tam kiwał, czy kręcił i miało to oznaczać na jakiej głębokości jest woda. Kurczę, czarna magia jakaś! Ja tam w takie czary- mary nie bardzo wierzę, więc szybko złe we mnie wstąpiło i poprosiłam gościa, żeby Sopelkiewiczowi tę "różdżkę" dał. Sopel wziął to w łapy i stanął w tym miejscu, gdzie gościowi wcześniej ta woda wyginała patyk. I co? Nic! Na to facet złapał Sopla tylko za nadgarstki ( żeby to coś co jest od urodzenia w tym facecie przeszło na mojego chłopa ) i wow! gałąź zaczęła się NA MOICH OCZACH kierować do ziemi!!!!
No nie mogę!!!!!!!!! To jakaś totalna abstrakcja!!!!! Kurcze, też musiałam spróbować, bo inaczej NIE UWIERZĘ!!!!!!!!!
No to wzięłam w łapy tę różdżkę i nic! Zero, nul, ani mru mru to badziewie do tej wody "nie gada"! Gościu chwycił mnie za nadgarstki, tak jak Sopla ( uch! żeby tylko nie przeszło to na mnie na stałe! ani to, ani nic innego... ) i dalej nic! Jak pragnę zakwitnąć! - NIC! Ani drgnie! No to wyszło na to, że ja jakaś "nieenergetyczna" jestem. Co za niedowiarek ze mnie. To pewnie przez mój sceptycyzm. No cóż... Zaznaczyłam sobie to miejsce, gdzie stałam i nic się nie działo. Jak wykopią tam studnię i będzie w niej woda, to ... chyba wpadnę w kompleksy Ale co tam, byleby woda była! Wymyslili, że 6-8 metrów będą kopać koparką, założą kręgi, pospinają je pasami, a potem będą kopać ręcznie. Hmm... głupia jakaś jestem chyba. Bo nie rozumiem. Jak wykopią koparką i włożą kręgi fi 1 metr w to wykopane i pospinają (whatever! ), to jak potem przecisną tam na dół, do tego wykopanego ręcznie, następne kręgi??? Może mi to ktoś wytłumaczy?

Co do żywopłotu, to szlag go trafił :cry:
Odnośnie losu rododendrona, historię już znacie... :evil:
Ale ja tak łatwo się nie poddaję... :lol: 8)
Przedstawiam następcę mojego pupilka ukradzionego w zeszłym roku przez wstrętnego florokidnapera :evil: :wink: :
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/8/3/4/44504338_d.jpg
Co prawda jest prawie biały, a nie jak tamten fioletowy, ale od czegoś trzeba zacząć :D
Studnia już jest i sprawuje się świetnie. Wody w niej skolko ugodno :)
Papiery poszły jak po maśle, a domek, po wszystkich pierepałach stoi :lol:

A teraz fotki z serii przed i po:
tak było w majowy weekend rok temu:

http://lh4.google.pl/strzaleczka/R_Hx-TCxP1I/AAAAAAAABWI/DW2thiJQpxo/s288/100_5766.jpg
http://lh5.google.pl/strzaleczka/R_HyGjCxP6I/AAAAAAAABWw/YUvgXNBDNsM/s288/100_5777.jpg

A tak w tegoroczny:

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/t/0/5/1/44434432_d.jpg
Kto by się spodziewał... :roll: :lol: :lol: :lol:

A w sobotę mieliśmy oblewanie naszego SSO. A co tam, napisze sobie pełnymi słowami: naszego Stanu Surowego Otwartego. Jak na stan budowy przystało, siedzieliśmy na klockach z węźby i zramolałych plastikowych krzesłach, skupieni wokół studni służącej nam za wytworny stół Za to szampana piliśmy z kryształowych kieliszków. A co!
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/5/4/3/44504758_d.jpg

Potem były duszonki przygotowane przez moją teściową. Sopelkiewicz prażył je na ogniu ze ścinek z więźby. Pycha!
A dookoła nas taka piękna wiosna i maj, maj , maj!
Wszystko zielenieje, kwitnie feerią barw. :lol:


Wracając do domu, opaleni wiosennym słoneczkiem, pachnący dymem z ogniska, podziwialiśmy takie oto widoki:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/2/5/4/44504763_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/6/2/8/44504770_d.jpg

Świeża zieleń, błękitne niebo, słoneczna żółć pól rzepakowych i kwitnące kasztany...
Pamiętam jak kwitły, gdy zdawałam maturę...
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/5/8/5/44504777_d.jpg
Jakby to było wczoraj... No może przedwczoraj ...

madmegs
08-05-2009, 23:37
Piątek 8 maja 2009 r.

Dzisiaj, jak w każdy od trzech tygodni, piątek pojechałam prosto po pracy na działkę kosić trawę. Niestety nie ukosiłam dużo, bo już w 1/4 ogrodu kółko od kosiarki, co swoje lata ma :cry: mi odleciało. Dokręcałam raz i drugi :x i trzeci i czwarty :-? , ale cóż, choćbym na rzęsach stanęła i nie wiem jak się starała, tylko kobieta jestem i niestety 8) :cry: nie mam imadła w łapach. Kolejne pięć metrów ugoru i kółko znowu odpadło :evil: Nie znalazłam nigdzie kombinerek, więc na porządne przykręcenie szans nie było :cry:
Wzięłam zatem tyłek w troki i pojechałam do domu. Zła jestem jak stado os.:evil: Zmarnowany czas i benzyna. Dokładniej olej napędowy.
Ale ze mną nie ma tak łatwo! 8) Jutro zaopatrzę się w odpowiednie narzędzia i naprawię to ustrojstwo! :evil: Nie będzie mi głupie kółko dobrego humoru psuć! :wink: Skoro postanowiłam, trawę skoszę! Przy okazji posadzę sobie liliowce i kosaćce, które podhodowałam w skrzynkach na balkonie, ale najwyższy już czas, żeby umieścić je w docelowym miejscu zamieszkania :lol: :wink: Szkoda tylko, że nie będzie Sopelkiewicza, ziemia bowiem twarda po miesięcznej suszy i ciężko mi będzie wbijać sztychówkę w beton zwany gliną... Zapał zapałem i ośli upór uporem, ale co mężczyzna, to mężczyzna... :lol: :wink: :lol:

madmegs
12-05-2009, 23:06
nadal maj 2009 r.

W zeszły weekend wreszcie miałam okazję obfotografować jak należy nasz mały domek :) Ponieważ jak już coś robię to z ogromnym rozmachem, i tym razem przeszłam samą siebie. Jak kot z pęcherzem latałam po chaszczach i krzakach sąsiednich działek, by ująć z dalszej perspektywy nasze nowe dziecko :wink: :lol: Oczywiście musiałam cyknąć fotkę z każdej strony. Jeśli ktoś sądzi, że dom ma cztery strony, to w życiu się tak grubo nie pomylił :wink:

Oto Skrzacik w całej okazałości:

znany już wszystkim :wink: widok z ulicy:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/4/8/3/44590197_d.jpg
Z frontowego ogrodu:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/2/8/1/44590199_d.jpg
Z ogrodu właściwego :wink: :
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/3/7/8/44590062_d.jpg
Z końca ogrodu:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/5/9/3/44590064_d.jpg
Z ogródka zacisznego:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/8/2/3/44590065_d.jpg
Z okolic studni chłonnej:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/1/9/0/44590067_d.jpg
Z okolic szamba. :0 Całe szczęście, że nieczęsto z tej strony będę oglądać nasz domek 8) Jest to jego najmniej korzystny chyba "profil” Trzeba przyznać, że jest to domek typowo przeznaczony na płaską działkę. U nas takich niedostatek, więc jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma :lol: Zresztą, jak obsypiemy ziemią fundamenty i w ogóle, to efekt wizualny chyba się poprawi. Tam myślę… :roll:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/2/5/4/44590068_d.jpg
Widok od drugiego końca działki. Tu będziemy trzymać „wągiel”
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/1/9/4/44590069_d.jpg
A tu, gdzie ta kupa piachu - auta parkować…
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/5/7/1/44590071_d.jpg
Widok z drugiej strony ulicy:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/9/2/5/44590072_d.jpg
I „en face”. Spod przyszłej furtki :D
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/6/6/0/44590074_d.jpg

Może na to nie wygląda :wink: ale straaaasznie lubię nasz domek :lol: Mogłabym na niego patrzeć i patrzeć… I patrzeć :D Kiedy tak sobie patrzę, normalnie czuję motyle w brzuchu... :o :wink:
Chyba mam fioła! :oops: :lol: :wink:

madmegs
12-05-2009, 23:21
A zresztą co sobie będę żałować! 8) :lol:
To jeszcze szybciutkie before-after :lol:

Przed:
http://lh6.google.pl/strzaleczka/R_HyEzCxP5I/AAAAAAAABWo/_f45sT4S3qQ/s288/100_5775.jpg

Po:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/0/5/1/44590061_d.jpg

:lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

madmegs
04-06-2009, 22:20
21 maja 2009 r.

Kto pamięta historię z umową z energetyką? Mamy finał!

Dzisiaj na naszej działce stanęła skrzynka i słup. I drugi przy drodze gminnej między naszą działką a słupem u sąsiada. Zgodnie z umową miało być 50 m linii napowietrznej i 15 m podziemnej. Jak postawili to się okazało, że słup jest w rogu działki, a skrzynka ...3 metry obok, a nie koło bramy przy podjeździe, skąd planowaliśmy pociągnąć prąd do ex garażu. :evil: Zrobiłam małą 8) awanturę, bo co teraz, przez blaszak i przez pół działki ( tej dobrze już utwardzonej kamieniem, pospółą, cementem i piachem ) w dodatku po ukosie mam kopać?! :roll: :-? :evil: Powiedziano mi, że kabla JEST 15 metrów. Z czego 10 m idzie po słupie - z góry na dół, 3 od słupa do skrzynki w ziemi, a reszta jest zwinięta w skrzynce jako wymagany zapas. :o :evil: Ciekawe, czemu nie napisali o tym w umowie? :x Wszyscy wokół mają skrzynki koło bramy, bez żadnego proszenia się, a mnie zrobili inaczej :evil: Zła jestem jak osa, ale chyba sobie odpuszczę, bo w ostatecznym rozrachunku wyszło prawie na moje 8) (choć każdy wie, że PRAWIE robi wielką różnicę :wink: ) :
primo: mam już pewność, że kiedyś jak przyjdzie co do czego nie będę musiała żyć przy ogarku świeczki :wink: :lol:
secundo: gmina dała w końcu ten metr przy rowie na słup pośredniczący, skoro sąsiedzi nie chcieli
tertio ( ściśle powiązane z secundo 8) ) sąsiedzi są zadowoleni :lol: A wiadomo, że stosunki z sąsiadami są bezcenne. Za wszystko inne można zapłacić kartą mastercard :wink:
po czwarte ( bo już znudziła mnie łacina :wink: ): a propos płacenia - energetyka jeszcze nie wystawiła nam faktury, niemniej nie mam złudzeń, że lada moment to uczyni. Oby trzymali się umówionej kwoty :-? Zwłaszcza, że podwykonawca "poczęstował się" sporą częścią mojej hałdy z piaskiem podsypkowym... :evil: Mam nadzieję, że tylko tym, więcej gołym okiem nie zauważyłam :roll:
I na koniec najważniejsze: w odpowiedzi na moje uniżone i wypasione pismo pan dyrektor zakładu energetycznego odroczył nam wyrok do 25 grudnia 2009! :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: Niemniej zaznaczył wyraźnie, że do tego czasu mamy mieć odebraną instalację wewnętrzną i takie tam. :roll: Chyba zdążymy? :roll:
Na marginesie dodam, że miałam wpisać termin...20 grudnia 2009, ale coś mnie tknęło i poszłam va bank i wnioskowałam o przesunięcie terminu na 20 marca 2010 r. Tak czułam, że jeśli się zgodzą, to nie tak na całego i będą chcieli mieć te swoje trzy grosze do dodania... :-? Żebym ja takie jasnowidzenia w totolotku miała... :roll: 8) :wink:
Tak więc jesteśmy tak jakby... uzbrojeni :lol: :wink: :lol: Woda jest, prąd jest, gazu nie ma i nie będzie, szambo jest "ino" go wykopać trzeba :oops: 8) Media oczywiście są niepodłączone, ale SĄ i to napawa mnie chwilowo bezgranicznym szczęściem :lol: :lol: :lol: Tym bardziej, że ten ogarek śnił mi się po nocach... :wink:

madmegs
22-06-2009, 22:47
niedziela, 21 czerwca 2009 r.

Niby lato a wiatry jak w listopadzie :evil: Zimno, ciemno, korzystać z działki się nie da. :cry:
Cztery tygodnie nie miałam szans, żeby skosić trawę. Albo lało, albo był o po deszczu. W naszej ziemi, glinie, znaczy się :oops: , przez miejscowych zwanej celiną :o :roll: , po deszczu brodzi się po kostki w pomarańczowej plastelinie. Tak bym to eufemistycznie określiła. Bo szczerze to przypomina bagno, sraczkę rzadką, najbliższą wyglądem kupki czteromiesięcznego dziecka, któremu podało się pierwszą zupkę z marchewki... Kto ma dzieci, ten wie co mam na myśli. Bleee... tyle , że nie śmierdzi :wink: :)
Niemniej mimo deszczów, które nie powalają mi się cieszyć namiastką ogródka, który, szalona, posadziłam na środku budowy, zostałam nagrodzona! :) Erzatzem, co prawda, niewielkim tylko tchnieniem natury, ale jednak:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/5/0/5/45548228_d.jpg


pierwszymi kwiatmi hortensji, które, po kolorze, powiedziały mi, że ziemię mamy niestety zasadową, przez moje ukochane rododendrony nielubianą,
i:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/7/1/8/45548223_d.jpg
jednym kwiatem pnącej róży Francois Juranville :lol: :lol: :lol: :lol: Jeden kwiat ale pachnie cudnie!!! I nawet na niego nie liczyłam!!! :o :lol:
To sadzonka, jedna z pięciu od mojej przyjaciółki. Beatko dziękuję!!!!!! :lol: :lol: :lol: :lol:
Druga z pięciu też zakwitła - na fioletowo - ale po deszczach zdążyły jej opaść płatki zanim przyjechałam z aparatem :cry:
Ale i tak jestem szczęśliwa, że na tym poletku do produkcji glinianych garnków cokolwiek mi zakwitło! :lol: :lol: :lol:
PS. Zdjęcia jakby zamazane, sorry, komórką robione. Zdaje się, że znowu telefon upaprałam tapetą na mordzie :oops: :oops: :oops: Już teraz wiem , dlaczego Sopelkiewicz zawsze się o to wścieka, kiedy dzwonię z jego telefonu :oops: 8)

madmegs
23-06-2009, 00:02
poniedziałek, 22 czerwca 2009 r.

No dobra.... powiem. Co u nas. Dla tych nielicznych, co wytrwali w śledzeniu naszego pokrętnego losu... Jest tak: Ogólnie szaleństwo, nawał pracy, szalone utrudnienia z wiązane z tym, że dzieci POWINNY MIEĆ ( co nie znaczy że mają :oops: :cry:) wakacje, Sopelkiewicz z dala od domu w nadziei na lepszy zarobek, Sopelkiewiczowa na miejscu ( bo ktoś musi ), ale równie zapracowana i zdesperowana... I zdaje się że życie zatoczyło koło... Wierzę, że warto... :roll: :-? :lol: Bo jeśli nie, to co? :roll: 8)

madmegs
15-07-2009, 22:41
Środa, 15 lipca 2009 r.

Cóż...nie da się ukryć że strasznie zaniedbałam dziennik :oops: Nie wiem jak to jest bo obowiązków w wakacje mam trochę mniej, a czasu jakby ubywa :o Z niczym się nie mogę wyrobić...

Pozrzucałam trochę zdjęć, wkleję je zatem, a napiszę później. Bo razem chyba nie da rady.
Generalnie ostatnimi czasy walczymy z aurą i naturą wogóle.

ugór przed zarośnięciem
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/3/0/6/46039378_d.jpg
w trakcie (zarastania)
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/8/3/7/46039382_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/0/6/7/46040145_d.jpg
zarosło jak się patrzy :o
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/5/6/8/46040167_d.jpg
ogrodu można się jedynie domyślać
i skoszone kosą przez Sopelkiewicza bo po tylu tygodniach kosiarka temu nie dała rady
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/4/2/1/46039976_d.jpg
ulubione narzędzie Sopelkiewiczowej :)
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/5/9/0/46039983_d.jpg


a tak odpoczywa po pracach na działce budowlane dziecko:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/5/7/9/46039424_d.jpg
młody na klockach po więźbie drzemie :)

co jeszcze odnośnie natury?
Dzieci odkryły życie w drenie
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/u/3/2/1/46039373_d.jpg
i w rowie:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/5/6/8/46040162_d.jpg
śliczna zielona żabka
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/1/0/0/46040082_d.jpg
i ropucha, ale któż wie, może właśnie ona jest księciem…?

Żab nie tępimy, bo są naszymi sprzymierzeńcami w walce z komarami :)

madmegs
15-07-2009, 22:55
nadal środa, dalej nadrabiam zaległości dziennikowe :oops:

teraz o sławetnym prądzie:

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/1/0/6/46039396_d.jpg
słup niezgody

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/4/3/9/46039403_d.jpg
dół słupa (nie wiem po co zrobiłam to zdjęcie)

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/0/1/2/46039418_d.jpg
skrzynka

Sopelkiewicz, mąż mój kochany, sam z siebie wziął się za moją rabatkę

ogród przed
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/7/8/8/46039440_d.jpg
kamienie zbierane w potoku własnoręcznie przez moje dzieci :o Nie wiem jak tego dokonały, bo ja tego nie mogłam potargać do auta. Wygląda niby mała kupka, ale auto siadło pod tym pięknie :o
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/7/5/1/46039454_d.jpg


początek okopywania
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/4/7/2/46039464_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/5/9/4/46039477_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/6/4/1/46039484_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/2/5/9/46039500_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/5/8/8/46040070_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/0/0/0/46040078_d.jpg

madmegs
06-08-2009, 19:12
Poniedziałek 27 lipca 2009 r.


Afera na sto pięćdziesiąt!!!! :0 Sołtys na nas do starostwa doniósł, że bezprawnie zjazd na drogę gminną zrobiliśmy. Do końca (tego) miesiąca :o mamy usunąć zjazd. Rozkopać zapewne? :roll: :o :evil: Jak nie, to grozi nam pięć patyków grzywny! :o
O...nie nie. :evil: Miarka się przebrała! Koniec miłości majtki na doopę. Bruner nie ze mną te numery i takie tam! :evil: Jednym słowem: F...CK'EM! :evil: :evil: :evil:
Cóż zatem będzie? :roll: Ano się Sopelkiewiczowa wściekła i postanowiła zrobić porządek z tym tałatajstewem. Rozwiązań było kilka. Pierwsze, co jej przyszło do głowy to:
1. Osobiście obić donosicielowi kaprawy ryj. :evil:
2. Obić tenże za pomocą siły ze wschodu (nie ma to jak ukraińskie męskie pięści) :roll:
3. Donieść na kłamliwy ryj, że kalumnie na niewinnych ludzi rzuca w celach zapewne osobistych (nadużycie stanowiska przez funkcjonariusza publicznego :roll: ) :cry:
4. Zemścić się na podłym knurze w sposób następujący: przyjąć karę grzywny, po czym wnieść sprawę do sądu cywilnego o oszczerstwo i narażenie na koszty. Wnioskować o odszkodowanie (koszty grzywny plus odsetki :) ) oraz zadośćuczynienie. 8)

Takie to oto plany zemsty czyniła zdesperowana niewiasta. :-?
Jednak wraz z dnem butelki wina (na ukojenie nerwów 8) ) i świtającym porankiem za oknem przyszła senność... A sen przyniósł opamiętanie :oops:
Cóż zatem żądna krwi kobieta uczyniła? :roll: :wink:
Wzięła prysznic, umyła zęby, połknęła dwa paracetamole, za pomocą kosmetyków i garsonki upodobniła się do przedstawiciela rasy ludzkiej. Po czym, zebrawszy stosowne dokumenty natury prawnej i budowlanej ruszyła urzędową wyboistą drogą w celu wyjaśnienia hm... (że użyję eufeizmu...) nieporozumienia. :-?

I tak, po:
-rozmowie z panią w urzędzie,
-zawiezieniu jej na wizję lokalną,
-przedstawieniu dowodów faktycznych i prawnych,
-doprowadzeniu do konfrontacji z kłamliwym donosicielskim ryjem,
-sprowokowaniu kłótni w trakcie której wstętny konfident zagalopowal się i niechcący wyznał prawdę,
-spisaniu protokołu,
-odwiezieniu pani do urzędu

sprawa została wyjaśniona i żadna grzywna nie wisi nam już nad głową. :D
Ostatecznie podjazd (jak najbardziej legalny) musimy rozkopać, by zrobić przepust (co i tak mieliśmy zrobić, tylko nie od razu i nie na wariata) ale dopiero po tym, jak ryj wyryje wszystkie korzenie z rowu, tak jak to obiecał zrobić w zeszłym roku a teraz się wyparł :evil: ( jeśli o mnie chodzi może ryć osobiście, najlepiej za pomocą ryja 8)).
A najlepsze jest to, że ma termin do końca wakacji. A co! 8)

Jakie z tego konkluzje?
1) Sprawa kopania odroczona. :lol:
2) Nikt mi nie będzie podważał legalności naszych działań. ("Nie będzie sołtys pluł nam w twarz...") :P
3) Zapewne mamy teraz wroga na całe życie. :( (Ale co mi tam! Byliśmy dla niego mili i uprzejmi i jak nas potraktował? :roll: Mam go w ... gdzieś! :x Niech mu ziemia lekką będzie, czy jak to tam szło... Aaaa! Krzyżyk na drogę. :wink: )
4) Jak się nie obrócić doopa zawsze będzie z tyłu. :roll: :o :roll: :o :roll:
I tym filozoficznym akcentem zakończę już może tego posta. :wink:

Pzdr z daleka 4 all :D

madmegs
07-08-2009, 11:29
Rów a sprawa polska :wink:

Nasz rów na szczęście jest na ziemi gminnej. Z wyjątkiem kawałka, który wchodzi mi w granicę działki. A ja mam pozwolenie na wykonanie ogrodzenia własnie w granicy działki. W powietrzu przecież tych słupków nie postawię :o Zgodnie z przepisami rów ma utrzymywać gmina. Nauczyli się nic nie robić, porządni ludzie tu mieszkają i sami sobie te rowy czyszczą i koszą. Ok, ja też mogę. Tylko u mnie w rowie rosną jakieś takie korzenie dzikich wierzb (górę obcięłam, korzeń trzeba wykarczować). A korzenie "wchodzą" pod ulicę ze świeżo zrobionym asfaltem, o który i tak ciągle są afery ( a to, że się zapadł - przez mój niedrożny rów zapewne, a to, że zabłocony przez ciągniki zwożące siano przez moją działkę - jakbym prosiła kogoś by rył mi oponami skoszoną świeżo trawkę :evil: i takie tam). Więc ja nie będę karczować żadnych korzeni, szlag trafi drogę, ściana rowu się zapadnie, albo co i będą mieli ( i słusznie) do mnie pretensje. Że nie w swoim ryję. Więc ryć nie będę. 8) W zeszłym roku poszłam do sołtysa i mu wyklarowałam problem. Obiecał, że uregulują ten rów (tam spadek jest z dwóch stron - taki, że cała woda idzie w stronę mojego podjazdu) Trzeba całkiem zmienić nachylenie rowu, tak, żeby szło w jedną stronę i potem zrobić przed płotem sąsiada rów, żeby go nie zalewać, tylko dalej tą deszczówkę odprowadzić do koryta jaru, czy czegoś takiego. Staw tam potem jest, to sobie tą wodę chętne przyjmie, nie? :wink: No, ale to nie moja broszka. Jak już będzie ten rów wytyczony, wyprofilowany i gotowy na zicher, to wtedy my rozkopiemy istniejący niedrożny od 30 lat podjazd, wsadzimy rurę, zasypiemy, zrobimy bramę. No i wreszcie płot, którego przez ten rów nie możemy postawić, bo nie ma na czym. Same dziury, korzenie i wądoły. Dodam, że cofnąć się z płotem nie bardzo możemy bo tam wytyczona już jest "trasa" wodociągu" nota bene gminnego :evil: . A bramy i podjazdu tak ad hoc to my nie możemy robić. To ma być w równej linii z ogrodzeniem, a skoro rowu njet to i płotu njet. I tak w koło Macieja :evil: Jesień minęła, zima minęła, również wiosna i połowa lata i się sołtys obudził i wymyślił sobie sposób rozwiązania problemu. Jaki? Jak opisałam w poprzednim poście. Ale chała! :evil: Legalności naszego zjazdu przyczepić się nie można. Zresztą, gdyby miał odrobinę oleju w głowie, to by wiedział, że bez ustalonego zjazdu nie dostalibyśmy pozwolenia na budowę. A to, że zjazd nadaje się do naprawy, to inna sprawa. Szczegół, że przez 30 lat nikomu to nie przeszkadzało :evil: No, ale zgodnie z przepisami do właściciela posesji należy wykonanie (zgodnie z pozwoleniem i projektem), utrzymanie i remont zjazdu z posesji na drogę gminną. Więc to zrobimy, tyle że w odpowiedniej kolejności. Tyle. 8)

madmegs
11-09-2009, 21:02
Poniedziałek 31 sierpnia - sobota 5 września 2009 r.

Zaniedbałam dziennik haniebnie. Nic tylko lać w mordę i patrzeć, czy równo puchnie... :oops: :oops: :oops:

Zacznę pisać powolutku, zdjęcia na superfoto się ciągną, ale póki co, jak krew z nosa :cry: Nioc to, jak mawiał mały rycerz, będę sukcesywnie uzupełniać. Najważniejsze to zacząć... :lol: :lol: :lol:

Tak więc, Sopelkiewicz w końcu dostał urlop.W ramach wypoczynku zamierzał zrobić podjazd, prąd i ogrodzenie... :o :wink: Co z tego wyszło sami zobaczycie... :wink:

Zaczęło się od rowu...
Jak już pisałam miłościwie panujący nam sołtys zrobił ten nieszczęsny rów. Szczegół, że cała wieś chodziła do nas na pielgrzymki ten rów sobie obejrzeć... NIe straszna nam już żadna powódź, wojna ani napady terrorystyczno- grabieżcze... :wink:
Rów rozmiarami i głębokością przypomina bez mała fosę :o Doskonale tez będzie w czasie tfu tfu wojny nadawał się na okopy dla ludności cywilnej. Zapewne cała wieść, o populacji plus minus 600 dusz( jak donosi strona internetowa naszej gminy) na pewno się w nim zmieści. Włącznie z inwentarzem żywym i martwym :wink: Oto zdjęcia tych wilczych dołów:

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/1/8/6/47901612_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/3/8/4/47901616_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/1/8/5/47901621_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/5/3/0/47901712_d.jpg



Tak więc nie pozostało nam nic, tylko ten przepust zrobić i jakiś wjazd na działkę odtworzyć. Ile za rurą do tego ustrojstwa się nalatałam, tego ludzkie słowo nie opisze! :evil: Nawet nie próbuję. Powiem tylko że ostatecznie, po kilku nieudanych próbach zdobycia wzmacnianej rury pcv fi 40 cm, jednej przerażającej estetyczno-cenowo próbie zakupienia rury żeliwnej, nabyliśmy kręgi betonowe fi 30 cm u naszego sprawdzonego dostawcy kręgów betonowych do studni i szamba. :)

Oto one:

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/6/1/7/47902775_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/4/2/4/47903327_d.jpg

Koparkowy ( też sprawdzony :), kto czytał ten wie że o Mistrzuniu mowa :D ) przyjechał rozpiździł podjazd, zostaliśmy odcięci od cywilizowanego świata. Potem, skoro już u nas był, a terminy ma niezwykle napięte, zatrudniłam go do rozwleczenia po działce naszego kopca Kościuszki. Najwyższy czas. Rozwlókł go ładnie i zgodnie z poleceniami :) Utworzył taki półkolisty uskok, który zejdzie się z brzegiem tarasu.
W trakcie tych czynności Sopelkiewicz zażyczył sobie aby wykopać jeszcze oczko wodne. Nie powiem co na ten temat myślę, bo nie będę tu używała prostych budowlanych słów... :evil: A zresztą co mi tam! Powiem. Na kiego grzyba nam to oczko. Smróda na środku działki, dookoła tzw skalniak, który pielić będę zapewne z tratwy :evil: albo w rybackich kaloszach ( takich do tyłka :evil: ) Nie p0owiem już nic o wylęgarni komarów i innych rzeczach. Szlag mnie trafia jak na to patrzę, ale nic nie mówię, działka wspólna w końcu, chce mieć to oczko niech ma. Jego prawo... Muszę wytrzymać ze trzy lata... Potem sam je dobrowolnie zasypie :) I będę musiała mocno trzymać język za zębami żeby ze złośliwą satysfakcją nie powiedzieć: A nie mówiłam! Taka zołza jestem 8)

Oto oczko:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/4/2/2/47902377_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/3/3/3/47902399_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/9/4/1/47902417_d.jpg
młody wyrównuje :D
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/1/5/4/47902504_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/4/8/3/47902548_d.jpg
Nawet Młoda, zakochana w żabach, wzięła się do pracy :D
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/8/8/1/47902772_d.jpg

I już nazajutrz jako smróda pierwszej klasy:

TU BĘDĄ ZDEJCIA

Jako, że już równamy teren, to padła myśl, żeby szambo zakopać w końcu w ziemi. Nie potrzebne nam póki co, ale szpecą te kręgi i zawadzają... :cry:
No to kopiemy:

ZDJĘCIA

Sopelkiewicz pokleił wszystko ładnie, następnego dni porobił te wszystkie łączenia rurki i takie tam. I odysprobitował wszystko jeszcze raz, bo słońce jakby wyżarło całą tą starą smołę... :o :roll:

Dzień się zakończył i prace miały zostać dokończone nazajutrz. Jako, że u nas nic nie może być zaplanowane jak należy, koparkowy, chłop porządny, niemniej nie mający wpływu na siły wyższe, rozchorował się. W szpitalu biedak wylądował... Bóg jeden wie jak bardzo mu powrotu do zdrowia życzę :lol: 8) Działka rozkopana, czas płynnie, służba zdrowia, każdy wie, że raczej ślamazarnie działa, a tu urlop kurcgalopkiem ku końcowi się zbliża...
CDN

madmegs
11-09-2009, 21:25
A tu ciąg dalszy wątku z prądem...
Sopelkiewicz zaczął kopać, ale niestety nie skończył, bo sprawa z rowiem się zaczęła :(

Do wykopania było jakieś 30 metrów. W trwardej glinie i łuplu... Zostało jeszcze jakieś 15 m :cry:

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/6/7/2/47901740_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/4/4/8/47901639_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/9/5/9/47901636_d.jpg

A w wolnej chwili :o zrobił dzieciakom wigwam ze stempli i mojej zapasowej ( na wypalone dziury przez robotników) membrany :-? Pewnie bardzo mu dziecka przeszkadzały... :wink: :roll:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/0/6/4/47901652_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/2/0/4/47901658_d.jpg

Sopelkiewiczowa tradycyjnie wykosiła ugór... :)
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/8/4/6/47901717_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/6/4/6/47901671_d.jpg
A tu dzieci strzelają sobie z łuku do drzwi od sroczyka. Przednia zabawa ! :D :wink:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/6/6/2/47901751_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/6/1/9/47901763_d.jpg

madmegs
15-09-2009, 21:24
(bajzel straszny się zrobił w dzienniku, ale cóż ja mogę na to poradzić :cry: )

Ciąg dalszy Sopelkiewiczowych rozkoszy w czasie urlopu :wink:

Relacja na szybko i bardziej obrazkowa niż słowna, ale trudno, lepsze to niż nic. Towarzyszące wydarzeniom anegdotki opowiem kiedy indziej :D Teraz najważniejsze, by nie piętrzyć zaległości 8)

Równanie kopca Kościuszki:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/5/3/0/47901712_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/2/1/9/47902308_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/3/6/7/47902341_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/6/5/4/47902442_d.jpg


Kopanie dziury na szambo:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/1/3/8/47902474_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/2/9/2/47903339_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/3/4/8/47903372_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/7/0/8/47903386_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/2/4/6/47903425_d.jpg
tu jest wyjście rury z domu do szamba ( gdzieś tam w dole pod żółtą rurą drenarską )

Teraz trzeba przekopać rów na rurę PCV łączącą dom z szambem. Pokleić szambo, zalać betonem dno i osmołować wszystko porządnie, co by było szczelne i ziemi nam nie zanieczyszczało :)
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/5/8/4/47902481_d.jpg



Rów już jest, teraz trzeba przekopać przejazd. Jak pomyślę sobie że my tam całe auto kamienia nawieźliśmy, to coś mi się w środku robi :(

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/6/1/7/47902775_d.jpg
oczywiście w międzyczasie popadało i rów się zapełnił wodą. Po co przecież kopać w suchej glinie, skoro można taplać się w błocie? :wink: :evil:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/4/5/2/47902781_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/8/1/8/47903111_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/3/6/9/47903167_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/0/0/7/47903170_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/4/2/4/47903327_d.jpg
Zapewne nie budzi niczyich wątpliwości fakt, równanie i pogłębianie przypadło w udziale Sopelkiewiczowi. Potem będzie musiał wymurować „policzki” przepustu i zasypać wszystko... Ale dzielny ten mój mąż strasznie i bardzo jestem z Niego dumna! :) Wieczorem nie mógł się z bólu ruszać, ale nazajutrz i tak pojechał na działkę :0 :D

A tu nowa dostawa kruszyw na przepust w rowie i betonowanie słupków. Nauczeni doświadczeniem cement kupujemy codziennie po kilka worków i sukcesywnie zużywamy…
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/9/9/0/47903317_d.jpg

Tyle zostało ze starego piachu:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/0/1/8/47903380_d.jpg
no… zawsze się mnie głupoty trzymały :wink:

CDN zapewne niebawem 8)

madmegs
28-09-2009, 23:21
Poniedziałek 7 września - środa 16 września 2009 r.
czyli reszta urlopowych dokonań Sopelkiewicza :D

1. szambo - ciąg dalszy

Spad jest, może nic się nigdy nam nie zapcha… :roll:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/0/7/7/48349889_d.jpg
Tędy popłynie do szambka to co zdołamy wyprodukować w łazience, kuchni I za przeproszeniem wc… 8)
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/3/4/5/48349868_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/3/8/6/48348686_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/2/1/4/48348810_d.jpg

2. podjazd:

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/8/6/2/48348415_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/3/9/9/48348438_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/5/9/5/48348834_d.jpg
Nasz rów mariański i przepust – duma małżonka :D – w tle
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/1/0/3/48350010_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/1/5/8/48349919_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/3/3/7/48349829_d.jpg
Jeszcze nieutwardzony, ale wjechać się da, więc nie pyskuję 8) :lol:

3. Ogrodzenie:
Jakby kto nie wiedział 8) tak wygląda dziura pod słupek. Najpierw Sopelkiewicz dłubał sztychówką ( wiertło, pożyczone przez uczynną sąsiadkę :D, nie dało Celinie rady :cry:) a potem taką małą patelnią wybierał. :0 Taki mini wok – aż mi się żal zrobiło, bo naczynie byłoby to doskonałe na jednoosobową chińszczyznę…8) :wink:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/9/8/5/48348724_d.jpg
Faktem jest, że teraz to mógłby uciekać z jakiego Alcatraz, chociaż Alcatraz może nie bo to na skale zbudowane… :roll: ale z bardziej przyjaźnie położonego więzienia. :wink: W kopaniu za pomocą kuchennych utensyliów jest wprawiony… 8) Nie żeby potrzebował, ale jak to mówią każda nowa umiejętność w życiu bezcenna…:lol: 8)
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/4/9/0/48348759_d.jpg
Przy okazji widać mój nowy nabytek. Oczywiście podarunek od mojej różanej przyjaciółki :D Stokrotne dzięki Beatka :) Aaaaa! Tfu tfu za kwiatki się nie dziękuję, bo nie urosną... :o Zatem stokrotne NIE-DZIĘKI 8)
Ogrodzenie od strony wschodniej:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/3/7/8/48349279_d.jpg
I południowej:
Przymiarki:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/7/3/4/48349627_d.jpg
I gotowiec:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/4/4/0/48350027_d.jpg
I detal – nakrętki przyspawane przez mężusia, co by było przez co drut naciągowy przewlec. Pomalować tylko to muszę…
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/6/7/1/48349320_d.jpg

Naprawdę, uroczyście i publicznie ogłaszam, że mąż mój, Sopelkiewicz, arcyrobotny i zdolny facet jest i jestem z niego strasznie okropnie niesamowicie dumna! :lol:
:lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
Tyle, że swój urlop skwitował słowami: to teraz jadę do roboty, żeby se w końcu odpocząć po urlopie... :wink: :wink: :wink:

madmegs
28-09-2009, 23:47
Weekend 18-20 września 2009 r.

Niewdzięczna żona, matka dzieciom niedobra, porzuciłam rodzinę i poszłam zaczerpnąć powietrza na szczycie świata. No, na szczycie naszego kraju… 8)

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/6/2/9/48351170_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/5/9/6/48351186_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/5/5/7/48351194_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/8/5/5/48351228_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/2/0/7/48351208_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/5/5/4/48351162_d.jpg

Widoki i wrażenia warte wszystkich pieniędzy świata :D
Ilość endorfin wydzielonych do organizmu w czasie wysiłku – niewiarygodna! :o :lol:
Poczucie szczęścia i doznania estetyczne – nieocenione. :lol: :lol: :lol:
Za wszystko inne podobno można jakąś karta zapłacić… :wink:

Na marginesie – odkryłam u siebie mięśnie, których istnienia nawet nie podejrzewałam…
:o :roll: 8)

madmegs
28-09-2009, 23:54
Weekend 26-27 września 2009 r.

Ostatni już chyba tak cudowny słoneczny weekend tego roku.:) Ale co by nie mówić, jesień się nam udała. Piękna, ciepła i słoneczna :D

Takie rzeczy w ogrodzie się podziały:
rhododendron następca 8)
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/2/6/7/48348544_d.jpg
Zaczątki jarzębiny – mojego ulubionego komunistycznego drzewka :lol:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/5/5/2/48348639_d.jpg


Moja pierwsza angielka – Othello – niegrzeczna i z kopczyka wykiełkowała. Niedobrze… :-?
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/7/9/9/48350041_d.jpg
Krzewuszka, pięknie się przyjęła :D
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/6/1/5/48350064_d.jpg
Nawet wyszabrowany od ciotki z ogrodu kwiatek zakwitł: :o
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/1/0/9/48350088_d.jpg


Nota bene, mój ukochany facet wie jak uszczęśliwić dziewczynę… :lol: Kopaczkę mi kupił w prezencie :D Co prawda bez dzioba, dziwne jakieś teraz produkują ale co zrobić… :roll:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/3/5/2/48349951_d.jpg


Teraz smróda, hę, tego 8) oczko wodne Sopelkiewicza:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/1/5/1/48348467_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/4/5/1/48349588_d.jpg
Jak to kiedyś będzie przejrzyste i romantycznie zarośnięte tatarakiem, liliami i skalnikiem wokół, to przysięgam, publicznie wszystko odszczekam 8)

Widoki ogólne domku:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/9/9/9/48349848_d.jpg
Tu pięknie widać jak Sopelkiewiczowa odisprobitowała wyblakłe już ze starości ściany fundamentowe… W kuckii w pocie czoła… :( Dziwnie na mnie nazajutrz w pracy patrzyli… Długie pomalowane na różowo paznokcie, a dłonie i ręce całe w czarne kropki. :o Co niektóry podejrzliwie spoglądał, podejrzewając zapewne jakąś zaraźliwą tropikalną chorobę… :wink:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/6/6/8/48349977_d.jpg
I moje ulubione ujęcie domku … Widać piękny świeżutki disprobit, nieprawdaż?
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/4/3/7/48349994_d.jpg


Sopelkiewicz wprawił drzwi do kotłowni.:D
Drzwi stalowe, komunistyczne, odziedziczone po tacie ( z tatą wszystko w porządku, po prostu za życia, po własnym w domu remoncie, podarował nam drzwi :D ) Zdaje się że te drzwi nas wszystkich przeżyją. :o Porządna gierkowska robota :D Nie to co ten dzisiejszy chłam z Republiki Chińskiej :roll: :wink:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/8/5/0/48350128_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/6/9/1/48348330_d.jpg

Jeszcze dzieci wygrabiły i wyzbierały żołędzie spod dębu
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/2/6/2/48350450_d.jpg
Oj będzie z tym utrapienie… nawet teściowa zbierała, wór uzbierali ( dla dzików - przyda się na dokarmianie zimą ) ale to jest kropla w morzu potrzeb… Zarówno dzików jak iI moich, by tego ustrojstwa z trawy się pozbyć :-? :wink:

I na koniec inne takie zajęcia... 8) Widać, że nie tylko mnie głupoty w głowie. :oops: Oto dowód, że to jest dziedziczne: :o :wink:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/4/8/9/48348352_d.jpg

Tym optymistycznym akcentem kończę nadrabianie zaległości dziennikowych :)D Uffff… :wink:

madmegs
29-09-2009, 01:32
sobota 26 września 2009 r.

jeszcze jedno wydarzenie w sobotę było. Naszą skromną budowę odwiedziła w celach wizytacyjno-szpiegowsko :wink: - poznawczych niejaka forumowa mysza44 z małżonkiem i dwójką latorośli płci męskiej :)

Przybyli obejrzeli pojechali. Przesympatyczni, mili i WOGÓLE. Teraz mają przes...ane, bo skoro zdecydowali się na Skrzata, to będą musieli:
primo:
założyć dziennik :) i na bieżąco nam pisać co u Nich :D
nie ma lekko :wink: 8)
secundo:
brać udział w dziwnych czasem dyskusjach w wątku pogaduchowym ( zdaje się, że mówiłam, że nie ma lekko? :wink: :roll: )
tertio:
z uwagi na fakt, że osobiście zgodziłam się ich gościć u siebie - pod karą śmierci nie ujawniać mojej tożsamości itp., tudzież z trudem powstrzymywać się od uwag na temat osobistego wrażenia związanego z obcowaniem z moją wybrakowaną nieco, nader szaloną i cokolwiek pokręconą osobą :wink: :wink: :wink: 8) 8) 8)


K&R pozdrawiamy i 3mamy kciuki za spełnienie Waszych budowlanych marzeń :D

madmegs
04-10-2009, 22:31
madmegs
ELITA FORUM (min. 1000)
http://lh4.ggpht.com/strzaleczka/SHX51FRaG2I/AAAAAAAAB5c/wG5oGP2CHPY/s144/chojrak.jpg
Dołączył: 20 Lut 2008
Posty: 1000


właśnie zorientowałam się, że popełniłam tysięczny post :o i zostałam ELITĄ FORUM hahahhaha :o :wink: :wink: :wink: :wink:
kurcze blade...ale mi ta kariera w ostatnich dniach w zawrotnym tempie się rozwija... :o :roll: :wink: Tu "Elita", tam tytuły dworskie hahhahahah :lol: :lol: :lol: Normalnie szał ciał i rozpusta! 8) :lol: to co, trzeba to oblać? 8) :roll: :D

madmegs
07-10-2009, 00:15
nie wiedziałam gdzie o tym napisać, więc piszę tutaj:

U moich rodziców rośnie takie coś:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/9/3/5/48597261_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/0/4/1/48597294_d.jpg
Rośnie to na gołej skale, w szczelinie w pędzi ziemi :o
Cały rok ma zielone liście :0, późną wiosną mikre kwiatki, niespecjalne, za to w październiku wielkie fioletowe kosmiczne i co tu ukrywać lepkie obrzydliwe kapiące sokiem owoce:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/6/8/7/48597307_d.jpg
Rośnie jak chwast, 5 razy było to ścinane - odrosło znowu :o, nie straszna temu ani susza ani mróz.
Z drugiej strony rozmnożyć się tego chyba nie da (moja mająca złotą rękę do badyli rodzicielka próbowała kilkakrotnie - różnymi metodami).
Dodam, ze nikt tego u moich rodziców nie sadził. Samo wyrosło :o Dziwne, bo na krajowe to nie wygląda. Raczej na wielce egzotyczne... Zgoła kosmiczne :o :wink:

Czy ktoś wie, co to jest???

Ze względu na odporność posadziłabym to sobie na garażu. tam mi te oślizgłe owoce przeszkadzać nie będą, a zieleń all year long - bezcenna 8)

madmegs
07-10-2009, 22:32
Okazuje się że to Akebia. Nastka79 wiedziała. :lol: Toż to normalnie szok, co o tej roślinie piszą:

"pochodzi z dalekiego wschodu (Chiny, Japonia, Korea). Jest pnącym krzewem, owijającym się pędami, z owalnymi 5 listkowymi, ciemnozielonymi, palczasto złożonymi liśćmi (podobnymi do liści szeflery). Liście są półzimozielone i opadają dopiero po silnych mrozach. Akebia dorasta do 5-10m wysokości, wytwarzając rocznie 1-3 m przyrosty."

http://www.clematis.com.pl/graph/ph_roslina0205_akebia_kwiaty.jpg
dokładnie takie! :o

"Kwiaty wydają lekki korzenny zapach, co może być dodatkową atrakcją, gdy akebia rośnie koło okna, furtki lub oplata altanę. Rozwijają się w końcu kwietnia – maju."

Jasne, super atrakcją jest wyrżnięcie się na mordę w wyniku poślizgnięcia się na tych opadających na chodnik ślimakowatych owoców :0 :wink:

"W październiku dojrzewają owoce, zebrane najczęściej po 2-3 (czasem dużo więcej) w owocostany. Owocem są podłużne jagody długości 10-13 cm, przypominające kształtem grube parówki. Z zewnątrz są fioletowe a po dojrzeniu pękają odsłaniając biały miąższ z czarnymi pestkami. Z owocu tylko miąższ nadaje się do jedzenia, jest słodki, z melonowatym posmakiem."

http://www.clematis.com.pl/graph/ph_roslina0205_akebia_owoc.jpg
dżizas, te owoce naprawdę są wielkie, kosmiczne i straszne! Ja tam specjalnie obrzydliwa nie jestem, i ślimaki jadłam i nie przeszkadzają mi w potrawach oczy, szczypce i czułki :o, ale te fioletowe parówy są potężnie odrażające :0 :-?
Na zdjęciu nie widać, ale ten szary pestkowany środek pokryty jest jakby takim kożuchem pleśni mieniącej się w słońcu jakby smugami śluzu... Błeeee....

Hyhy, ciekawe z jaką szybkością zeszłabym z tego świata, gdybym zaproponowała mamie produkcję dżemiku... :roll: :wink: :wink: :wink:

"Akebie najobficiej owocują gdy nastąpi krzyżowe zapylenie, dlatego w pobliżu siebie dobrze jest sadzić różne odmiany lub gatunki. Chcąc zwiększyć plon owoców, można kwiaty zapylić samemu, w pełni rozkwitu, pocierając kwiaty męskie jednej odmiany o żeńskie innej. "
źródło: http://www.clematis.com.pl/wms/1144.html

No to już nie wiem, czym moja rodzicielka je pociera.... :roll: 8) :wink: bo rośnie u niej tylko jedna sztuka, za to owoców jest tyle że można byłoby kilka taczek tego załadować :roll: :o :wink:

Ale i tak draństwo sobie posadzę :D Tylko zdala od ścieżek, za garażem. Niech sobie rośnie, zieleni się zimą, a owoce niech sobie spadają w chaszcze... 8) :lol:

madmegs
07-10-2009, 23:04
Środa, 7 października 2009 r.

Jutro wielki dzień. Odbędą się bowiem pomiary okien do naszego Skrzacika :D
Poprzednią noc ( w zasadzie całe dwie godziny, hyhy :o) spałam z próbnikami koloru :lol: Taka to namiętność, że musiałam zabrać je do alkowy :wink:

Na 99,9% (nie zarzekam się, bo kto wie co mi jeszcze w czasie pomiędzy pomiarami a wprawieniem strzeli do łba 8) :roll: :wink: ) będą szare okna :)
Nie jasnoszare (wiadomo - za jasne 8), nie antracyt, jak dach (bo za ciemnie :wink:) tylko takie jakby grafitowe....
Coś takiego:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/w/9/2/6/48495683_d.jpg

Niestety będą musiały być jednostronnie szare :cry:
Sopelkiewicz się nie zgodził na moje szare fanaberie od wewnątrz :evil: :cry:
Więc mają być białe... A tak się cieszyłam, ze nie będę musiała z obłędem w oczach latać ciągle ze szmatą... :cry:
Ale rację mu muszę przyznać ( aczkolwiek robię to z wielkim ociąganiem i nadzwyczaj niechętnie :-? 8) ), że primo wyjdzie to taniej, a secundo, przy moim umiłowaniu do zmian wszelakich :oops:, zwłaszcza wnętrzarskich , będzie to najbardziej bezpieczne rozwiązanie... :roll:

Póki co nad elewacją myślę, że albo będzie ceglano-drewniana, albo zwykły, w jakimś ciepłym odcieniu, tynk. Pożyjemy zobaczymy... :roll:

No a teraz pora na dylemat z ostatniej chwili:

W salonie jest potrójne okno balkonowe na południe i podwójne okno zwykłe na wschód.
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/t/7/6/7/44504744_d.jpg

Przedostatnia wersja to taka, że okno na wschód wykujemy do dołu i będzie podwójne balkonowe, a południowe na południe zamurujemy w 1/3 i też będzie podwójne.

Teraz tak sobie myślę, że szkoda mi tego południowego słońca, w zasadzie jedynego prawdziwie ożywczego światła w salonie ( okno z kuchni wychodzi na zachód, ale tam zawsze ciemno jest, bo las...) a balkonowe na wschód jest pod dużym zadaszeniem i też niewiele tam świeci....

No to sobie wymyśliłam 8), że wschód kujemy zgodnie z planem, a południe zostaje 3-drzwiowe. Nie wiem gdzie postawię jaką sofę, będę się martwić później 8) :wink: Najwyżej będzie stała trochę w świetle okna.... :-? 8)

Małżonek nawet dość ochoczo się zgodził na to rozwiązanie :lol: No...widzę przecież, że strasznie mu się nie chce murować... :P No to przecież nie będę się nad nim znęcała, nie? :roll: Taaaaka wspaniała żona jestem! 8) 8) 8)

Tylko jak tu ustalić otwieralność :wink: tych wszystkich pięciu drzwi?

No, na wschód prosto - podwójne otwierane i tyle. Może jedna część uchylna dodatkowo.
Ale na południe? 3 x otwierane? Czy jedne otwieralno-uchylne, a dwoje jako podwójne otwieralne? I które gdzie? Z lewej czy prawej strony? Jak kanapa ma zastawiać to okno z lewej, to może dobrze, żeby lewe było pojedyncze uchylne? Zaś jeśli to podwójne z prawej ma się szeroko otwierać, to czy stół z krzesłami nie będzie przeszkadzał? (eee, stół zawsze można przesunąć :wink: )

No i jeszcze cena. :x Czy nie pójść po kosztach, skoro już szaleję z kolorem i nie zrobić tego okna na południe tak:
od lewej: szyba fix( nie otwieralna wogóle ) środek otwieralno-uchylny i po prawej tez fix. Wtedy fixy można zastawić sofą z lewej a stołem z prawej a wychodzić na zewnątrz środkiem...
Jedno co mi się tak naprawdę nie podoba w tym rozwiązaniu, to to, że łączenie fixów z "normalnymi" drzwiami niespecjalnie wygląda ze względu na inną grubość ram okna. :( Ale podobno do wszystkiego można się przyzwyczaić... :roll:)
Pomierzymy, dostanę wycenę i jak znam życie...decyzja sama się podejmie... :cry: :roll:

Zakręcona jestem okrutnie :o
Pomóżcie!!! Rady, komentarze i uwagi mile widziane w Klachańsku :lol:

madmegs
16-10-2009, 22:49
Piątek, 16 października 2009 r.

Okna zamówione! :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
Jednostronnie średnio :wink: szare :D :D :D :D :D (kocham Cię mężu! :lol:)

1x podwójne balkonowe
1x potrójne (fix/otwieralno-uchylne/fix)
3x okna dwudzielne, w tym jedno otwieralno-uchylne, drugie otwieralne
2x okna otwieralno-uchylne (spiżarkowo-łazienkowe0 :)

Yuuuuhhhuuuuu, jaka jestem szczęśliwa! :lol: :lol: :lol:
Podobno będą już za dwa tygodnie :o :lol:
Kurde, chyba se :wink: zaraz po wprawieniu je umyję i firanki zawieszę 8) :D :wink:

madmegs
22-10-2009, 20:23
sobota, 17 października 2009 r.

mam wreszcie to strasznie drogie czarne grube cudo!!!! 8) :lol: :lol: :lol: :lol:
czyli kabel prądowy niosący cywilizację do wiejskiej zagrody :D
(no, na razie mam go w formie wielkiej splątanej pętli, ukrytej przed złodziejami, ale zakopanie go i podłączenie to tylko kwestia czasu :D)

Poza tym mamy te wszystkie puszki, kable trójżyłowe, skrzynkę i takie tam elektificzjeskie ustrojstwa :D

I w dodatku po suuuper cenie dzięki mojej nieocenionej Kruczowłosej Przyjaciółce i Jej Wspaniałemu Mężowi. :) Dzięki wielkie kochani! :lol: :lol: :lol:

Będzie prąd, będzie prąd, tralalalallalalala :D

madmegs
02-12-2009, 21:02
listopad 2009 r.

generalnie nie dzieje się zbyt wiele...

po pierwsze primo :wink::
nadal mamy stan surowy otwarty :cry:

okna miały być, już już, potem jakieś święto było, więc nie zamówili profili z Germanii, później Niemcy święto mieli, więc ich nie zrobili, następnie u nas było święto wskutek czego profili nie miał kto odebrać i tak w koło macieja :evil: I jak tu nie ma być kryzysu jak wszędzie tylko fiesta, nikt nie pracuje :wink:

Jest nadzieja jednak, bo końcu profile do Polski przyjechały i okna się robią. Ludzkimi polskimi rękami :D Mają być (okna, nie polskie ręce :wink: ) w tym tygodniu, znaczy w okolicach Mikołaja :D

kolor wybieraliśmy spośród takich opcji:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/v/8/9/9/50489620_d.jpg
na zdjęciu jest przekłamany, nie dało się uchwycić rzeczywistego ani w słońcu ani z lampą błyskową :-?
Wybór padł na pierwszy od lewej. Chciałam drugi od prawej, ale Sopelkiewicz uznał, że w realu może wyjść za ciemny... Prawie czarny :o Przyjdą okna, zobaczymy jak będzie... :roll:

po drugie primo 8) :

nasze ogrodowe słupki, za sprawą męża allmighty'iego :wink: dorobiły się szarych :lol: kapturków. Już im nie będzie padało do środka :wink: :lol:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/9/1/1/50489170_d.jpg
ale siatki nadal njet :( i ostatnio sąsiad zrył mi traktorem wyrównaną za ciężkie pieniądze (ziemia plus koparka) działkę. :evil: Skrót sobie skubany zrobił :evil: Wjechał po moim nowym podjeździe (mam nadzieję że nic się nie załamało w środku :roll: ) objechał dom z TRZECH stron i lawirując między posadzonymi różami i słupkami pojechał na swoją działkę :x Teraz mam 15 cm koleiny :cry: Brak mi słów... Tyle dobrego, że krzaków nie połamał... :)

po trzecie i ostatnie primo :wink: :

mąż nadal allmighty :lol: zrobił mi piękne okno balkonowe w salonie. :lol: Dziurę znaczy się 8) No ale bądźmy optymistami i ujrzyjmy oczyma duszy piękne wyjście na wschodni drewniany taras na palach :D

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/0/2/6/50489187_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/v/6/9/6/50489198_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/v/3/1/8/50489263_d.jpg

jak się jasno w salonie zrobiło! :lol: (i nieco wietrznie... :wink:):
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/2/8/4/50489272_d.jpg
Co prawda już się nasłuchałam, że dom jeszcze nieskończony, a ja już przebudowy robię 8) ale cóż...kobieta zmienna jest :wink: Widziały gały, co brały 8)

przedtem dom od południowego wschodu wyglądał tak:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/5/3/3/50488986_d.jpg
a teraz tak:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/v/1/4/2/50489252_d.jpg
i tu będzie mój taras-weranda. Cichutki, niewidoczny od ulicy, zadaszony, obarierkowany :wink: :D A na balustradach pnące róże, pelargonie i clematis :lol: Moje sanktuarium :lol: Będę tam mogła...wszystko! 8)

I na koniec parę fotek polskiej złotej jesieni, po której dzisiaj już ślad nie pozostał :cry: :
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/2/9/4/50488863_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/7/8/5/50488894_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/7/3/4/50488935_d.jpg

madmegs
03-12-2009, 12:52
czwartek, 3 grudnia 2009 r.

trzy dni do dostawy okien.... I teraz już sama nie wiem.... Normalnie mam mętlik w głowie :o
- czy jednak tych okien nie zamówiliśmy za jasnych? :roll:
- czy nie należało wziąć faktury drewnopodobnej zamiast gładkiej? :-?
- jakie wogóle wyjdą te okna? Co jeśli nie rzucą mnie na kolana? :cry: Albo gorzej - okażą sie okropne :cry: (tfu tfu psia doopa 8) )
- czy z tego naszego salonu nie zrobi się piep...one akwarium? :o :roll:
- gdzie ja jaka sofę postawię? :o
- czy przy tej ilości okien kiedykolwiek będzie tam ciepło? :-? :roll:

A najgorsze, że jak coś okaże nie tak, to będzie na mnie :o :cry: :-? Sama sobie to wszytko wymyśliłam, zaparłam się przednimi i zadnimi łapami i nie odpuściłam 8) :oops: Przecież jak teraz jekne chociaż, to mnie Sopelkiewicz gołymi rękami udusi :o I każdy sędzia go uniewinni :roll: Też bym uniewinniła...

Ło matko, normalnie cała chora jestem. :( Niech już będzie poniedzialek. Chce to mieć za sobą! :evil: Wszystko przez to czekanie :x za długo się to ciągnie, entuzjazm upadł niczym komuna i nachodzą mnie tylko coraz to nowe wątpilwości... Oszaleję normalnie! :cry:

madmegs
08-12-2009, 22:16
Poniedziałek, 7 grudnia 2009 r.

Wielki dzień! :lol: :lol: :lol:
O ósmej, zajechaliśmy pod fabrykę okien, co by odebrać nasze wyczekane, wymarzone, wytęsknione szare okna :D
Panowie załadowali w czterech rzeczone okna na pakę i poszli sobie precz :o Kierowca zasiadł za kółkiem i kazał się prowadzić na nasze włości. Zamknęłam drzwi naszej nieboszczki (yyyy… toyoty chciałam powiedzieć :oops: 8)) i syczę w panice do Sopelkiewicza: "Tyyyy, widzisz, że on sam jedzie? Ja cię kochanie błagam ty leć tam i powiedz mu, żeby kogoś ze sobą zabrał! Kto to bowiem do chałupy wniesie?" :o
Facet odpalił silnik, więc nie czekając, aż się małżonek namyśli, wyskoczyłam jak oparzona z auta i lecę do faceta.
I taką z nim konwersację prowadzę:
„a pan tak sam jedzie”
A on na to: „no sam”.
Ja (obłudnie z udawanym podziwem i zdziwieniem): „a to pan tak sam to wniesie do środka?”
A on: „A to nie ma tam ekipy montażowej? :o ”
Na co ja (niewinnie i nadal kłamliwie8)) „aaa, nieee, jeszcze ich nie będzie…, to co, może pan zwoła z magazynu jakiegoś kolegę?”
Cóż miał pan zrobić. Poszedł i zawołał. Nawet dwóch :lol: 8)
Dojechaliśmy na działkę, panowie dygowali okna do środka, ja podawałam deseczki i papierki do podłożenia (zgodnie z zapobiegliwymi poleceniami panów :D)
Wszystko było fajnie, zanim doszli do potrójnego przeszklonego okna balkonowego. Zamontowali przyssawki, dźwignęli, a okno jakoś nie bardzo chciało się ruszyć. Patrząc na taki obrót sprawy, Sopelkiewicz popędził im pomóc. We czwórkę jakoś dźwignęli to okno, w ostatniej chwili jeszcze zdążyłam wrzasnąć rozdzierająco ( już widziałam te obdarte szare ramy…:o): panowie NIE drzwiami!!!!! Dookoła, po błocie, otworem balkonowym je wnieścieeeee!
Panowie nie byli uparci, sprzeczać się nie zamierzali (całkiem możliwe, że ciężko im było 8)) i wnieśli jak chciałam. :D Bez szkód. W majątku i zasobach ludzkich :wink:
Po czym w wersalskich ukłonach, zaopatrzeni w fundusze na „halbę” (po takich stresach kuracja dla poratowania zdrowia nieodzowna przecież :wink: ) poszli sobie precz.
A my zostaliśmy z tymi oknami, szczęśliwi i przerażeni, z wrażenia nawet nie czuliśmy specjalnie przejmującego zimna i hulającego w surowych murach wiatru…
Tak zastał nas mój tato, którego w przypływie geniuszu 8) i odruchu rozpaczy :roll: poprosiłam dzień wcześniej o jakąkolwiek pomoc przy tych oknach. (uprzedzając może zdarzenia, powiem, że chyba opatrzność nade mną czuwała w chwili, gdy dnia poprzedniego wybierałam do niego numer… :o We dwójkę za Chiny Ludowe nie dalibyśmy sobie rady! :o Choćby skały srały, jak mawia moja przyjaciółka :wink: )

Teraz króciutka relacja fotograficzna.
Od razu uprzedzam, że mało co widać, bo i mgła i brak słońca i baterie słabe w aparacie… Koloru wogóle nie widać, bo nie miałam ani czasu ani głowy do tego byt folie z okien zdzierać. :cry: Mieliśmy jakieś 6 godzin do zmroku, siedem do pełnej ciemności. Zero sztucznego oświetlenia. Siedem okien do wprawienia. W tym jedno podwójne i jedno potrójne balkonowe… :o Krowę nie okno! W dodatku nad wyraz narowistą i oporną :wink: I jeszcze drzwi do zrobienia. I tylko trzy pary rąk do pracy. Z czego dwie lekko wybrakowane :wink:, zwłaszcza pod względem siły - jedna z racji wieku, druga z racji płci. Ta ostatnia jeszcze upośledzona dodatkowo z uwagi na wiadomy kolor koafiury 8) :wink:

Oto mężczyźni mojego życia przy pracy (noo… dwie trzecie. Młodego Soplęcia nie było. Dzięki Bogu! 8))
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/u/1/3/7/50996214_d.jpg
Ja pełniłam zaszczytną funkcję w stylu: „miał sługa lokaja” :wink: :
"Tato, podaj mi wiertarkę" - mówi Sopelkiewicz z drabiny. Stojący obok rodziciel woła: "Megs - podaj mu tę wiertarkę" :wink:
No to podawałam. Ktoś w końcu musiał, nie? :wink:
Ale poważnie: Oni we dwójkę dźwigali, ja mierzyłam, asekurowałam, dopasowywałam, podawałam te poziomice, kotwy, śruby, wiertła, kliny… Tworzyliśmy naprawdę dobry team :D
I w życiu mi tak nie smakowała surowa parówka z Biedronki, zagryzana pączkiem i lodowatą sałatką jarzynową produkcji mojego taty, spożywana wprost ze słoika (sałatka, nie parówka :wink: ), na stojąco, ze zgrabiałymi z zimna palcami, ale w pierwszym pokoju z zamkniętym oknem :lol:
(Nota bene aż się dziwię, że nie zaszkodziło mi popijanie lodowatą mineralką… :o wydawało mi się dotąd, że ja raczej delikatny przewód pokarmowy posiadam :wink: )

Nooo, dobra, bo znowu się rozgadałam :oops: Już daję te foty : :D
Mało co widać, bo mgła była iście londyńska… Oczywiście mam na myśli XIX wieczny Londyn :wink:
Nasze wprawione już okna: :D
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/m/6/7/8/50996246_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/m/9/1/0/50996278_d.jpg
I od środka:
Oto Jego Praktyczność Okno Kuchenne:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/1/1/6/50996329_d.jpg
A to Salonowa Akwariowa Arystokracja :o :wink:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/m/8/6/9/50996415_d.jpg
Mam nadzieję, że będzie pięknie widać ogród. :D
Bo na razie jedyne co widać, to różnicę w grubości nadproży nam w mordę niemytą kopany świętej pamięci Maestro zrobił :evil:
No, ale nic to :D, zakupi się styropian i różnice zostaną zniwelowane :D

Tu jeszcze okno łazienkowe od północy i trofiejne spadkowe drzwi do kotłowni. Stalowe, blacha jak nic odzysk z produkcji radzieckich czołgów. :o Mało mnie nie zabiły podczas wprawiania. :cry: :wink: Ciężkie jak cholera! :evil: Ale to osobna historia, opowiadania tutaj nie warta, skoro drzwi wprawione już, a ja nadal żyję :D, tylko kolano trochę mnie boli i czapkę oraz kurtkę z błota muszę wyprać… Ale od czego mamy różową siłę :wink: :wink:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/u/8/4/4/50996301_d.jpg

I na koniec nasze wystrzałowe i wielce eleganckie drzwi wejściowe 8) Wrota raczej hyhy :wink:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/w/3/8/0/50996563_d.jpg
Robione po ciemku, z obłędem w oczach i potem spływającym po tyłku… Byle tylko ten stan surowy… zamknąć… Znaczy przymknąć :roll: ::wink:
(Może jeszcze później opiszę, jak zdjełaliśmy te drzwi, jak to mało nie naraziliśmy się na sąsiedzką dintojrę i o tym jak ciężka praca, wygwizdów i brak alkoholu we krwi wpływa negatywnie na procesy myślowe 8) :wink: Tymczasem już nie mogę się doczekać, aby móc się pochwalić, hyhy : 8))

Zatem, porzuciwszy (tymczasem :8) ) gadulskie zapędy :oops: -

mogę już uroczyście ogłosić, że mamy SSP
(czytaj: Stan Surowy Przymknięty 8) ).
Bo każdy widzi, że do Zamkniętego jeszcze troszkę mu brakuje :oops: :wink: Na przykład porządnych drzwi :roll: :wink:

A o tym czy jestem szczęśliwa, czy okna mi się podobają i jak wyglądają na fotkach opowiem jak się przekonam. Może w sobotę będzie jakaś namiastka słońca i uda mi się poodklejać taśmy, przyjrzeć się, porobić porządne zdjęcia. I paść na kolana (z wrażenia oczywiście :D) oraz wybuchnąć płaczem (ze szczęścia, jakżeby inaczej :lol: ), czy też tfu tfu psia doopa, jak mawiała babcia nieboszczka 8) na odwrót :roll: Mam nadzieję, że to pierwsze, bo okna już wprawione i zapłacone. Odwrotu nie ma 8)

madmegs
12-12-2009, 20:45
Sobota, 12 grudnia 2009 r.

No, wreszcie udało mi się naocznie obadać kolor moich nowych okien. Na przykładzie kuchennego :D Bo tylko to na razie jest odfoliowane, jakieś bowiem jeszcze dopiankowania Sopelkiewicz przewiduje :roll:

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/1/5/7/51361709_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/3/6/5/51361660_d.jpg
Tak więc niniejszym ogłaszam, że jestem odnośnie koloru okna jestem całkowicie i do wypęku ustysfakcjonowana :lol: :lol: :lol: Jest po prostu śliczniutkie, arcyszarutkie, ani za ciemne ani za jasne. Po prostu w sam raz! :D
Przyznaję , na kolana nie padłam, bo... straszne błoto było 8) za to rzetelnie rozwarłam koparę (czytaj jamę ustną 8)) z zachwytu :wink:

Dzisiejszy dzień poświęciliśmy:
-Sopelkiewicz - na czynienie światłości na budowie ( w sensie prac elektrycznych 8) )

Tymi ręcami :wink:, małżonek, przestrzegając zasad BHP 8) ściany pruł w celu uczynienia prądu :wink:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/3/2/8/51361803_d.jpg

-Sopelkiewiczowa - na stworzenie ogniska domowego w wydaniu budowlanym :wink: Znaczy się w kozie paliłam :lol:

oto dowód: :D
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/0/9/3/51361583_d.jpg
nawet obiad ugotowałam :D Gorący bigosik to był strzał w dziesiątkę :lol:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/4/5/6/51361794_d.jpg

Poza tym ogród na zimę zabezpieczony: :D
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/3/2/5/51361777_d.jpg

W ramach odkrywania nowych zastosowań dla europalet 8) takie oto eleganckie schody do domu sobie zrobiliśmy :wink:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/8/8/8/51361726_d.jpg
Nota bene przez kotłownię się do domu wchodzi. Jak szaleć z elegancją to konsekwentnie... 8) :wink: :lol:

madmegs
15-12-2009, 21:44
wtorek, 15 grudnia 2009 r.

Dziś mija rok i tydzień od chwili gdy dorobiliśmy się bunkra.
A zaledwie :roll: tydzień temu staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami Stanu Surowego Przymkniętego :wink: :lol:

A niebudowlanie, za to jubileuszowo 8) ...dzisiaj jest 19 rocznica naszego poznania się z Sopelkiewiczem... :o
Spojrzałam na niego, powiedział mi cześć z drugiego końca pokoju kumpla ... i pomyślałam, że właśnie spotkałam miłość mojego życia :o :roll: 8) :lol:

Dżizas, ale mnie filozoficzny nastrój ogarnął... :o :oops: :oops: :oops:
Normalnie całe nasze życie mi przewija się przed oczami :wink:
I kto by pomyślał... :roll: 8)

Chociaż nie...nasze razem jest jak najbardziej budowlanie... :D Całe życie coś budujemy, remontujemy, wyburzamy, urządzamy... 8) Szajba taka... 8) :roll: :wink: :lol:

madmegs
01-01-2010, 01:38
poniedziałek 14 grudnia - czwartek 31 grudnia 2009 r.
z przerwą świąteczną :wink: :lol:

Sopelkiewicz miał wolne, z prądem diełał

oto efekt jego pracy:

światło, nie będę wrzucać wszystkich pomieszczeń :wink:
na razie fotki poglądowe, jak będzie skończone i odebrane, będzie więcej 8)
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/7/5/0/52090889_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/3/9/3/52090909_d.jpg
tu ma być moja robocza kuchnia w gospodarczym :roll: :
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/0/7/9/52090822_d.jpg
kotłownia:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/7/5/2/52090821_d.jpg
przedpokój:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/0/6/4/52090476_d.jpg

dooobra, chyba wystarczy... :roll: Nuudne te kable :-?

ale nie martwcie się. 8)
to be continued... 8)

madmegs
01-01-2010, 02:05
Czwartek, 31 grudnia 2009 r.

Czas na posumowanie drugiego roku naszej budowy.

Jaki był ten rok, co przyniósł, czego nas nauczył? :roll:

Przywitaliśmy go naszym bunkrem na budowie:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/s/2/9/4/43851956_d.jpg

Żegnamy go takim już domkiem:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/5/6/9/52090885_d.jpg
nota bene oba zdjęcia są robione ósmego grudnia tylko rok po roku... :o

Możemy powiedzieć tyle, że mieliśmy ogromne szczęście! :lol:

Wczesną wiosną jeszcze nic nie zapowiadało, by bunkier, nasza ceramiczna poczwarka, miała się w tym roku przeobrazić w motyla. A jednak… Wiosną, dzięki pewnym dziwnym, wydarzeniom, naszej (mojej :oops: …) nieobliczalnej naturze i przede wszystkim dzięki wsparciu całej naszej nieocenionej rodziny – jeszcze raz bardzo Wam kochani dziękujemy :lol: :lol: :lol: – nasz bunkier dorobił się ścian kolankowych, więźby, kominów i pokrycia dachowego. Ba! Nawet rynien! :o :D 29 kwietnia 2009 r. szaleliśmy z radości, że mamy stan surowy otwarty. :lol:

Później lato minęło na weekendowych „parapetówkach” na budowie – niezapomnianych grillach na prowizorycznym ruszcie, duszonkach wcinanych na pokrywie studni, służącej za stół i piwie chłodzonym w wiadrze spuszczonym na linie do studni… :lol:
Urlop zapisał się pod znakiem nierównej walki z suchą, twardą jak skała gliną :evil: . Sopelkiewicz kopał rów pod przyłącze prądu i szamba oraz dołki pod słupki ogrodzeniowe, ja zaś pod umęczone upałem korzenie róż i innych trofiejnych krzaków. Łaska boska że prawie wszystko się przyjęło... :o :lol: Widać opatrzność czuwa nad głupimi… 8)

Jesień w tym roku była długa. Zarówno pod względem temperatur, jak i natłoku pracy, zamieszania ze szkołą i takie tam… :cry:
Poza tym, było trochę nerwów z rowem mariańskim i decyzją co do zamykania w tym roku stanu otwartego. W końcu, po wielu debatach, chwilach niepewności, kalkulacjach i zrywach romantycznej duszy (mojej oczywiście :oops: ) zamknęliśmy, a raczej „przymknęliśmy” ten nasz SSO. :lol: Dokładnie rok po położeniu stropu. Lubię okrągłe rocznice… 8)
No i instalację elektryczną w zasadzie mamy…. (Ale cicho sza, żeby nie zapeszyć. 8) )
I jesienią, jakoś tak, na sharą shaybę zapadłam... Ach te jesienne choroby... :wink: Ale to osobna historia 8)

Wreszcie zima, niezimowa taka, całkiem jesiennie ciepła, postraszywszy tylko kilkudniowym mrozem i śniegiem, co zniknął w okamgnieniu :o, nadeszła świętami w rodzinnym uszczuplonym niestety gronie :cry: i przywitała deszczem Nowy Rok.
A my?
My, we czwórkę witaliśmy Nowy Rok na rynku naszego city :D , może mokrzy, może zmęczeni, ale szczęśliwi. :lol: Pierwszy raz wzięliśmy ze sobą dzieci, by nie z okien (skąd nota bene najlepiej widać) ale na żywo zobaczyły pokaz sztucznych ogni, przystrojone świątecznie nocne miasto i jego mieszkańców - bawiących się, wesołych, życzliwych, rozentuzjazmowanych chwilą i alkoholem, ale i niestety czasem agresywnych, wulgarnych i nieobliczalnych. :evil: Tacy są ludzie. :cry: Takie jest życie. :roll: Nie mogę przecież do końca życia trzymać dzieci pod kloszem. :o Niech wiedzą jak się można bawić i jak bawić się jest fajnie, a jak nie. :roll: :-? 8)

Jaki będzie ten Nowy Rok?
Mając na uwadze to, jak zapowiadał się 2009 rok, a jaki był, muszę stwierdzić, że budowlanie był niezwykle udany. :D Przerósł nasze oczekiwania, zaskoczył nas wielce pozytywnie. :lol: Mimo to, że tak naprawdę życiowo był bardzo dla naszej rodziny trudny. :cry: Osobiście, zawodowo i rodzinnie.
Ponieważ w życiu nie ma nic za darmo :-?, za osiągnięcia tego roku przyjdzie nam jeszcze jakiś czas płacić. Płacić sensu stricte.
Zatem nie oczekuję od Nowego Roku wiele. :roll: Nie, pod względem inwestycji. Ten rok będzie rokiem spłaty zobowiązań, wytężonej pracy i wielu wyrzeczeń. Ale przecież tego właśnie chcieliśmy. :roll: No to chyba warto... :)
Tak więc odnośnie Nowego 2010 Roku mogę mieć jedynie tzw. pobożne życzenia i to zapewne w innych, niż budowlane, dyscyplinach…
Zatem, niech ten Nowy Rok będzie rokiem konsekwentnej realizacji wcześniejszych zamierzeń, rokiem dostatnim, zrównoważonym finansowo i statecznym zawodowo. No chyba, że miałby ochotę nas zaskoczyć ekstra awansem i niespodziewanym przypływem gotówki…
Tak czy siak, najważniejsze, aby nie pędził tak zwariowanie, jak 2009 rok, by pozwolił nacieszyć się niezapomnianymi wrażeniami, ulotnymi chwilami, głęboką i szczęśliwą miłością. Aby sprawił, że wypełni nas radość życia i pragnienie więcej. MORE. W najlepszym tego słowa znaczeniu. :lol:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/x/5/5/0/52051813_d.jpg
Tego sobie, a Wam moi kochani, tego i jeszcze więcej życzę :D

madmegs
13-01-2010, 20:26
Środa 13 stycznia 2010 r.

Prąd dawno zrobiony, a odbioru nie ma :cry: Nadal brakuje jakiejś jednej pieczątki od inżyniera, który ciągle przekłada spotkanie i takie tam :evil: A ma tylko klepnąć pieczątkę i zainkasować kilka stów :evil:

A już prawie zapomniałam jak wkurzające są trudy budowy... :roll: :-? :x

madmegs
19-01-2010, 22:50
Wtorek, 19 stycznia 2010 r.

Będzie o prądzie.
Uprzedzam, że niektóre szczegóły mogą być drastyczne….
Z gatunku tych mrożących krew w żylakach… :wink:

Staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami wewnętrznej instalacji elektrycznej, której mózgiem jest ta oto piękna skrzyneczka:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/8/7/5/52913150_d.jpg
Losy serca na razie są nieznane… Będzie o tym później.

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/7/6/5/52913154_d.jpg
A to co kryje się pod niewinnie wyglądającą obudową :o
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/0/6/8/52913146_d.jpg
i zbliżenie:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/3/7/0/52913132_d.jpg
pierwsze moje skojarzenie to Zabójcza Broń i Mel Gibson rozbrajający bombę w sedesie, na którym siedzi Danny Glover – który kabelek przeciąć? :wink:

Ku własnej blond pamięci:
Brązowy kabel to fazowy
Niebieski kabel to neutralny
A żółty to ochronny

Mam nadzieję , że ta wiedza NIGDY nie będzie mi potrzebna… :o 8)

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/7/8/4/52913067_d.jpg
a to ma być co miesiąc sprawdzane, czy coś takiego… Ale to chyba nie ja? :roll:

W ogóle to ja oświadczam wszem i wobec, że prądu:
Primo: nie rozumiem :oops:
( bo jak to tak, że on w tych kablach płynie, co to za materia jest? Nie widziałam prądu na oczy więc nie bardzo umiem w niego uwierzyć. Ja szkiełko i oko jestem. :x Zresztą z innymi rzeczami mam ten sam problem: na przykład jak działa fax? :o O telewizji i Internecie, zwłaszcza bezprzewodowym nawet nie mówię. Działanie faksu nawet kiedyś, jeden zaprzyjaźniony facet próbował mi wytłumaczyć, ale się poddał. Widać uznał że lepiej ze mną zatańczyć, niż tracić czas na na tłumaczenie mi jak krowie na miedzy. :wink: I tak za Chiny Ludowe tego nie zrozumiem! :o Co nie znaczy że nie zamierzam używać… 8)
Secundo: boję się. :cry:
(jako panna, samodzielna młoda singielka, wybite korki zmieniałam ubrana w gumowce (tak, tak święte różowiaki ) i gumowe żółte rękawice do szorowania muszli klozetowej (całkiem możliwe, że to były rękawice z przeznaczeniem do zmywania naczyń, ale ja jestem nienormalna i zawsze lubiłam myć gary i tylko gołymi rękami. Zboczenie takie. 8) A na dowód, że szurnięta masochistka ze mnie, jakieś dwa lata po ślubie kupiłam sobie zmywarkę. Widać za dużo szczęścia miałam, albo co… :wink: No ale dygresja w dygresji mi się zrobiła, normalnie zamotałam się kompletnie….) :o ) Tej gumy tyle na sobie miałam, bo gdzieś wyczytałam, że to chroni… Na szczęście nie miałam zbyt wielu okazji testować tego stroju ochronnego i mocy jego działania, bo dość szybko wyszłam za mąż i odtąd w razie awarii małżonek jako łowca, zdobywca i obrońca ogniska domowego skutecznie przywracał utraconą jasność. Uff :lol: 8)

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/4/5/3/52913155_d.jpg
tutaj podobno MAM opisane który wyłącznik do których urządzeń jest i jak mi wywali to podobno MOGĘ sobie włączyć… :o No w zasadzie to taki pstryczek, jednym palcem się da… To może mnie nie pokopie? :roll: To przecież nie jest zapieczony przytopiony korek który trzeba wykręcać jedną ręką , drugą trzymając obluzowaną obsadkę…. :-?

Wracając do tematu instalacji elektrycznej, można powiedzieć, że jest gotowa i takie oto widoki pomieszania z poplątaniem należą już do przeszłości :

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/1/6/8/52913109_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/5/0/7/52913089_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/x/7/0/9/52919072_d.jpg

opisane kabelki:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/7/9/2/52918605_d.jpg
i z drugiego końca:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/7/3/6/52919056_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/0/4/1/52919091_d.jpg

Kable przymocowane, zatynkowane, co trzeba rozprowadzone, połączone, opuszkowane, ogipsowane i wszystko byłoby super, gdyby nie to, że do tej naszej cudownej instalacji dzieła małżonka mojego arcyzdolnego :lol: , nie mamy kompletnej dokumentacji, aby wreszcie móc ją złożyć do energetyki i odetchnąć od groźby miecza damoklesowego. :cry:

Wszystko już było skompletowane, pokserowane, podpisane, rozrysowane, opieczętowane, podpisane, wreszcie zawiezione do żądnej krwi instytucji pałającej się dystrybucją prądu, gdy na miejscu okazało się, że nie mamy jednej pieczątki opatrzonej podpisem. :-?
Jak to? :o Wszystko przecież jest jak należy! :roll: Uprawniony wykonawca wszystko odebrał, podpisał itepe, a tu się okazuje, że nie, chała :evil: , przepisy się im ponoć jakoś zmieniły w nieznanym bliżej międzyczasie :x i teraz, oprócz tego co mamy, potrzebujemy jeszcze świętszą pieczątkę, tym razem inżyniera jakiegoś. Żeby potwierdził, że ten uprawniony (dokumenty okazał, dyplomy i zaświadczenia stosowne, więc wiem, że umocowany jak należy ) się nie pomylił, albo co… :evil: :roll:
I tu szlag normalnie mało mnie nie trafił! Cóż to znowu za głupota! :x Jeszcze do niedawna wystarczało wszystkim instytucjom, że uprawnieni robili, odbierali i zaświadczali, teraz, goowno, nie da rady. :evil: Co jest? Lobby inżynierów na bezrobocie cierpiało? Nie mam nic do inżynierów, nawet zazdroszczę zrozumienia natury technicznej, ale dlaczego ja mam latać za takim i jeszcze prosić żeby łaskawie za kilka ciężko zarobionych stów przybił pieczątkę i autograf, niczym gwiazda rocka złożył. :x Ja się nie zgadzam na takie coś!!!! :evil:
Oczywiście powściekałam się, potupałam nogami, zalałam wściekłość, przespałam smutki i przyznałam niechętnie, że trzeba będzie ulec i zadośćuczynić fanaberiom ustawodawcy popychanego, zapewne grubymi zwitkami banknotów, przez monopolistyczne pijawy. :cry:

Nie wiem czy wytypowany przez „wykonawcę” inżynier wyczuł naszą niechęć, czy co :o , ale się z tym przybiciem pieczątki miga. :evil: Ma przyjechać. Po czym nie przyjeżdża. Umawia się telefonicznie na przyjazd z pieczątką. Nie przyjeżdża. Wydzwoniony, mówi, że właśnie jedzie. Mijają dwie godziny. Jego net… Dzwonimy. Nie odbiera. W końcu nazajutrz dzwoni, przeprasza i mówi że przyjedzie ale instalację by może jednak sobie obejrzał. OK. Umawiamy się na oglądanie instalacji. Nie dociera. Telefonów nie odbiera. W końcu po kilku dniach odbiera. I jednak nie chce nic oglądać, tylko z pieczątką przyjedzie… I tak w koło Macieja… Żeby było śmieszniej to te wszystkie zabiegi przez zaprzyjaźnionego wykonawcę się odbywają :(
Skąd ja to znam... :roll: Jestem kłębkiem nerwów. Ktoś pamięta historię użerania się z Maestro, naszym pierwszym wykonawcą? Jakbym miała de ja vu… :evil: tfu tfu psia doopa 8)
Oczywiście cała dokumentacja u gościa. Jak z nią nie daj boże przepadnie to mnie szlag trafi. :evil: Chyba zmienię testament. Pod groźbą wydziedziczenia nakażę spadkobiercom dorwać gada i mordę za moją krzywdę obić… Tyle mojego będzie na tamtym świecie… 8) :wink:

Na czym póki co stoimy? :roll:
Miesięczne opóźnienie z oddaniem instalacji do energetyki. Kary umowne już ostrzą sobie zęby na nasze marne resztki przytulone do konta bankowego… :cry:
Oby tylko Jego Wysokonapięciowa Monopolowość się nie wściekła i umowy z nami nie rozwiązała. Bo płacenia drugi raz za przyłączenie, albo siedzenia po tych wszystkich przejściach przy ogarku nie zdzierżę… :evil: :cry:

Uprzedzałam, że historie będą z gatunku tych mrożących krew...

A skoro już tak niewesoło nam, to nie żałujmy sobie grobowych wieści… najnowsza to taka, że nam Cappo di Tutti Cappi zszedł z tego padołu. :cry: :cry: :cry:

Świeć Panie nad jego dobrą duszą, bo wielce porządny człowiek z niego był. Chylimy czoła.

Niemniej, jakby nie było straciliśmy wspaniałego kierownika budowy i projektanta (wszystkie zmiany do projektu nam robił i niestety nie wszystko co wyszło „w praniu” poprawił nam na projekcie. Nie zdążył.) Jak sobie przypomnę, jak co chwilę jeździł i Maestra (w mordę niemytą kopanego :evil: ) pilnował… Święty człowiek! :o :D Dobrze przynajmniej, że rozliczaliśmy się na bieżąco, więc nie zostaliśmy z żadnym długiem. Głupio by było.
Nic teraz musimy znaleźć innego kierownika, jakieś zgłoszenia poczynić w urzędzie i takie tam. :roll:

Nie wiem jaki będzie ten rok... Ale jak pomyślę jak się zaczyna... :cry: :roll:

Oprócz końskiego zdrowia i worka pieniędzy najbardziej nam chyba w tym roku przydałyby się: fura szczęścia i moc pozytywnej energii. Elektrownia pozytywnej energii. :roll: :lol:

madmegs
16-02-2010, 09:53
wtorek, 16 lutego 2010 r.

Wiesci z ostatniej chwili: dziś o godzinie 14.00 ma nadejść wiekopomna chwila... Jak nadejdzie :wink:, to zdradzę szczegóły. Co by nie zapeszyć, tfu tfu... 8)
Tymczasem, kto ma trochę litości niech trzyma kciuki :D

madmegs
17-02-2010, 08:01
Jak wieść gminna niesie, szesnastego lutego o godzinie piętnastej, Roku Pańskiego 2010, (nota bene w dniu urodzin Innwestora :D ) w sopelkiewiczowej chałupie stała się JASNOŚĆ :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/x/3/0/9/53803020_d.jpg
Yuuuuuhuuuuuuu!!! Ludziska, mamy prund! :D

Och, mogę już zacząć myśleć o pięknych lampach, zabudowanycm sprzęcie AGD, pralko-szuszarce, TV, komputerze, zapachach do kontaktów :wink: i co mi się tylko zamarzy... Może jakaś cyrkularka, stół stolarski.... Oświetlenie ogrodu, pompka do oczka wodnego... :roll: :lol:

Jeeeromeczku, jakam szczęśliwa! :D

Co prawda została do zapłacenia kara za opóźnienie (370 zł za 31 dni :evil:), ale co tam, MAMY ELEKTRYCZNOŚĆ, cud techniki, który przysporzył nam chyba dotąd (tfu tfu psia doopa 8) ) najwięcej zmartwień - więc radość tym większa. :roll: :lol:

Dzięki wszytkim za kciuki, rady i wsparcie :D :D :D
Gdyby nie Wy - załamałabym się już z 200 razy... :roll:

madmegs
16-03-2010, 15:44
Styczeń :D, luty :-? , marzec :evil: 2010 roku
czyli ile jeszcze białego goowna na dom nam nasypie? :evil: :wink:

ślicznie oszronione gałęzie. Określenie "ślicznie" odnosi się ściśle do miesiąca stycznia :evil: :
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/x/1/6/1/53421239_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/x/2/5/8/53421660_d.jpg

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/x/5/1/2/53421173_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/x/0/9/0/53421202_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/x/0/9/0/53421209_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/x/2/8/9/53421654_d.jpg

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/x/9/9/4/53421228_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/x/9/4/1/53421650_d.jpg
ścieżki dzikich zwierząt w moim ogrodku różanym :(
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/x/2/9/8/53421230_d.jpg

i na koniec szare okno balkonowe. Uparta zima w tle ...

http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/x/8/2/3/53421661_d.jpg

pozdrawiam i zyczę nam wszystkim cudnej wiosny - ciepłej, pachnącej, słonecznej. I krótkiej 8) Bo zaraz potem pragnę dłuuugiego lata :lol:

madmegs
03-04-2010, 20:44
Rany boskie :o Co się stało z forum? Nie umiem nigdzie wejść :( Tutaj trafiłam przypadkiem ... Czemu linki pod postami nie działają? Jak trafić do tych wszystkich gdzie zawsze łaziłam? :cry: Powiadomień nie dostaję na pocztę, stare linki nie działają, a w dziennikach budowy mnie mnie ma. Bleee
Jak Wy sobie dajecie radę? Jak ja nie lubię takich zmian :(

madmegs
07-06-2010, 23:34
Czwartek, Boże Ciało 2010, zdaje się że 3 czerwca....

Zaświeciło słońce, byliśmy w końcu na działce.

Nie działo się wiele, oprócz tego że mamy prywatne jumanji :o

Nawet zdjęcia zrobiłam, ale chwilowo nie czuję się na siłach by je zgrać i wysłać. Zresztą pewnie i tak dziennik mi spadł w jakieś bliżej nieokreślone czeluści forum, :oops: więc spoko. Tyle nie pisałam to jeszcze trochę mnie nie zbawi. Ani nikogo ;)

Dla pamięci zapisze sobie tylko, żeby nie zapomnieć o kilku sprawach do opisania:
1. jumanji
2. metoda na niekopanie w polu
3. inicjatywa sąsiedzka czyli jak udupić sąsiada
4. desperados i buty z Bronxu
5. sobota i Jack Terminator
6. plan odkurzacza czyli jak mały dom mamy
7. co mówi bank a co sobie myśli
8. dlaczego ja chciałam się budować
9. co robią żołędzie kiedy się nudzą
10. dzień rolnika czyli posłać babę do krów

madmegs
12-06-2010, 01:55
No dobra, nadrabiam zaległości…

Żeby nie było żadnych pyskówek albo co :P, lojalnie uprzedzam, że na budowie nic się nie dzieje. Nie będę przecież opisywać, że zmienił się stan szyby w oknie dachowym, bo ptak natchniony niemrawą, ale jednak wiosną, wziął i nasrał za przeproszeniem na nie. Znaczy tego… wykupkał się… :oops: Wypróżnił… Tfu, nieważne.

No więc budowa stoi z dwóch oczywistych powodów, co do wyłuszczania których nawet nie będę się zniżać. Sorry.

Za to, skoro, już gwałtem i przyjacielską presją ;-) zostałam przymuszona do zapdejtowania się w dzienniku, to niniejszym to czynię. Za obiekt kronikarskich zapędów biorę, z braków o których wyżej, stan naszego, że tak szumnie określę… ogrodu. Jakby nie było, jego prawie 16 arowa powierzchnia wchodzi w skład zakupionej 17 arowej działki, skromnie tylko zabudowanej na powierzchni o wymiarach 12 na 12 metrów. Po obrysie dachu… To co? Należy mu się te parę słów w dzienniku, nie? Ogrodowi…
I tak go w dalszej części tego posta nazywać będziemy. Ja wiem, że każdy normalny człowiek widzi na tych 16 arach ugór porośnięty pastewną trawą i zielskiem wszelakim, niemniej wierząc w moc pozytywnego myślenia, pozostanę przy własnym określeniu, mimo tego, że ile razy nie powtórzyłabym: mój ogród, mój ogród, mój ogród… patrząc na niego, widzę to samo co normalni ludzie… rozbebeszony, nieujarzmiony, zaniedbany ugór.
Nawet moja bujna zwykle wyobraźnia zapiera się przednimi i zadnimi łapami przed nieudolnie wpieraną przez moją duszę wizją równiutkiej trawki, zagonów lawendy, łanów kwitnących w zależności od pór roku piwonii, tulipanów, hortensji, różaneczników i wrzosów, żywopłotów z róż i zakątków ocienionych złotokapem i dziko pnącym się po pergolach clematisem…
Niemniej OGRÓD zostaje.

Tyle tytułem wstępu …
Teraz część obrazkowa

Oto co nas powitało na działce w Boże Ciało – nasze prywatne JUMANJI
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/z/4/0/5/55911995_d.jpg
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/z/3/5/2/55912752_d.jpg


W formule before – after. Mojej ulubionej
Uprzedzam, że tylko dla ludzi o mocnych nerwach.

Na pierwszy rzut idzie smróda, eee tego znaczy się oczko wodne małża...

Kwiecień:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/z/0/7/0/55911237_d.jpg

2 czerwca
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/z/4/2/9/55912044_d.jpg


Rabata różana w pocie czoła wspólnymi siłami przekopana w pierwszy i jedyny wiosenny weekend kwietnia:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/z/8/4/2/55911505_d.jpg

W boże ciało, tj. 2 czerwca:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/z/2/0/8/55912024_d.jpg


i tu zastanawiam się czy od razu nie poruszyć punktu drugiego mojego pięknego konspektu sporządzonego wcześniej ku pamięci…

Poruszę. Bo foch na małża dalej we mnie siedzi i ujścia znaleźć nie potrafi… :oops:

Scenka rodzajowa:
Udział biorą:
-żona, leniwa baba, w dodatku pyskata;
-małż, człek pracowity, aczkolwiek nadto porywczy;
-żubr – w trawie puszczy;
-bezczelna rabata, która śmiała się zarosnąć chwastami.

Przyjeżdżamy na działkę w Boże Ciało. Cicho, głucho, słońce niemrawo prześwieca, stopy grzęzną w podmokłym gruncie (każdy wie z jakiego powodu on podmokły)
Siadam, jak człowiek na budowie, na ocalałym, w prawie nienaruszonym stanie, pustaku ceramicznym marki Leier o fabrycznych wymiarach 25x37,5x25 cm i otwieram sobie piwo. Żubra. Jakoś dobrze mi się komponuje z otaczającym mnie jumanji

Małżon, kierowca skazany na trzeźwość, z racji braku niepoprawnych rozrywek, wdział kalosze i zaczął się przedzierać przez sięgające mu (wówczas) piersi zielsko. Dotarł gdzieś do bliżej nieogarniętej części tego gąszczu, zachrypiał, zafuczał i z marsem na czole widocznym z daleka począł zmierzać z powrotem wykarczowanym wcześniej szlakiem. A że zmierzał ku mnie, i nie miłość, ani czułość biła z jego oblicza, czym prędzej dopiłam naganny trunek i w popłochu zrobiłam iście sprinterski rachunek sumienia… Cóżem mogła nabroić, że teraz sąd mnie niechybnie czeka?...
Pokornie czekając w przyklęku z opuszczoną głową zapytałam, na własną zgubę, nieśmiało: co się stało?

I dowiedziałam się: Małż mój tubalnym głosem oznajmił mi:
- Czy ty mnie masz za idiotę? (na wszelki wypadek zacisnęłam zęby, traktując wypowiedź jako pytanie retoryczne) Nigdy więcej nie przekopię CI żadnej cholernej rabaty. Ja jak kretyn w pocie czoła spełniam Twoje fanaberie, a ty masz w nosie (no … innej części mojej anatomii użył, ale nie bądź my drobiazgowi…) moją robotę.
- ale że co- nic nie rozumiejąc zapytałam...
- że to –odhuknął mi mój pan i władca – że wszystko zarośnięte, same chwasty, koniec, wybij sobie z głowy że ja to będę znowu kopał. Ty masz w nosie to jak też.
Jezus Mario Józefie święty – pomyślałam, jakie w nosie, jakie zarośnięte, o co chodzi? I wtedy mnie olśniło:
- jakie zaniedbałam?! – odrzekłam, już pewniejsza siebie, więc odpowiednio oburzona – jakie w ...nosie, czy ty zdrowy na głowę jesteś? Kiedy miałam to pielić, powiedz, kiedy? Od kwietnia, kiedy to przekopałeś MI tę rabatę, za co jestem ci kochanie niezmiernie wdzięczna (tak na wszelki wypadek dodałam, to nie ostatnia rabata przecież) codziennie lało. Powodzie, zawieruchy, jeszcze woda stoi, ani kosić, ani tu przyjeżdżać, chyba jedynie po to, by żaby łapać celem wprowadzenia kuchni francuskiej w domu albo ryż sadzić. Czy siać. Nie wiem dokładnie …mogę przy okazji sprawdzić… Ale ryż zdrowy i pyszny, nie? Przeszło miliard Chińczyków nie może się wszakże mylić?...
- no dobra, faktycznie – zasępił się jakoś mój ślubny – masz rację…
Nie wiem. czy powiedział to tylko po to, by mieć święty spokój. jak mówi porzekadło, niemniej opuścił oręż i zapanowała zgoda.
Wspólnie doszliśmy do wniosku, że może i te ponad miesięczne ulewy upierdliwe były, ale przynajmniej kosić i plewić będziemy teraz tylko raz, a nie co tydzień, jak by to miało miejsce przy normalnej na tej szerokości geograficznej pogodzie…

Przyznam się też, że dla świętego spokoju polazłam wykarczowaną ścieżką wśród kwitnących wybujałych traw i pochylona w pół wyplewiłam tę rabatę niezgody. Dla świętego spokoju… Jaki z tego morał?
Po pierwsze – teraz piekło mam pewne – Boże Ciało było przecież…
Po drugie – taki deszcz to całkiem niezła metoda na niekopanie w polu
Po trzecie – oni nam dla świętego spokoju przyznają rację, my – w tym samym celu - spełniamy ich zachcianki.. I znowu wychodzi że baby mają się gorzej …
To żeby nie czuć się taka całkiem poszkodowana, bez wyrzutów sumienia zapodałam sobie jeszcze jednego żubra...

c.d.n

madmegs
24-06-2010, 23:11
z ogłoszeń parafialnych...

Ciągu dalszego na razie nie będzie :( Przepraszam


Jak będzie: czas-nadzieja-wiara-w-lepsze-jutro/marzenia-dziewczynek-z-warkoczami-też-się-spełniają/i-nadal-dostępne-superfoto - obiecuję, że uzupełnię dziennik. Tymczasem o cierpliwość, bądź wyrozumiałość proszę. Jeszcze nie wiem o co. Oba się przydadzą. Zapewne. Bo cóż... Chyba się doigrałam.... A ostrzegały jednostki zaprzyjaźnione....

madmegs
10-03-2011, 11:28
Czwartek 10 marca 2011 r.

Kochani moi.

Wpadłam tylko na chwilę, aby się z Wami pożegnać. O ile jeszcze ktoś zagląda do tego umarłego dziennika....

Chciałam Wam wszystkim, a niektórym szczególnie (już Wy wiecie o kogo chodzi :D ) podziękować za towarzystwo na forum i czasem w realnym świecie, za wsparcie i pomoc, za ciepłe słowa w chwilach małych tryumfów i gesty pocieszenia w czasach porażek.
Moja przygoda z budowaniem skończyła się niestety tak, jak sobie ją sama w pierwszym poście wykrakałam... :( Mea culpa - było tyle nie kłapać jadaczką ;)
Kto śledził nasze budowlane perypetie, ten bez trudu się domyślił co się wydarzyło. Kto nie, może będzie mu łatwiej bez tej wiedzy ;)

Tak czy siak, ja odchodzę, żal mi przyznaję, ale trudno, cholerne mleko się wzięło i rozlało :cry: ( i tak, popłaczę sobie, a co! :P), ale Wam życzę samych sukcesów zarówno budowlanych jak i wszystkich innych! :yes: A przede wszystkim zdrowia, miłości, cierpliwości, spokoju ducha, słońca nad głową i radości w sercu. Dziękuję, za Wasz czas mi poświęcony, za te wirtualne ( a z niektórymi na żywca ) poczucie wspólnoty i bliskości :) Jesteście wspaniali!!!
Postaram się czasem zaglądać do Was.

buziaki :hug:

Wasza szalona
m.

:bye:

madmegs
11-11-2012, 19:14
11 listopada roku pańskiego 2012

... hmmm... nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem....

Parafrazując słynną panią Kolichowską (kto czytał w szkole sumiennie lektury, ten wie :P ) ujmę to tak:

Wszystkiego się w życiu spodziewałam, ale tego, że...cuda się zdarzają... to nigdy! :jawdrop::jawdrop::jawdrop::jawdrop::jawdrop::jawd rop::jawdrop::jawdrop::jawdrop::jawdrop::jawdrop:: jawdrop:

Ha! A jednak. Nie wiem czym sobie zasłużyłam na ten cud, bo że to cud, to najmniejszych wątpliwości nie mam, ale:

TAAAA DAAAAM!!!!!!! BĘDZIE REAKTYWACJA!!!!!!!

:wiggle::wiggle::wiggle::wiggle::wiggle::wiggle::w iggle::wiggle::wiggle::wiggle::wiggle::wiggle::wig gle::wiggle::wiggle::wiggle::wiggle::wiggle::wiggl e::wiggle::wiggle::wiggle::wiggle::wiggle::wiggle: :wiggle::wiggle::wiggle::wiggle::wiggle::wiggle::w iggle::wiggle::wiggle::wiggle::wiggle::wiggle::wig gle::wiggle::wiggle::wiggle::wiggle::wiggle::wiggl e::wiggle::wiggle::wiggle::wiggle::wiggle::wiggle: :wiggle::wiggle::wiggle::wiggle::wiggle::wiggle::w iggle:

Już jako "Dziennik Pewnej Szalonej (tu kropka)".

Ło jezusie-maryjko-zefliczku-przenajświętszy!!!!!!!!!

YUUUUUUUUUUUUUUHUUUUUUUUUUUUUU!!!!!!

:lol: :lol::lol: :lol::lol: :lol::lol: :lol::lol: :lol::lol: :lol::lol: :lol::lol: :lol::lol: :lol::lol: :lol:v:lol: :lol::lol: :lol::lol: :lol::lol: :lol:v:lol: :lol::lol: :lol::lol: :lol:

madmegs
24-11-2012, 01:57
23 listopada 2012

no dobra, reaktywacja zobowiązuje...

a więc... (moja ukochana Pani z polskiego zazgrzytałaby zębami, ale co mi tam, liceum, k'sażaljenju, mam już za sobą...)
a więc...taaadammm, mam już ogrodzenie!!!!!!!
No, wiem, że nadzwyczajność to żadna, ale biorąc pod uwagę fakt, że słupki i siatka były moim pierwszym, po działce, nabytkiem budowlanym w 2008 roku, to sukces osobisty odczuwam wielki! Wreszcie piękna, naprężona i cudownie zielona - ta siatka, co leżała bidula w zapomnieniu - otacza moje wymarzone szczęście. Znaczy DOM. Mój własny, osobiście przeprojektowany, taki jaki chciałam.:D
Zdjęcia jutro. I jutro też zamawianie pustaków na ścianki działowe na górze. I piasku i wapna i cementu na tynki!
Bosssszzzz, jestem nienormalna! Dawno nie czułam takiego podniecenia! Nie ma to jak przepierdzielić zaskórniaki na materiały budowlane!!! 8) :lol2::lol2::lol2::lol2: