PDA

Zobacz pełną wersję : Pamiątki - kącik wymiany myśli i wrażeń



Strony : 1 2 3 4 [5] 6

chmurka
18-03-2004, 20:06
Niebo to jednak studnia - Edward Stachura


Niebo to jednak studnia
a więc tyle cembrowin
ile smutku i gwiazd
Lecz najsmutniej jest wtedy
kiedy skalpel księżyca
otwiera obłok
jak brzuch delfina



Smutno [fragment] - Edward Stachura

Gdybym mogła,
Gdybym tak mogła
Wydrzeć sobie serce
I być bez serca,
Byłoby mi lepiej,
Dużo lepiej,
Byłoby najlepiej,
Chociaż nie wiem, nie wiem.
Smutno! Smutno! Smutno!

ponury63
18-03-2004, 20:16
Edward Stachura

"Komunia"

I jeżeli spontaniczna to rzecz
I jeżeli oczywista to rzecz
I jeżeli naturalna to rzecz

Weź

To co się tu daje
W imię słońca
I jego gońca
Skowronka gwiżdżącego, amen




"Jestem niczyj"

Miałem ojca, miałem matkę,
Miałem braci, miałem siostrę,
Miałem też,
Miałem też przyjaciół trzech.
Było dobrze, było źle,
Ale zawsze jakoś było.

Potem ona się zjawiła,
Wszystko dla niej porzuciłem
I kochałem ją, kochałem,
Śmierci nic się nie lękałem,
Potem poszła, luty był,
Już nie żyje ten, co żył.

Nie mam ojca, nie mam matki,
Nie mam braci, nie mam siostry,
Nie mam też (szum wietrze, szum),
Nie mam też przyjaciół już.
Chodzę tu, chodzę tam,
W tłumie ludzi zawsze sam.

Nie mam już nic.
Nie mam już nic.
Ale też nikt mnie nie ma.
Nikt mnie nie ma.
Nikt mnie nie ma.
Nie ma mnie nikt.

Jestem niczyj.
Jestem niczyj.
Jestem niczyj.




"Wypłakałem oczy niebieskie"

Wypłakałem za tobą
Oczy niebieskie, królewskie i pieskie;
Wypłakałem za tobą
Morze ogromne, lubowne, żeglowne:

Po tym morzu ty płyniesz,
Do mnie ty płyniesz,
Do mnie!

Niech cię dobre bogi!
Niech cię dobre wiatry
I obłoki białe, dobre!
Wszytko dobre, piękne, modre!
Na wybrzeżu ja tu stoję,
Słyszysz, modlę się i modlę!

Wypłakałem za tobą
Oczy niebieskie, królewskie i pieskie;
Wypłakałem za tobą
Morze ogromne, lubowne, żeglowne.

Po tym morzu odpływasz,
Ode mnie odpływasz,
Ode mnie!

Niech cię dobre bogi!
Niech cię dobre wiatry
I obłoki białe, dobre!
Wszytko dobre, piękne, modre!
Na krawędzi ja tu stoję,
Gdy poruszę się, to po mnie.

Smok
18-03-2004, 21:16
http://www.wsd.net.chelm.pl/Polek/dalej.mp3



http://duszenko.northern.edu/stachura/images/es_0020.jpg

Uhu
18-03-2004, 21:27
Edward Stachura

Czas płynie i zabija rany


Posłuchaj, porzucony przez nią,
Nieznany mój przyjacielu:
W rozpaczy swojej
Nie wychodź na balkon, nie wychodź,
Do bruku z góry nie przychodź, nie przychodź,
Na smugę cienia nie wbiegaj,
Zaczekaj, trochę zaczekaj!
Poczekaj, porzucona przezeń,
Nieznana mi przyjaciółko:
W rozpaczy swojej
Nie wychodź na balkon, nie wychodź,
Do bruku z góry nie przychodź, nie przychodź,
Na smugę cienia nie wbiegaj,
Zaczekaj, trochę zaczekaj!
Przysięgam wam, że płynie czas!
Że płynie czas i zabija rany!
Przysięgam wam, przysięgam wam,
Przysiegam wam, że płynie czas!
Że zabija rany - przysięgam wam!
Tylko dajcie mu czas,Dajcie czasowi czas.
(Zwólcie czarnym potoczyc się chmurom
Po was, przez was i między ustami,
I oto dzień przychodzi, nowy dzień,
One już daleko, daleko za górami!)
Tylko dajcie mu czas,
Dajcie czasowi czas,
Bo bardzo, bardzo,
Bardzo szkoda
Byłoby nas!

AgnesK
18-03-2004, 22:00
Edward Stachura

Idź dalej


Czy wszystko już dla mnie stracone, skończone?
Wróżbiarzu, co czytasz z obłoków jak z ksiąg,
Spójrz i przeczytaj, co pisze tam o mnie.
Weź przebij, weź odsłoń mi nieco ten gąszcz!
Prawdziwy to gąszcz, kłębi gęściej się wciąż,
Niewiele tam widzi proroczy mój wzrok:
Krzyżują się drogi i gmatwa się czas,
Co było i co jest, i co stanie się.
Straszliwy to gąszcz, kłębi gęściej się wciąż,
Kurzawa szaleje, dzień zbłądził i noc.
Gdzieś gna tabun koni i pali się las,
I dym się unosi, wciąż więcej go jest.
Nie widzę już nic, nic a nic, biało mi.
Idź dalej niezłomnie, a mnie zostaw sny.
Nic nie jest stracone, skończone też nie,
Gdy droga przed tobą, a sam jesteś w tle.

Smok
18-03-2004, 22:01
http://www.wsd.net.chelm.pl/Polek/dookola.mp3


http://duszenko.northern.edu/stachura/images/es_0008.jpg


Z Marią Potęgową

ponury63
18-03-2004, 22:08
Edward Stachura

"List do Pozostałych"

Umieram
za winy moje i niewinność moją
za brak, który czuję każdą cząstkę ciała i każdą cząstkę duszy,
za brak rozdzierający mnie na strzępy jak gazetę zapisaną
hałaśliwymi nic nie mówiącymi słowami
za możliwość zjednoczenia się z Bezimiennym, z Pozasłownym,
Nieznanym
za nowy dzień
za cudne manowce
za widok nad widoki
za zjawę realną
za kropkę nad ypsylonem
za tajemnicę śmierci
w lęku, w grozie i pocie czoła
za zagubione oczywistości
za zagubione klucze rozumienia
z malutką iskierką ufności, że jeżeli ziarno
obumrze, to wyda owoce
za samotność umierania
bo trupem jest wszelkie ciało
bo ciężkie, straszne i nie do zniesienia
za możliwość przemienienia
za nieszczęście ludzi i moje własne, które dźwigam na sobie
i w sobie
bo to wszystko wygląda, że snem jest tylko, koszmarem
bo to wszystko wygląda, że nieprawdą jest
bo to wszystko wygląda, że absurdem jest
bo wszystko tu niszczeje, gnije i nie masz tu nic trwałego
poza tęsknotą za trwałością
bo już nie jestem z tego świata i może nigdy z niego nie byłem
bo wygląda, że nie ma tu dla mnie żadnego ratunku
bo już nie potrafię kochać ziemską miłością
bo noli me tangere
bo jestem bardzo zmęczony, nieopisanie wycieńczony
bo już wycierpiałem
bo już zostałem, choć to się działo w obłędzie, najdosłowniej
i najcieleśniej ukrzyżowany i jakże bardzo
i realnie mnie to bolało
bo chciałem zbawić od wszelkiego złego ludzi wszystkich
i świat cały i jeżeli się tak nie stało, to winy mojej w tym
nie umiem znaleźć
bo wygląda, że już nic tu po mnie
bo nie czuję się oszukany, co by mi pozwoliło raczej trwać
niż umierać; trwać i szukać winnego, może w sobie;
ale nie czuję się oszukany
bo kto może trwać w tym świecie - niechaj trwa i ja mu życzę
zdrowia, a kiedy przyjdzie mu umierać - niechaj śmierć
ma lekką
bo co do mnie, to idę do ciebie Ojcze pastewny
żeby może wreszcie znaleźć uspokojenie,
zasłużone jak mniemam, zasłużone jak mniemam,
bo nawet obłęd nie został mi zaoszczędzony
bo wszystko mnie boli straszliwie
[...]
bo duszę się w tej klatce
bo samotna jest dusza moja aż do śmierci
bo kończy się w porę ostatni papier i już tylko krok i niech
Żyje Życie
bo stanąłem na początku, bo pociągnął mnie Ojciec i stanę na
końcu i nie skosztuję śmierci.

AgnesK
18-03-2004, 22:12
Edward Stachura

Credo (recitativo)


Oto credo
Czyli wierzęTy, co wierzysz
W co ty wierzysz?
Ech, jaskółki chyże
Długo, długoby wyliczać
Długo, długoby wyliczać
Tak, jak stąd do Australii
Albo nawet jeszcze dalej
Tam, gdzie zielona wyspa Tasmania
Tam, gdzie zielona wyspa Tasmania
I z powrotem biegiem tutaj
tu gdzie rozlana Wisły polana
W co zatem wierzysz
Ty, który wierzysz?
Oto wyznaję
Ty zaś daj wiarę
Wierzę w miłość
Od spojrzenia pierwszego
Ze sporzeniem drugim
Jak stal ze stalą
Z błyskiem skrzyżowanego
Więc w miłość wierzę
Wierzę w przyjaciół spod żebra
W Rafała, Stefana, Wicka, Wacka
Janusza, Michała, Zbyszka, Jacka
Przychylimy sobie nieba
Przychylimy sobie nieba
Bo tak trzeba
Więc w przyjaźń wierzę
W co zatem wierzysz
Ty, który wierzysz?
Oto wyznaję
Ty zaś daj wiarę
Wierzę że trzeba
Nie dać się bestii
Nie dać się bestii
I nie dać się śmierci
Nie dać się śmierci
(I choć można przy tym zginąć
to nie jest smierć
Bo śmierć to jest
Tu w życiu z tym życiem się rozminąć)
W co zatem wierzysz
Ty, który wierzysz?
Oto wyznaję
Ty zaś daj wiarę
Wierzę że kiedyTu nam zaśnie
Niepomiernie zasłużenie
Łaski pełna Gwiazda Dzienna
Powędruje człowiek dobry, człowiek chrobry
Do innej gwiazdy słynnej
I tak bez końca
Od Słońca do Słońca

Smok
18-03-2004, 22:19
" List do Pozostałych " (manuskrypt)

http://duszenko.northern.edu/stachura/images/es_0039.jpg
http://duszenko.northern.edu/stachura/images/es_0040.jpg
http://duszenko.northern.edu/stachura/images/es_0041.jpg

Abelard
18-03-2004, 22:54
Musisz mi pomóc


Kocham za siebie, kocham za ciebie,
Kocham jeden za dwoje.
Słońce po niebie, księżyc po niebie,
Gwiazdy po niebie, chmury po niebie
Wszystko spoczywa na mojej głowie!

Musisz mi pomóc, musisz mi pomóc,
Swoją miłością musisz mi pomóc;
Musisz pokochać mnie więcej,
Bliżej wyciągnąć kochane ręce
Musisz!

Sam nie podołam, sam nie dam rady
Unieść tyle miłości.
Księżyc i gwiazdy, chmury i słońce,
Lody wciąż łamać, ciągle i ciągle,
Sił mi brakuje, o pomoc proszę!

Musisz mi pomóc, musisz mi pomóc,
Swoją miłością musisz mi pomóc,
Musisz pokochać mnie więcej,
Bliżej wyciągnąć kochane ręce
Musisz!

Musisz mi pomóc, musisz mi pomóc,
Swoją miłością musisz mi pomóc,
Musisz pokochać mnie mocniej,
Żebym się nie mógł w głęboką wodę
Rzucić!



[Edward Stachura]

ponury63
19-03-2004, 08:31
Stanisław Staszewski

"Bal kreślarzy"

Patrz płynie kolorowych świateł nad Sekwaną sznur
W dolinie grzmi Paryża nocny śpiew jak świerszczy chór
Jak noże czarne ostrza dachów kroją nieba tło
W nich okno lśni, tam jak i Ty ktoś spać nie może

Dziś w chambre de bone bal kreślarzy
Każdy wytworny jest jak lord
Nikt dnia im wspomnieć się nie waży
Ni pracy, praca - chamski sport
Odbijaj flaszkę, żądz nie kiełznaj
I na orbitę wszyscy wraz
Bo gdy tak człek od rana pełza
To wieczór spędzić chce wśród gwiazd

I Ty tu jesteś, Ty o rękach
Co tak gotycki mają rys
I piękna jesteś jak jutrzenka
W swoich sukienkach z marche au puces
Chciałbym się zbliżyć ukochana
Wprost w uszko nucić Ci mój śpiew
Cóż kiedy leżysz na dwóch panach
A między nami kran i zlew

Któż umie tak jak Polak mówiąc milczeć, milcząc pić
Tak szumieć, tak o słowo jedno zaraz w mordę bić
Ech biada, te gotyckie ręce znów nie tam gdzie trza
Darujcie mi wybite drzwi łbem żabojada

Dziś w chambre de bone draka w sali
Znowu z lokalem będzie źle
Cóż gdy żabojad się napali
To zawsze może nadziać się
Co mi ich franki, ich ostrygi
Wywiozłem z Polski com tam miał
I zawsze mogę bez fatygi
Przygrzmocić temu co bym chciał

Cóż z tego, że wybiegła za nim
Że mu w banioli skleją łeb
Cóż, że dla niego zdejmie stanik
Ja mam swój cios on tylko sklep
Więc wolę zrzec się mych karesów
I z wami moją whisky pić
Na całe życie bez adresu
Ale z imieniem własnym być

Cóż z tego, że wybiegła za nim
Każdy urządzić się jest rad
I bierze on ten towar tani
A mój jest przecież cały świat
Więc jeszcze seta, znakomicie
Padniemy, ale zgódźmy się
Że z tylu różnych dróg przez życie
Każdy ma prawo wybrać źle

19-03-2004, 08:55
~ Herbata ~ Remi


Miękka woń
Parzonej herbaty
Delikatnie osiada
Na spragnionych wargach

Mały promyk
Wpatruje się we mnie
Rozmarzonymi oczami
Nocy

Jest tak spokojnie
Że nawet muzyka
Gubi się w mroku
Gdzieś między nogami
Starych krzeseł

Gwiazdy zasnęły
Na parapecie
Przykryte skąpą
Sukienką rosy

Ciało dziś jakoś
Inaczej pachnie
Włosy rozpływają
Się w oparach
Herbatyhttp://home.att.net/~dfaglon/teaparty2.jpg

brzoza

19-03-2004, 18:23
PIOSENKA WIOSENNA-W.Bellon


Zagram dla ciebie na każdej gitarze świata
Na ulic fletach, na nitkach babiego lata
Wyśpiewam jak potrafię księżyce na rozstajach
I wrześnie i stycznie i maje.
I zagubione dźwięki i barwy na płótnach Vlaminca
I słońce wędrujące promienia ścieżynką.

Graj nam, graj pieśni skrzydlata
Wiosna taniec nasz niesie po łąkach
Zatańczymy się w sobie do lata
Zatańczymy się w sobie bez końca.

A blask co oświetla me ręce, gdy piszę
Nabrzmiał potrzebą rozerwania ciszy
Przez okno wyciekł, pełno go teraz chmara wronia
Dziobi się w dziobów końcach, a w ogonach ogoni
A pieśń moja to niknie, to wraca
I nie wiem co bym zrobił, gdybym ją utracił.

Graj nam, graj pieśni skrzydlata
Wiosna taniec nasz niesie po łąkach
Zatańczymy się w sobie do lata
Zatańczymy się w sobie bez końca.

19-03-2004, 22:05
ANDRZEJ PONIEDZIELSKI

* * *

Wiosna przyszła z tą swoją zielenią
blade toto , niemrawe , brudzi
zanim jakie kwiatki wystrzelą
to nastęka się , namarudzi...

No i co ,że ptacy wrócili?
No i co , że fruwają w parkach?

-tyle że w jakich drzewach czy hebziach
z przeproszeniem złożą swe jajka
Te zającki , królicki ,kacuski
wszędzie- w lasach , po łąkach , po domach

Mam się cieszyć, że "budzi się życie"
- mam się cieszyć, że budzi się komar?

Przyszła wiosna z tą swoją nadzieją
blade toto, niemrawo się dłubie

Pytam - czemu NA SZCZĘŚCIE?

Pytam - czemu NAJBARDZIEJ?

Pytam-...czemu ja tak to lubię

ponury63
20-03-2004, 07:42
Edward Stachura

"Śpiewanie przez sen"

Zapiszę siebie nocnego spróbuję
choć nie po to by wieści pobiegły
ni chimery litosne apele
ale nie jest to jednako tarcza
ani tarcza jakoby na odwrót
albo inne chronne przywdziewanie

Zapiszę siebie nocnego zapiszę
jedna połowa nocna jest zawsze
tak jak radość ma bolesność
placek suchość, drzewo węża, róża krew
tak pod niebem najspokojnym
oddychanie nierytmiczne

Zapiszę siebie nocnego spróbuję
w spokojności niech mi sprzyja
i w piękności drugiej nocnej

W okolicy jadowitych do syczenia poduszek
spoczywa moja głowa płowa na złotogłowiu

20-03-2004, 11:28
W Ciszy Nawet Kamień Rośnie
Maanam

Wszystko już jest i to co było
I to co będzie się zdarzyło
Wypełza z kątów straszna nuda

I nic wymyślić się nie uda
Jest cicho cicho tak że słychać
Jak pająk lepką tka zasadzkę

Poczekaj trochę czekaj w ciszy
Bo w ciszy nawet kamień rośnie
Bo w ciszy rośnie tajemnica
Sekrety schodzą się z ulicy

Żeby zobaczyć i usłyszeć
Musisz zamienić hałas w ciszę
Poczekaj pozwól mówić sercu

Które uwielbia cichą mowę
I które widzi znacznie więcej
Niż oczy twoje roztargnione

Poczekaj trochę czekaj w ciszy
Bo w ciszy nawet kamień rośnie
Bo w ciszy rośnie tajemnica
Sekrety schodzą się z ulicy

20-03-2004, 11:31
Die Grenze
Maanam


Granice
Mury zasieki zapory
Granice
Stalowe rzeki stalowe góry

Ludzie bez twarzy ludzie bez serc
Ludzie bez twarzy ludzie bez serc
Granice

Nadjechał człowiek biega i krzyczy
Zawodzi płacze i włosy rwie
Patrzę na niego o co mu chodzi
On nie ma wstydu obnaża się
I nagle ciemno i wiatr jak bicze
Porywa słowa z ust szaleńca
Patrzę i płaczę a Arab krzyczy
A Arab krzyczy

Ludzie bez twarzy ludzie bez serc
Ludzie bez twarzy ludzie bez serc
Granice

ponury63
21-03-2004, 09:22
Dnia 21 marca 1932 roku urodził się Andrzej Bursa, poeta, prozaik i dramaturg

Andrzej Bursa

"Miłość"

Tylko rób tak żeby nie było dziecka
tylko rób tak żeby nie było dziecka

To nieistniejące niemowlę
jest oczkiem w głowie naszej miłości
kupujemy mu wyprawki w aptekach
i w sklepikach z tytoniem
tudzież pocztówki z perspektywą na góry i jeziora
w ogóle dbamy o niego bardziej niż jakby istniało
ale mimo to
...aaa
płacze nam ciągle i histeryzuje
wtedy trzeba mu opowiedzieć historyjkę
o precyzyjnych szczypcach
których dotknięcie nic nie boli
i nie zostawia śladu
wtedy się uspokaja
nie na długo
niestety.





"Zgaśnij księżycu"

Z misiem w rączkach zasnęło dziecko
Miasto milczy jak tajemnica
Przyczajony za oknem zdradziecko
Zgaśnij zgaśnij księżycu!

Księżyc srebrne buduje mosty
Księżyc płacze zielonymi łzami
Księżyc jest tylko dla dorosłych
Zasłoń okno zasłoń okno mamo.

Z wież wysokich przez liście szpalerów
Na dorosłych zstępuje księżyc
Synek ma trzy lata dopiero
Jemu jeszcze nie wolno tęsknić.

Jeszcze będą burzliwe noce
Srebrne miasta dużo goryczy
Wstań mamusiu zasłoń okno kocem
Zgaśnij zgaśnij księżycu!





* * *

...ty znasz moje chwyty, ja znam twoje,
marnujemy czas.
Roger Ailland

Przecież znasz wszystkie moje chwyty
życie moje
wiesz kiedy będę drapał krzyczał i rzucał się
znasz upór moich zmagań
i drętwe pozbawione smaku i czucia wyczerpanie
wtedy zatruwasz mój sen majakami
aby uniemożliwić mi jakikolwiek azyl
znam twoje słodycze
które przyjmuję ze skwapliwą wdzięcznością
i po których szarpią mnie torsje
przywykłem do twoich okrucieństw
nauczyłem się śmiać z własnego trupa
(znasz dobrze ten mój ostatni chwyt)
znudziliśmy się sobie życie moje
mój wrogu

Cóż kiedy wkręciłeś iskry bólu w moje szczęki
aby uniemożliwić mi ziewanie.





"Nadzieja"

Jeżeli nam się uda to coś my zamierzyli
i wszystkie słońca które wyhodowaliśmy w
doniczkach
naszych kameralnych rozmów
i zaściankowych umysłów
rozświetlą szeroki widnokrąg
i nie będziemy musieli mówić że jesteśmy
geniuszami
bo inni powiedzą to za nas
i aureole
tęczowe aureole
...ech szkoda gadać
Panowie jeżeli to się uda
To zalejemy się jak jasna cholera





"Z zabaw i gier dziecięcych"

Gdy ci się wszystko znudzi
spraw sobie aniołka i staruszka
gra się tak:
podstawisz staruszkowi nogę że wyrżnie mordą o bruk
aniołek spuszcza główkę
dasz staruszkowi 5 groszy
aniołek podnosi główkę
stłuczesz staruszkowi kamieniem okulary
aniołek spuszcza główkę
ustąpisz staruszkowi miejsca w tramwaju
aniołek podnosi główkę
wylejesz staruszkowi na głowę nocnik
aniołek spuszcza główkę
powiesz staruszkowi "szczęść Boże"
aniołek podnosi główkę
i tak dalej
potem idź spać
przyśni ci się aniołek albo diabełek
jak aniołek wygrałeś
jak diabełek przegrałeś
jak ci się nic nie przyśni
remis

ponury63
21-03-2004, 09:29
Andrzej Bursa

"Dobry psychiatra (wiatroaeroterapia)"

Najpierw było tak jak przypuszczałem
bicie
lodowaty prysznic
cuchnące towarzystwo
natchnionych rękodzielników z prowincji
aż przyszedł dobry psychiatra
nie zadawał nam głupich pytań
nie znęcał się

na długich długich sznurach
pozwolił nam do woli fruwać nad ogrodem
długość sznurów przekraczała wysokość
najzawrotniejszych pułapów naszych wizji

o dobrze nam było
doktor jeszcze zachęcał
wyżej wyżej dzieci
o dobrze nam było

ta metoda nazywa się
wiatroaeroterapia
wia-tro-aero-te-ra-pia
wia-tra-pia
ae-ra-pia
pia! pia! pia!





"Wiara"
wierzę że Bóg podobny jest do gołębicy
że człowiek może zmienić się
w dowolną część maszyny
co nie oznacza
że nie ma mu wyrosnąć lwia grzywa
albo skrzydła anielskie
(w anioły także wierzę)
Wierzę w insygnia wszystkich mocarstw
Wierzę we wszystkie ideały
i w szaleństwo ich głosicieli
Nie wykluczam :
samorództwa
dzieworództwa
zapłodnienia przez styk damskiego zadka z fotelem
na którym od dawna nikt nie siedział
Wierzę że facet któremu się nic nie udaje
może zostać nagle synem szczęścia
Że największym poetą naszego kraju
nie jest ten siwy pan z dochodami
ani ten młody dobijający się do dochodów
ale stary tragarz który nie napisał nic
oprócz kilku podań
Wierzę w praducha
i pramaterię
i wszystkie pre-pradokumenty i we wszystkie pro anty korr i kontra
Nie wierzę tylko w niemożliwe
Wszystko jest możliwe na tym świecie
składającym się
hiii... hiii
z wirujących punkcików
których jeszcze
hiii... hiii nikt nie widział.





"Piosenka chorego na raka podlewającego pelargonie"

Rak jest chorobą nieuleczalną
Śmierć jest zjawiskiem nieodwracalnym
W śmiesznym ubranku w piżamie pasiastej
Podlewam pelargonie

Pelargonie jak krew czerwone
Pelargonie białe jak mleko
W błękitnym brzęku lata o zmierzchu
Na szpitalnym balkonie

Ptaki wróżą rosę doktorze
Rosa białą furię upałów
Ja podlewam nasze pelargonie
Mądry biały doktorze

Rak jest chorobą nieuleczalną
Życie jest treścią niezwyciężoną
Trzeba uważać w dni upalne
Żeby nie zwiędły pelargonie






"Pożegnanie z psem"

Na szept mój wielki łeb się poruszył.
No cóż, mój drogi - bieda.
Przykro mi bardzo, ale brak funduszów.
Trzeba cię sprzedać.

Już nie będę pod przewodem twoich czujnych uszu
Brnął w puszcz matecznikach, wykrotach.
Nie będzie już puszczy,
Będzie park Jordana - pełen błota.

Ach, jakie ty miałeś skoki i szusy,
Jak szczałeś z łapy triumfalnym zadarciem,
Wiatr płoszyłeś ogona białym pióropuszem.
Ale trudno, nie ma żarcia.

Ty dużo potrzebujesz, to wiadomo.
U mnie zawsze tragedia z groszem.
Zresztą straszny kłopot był w domu:
Już pożarłeś czterech listonoszy.

No chodź tu, chodź, jaki pobłysk wilczy
Czołga się ukradkiem w twoich ślepiach.
Gdyby moi przyjaciele umieli tak inteligentnie milczeć.
Toby było mi o wiele lepiej.

Idź już leżeć. Nie warto płakać.
W życiu gorsze udręki będą jeszcze.
Ja kochałem nie odkryte nasze szlaki
I zmierzwioną sierść pachnącą deszczem.

ponury63
22-03-2004, 08:09
Johann Wolfgang Goethe

"Piękna noc"

Porzuciłem chatki ściany,
Gdzie najmilsza moja mieszka:
Las tu ciemny, mgłą owiany,
Tłumi krok zarosła ścieżka.
Księżyc patrzy poprzez chmurę,
Zefir mu podaje skrzydła,
Brzozy przesyłają w górę
Najwonniejsze doń kadzidła.

Jak rozkosznie teraz czuję
Chłód, co zmysły me ożywia,
Jak ta cicha noc czaruje
I mą duszę uszczęśliwia.
Lecz oddałbym, mogę przysiąc,
Choćby to groziło zgubą,
Takich pięknych nocy tysiąc
Za noc jedną z moją lubą.





"List zakochanej"

Jedno spojrzenie, miły, twoich oczu
I na mych ustach jeden pocałunek -
Czyż może znaleźć upojniejszy trunek,
Kto choć raz w życiu tę słodycz ich poczuł?

Z dala od Ciebie żyjąc na uboczu
Tobie poświęcam mą myśl i frasunek;
Serce potrąca wciąż tę samą strunę
Jedną, jedyną... i łzy płyną z oczu.

Po licu spływa łza i zaraz wysycha;
Kocha mnie - myślę - więc czemuż w tę miłość
Mam nie uwierzyć, choć taka daleka?

O, usłysz skargę mych miłosnych wzdychań!
Twa wola moim szczęściem - i mą siłą -
Daj znak, na który me serce tak czeka.





"Wtóry list zakochanej"

I czemuż znowu list piszę w udręce?
Nie pytaj, miły, jaka w tym przyczyna,
Bo cóż ci powiem, nieszczęsna dziewczyna...
Ach, wiem, że tych kart dotkną twoje ręce.

Gdym sama, w dali - niech list przypomina,
Że w moim sercu płoną najgoręcej
Zachwyty, smutki, nadzieje dziewczęce.
To się nie kończy - ani nie zaczyna.

I cóż ci powiem? Że o twych ramionach
W snach i marzeniach, i w myśli, i w mowie
Me wierne serce roi potajemnie...

Tak kiedyś stałam w ciebie zapatrzona,
Nie rzekłszy słowa... Cóż rzec miałam - powiedz -
Gdy cała istność spełniła się we mnie.

ponury63
22-03-2004, 08:10
Johann Wolfgang Goethe

"Powitanie i rozłąka"

Już do niej czas! Więc noga w strzemię!
Poleciał koń mój lotem strzał.
Wieczorny sen kołysał ziemię,
Zawisła noc na szczytach skał;
Już wypiętrzony w błękit siny
Stał olbrzym-dąb w spowiciu mgły
I patrzył czarno spod gęstwiny
Tysiącem oczu pomrok zły.

Miesiąc wyjrzawszy zza pagórka
Przyświecał tęskno w wonnych mgłach,
Wiatr, szeleszczący w lekkie piórka,
Nawiewał w uszy dziwny strach;
Noc wyłoniła swe bojaźnie,
Przy drodze mej czyhają, tkwią --
Lecz dobrze mi, wesoło, raźnie
I w żyłach ogień płynie z krwią!

Przy tobiem był. Z twych ócz lazuru
Wszechzapomnienia piłem zdrój;
I wszystko w nas było do wtóru,
I każdym tchnieniem byłem twój.
Wiosennej jutrzni pierwsze groty
Różowe padły ci na twarz.
Od wymarzonej w snach pieszczoty
Przecudowniejszy uścisk nasz!

Lecz oto słońce już nas płoszy,
Uciekać mi potrzeba w dal:
W uścisku twym ile rozkoszy!
W spojrzeniu twoim jaki żal!
Nie żegnaj mnie tym wzrokiem szklanym,
Odchodzącemu uśmiech daj.
Co to za szczęście być kochanym!
I kochać, Boże, co za raj!


Przełożył Józef Weyssenhoff

chmurka
22-03-2004, 17:54
Johann Wolfgang Goethe


ZACHĘTA

Czegóż pragnąć w ziemskim życiu?
Czy jest lepiej cicho siedzieć
I zostawać wciąż w ukryciu,
Czy też się po świecie biedzić?

Czy zbudować chatkę małą
Albo żyć pod namiotami,
Czy też mocnym ufać skałom?
Lecz i skały drżą czasami.

Jedno wszystkim nie przystoi,
Każdy inne ma zadanie.
Niech nie pada ten, kto stoi,
A kto upadł niech powstanie!


(przekład: Hugo Zathey)

skorpionka
22-03-2004, 18:25
Johann Wolfgang Goethe


Ach, kto ukoi ból temu,
co balsam za truciznę ma?
Ten, który się nienawiścią
z nadmiaru miłości upijał?
Wzgardzony wprzód, dziś sam gardzący,
skrycie przetrawia wciąż
własną swą wartość
w nienasyconym samolubstwie.

Jeśli w Psałterzu Twoim
Ojcze Miłości
jest ton
dla ucha jego pojętny,
to pokrzep mu serce!
Rozwidń zamglony wzrok,
by widział tysiąc źródeł
bijacych tuż przy spragnionym
w pustyni.
###

"Wśród waszej braci osnowę istnienia
Pozna się zwykle już z dźwięku imienia.
Kto jesteś?"

Mefistofeles odpowiada:
"Tej siły cząstka mała, która wciąż złego pragnie,
A dobrze wciąż działa".

Faust pyta dalej:
"Cóż ta zagadka znaczy w samej rzeczy?"

Słyszy odpowiedź Mefistofelesa:
"Ja jestem duchem, który ciągle przeczy.
I słusznie, bowiem co się tu poczęło,
Jedynie godnym jest, aby zginęło.
Więc lepiej, by nic nie rodzono w świecie.
Słowem to wszystko, co wy grzechem zwiecie,
Zniszczeniem lub wprost złem przeklętem,
Jest mym właściwym elementem".

(J. W. Goethe, Faust, tł. W. Kościelski 1933)

Uhu
23-03-2004, 00:03
Julian Tuwim

Ciemna noc


Człowieku dźwigający,
Usiądź ze mną.
Pomilczymy, popatrzymy
W tę noc ciemną.
Zdejm ze siebie
Kufer dębowy
I odpocznij.
W ciemną noc wlepimy razem
Ludzkie oczy.
Mówić trudno. Nosza ciężka.
Chleb kamienny.
Mówić na nic. Dwa kamienie
W nocy ciemnej.

chmurka
23-03-2004, 07:24
Jan Brzechwa

Słowa proste

Moje serce pełne ciemnych zawiłości
Zapragnęło odpoczynku i milości,

Zapragnęło słow zwyczajnych, sercu milych,
Rymów prostych, nie wymyślnych, nie zawiłych.

Jest na świecie tyle ładnych smutnych dziewcząt,
Co oczami stęsknionymi patrzą zewsząd-

Może wezmę sobie jedną i ukoję
Dwa samotne popołudnia:jej i moje.

Powiem tylko :"To jest nasze popołudnie"
Ona tuląc sie odpowie:"Ach, jak cudnie!"

Oto slowa takie proste, nie zawiłe,
Sam je sobie właśnie dzisiaj wymyśliłem.

skorpionka
23-03-2004, 08:27
Wiosna-K.Kamil Baczyński

Liście skłębione słońcem
wokno zielenią się pchają,
liście wytrysłe smugami
drzew wiosennego raju.
Słońce się tarza po murach
krwawiące plamą cegieł;
park - zieleniasta góra
w niebo
alei szeregiem
wystrzelił.
13.V.38

z
23-03-2004, 17:55
Krzysztof.K Baczyński TY MNIE, MIŁA CZYM PRĘDZEJ...

Ty mnie, miła czym prędzej zawieź
gdzieś nad morze albo i na wieś,
żeby przestwór był albo pszczoły,
żebym patrzał na ciebie wesoły,
żebym serce miał znowu czerwone,
a nie czarne i strwożone.
Ty mnie miła, ucisz jak rannego,
powróć sen zmęczonym powiekom.
Ja ci za to kiedyś instrumenty
wszystkie zbiorę najsłodsze, najtkliwsze,
Ja ci za to dam firmamenty
i obłoki najurodziwsze,
strumień kręty i motyla na dnie,
żeby głowie twojej było ładnie.

Piątka
23-03-2004, 18:30
Trzeba marzyć

Żeby coś się zdarzyło
Żeby mogło się zdarzyć
I zjawiła się miłość
Trzeba marzyć
Zamiast dmuchać na zimne
Na gorącym się sparzyć
Z deszczu pobiec pod rynnę
Trzeba marzyć

Gdy spadają jak liście
Kartki dat z kalendarzy
Kiedy szaro i mgliście
Trzeba marzyć
W chłodnej, pustej godzinie
Na swój los się odważyć
Nim twe szczęście cię minie
Trzeba marzyć

W rytmie wietrznej tęsknoty
Wraca fala do plaży
Ty pamiętaj wciąż o tym
Trzeba marzyć
Żeby coś się zdarzyło
Żeby mogło się zdarzyć
I zjawiła się miłość
Trzeba marzyć


Jonasz Kofta

*
23-03-2004, 19:22
Wieczny Finał *

Halina Poświatowska

obiecywałam niebo
ale to nieprawda
bo ja cię w piekło powiodę
w czerwień - ból

nie będziemy obchodzić rajskich ogrodów
ani zaglądać przez szpary
jak kwitnie georginia i hiacynt
my - położymy się na ziemi
przed bramą czarciego pałacu

zaszeleścimy anielsko
skrzydłami o pociemniałych zgłoskach
zaśpiewamy piosenkę
o ludzkiej prostej miłości

w promyku latarni
świecącej stamtąd
pocałujemy się w usta
szepniemy sobie - dobranoc
zaśniemy

rano - stróż nas przegoni
z odrapanej parkowej ławki
i śmiejąc się okropnie
wskaże - ogryzek jabłka
leżący pod pniem jabłoni *

23-03-2004, 19:43
"Wchodzenie do zimy"-Adam Ziemianin **
patrz!
orzechy coraz twardsze tej jesieni
wiewiórki ostrzą zęby na rogu księżyca
w ciemnym lesie klęczy na jedno kolano
na obrusie przymrozku - wilczyca

kurczą się rozmowy - od słowa do słowa
herbata nagle zamarza przy stole
krok do zimy prawie nie do uchwycenia
a jednak już bijemy przed nią czołem

telewizor szronem zaszedł
nie wiadomo kiedy
szklanka ślizga się jak igła po płycie
słuchamy Vivaldiego "Cztery pory roku"
słyszysz jak mocno bije w nas życie...**

ponury63
23-03-2004, 19:45
Anna Świrszczyńska

"Muszę to zrobić"

Mój bardzo miły, muszę cię pożegnać.
Muszę odejść
i znów będę sama.
Odbiorę ci moje ciało, splątane z twoim
w uścisku
sennego szczęścia.

Nie będzie to łatwe. Zrosły się oba
i będą się bronić
przed tym rozdarciem,
jak dwoje zwierząt przed śmiercią.
Przerażone, głupie i piękne
będą walczyć, jak o życie,
o swoje prawo
nocy.

Muszę cię odtrącać, mój miły,
choć jestem ci potrzebna,
i odejść tam,
gdzie nie jestem potrzebna nikomu.
Muszę strzelić ci w serce,
choć mnie błagasz o litość,
i sobie strzelić w serce,
choć tak się boję.

Nikt z ludzi
tego ode mnie nie żąda.
A jednak muszę to zrobić.

ponury63
23-03-2004, 19:50
Anna Świrszczyńska

"Otworzę okno"

Za długi był nasz uścisk.
Dokochaliśmy się
do kości.
Słyszę zgrzyt kości, widzę
dwa nasze szkielety.

Teraz czekam,
aż odejdziesz, aż
zgaśnie na schodach
stuk butów.
Już cisza.

Dziś w nocy będę spać sama
na pościeli czystości.
Samotność
to pierwszy zabieg higieniczny.
Samotność rozszerzy ściany pokoju,
otworzę okno
i wejdzie szerokie, mroźne powietrze,
zdrowe jak tragedia.
Wejdą myśli człowiecze
i człowiecze sprawy,
cudze nieszczęścia i cudza świętość.
Będą rozmawiać cicho i surowo.
Nie przychodź więcej.
Zwierzęciem bywam
bardzo rzadko.





"Sprężyna"

Największe szczęście, które mi dajesz,
to szczęście, że cię nie kocham.
Wolność.
Wygrzewam się przy tobie
w cieple tej wolności
łagodna
łagodnością siły.
Czuła,
czujna jak sprężyna.

W każdym moim przytuleniu
jest gotowość odejścia.
Jak w ciele lekkoatlety
przyszły skok.

Smok
23-03-2004, 20:42
http://www.wuestensand.de/galerie/images/krokus.jpg

Piątka
23-03-2004, 21:00
List jeńca

Kochanie, moje kochanie,
dobranoc, już jesteś senna -
i widzę twój sen na ścianie,
i noc jest taka wiosenna !

Jedyna moja na świecie,
jakże wysławię twe imię ?
Ty jesteś mi wodą w lecie
i rękawicami w zimie.

Tyś szczęście moje wiosenne,
zimowe, latowe, jesienne -
lecz powiedz mi na dobranoc,
wyszeptaj przez usta senne:

za cóż to taka zapłata,
ten raj przy Tobie tak błogi ?...
Tyś jesteś światłem świata
i pieśnią mojej drogi.



Konstanty Ildefons Gałczyński

nic
23-03-2004, 21:02
Jan Brzechwa

Błękit i kamień


Cóż się dziwić błękitowi, cóż się dziwić kamieniowi,
Myśmy wszyscy sobie bliscy, myśmy wszyscy jednakowi.
Nasze oczy wypłakane nie zagoją się miłością,
Kamień leży na nizinach, błękit szumi wysokościom,
Wzrok ku górze błękitnieje, kamień w dole kamienieje -
Oto ciemne nasze pieśni, oto wierne nasze dzieje.
Ciepłą dłonią wyrzucony kamień stygnie na błękicie,
Oczy ścielą się po ziemi, rosą ścielą się o świcie,
A ja chodzę pode drzwiami, pode drzwiami zamkniętemi,
I dobijam się do nieba, i dobijam się do ziemi,
I oddaję, wykrzykując ciemnie pieśni bezimienne,
Błękitowi, co błękitne, kamieniowi, co kamienne.





Przebudzenie


Ze snu spłoszony snem
Budzę się w łożu mem,
Przebudzony przy oknie stoję
I nieomylnie wiem,
Że ty patrzysz się w okno moje
Znałem cię tylko raz,
Wtenczas gdy wrzesień gasł,
Ach, bo wrześnie tak wcześnie gasną!
Gasną na to, by czas
Mógł zapełnić tę wieczność ciasną.
Poznaję głos ten sam
I zapach, który znam,
Odkąd była ta noc stworzona;
Lecz kto przypomni nam
Porzucone w nocy imiona?
Kochasz - nie kochasz? Mów!
Trzeba tak wielu słów,
Aby móc przemilczeć to jedno
Słowo, przy którym znów
Nasze wargi na zawsze zbledną.
Księżyc nie twój, nie mój,
Czuwaj, przeczuwaj, czuj,
Co nam ześle ta jasność nowa
I ten daleki znój,
Który ludzkie pomieszał słowa.
Może to tylko mak,
Może miłości znak,
A może jakaś tajemnica?
Odpowiedz: nie czy tak?
Czy mam zapytać księżyca?

chmurka
23-03-2004, 21:40
Sen we śnie - Edgar Allan Poe


Z pocałunkiem pożegnania,
Kiedy nadszedł czas rozstania,
Dziś już wyznać się nie wzbraniam:
Miałaś rację - teraz wiem -
Życie moje było snem,
Cóż, nadzieja uszła w cień!
A czy nocą, czyli w dzień,
Czy na jawie, czy w marzeniu -
Jednak utonęła w cieniu.
To, co widzisz, co się zda -
Jak sen we śnie jeno trwa.
Nad strumieniem, w którym fala
Z głuchym rykiem się przewala,
Stoję zaciskając w dłoni
Złoty piasek... Fala goni,
A przez palce moje, ach,
Przesypuje mi się piach -
A ja w łzach, ja tonę w łzach...
Gdybym ziarnka, choć nie wszystkie,
Mocnym zawrzeć mógł uściskiem,
Boże, gdybym z grzmiącej fali
Jedno ziarnko choć ocalił!...
Ach, czy wszystko, co się zda,
Jak sen we śnie jeno trwa?

Piątka
23-03-2004, 21:46
Agnieszka Kozłowska

"Dzięki Ci Boże"

Dzięki Ci Boże mój najdroższy-
Ty, który dajesz, by najuboższy
Zaznał ogromu Twej miłości
Za każdy powód mej radości.
Choć tej najmniejszej, która budzi
Uśmiech na twarzach bliskich mi ludzi.
Dzięki Ci za cud życia, który mi dałeś.
Za to, że dla mnie z martwych powstałeś.
Za to, że Ziemie nam we władanie
Dałeś, gdyż takie Twe upodobanie.
Za moich bliskich, co radość sieja,
Za serca, które napełniasz nadzieja
Za ludzi, co stawiasz na mojej drodze
Często z miłości i ku przestrodze
Dzięki Ci Panie za Twej miłości cud
Z TOBA POKONAM NAJWIEKSZY TRUD!!!



"To ktoś"

Przyjaciel, - kim jest?
To ktoś, kto bardzo kocha Cię
Z kim chcesz być bez względu na wiek.
Tak...Przyjaźń piękna jest.

To ktoś, kto na wzór Wielkiego Przyjaciela,
Wszystkie radości i troski Twe zbiera,
By JEMU przedstawić je....
Ktoś, kto w modlitwie wspiera Cię.

Prawdziwy Przyjaciel pomaga Ci
Wychodzić bez upadków z Twych słabości.
To ktoś, kto pociesza Cię
I zawsze chce by było Ci dobrze.

Wady Twe w zalety zmienić potrafi
I zawsze powie Ci, co go trapi.
Ktoś, komu bezgranicznie się ufa
Wiedząc ze On zawsze Cię wysłucha.

To ktoś, kto bardzo Ciebie potrzebuje
I dzięki Tobie potrzebny się czuje!!!!

chmurka
23-03-2004, 22:27
Józef Baran

"Bezszelestnie"


bezszelestnie
otwarły się
okiennice snu

i ze wszystkich stron
powiało tęsknotą

na parapecie
usiadł biały kruk bezsenności

czy to ty myślisz o mnie przez sen
w środku nocy

nic
23-03-2004, 22:37
Jan Brzechwa

Wieczór (Kto cię ...)


Kto cię, miła, wymarzył
Z ciemną smugą na twarzy,
Kto wymyślił twoje imię najsłodsze?
Kto cię z obłoków wyłowił
Podobną mgle i duchowi,
I kto do twych wysokości dotrze?
Nasze dni są coraz to krótsze,
Może jutro, może pojutrze
Zblednie miłość wymyślona omylnie,
Liście, co już pożółkły nieco,
Odrywają się od drzew i lecą
Jak w rysunkowym filmie.
A tu spływa niebieski wieczór,
Wiatr szeleści w dziwnym narzeczu,
I zdmuchuje twoje oczy najmilsze,
Słowa gasną, stygną i bledną
I już kocham cię tylko jedną,
I wieczorną radością milczę.

chmurka
24-03-2004, 06:37
Jonasz Kofta

Tak będzie lepiej

Nie na długo nam starczyło
Kwiatów w naszym małym sklepie
Na odchodnym, moja miła
Mówię ci
Tak będzie lepiej

Choć za bardzo polubiłem
Twoich oczu płową sępię
Zanim nasze żagle zwinę
Mówię ci
Tak będzie lepiej

Pewnie większość dobrych ludzi
Miłość swą, jak biedę, klepie
A ja pragnę cię obudzić
Mówiąc ci
Tak będzie lepiej

Ja nie mogę, ty nie możesz
Szukać trawki w suchym stepie
Chociaż wiem, że będzie gorzej
Mówię ci
Tak będzie lepiej

chmurka
24-03-2004, 06:42
Cztery ściany świata


Przed ścianą dźwięku stoją głusi
Modlą się do muzyki
Kiedy nie pragniesz, kiedy musisz
Lepiej być nikim

Przed ścianą płaczu stoją błazny
Śmieszą ich cieni własnych podrygi
A śmiech ich pusty, śmiech ich straszny
Lepiej być nikim

Przed ścianą światła stoją ślepi
I patrzą bez zmrużenia powiek
O tym co świeci wiedzą lepiej
Niż zwykły człowiek

Pod ścianą straceń stoi heros
Patrzy oprawcom w oczy
Pali ostatni swój papieros
Na skraju nocy

Jest świat ze ścian
Rosnących w górę
W nim traci wartość słowo
Ja stoję przed zwyczajnym murem
I walę w niego głową

Jonasz Kofta

Piątka
24-03-2004, 07:08
Modlitwa mojego wieku


Ty który śmieszne kawki
nauczyłeś latać
Ty który jesteś z tego
i nie z tego świata

Uchowaj dzisiaj od nienawiści
Moje serce moje oczy moje myśli

Ty który stworzyłeś
jaśminu gałązkę
Ty który orzech włoski
zawiązujesz w piąstkę

Zachowaj dzisiaj od nienawiści
Moje serce moje oczy moje myśli

Ty który ciepłym słońcem
napełniasz mieszkania
Ty który dałeś nam
trudne przykazania

Uratuj dzisiaj od nienawiści
Moje serce moje oczy moje myśli

Ty który kaczeńce
wymyśliłeś dla nas
A żaby nauczyłeś
nocnego kumkania

Odwróć dziś - proszę - od nienawiści
Moje serce moje oczy moje myśli

Ty któremu nawet
posłuszne są rzeki
Ty który zmęczonym
zamykasz powieki

Nachyl dziś - proszę - w stronę miłości
Moje serce moje myśli moje oczy



Adam Ziemianin

Kamień
24-03-2004, 14:10
Martyna Jakubowicz - Żagle tuż nad ziemią

Nie chcesz nic ode mnie
A ja tyle umiem dać
Jak ci się zamarzy
Możesz na mnie grać.
Wielbię bezimiennie
I nie mogę wcale spać
A ty ani spojrzysz
Jakbyś nie chciał znać
Może miewasz lepsze
A ja przy nich marny proch
Zmywam kufle i nad zlewem
Dławię szloch
Ty mnie jak powietrze
Ja pod stopy ścielę świat
Póki co brudną szmatą
Ścieram mokry blat

Lokomotyw dym wzdyma żagle
Tuż nad samą ziemią
Świat udaje taki kolorowy film

Stoję za bufetem
Takie miejsce w życiu mam
No odezwij się
Zamów głupie dwieście gram
Popatrz na kobietę
Co się będziesz włóczył sam
Ja ci choćby i w piekle
Kufel piwa dam
Co ty masz za życie
Chyba nie masz dokąd pójść
Ja cię tu widuję w każdej porze
Pijak czy myśliciel
Wiem że kiedyś będziesz mój
Nigdy cię nie wypuści
Ten podmiejski dworzec

Lokomotyw dym wzdyma żagle
Tuż nad samą ziemią
Świat udaje taki kolorowy film

A tutaj tylko ciemność.......

Z*
24-03-2004, 20:15
Listolot
Zbigniew Matyjaszczyk

Miałem swój lot w samolocie z kartki papieru
szybowałem tak wysoko
że świat zdawał się być za mały
by na nim wylądować

znałem kierunek lotu
tak bardzo chciałem dolecieć do celu

czekałaś na lotnisku
załzawiona od wpatrywania się w niebo

Wciąż lecę
ty wciąż czekasz

posyłasz kolejne listy

niebo już pełne kartek zapisanych w samotne wieczory.



zbliżenie


na ustach kwitną
a ich kolce sprawiają że te usta milkną
płatki jedwabne w pąki warg złożone
z drugimi są jak bukiet
wonnością zniewolone
piękne
jak bóg i bogini

ona – on
róże między nimi


Ja woda – ty wodę

W obłokach unoszę się
albo w deszcz zmieniony moczę policzki
spływam do mórz
w kropli przychodzę krokach
stukam w okno
jak sekundnik w zegarze jestem rytmiczny
wielkim wozem się wożę a dyszel jego pociąga noc
i za sobą wlecze gdzieś tam

A ty?...
Ty masz w porach skóry tysiące warg
sączą...
jak pijawki odnajdują serce pełne krwi
czynią je bladym i wypełniają sobą w nagrodę za życie
i za karę

Masz w oddychaniu
płaczu
uniesieniu
fluidy wysączone ze mnie
co wieczór świecisz jak świetlików stado

pięknie


Bukiet przebiśniegów

Podejdź, mam tu dla ciebie bukiet przebiśniegów
czystych, niewinnych z białej łąki.
Śniegu już nie ma, wyrzekła się go zima,
mróz bywa tylko czasem o poranku.
Trzymam coś więcej - podmuch wiosny w myślach,
choć tak naprawdę nie nastała jeszcze.
Nie przyszła w wonnej sukni i sercem nie wzruszyła,
lecz nic to. - Ty zawsze ważniejsza niż pora roku...
Byłaś... uszczęśliwiona, i ja też promieniałem,
a z nami ziemia się cieszyła i bieluchne niebo.
Całe życie zamknęło się w tej jednej scenie -
my dwoje, przebiśniegi i gdzieś... ożywione, wiosenne
podniecenie.




Chwilko - Motylko

Pij z kielicha chwilko,
kolorowy pył plemników kwiecich przyklej do nóg,
sobą żyj, dzień chwytaj,
zapylaj każdy nadchodzący świt.
Zacznij od snów,
później nad uchem pieśni miłe snuj.
A kiedy poznam co dorosłość
smak dzieciństwa zwróć na wolność
chwilko...
I znów Motylko chwytaj dzień,
graweruj na skrzydłach obrazy pamięci
jakie każdy człowiek chciałby w sobie mieć.




Codziennie rano

Moja...
jesteś królową tego autobusu
nie pan kierowca i nie konduktorzy
nie postój na przystankach warkot konnej mocy
ale ty
jaśniejąca
stoisz kołysana zakrętów falami
w nich sama jak żaglowiec
wiatr się tobą bawi - włosów układaniem
on jak ja ma w tobie wielkie zakochanie
usiądź!
i usiadłaś
ja chętnie postoję obok twego miejsca
i też spojrzę w stronę gdzieżeś zapatrzona
pochyliła głowę rankiem zamyślona
musnąłem udami ręce twe ramiona
takiż obcy tobie takiż teraz bliski
poddany na zabój
ciałem chętny
wszystkim
proszę!
popatrz proszę na mnie
zaraz ten przystanek gdzie wysiądzie szybko
obcy ci kochanek
nieśmiały
niemowa skrytych uczuć
na chwilę ożyły gdy blisko
tak blisko - aż zaplótł się w zapach -
najwspanialszej w świecie przystanął dziewczyny.




Czekolado!

Moją słodyczą
nazwałem cię marzenie
przysmakiem z kakaowych ziaren
masz na policzkach, wargach
krople pszczeleśnego miodu
we włosach czekoladowe spinki
lukrowe kolczyki
łakociowe podajesz ciepłosteczka z nadzieniem wiśniowym
najsmaczniej czułe - z dłoni twych dotyki
Słodziej nie można już
a przecież tyle jeszcze nieosłodzonych dusz
w sercach tyle goryczy
podaruj światu ten czekoladowy wdzięk
niech w niebo pełne bito-śmietanowych chmur wyśpiewa radość
ten, kto jeszcze milczy.




Czemuż ciebie

W śnieżanej bieli stulona
jaśnie-radośnie w płatki zimy przybrana jako w niebne
gwiezdne ozdobienia
Pieśnie szumne-zawiewne wiatr w polanach śpiewa:
Czemuż nie ma ciebie
czemuż - Ciebie nie ma
Bajaśniowe nuty sypią się bez miary
układają w zaspy melodyjne kształty
spija rosę z liści mróz zaspały jeszcze
Czemuż nie ma Ciebie
Kwiecie mój spachniały.




Kwiecia pielęgnowanie

W donicy kwiat przez całe lata rosły
wdycha codzienność - dwojga ludzi trwanie.
I taką wonią pokój nam wypełnia,
jakim kochaniem jest podlany przez nas.
Bywa, że w pąki chowa sens współżycia,
przyschnięte liście zwija w rulon zżółkły, by w dzień następny
młodym wzbić się pędem,
nauczyć się przebaczać,
piękniejszym być od łanów smutnych
traw.
Trzeba mu słów, dotyków domowników,
słonecznej ciepli, z ust danej kropli wody,
zapewnień, że potrzebny nam jego widok miły,
że zabłąkany w nas motyl
wysączy jego słodki smak.
Zmywamy liście, głaszczemy delikatnie
każdą łodyżkę i małe w niej wspomnienie,
lecz tylko miłe,
tylko to miłe...
inne ścieramy w niebyt zapomnienia.
I każdym rankiem znów zerkamy w okno,
pielęgnujemy, co nam pozostało,
budzimy życie weń pocałunkami,
by kwiecia miłość więcej rozkwitała.




Letni dzień

Właśnie jestem
ten upalny spokojny
za księżyc skryty nocą
w ramion gałęzie wplątany
dygoczący liść jak winogron
ściśnięty wargami dam się pić
Rozepnę struny w pajęczyny nikt
nie usłyszy
palce zsiadłej rosy muzykę poruszą
prócz Niej i Nas nie istnieje nic
w królestwie ciszy
Świt
jeszcze się przyśnił, nim jej urok
zgasł w słońcu dziewiczym ponad łuną miast
na srebrnej kotwicy zawieszony jak sen
jak psiak trzymany na smyczy
jak nie zbudzony
ciepły
letni
dzień.




Napisano o miłości

Napisano gdzieś w tysiącach ksiąg
o miłości strofy
jedna była wielka ponadwieczna
inna zaś platoniczna lub tylko przelotna
bywały też namiętne
erupcją lawy pożądania znaczone na ciele:
różem na piersi
na twarzy i dłoniach zawstydzenia drżeniem
bo wdzięczniejszego nie ma nic prócz miłość
w niej nasz sam Bóg upodobanie nosi
kochać nam każe imię swoje boże
nas samych
i bliźnich podobnych do nas oddaje w ramiona umiłowania
nie można się powstrzymać
ta żywa moc kieruje naszym czynem
radości winem nas poi
cierpienie na barki człowiecze nakłada
i trwa ponad czas
że i po śmierci ziemskiej
w raju dusz nie skona.




Nasze cuda
Poczęcie

Krzaki uplotły kosz na wzgórzu
W nim się chowamy jak zające przed
drapieżnikiem jasnym co spojrzeniem
czyha - podglądania łasym - naszych
tylko naszych cudów
W liści pierzu
traw najmiększych - podłożu
ty żeś moja i uczucie niebojętne wzdycha aż
do uspokoju w którym się zamyka
by zasnąć najciszej
Tak to - w sobie poczynamy duszę
Serce nowe cichuteńko pika
choć jeszcze nie słychać -
tyle go nie słychać ile się umyka w maleńkości
ziaren posianych dla życia
Ulatują głębie
wznoszą się ku niebom
chcą się z Bogiem wiecznym najpiękniej przywitać
w dziobach źdźbła zanoszą człowieczanej wiary
że nasz cud - tylko dla nas - dla nas samych
i z miłości naszej cały się wynika




Somnus

Czasami świt nie przychodzi
czai się tylko za ostatnią z gwiazd
jakby odwagi nie miał wetknąć światła w rozespane oczy twoje
łąki dzwonią już dzwoneczkami na pobudkę
a krety układają się do snu w królestwach labiryntu
skąd i dokąd nie da się trafić
śpij jeszcze śpij
zadbam o ciszę zadbam o sen dobry sen
ogrzeję ci stopy delikatnym słowem o zapachu czerwonych róż
i jeszcze popatrzę jak się nie budzisz
bo tak ci dobrze
twoje włosy także śpią
rozdzielam je i na poduszkę kładę każdy z osobna
by miały się wygodnie
śpij jeszcze
oddechów zegar tyka równo monotonnie
serce tylko nie śpi w tobie
ono kochać musi dzień i noc bez ustanku
tak samo jak moje serce
teraz mówię do palców dłoni
to słowa o zapachu bzu liliowe wonne
aksamitne jak wierzbowe kotki z wielkanocnej palmy
łaszą się
tulą się
tak delikatnie
śpij...

chmurka
25-03-2004, 06:47
Formacja Nieżywych Schabuff

"Klub Wesołego Szampana "

A gdybym miał cię zjeść,
To co byś powiedziała?
A gdybym ugryźć chciał,
Czy coś byś przeciw miała?

Chciałabym, chciała, chciałabym, chciała.

A gdybym był krogulcem,
To co byś powiedziała?
I gdybym przyszedł z teczką
Do łóżka i twego ciała?

Chciałabym, chciała, chciałabym, chciała.

A gdybym był młotkowym,
W fabryce z młotkiem szalał?
To co byś powiedziała,
Czy coś byś przeciw miała?

Drżałabym, drżała, drżałabym, drżała.

A gdybym musiał odejść
Z teczką od twego ciała?
Uciekać do robala,
To co byś powiedziała?

Żałowałabym, żałowała, żałowałabym, żałowała.
je . a. je. a. je. a. je. a.

:D :D :D

ponury63
25-03-2004, 07:09
Dnia 25 marca 1928 roku urodziła się Joanna Kulmowa, poetka, satyryk, autorka książek dla dzieci i młodzieży

Joanna Kulmowa

"List do Andersena"

Ja dziękuję panu
panie Janie Christianie
za to bardzo dziecinne bajanie.
Za kominiarczyka, co się kochał w pasterce.
Za słowika -
że miał żywe serce.
Za szkiełko Królowej Śniegu.
I za smutny los żołnierzyka cynowego.
Za księżniczkę na ziarnku grochu.
Za cień,
który trwa przy mnie wszędzie.
I za każde brzydkie kaczątko,
co wie teraz,
że łabędziem
będzie.




"Szkiełko"

Szkiełko.
Zgubione światełko.
Było grubą butelką po piwie.
Teraz pije wiosnę łapczywie.
Jakie śliczne!
Samo szczęście na śmietniku!
Mruga oczkiem nie wiadomo czemu.
Co z tego
że było spodkiem pełnym dżemu
albo słoikiem śledzików.
Dzisiaj jest majem.
Weselem.
Okruchem słońca w oceanie brudów.
Cały świat radością się staje
od szkiełka -
słonecznego cudu.

ponury63
25-03-2004, 07:29
Joanna Kulmowa

"Głębia"

Czy myśl
jeżeli własna
aż tak musi musi być niejasna?
Po to zagłębia się w sobie
by do innych myśli nie dobiec?
Na to się wikła i gmatwa
żebyśmy mówili:
niełatwa?
Rzęsą metafor zarosła
żebyśmy o niej:
wzniosła?
A gdy się ją oczyści
uściśli
to już koniec głębi dla myśli?
Więc tysiącem znaczeń się osłania
po bezmierne
NIC
do przekazania?




"Człowiek żeby patrzał"

Kiedy Bóg stworzył niebo z pląsającym obłokiem
i ziemię
różową o świcie
i czarno-białą srokę
i brzozę która tak ślicznie jesienią staje się ruda
to zapragnął w swojej miłości
żeby ktoś z Nim oglądał te cuda.
Wtedy stworzył człowieka
żeby patrzał i radował się do łez
jak On sam
który ciągle się dziwi
że świat jest
jaki jest.




* * *

Warkoczyki jak mysie ogonki
język w ruchu żeby lepiej szło.
Podłożyli pod pupkę dwa tomy
żeby palce dosięgły Rameau.
Krótka chwila wahania. Omyłka.
Już pamięta. Więc zwinnie i śmiało.
Popatrz: klasyk i mała dziewczynka.
Popatrz: skąd ta nagła poufałość.
Taka myszka spłoszona czy ptaszek
nawet nut jeszcze nie zna - a proszę:
przesypuje te dźwięki jak maczek
drobny lekki delikatny groszek.
Słuchaj dziecko: zaledwie przedwczoraj
odszedł od nas Człowiek i Poeta
ale wróci dziewczynko z przedszkola
jak Rameau powraca w twoich menuetach.




"Kałuże się przechwalają"

Niebo
nie byłoby duże
gdyby nie my -
kałuże.
Słońce pewno rady by nie dało
gdyby samo świecić musiało.
My je powielamy bez końca
tabliczka mnożenia słońca.
Świat byłby okropnie ponury
gdyby nie my -
doły i dziury.
Gdyby nie te błotka lśniące
chlupiące
gdzie są setki słońc
i tysiące.
I dlatego jesień jest złota
że dokoła tyle błota
błota
błota!

skorpionka
25-03-2004, 08:31
Nie wyrastaj z marzeń-Joanna Kulmowa



Podobno z tego się wyrasta,
podobno to z czasem się zmienia.
Ty się nie zmieniaj, już taki zostań,
ty nie wyrastaj z marzenia.

Choćby ci było z nim niewygodnie,
choćby nawet z nim było źle ci,
to je troszkę, odrobinkę odmień,
ale go nie wyrzucaj na śmieci.

Będą mówili, żeś jeszcze dzieciny,
będą się może śmiali,
a ty się z nimi nie licz,
ty bądź taki, jaki jesteś nie inny.

I gdybyś nawet nie mógł sprostać
światu, co zmienia się i zmienia,
to ty się nie martw, taki już zostań
ty nie wyrastaj z marzenia.

chmurka
25-03-2004, 08:55
Joanna Kulmowa

Marzenia


Ja nie lubię chodzić do szkoły,
choć nic nie ma we mnie z lenia.
Ja nie lubię chodzić do szkoły
bo w tornistrze się nie mieszczą marzenia.
W szkole jest wielki porządek.
Nikt nie trzyma pod ławką marzeń.
Muszę zostawić je w domu
pod stołem
albo w jakiejś szparze.
A one przez ten czas rosną.
Odbywają samotne podróże.
I kiedy wracam ze szkoły
za dalekie są
i na mnie za duże.

chmurka
25-03-2004, 09:25
Joanna Kulmowa

Rzeczy niepotrzebne

Paw
cały w świetności pawiej
nieprzydatny jest nikomu na nic prawie.

Babie lato
rozwlekłe rozlewne
tak pieknie niepotrzebne.

Słońca jasne
sypiące się z klonu
nie zdadzą się chyba nikomu.

I dlatego
niech mi będą pawie.

Pajęczyny niech mi będą.

Liście w trawie.

Wszystkie rzeczy, których wcale nie trzeba.

Niepraktyczne
sliczne
barwy ziemi
i nieba.

AgnesK
25-03-2004, 10:44
Joanna Kulmowa

Żeby

Ach żeby o mnie jedynie
ci których mam za świnie.

I żeby jak najbardziej
ci których mam w pogardzie.

I żeby jak najczęściej -
ci których niech nagłe nieszczęście.

I żeby ku mojej chwale -
ci którym nie wierzę wcale.

I żeby wreszcie TAK
ci których niechaj szlag.

Bo człowiek życie dać gotów
za uznanie w oczach idiotów.




Róża

Róża
ludowi służąc wiernie
postanowiła
stępić dla niego ciernie.

Atoli na dalszych tępoty etapach
postradała kompletnie
barwę
kształt
i zapach
co równa się unicestwieniu róży.

Tak to jest
gdy się tępo czemuś służy.

skorpionka
25-03-2004, 12:39
PO CO JEST TEATR-Joanna Kulmowa



Ta drabina to schody do nieba,
a ta miska pod schodami to księżyc.
Tamten miecz to zwyczajny pogrzebacz,
a z garnków są hełmy rycerzy.

Ale kto w te czary nie uwierzy?

To jest teatr.
A teatr jest po to,
żeby wszystko było inne niż dotąd.
Żeby iść do domu w zamyśleniu,
w zachwycie.

I już zawsze w misce księżyc widzieć...

ponury63
25-03-2004, 20:05
Jacek Kaczmarski

"Starość Owidiusza"

- Cóż, że pięknie, gdy obco - kiedyś tu będzie Rumunia
Obmywana przez fale morza, co stanie się Czarne.
Barbarzyńcy w kożuchach zmienią się w naród ambitny,
Pod Kolumną Trajana zajmując się drobnym handlem.

Umrę, patrząc z tęsknotą na niedostrzegalne szczyty
Siedmiu wzgórz, które człowiek zamienił w Wieczne Miasto,
Skąd przez kraje podbite, z rąk do rąk - niepiśmiennych
Iść będzie i nie dojdzie pismo Augusta z łaską.

Nie ma tu z kim rozmawiać, zwój wierszy wart każdej ceny.
Ciała kobiet ciekawych brane pospiesznie, bez kunsztu
I bez szeptów bezwiednych - chłoną nie dając nic w zamian
Białe nasienie Imperium w owcą pachnącym łóżku.

Z dala od dworu i tłumu - cóż to za cena wygnania?
Mówiłem wszak sam - nad poezją władza nie może mieć władzy.
Cyrku w pustelnię zamiana spokój jednak odbiera,
Bo pyszniej drażnić Cesarza, niż kupcom za opał kadzić.

Rzymu mego kolumny! Wróg z murów was powydziera
I tylko we mnie zostanie czysty wasz grecki rodowód!
Na nim jednym się wspieram tu, gdzie nie wiedzą - co Grecja,
Z szacunkiem śmiejąc się z czci, jaką oddaję słowu.

Sen, jedzenie, gra w kości do bólu w schylonych plecach,
Wiersz od ręki pisany dla tych, którym starczy - co mają.
Piękna tu nikt nie obieca, za piękno płaci się złotem.
Pojąłem, tworząc tu, jak z Ariadny powstaje pająk:

Na pajęczynie wyrazów - barwy, zapachy i dotyk,
Łąki, pałace i ludzie - drżący Rzym mojej duszy -
Geometria pamięci przodków wyzbyta brzydoty,
Zwierciadło żywej harmonii diamentowych okruszyn.

Stoją nade mną tubylcy pachnący czosnkiem i czuję,
Jak zmieniam się w list do Stolicy, który nikogo nie wzrusza.

Kiedyś tu będzie Rumunia, Morze - już Czarne - faluje
I glebą pieśni się staje ciało i świat Owidiusza.


25.03.1987

chmurka
25-03-2004, 20:55
Adam Zagajewski

*** (Spróbuj opiewać okaleczony świat)

Spróbuj opiewać okaleczony świat.
Pamiętaj o długich dniach czerwca
i o poziomkach, kroplach wina rosé.
O pokrzywach, które metodycznie zarastały
opuszczone domostwa wygnanych.
Musisz opiewać okaleczony świat.
Patrzyłeś na eleganckie jachty i okręty;
jeden z nich miał przed sobą długą podróż,
na inny czekała tylko słona nicość.
Widziałeś uchodźców, którzy szli donikąd ,
słyszałeś oprawców, którzy radośnie śpiewali.
Powinieneś opiewać okaleczony świat.
Pamiętaj o chwilach, kiedy byliście razem
w białym pokoju i firanka poruszyła się.
Wróć myślą do koncertu, kiedy wybuchła muzyka.
Jesienią zbierałeś żołędzie w parku
a liście wirowały nad bliznami ziemi.
Opiewaj okaleczony świat
i szare piórko, zgubione przez drozda,
i delikatne światło, które błądzi i znika
i powraca.

chmurka
26-03-2004, 07:21
Wojciech Młynarski

Jeszcze w zielone gramy

Przez kolejne grudnie, maje
Człowiek goni jak szalony
A za nami pozostaje
Sto okazji przegapionych
Ktoś wytyka nam co chwilę
W skwar czy w upał, w zimie, w lecie
Szans nie dostrzeżonych tyle
I ktoś rację ma, lecz przecież

Jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy
Jeszcze któregoś ranka odbijemy się od ściany
Jeszcze wiosenne deszcze obudzą ruń zieloną
Jeszcze zimowe śmieci na ogniskach wiosny spłoną
Jeszcze w zielone gramy, jeszcze wzrok nam się pali
Jeszcze się nam pokłonią ci, co palcem wygrażali
My możemy być w kłopocie, ale na rozpaczy dnie
Jeszcze nie, długo nie

Więc nie martwmy się, bo w końcu
Nie nam jednym się nie klei
Ważne, by choć raz na końcu
Mieć dyktando u nadziei
Żeby w serca kajeciku
Po literkach zanotować
I powtarzać sobie cicho
Takie prościuteńkie słowa

Jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy
Jeszcze się spełnią piękne sny, marzenia plany
Tylko nie ulegajmy przedwczesnym niepokojom
Bądźmy jak stare wróble, które stracha się nie boją
Jeszcze w zielone gramy, choć skroń niejedna siwa
Jeszcze sól będzie mądra a oliwa sprawiedliwa
Różne drogi nas prowadzą, lecz ta, która w przepaść rwie
Jeszcze nie, długo nie

Jeszcze w zielone gramy, chęć życia nam nie zbrzydła
Jeszcze ne strychu każdy klei połamane skrzydła
I myśli sobie Ikar co nie raz już w dół runął
Jakby powiało zdrowo, to bym jeszcze raz pofrunął
Jeszcze w zielone gramy, choć życie nam doskwiera
Gramy w nim swoje role naturszczycy bez suflera
W najróżniejszych sztukach gramy, lecz w tej, co się skończy źle
Jeszcze nie, długo nie

AgnesK
26-03-2004, 07:21
Małgorzata Hillar

My z drugiej połowy XX wieku

My z drugiej połowy XX wieku
rozbijający atomy
zdobywcy księżyca
wstydzimy się
miękkich gestów
czułych spojrzeń
ciepłych uśmiechów

Kiedy cierpimy
wykrzywiamy lekceważąco wargi

Kiedy przychodzi miłość
wzruszamy pogardliwie ramionami

Silni cyniczni
z ironicznie zmrużonymi oczami

Dopiero późną nocą
przy szczelnie zasłoniętych oknach
gryziemy z bólu ręce
umieramy z miłości

AgnesK
26-03-2004, 09:07
Jonasz Kofta

Przypadek

Największym artystą
Jest przypadek
Gdy rzeczywistość
Bije cię w zadek
Nim wyobraźnia
Się w formę przyoblecze
Widzisz wyraźnie
Jak mało wiesz, człowiecze
Fakt taki stworzy
Nie dzieło czy eksponat
Bo sztuka może
Psu wypaść spod ogona
Gdy biorą w łeb
Teorie twe najrzadsze
Nie wściekaj się
Że życie jest bogatsze
Zarozumialcze
Najprostszą dam ci radę
Największym artystą
Codziennym artystą
Złośliwym artystą
Jest przypadek

Ktoś rozlał atrament
To bukiet czarnych róż
Ta na suficie plama
To mapa ciepłych mórz
Na pianę piwa
Opada gradem
Kwiat z kasztanowca
Koło budki
Wielkim artystą jest przypadek
Człowiek artystą jest malutkim

Twoje paletko zrudzialo
W jesień jak późny las
Za oknem tańczy gałąź
Wachlarz dalekich gwiazd
Twoja dziewczyna
Ma usta blade
Jak Primavera
Botticellego
Wielkim artystą jest przypadek
Każe prawdziwym powstać piegom

Największym artystą
Jest przypadek...

chmurka
26-03-2004, 15:05
Stanisław Grochowiak


DWA MOMENTY NAD JEZIOREM

motto:
a ludzie mówią i mówią uczenie,
że to nie łzy są,ale że kamienie,
i że nikt na nie nie czeka... ........(C.K. Norwid )


Zapatrzeni w aksamit, dzisiaj tak jak wczoraj,
Zachwyceni grą cieni, dzisiaj tak jak co dzień,
Układamy swe twarze na wieczornej wodzie,
Polecamy swe ręce pamięci jeziora.

Noc nadchodzi zbyt szybko.Wtulam w płaszcz twe ciało
I ogrzewam oddechem twoje małe dłonie...
Z podpiaskowych legowisk wracają pomału
Do pustego wybrzeża spłoszone okonie.

Dziś powrócę tu jeszcze.Siądę gdzieś przy drzewie,
Będę bardzo ci obcy.Wybacz ma daleka-
Nauczyłem się w gwiazdach spostrzegać kamienie,
Nauczyłem się również na kamienie czekać.

skorpionka
26-03-2004, 15:10
Postmodernizm

Jacek Kaczmarski

Wszystko wolno! Hulaj dusza!
Do niczego się nie zmuszaj!
Niczym się nie przejmuj za nic!
Nie wyznaczaj sobie granic!
I nie próbuj nic zrozumieć,
Nie pochodzi - mieć - od - umieć.
Możesz wierzyć, lub nie wierzyć,
Nic od tego nie zależy.

Nie wyznaczaj sobie zadań -
Kto się nie wspiął - ten nie spada,
A kto pragnie być na szczycie -
Będzie spadał całe życie.
Nie stać cię na luksus troski,
Jesteś wszakże dziełem boskim,
No a Boga przecież nie ma,
Więc to tyle na ten temat.

Wszystkie mody, wszystkie style
Równie piękne są i tyle.
(Lub, jak chcesz, równie szkaradne -
Konsekwencje tego żadne).
Zachwyt tyle wart, co wzgarda,
Stryczek tyle, co kokarda,
Prawda tyle, co jej brak,
Smaku brak - tyle co smak.

Bo to o to w końcu chodzi
By niczego nie dowodzić.
Nie wykuwać tarcz utopi
I nie kruszyć o nie kopii.
Nie planować i nie marzyć.
Co się zdarzy - to się zdarzy;
Nie znać dobra ani zła:
To jest gra - i tylko gra!

Ktoś się wzburza, że tak nie jest,
Niech się wzburza! - Ty się śmiejesz!
Nie daj wzburzać się, ni wzruszać:
Wszystko wolno! Hulaj dusza!

- Oj, nie wolno rzeczy wielu,
Kiedy celem jest - brak celu...
(Zwłaszcza, jeśli duszy nie ma -
I to wszystko na ten temat)

Kamień
26-03-2004, 18:02
Stevan Raičković, tłumaczył: Julian Kornhauser
Wiersz trawy

Trawy żyją jedną myślą ciężką jak kamień
Mówią mi: "Po co nam twój wiersz.
Połóż się w nas. Podłóż ręce pod głowę.
Milcz. Milcz tak długo póki nie zapomnisz mowy.
I spójrz wolno na niebieskie wzgórze tam hen daleko
Pozostające w głębokim milczeniu. I podnieś wzrok znad wzgórza
Na obłok niespokojny i biały, płynący po niebie.
I spuść oczy z obłoku na siebie. I zatrzymany sam w sobie
Leż. I milcz ze wzrokiem utkwionym w siebie pod obłokiem przy wzgórzu.
Niepogodzony z ciemnością w sobie popatrz i pomyśl
(Po prostu tak zwyczajnie jak wiatr nas przypadkiem podcina)."
Nad wzgórzem nie ma obłoku. Wzgórze milczy samotnie, czarne od
zmierzchu. Leżę w trawie wysokiej i myślę bez ładu i składu.
Po kolanie chodzi mi mrówka jak po wzgórzu człowiek.
Niespokojna, mała mrówka. Milczę. I to jest właśnie mój wiersz.
Leżę zamyślony w trawie. Trawy szumią ciężko jak kamień.

26-03-2004, 19:06
Noc w lesie Gerhart Hauptmann

Tłum. Jan Koprowski




Na północy dom rybaka,
przed nim kwiaty trzy czerwone,
lecz ni drzewa, ani krzaka,
w którąkolwiek spojrzeć stronę.
Kwiaty kłonią się ku morzu,
co przed nimi się rozlewa.
W łodzi rybak w światłach zorzy
chwieje się jak biała mewa.

Kwiaty pachną w słońca blasku
wśród niebieskich wysokości.
Piłem jasność dnia o brzasku,
piłem także i ciemności.

Napój dał mi siłę nową,
gdzieś zniknęły wszelkie bóle.
Tyś została mą królową,
ja się stałem twoim królem.

Czy mych trunków bóstwa strzegą,
nie wiem i niewiedzę sławię.
Gdym się zbudził ze snu mego,
kielich pusty stał na trawie.

brzoza

promyczek
27-03-2004, 09:55
Wiosna


Lubię gdy wiosna
tanecznym krokiem
od strony lasu zmierza.
Z naręczem bazi
wiankiem z narcyzów.

Forsycję zazdrość pożera.

Przed nią
figlarny wietrzyk wieje
i wróble skaczą wesoło.
Słońce wydłuża zaś
swe promienie.

Wnet obudzi się lato.


henia
21.04.2003r.

27-03-2004, 15:33
Który skrzywdziłeś
Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając,
Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego,

Choćby przed tobą wszyscy się skłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Złote medale na twoją cześć kując,
Radzi że jeszcze jeden dzień przeżyli,


Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta.
Możesz go zabić - narodzi się nowy.
Spisane będą czyny i rozmowy.

Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy
I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta.



Czesław Miłosz

27-03-2004, 16:23
Czesław Miłosz


Traktat Poetycki

(1957)

WSTĘP

Mowa rodzinna niechaj będzie prosta.
Ażeby każdy, kto usłyszy słowo
Widział jabłonie, rzekę, zakręt drogi,
Tak jak się widzi w letniej błyskawicy.

Nie może jednak mowa być obrazem
I niczym więcej. Wabi jąod wieków
Rozkołysanie rymu, sen, melodia.
Bezbronnąmija suchy, ostry świat.

Niejeden pyta dzisiaj co to znaczy
Ten wstyd, jeżeli czyta księgę wierszy,
Jakby do gorszej natury w nim samym
Zwracał się autor w niejasnym zamiarze
Myśl odsuwając i myśl oszukując.

Z przyprawążartu, błazeństwa, satyry,
Jeszcze się umie podobać poezja.
Jej znakomitość wtedy się docenia.
Ale te walki, gdzie stawkąjest życie
Toczy się w prozie. Nie zawsze tak było.

I nie wyznany dotychczas jest żal.
Służą, nie trwają, romanse, traktaty.
Bo więcej waży jedna dobra strofa
Niż ciężar wielu pracowitych stronic.

ponury63
28-03-2004, 11:45
Wisława Szymborska

"Rozmowa z kamieniem"

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Chcę wejść do twego wnętrza,
rozejrzeć się dokoła,
nabrać ciebie jak tchu.

- Odejdź - mówi kamień. -
Jestem szczelnie zamknięty.
Nawet rozbite na części
będziemy szczelnie zamknięte.
Nawet starte na piasek
nie wpuścimy nikogo.

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Przychodzę z ciekawości czystej.
Życie jest dla niej jedyną okazją.
Zamierzam przejść się po twoim pałacu,
a potem jeszcze zwiedzić liść i krople wody.
Niewiele czasu na to wszystko mam.
Moja śmiertelność powinna Cię wzruszyć.

- Jestem z kamienia - mówi kamień -
i z konieczności muszę zachować powagę.
Odejdź stąd.
Nie mam mięśni śmiechu.

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Słyszałam że są w tobie wielkie puste sale,
nie oglądane, piękne nadaremnie,
głuche, bez echa czyichkolwiek kroków.
Przyznaj, że sam niedużo o tym wiesz.

- Wielkie i puste sale - mówi kamień -
ale w nich miejsca nie ma.
Piękne, być może, ale poza gustem
twoich ubogich zmysłów.
Możesz mnie poznać, nie zaznasz mnie nigdy.
Całą powierzchnią zwracam się ku tobie,
a całym wnętrzem leżę odwrócony.

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Nie szukam w tobie przytułku na wieczność.
Nie jestem nieszczęśliwa.
Nie jestem bezdomna.
Mój świat jest wart powrotu.
Wejdę i wyjdę z pustymi rękami.
A na dowód, że byłam prawdziwie obecna,
nie przedstawię niczego prócz słów,
którym nikt nie da wiary.

- Nie wejdziesz - mówi kamień. -
Brak ci zmysłu udziału.
Nawet wzrok wyostrzony aż do wszechwidzenia
nie przyda ci się na nic bez zmysłu udziału.
Nie wejdziesz, masz zaledwie zamysł tego zmysłu,
ledwie jego zawiązek, wyobraźnię.

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Nie mogę czekać dwóch tysięcy wieków
na wejście pod twój dach.

- Jeżeli mi nie wierzysz - mówi kamień -
zwróć się do liścia, powie to, co ja.
Do kropli wody, powie to, co liść.
Na koniec spytaj włosa z własnej głowy.
Śmiech mnie rozpiera, śmiech, olbrzymi śmiech,
którym śmiać się nie umiem.

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.

- Nie mam drzwi - mówi kamień.

Abelard
28-03-2004, 14:00
Coraz krótsze listy od ciebie


Coraz krótsze listy od Ciebie
Piszesz, że ogrodnik umarł
Nikt się tej śmierci nie spodziewał
Nawet kwiaty, które sadził wczoraj
Nawet kwiaty, które sadził wczoraj

Piszesz jeszcze, że jesień jest ładna
Po ogrodzie, po sadzie szaleje
Jabłka nad ranem strąca wszystkie
Powoli woła do siebie
Powoli woła do siebie

U Ciebie też ze zdrowiem krucho
Wiem, choć o tym nie wspominasz
Poszarpane całkiem Twoje nerwy
I jeszcze innych sto spraw
I jeszcze innych sto spraw

Coraz rzadsze listy od Ciebie
Listonosz tu chyba nic nie winien
Coraz krótsze listy od Ciebie
Szukamy się już tylko we mgle
Szukamy się już tylko we mgle


Adam Ziemianin

Uhu
28-03-2004, 16:53
Ernest Bryll

***

A chociaż to był kamień wesoło siedliśmy
I jako chlebem spólnie dzieliliśmy
Każdy trzymał go w dłoniach, rozgrzewał oddechem
Umiękczał słowem, smarował uśmiechem
Aż stał się cud - gdy w skale zapachniało zbożem
I granit ciało gorące otworzył.

ogienek
28-03-2004, 22:03
Obrazy


Przez moją głowę
Przebiegają obrazy z naszych spotkań
Jak zdjęcia
Poprawiane przez najnowszą technologię
Mojego umysłu

Dodaję co chcę
Jak operator komputera
Doprowadzam sceny do perfekcji
Szkoda tylko, że w rzeczywistym życiu
Mam ograniczone możliwości


[Dorothee Veronique Egare]

chmurka
29-03-2004, 09:32
Kazimierz Przerwa - Tetmajer

Narodziny wiosny

Gdy pierwszy nastał dzień wschodzącej wiosny młodej,
najpierwszy zbudził się śpiący na dnie bóg wody
i powstał z chłodnych łez, i głową kędzierzawa
uderzył w lód, co legł na rzece lśniącą lawą,
i rozpękł z hukiem lód, i z prądem kry się suną,
a w słońcu suszył bóg swa głowę krętoruną.
A gdy gorącej blask słoneczny padł na gaje,
bogini wonnych ziół z pościeli miękkiej wstaje
i rozpuściła włos, co aż do ziemi spływa,
i naga polem szła bogini złotogrzywa,
a kędy pola tknie jej włos, tam wnet się trawy
zielona puści ruń i szczaw zielono-rdzawy.
Owiana ciepłem zórz, wiosennych tchem powiewów,
pieszczona wonią sfer, z różanych wyszła krzewów
i uśmiechnęła się do złocistego słońca
bogini, córa nieb, kwiatami władająca.
W złocisty szafir ócz objęła świat miłośnie,
a kędy spojrzy, kwiat prześliczny wnet wyrośnie
i wkoło lilii, róż, narcyzów kwitnie mnóstwo,
a wśród nich słońcu śle uśmiechy jasne bóstwo.
I powstał lasów bóg, strząsł zwiędłe liście z głowy
i z świeżych sobie wnet splótł liści wian dębowy,
i rozkołysał drzew gałęzie i konary,
i słuchał -- płynął hymn, hymn uroczysty, stary,
i długo słuchał bóg w powadze i zadumie
odwiecznych baśni w tym rozkołysanym szumie.
Brodatych faunów huf i śnieżne nimfy społem,
za ręce wziąwszy się, pląsają nadzy kołem
na łące, kędy blask od słońca złoty pada --
przy cudnej wiatru grze tam pląsa bóstw gromada,
świat pachnie, lśni się w krąg i jakąś moc miłosna
lubieżnie pieści go... Rodząca wstała wiosna.

KLIO
29-03-2004, 13:43
Dopóki nauka odkryć
zródeł życia nie potrafi,
i w morzu lub niebie będą przepaście
opierające się wyliczeniom;
dopóki ludzkość wciąż idąca naprzód
nie będzie wiedziała dokąd idzie;
dopóki będzie istnieć tajemnica dla człowieka,
będzie poezja.

Dopóki czuć będziemy, że cieszy się dusza
chociaż nie śmieją się usta;
dopóki płakać się będzie, chociaż płacz
nie zachmurzy zrenicy;
dopóki rozum i serce
będą nadal walczyć,
dopóki będzie istniała nadzieja i wspomnienie,
będzie poezja.

Dopóki będą oczy, które odbijać będą
oczy w nie patrzące,
dopóki odpowiadać będą wargi wzdychające
wargom, co wzdychają;
dopóki czuć się będą mogły w pocałunku
dwie dusze stopione,
dopóki istnieć będzie jedna piękna kobieta,
będzie poezja.

Gustavo Adolfo Becquer

Kamień
29-03-2004, 21:51
Słońce już dawno przykryte - Bitles


Słonce już dawno przykryte
Ciemną zasłoną, utkaną z
tysiąca małych gwiazd
szklanka wypada z rąk
powieki sennie się kleją
człowiek na nogach ledwo się trzyma
myśli kotłują się w głowie
jeszcze tylko mała czarna kawa
i już za chwile głowę przykleisz
do poduszki szepniesz po cichu
dobranoc i zaśniesz
zmęczony trudami codzienności
by śnić, śnić i śnić
o tym co tak
cenne jest w twym życiu
a rano oczy otworzysz by
znowu wszystko zacząć od nowa

chmurka
30-03-2004, 13:58
DZIWNI LUDZIE


Dziwni ludzie
Liczą zmarszczki, pieniądze i dni
Czasem liczą na to,
Że się spełni, co nocą się śni.

Już nie liczą na siebie
Już nie liczą się z sobą
Ze słowami nie liczą się wcale

Choć pewności nie mają
Że do maja przetrwają,
Nie kochają- hodują swe żale

Dziwni ludzie
Liczą zmarszczki, pieniądze i dni
Czasem myślę,
Że ci dziwni ludzie to my

Że ci dziwni ludzie
To także my
Że ci dziwni ludzie
To ja i ty.



Ola Kiełb

chmurka
30-03-2004, 15:01
Adam Ziemianin

"Wiosna pod Żegiestowem"


Jaskółka zaczyna wiosnę
Między niebem a ziemią
Skrzydłem swym niczym wiosłem
Pomaga mieszać zieleń Panu Bogu


Mieni się w oczach
Bo lot swój zniża to podnosi
Kaczeńce całkiem w dole
Zupełnie żółte z zazdrości


I my oniemiali w zachwycie
Tak jak każdej wiosny
Stoimy przed wielką tajemnicą
Jak na początku ludzkości

ponury63
30-03-2004, 16:08
Dnia 30 marca 1844 roku urodził się Paul Marie Verlaine (zm. 1896), poeta francuski


Paul Verlaine

"Na przechadzce"

Niebo takie łagodne, drzewa takie giętkie
Zdają się uśmiechać do szat jasnych tonów,
Co, powolne kaprysom fałdów i festonów,
Mienią się z ruchem każdym - niedbałe, a miętkie.

Wiatr ciepły o sadzawki taflę ledwo trąca,
A poprzez topolową cienistą aleję
Ułagodzona jasność słoneczna się leje -
Niebieskawa i jakby z umysłu mdIejąca.

Zwodziciele wytworni, zalotnice wabne,
Serca zapalne, w więzy przysiąg nie zakute,
Ścieramy się kunsztownie na wesołą nutę -
Kochankowie kochankom strzały ślą jedwabne.

Czasem niedostrzegalnie chyża rączka mała
Policzkiem skarci za coś. Przestępca skruszony
Kładzie w zamian swe usta na paznokć toczony
Najmniejszego z paluszków. - Ta bezczelność śmiała

I skora obcesowość doznają odprawy
W druzgocącym spojrzeniu, wyniosłym i suchym. -
Przecie niezbyt licują z surowym tym ruchem
Kąciki ust zalotne i dąs dość łaskawy.





"Beams"

Stąpać pragnęła poprzez morskie fale,
A że podmuch łaskawy nawiał ciszę senną,
Chętnie karku ugięliśmy w obłędne lenno,
Oto gościńcem gorzkim kroczymy wspaniale.

Słońce w niebie wysokim, wielce lśniące, pała:
W jej splotach jasnych drgają pozłoty promienie,
Szliśmy śladem spokojnym, o, wielkie olśnienie,
Jak toczenie się nurtów i jak piana biała!

Kołysały się ptaki wokoło siwawe,
I żagle w dali białe w ukośnym kołysie,
Niekiedy wodorosty, jak piana na misie,
Przez które się ślizgały stopy w fal kurzawę.

Odwróciła się, niemal ukojona, płowe
Oczy spojrzały ledwo, czy idziem spokojni?
Nas, radosnych wybrańców, ujrzała i wolniej
Szła przodem, poblask złocił jej wyniosłą głowę.





"Niemoc"

Jam Cesarstwo u schyłku wielkiego konania,
Które, patrząc, jak idą Barbarzyńce białe,
Układa akrostychy wytworne, niedbałe,
Stylem złotym, gdzie niemoc sennych słońc się słania.

Duszy, samiutkiej, mdło aż, w nudzie, co ochłania.
Skądciś tam wieści niosą walk olbrzymich chwałę.
O, nie móc, przez tę słabość, przez żądze tak małe,
O, nie chcieć zaznać nieco tego falowania!

O, nie chcieć, o i nie móc umrzeć chociaż nieco!
Wszystko wypite! Ty tam, nie śmiej się z mych żali!
Wszystko, wszystko wypite! zjedzone! - Cóż dalej?

Tylko garść słabych wierszy, co ot, w ogień lecą,
Tylko niewolnik nicpoń, co nie dba o pana,
Tylko ból jakiejś troski, co żre pierś, nieznana.





"Spleen"

Żarem się pali czerwień róży,
Bluszcz czarnym liściem wzwyż się pnie.

Miła gdy tylko się poruszysz,
Rozpacze me znów budzą się.

Niebo zbyt modre jest, zbyt tanie
Zielenie mórz i dali mdłej.

Wciąż boję się - ach to czekanie! -
Jakiejś ucieczki strasznej twej.

Zbrzydł mi bukszpanu liść zielony
I już do reszty zbrzydł mi wrzos

I ten krajobraz nieskończony,
Wszystko prócz ciebie - masz ci los!





* * *

A więc to będzie w jasny, letni dzień:
Weselne słońce, spólnik mej radości,
Zrobi piękniejszą - w szat białych świetności -
Twą drogą piękność - od prawdy i śnień;

Niebo niebieskie, jak namiot wysoki,
Fałdów przepychem wokół naszych czół
Drgać będzie szczęsnych, lecz przybladłych w pół
Z oczekiwania, z błogości głębokiej;

I przyjdzie wieczór, wonny oddech róż
Pieścić cię będzie, igrać z twym welonem,
A gwiazd orszaki okiem uśmiechnionem
Pozdrowią szczęsnych - nowożeńców już.

never more
30-03-2004, 21:43
Ostrowska Bronisława - Śmierć kochanków


Zapachów lekkich pełne nasze loża,
Łoża jak grób głębokie - a w środku komnaty
Będą dla nas w wazonach kwitły dziwne kwiaty,
Rozkwitłe pod jaśniejszym błękitem przestworza.

Wśród mdlejących upałów ich woni ostatnich,
Dwa nasze serca będą jako dwie pochodnie,
Co odbiją swe blaski szeroko i zgodnie
duchach naszych złączonych, tych zwierciadłach bratnich.

W mistyczny zmierzch, przez róże i błękity senne,
Niby łkanie przeciągłe, żegnaniem brzemienne,
Zamienimy jedynej błyskawicy lśnienie...

A potem drzwi otworzy lekka dłoń anioła,
o radosny i wierny do życia powoła
Zamącone zwierciadła i martwe płomienie.

chmurka
30-03-2004, 22:56
Jeremi Przybora

NIE BUDŹCIE MNIE

Nie, nie,
nie budźcie mnie!
Śpi mi się tak ciekawie -
jest piękniej w moim śnie
niż tam, na waszej jawie.
Bo tu - po tej stronie rzęs
cudowny bezsens sprawia,
że bezlitosny sens
moich spraw sensu nie pozbawia.
Więc jawą nie nudźcie mnie -
nie, nie,
nie budźcie mnie!

Po łące brodzę kwietnej -
mam we śnie nogi świetne -
nogami wrastam w łąkę
i teraz jestem pąkiem,
po którym chodzi motyl
tak lekki jak sam dotyk.
Lecz motyl trwa króciutko,
bo wyczerpuje chód go.
Więc ze zmęczenia przysnął
i teraz jest mężczyzną
z brodatą buzią Freuda -
w mankietach z celulojda -
ten Freud się kocha we mnie,
a mnie jest tak przyjemnie,
że wciąż popełniam nowe
czynności pomyłkowe.

Nie, nie...

(1965)

ponury63
31-03-2004, 10:03
Dnia 31 marca 1914 roku urodził się Octavio Paz (zm. 20.04.1998), poeta meksykański, laureat literackiej nagrody Nobla w 1990 roku


Octavio Paz

"Stary poemat"

Pod eskortą natrętnych wspomnień wspinam się
wielkimi krokami po stopniach muzyki.
W górze, na kryształowych szczytach,
światło zrzuca swe szaty. U wejścia
dwie strugi wodne prostują się,
pozdrawiają mnie, skłaniają swe
rozgadane pióropusze, gasną w
przyzwalającym pomruku.
Obłudne okazałości. Wewnątrz, w pokojach
z portretami, ktoś znany mi stawia
pasjansa zaczętego w 1870, ktoś,
kto zapomniał o mnie, pisze list do przyjaciela,
co się jeszcze nie naradził. Drzwi,
uśmiechy, ciche kroki, szepty, korytarze,
którymi maszeruje krew przy łoskocie
bębnów okrytych żałobą. W głębi, w
ostatnim pokoju, płomyk naftowej lampy.
Płomyk rozprawia, poucza, debatuje z samym sobą.
Powiada mi, że nikt nie przyjdzie,
żebym wygasił oczekiwanie, bo pora już
położyć krzyżyk na wszystkim i położyć się spać.
Daremnie kartkuję me życie. Moja twarz
odrywa się od mej twarzy i zapada się
we mnie jak cichy, zepsuty owoc.
Żadnego odgłosu, żadnego och. I nagle
niepewna w świetle starożytna wieża
rozniesiona między wczoraj i dziś, strzelistość
między dwiema otchłaniami. Znam, poznaję
schody, wytarte stopnie, mdłości i zawroty głowy.
Tutaj płakałem, tutaj śpiewałem.
Zbudowałem cię z tych kamieni, wieżę ze słów
płonących i zawiłych, stos liter rozsypanych.
Nie. Zostań, jeśli chcesz rozmyślać nad tym,
który odszedł. Wyruszam na spotkanie tego,
którym jestem, którym się właśnie staję,
mego następcy i przodka, ojca i syna, obcego bliźniego.
Człowiek tam się zaczyna, gdzie umiera.
Idę ku moim narodzinom.

tłum. Rajmund Kalicki





***

Jak powój tysiącoręki
Jak żar i jego upierzenie żarłoczne
Jak wiosna w napaści roku
Palce muzyki
Pazury muzyki
Ognisty bluszcz muzyki
Okrywa ciała okrywa dusze
Ciała tatuowane płonącymi dźwiękami
Jak ciało boga ułożone ze znaków
Jak ciało nieba tatuowane gniewnymi gwiazdami
Ciała spalone dusze spalone
Przyszła muzyka i wydarła nam oczy
(Nie widzimy nic oprócz błyskawicy
Nie słyszymy nic oprócz uderzenia świetlistych szpad)
Przyszła muzyka i wydarła nam język
Wielkie usta muzyki pożarły ciała
Spalił się świat
Spłonęło jego imię i imiona które były jego ozdobą
Nie zostało nic tylko dźwięk wysoki
Szklana wieża gdzie gnieżdżą się szklane ptaki
Ptaki niewidzialne
Uczynione z tej samej substancji światła

tłum. Jan Zych





"Drugi"

Wymyślił sobie twarz,
Poza nią
Żył, umierał i zmartwychwstawał
Wiele razy.
Jego twarz
Ma dziś już zmarszczki tamtej twarzy.
Jego własne zmarszczki nie mają twarzy.

tłum. Adam Komorowski





"Pisane zielonym atramentem"

Zielony atrament tworzy ogrody, lasy, łuki,
Listowie gdzie śpiewają litery,
słowa co są drzewami,
frazy zielone konstelacje.

Niech moje słowa spadną na Ciebie - białą
I okryją jak liści deszcz ośnieżone pole,
jak bluszcz posąg pokrywa
jak atrament tę stronę.

Ramiona, kibić, szyję, piersi,
twarz otwartą jak morze,
kark - las jesienią,
zęby szczypiące źdźbło trawy.

Twoje ciało układa się z zielonych znaków
jak ciało drzewa gdy znów się zieleni.
Nie zajmuj się tak drobną i błyszczącą raną:
Patrz w niebo, w zielone gwiazd tatuaże.

tłum. Adam Komorowski





"Świt"

Prędkie ręce zimne
Odwijają po kolei
Bandaże mroku
Otwieram oczy
Jeszcze
Jestem żywy
W środku
Rany jeszcze świeżej

tłum. Jan Zych





"Przyjaźń"

Godzina oczekiwana
Na stół spada
Nieustannie
Grzywa lampy
Noc przywraca ogromne okno
Nie ma nikogo
Obecność bezimienna mnie otacza

tłum. Jan Zych





"Ostatni świt"

Leżąca w przestrzeniach,
Twoje włosy gubią się w lesie,
Twoje stopy dotykają moich.
Śpiąca większa jesteś od nocy,
Ale twój sen mieści się w tym pokoju.
Czymże jesteśmy tak mało jesteśmy tak wiele!
Ulicą przejeżdża taksówka
W jej wnętrzu ładunek widm.
Rzeka która odchodzi
Zawsze
Jest z powrotem.

Czy jutro będzie inny dzień?

tłum. Jan Zych





"Świt pod gołym niebem"

Usta i ręce wiatru
Serce wody
Eukaliptus
Obozowisko chmur
Życie rodzące się z każdym dniem
Śmierć rodząca się z każdym życiem

Przecieram oczy:
Niebo idzie po ziemi

tłum. Jan Zych





"Gdzie bez kogo"

Nie ma
Żywej duszy między drzewami
I ja
Nie wiem gdzie odszedłem

tłum. Jan Zych





"Falowanie"

- I

Powróć do nocy
Zstąp w mroczne winogrono godzin
Skosztuj owocu ciemności
i poznaj smak niewiedzy

II

Z dumą drzewa
wyprężonego na pełnym wietrze
rozbierasz się Gestem wody
tryskającej ze skały Opuszczasz swe ciała
Lunatycznymi krokami podmuchu
rzucasz się w łóżko Przymykając oczy
odsłaniasz tropy najstarszej nagości

III

Wdzieram się w ciebie ślepym uderzeniem fali
Twoje ciało przyjmuje mnie jak odradzająca się fala
Wicher za oknem wyje i gromadzi wody
Wszystkie lasy są jednym drzewem
Miasto żegluje na pełnej nocy
Ziemia i niebo - przypływ nie ustaje
Splecione żywioły tkają
sukno nieznanego dnia

IV

Pustynia niezmierna i tajemne źródło
Waga ciszy i drzewo jęczące
Ciało co się rozpina jak żagiel
Ciało które się skręca jak głownia
Serce które wyrywam z nocy
Skorpion wessany w mą pierś
Pieczęć krwi na mym wieku męskim

V

(CZYNIĘ TO CO MÓWISZ)

Twoje TAK -
lampa co wiodła ciebie wprost do bramy snu
Twoje NIE -
waga co mierzy prawdę i kłamstwo pragnienia
Twoje ACH -
kość zakwitająco ubiega twą śmierć

VI

(DZISIAJ, ZAWSZE DZISIAJ)

Mówisz (i słychać głosy wielu deszczów)
Nie wiem, co mówisz (dłoń zżółkła nas ochrania)
Milkniesz (oddycha chmura ptaków)
Gdzie my jesteśmy (zamyka nas purpura ciemnic)
Śmiejesz się (rzeka sypko przebiera się w liście)
I nie wiem gdzie idziemy (bo dzisiaj to jest jutro
tu, pośrodku nocy)
Dziś się otwiera i zamyka
Nigdy się nie porusza i nie staje
Serce co nigdy nie gaśnie.
Dzisiaj - ptak co przysiada
na kamiennej wieży

Zawsze jest południe

tłum. Krystyna Rodowska


biografia i wiersze (http://noblisci.bnet.pl/81-90/1990/1990.html)

wiosna
31-03-2004, 10:36
Z WIOSNĄ
- INTERNAUTOM - LESZEK DŁUGOSZ


Przez wiosenne roztopy

Przez rozbryzgi - woda i kaczeńce

spod kopyt

Nie posyłamy już jeźdźca galopem

Ale przycisk telefonu

Internetu

Włączony

- I biegnie

Wiadomość

Ta sama

Z wiosną

Wciąż nieodmieniona

– Bo to co serce z wiosną

ma do powiedzenia

To się nie zmienia

31-03-2004, 15:35
Takie tango
muz. R. Lipko
Budka Suflera

Na sali wielkiej i błyszczącej tak jak nocne Buenos Aires
Które nie chce spać
Orkiestra stroi instrumenty, daje znak i zaraz zacznie
Nowe tango grać

Siedzimy obok obojętni wobec siebie jak turyści
Wystukując rytm
Nie będzie tanga między nami choćby nawet cud się ziścił
Nie pomoże nic


Chociaż płyną ostre nuty
W żyłach płonie krew
Nigdy żadne z nas do tańca
Nie poderwie się


Bo do tanga trzeba dwojga
Zgodnych ciał i chętnych serc
Bo do tanga trzeba dwojga
Tak ten świat złożony jest

Zaleje w końcu Buenos Aires noc tak gęsta jak atrament
A gdy przyjdzie brzask
Co było w naszych sercach kiedyś kiedyś jak świecący diament
Cały straci blask

I choć będą znowu grali
Bóg to jeden wie
Nigdy razem na tej sali
Nie spotkamy się

chmurka
31-03-2004, 21:36
Jonasz Kofta

"Dobrze,że byłaś"

Nie mam niczego do stracenia
Jestem w ciemności, idę w ciemność
Z istnienia przejść do nieistnienia
Łatwo
Dopóki jestes ze mną.

Spod stóp się osunęła ziemia
Cokolwiek złego było, wybacz
-Jak mam ci pomóc?
Boję sie ciszy
- Słyszysz mnie?
Słyszę
Dobrze,że byłaś.

skorpionka
01-04-2004, 08:54
Mira, uważaj


Żyłaś sobie jak Tangolita
co noc, co dzień -
bo i myśliciel, i kobita,
Syrena-Record, z bajki płyta,
niebiański motor,
o Szarlotto -
sen.

To było życie! cud fakira!
Wszystko, coś chciała, miałaś, Mira:
mirrę, kadzidło i złoto.
A teraz co? Na Heraklita!
Co w głowie masz! hoc-hoc?
Wprost zwariowała ta kobita,
ana chce być jak ironita
co dzień, co noc.

Ha-ha, satyrki się zachciało -
owszem, to pomysł dumny.
Ale co będzie, proszę Miry,
jeśli Kolumna Satyry
zacznie obalać kolumny?

Czy zapomniałaś, ze Voltaire
został obity przez lokajów?
Ciężko z satyrą w każdym kraju,
nawet w ZSRR.

A tobie, jak na złość, potrzeba
poetom dać kawałek chleba,
chce ci się witza, fanfreluszki,
satyry, Schneckenschnickenschnack,
błysku szpady sans peur ni blague...
Mira, na kręte wchodzisz dróżki,
Mira, uważaj.

Jak pragnę Boga, zadrzesz z rządem.
Satyry nie kocha rząd.
U nas, uważasz, trzeba z prądem,
ty chcesz pod prąd...
Powiedzmy, że Kolumna wyszła -
sto lat! i byle prędzej!
Jak gwiezdne niebo humor błyska,
jak gwiazdy śmieją się ludziska,
no, ale konsekwencje?

Bo jeśli tak, bo jeśli, jeśli
skandl z satyry się wybiesi -
Mira, uważaj -
Od tej satyry przyjdą rozbiory,
no i Kościuszko, Insurekcja,
Bartoszu-toszu, Uaszyngton,
potem Królestwo Kongresowe,
Szopen zacznie płakać na lekcjach,
że chce do rodzinnych stron.
Potem jak zwykle Mikołaj Pierwszy
i kupppa wierszy, kuppa wierszy,
a potem Adam i cholera,
a potem Juliusz i suchoty.
o filareci, biedne dzieci,
kochany kraju złoty...

A w końcu przyjdzie Do-OO-tyma.
Mira, uważaj, Mira, trzymaj!!!
Mira, nie mogę...


*
Kiedy ojczyzna zasnuje się kirem,
wszyscy wskażą palcem na Mirę,
że sprowadziła noc niedoli,
och boli serce, och jak boli...

A co się stanie z tobą potem?
Wolę, Mireczko, nie mówić o tem:

Daktyloskopia, czarne znaki,
tajga i tundra, klątwy księży,
Mira, uważaj, się zastanów -
i ty, i ja znamy tych panów.
Po co ci, Pani, despekt taki?
Lepiej z Cyrano Berżerakiem
lećmy na księżyc.


Konstanty Ildefons Gałczyński
1934

zingaro
01-04-2004, 18:16
Józef Baran
"Przez świat idące nawoływanie"

zakochaj się we mnie
ja się odwzajemnię
wczepimy się w siebie
bez tchu i bez-dennie

ja w tobie się skryję
ty skryjesz się we mnie
śmierć nas będzie szukać
po świecie daremnie

Kamień
01-04-2004, 18:43
Kołysanka dla nieznajomej
Perfect
słowa: B.Olewicz


gdy nie bawi cię już
świat zabawek mechanicznych
kiedy dręczy cię ból
niefizyczny
zamiast słuchać bzdur
głupich telefonicznych wróżek zza siedmiu mórz
spytaj siebie czego pragniesz
dlaczego kłamiesz że miałaś wszystko

gdy udając że śpisz
w głowie tropisz bajki z gazet
kiedy nie chcesz już śnić
cudzych marzeń
bosa do mnie przyjdź
i od progu bezwstydnie powiedz mi czego chcesz
słuchaj jak dwa serca biją
co ludzie myślą to nieistotne

kochaj mnie
kochaj mnie
kochaj mnie nieprzytomnie
jak zapalniczka płomień
jak sucha studnia wodę
kochaj mnie namiętnie tak
jakby świat się skończyć miał

swoje miejsce znajdź
i nie pytaj czy taki układ ma jakiś sens
słuchaj co twe ciało mówi
w miłosnej studni już nie utoniesz

kochaj mnie
kochaj mnie
kochaj mnie nieprzytomnie
jak zapalniczka płomień
jak sucha studnia wodę

kochaj mnie
kochaj mnie
kochaj mnie nieprzytomnie
jak księżyc w oknie śmiej się i płacz
na linie nad przepaścią tańcz
aż w jedną krótką chwilę
pojmiesz po co żyjesz

*Carmenita*
01-04-2004, 18:47
Kazimiera Zawistowska


* * *

Kocham Ciebie, bo wracasz ty mi wiosnę złotą
Mej młodości i jasne powracasz miraże.
Twój cień trwa przy mnie, jakby wierne straże,
Twój cień, mej duszy przywołan tęsknotą.

Niech więc ramiona mię Twoje oplotą -
Zasłoń oczy - dziś w przyszłość nie chcę patrzeć ciemną,
Chcę zapomnieć, że życie za mną i przede mną -
Chcę zapomnieć o wszystkim, co nie jest pieszczotą.

Tak dziś ciemno i zimno... Daj mi Twoje oczy!
Twoje oczy rozświetlą marzenia ogrody...
Tam dźwięk - złoto - purpura - alabastrów schody -

I korowód weselny barwi się tęczowo.
Tak dziś ciemno i zimno... a nad moją głową
Sny majaczą złowrogie... Daj mi Twoje oczy!...
******************************************Z

01-04-2004, 19:24
Jonasz Kofta

Tak będzie lepiej

Nie na długo nam starczyło
Kwiatów w naszym małym sklepie
Na odchodnym, moja miła
Mówię ci
Tak będzie lepiej

Choć za bardzo polubiłem
Twoich oczu płową sępię
Zanim nasze żagle zwinę
Mówię ci
Tak będzie lepiej

Pewnie większość dobrych ludzi
Miłość swą, jak biedę, klepie
A ja pragnę cię obudzić
Mówiąc ci
Tak będzie lepiej

Ja nie mogę, ty nie możesz
Szukać trawki w suchym stepie
Chociaż wiem, że będzie gorzej
Mówię ci
Tak będzie lepiej

skorpionka
02-04-2004, 09:02
Napis na portrecie-Anna Achmatowa

Pomiot czarta i pełni księżyca,
Śnieżny marmur w półmroku alei,
Tancereczka, fatalna dziewica,
Najpiękniejsza ze wszystkich kamei.
To przez takie wielu śmierć spotkało,
To po taką Czyngis-chan słał posła,
Taka sama tacę we krwi całą
Z głową Jana Chrzciciela przyniosła.

Przekład: Zbigniew Dmitroca
-------------------------------------



Carl Sandburg


Kapelusze

Kapelusze, do kogo należycie?
co kryje się pod wami?

Z wyniosłego tarasu drapacza chmur
spojrzałem w dół i zobaczyłem: kapelusze,
pięćdziesiąt tysięcy kapeluszy
Kłębiących się i huczących pode mną
jak rojowisko pszczół,
jak stado bydła, jak wodospady,
znieruchomiałych,
jak morska trawa w bezwietrzną pogodę,
jak zboże na prerii w czasie ciszy.

Kapelusze: opowiedzcie mi o waszych
wzniosłych nadziejach!

zingaro
02-04-2004, 09:24
Brzechwa Jan
"JEST SERCA KRAJ"

Jest serca kraj na modrej morza fali,
gdzie Centaur dzikiej poucza mądrości,
gdzie bór indyjskie rozwiesza wonności
i w wodospadach rzeka się krysztali.
Tam żyjesz Ty - i Bóg mi Cię zazdrości -
weźmie Cię - gdy serce moje spali..
******************************

02-04-2004, 15:01
W zaklęty ducha świat... - Żeleński Boy Tadeusz

"Powiedz, Kasieńko, gdzie pędzisz tak bez tchu?" -
"Spieszę w czarowne kraje,
Śnione od wielu lat,
W mistyczne święte gaje,
W zaklęty DUCHA świat!"

"Powiedz, Kasieńko, skąd wzięłaś taki strój?
Wszak niezdatny on przecie
Do nadpowietrznych jazd,
Nikt w zimowym żakiecie
Nie wzbił się w MROKI GWIAZD...

Jeszcze za ciężko, Kasiu, dla skrzydeł twych!
Ja znam prawa mistyki,
Więc mnie posłuchać chciej,
Zdejmij, Kasiu, buciki,
Zaraz ci będzie lżej...

Nie chcą cię, Kasiu, wpuścić do świętych wrót!
Tam chcą samej Kasieńki,
Nie chcą tych ziemskich szmat,
Zdejmij, Kasiu, sukienki -
Tyś siostra, a jam brat...

Ciesz się, Kasieńku, już tylko kilka chwil...
Wstrzymaj się jeszcze troszkę
U tych promiennych bram:
Zdejm choć jedną pończoszkę - -
Drugą ja zdejmę sam...."

Z ramion koszulka spłynęła Kasi już...
I gdy w szlachetnej dumie
Weszła w marzony próg,
Ujrzała się w kostiumie,
W jakim ją stworzył Bóg...

Wziął ją w ramiona bardzo płomienny duch -
I nauczył Kasieńkę
W kwiecie jej młodych lat,
Jak przez Tworzenia mękę
Wchodzi się w czarów świat...

Uhu
02-04-2004, 20:05
Anna Świrszczyńska

Zachcianka


Istniejąc
chciałabym na mgnienie oka
doznać
nieistnienia.
Kiedy przestanę istnieć,
będzie to już
niemożliwe.

ponury63
03-04-2004, 15:54
Edward Eastlin Cummings

"Gdy kwitnie żonkil"

gdy kwitnie żonkil (ten, co wie,
że żyjesz, aby stawać się)
zapomnij lecz pamiętaj że
gdy kwitnie żonkil (ten, co wie,
że żyjesz, aby stawać się)

gdy kwitną bzy, co głoszą, iż
budzisz się po to, aby śnić,
pamiętaj co (zapomnij nic)
gdy kwitną bzy, co głoszą, iż
budzisz się po to, aby śnić

gdy kwitnie róża (rajski ptak
płonący w naszych szarych snach)
zapomnij czy, pamiętaj tak
gdy kwitnie róża (rajski ptak
płonący w naszych szarych snach)

gdy tak rozkwita każdy cud,
że myśl nie może złapać tchu,
pamiętaj gdzie (zapomnij tu)
gdy tak rozkwita każdy cud,
że myśl nie może złapać tchu,

i (gdy nam czas objawi, że
od czasu nas uwolnić chce)
zapomnij mnie, pamiętaj mnie
gdy kwitnie żonkil (ten, co wie,
że żyjesz, aby stawać się)


[w przekładzie Stanisława Barańczaka]

04-04-2004, 06:49
Ty (2) Agata Budzyńska

*** Ty przed deszczem w dłonie schowasz
Ty mnie w słońcu ukołyszesz
Tak bym była tylko twoja
Tak spokojnie, tak najciszej ucałujesz

Dłoni ciepłem mnie ogrzejesz
W palce swoje mnie ubierzesz
Będę miała twoje dłonie
Tak ciche, tak spokojem zamyślone

Na poduszkach dłoni twoich
Usta będę tulić senne
Popatrz to nasza miłość
Tak ciepło, tak wiosennie
Malowana ***

brzoza

chmurka
04-04-2004, 08:29
Agata Budzyńska

Pioseneczka - Aniołek

Narysuję dla ciebie aniołka
Choć nie mnie prosisz o to w swych wierszach
Nie mnie
I usiądę przy twoim stole
Choć nie dla mnie było to miejsce
Nie dla mnie
Będę biegać po twoich sadach
Zrywać wszystkie jabłka czerwone
Choć nie ja miałam je rwać

I wyśpiewam dla ciebie cały świat
Wyśpiewam dla ciebie twoje wiersze
I miłość wyśpiewam - najpiękniejszy dar
I uśmiech wyśpiewam dla ciebie

Strącę z nieba dla ciebie aniołka
Aby zaniósł do ciebie mój uśmiech
Choć nie ja miałam się śmiać
Na przystanku pod twoją jabłonią
Będę czekać na ciebie codziennie
Choć nie ja miałam tam stać
Wszystkie jabłka, wszystkie czerwone
Porozdaję twym przyjaciołom
Choć nie ja miałam przyjaźń dać

I wyśpiewam dla ciebie cały świat
Wyśpiewam dla ciebie twoje wiersze
I miłość wyśpiewam - najpiękniejszy dar
I uśmiech wyśpiewam dla ciebie

Narysuję dla ciebie aniołka
Choć nie mnie prosisz o to w swych wierszach
Nie mnie
Będę patrzeć w twoje oczy
Choć nie ja miałam siłę w nich czerpać
Nie ja
Będę tulić do twoich dłoni
Mą dziecinną buzię pyzatą
Choć nie ja miałam czułość dać

I wyśpiewam dla ciebie cały świat
Wyśpiewam dla ciebie twoje wiersze
I miłość wyśpiewam - najpiękniejszy dar
I uśmiech wyśpiewam dla ciebie

chmurka
04-04-2004, 08:33
Agata Budzyńska

Kocham pana

Kocham pana. Czemu pan patrzy
wzrokiem pijanym od niedowierzania.
I oczy panu dziwnie panu błyszczą.
Pewnie pan myśli, że znów zaczęłam kłamać
Dłonie zgubiły się na stole
Papieros sam musi się dopalać
A pan wciąż patrzy na martwą ścianę
Jakby pan życie w niej odnalazł

I jeszcze tylko raz bym chciała uścisnąć pańską dłoń
Pójść z panem na długi spacer
I jeszcze tylko raz bym chciała powiedzieć panu to
Na co zabrakło mi czasu

Pan się uśmiecha. Lubię ten uśmiech,
tak bardzo szczery, zdziwienia pełny.
Niech pan uwierzy, ja ciągle myślę,
O tej miłości, o zimie, o bieli

I jeszcze tylko raz bym chciała uścisnąć pańską dłoń
Pójść z panem na długi spacer
I jeszcze tylko raz bym chciała powiedzieć panu to
Na co zabrakło mi czasu
I jeszcze tylko raz bym chciała jak pan
Jak pan woła moje imię
I chciałabym aby jeszcze kiedyś odnalazł mnie pan
Na śniegu w którąś białą zimę...

ponury63
04-04-2004, 23:43
Krzysztof Kamil Baczyński

"Czekaj: wiosna"

Nie płacz marcem w smutne łąki - powietrze
noce zmierzchają co dzień i co dzień szersze
kotłem księżyca biją o wiosnę

wierszem
pąki zielone po nocach rosną.

Niebo umarło
zimne gromnice wiatr zapala - kwiaty
dzień jak opłatek - wilgotny spływa przez gardło
białym opadem

oczy na dłonie chmur kładę.
I może
smuga słońca rozcina czarnoziem
dzień się uśmiechem zaorze zielonym.
Jak orzech
czerstwe bloki drzew wyminą ulicę
i może
słońcem cedzonym przez okno pójdziemy:
w parkach podmiejskich kwitną blade anemony
na wałach:
- trawa zasiana wilgocią
dzwony: odpływają powoli jak statki

przejdziemy
kłosy ciszy gładkiej
zetnie spóźniony pociąg.

ponury63
05-04-2004, 00:10
Dnia 2 kwietnia 1725 roku urodził się Casanova (Giovanni Giacomo Casanova di Seingalt, zm. 1798), sławny włoski awanturnik i pamiętnikarz piszący w języku francuskim


Jacek Kaczmarski

"Casanova - Fellini, scena niemiecka"


I

Z księstw najszczęśliwszego Panie
Prominencie łaski Bożej
Pozwól, by ci hołdy złożył
Casanova Wenecjanin

Pisarz, lekarz, mędrzec sławny
Mistrz wojennej inżynierii
Budowniczy, znawca dziejów
Służyć ci talentem pragnie

Dwory całej Europy
Biły się o moją radę
Ja u twoich stóp ją kładę
Cześć oddając twoim stopom

(Chyba mnie nie słucha wcale
Bękart kazirodczej chuci
Twarz kretyna, wzrok ospały
Wasal Matki w czarnej sukni)

(Szczy na bele złotogłowiu
Świty rechot i brzęk kufli
Tlącą się szkarłatem głownią
Ściga oczy czarnych żółwi)

(Ten mi harcap w piwie nurza
Ten przedrzeźnia w oczy dmucha
Wrzeszczy rozwydrzona służba
To nie dwór, to piekła kruchta)


II

- Lud nasz jest dziki lecz genialny
I nie chce rad talentów obcych
Słuchaj, jak nasze brzmią organy
I głosy - mamy gościa chłopcy
Koniec zabawy !!
Hymn Poddanych !!!

Od pokory akord do potęgi
Od szaleństwa akord do geniuszu
Od ogromnych miechów instrumentu
Do ogromnych architektur duszy

Chórem wyższe fugi brać rejestry
Giąć młotami tonów rury z cyny
Rozdmuchiwać nad głowami przestrzeń
Śmiać się z ziemi wyższe brać drabiny

Huśtać się na dźwigniach interwałów
I szyderstwem złocić łeb genialny
Aż przetoczy się nad światem szałem
W orgii na organach Hymn Poddanych

- Giacomo Casanova !!!
Dyplomy swoje schowaj !
Wyjmuj pałkę !!!
Tyś jebak nad jebaki
Więc pokaż, co potrafisz !!!
Masz tu lalkę..


III

Miałem mniszki rozpalone
W święto masek, sztucznych ogni
Wdowy stare i bogate
Którym Jowisz pieścił łona

I w turniejach salonowych
Mój grotołaz pokonywał
Jurność szlachty i stangretów

Aż z Giacomo Casanovy
Przepowiednia Wieloryba
Uczyniła Króla Kretów

Więc drążyłem korytarze
Ślepo błądząc w lepkiej ziemi
Gdy nade mną brzmiały drżenia
Homoseksualnych ważek

Podróż
Karczma w Wielkiej Sali
Gdzie się klacze grzały w pianie
Parowały prześcieradła

Cienie stropy zapładniały
Huczał czarny piec gliniany
Purpurowiał trzon
Twarz bladła

Niosłem moją matkę starą
Na ramionach jak ćmę wielką
Przeglądając się w jej oczach
Zobaczyłem w nich poczwarę

Wreszcie z tobą moja lalko
Miłość jest samotnym szczęściem
Po popisach samczej mocy

W wyziębionej sali zamku
Pieszczę cię jak myśl się pieści
Jestem czuły, jestem drżący

Nie opuszczę twego wnętrza
Lalkę z lalką złączyć lepiej
Twoje ciało, moje lędźwie
Wszak ten sam lalkolep lepił

Lody mórz i śniegi planet
Krzepną nad szaleństwem królów
Dalej nie ma już gdzie jechać

My przetrwamy ból i zamęt
Wypełnieni sobą czule
Zasłuchani w chórów echa

skorpionka
05-04-2004, 13:50
Uroda to weksel honorowany na całym świecie za okazaniem.
Casanova Giovanni Giacomo


- Uwielbiam tajemną miłość, bo najwspanialszymi rozkoszami miłości są te, które otacza milczenie.
Casanova Giovanni Giacomo


- W naszych szczęśliwych czasach nie potrzeba wcale sprzedajnych dziewczyn, skoro spotyka się tyle uległości u przyzwoitych kobiet.
Casanova Giovanni Giacomo


- Wiedziałem, że będzie zadowolona ze mnie, jeżeli sprawię, iż będzie zadowolona z siebie.
Casanova Giovanni Giacomo


- Zakochanym szczęście nie sprzyja.
Casanova Giovanni Giacomo


- Zawsze twierdziłem, że gdy się prawdziwie kogoś kocha, wierność nie jest żadną zasługą.
Casanova Giovanni Giacomo

AgnesK
05-04-2004, 23:10
Szymon Babuchowski

GENESIS


Adam i Ewa byli szczęściarzami.
Właściwie - nie znali problemu
(kwestię jabłka chwilowo pomijamy),
nie musieli pytać: "czy to ta?", czy to ten?".
Wiedzieli, że są dla siebie stworzeni.

Jeśli to prawda, co ludzie mówią
o dwóch połówkach pomarańczy,
żyjemy w czasach znacznie trudniejszych.
Przyrost naturalny, w tym wypadku,
nie jest naszym sprzymierzeńcem.

Wielkie pomarańczowe drzewo
porasta ziemię jak pajęczyna.
Ile razy trzeba próbować, smakować,
stwierdzać: "to nie ta?", "nie ten"?
Jak bardzo nadgryzieni będziemy,
kiedy wreszcie natrafimy na siebie?

ponury63
06-04-2004, 14:53
Dnia 6 kwietnia 1901 urodził się Marian Hemar, właściwe nazwisko Jan Marian Hescheles, poeta, komediopisarz, satyryk


Marian Hemar

"Pierwsza piosenka o Lwowie"

Serce się z dala trudzi,
Szuka cię w dali znów,
O miasto beztroskich ludzi,
Rozśpiewanych, pogodnych słów -

To przecie ta piosenka twa -
Jeśli kochać się, to we Lwowie.
Wszędzie jest dosyć bezcennej okazji
Do uśmiechów, do łez, do bezsennej fantazji.

Tyle jest gwiazd,
Tyle jest miast,
Wszędzie dobrze i źle po połowie,
Idź w świat, gdzie chcesz,
Rób co umiesz, jak wiesz -
Lecz jak kochać się - to we Lwowie,

Przed ratuszową bramą
Leżą kamienne lwy,
Wiedzą, że zawsze tak samo
Marzy młodość i kwitną bzy.

Z zielonych drzew
Płynie ten śpiew -
Jeśli młodym być - to we Lwowie.
Wszędzie jest dosyć wiosennej okazji
Do uśmiechów, do łez, do bezsennej fantazji.

Tyle jest gwiazd,
Tyle jest miast,
Wszędzie znajdą cię piosnki tej słowa,
Idź w świat, gdzie chcesz,
Rób co umiesz, jak wiesz -
Chcesz być młodym znów - wróć do Lwowa.

Muzyka gra,
Żal w sercu łka,
Chcesz szczęśliwym być - wróć do Lwowa.
Wszędzie jest dosyć bezcennej okazji
Do uśmiechów, do łez, do bezsennej fantazji.
Tyle jest miast,
Tyle jest gwiazd,
Lata płyną i srebrzy się głowa.
Idź w świat, gdzie chcesz,
Rób co umiesz, jak wiesz.
Chcesz znów młodym być - wróć do Lwowa.




"Lata młode"

Lata moje lata moje młode
Ach przepadły jak kamienie w wodę
Tak mi tęskno tak mi żal
Gdy obracam oczy w dal
W życia mego ranek i pogodę

Jakie mi was odebrały czary
Świat zielony był a dziś jest szary
Uśmiechami witał mnie
Aż nie mogę pojąć że
Taki był szczęśliwy nie do wiary

Tak niedawno było to tak blisko
Matki twarz schylona nad kołyską
W mroku śpiewa mi do snu
Widzę ją nad sobą tu
Co się stało gdzie to poszło wszystko

Połóż mi na czole swoje ręce
Wróć mi moją młodość w tej piosence
Ach jak szybko minął czas
Ja już nie odszukam was
Lata młode lata me dziecięce

06-04-2004, 16:18
Słuchasz muzyki, czemu jej słuchasz tak smutnie? (sonet VIII)

Słuchasz muzyki, czemu jej słuchasz tak smutnie?
Lube z lubem, ni miłe się z miłem nie kłóci.
Jak być może, że lubisz to co cię tak smuci,
Lub, że to ciebie smuci co lubisz? Czy lutnie,
Gdy się w nich tony wierną zgodnością zaręczą
I w harmonii pobiorą się w akord wielokrotny,
Tobie w uszach wyrzutem delikatnym dźwięczą,
Że ty, na przekór takiej harmonii, samotny?
Słyszysz jak jedna struna poślubiona innej,
Jak jedna drugiej dźwięku przydaje, podobne
Ojcu, matce i dziatwie w radości rodzinnej
I jedną nutę wiążą się głosy osobne
I może ci melodią bez słów myśl nasuną
Że nic nie wskórasz będąc pojedynczą struną.




Ilekroć chcę o tobie pisać, jakże słabnę (sonet LXXX)

Ilekroć chcę o tobie pisać, jakże słabnę
Na myśl, że inne lepsze pióro cię wysławia
I całą świetną mocą swego ducha sprawia,
Że przy jego peanach moje są niezgrabne.

Szczęściem, tyś jak Ocean szeroki i długi,
Skromnym żaglom i pysznym równie rozpostarty.
Mój żagielek przy jego statku nic nie warty,
Ale ty mi nie wzbronisz zuchwałej żeglugi.

Ja będę lawirował gdzie pewniej i płyciej,
On popłynie na fali nad bezdenną tonią.
Gdy łódź rozbiję, licha była, nie dbaj o nią
On, żaglowiec wyniosły, oczy twe zachwyci.

Jeśli on się ostanie a ja będę wrakiem,
W tym rzecz, miłość nieszczęściem mi się stała takiem.


William Shakespeare, przełożył Marian Hemar

ponury63
08-04-2004, 09:55
Dnia 8 kwietnia 1929 roku urodził się Jacques Brel, piosenkarz, kompozytor, autor tekstów, aktor i reżyser

Jacques Brel

"Piosenka dawnych kochanków"

Rozświetlały burz rozbłyski
Miłość naszą tyle lat
Raz ty brałeś swe walizki
To znów ja ruszałam w świat
Lecz pokój, gdzie kołyski brak
Pamięta echa dawnych burz
I słów namiętnych do szaleństwa
Więc choć porażki dawnej smak
Z mych ust uleciał dawno już
A z twych pierwszego smak zwycięstwa

Czy ty wiesz
Kochany, czuły i jedyny mój
Że ja od wschodu, aż do zmierzchu dnia
Wciąż bardziej cię kocham

W kłótniach, schadzkach, przeprowadzkach
Poznaliśmy się do cna
Wpadaliśmy w swe zasadzki
Zastawione, gdzie się da
Ty miałeś kogoś, dobrze wiem
I ja też nie bez grzechu byłam
Lecz zawsze żyliśmy nadzieją
Że z pojednania pierwszym dniem
Oboje dołożymy sił
By starzeć się, nie doroślejąc

Czy ty wiesz...

A czas goni, a czas goni
Straszy, że źle z nami jest
I że zawieszenie broni
To miłości będzie kres
Zmęczeni trochę, bądź co bądź
Posłusznie wyruszamy więc
Na pole bitwy wyruszamy
Żeby, jak co dzień, udział wziąć
W potyczce czułej dwojga serc
W serdecznej wojnie zakochanych

Czy ty wiesz...


tłum. Wojciech Młynarski





"Nie opuszczaj mnie"

Nie opuszczaj mnie
Każda moja łza
Szepcze, że co złe
Się zapomnieć da
Zapomnijmy ten
Utracony czas
Co oddalał nas
Co zabijał nas
I pytanie złe
I natretnie tak
Jak? Dlaczego? Jak?
Zapomnijmy je
Nie opuszczaj mnie
Nie opuszczaj mnie
Nie opuszczaj mnie


Ja deszczowym dniem
Ci przyniosę z ziem
Gdzie nie pada deszcz
Pereł deszczu sznur
Jeśli umrę
Z chmur spłynie do Twych rąk
Światła złoty krąg
I to będę ja
W świecie ziemskich spraw
Miłowanie me
Będzie pierwszym z praw
Królem stanę się
A królową Ty
Nie opuszczaj mnie
Nie opuszczaj mnie


Nie opuszczaj mnie
Ja wymyślę Ci
Słowa, których sens
Pojmiesz tylko Ty
Z nich ułożę baśń
Jak się serca dwa pokochały
Na przekór ludziom złym
Z nich ułożę baśń
O tym królu co
Umarł z żalu bo
Nie mógł kochać Cię
Nie opuszczaj mnie
Nie opuszczaj mnie
Nie opuszczaj mnie


Przecież zdarza się
Że największy żar
Ciska wulkan co
Niby dawno zmarł
Pól spalonych skraj
Więcej zrodzi zboż
Niż zielony maj
W czas wiosennych burz
Gdy księżyca cierń
Lśni na nieba tle
I z czerwienią czerń
Nie chcą złączyć się
Nie opuszczaj mnie
Nie opuszczaj mnie
Nie opuszczaj mnie


Nie opuszczaj mnie
Już nie będzie łez
Już nie będzie snów
Dobrze jest jak jest
Tylko taki kąt
Mały kąt mi wskaż
Gdzie Twój słychać śmiech
Widać Twoją twarz
Chcę, gdy Słońca krąg wzejdzie
Być co dnia
Cieniem Twoich rąk
Cieniem Twego psa
Nie opuszczaj mnie
Nie opuszczaj mnie


tłum. Wojciech Młynarski

ponury63
08-04-2004, 10:05
Jacques Brel

"Port Amsterdam"

Jest port wielki jak świat co się zwie Amsterdam
Marynarze od lat pieśni swe nucą tam
Jest jak świat wielki port, marynarze w nim śpią
Jak daleki śpi fiord, zanim świt zbudzi go

Jest port wielki jak świat, marynarze w nim mrą
Umierają co świt pijąc piwo i klnąc
Jest port wielki jak świat, co się zwie Amsterdam
Marynarze od lat nowi rodzą się tam

Marynarze od lat zwożą tam ze swych łajb
Obrus wielki jak świat czeka ich w każdej z knajp
Obnażając swe kły skłonne wgryźć się w te noc
W tłuste podbrzusza ryb, w spasły księżyc i w los

Do łapczywych ich łap wszystko wpada na żer
Tłuszcz skapuje kap, kap, z rybich wątrób i serc
Potem pijani w sztok w mrok odchodzą spod miech
A z bebechów ich w krąg płynie czkawka i śmiech

Jest port wielki jak świat, co się zwie Amsterdam
Marynarze od lat tańce swe tańczą tam
Lubią to bez dwóch zdań, lubią to bez zdań dwóch
Gdy o brzuchy swych pań, ocierają swój brzuch

Potem buch kogoś w łeb, aż na dwoje mu pękł
Bo wybrzydzał się kiep na harmonii mdły jęk
Akordeon też już wydał ostatni dech
I znów obrus i tłuszcz i znów czkawka i śmiech

Jest port wielki jak świat, co się zwie Amsterdam
Marynarze od lat zdrowie pań piją tam
Pań tych zdrowie co noc piją w grudzień czy maj
Które za złota trzos otwierają im raj

A dżin, wódka i grog, a grog, wódka i dżin
Rozpalają im wzrok, skrzydeł przydają im
Żeby na skrzydłach tych mogli wzlecieć hen tam
Skąd się smarka na świat i na port Amsterdam





"Piwko"

Piwka jest w bród od Pragi po York,
Piwka jest w bród przez cały rok.
Piwka jest w bród od Pragi po York,
Piwka jest w bród - równajmy krok.

To ludzie od Breughla
Sowizdrzał i Szwejk
Ja chlam, ty też chlej!
Zabawa, że hej!
To kałdun bez dna
I ospały port,
Kąśliwy wiatr,
To samo, encore!

Piwka jest w bród...

To kuflowy szczęk
Układa się w marsz,
Na odpust więc gnasz
Jak inni na mszę.
I zżera cię chuć,
Choć w sercu masz chłód
Pij fula na full,
Dzień ginie po dniu.

Piwka jest w bród...

To ten stary gość,
Co rzyga przez śmiech
Na swój siwy tors,
Na wspomnienia swe.
To ten młody chwat,
Co rzyga przez łzy
I grzmi "No to cyk!",
I leczy swój syf.

Piwka jest w bród...

To "psia jego mać",
To ten sprośny bal,
To rechot i wrzask,
Pośladek i klaps.
To ten samczy chuch,
I jej cycki dwa,
Bo w jednym jest serce,
Drugim się chla.

Piwka jest w bród...

Ten złotawy płyn,
Co zżera nasz czas,
Ogłupia nas wciąż,
Lecz diabeł jest w nas.
Choć chcesz Grety Garbo,
To masz tylko garb,
Poorzesz jak możesz,
Jest piwko, jest fart.

Piwka jest w bród...





"Pijak"

tłum. Jacek Kaczmarski

Napełnij szklankę mi, ostatni nalej raz,
Napełnij szklankę mi i pójdę, bo już czas.
Nie płaczę - pozwól pić, bo wstyd mi sobą być -
Napełnij szklankę mi, napełnij szklankę mi.

Wypijmy zdrowie twe, bo łatwo mówić, że
Ułoży wszystko się, że już nie będzie źle.
Tym lepiej jeśli te proroctwa kłamstwem są -
Upiję wkrótce się i zgubię rozpacz swą.

Wypijmy zdrowie tych, co dziś weseli są,
Przyjaciół, krewnych złych, co z życia mego drwią.
Tym lepiej, jeśli mnie rozdrażnią drwiną swą -
Upiję wkrótce się, nienawiść zgubię swą.

Napełnij szklankę mi, ostatni nalej raz,
Napełnij szklankę mi i pójdę, bo już czas.
Nie płaczę - pozwól pić, bo wstyd mi sobą być -
Napełnij szklankę mi, napełnij szklankę mi.

Za moje zdrowie pij, pijemy z winem je,
I jeśli chcesz, to bij, a jeśli nie to nie.
Tym lepiej jeśli mnie cios dosięgnie twój -
Upiję wkrótce się i żal zgubię swój.

Za te dziewczyny pij, co kochać będą mnie,
Za te dziewczyny pij, co mówią o mnie źle.
Tym lepiej, jeśli te dziewczyny zimne są -
Upiję wkrótce się i zgubię ufność swą.

Więc pijmy całą noc, bym zwalił się pod stół,
By smutek stracił moc, bym nie czuł com czuł.
Więc pijmy, póki źle, więc pijmy, żeby pić -
Upiję zaraz się, nadziei zerwę nić.

Napełnij szklankę mi, ostatni nalej raz,
Napełnij szklankę mi i idę, bo już czas.
Nie płaczę - zostaw mnie, rozjaśnia wszystko się -
Napełnij szklankę mi, napełnij szklankę mi.

Au suivant
08-04-2004, 16:55
Jef


muz. i sł. J. Brel, przekł. W. Młynarski, wyk. Michał Bajor



Nie Jef, nie jesteś sam
I wierz mi, robisz błąd
Gdy tak rozpaczasz, że
Kolejna z twoich dam
Tleniona zołza blond
Puściła w trąbę cię
Jef, sam nie jesteś, nie
I wierz mi, że to wstyd
Gdy ronisz gorzkie łzy
Że to półk..wie złe
Wymalowane zbyt
Wypchnęło cię za drzwi
Więc nie rób dłużej
Pośmiewiska z siebie
Dla zgorszonych mam i cioć
Z chodnika wstań
Spadamy stąd
Spadamy, Jef
Chodź, chodź

Chodź, mam jeszcze parę stów
Pójdziemy przepić je
Niedrogie bistro znam
Chodź, gdy stracę parę stów
Też bracie nie martw się
Jak król mam kredyt tam
Będziemy tęgo jeść
Krewetki, frytki raz
Krewetki, frytki bis
I wino pić do dna
Gdy nie pomoże
To zmienimy lokal
Bo Madame Andre od dziś
Dziewczyny nowe ma
I świat się będzie śmiał
I zaśpiewamy znów
Jak kiedyś, ile sił
.....Jak gdybym forsę miał
.....Jak gdybyś młody był

Nie Jef, nie jesteś sam
Więc rozchmurz bracie twarz
I dźwignij cielsko swe
Wiem, że pod swetrem tam
Pęknięte serce masz
Że smutno ci i źle
Jef, Jef, nie gadaj mi
Że prosi serce twe
O ostateczny cios
Że czeka szyja twa
Na zaciśnięty sznur
Że tak swój skończysz los
Dokoła widzów moc
Niekiepskie kino ma
Za darmo z ciebie Jef
Więc wstawaj już
Spadamy stąd
Spadamy Jef
Psiakrew

Chodź, gitarę jeszcze mam
Dla ciebie błysną z niej
Płomyki jasnych nut
Chodź, piosenki takie znam
Co ulżą doli twej
Rozgrzeją serca lód
Sprawdzimy w banku
Kurs dolara USA
Skoczymy tam na mur
Gdy los ciut grosza da
Gdy smutny będziesz wciąż
Poradzę ci, psia mać
Co zrobić, żeby się
Rockefellerem stać
Znów zaśpiewamy tak
Jak gdyby każdy z nas
Na śmierć zapomniał już
.....Że kieszeń pusta
.....A parszywa starość tuż

Chodź Jef
Chodź
Jef

Au suivant
08-04-2004, 16:57
Następny


muz. i sł. J. Brel, przekł. W. Młynarski, wyk. Michał Bajor



Skrywając męskość mą
W ręczniczek szczupły ciut
I w garści mydła ćwierć
Hołubiąc ile sił
Następny, następny

Dwadzieścia miałem lat
I stało nas tak stu
I każdy przed kimś był
I każdy po kimś był
Następny

I towarzyski szlif
Ów pierwszy szlif mi dał
Wojskowy burdel, co
Na gumach kółka miał
Następny

I choć nie było w tym
Czułości nic a nic
Choć wolał przy tym bym
Nie śpieszyć się, mieć czas
Ale następny

I choć nie Waterloo
Lecz i nie Austerlitz
W objęciach owych dam
Oczekiwało
Następny

I wielu z nas ten głos
Co ciszę ciął jak nóż
Do wielkiej armii ciot
Na zawsze wcielił już
Następny

I klnę się tutaj na
Mych krętków blady tłum
Że ten naglący głos
Po nocach mi się śni
Następny

I czosnek śmierdzi w nim
I chrzczony wodą rum
To jest narodów głos
To głos wezbranej krwi
Następny

To jest kobiety głos
Która w spełnienia czas
W sekundę potem już
Mamrocze: zrób to raz
Następny

Następni wszystkich ras
Ze wszystkich świata stron
Swą dłoń mi dajcie, lecz
Nie pocieszajcie mnie
Następny

Że być następnym niż
Poprzednim lepiej jest
Że mimo wszystko to
Mniej upokarza cię
Następny

Na stryczek splatam sznur
Nóż ostrzę nocą złą
Bo jeśli żyć, to jak
Jak żyć, by nie być wciąż
Następnym

Au suivant
08-04-2004, 16:59
Walc na tysiąc pas


muz. i sł. J. Brel, przekł. W. Młynarski, wyk. Michał Bajor



W pierwszym takcie walca jesteś
Sama, lecz uśmiechasz się już
W pierwszym takcie walca jestem
Sam, lecz wiem, że ty jesteś tuż
Paryż sam rytm walca odmierza
I uczucia moje i twe
Paryż sam równiutko odmierza
I cichutko powiada nam, że

To jest walc na trzy pas
Co tę zaletę ma
Ma tę zaletę, że
Nie śpieszy się, ma czas
I nie ponagla nas
I nie ponagla nas
To walc na cztery pas
Tańczony znacznie mniej
Tańczony znacznie mniej
Lecz równy w gracji swej
Walcowi na trzy pas
A już po chwili
To walc na dwadzieścia pas
To walc na prawdę pyszny
Znacznie bardziej niż
Daleko bardziej niż
Ten biedny walc na trzy
A już po chwili to
To jest walc na sto pas
To jest walc na sto pas
I na ulicznym skrzyżowaniu
Białe bzy miłośnie nucą go
W paryskiej wiosny dni
To walc na tysiąc pas
To walc na tysiąc pas
Walc, który dopadł czas
I w tysiąc pytań zgadł
Co trzeba zrobić, by
Znów mieć dwadzieścia lat
To walc na tysiąc pas
To walc na tysiąc pas
Walc, który dopadł nas
I śpiewa naszym dniom
Że już budować czas
Miłości jasny dom

No, a w drugim takcie walca
Płyniesz już w ramionach mych i
W drugim takcie tego walca
Ze mną w głos liczysz już raz, dwa, trzy
Paryż sam rytm walca odmierza
I uczucia moje i twe
Paryż sam równiutko odmierza
I powtarza i nuci nam, że

To jest walc na trzy pas
Co tę zaletę ma
Ma tę zaletę, że
Nie śpieszy się, ma czas
I nie ponagla nas
I nie ponagla nas
To walc na cztery pas
Tańczony znacznie mniej
Tańczony znacznie mniej
Lecz równy w gracji swej
Walcowi na trzy pas
A już po chwili
To walc na dwadzieścia pas
To walc na prawdę pyszny
Znacznie bardziej niż
Daleko bardziej niż
Ten biedny walc na trzy
A już po chwili to
To jest walc na sto pas
To jest walc na sto pas
I na ulicznym skrzyżowaniu
Białe bzy miłośnie nucą go
W paryskiej wiosny dni
To walc na tysiąc pas
To walc na tysiąc pas
Walc, który dopadł czas
I w tysiąc pytań zgadł
Co trzeba zrobić, by
Znów mieć dwadzieścia lat
To walc na tysiąc pas
To walc na tysiąc pas
Walc, który dopadł nas
I śpiewa naszym dniom
Że już budować czas
Miłości jasny dom

No, a w trzecim takcie walca
Przybył ktoś - tym kimś miłość jest
W trzecim takcie tego walca
Troje nas tańczy po balu kres
Paryż rytm równiutko odmierza
I w tym rytmie serca nam drżą
Paryż sam rytm walca odmierza
Z nami radość wyśpiewać chce swą

To jest walc na trzy pas
Co tę zaletę ma
Ma tę zaletę, że
Nie śpieszy się, ma czas
I nie ponagla nas
I nie ponagla nas
To walc na cztery pas
Tańczony znacznie mniej
Tańczony znacznie mniej
Lecz równy w gracji swej
Walcowi na trzy pas
A już po chwili
To walc na dwadzieścia pas
To walc na prawdę pyszny
Znacznie bardziej niż
Daleko bardziej niż
Ten biedny walc na trzy
A już po chwili to
To jest walc na sto pas
To jest walc na sto pas
I na ulicznym skrzyżowaniu
Białe bzy miłośnie nucą go
W paryskiej wiosny dni
To walc na tysiąc pas
To walc na tysiąc pas
Walc, który dopadł czas
I w tysiąc pytań zgadł
Co trzeba zrobić, by
Znów mieć dwadzieścia lat
To walc na tysiąc pas
To walc na tysiąc pas
Walc, który dopadł nas
I śpiewa naszym dniom
Że już budować czas
Miłości jasny dom

Au suivant
08-04-2004, 17:37
STARZY LUDZIE

muz. J.Brel, G.Jonannest i J.Corti, sł. J.Brel, przekł. Wojciech Młynarski



Nie mówią prawie nic, bezradnie patrzą w krąg
Wyblakłym wzrokiem swym.
Choć mogą forsę mieć, to biedni przecież są,
Bo marzeń braknie im.
W ich domach zapach ziół i zapach dawnych słów
Wśród smutnych ścian się zbiegł.
W Paryżu żyje się jak na prowincji,
Gdy ktoś przeżył życia wiek.
A gdy wpadają w śmiech,
Głos pęka im, gdy o swych świetnych piszczą dniach.
A gdy wpadają w płacz,
Ich zmarszczek gęsta sieć perliście lśni we łzach.
A jeśli trochę drżą,
Drżą słysząc zegar, co w salonie mierzy czas
I gada noce, dnie swe "tak" i swoje "nie",
I gada "czekam was".
Nie mają złudzeń już,
Ich książki dawno śpią, pianino w kącie śpi
I kot już dawno zdechł.
Niedzielne winko zaś
Już nie rozgrzewa krwi.
Tak skurczył się ich świat,
Że nie ruszają się za wiele, zwłaszcza że
Przy oknie zaśnie się, w fotelu zaśnie się,
Spać mogą byle gdzie.
Jeśli wychodzą, to wychodzą wbici w czerń
I człapią resztką sił
Pochować kogoś, kto był jeszcze starszy
I kto jeszcze brzydszy był.
I opłakując go zapomnieć chwile chcą
O tamtych myślach złych,
Że zegar noce, dnie, swe "tak" i swoje "nie"
Gadając czeka ich.
Nie umierają, nie,
Lecz zapadają w sen, któremu końca brak.
Wczepieni w dłonie swe,
Tak rozstać bojąc się, rozstają się i tak.
Kto z dwojga został sam,
wciąż dotyk będzie czuł stygnących drogich rąk.
Kto z dwojga został sam,
bez trudu znajdzie swój ziemskiego piekła krąg.
Zobaczyć można ich, jak z trudem niosą w deszcz
Parasol swój i wstyd,
Że mówią cicho zbyt, że chodzą wolno zbyt,
Że żyją długo zbyt.
A jeśli czegoś chcą, chcą komuś chociaż raz
Powierzyć myśli swe,
Że zegar gada wciąż swe "tak" i swoje "nie",
I gada "czekam cię".
Że zegar raz po raz
Swe "tak" i swoje "nie" gadając, czeka nas.

Au suivant
08-04-2004, 18:09
"Jeśli mieć pragniesz przyjaciela
co ma swój sąd głupocie wbrew
posłuchaj pieśni Pana Brela
wsłuchaj się w jego mądry śpiew..."


Wojciech Młynarski

Uhu
08-04-2004, 23:04
Julia Hartwig

Wahanie


Wchodzę w ciemność nocy
gotowa na jej przyjęcie
Co mi się przydarzy?
Wypalone pola pamięci przepływają jak wyspy
pod zamkniętymi powiekami
Czy to będzie podróż zaplanowana
przez podrzędną agencję która pomyli nazwy
znajomych mi miast
a może leżeć będę tylko w twoich ramionach
i wróci letnie powietrze mórz
i krzyk zaglądającej w okna zorzy
Nie zapominaj o przyjaciołach
przecież kiedyś cię kochali
Cicho cicho Spróbuj coś wybrać
Ale każdy wybór ma za sobą jakąś historię
w której być może nie okażesz się bez winy
Wspaniałe winogrona Wspaniałe czereśnie
Jakże ucieszyłyby cię gdybyś była jeszcze dzieckiem
I jaka piękna miłość i jaki kojący dotyk tej dłoni
Powracają obrazy błahe i lekkie jak motyle
Jest już tylko powietrze i przestrzeń
ciężary opadają na dno
i patrzą stamtąd uważnymi i szeroko otwartymi oczami

ponury63
09-04-2004, 06:22
Dnia 9 kwietnia 1821 roku urodził się Charles Baudelaire, poeta francuski, prekursor symbolizmu i poezji nowoczesnej


Charles Baudelaire

"Albatros"

Na statku podziwiają czasem albatrosa
Jak piękny polatuje wysoko w niebiosach
Bezwiednie towarzysząc zmęczonej załodze
W jej morskiej trudnej ciemnej i niepewnej drodze

A kiedy go schwytają i dadzą na pokład
Książę wzlotów wygląda jak ciura wymokła
Żałośnie wlekąca swoje olbrzymie skrzydła
Ze sobą całe jakby uwięzione w sidłach

Jakże śmieszna jest teraz skrzydlata niezdara
Kiedy z trudem po deskach poruszać się stara
Taki wzniosły w przestworzach a tutaj pokornie
Każdemu daje powód do kpin niewytwornych

To jest poeta władca podniebnych okolic
Którego nigdy nic mimo burz nie zniewoli
Póki jest w górze ale pośród kpin na ziemi
Wielkie skrzydła nie dają mu iść za innymi.

tłum. Jerzy Adamski



"Albatros"

Niekiedy dla igraszki żeglarze załogi
Chwytaja albatrosy, bujne ptaki morza,
Które ciągną, senliwe towarzysze drogi,
Za okrętem prującym gorycze bezdroża...

Lecz zaledwie na pokład je złożą, na deski,
A już Ci króle nieba w niezgrabnych podskokach
Kulą żałośnie skrzydła, sny dali niebieskiej,
Włócząc je jak dwa wiosła obwisłe po bokach.

Ten podniebny wędrowiec jak razi i śmieszy!
Niegdyś piękny - jak brzydko i słabo ucieka!
Jeden dziobem wygraża zebranej w krąg rzeszy,
Inny chroma boleśnie - skrzydlaty kaleka.

Poeta jest jak książę przestrzeni i blasków,
Który wyzywa burze, drwi z strzałów i sidła,
Lecz na ziemię wygnany wśród szyderstw i wrzasków
Nie może chodzić, bo mu zawadą są - skrzydła

tlum. Bronisława Ostrowska



"Albatros"

Czasami dla zabawy uda się załodze
Pochwycić albatrosa, co śladem okrętu
Polatuje, bezwiednie towarzysząc w drodze,
Która wiedzie przez fale gorzkiego odmętu.

Ptaki dalekolotne, albatrosy białe,
Osaczone, niezdarne, zhańbione głęboko,
Opuszczają bezradnie swe skrzydła wspaniałe
I jak wiosła zbyt ciężkie po pokładzie wloką

O jakiż jesteś marny, jaki szpetny z bliska,
Ty, niegdyś piękny w locie, wysoko, daleko!
Ktoś ci fajką w dziób stuka, ktoś dla pośmiewiska
Przedrzeźnia twe podrygi, skrzydlaty kaleko!

Poeta jest podobny księciu na obłoku,
Który brata się z burzą, a szydzi z łucznika;
Lecz spędzony na ziemię i szczuty co kroku
Wiecznie się o swe skrzydła olbrzymie potyka

tłum. Wisława Szymborska

ponury63
09-04-2004, 06:28
Charles Baudelaire

"Śmierć kochanków"

Zapachów lekkich pełne będą nasze łoża,
Łoża jak grób głębokie - a w środku komnaty
Będą dla nas w wazonach kwitły dziwne kwiaty,
Rozkwitłe pod jaśniejszym błękitem przestworza.

Wśród mdlejących upałów ich woni ostatnich
Dwa nasze serca będą jako dwie pochodnie,
Co odbiją swe blaski szeroko i zgodnie
W duchach naszych złączonych, tych zwierciadłach bratnich.

W mistyczny zmierzch, przez róże i błękity senne,
Niby łkanie przeciągłe, żegnaniem brzemienne,
Zamienimy jedynej błyskawicy lśnienie...

A potem drzwi otworzy lekka dłoń anioła,
Co radosny i wierny do życia powoła
Zamącone zwierciadła i martwe płomienie.

tłum. Bronisława Ostrowska




"Śmierć kochanków"

Będziemy mieli łoże, pełne wątłych woni,
Tak przepastne jak grobu przesmutne otchłanie.
Oto na etażerce kwiat ku nam się kłoni,
Tak smutny, jak dalekie jego zakwitanie.

Serca, gdy pożegnalnych łaknące pożarów,
Zaklęte w jedno, jednym staną się płomieniem,
Jak bliźniacze zwierciadła miłosnego żaru
Myśli naszych, gdy czułość woła o spełnienie.

O zmroku, co barwami opalu zachwyca,
Połączy nas jedyna owa błyskawica,
Jak długi szloch, nad którym rozstanie zawiśnie.

A potem w uchylonych drzwiach Anioł się zjawi,
Wierny, pełen radości, owa radość sprawi,
Że lustra znowu zalśnią, a płomień znowu tryśnie.

ponury63
09-04-2004, 06:36
Charles Baudelaire

"Do przechodzącej"

Miasto wokół mnie tętniąc huczało wezbrane.
Smukła, w żałobie, w bólu swym majestatyczna
Kobieta przechodziła, a jej ręka śliczna
Lekko uniosła wyhaftowaną falbanę.

Zwinna, szlachetna, z posągowymi nogami.
A je piłem, skurczony, dziwaczny przechodzień,
W jej oku, niebie modrym, gdzie huragan wschodzi,
Rozkosz zabijającą i słodycz, co mami.

Błyskawica... i noc! Pierzchająca piękności,
Co błyskiem oka odrodziłaś moje serce,
Czyliż mam cię zobaczyć już tylko w wieczności?

Gdzieś daleko! Za późno! Może nigdy więcej!
Bo nie wiesz, dokąd idę, nie wiem, gdzieś przepadła,
Ty, którą mógłbym kochać, ty, coś to odgadła!

tłum. Mieczysław Jastrun





"Do przechodzącej"

W piekielnym zgiełku miasta roiły się tłumy.
Smukła, szczupła, w żałobie, jak posąg cierpienia,
Minęła mnie kobieta, ręką od niechcenia
Unosząc tren i welon ruchem pełnym dumy.

Gdy zręcznie i poważnie przechodniów wymija,
Patrząc na nią skulony, niby obłąkany,
Piłem z błękitu ócz jej, gdzie śpią huragany,
Tę słodycz, co czaruje, rozkosz, co zabija.

Błyskawica... noc potem! Zniknęłaś piękności,
W której spojrzeniu nowe mi zabłysły zorze!
Czyliż ujrzę cię znowu dopiero w wieczności?

Gdzie indziej, stąd daleko! Późno! Nigdy może!
Ja nie znam twojej dróg, tyś mojej nie znała,
Ty, którą byłbym kochał, ty, coś to wiedziała!

tłum. J. Opęchowski

ponury63
09-04-2004, 06:46
Charles Baudelaire

"Do Czytelnika"

Głupota, grzechy, błędy, lubieżność i chciwość
Duch i ciało nam gryzą niby ząb zatruty,
A my karmim te nasze rozkoszne wyrzuty,
Tak jak żebracy karmią szat robaczywość.

Upór jest w naszych grzechach, strach jest w naszych żalach,
Za skruchę i pokutę płacim sobie drogo-
I wesoło znów kroczym naszą błotną drogą,
Wierząc, że zmyjemy winy - w łez mizernych falach.

A na poduszce grzechu szatan Trismegista
Nasz duch oczarowany kołysze powoli,
I tak trawi bogaty kruszec naszej woli
Trucizną swą ten stary, mądry alchemista.

Diabeł to trzyma nici, ci kierują nami!
Na rzeczy wstrętne patrzym sympatycznym okiem -
Co dzień do piekieł jednym zbliżamy się krokiem
Przez ciemność, która cuchnie i na wieki plami.

Jak żebraczy rozpustnik, co gryząc przyciska
Męczeńską pierś strudzonej nierządnicy,
Kradniem rozkosz przejściową - w mroków tajemnicy
Jak zeschłą pomarańczę, z której sok nie tryska.

Niby rój glist co mrowiem gęstym się przewala,
W mózgu nam tłum demonów huczy z dzikim śmiechem,
A śmierć ku naszym płucom za każdym oddechem
Spływa z głuchymi skargi, jak podziemna fala.

Jeśli gwałt i trucizna, ognie i sztylety
Dotąd swym żartobliwym haftem nie wyszyły
Kanwy naszych przeznaczeń banalnej niestety!

Ale pośród szakalów, śród panter i smoków,
Pośród małp i skorpionów, żmij i nietoperzy,
Śród tworów, których stado wyje, pełza, bieży,
W ohydnej menażerii naszych grzesznych skoków -

Jest potwór - potworniejszy nad to bydląt plemię,
Nuda, co, chociaż krzykiem nie utrudza gardła,
Chętnie by całą ziemię na proch miałki starła,
Aby jednym ziewnięciem połknąć całą ziemię.

Łza mimowolna błyska w oczu jej pryzmacie,
Ona marzy szafoty, dymiąc swe haszysze,
Ty znasz tego potwora, co jak sen kołysze -
Hipokryto, słuchaczu, mój bliźni, mój bracie!

tłum. Antoni Lange





"Padlina"

Przypomnij sobie, cośmy widzieli, jedyna,
W ten letni, tak piękny poranek:
U zakrętu leżała plugawa padlina
Na ścieżce żwirem zasianej.

Z nogami zadartymi lubieżnej kobiety,
Parując i siejąc trucizny,
Niedbała i cyniczna otwarła sekrety
Brzucha pełnego zgnilizny.

Słońce prażąc to ścierwo jarzyło się w górze,
Jakby rozłożyć pragnęło
I oddać wielokrotnie potężnej Naturze
Złączone z nią niegdyś dzieło.

Błękit oglądał szkielet przepysznej budowy,
Co w kwiat rozkwitał jaskrawy,
Smród zgnilizny tak mocno uderzał do głowy,
Żeś nieomal nie padła na trawy.

Brzęczała na tym zgniłym brzuchu much orkiestra
I z wnętrza larw czarne zastępy
Wypełzały ściekając z wolna jak ciecz gęsta
Na te rojące się strzępy.

Wszystko się zapadało, jarzyło, wzbijało,
Jak fala się wznosiło,
Rzekłbyś, wzdęte niepewnym odetchnieniem ciało
Samo się w sobie mnożyło.

Czerwie biegły za obcym im brzmieniem muzycznym
Jak wiatr i woda bieżąca
Lub ziarno, które wiejacz swym ruchem rytmicznym
W opałce obraca i wstrząsa.

Forma świata stawała się nierzeczywista
Jak szkic, co przestał nęcić
Na płótnie zapomnianym i który artysta
Kończy już tylko z pamięci.

A za skałami niespokojnie i z ostrożna
Pies śledził nas z błyskiem w oku
Czatując na te chwilę, kiedy będzie można
Wyszarpać ochłap zewłoku.

A jednak upodobnisz się do tego błota,
Co tchem zaraźliwym zieje,
Gwiazdo mych oczu, słońce mojego żywota,
Pasjo moja i mój aniele!

Tak! Taką będziesz kiedyś, o wdzięków królowo,
Po sakramentach ostatnich,
Gdy zejdziesz pod ziół żyznych urodę kwietniową,
By gnić wśród kości bratnich.

Wtedy czerwiowi, który cię będzie beztrosko
Toczył w mogilnej ciemności,
Powiedz, żem ja zachował formę i treść boską
Mojej zetlałej miłości!

tłum. Mieczysław Jastrun





"Pech"

By Syzyfowy dźwigać głaz,
Trzeba nie lada dzielności.
Chociaż nam nie brak pilności,
Sztuka jest długa, krótki czas.

Grobowców słynnych mija rząd
Serce me, będen stłumiony,
W cichej cmentarnej ustroni
Żałobny marsz wybija wciąż.

Niejeden cenny klejnot śpi
W ziemi, gdzie go nie dojrzy nikt,
W mroku i zapomnieniu.

Niejeden nader wonny kwiat,
Zamiast swą wonią poić świat,
Więdnie w osamotnieniu.

tłum. Maria Leśniewska





"Pragnienie nicości"

Duchu mdły, ongiś dzielny, któryś w boju słynął,
Gdy Nadzieja ostrogą budziła zapały -
Dziś dosiąść ciebie nie chce! Spocząć by się zdało,
Jak chabecie, co pada, bo się głaz nawinął.

Dosyć już, serce moje! Śpij snem otępiałym.

Duchu, poniosłeś klęskę! Cóż ci pozostało?
Zew miłości, zew walki w dali się rozpłynął;
Żegnaj, werblu wojenny, westchnienie wiolinu!
Radość nie skusi serca, które skamieniało.

Wiosno, wiosno czarowna, powab twój przeminął!

I czas mnie wchłania z wolna, dni za dniami płyną
Niczym śnieg, co wciąż sypie na bezwładne ciało;
Dziś wzrokiem obejmuję z góry ziemię całą
I nie szukam już na niej schronienia przed zimą.

Porwij mnie, weź mnie z sobą, zniwecz mnie, lawino!

tłum. Marianna Zajączkowska-Abrahamowicz





"Spleen"

Jestem jak władca kraju, gdzie deszcz siąpi szary
Wśród swych bogactw bezsilny, wśród młodości stary,
Który za nic ma dworzan służalcze pokłony
I wśród psów swoich sfory jest wiecznie znudzony.

Nic go już nie pociąga, zwierz łowny ni sokół,
Ni lud, co pod balkonem dogorywa wokół.
Ulubionego błazna ballada wesoła
Choremu tyranowi nie rozchmurzy czoła;

W grobowiec mu się zmienia wyrzeźbione łoże,
Damy dworu - wszak dla nich piękny każdy książę -
Nie umieją wymyśleć dość bezwstydnej szaty,
By choć uśmiech wywołać na obliczu bladym.

Znawca nauk tajemnych, co mu złoto robi,
Próżno szukał odtrutki na jad tej choroby.
W krwi go skąpać próbował rzymskim obyczajem,

Co to dzierżącym władzę dotąd się przydaje,
Ale trupa nie zdołał ożywić, niestety,
W którym zamiast krwi płynie zdrój lodowy Lety.

tłum. Marianna Zajączkowska-Abrahamowicz





"Leta"

Przyjdź do mnie, duszo głucha w okrucieństwie,
Boski tygrysie, potworze wspaniały,
Chcę, by się drżące me palce nurzały
W twych ciężkich, wonnych włosów grzywie gęstej.

Zbolałą głowę swą zagrzebać pragnę
W sukniach twych, co są pełne twojej woni,
Ażeby wdychać, niby kwiat w agonii,
Słodką stęchliznę miłości umarłej.

Chcę spać! Sen raczej milszy mi niż życie.
W śnie, co jest śmierci słodką zapowiedzią.
Będę twe piękne ciało lśniące miedzią
Pocałunkami okrywał w zachwycie.

Otchłanie łóżka twojego jedynie
Mogą pochłonąć mój jęk i westchnienia,
W twych ustach jest potęga zapomnienia,
Przez pocałunki twoje Leta płynie.

Odtąd zmieniwszy w rozkosz przeznaczenie,
Swojemu fatum uległy bez granic,
Męczennik korny, niewinny skazaniec,
Którego płomień podnieca cierpienie,

Ssać będę, by utopić swoje krzywdy,
Sok łagiewnicy i dobrą cykutę
Z twych ostrych, oszałamiających sutek,
Z piersi, co serca nie więziła nigdy.

tłum. Mieczysław Jastrun

09-04-2004, 08:30
W pozostałościach

kiełkuje wiele nasion
zamknięcie dopływu
słonecznego spojrzenia
wydobędzie kolczastość

brak słów
milczenie puste
wyzwoli pnącze
czepliwe jak łopian

bez myśli miękkich
jak woda deszczowa
uschnie wszystko
co do tej pory wyrosło
na kamieniu

AgnesK
09-04-2004, 09:02
Charles Baudelaire

Cała

Dziś rano całkiem niespodzianie
Sam Diabeł przyszedł mnie odwiedzić
I chcąc zaskoczyć mnie pytaniem
Rzecze przymilnie: "Chciałbym wiedzieć,
Pośród prześlicznych częście owych,
Co się składają na jej ciało,
Wśród rzeczy czarnych i różowych,
Co tworzą całość doskonałą -
Co jest najsłodsze?" - Moja dusza
Odrzekła Przeklętemu skromnie:
"Jej piękność cała mnie porusza
I wszystko w niej przemawia do mnie.
A skoro całość tak zachwyca,
Kochanek wybrać nic nie może.
Kojąca jest jak blask księżyca,
Olśniewa niczym ranne zorze;
Jej ciało rządzi się harmonią
I wdziękiem zbyt niewymuszonym,
By analiza słabą dłonią
Mogła zapisać wszystkie tony.
O czarodziejska ty przemiano,
Granica zmysłów mi umyka!
Jej słowa wonią są różaną,
Jej słodki oddech to muzyka!"



Co powiesz w ten zmierzch...

Co powiesz, duszo biedna, samotna w zmierzch błogi,
Co powiesz, serce, serce me niegdyś zwarzone,
Tej bardzo pięknej, bardzo dobrej, bardzo drogiej,
Której wzrok boski z ciebie zdjął zwiędłą zasłonę?
- By śpiewać jej pochwały, wznieśmy dumnie czoła:
Jej słodkiej władzy wszelka słodycz pozazdrości;
Uduchowione ciało jej ma woń Anioła,
A jej oko odziewa nas w szatę światłości.
Czyli to będzie w ciszy, wśród nocy samotnej,
Czy to w ulicy, w tłumie, jej zjawisko lotne
W powietrzu tańczy niby płomienie pochodni.
Czasem mówi: "Jam piękna! Niech nad wszystko pomną
Kochać Piękno, jeżeli miłości mej godni.
Jestem Aniołem Stróżem, Muzą i Madonną."



Muzyka

Muzyka mnie ogarnia niekiedy jak morze!
Ku mojej gwieździe bladej
Pod stropem mgły lub w puste eteru przestworze
Rozpinam żagiel.
Pierś ma naprzód podana, wzdymają się płuca,
Niby płótno żaglowe,
Na grzbiety fal się wdzieram, noc zasłonę rzuca
Na moją głowę.
I czuję, jak namiętnie tętnią w moim pulsie
Wszystkie tortury okrętu,
Przychylny wiatr, i nawałnice, i konwulsje
Wśród niezmiernego odmętu
Kołyszą mnie. Lub cisza płaska w morzu pustem
Jest mej rozpaczy lustrem!

09-04-2004, 17:42
Charles Baudelaire - "Alegoria"


Oto kobieta piękna, postaci wspaniałej,
Której włosów kędziory w wino pospadały.
Ostre jady szynkowni, miłości pazury
Ślizgają się i tępią o granit jej skóry.

Ona Śmierć i Rozpustę wyzywa ze wzgardą,
Potwory, co wciąż drapią, koszą dłonią twardą;
Wśród igraszek zniszczenia dłoń ich szanowała
Ten surowy majestat jej mocnego ciała.

Chód jej - chodem bogini, spoczynek - sułtanki,
A wiarę żywi w rozkosz, jak mahometanki.
Otworzyła ramiona, pierś nimi otoczy,
Rodzaj ludzki na łono wzywają jej oczy.

Ona wierzy, wie o tym dziewica bezpłodna,
Której moc dla postępu świata niezawodna,
Że w piękności cielesnej wzniosły dar się mieści,
Co wydrze przebaczenie dla wszelkiej bezcześci.

Ona nie wie, gdzie Piekło i gdzie Czyściec leży,
A gdy wejścia w Noc czarną godzina uderzy,
W twarz Śmierci spojrzy jasnym wzrokiem niemowlęcia,
Bez cienia nienawiści i bez trwogi drgnięcia.

L'albatros
09-04-2004, 20:10
Charles Baudelaire - "Zły szklarz"

Z ciekawością obejrzałem wszystkie
jego szyby, a potem krzyknąłem na niego:
"-Co?! Kolorowych szyb nie masz ? Okien
różowych ? Okien niebieskich ? Okien czerwonych ?
Rajsko -baśniowych okien ? Jakże śmiesz ,
bezwstydny łobuzie, wałęsać się w dzielnicy
biedoty i nie mieć przy sobie nawet takiego szkła
okiennego, przez które można by ujrzeć życie
w pięknych barwach ?"




Charles Baudelaire - "Marzenie Ciekawego"

Mów, czy ci smak boleści, jako mnie, jest znany?
Czyli, jak mnie, dziwakiem ogół cię nazywa?
Miałem umierać. Był to w mej duszy zmieszany
Przestrach z żądzą, jakowaś boleść osobliwa;

Męka wespół z nadzieją. Opór był złamany.
Im bardziej dobiegała klepsydra straszliwa,
Ból przechodził w ostrzejsze, rozkoszniejsze stany;
Serce me ciało rwało wszelkie ze światem ogniwa.

A byłem na kształt chciwej widowisk dzieciny,
Co - jak wszelkiej zawady - nie cierpi kurtyny...
Aż naga prawda błyska licem lodowatym;

Śmierć mnie nie zadziwiła; świtanie złowieszcze
Rozbłysło wokoło: "Jak to? Więc już koniec na tym?"
Kurtyna podniesiona, ja - czekałem jeszcze...




Charles Baudelaire - "Fontanna krwi"

Niekiedy zdaje mi się, że krwi mojej fale
Uchodzą gdzieś ze mnie, słyszę ich rytmiczne żale,
Jak bijącej fontanny przeciągłe westchnienia,
Ale na próżno rany szukam bez wytchnienia.

Poprzez miasta arenę rwie naprzód wytrwale,
Tworząc wysepki w bruku, wciąż uchodzi w dale,
Gasi wszędzie pragnienie wszelkiego stworzenia,
Wszystkie barwy w przyrodzie w czerwoną zamienia.

Nieraz chciałem zatopić w oszukańczym winie
Pamięć zgrozy, co skrzydła rozpięła nade mną,
Lecz słuch się lepiej w ciszę, wzrok w noc wbijał ciemną!

Myślałem, że mnie miłość w sen głuchy spowinie,
Lecz była jak poduszka igłami natknięta,
By mogły pić do woli okutne dziewczęta!




Charles Baudelaire - "Niepowodzenie"

Twój o Syzyfie, trzeba wskrzesić gest,
By taki udźwignąć ciężar.
Choć serce słabość zwycięża,
Długa jest sztuka, a czas krótki jest.

Z dala od grobów ozdobnych,
By samotnego dołu znaleźć cień,
Serce me - bęben otulony w czerń -
Kroczy w takt marszów żałobnych.

Niejeden klejnot skryty w skalny kąt,
Z dala od rydla i łakomych sond,
Śpi w ciszy i zapomnieniu.

Z żalem niejeden purpurowy kwiat,
Słodką jak sekret wonią pojąc świat,
Usycha w osamotnieniu.




Charles Baudelaire - ***

Pewnej nocy ze straszną Żydówką spędzonej
- Niczym trup obok trupa tak przy mnie leżała -
Marzyłem obok tego kupionego ciała
O pięknej odtrąconej, chociaż upragnionej.

Wyobrażałem sobie jej wdzięki wrodzone,
Wzrok, w którym się odbija majestat i siła,
Koronę bujną włosów, którą mnie olśniła
I na wspomnienie której zawsze cały płonę.

Ach, jak żarliwie mógłbym całować twe ciało
I od twoich stóp chłodnych do czarnych warkoczy
Skarby pieszczot płomiennych i czułych roztoczyć,

Gdyby raz się udało poruszyć cię całą
I gdyby kiedyś, moja okrutna królowo,
Łza zaćmiła twych oczu wspaniałość surową.

Au suivant
09-04-2004, 22:49
Charles Baudelaire


~Ideał~

Nie, nigdy tych piękności winietkowych roje,
Wytwory schorowanej, wynędzniałej ery,
Z nóżkami do ciżemek, z twarzą bladej cery -
Nie zadowolą serca takiego jak moje.

Niech Gavarni, ten malarz istot z chorym ciałem,
Weźmie swoich suchotnic szczebiotliwe stada!
Nie dla mnie z tego grona żadna róża blada,
Żadna się z mym nie zrówna krwawym ideałem.

Otchłani mego serca, ciebie trzeba, ciebie,
Lady Makbet, kobieto z potęgą zbrodniczą,
Śnie Eschyla zrodzony na północnej glebie,

Lub ciebie, Nocy, córo Michała Anioła,
Co śpisz w milczeniu świętym z twarzą tajemniczą,
Kutą rylcem genialnym, u tytanów czoła!






~Piękno~

Jam piękna, o śmiertelni, niby sen z granitu,
A pierś ma, gdzie krwawiła niejedna pierś żywa,
Jest dla poety źródłem, z którego wypływa
Miłość wieczna i niema jak materia bytu.

Króluję wśród lazurów jak Sfinks niezbadany,
Biel serca łączę z śniegiem łabędziego puchu;
Niszczącego harmonię nienawidzę ruchu;
I łzy są dla mnie obce, i śmiech mi nie znany.

Poeci u stóp mojej wyniosłej postawy,
Którą, zda się, że wzięłam od dumnych pomników,
Cały żywot swój strawią na nauce krwawej;

Bo mam, by oczarować moich miłośników,
Zwierciadła, w których świata pięknieją obrazy:
Oczy me, wielkie oczy - o blaskach bez skazy!






~Poświęcam ci te wiersze~

Poświęcam ci te wiersze... Jeśli moje imię
Dożegluje bez szwanku w kraje przyszłych ludzi
(Ni to łódź gnana wiatrem przemyślnym) i zbudzi
W ich sercach jakieś dziwne tęsknoty olbrzymie:

Niech wspomnienie o tobie, co w mych słowach drzemie,
Powtarzaniem się ciągłym czytelnika strudzi;
Skutą bratnią wiernością, której czas nie studzi,
Niech na moim wyniosłym kołysze się rymie.

O przeklęta istoto, której (biada! biada!)
Prócz mnie w całym wszechświecie nic nie odpowiada!
Ty, która jak mścicielka w pawęży ze stali,

Depcesz pogodnym wzrokiem i lekkim kolanem
Tych śmiertelników tępych, co się ciebie bali...
Posągu czarnooki o czole miedzianem!

10-04-2004, 07:18
Spokojność *** Konstanty Maria Górski



Zbudzić się, zerwać, uchylić firanek,
Wyjrzeć w kwietniowy, błękitny poranek,
Gdzie tylko wierzby kwitnące się złocą
I tylko brzozy białym pniem migocą -
A na toń niebios, wiosenną i bladą,
Fijoletową sieć gałązek kładą...
Obejść kasztany, których pąki, lśniące
Nowymi soki, łowią chciwie słońce
I główki śmiało w przestrzeń prą błękitną,
Czując, że jutro w śnieżną kiść zakwitną...

Chodzić po słońcu - powoli - jak we śnie,
Wokoło sadu, gdzie kwitną czereśnie,
U węgła domu przystanąć - posłuchać,
Bo już gołębie zaczynają gruchać
I wilga gwiżdże w południe nad sadem,
Gdy owad w trawie goni się z owadem.
A w wieczór, kiedy gwiazdy wyjdą z toni
Błękitnej, słowik pieśń swą ślubną dzwoni,
Dziwiąc się wielkiej księżycowej łodzi,
Co z białym żaglem na Ocean wschodzi.
Słuchać tej pieśni, która pierś rozpiera
Ogromnej ziemi i w niebie zamiera,
Ginąć w tej woni sadów i błękicie.
Pić to wokoło budzące się życie
I czuć z wszechświatem, nie pragnąc dla siebie
Serca na ziemi ni gwiazdy na niebie
Nic nie zamarzyć, nie kochać, nie żądać.
W przeszłość się tęsknym okiem nie oglądać
Ani nie czekać, czy z tą nową wiosną
Z mogił zaklęslych niezabudki wzrosną...
I wierzyć tylko, że gdy płomyk zgaśnie,
Serce na wieczność - jak na zimę - zaśnie

brzoza

chmurka
10-04-2004, 07:40
Julian Tuwim

Brzózka kwietniowa

To nie liście i nie listki,
Nie listeczki jeszcze nawet -
To obłoczek przeźroczysty,
Pozłociście zielonawy.

Jeśli jest gdzieś leśne niebo,
On z leśnego nieba spłynął,
Śród ogrodu zdziwionego
Tuż nad ziemią się zatrzymał.

Ale żeby mógł zzielenieć,
Z brzozą się prawdziwą zmierzyć,
Ściemnieć, smugę traw ocienić -
- Nie, nie mogę w to uwierzyć.

chmurka
10-04-2004, 09:28
Ewa Szelburg - Zarębina

WIELKANOC

Już nie kołaczą kołatki,
już koniec wielkopostnej żałoby.
Trzymamy w rękach kwiatki,
idziemy z mamą na groby.

W kościele w kamiennej grocie
Pan Jezus z krzyża zdjęty.
Jutro nam zmartwychwstanie
radosny uśmiechnięty.

Zadzwonią kościelne dzwony
pełne wielkiego wesela:
ucieszą się wszyscy ludzie.
To bedzie Wielka Niedziela

ponury63
10-04-2004, 21:47
Krzysztof Kamil Baczyński

"Wielkanoc"

Sklepienie - chwila - a niebo rozsadzi,
jest jak pierś w górach coraz szersza, niosąc
strumień biały, rzucony jak ogień z powały,
który jest słońca promieniem i głosem,
a w nim gołębie krążą znacząc ślady lotu
i jak pył w świetle cichym zmieniają się w złoto.

Takich świątyń gotyku jest w powietrzu wtedy
jak lśniących bąków, które krążą z bliska,
unoszących spalone wiekami szkielety
i spokojnych, wyniosłych jak nieba kołyska
na ziemi, gdzie pielgrzymem jest na placach ludnych
każde drzewo, a świętym każdy człowiek smutny.

Ten czas jak w chwilę grozy przemieni się? Znacząc
coś ponad ludzkie zgliszcza i twarze, co w głodzie
mają pozór stłuczonych kryształów i płaczą,
i jeszcze płaszcz gwardyjski z fantazją uniosą,
i jeszcze łzy kryształem, a krew nazwą rosą,
i jeszcze wzniosą ramię i nazwą kościoły,
choć im się zdają jakby z róż na poły
z krzyżami budowane.

O ty kraju! w tobie
ja znam za wiele oczu, które się dopalą,
nim w nich ogień poznają, gdy proch stoczy w grobie,
i zbyt wiele znam świątyń, które się rozwalą,
nim im świętość przydadzą jak koronę królom.

O ty kraju! ja jestem bólem twoim bólem
i krwią krwi twojej białej - pszenicy łanowej,
i krwi twej purpurowej, co jest w twojej mowie.

Więc znów ten czas powraca, a co z nim co? gdy ziemia
huczy w nim na kształt miecza i na kształt płomienia
jak z michałowych mieczów liść spadły jak z drzewa,
który na ziemię lecąc - pali, nie ogrzewa,
i wygania raz drugi, jak wtedy, z bram raju.

Tak nam przemienia ziemię i serca w tym kraju,
w którym wszystko zmienione na popiół - wytrzyma
i będzie jak czuwanie skutego olbrzyma,
i będzie, gdy zawoła czas i znów dorosną
nowe w czerwień jak zieleń drzewo każde wiosną.

Więc zawirują kształty najczystszych przeznaczeń,
które staną się światłem, chociaż są rozpaczą,
które wzniosą się z trwogi, bo w trwodze się staną
jedną z tych pięciu - odkupienia raną,
jedną z tych pięciu - co głowami płaczą,
jedną z tych pięciu - tą w serce zadaną.

I kto jest człowiek tylko i cierpiał w tej ziemi,
będzie skuty z jej śmiercią i jej przebudzeniem,
i choćby w niej umierał jak nędzarz - to zbudzi
po cierpieniu, w powstaniu powstawanie ludzi
i sam jak człowiek wzejdzie, i sam krew przebaczy,
bo wie, co znaczy skonać i cierpieć co znaczy.

I niech się święci w świetle wirowanie pyłu,
i niech się święci ten dzień, co jest miłość,
ten dzień, co niósł na sobie przez trumny i ruchy
złożenie w grobie ciałem, a wstawanie duchem.

marzec 42 r.

ponury63
10-04-2004, 22:17
Jacek Kaczmarski

"Ze sceny" (wg. W.Wysockiego )

Wy w ciemnościach - reflektory chronią was -
Oświetlając tylko scenę, na niej mnie!
Jak na dłoni widać mą stężałą twarz,
Gdy przez mrok próbują oczy przebić się!
Mikrofony wychwytują każdy dźwięk,
Mój najlżejszy oddech usłyszycie stąd!
Ja przemogę sztywność zaciśniętych szczęk
Wstrzymam myśli niekontrolowany prąd!

Ja tu na krótko! Kochani - pozwolicie?
Przed wami chcę naprawdę szczerze się wysilić!
To dla was chwila, dla mnie całe życie!
Nim zniknę - niech pokrzyczę krótką chwilę!

Każdy chce mieć i każdy tak czy owak ma
Tę chwilę krzyku między wejściem swym i wyjściem!
Każdy na jakimś instrumencie gra,
Choć nie każdego oklaskuje się rzęsiście.
Lecz ja - ja wiem, ta krótka chwila długo trwa
Ale mam tyle, drodzy, wam do powiedzenia!
Tylko przeszkadza mi ta za kurtyną twarz
I ciągły szept, że to już koniec przedstawienia!

Nie! Jeszcze trochę! Mamy czas! Bo widzicie
Do stracenia nikt z nas nie ma nic - i tyle!
A więc krzyczmy! Krótką chwilę - całe życie!
Nim znikniemy - głośno krzyczmy krótką chwilę!

Gwiżdże ktoś - nie mówię nic, nie było nic!
Ja mikrofony mam i ja mam teraz głos!
Tam, za kulisami wy! możecie iść!
Przejmuję program i prowadzę dalej go!
Nie przerywać! Tego, co warcholi - precz!
Nie dla niego tutaj płuca w strzępy rwę!
Hej, akustyk! Chrypnę! Gorzej słychać mnie!
Silniej wzmacniacz! Głos mój teraz musi brzmieć!
Rozciągnąć czas! Ej, wy tam w mroku - czy wierzycie
Mnie, który wie jak się w epokę zmienia chwilę?

Otwórzcie drzwi! I zaraz zobaczycie
Jak marny czas, co gnębił nas, zostaje w tyle!

Ktoś mi tutaj może powie, że już charczę
Że już nie rozróżniam poszczególnych słów,
Ale mnie śpiewania jeszcze nie wystarczy!
Jeśli przerwę - nigdy nie zaśpiewam znów!
Nowych chwytów na gitarze nie wyćwiczę,
Ale starych jeszcze dość - ja się nie mylę!
Całe życie z sensem krzyczę, całe życie!
Więc pokrzyczę jeszcze póki mam tę chwilę!

Co się stało!? Czemu ten reflektor zgasł?
Kto wyłączył mikrofony mi?
Gdzie jesteście, kto stąd wyprowadził was?
Kto zatrzasnął między nami drzwi?!
Niech chociaż skończę! Bez pointy odchodzicie!
A ma być śmieszna, najważniejsza, w wielkim stylu!
I potrwa chwilę! Jedną w całym życiu!
Nim zniknę.. niech rozśmieszę was na chwilę...

ponury63
10-04-2004, 22:19
Zbigniew Herbert

"Mur"

Stoimy pod murem
Zdjęto nam młodość jak koszulę skazańcom
Czekamy. Zanim tłusta kula usiądzie na karku
Mija dziesięć, dwadzieścia lat

Mur jest wysoki i mocny
Za murem jest drzewo i gwiazda
Drzewo podważa mur korzeniami
Gwiazdo nadgryza kamień jak mysz

Za sto, dwieście lat będzie już małe okienko
Będzie już małe okienko, już małe okienko

ponury63
10-04-2004, 22:22
Jacek Kaczmarski

"Kasandra"

Nic się nie kończy prostym tak lub nie
I nie na darmo giną wojownicy
Dlatego mówię: To początek końca
A lud pijany wspina się na mury
Bo pustką zieją szańce barbarzyńców

Strzeżcie się tryumfu jest pułapką losu
I nic nie znaczą wrogów naszych hołdy
Jeden jest ogień którym płoną stosy
Miecz o dwóch ostrzach trzyma tępy żołdak

Ja wam nie bronię radości
Bo losu nie zmienią wam wróżby
Ale pomyślcie o własnej słabości
Zamiast o tryumfie nad ludźmi

O straszne święto co poprzedza zgon
Szczęśliwe miasto pod rządami Priama
Rynki świątynie freski i poematy
Zbeszcześci zabłocony but Achaja
Ślepota dzieci twych otwiera bramy

Już mrówcza fala toczy się po polu
Gdzie niewzruszenie tkwi Czerwony Koń
Ach jakbym chciała być jak oni być jak oni
Ach jak mi ciąży to co czuję to co wiem

Bawcie się pijcie dzieci
Jak się bawić i pić potraficie
Są ludy co dojrzały do śmierci
Z rąk ludów niedojrzałych do życia
Są ludy...


1978

ponury63
10-04-2004, 22:27
Jacek Kaczmarski

"Przejście Polaków przez Morze Czerwone"

Na brzegu stojąc, drżące plemię boże
Patrzymy w trwodze na Czerwone Morze.
Za nami ściana świata tego ludów
Stoi milcząca, czekająca cudu.

A nam niedobrze to milczenie wróży:
My się musimy w morze to zanurzyć!
Nie dla nas sady na żyznych rzek stokach -
Dla nas jest toń ta czerwona, głęboka.

Wtem jeden człowiek, niespełna rozumu
Na kamień włazi i woła do tłumu:
Ja wam powiadam i kto chce, niech wątpi,
Że się to morze przed nami rozstąpi!
Ja nad tym morzem trzymam wiary władzę!
Ja pójdę pierwszy! Ja was poprowadzę!

I nim ktokolwiek zdążył przetrzeć oczy
Już jedną nogę w odmętach zamoczył.
Drugiej nie zdążył bo oto toń rzyga
I jeden poziom w dwa piony się dźwiga!
Szum się podnosi, a od ludów wrzawa:
Sprzeczne z naturą, więc na cud zakrawa!

A onże człowiek pierwszy w wąwóz wkroczył
Między sztandary purpurowych zboczy.
A wszystko warczy, pieni się i pryska,
Lecz najmniejszego nie zamoczy listka.

Więc nie pytając nawet o przyczynę
Już wszyscy razem weszliśmy w szczelinę.
Idziemy rzędem wzdłuż krwistych otchłani -
Zlęknięci, dumni, zdumieni, znękani.

Ktoś krzyknął nagle: Wracamy! To zdrada!
Ktoś - Naprzód! - woła, a ktoś jęczy - Biada!
Inny znów ściany czerwonej dotyka
I nim coś powie - bezszelestnie znika.

Czyśmy za wolno szli, czy pobłądzili,
Czy iść przestali we zwątpienia chwili,
Czy wszystko złudą było czy omamem
I tylko w myślach weszliśmy w tę bramę,
Nie wiem i nie wie chyba nikt na świecie,
Choć wszyscy wszystko oglądali przecież.

Dość, że się toniom w pionie stać znudziło,
W chwil kilka mokrą szmatą nas przykryło
I ciężkiej ciszy przytrzasnęły drzwi
Jakby nas wchłonął kubeł pełen krwi!

Chyba na zawsze będzie już schowana
Pod wodą nasza Ziemia Obiecana.

Patrzyli żywi z czerwonej mogiły
Jak do swych dziejów ludy odchodziły.
Mówiono teraz: I widzicie sami
Jakie są skutki żartów z żywiołami.

A ci z ustami, oczami pod wodą
Choć odpowiedzieć by chcieli - nie mogą
Mnie na nieznane brzegi wyrzuciło
- Stąd ta piosenka, której by nie było.


1983

ponury63
10-04-2004, 22:53
Jacek Kaczmarski

"Tradycja"

Spójrzcie na królów naszych poczet -
Kapłanów durnej tolerancji.
Twarze jak katalogi zboczeń
Niesionych z Niemiec, Włoch i Francji!
W obłokach rozbujane dusze,
Ciała lubieżne i ułomne,
Fikcyjne pakty i sojusze,
Zmarnotrawione sny koronne -

Nie czyja inna - lecz ich wina:
Sojusz Hitlera i Stalina!

Spójrzcie na podgolone łby,
Na oczy zalepione miodem,
Wypukłe usta żądne krwi,
Na brzuchy obnoszone przodem,
Na czuby, wąsy, brody, brwi,
Do szabel przyrośnięte pięści -
To dumnej szlachty pyszne dni
Naszemu winne są nieszczęściu!

To za ich grzechy - myśmy czyści -
Gnębią nas teraz komuniści!

Sejmy, sejmiki, wnioski, veto!
I - nie oddamy praw o włos!
Ten tłum idący za lawetą,
Nieświadom, co mu niesie los!
Nie, to nie nasi antenaci!
Nie mamy z nimi nic wspólnego!
Nie będą nam ułani braćmi!
My już nie dzieci Piłsudskiego!

To ich historia temu winna,
Że nasza będzie całkiem inna:

Zapomnieć wojny i powstania,
Jedynie słuszny szarpać dzwon
Narodowego byle trwania
W zgodzie na namiestniczy tron.
W zamian - w tej ziemi nam mogiła,
I przodków śpiew, jak echa kielich,

Że - "Jeszcze Polska wtedy żyła,
Gdy za nią ginęli!"...


maj 1986

ponury63
10-04-2004, 22:58
Jacek Kaczmarski

"Bajka"

Był Kraj, co wieki cierpień znał,
Pieśń pismem blizn pisaną śpiewał,
A ziemia żyzna mierzwą ciał
Rodziła myśli jako drzewa.
Aż powiał nad nią twardy wiatr
I posiał w glebę plon zatruty.
Wymarłym wielkim drzewom w ślad
Skarlałe rodzą się kikuty.

Kto chce, niech zowie borem sad
Przyciętych drzewek na rozstaju.
Nie zmieni tym najprostszej z prawd:
Nie ma już - drodzy - tego kraju.
Jest tylko wiatr, bezwzględny wiatr,
Co nagle w środku nocy budzi
I, jak spod ziemi puszcza w świat
Zupełnie odmienionych ludzi.

Był sobie kraj, był sobie kraj.

Jeden - do góry wzniósłszy dłoń
Ślepymi strzela Norwidami,
Lecz tak, by czasem, Boże broń!
Nie trafić kogoś i nie zranić.
Wedetta robotniczych sag
Wkłada sukienkę w czarny deseń,
Choć przecież na rządowy raut
Zajeżdża białym mercedesem!

Inny bohater wielkich chwil
Klasyków w służbę władzy wdraża
I czci wallenrodyczny styl
Z dwuznaczną miną - na dwóch twarzach.
Purpurat gnie się zaś co sił
To przed mundurem, to przed Bogiem,
Choć już wśród wiernych zawisł był
Raz biskup, co rozmawiał z wrogiem!

Był sobie kraj, był sobie kraj.

W tle pożądliwie brzęczy rój
Komentatorów i pisarzy,
Co myśl ostatnią zmienią w gnój,
Byle w tysiącach egzemplarzy.
Bo tak dziś przecież musi być!
Bo oni wiedzą, co się święci!
Bo trzeba chronić wątłą nić!
Prawdę przechowa się - w pamięci!

Ginie niewysłowiona myśl,
A pamięć ginie razem z ciałem.
O tym, coś widział - mów i pisz!
- Nic nie wiedziałem, zapomniałem.
Więc znowu kiedyś tłumy widm
Minione nam przypomną zdrady,
Znowu rozważnym kurz, jak wstyd
Zakryje puste dno szuflady.

Byliśmy z nimi i wśród nich,
Lecz każdy się inaczej budzi.
To dla nas oprawiony sztych...
Nie ma już - drodzy - dawnych ludzi,
A dla nich - drodzy - nie ma nas.
Siedząc przy nawarzonym piwie
Tez opowiedzą sobie baśń,
Żyć będą długo i szczęśliwie.

Był sobie kraj, był...


1983

chmurka
10-04-2004, 22:59
Jacek Kaczmarski

Wodospad

Jestem wodospadem -
Więc najpierw strumieniem.
Rwę ziemi pokłady,
Rozmywam kamienie
I coś sobie gadam
Pod ciemnym korzeniem,
Zanim znajdę skałę
Z której z hukiem spadam...
W locie zaś się staję
Miriadami iskier,
Mirażem ołtarza,
Co poraża błyskiem.
Z iskier moich każda
Inny świat odbija
I każda jest ważna,
Każda jest niczyja...
A potem się zmieniam
W przeźroczystą głębię
Pełną drogich kamieni
Po które nie sięgniesz.

Więc jestem wodą,
Ziemią i powietrzem -
A ty chcesz, bym był sobą
I rzekł Ci
Kim jestem?

15.12.1987

ponury63
10-04-2004, 23:07
Jacek Kaczmarski

"Zbroja"

Dałeś mi Panie zbroję
Dawny kuł płatnerz ją
W wielu pogięta bojach
Wielu ochrzczona krwią
W wykutej dla giganta
Potykam się co krok
Bo jak sumienia szantaż
Uciska lewy bok

Lecz choć zaginął hełm i miecz
Dla ciała żadna w niej ostoja
To przecież w końcu ważna rzecz
Zbroja

Magicznych na niej rytów
Dziś nie odczyta nikt
Ale wykuta z mitów
I wieczna jest jak mit
Do ciała mi przywarła
Przeszkadza żyć i spać
A tłum się cieszy z karła
Co chce giganta grać

Lecz choć zaginął hełm i miecz
Dla ciała żadna w niej ostoja
To przecież w końcu ważna rzecz
Zbroja

A taka w niej powaga
Dawno zaschniętej krwi
Że czuję jak wymaga
I każe rosnąć mi
Być może nadaremnie
Lecz stanę w niej za stu
Zdejmij ją Panie ze mnie
Jeśli umrę podczas snu

Lecz choć zaginął hełm i miecz
Dla ciała żadna w niej ostoja
To przecież w końcu ważna rzecz
Zbroja

Wrzasnęli hasło "wojna"
Zbudzili hufce hord
Zgwałcona noc spokojna
Ogląda pierwszy mord
Goreją świeże rany
Hańbiona płonie twarz
Lecz nam do obrony dany
Pamięci pancerz nasz

Więc choć za ciosem pada cios
I wróg posiłki śle w konwojach
Nas przed upadkiem chroni wciąż
Zbroja

Wywlekli pudła z blachy
Natkali kul do luf
I straszą, sami w strachu
Strzelają do ciał i słów
Zabrońcie żyć wystrzałem
Niech zatryumfuje gwałt !
Nad każdym wzejdzie ciałem
Pamięci żywej kształt

Choć słońce skrył bojowy gaz
I żołdak pławi się w rozbojach
Wciąż przed upadkiem chroni nas
Zbroja

Wytresowali świnie
Kupili sobie psy
I w pustych słów świątyni
Stawiają ołtarz krwi
Zawodzi przed bałwanem
Półślepy kapłan-łgarz
I każdym nowym zdaniem
Hartuje pancerz nasz

Choć krwią zachłysnął się nasz czas
Choć myśli toną w paranojach
Jak zawsze chronić będzie nas
Zbroja


17.3.1982

ponury63
10-04-2004, 23:11
Jacek Kaczmarski

"Mury"

On natchniony i młody był, ich nie policzyłby nikt
On im dodawał pieśnią sił, śpiewał, że blisko już świt
Świec tysiące palili mu, znad głów unosił się dym
Śpiewał, że czas, by runął mur, oni śpiewali wraz z nim

Wyrwij murom zęby krat
Zerwij kajdany, połam bat
A mury runą, runą, runą
I pogrzebią stary świat!

Wkrótce na pamięć znali pieśń i sama melodia bez słów
Niosła ze sobą starą treść, dreszcze na wskroś serc i dusz
Śpiewali więc, klaskali w rytm, jak wystrzał poklask ich brzmiał
I ciążył łańcuch, zwlekał świt.... on wciąż śpiewał i grał

Wyrwij murom zęby krat
Zerwij kajdany, połam bat
A mury runą, runą, runą
I pogrzebią stary świat!

Aż zobaczyli ilu ich, poczuli siłę i czas
I z pieśnią, że już blisko świt, szli ulicami miast
Zwalali pomniki i rwali bruk - Ten z nami! Ten przeciw nam!
Kto sam, ten nasz największy wróg! A śpiewak także był sam...

Patrzył na równy tłumów marsz
Milczał wsłuchany w kroków huk
A mury rosły, rosły, rosły
Łańcuch kołysał się u nóg


1978

ponury63
10-04-2004, 23:14
Jacek Kaczmarski

"Źródło"

Płynie rzeka wąwozem, jak dnem koleiny
Która sama siebie żłobiła
Rosną ściany wąwozu, z obu stron coraz wyżej
Tam na górze są ponoć równiny

I im więcej tej wody, tym się głębiej potoczy
Sama biorąc na siebie cień zboczy...

Piach spod nurtu ucieka, nurt po piachu się wije
Własna w czeluść ciągnie go siła
Ale jest ciągle rzeka na dnie tej rozpadliny
Jest i będzie, będzie jak była
Bo źródło, bo źródło wciąż bije

A na ścianach wąwozu pasy barw i wyżłobień
Tej rzeki historia, tych brzegów
Ślady głazów rozmytych, cienie drzew powalonych
Muł zgarnięty pod siebie, wbrew sobie

A hen, w dole blask nikły ciągle ziemię rozcina
Ziemia nad nim się zrastać zaczyna...

Z obu stron żwir i glina, by zatrzymać go w biegu
Woda syczy i wchłania, lecz żyje
I zakręca, omija, wsiąka, wspina się, pieni
Ale płynie, wciąż płynie wbrew brzegom
Bo źródło, bo źródło wciąż bije

I są miejsca, gdzie w szlamie woda niemal zastygła
Pod kożuchem brudnej zieleni;
Tam ślad, prędzej niż ten, kto zostawił go, znika
Niewidoczne bagienne są sidła

Ale źródło wciąż bije, tłoczy puls między stoki
Więc jest nurt, choć ukryty dla oka!

Nieba prawie nie widać, czeluść chłodna i ciemna
Niech się sypią lawiny kamieni!
I niech łączą się zbocza bezlitosnych wąwozów
Bo cóż drąży kształt przyszłych przestrzeni
Jak nie rzeka podziemna?

Groty w skałach wypłucze, żyły złote odkryje
Bo źródło, bo źródło wciąż bije


1978

ponury63
11-04-2004, 07:21
Jacek Kaczmarski

"Lekcja historii klasycznej"

Galia est omnis divisa in partes tres
Quorum unam incolunt Belgae aliam Aquitani
Tertiam qui ipsorum lingua Celtae nostra Gali apelantur
Ave Caesar morituri te salutant!*

Nad Europą twardy krok legionów grzmi
Nieunikniony wróży koniec republiki
Gniją wzgórza galijskie w pomieszanej krwi
A Juliusz Cezar pisze swoje pamiętniki

Galia est omnis divisa in partes tres
Quorum unam incolunt Belgae aliam Aquitani
Tertiam qui ipsorum lingua Celtae nostra Gali apelantur
Ave Caesar morituri te salutant!

Pozwól Cezarze, gdy zdobędziemy cały świat
Gwałcić, rabować, sycić wszelkie pożądania
Proste prośby żołnierzy te same są od lat
A Juliusz Cezar milcząc zabaw nie zabrania

Galia est omnis divisa in partes tres
Quorum unam incolunt Belgae aliam Aquitani
Tertiam qui ipsorum lingua Celtae nostra apelantur
Ave Caesar morituri te salutant

Cywilizuje podbite narody nowy ład
Rosną krzyże przy drogach od Renu do Nilu
Skargą, krzykiem i płaczem rozbrzmiewa cały świat
A Juliusz Cezar ćwiczy lapidarność stylu!

Galia est omnis divisa in partes tres
Quorum unam incolunt Belgae aliam Aquitani
Tertiam qui ipsorum lingua Celtae nostra Gali apelantur
Ave Caesar morituri te salutant!


*
Galia dzieli się na trzy części
Pierwszą zamieszkują Belgowie, drugą - Akwitańczycy
Trzecią ci, którzy we własnym języku nazywają siebie Celtami, a w naszym - Gallami
O Cezarze idący na śmierć pozdrawiają Cię!"

ponury63
11-04-2004, 07:28
Jacek Kaczmarski

"Parafraza (Norwid)"

Dobrze, dobrze - wszędzie i zawsze,
Tak żyć, jak chcą bogi łaskawsze
Od zwycięskich bogów niewoli -
Tylko myśleć - słuchać i patrzeć
I żadnego myślnika nie zatrzeć
W kalendarzu tego, co boli.

Tak pić, by się picia nie zaprzeć,
Wierzyć zawsze w to, co jest słabsze,
W beznadziei córkę - nadzieję.
Kochać to, co trudniejsze, lecz prawsze
Rozumiejąc to, co "nie nasze":
Wielbić wiatr - dlatego, że wieje.

Zapamiętać błędy ciekawsze
Otulając się duszy swej płaszczem
Co nie chroni przed żadnym urazem.
Raz przehulać, co jest hulaszcze
I przemyśleć zwykły sens następstw...
I za własną się wziąć parafrazę.


21.06.1989

11-04-2004, 08:17
Wielkanoc 2002 - Adam Ziemianin

Ogień w górę
Woła wszystkimi
Ulotnymi jezykami
Do nieba się łasi
Wniebogłosy

Nad Młynówką
Młoda brzoza
Ubiera sukienkę
Jak ministrant
Komeżkę białą
Do porannej mszy

Wypatruję Cię
Z lampką oliwną
Kaczeńca
I czekam
Kiedy po łące
Przejdziesz
A czosnek
Niedźwiedzi
Bedzie Ci dywanem

Mocno wierzę
Ze przyjdziesz
Przecież pieczęcie
Wiosenne puściły

11-04-2004, 08:19
Jakub Ekier


w katedrze

każdemu nad głowę strzelisty
kamień od nieba
w kamień zastygłe
języki ognia
zamarłe czekające




wiersz na sąsiednim torze

w nasiąkniętym nocą świetle małej stacji
mój pociąg stał twój
mignął
nie poznam cię
nie powiem że tobie
z peronu kiwały trawy

Kamień
11-04-2004, 08:38
Andrzej Dyczewski - Dialog


Nie nazywaj mnie Tomaszem,
nie jestem nim.
Jestem człowiekiem
z pogranicza wieku,
z kościoła parafialnego, z mojej pracy.
Nie wkładałem palców w rany
i ręki mej w Twój bok -
chyba nie musiałem?
Nie jestem Tomaszem.
Wierzę !
Jestem !
Dziękuję !
Nazwij mnie bratem.
Nazwij mnie dzieckiem.


Lublin 13. 04. 2000

ponury63
11-04-2004, 15:30
Jacek Kaczmarski

"Rytmy"

O świcie wydmy ściągają na siebie
Skośną poświatę z pobliskiej pustyni
Co cienie kładzie na brzeg oceanu.
Słońce promieniem w wodorostach grzebie
Cherlawy wietrzyk o smaku brzoskwini
Chcąc nie chcąc łyka zdrową porcję tranu.

Dzień się rozkłada w rozpustnej spiekocie
Poci się blaskiem zakrzepłych kryształów
Ocean stoi obrócony w niebo.
Rozkwitłe w skałach promienne paprocie
Zajawą cienia pęcznieją pomału -
Słychać, jak rośnie skamieniałe drzewo.

Zmierzch nad widnokres kościołem wystrzeli
Zwiesi miasto z płonącej tkaniny
Na krótki pacierz, póki słońca zachód
Fala jedwabne prześcieradła ścieli;
Fioletem błysną płynne seledyny,
Sunąc z szelestem szorstką skórą piachu.

Tak czas się bawi chwilą z oceanem
Niepomny pierwszej, nieświadom ostatniej -
Zawsze trafiając we właściwą strunę.
Chociaż już wszystko było powiedziane
Tyle już razy - ile ust i natchnień -
Powiem raz jeszcze na własny rachunek:

Można żyć pięknie wierząc w życia szczerość,
Która ocala, lub obraca wniwecz,
Że nie zabraknie świtów, dni i zmierzchów
Z ostatnim włącznie, po którym dopiero
Jak mówią - zacznie się życie prawdziwe...
Chyba stęsknione za tym, które pierzchło.


18.08.97

synonim
11-04-2004, 23:05
Wiem, że płaczesz tak, żeby nikt nie usłyszał,
Zawsze czekasz na noc, bo ciemność zasłania twój smutek,
Wtedy odziewasz się w szare barwy mroku
I modlisz się tak, żeby nikt nigdy nie zobaczył..
Nic nie zastąpi chwili nocnej samotności,
Ludzie znów będą ci obcy i dzień się powtórzy
I myśli bardziej umęczone i duszę twą zatrwożoną,
Jak jedna godzina spędzona w ułudnej radości

Dlatego płaczę tak, żeby nikt nie usłyszał
Zawsze czekam na noc bo ciemność zasłania mój smutek
I odziewam się w szare barwy mroku
I modlę się tak, żeby nikt nigdy nie zobaczył
Niech pierwszy rzuci kamień ten, kto wie co czuję,
To jedyna droga na zerwanie łańcuchów cierpienia
Niech nie wstydzi się tego, co na dnie duszy zalega
A wtedy każdy w mrok odziany zazna ukojenia
Dlatego dzisiaj płaczę, żebyś mógł usłyszeć
I poczekam na noc bo odsłoni mój smutek
Potem zrzucę przeklęte szare barwy mroku
I pomodlę się tak, żeby Bóg lęk mój zobaczył...



Magda

ponury63
13-04-2004, 07:07
Samuel Beckett


...minęła północ
...nigdy nie słyszałem takiej ciszy
...jakby cała ziemia wymarła...




Znowu widzę miejsca o krok od szczytu
dwa kroki
i schodzimy z drugiej strony
po dywanie z torfu i zdeptanych kwiatów
i wszystko wygląda
jak na dnie wielkiego błękitnego jeziora...

chmurka
13-04-2004, 17:51
Miłość szczęśliwa

Wisława Szymborska

Miłość szczęśliwa. Czy to jest normalne,
czy to poważne, czy to pożyteczne -
co świat ma z dwojga ludzi,
którzy nie widzą świata?

Wywyższeni ku sobie bez żadnej zasługi,
pierwsi lepsi z miliona, ale przekonani,
że tak stać się musiało - w nagrodę za co?
za nic;
światło pada znikąd -
dlaczego właśnie na tych, a nie na innych?
Czy to obraża sprawiedliwość? Tak.
Czy to narusza troskliwie piętrzone zasady,
strącą ze szczytu morał? Narusza i strąca.

Spójrzcie na tych szczęśliwych:
gdyby się chociaż maskowali trochę,
udawali zgnębienie krzepiąc tym przyjaciół!
Słuchajcie, jak się śmieją - obraźliwie.
Jakim językiem mówią - zrozumiałym na pozór.
A te ich ceremonie, ceregiele,
wymyślne obowiązki względem siebie -
wygląda to na zmowę za plecami ludzkości!

Trudno nawet przewidzieć, do czego by doszło,
gdyby ich przykład dał się naśladować.
Na co liczyć by mogły religie, poezje,
o czym by pamiętano, czego zaniechano.

Miłość szczęśliwa. Czy to jest konieczne?
Takt i rozsądek każą milczeć o niej
jako skandalu z wysokich sfer Życia.
Wspaniale dziatki rodzą się bez jej pomocy.
Przenigdy nie zdolałaby zaludnić ziemi,
zdarza się przecież rzadko.

Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej
twierdzą, że nigdy nie ma miłości szczęśliwej.

Z tą wiarą lżej im będzie i żyć, i umierać.

synonim
13-04-2004, 21:41
Ks. Tadeusz Kłapkowski


inaczej by było

bo gdyby ludzie ze sobą rozmawiali
usiedli na ławie
słów dobierali ostrożnie i cierpliwie
to mogli by się zrozumieć

nie wygrażali by sobie w myślach
o żalu zapomnieli
zranienia wyschły by same
więcej słońc by było wokół
i więcej wiosny

mogli by iść zupełnie spokojnie
wśród jesiennych liści
śmierć nie była by im straszną
nawet na deszcz przystali by chętnie
i o spadaniu nie nucili pieśni

gdyby tak było
byliby niewinni




rozmowa

jak się dogadać
by się zrozumieć
słów czy ostatecznych użyć
czy pierwszych lepszych
tych co pod ręką
stół ława lampa
raczej tych jednak żeby towarzyszyć
bo w nich przecież kryje się
to co zaledwie przeczuwane
mgliste niewyraźne
ostatecznie odległe
zarazem bliskie
swojskie
budowane powoli
z tych słów
właśnie

ponury63
14-04-2004, 20:53
Jacek Kaczmarski

"Korespondencja klasowa"


Tato!

Jeszcze tu nie jestem miesiąc, a już wszystko wyrozumiem,
Miasto - owszem, ale w telewizji ładniej wyglądało -
Każą tutaj tylko czytać, no a czytać przecież umiem,
Więc mnie niczym nie przestraszy ten uniwersytet cały!

Klasy - tak jak w szkole zbiorczej, tylko biedniej urządzone,
Tak w ogóle, to pieniądzem śmierdzi tutaj niespecjalnie.
Tylko aula - taka hala, ale drzewem wyklejona
Jak w remizie, czy kościele, to wygląda trochę fajniej!

Tu mnie rektor indeks dawał, a wyglądał jak ksiądz proboszcz
I śpiewali jak w kościele, tak, że w ogóle - nie narzekam!
Nie wiem skąd was zna ten rektor, ale mówił dużo o was,
Żeście niby mnie tam u was wychowali na człowieka!

Mieszkam tu w akademiku - taki hotel dla studentów,
Pokój większy ciut od chlewa, ale jest nas tylko czterech.
Tamtych trzech - zdechlaki jakieś, forsą więc nie chwalę się tu,
Tylko sobie jeść kupuję, więc doślijcie mi papierek.

W samym domu chociaż znośnie, to wieczorem niespecjalnie,
Ot, wszystkiego telewizor i natryski są i pralnia!
Telewizor jeszcze owszem, ale z reszty nie korzystam,
Bo tu - mówię - czytać każą, a to praca przecież czysta!

Zapisałem się do takich, co tym interesem kręcą,
Mówią, że się to opłaca i pomaga w studiowaniu!
Muszę składki płacić, chodzić na zebrania i nic więcej,
Za to wezmą pod uwagę mnie przy każdym typowaniu.

Mówią, że jak wytypują, to zbić można szmal niewąski,
I tak samo bez kolejki można dostać tu mieszkanie!
Lepsze to, jak trzymać świnie, bo się nie ubabrzesz w łajnie,
Tylko w samym tym, że jesteś - swoje masz wyrachowanie.

Wszyscy tu są trochę głupi, trudno wyczuć o czym mówią,
Po dziesiątej cisza nocna - ci gadają, jakby w strachu!
Ja tam w nocy śpię, w dzień czytam i wykładów wszystkich słucham!
Liczą ze mną się ci ważni! Na nieważnych kładę lachę!





Stach!

Pieniądze ci posyłam jakeś chciał!
Na dziewuchy nie wydawaj, przyjdą same,
Ale sobie nic nie żałuj, będziesz miał!
Już się o to postarają tata z mamą!

Ty na świnie nie wyrzekaj - swoje wiem.
Tam uważaj, bo studenci są złodzieje!
Ucz się. Matka ci posyła miód i dżem.
Przyjedź wczesną wiosną do dom, to zasiejem!

Ucz się dobrze, często pisz, całujem cię!
Tego rektora co żeś pisał, to nie znamy,
Ale żeby człowiek nie obraził się
To przez ciebie gęś na gwiazdkę posyłamy!

Nie pisałeś jakie tam kościoły są,
Módl się co dzień, nie ma to jak Słowo Boże,
Kiedy Bóg odbierze ci opiekę swą
To ci wtedy żaden rektor nie pomoże!





Tato!

Piszesz ty, a nie wiesz nawet już na jakimś świecie żyjesz!
Kto tam teraz trzyma świnie albo sieje wczesną wiosną?
Ja tu całą politykę w małym palcu mam i tyle!
Miejsce swoje odnalazłem! I na miejscu siedzę mocno!

Na mnie i podobnych do mnie przyszłość kraju dziś spoczywa!
Czy wy chociaż wiecie na wsi co to jest egzekutywa?!
Mnie tu męczą, że mam ojca, który ziemi źle używa!
Weź ty się skolektywizuj! Nie ma to jak w kolektywach!

Wiosną chyba nie przyjadę, bo mam kilka egzaminów,
Muszę trochę więc poczytać, bo ostatnio tylko działam!
Wszyscy tutaj mnie szanują, bo mi w piciu nikt nie strzyma:
Szkoła twoja i stryjecznych bardzo mi się tu przydała!

Boga w sercu mam - i dosyć. Po co chodzić do kościoła?!
Muszę bardzo się pilnować! Mają tutaj taką listę!
Na rolnictwie jak nikt znam się i partyjna czeka szkoła,
Tak, co ty byś stary na to, jakby syn twój był minister?

Na dziewuchy ani grosza, tak zjechałem jednej tyłka
Że się sama teraz prosi, biorę kiedy potrzebuję!
Zdrowy jestem, dobrej myśli (z tym rektorem to pomyłka
Bo to zwrot był, retoryczny) - zjadłem gęś, za dżem dziękuję!

Łatwo tutaj się pokazać, bo tu każdy sobie lekce-
Waży swoje obowiązki. Nic nie zrobi za cholerę.
Starczy wsłuchać się i schylić, żeby mieć, a im się nie chce.
Mówię! Wpisz się na kolektyw, bo blokujesz mi karierę.





Stach,

ty nie pchaj się gdzie nie szukają cię,
Wyżej tyłka nie podskoczysz, to pamiętaj,
Swoje rób i więcej nie pouczaj mnie,
Matka w domu chce zobaczyć cię na święta!

Noś wysoko głowę, swego ci nie wstyd,
Z kim nie trzeba - nie zadzieraj, bo i po co!
Dbaj o siebie, wstawaj codzień póki świt,
Ulicami się nie szwendaj późną nocą.

Nie bierz nic, co tam za darmo dają ci -
Ze szczerego serca nikt ci nic dziś nie da,
W przyszłość kraju nie wierz, ktoś se z ciebie drwi,
Ojcu wierz, a ojciec mówi - będzie bieda!

Mówią, że tam żyjesz jak kościelna mysz,
Licz pieniądze, to wystarczy ci na dłużej,
W Rany Boskie wierz i szanuj Święty Krzyż.
Wtedy w życiu będziesz miał, na co zasłużysz!





Tato,

dawno już nie działam, to się teraz nie opłaca.
Wszystko sypie się, więc jestem od miesiąca w opozycji -
Jest nas wielu - będzie więcej, Kościół, nauka i praca,
Śledzą nas, i byłem już przesłuchiwany na milicji!

Długo pisać nie mam czasu bo mam dyżur dziś w drukami,
Czas wyprzedził nas o głowę, to nadrabiać trzeba głową -
Teraz w kupie nas nie ruszą, bo jesteśmy solidarni!
Wypieprzymy czerwonego !! Zbudujemy Polskę nową!!

Co niedziela jestem na mszy, bo tam wszyscy teraz chodzą
I zaliczam kurs po kursie, wiem już wszystko o Katyniu!
Mam co jeść i mam gdzie spać, więc nas tu władze nie zagłodzą,
Więc się nie martw o mnie, to się zobaczymy na Wołyniu!

Wy tam na wsi też działajcie, bo to koniec jest komuny,
A mnie będzie wstyd za ojca, co się słuchał uchwał Plenum!
Śpiesz się tato, póki pora, bo niedługo mury runą!
Wpisz się do Solidarności - no i wstąp do KPN-u.





Stach,

za dużo mordę drzesz, za mało wiesz!
Rób co trzeba, rób co chcesz, ale na swoim!
My tu wiemy czego potrzebuje wieś,
Matka mówi mi, że się o ciebie boi!

Tutaj mamy takich też - Bóg odpuść im,
W końcu każdy własną ma Krzyżową Drogę -
Słuchaj - zanim mów - i zanim powiesz - czyń -
Jakby co, to wiesz, że zawsze Ci pomogę!

Nam spalili tu oborę, bróg i chlew,
Ale to nie powód, żeby ostrzyć kosy,
Źle ci radzi radość, źle ci radzi gniew
I nie dojdziesz ty na Wołyń, student bosy!

Kiedy będziesz mógł, to przyjedź, tu twój dom,
Co drukujesz - przyślij, przeczytamy i my -
W Boga wierz i nie daj wiary głupim snom,
Matka miód posyła - podziel się ze swymi!





Tato,

ze mną wszystko dobrze, chociaż wzięli, to mnie bili,
Klawisz mówi, że najwcześniej to wypuszczą dwudziestego.
Aż się człowiek trochę dziwi, żeśmy wszystko to przeżyli,
Ale - jak to u nas mówią: przecież nie ma tego złego!

Jest tu taki jeden major, do wszystkiego mnie przekonał
I powiedział, że rozumie wszystkie moje motywacje,
Ale co mi pozostało - pyta - "Wrona to czerwona?"
"Żeby Polska była Polską?" Bezsensowne demonstracje.

Wiem, że dawno ostrzegałeś, ale sam nie jesteś święty,
Major pytał mnie o ciebie, pokazywał mi papiery.
Znaleziono za obrazem wywrotowe dokumenty.
Powiedz, co ja mogłem na to, że nie byłeś ze mną szczery?

Kiedy wyjdę, to przyjadę, pogadamy po staremu.
Gryps przesyłam przez kolegę, który właśnie dzisiaj wyszedł -
To porządny bardzo człowiek, możesz wierzyć mu jak swemu,
Umówiliśmy się z nim, że razem ze mną się zapisze!





Stach,

my z matką wyjeżdżamy jutro stąd,
Po tym wszystkim już nam tutaj żyć nie dadzą,
Sąsiad mówi, że głupota i że błąd,
Ale sąsiad, tak jak zawsze - trzyma z władzą.

Żyj jak chcesz, dorosły jesteś nie od dziś,
Słów nie będę tracił, cośmy tu przeżyli,
Napiszemy stamtąd, ty jak chcesz też pisz.
Niechże bóg twój nowy nieba ci przychyli.

Gospodarstwo stoi, spróbuj przejąć je -
Matka płacze, ale matki zawsze płaczą -
Pan Bóg z tobą, chyba nie spotkamy się -
Żyj szczęśliwy - i niech ludzie ci wybaczą!


1979/1985

ponury63
14-04-2004, 21:32
Jacek Kaczmarski

"Spotkanie w porcie" [z Wysockiego]

W Amsterdamie statek nasz na wyładunku był
Człowiek do roboty nie miał nic, więc w porcie pił
Piję, po obcemu nie rozumiem, nudzę się
Kiedy jakiś czarny siada koło mnie

- Amerika - mówi do mnie - zrozumiałem
Rozejrzałem się i mówię - Sawietskij Sojuz.
- Soviet Union - on się cieszy, ja do pełna mu nalałem
Jak raz swoich nie było, więc był pełny luz

Po ichniemu nie rozumiem, on po ludzku też
Lecz jest wódka - więc jest tłumacz - przy niej mów co chcesz
Postawiłem po sto gram, niech Negr widzi że gest mam
Jemu przecież w Ameryce ciężko jest

On tymczasem mówi - Stany Zjednoczone
To największe państwo z wszystkich świata państw
W bankach złota ma zasoby niezliczone
Chcesz z nim zacząć, to już nie masz żadnych szans

A ja na to - Kreml w niebo śle rakiety !
Bez wysiłku wielkich rzek zawraca bieg !
Żal mi ciebie, lecz niestety
Również trudny kunszt baletu
Najlepiej posiadł on na planecie tej !

Przyszła potem do rozmowy, po gram dwieście, chęć
Wyjaśniłem mu że jest ofiarą klasowych spięć
Lecz Murzyna marynarski umysł wciąż w ciemnościach trwał
I na światły wywód mój odpowiedź dał

- U nas jest na głowę po dwa samochody
Zbudowaliśmy najwyższy świata gmach
Nasza demokracja daje nam swobody
Których oczekuje cały świat we łzach

A ja na to - my w niebo ślem rakiety !
Bez wysiłku wielkich rzek cofamy bieg !
Żal mi ciebie lecz niestety
Również trudny kunszt baletu
Najlepiej posiedliśmy na planecie tej !

Szybko nabierała tempa ta wymiana zdań
Ale nie chciał Negr zrozumieć, co jest dobre dlań
Postawiłem po gram trzysta, myślę - teraz zgodzi się
Ale on choć ledwie mówi, jednak mówi mnie:

- Ja posiadam wielki kanion Colorado
Delfinów język też rozszyfrowałem ja...
U mnie Niagara jest największy z wodospadów
I gwiazd.... pięćdziesiąt moja flaga ma...

A ja na to - ja w niebo ślę rakiety !
Bez wysiłku wielkich rzek zawracam bieg !
Żal mi ciebie lecz niestety
Również trudny kunszt baletu
Najlepiej ja posiadłem na planecie tej !


1975

chmurka
14-04-2004, 22:16
Jacek Kaczmarski

Niech...

Krwią niech szafuje, kto krew ma na zbyciu,
Krzyk niech podnosi, kto zapomniał mowy,
Zniszczeń niech żąda, kto w sobie ma nicość,
Niech głową w mur bije, komu nie żal głowy,
Forsą niech szasta, kto w forsie się tarza,
Obietnicami, kto słowo ma za nic,
Klątwy niech ciska, kto nie czci ołtarza,
Niech bluźni, kto żadnych nie uznaje granic.

A ty siej a nuż coś wyrośnie,
A to co wyrośnie zbieraj,
A ty czcij co żyje radośnie,
A ty szanuj to co umiera.

Niech wstydu się lęka, kto próżnią nadęty,
Niech strachu się wstydzi, kto mężny głupotą,
Niech pytań nie stawia, kto czuje się świętym,
Wyroki niech miota, kto schlebia miernotom,
Łzami niech kłamie, kto się współczuć wstydzi,
Śmiechem niech szydzi, kto nie zaznał skruchy,
W orszak niech wierzy, kto nie wie gdzie idzie,
Orkiestr niech słucha, kto na głos jest głuchy.

A ty siej a nuż coś wyrośnie,
A to co wyrośnie zbieraj,
A ty czcij co żyje radośnie,
A ty szanuj to co umiera.

Niech nienawidzi, kto nie umie sławić,
Niech łże, kto w pychy uwierzył bezkarność,
Świat niech opluwa, kogo gorycz dławi,
Życie niech trwoni, kto ma je za marność,
Niech się nie zdziwi, kto wciąż zbawców słucha,
Że będzie rabem kolejnych cezarów,
Którzy okręcą kikut jego ducha,
W postokroć sprane bandaże sztandarów.

A ty siej a nuż coś wyrośnie,
A to co wyrośnie zbieraj,
A ty czcij co żyje radośnie,
A ty szanuj to co umiera.

I pamiętaj, że dana ci pamięć,
Nie kłam sobie, a nikt ci nie skłamie.

chmurka
15-04-2004, 21:36
Konstanty Ildefons Gałczyński

A ja tobie bajki opowiadam

A ja tobie bajki opowiadam,
szeptów moich słuchasz bardzo rada.
Lśnień dodaję twym oczom i włosom,
jesteś cała jak srebrny posąg,
a ja biję przed tobą pokłony,
zakochany, zazdrosny, spragniony,
i nazywam ciebie srebrną nocą,
srebrną różą z ręki zwisającą.
Loki twoje mrok barwi na modro
i spokojna jest twoja mądrość.


1953

tomek1950
15-04-2004, 21:53
Dziękuję za Kaczmarskiego.

AgnesK
15-04-2004, 21:53
Zbigniew Herbert

Odpowiedź

To będzie noc w głębokim śniegu
który ma moc głuszenia kroków
w głębokim cieniu co przemienia
ciała na dwie kałuże mroku
leżymy powstrzymując oddech
i nawet szept najlżejszy myśli

jeśli nas nie wyśledzą wilki
i człowiek w szubie co kołysze
na piersi szybkostrzelną śmierć
poderwać trzeba się i biec
w oklasku suchych krótkich salw
na tamten upragniony brzeg

wszędzie ta sama ziemia jest
naucza mądrość wszędzie człowiek
białymi łzami płacze
matki kołyszą dzieci
księżyc wschodzi
i biały dom buduje nam

to będzie noc po trudnej jawie
ta konspiracja wyobraźni
ma chleba smak i lekkość wódki
lecz wybór by pozostać tu
potwierdza każdy sen o palmach

przerwie sen nagłe wejście trzech
wysokich z gumy i żelaza
sprawdzą nazwisko sprawdzą strach
i zejść rozkażą w dół po schodach
nic z sobą zabrać nie pozwolą
prócz współczującej twarzy stróża

helleńska rzymska średniowieczna
indyjska elżbietańska włoska
francuska nade wszystko chyba
trochę weimarska i wersalska
tyle dźwigamy naszych ojczyzn
na jednym grzbiecie jednej ziemi

lecz ta jedyna której strzeże
liczba najbardziej pojedyncza
jest tutaj gdzie cię wdepczą w grunt
lub szpadlem który hardo dzwoni
tęsknocie zrobią spory dół

chmurka
15-04-2004, 22:20
* * * (A kiedy noc...)


A kiedy noc otworzy się jak brama
i sennych rzeźb rozwinie wzór na bramie,
ty będziesz znów jak wczoraj taka sama,
zadźwięczy głos, który nie kłamie.

Na jasną dłoń upadnie ciemność słodka
i włosów puch dębowych liści dotknie
Pochwalmy noc, że jest jak otchłań,
że spadać w nią jest tak cudownie.

A kiedy świt zastanie nas znużonych,
bitych przez wiatr i chorych jak od wina,
znów jak fortepian będzie potłuczony
ta noc, ta noc, wciąż rwąca rana.


Konstanty Ildefons Gałczyński

16-04-2004, 05:48
Agata Budzyńska Pytam was

Pytam was kto mi odda
To co teraz tracę
Pytam was gdzie moja wolność
Moje młodzieńcze skrzydła
Pytam was
Pytam was jak mam kochać
To w co nie wierzę
Pytam was gdzie jest moja Polska

Może jestem mała jak
Makowy księżyc Miłosza
Lecz potrafię patrzeć
I słuchać też potrafię
I już wiem, że pytać trzeba
Choć nie zawsze można
I już trudniej mi
Przyglądać się tylko
Przyglądać się dziejom

Może jestem mała jak
Makowy księżyc Miłosza
I wiem są ludzie
Mądrzejsi i więksi ode mnie
I wiem, że niełatwo jest zwyciężać
Lecz kiedyś ktoś pokazał mi
Jak się walczy o to co się kocha

brzoza

chmurka
16-04-2004, 18:22
Jonasz Kofta

Światło świec

Osłonię dłonią
Światło świec
Tak dobre dla nas
Obojga jest
Jesteśmy dawni
Jesteśmy ładni
Przy migotliwym
Świetle świec

Tam się zamyka
Nie sięga wzrok
W głęboką noc
A te szalone ćmy
Woskowe łzy
I ty

Osłonię dłonią
Światło świec
Może je zgasić
Niewielka rzecz
Za głośne słowa
Trzeba od nowa
Zapalać światło
Naszych świec

Tam się zamyka mrok
Nie znany cień
Niepewny krok
A tu łagodny blask
Oświetla stół
I nas

Osłonię dłonią
Światło świec
Od złego wiatru
Trzeba strzec
Żeby świeciło
Na naszą miłość
Osłonię dłonią
Światło świec.

16-04-2004, 22:21
* * *

Nie przeminę, będę trwać
w słońcu margaretek.
Tykanie wyrzucę
w hałas cykad,
w szepty lata.
Nie przeminę, będę trwać
gdy opadną liście
i stopnieją śniegi,
zawsze taka,
jaką zapamięta mnie
powietrze
wypełniające czyjeś płuca,
moje serce.

Joanna Hańderek

x
17-04-2004, 22:41
Wybacz
Anna Kamieńska



Wybacz mi dziś
Wybacz grzechy
Wybacz zwątpienie
bym serce znów miała
wybacz wszystko co złe
wybacz urazy
wybacz - uspokój
sumienie me

x
17-04-2004, 22:46
Milczenie
Agnieszka Herman




"Milczenie jest zasadzką szatana,
im więcej się przemilcza,
tym straszniejszym staje się szatan."

Soren Kierkegaard



Kiedyś wierzyłam w nieważkość słów
Kiedyś przestałam w nią wierzyć
są słowa na które się czeka
lecz można ich nie usłyszeć


Są słowa co toczą powoli
jak wirus jak ponure myśli
od takich słów się choruje
od takich słów można umrzeć


Albo puchną milczeniem
rozpychają przestrzeń między nami
i już siebie nie możemy dojrzeć
spoza nabrzmiałych tkanek
i już siebie nie możemy usłyszeć
wtłoczeni w różne wymiary
pulsujących galaktyk

17-04-2004, 23:34
Milczenie

Najbardziej boli w tym
że słów nie można powstrzymać
Najbardziej boli w tym
że słowa fruną donikąd
Najbardziej boli w tym
że widzisz przed sobą to wszystko
To wszystko o czym śpiewasz
śnisz
i rozdeptujesz
Najbardziej boli w tym
że jednak milczysz

Uhu
18-04-2004, 07:30
Grzegorz Turnau

między ciszą a ciszą

między ciszą a ciszą
sprawy się kołyszą
i idą
i płyną
póki nie przeminą
każdy swoje sprawy
trochę dla zabawy
popycha przed siebie
po zielonym niebie
a ja leżę i leżę i leżę
i nikomu nie ufam
i nikomu nie wierzę
a ja czekam i czekam i czekam
ciszę wplatam we włosy
i na palce nawlekam
na palce nawlekam
między ciszą a ciszą
sprawy się kołyszą
czasem trwają bez ruchu
klepią się po brzuchu
ale czasem i one
lecą jak szalone
wystrzelają w przestworza
i spadają do morza
a ja leżę i leżę i leżę ...
między ciszą a ciszą
sprawy się kołyszą
sprawy martwe i żywe
nie do końca prawdziwe
między ciszą a ciszą
sprawy się kołyszą
i idą
i płyną
póki nie przeminą
póki nie przeminą
póki nie przeminą
a ja czekam i czekam i czekam
i tylko ciebie wciąż wołam
Ciebie wzywam z daleka
więc ja leżę i leżę i leżę
bo tylko Tobie zaufam
więc ja czekam i czekam i czekam
i tylko ciebie wciąż wołam
Ciebie wzywam z daleka
więc ja leżę i leżę i leżę
bo tylko Tobie zaufam
tylko tobie uwierzę
tylko tobie uwierzę

18-04-2004, 23:35
:D :D

21-04-2004, 22:13
Róże Europy - Jedwab


Ofiaruję mojej dziewczynie
Z kwiatów Holandii utkany
Szlafrok, w którym utonie
Całkiem niezły posiłek, jaki
Konsumuję lubieżnie co wieczór
W ciepłych dekoracjach pokoju
Przy świecach i przy koniaku
A nad sobą mam jej loki

Tak, tylko ona, jak jedwab

Ofiaruję mojej dziewczynie
Wszystkie kwiaty Holandii
Jeśli będzie trzeba ukradnę
W nocy przy księżycowej pełni
A potem wycisnę z nich soki
Przyprawię kalifornijskim winem
I zanurzę się z moją dziewczyną
Po kolana, po pas, po szyję

Lubię jej farbowane rzęsy
Piegi i policzki blade
Lubię kiedy miękko ląduje
Ona zmysłowo na mojej twarzy

Tak, tylko ona, jak jedwab

Ofiaruję mojej dziewczynie
Holandii morskie owoce
Wraz z nimi podejrzane przygody
Bez pieniędzy dzikie podróże
Skrawek wszystkich tajemnych wycieczek
Sam słowa ubieram doskonale
Resztę stanowi moja dziewczyna
Tylko ona jest jak jedwab

Lubię jej farbowane rzęsy
Piegi i policzki blade
Lubię kiedy miękko ląduje
Ona zmysłowo na mojej twarzy

Tak, tylko ona, jak jedwab


Ofiaruję mojej dziewczynie
Rodzynki, krewetki, mandarynki
Palcami obejmę jej skronie, gdy na stole płonie węgierski puchar
Duży w polewie czekoladowej, w nim orzechy mrożone
Jesienna niepogoda, a my na przekór tej sytuacji
Idziemy bezwiednie, zjadamy jagody, one narzeczone bitej śmietany
Jak gdyby nigdy nic, ponieważ kiedy spotkają się nasze dłonie
Ja się nie boję, ty się nie boisz, ono się nie boi
Popołudnie próbuje nas gonić, jemy szybciej szczęśliwi w pogoni
Moja dziewczyna, tak tylko ona jak jedwab jest nieskażona

Lubię jej farbowane rzęsy
Piegi i policzki blade
Lubię kiedy miękko ląduje
Ona zmysłowo na mojej twarzy

Tak, tylko ona, jak jedwab

21-04-2004, 22:15
Rotary - Na Jednej Z Dzikich Plaż


Samochód w deszczu stał
Radio przestało grać
Dotknąłem kolan twych
Nie liczyliśmy gwiazd

Lubiła tańczyć
Pełna radości tak
Ciągle goniła wiatr
Spragniona życia wciąż
Zawsze gubiła coś
Nie chciała nic
Nie rozumiałem
Kiedy mówiła mi
Dzisiaj ostatni raz
Zatańczmy proszę tak
Jak gdyby umarł czas
Mówiła mi

Mieliśmy wiecznie trwać
Na jednej z dzikich plaż
Chciałem ze wszystkich sił
Pozostać z tobą tam...

Lubiła tańczyć
Pełna radości tak
Ciągle goniła wiatr
Spragniona życia wciąż
Zawsze gubiła coś
Nie chciała nic
Nie rozumiałem
Kiedy mówiła mi
Dzisiaj ostatni raz
Zatańczmy proszę tak
Jak gdyby umarł czas
Mówiła mi.......

zingaro
23-04-2004, 22:26
"Bo jesteś Ty" Myslovitz
Na zewnątrz mgła
Tylko ziąb i deszcz
A dla mnie świat
W ciepłym świetle świec
Powietrze ma
Elektryczny smak
Chciałbym tak trwać
Nawet tysiąc lat

Bo jesteś Ty
Znów przy mnie budzisz się
Bo jesteś Ty
I wciąż czuję że
Bo jesteś Ty
Cóż więcej mógłbym chcieć
Bo jesteś tu
I proszę zostań już

Ja chciałbym tak
Zawsze biec pod wiatr
Nie liczyć dni
Ciągle zmieniać twarz
Sprawić by czas
Wciąż omijał mnie
Wszystko to już
Dziś nie liczy się

Bo jesteś Ty
Zaczynasz ze mną dzień
Bo jesteś wciąż
Gdy zaczyna się noc
Już wszystko mam
Cóż więcej mógłbym chcieć
Bo jesteś tu
I zawsze tu bądź

Bo jesteś Ty

29-04-2004, 20:07
Agnieszka Osiecka - O czemu pan

O czemu pan znów dziś mnie prześladuje?
I jak pan śmiał tu za mną za mną przyjść?
Czy ja czy ktoś dał znak, że pan się tak ośmielił?
Tam gdzie ja tam i pan - jak pan śmie?

Pan tańczyć znów chce - mówię że nie.
Pana wzrok łowi mnie
i śmiech, i znów ten śmiech.
I znów w nim zaproszenie.

Lecz pan mi znikł,
gdzie, och gdzie pan mi znikł?
O nie, jeszcze nie,
niech pan stąd nie odchodzi.
Niech będzie jak pan chce,
tak jak pan chce.

Zostań już tu,
przyjmę twe zaproszenie.
Patrz na mnie jak chcesz,
jak chcesz, jak chcesz.
Tak jak chcesz.

Pan tańczyć znów chce - mówię że nie.
Pana wzrok łowi mnie
i śmiech, i znów ten śmiech.
I znów w nim zaproszenie.

O czemu pan znów dziś mnie prześladuje?
I jak pan śmiał tu za mną za mną przyjść?
Czy ja czy ktoś dał znak, że pan się tak ośmielił?
Tam gdzie ja tam i pan - jak pan śmie?

ponury63
30-04-2004, 22:26
Jacek Kaczmarski

"Ostatnia mruczanka, albo spleen Kubusia Puchatka"


Słuchaj, Maleństwo, słuchaj dziecię,
jak Mama Kangurzyca płacze...
Hohonie włóczą się po lesie,
na próżno szuka cię Prosiaczek.

W gęstwinie jego hart nic nie wart,
gdy Krzyś się nudzi... bo dojrzewa.

Wielkie przekleństwo dorosłości
określa marny los zwierzątek:
Królik Puchatka nie ugości,
a Kłapouchy straci wątek -

nie będzie więcej filozofem,
gdy Krzyś okaże się Krzysztofem.

Zabawa się wypełni trwogą;
Krzysztof z weltschmerzem się boryka - *
Kłapouchemu urwie ogon,
Z wściekłością prztyknie w nos Królika,

a co najgorsze w tym przekleństwie -
całkiem zapomni o Maleństwie.

Tygrysek tranu nie dostanie,
(namiętność całkiem nałogowa)
z pomocą nie pospieszy, ani
z pigułką - Pszemondżała Sowa,

kto zresztą wie, co stara bredzi,
gdy nikt jej nigdy nie odwiedzi?

Kubuś Puchatek, jak do trunku
nad dzbankiem miodu łepek skłania.
Dla znacznie większych to rozumków
sprawy są nie do rozwikłania.

Małe CONIECO nie wyjaśni
jakby tu żyć po śmierci... baśni.

Kiedyś drewnianym pudłem duszy
potrząśnie Krzysztof, jak skrzypcami.
Może się nawet trochę wzruszy,
lecz raczej wzruszy - ramionami.

Bo, chociaż baśń ożywią smyczki,
To tylko raz się gra w patyczki.....


Osowa, 16.4.2003.

* Weltschmerz [niem.] - melancholia, pesymizm

chmurka
05-05-2004, 22:34
Antoni Słonimski


"PODZIĘKOWANIE"

Pragnę wyrazić moją wdzięczność kwiatom,że tak piękne
I że jeszcze w charakterze dodatku pachną.
I to bez względu na to , kto je wącha.
A przecież nieraz miałyby prawo stulić płatki,
Ba , nawet zwiędnąć.
A przynajmniej dozować zapachy.
Pragnę wyrazić moją wdzięczność niebu,
Zwłaszcza gdy czyste i gdy każe słońcu
Podkreślać cieniem to, co jest ważne w krajobrazach.
A przecież mogłoby się uprzeć przy szarości
I gromadzić chmury, na nowych dni czterdzieści,
Bo wiele jest ku temu powodów.
Pragnę wyrazic mój podziw dla dwu motyli.Są to:
Paź Królowej, Papilio Machaon, i Rusałka Admirał,
Pyrameis Atalanta.
Paź jest z orszaku Królowej Mab
I obaj są wysłannikami z kraju mojego dzieciństwa.
Pragnę wyrazić moją wdzięczność nocy,
Że, jeśli tylko może, na niebie rozsiewa gwiazdy,
Bez których byłoby nam smutno.

Dziękuję drzewom, kwiatom, niebu, słońcu, motylom,
Że z nieomylną regularnością, dokładnością, troską
Wykonują swoje obowiązki.
Tak niemądrze, nie chcąc nic w zamian.

antonim
06-05-2004, 08:44
Tak trudno powiedzieć przepraszam
powiedzieć po polsku
"sorry seems to be
the hardest word to say".
Tak trudno przyznać się do błędu
do niedoskonałości rąk.
Przecież wszyscy błądzimy
po omacku szukając dróg,
przecież wszyscy się śpieszymy
by zobaczyć cud.
Tratujemy się po drodze
nie zważając na mrówki ślad,
byle wejść na szczyt drabiny
choć w drabinie szczeblem brat.
Byle wyżej, byle więcej,
bo pojutrze - kto to wie
czy nie stanie się bezsensem
pełzanie po dnie.
Przepraszam was trawy zadeptane
przepraszam za ciężar ciała
przepraszam za mą arogancję
za panoszenie się zbyt długie.
Podziwiam waszą tolerancję,
której nie wiem kiedy się nauczę.
Trawo - bądź mym profesorem.
Drzewa - uczcie mnie milczenia,
cierpliwości dla rzeźbiarzy
serc z kamienia.
Przepraszam Was ludzie
za słowa

biegnijcie
dalej
po mowie-trawie

uczcie mnie pokory
bym nauczyła się mówić prawdę
łagodnie i stanowczo
i nie czuła bólu, że Was ranię


Elżbieta Ornatowska

chmurka
06-05-2004, 21:44
:D :D :D

chmurka
09-05-2004, 07:48
Bułat Okudżawa

GONIĆ MARZENIA

Na włóczęgę już wyruszyć przyszła pora
Las nas goni śpiewem ptaków, szumem drzew
I wołają nas już pola i jeziora
Zeszłoroczny nasz wesoły pomnąc śpiew

Ludzie maja swoje sprawy, ludzie lubią się bogacić
Pełne brzuchy mają, chcą mieć pełen trzos
A ja gonię, a ja gonię swe marzenia
Szczęścia szukam gdzie kaczeńce i gdzie wrzos

Tym co iść nie lubią mówię do widzenia
Za dni kilka może znów powrócę tu
Idę w świat by tam dogonić swe marzenia
Aby spełnić kilka swoich złotych snów

Więc z dziewczyna swą pod rękę
I z gitarą, i z piosenką
Precz mi troski, przecz przykrości, słońce świeć
Idę gonić, idę gonić swe marzenia
I spokoju szukać pośród starych drzew

Tak to proste, ze i gadać szkoda czasu
Lepiej plecak wziąć i iść przed siebie wprost
Szukać wiatru i zapachu szukać lasu
Jak najdalej zadymionych wielkich miast

Zrozum bracie, tak to trzeba
Łóżkiem trawa, dachem drzewa
Z wiatrem biegać i z ptakami śpiewać w glos
Trzeba gonić, trzeba gonić swe marzenia
A nie czekać ile trosk przyniesie los

złe pieski
09-05-2004, 08:22
przypomniala mi się piosenka Eli Adamiak..
Ale nie słyszałam jej chyba ze 14 lat, więc mogłam się pomylić..



No i co, chyba wiosna ?
Niby rzecz całkiem prosta
A wątpliwość gdzieś w sercu się czai....
Bo tu niby symptomy,
Ale znów, z drugiej strony
....Bo to raz już zapowiadali ?

Dziadek kupił już tytoń
Fajkę ma już nabitą
Czeka aż wyschnie ławka przed domem
Na tę ławkę i chwilę
Czekał przez cała zimę
Całą zimę zbierał "Przekroje".....

Wiosna - pierwsze litery z wiolonczeli i ze snu
Wiosna - znów zielenieje, znów się kurzy z kocich łbów
Wiosna - pierwsze litery z wiolonczeli i ze "sna"
Wiosna - znowu poeci o Wenecji i o bzach.....

Już się chyba na wyż ma
Sąsiad chciałby mieć wyżła
Siwooką, rasową morduchę
Która przyjdzie, zaszczeka
Złe wyczuje z daleka......
Sąsiad wie, bo ma piątym mają Muchę....

Wiosna - pierwsze litery z wiolonczeli i ze snu
Wiosna - znów zielenieje, znów się kurzy z kocich łbów
Wiosna - pierwsze litery z wiolonczeli i ze "sna"
Wiosna - znowu poeci o Wenecji i o bzach.....

No i cóż, taka wiosna....
Niby rzecz całkiem prosta
I przyroda się budzi z uśpienia..
Bo tu wyżły i koty,
Wyż, Wenecja...... kłopoty......
Ileż przy tym roboty,
Ileż przy tym zdrowego myślenia.........




autorem tekstu jest Andrzej Poniedzielski, mąż Eli.....

x
09-05-2004, 23:13
Barbara Maria Warylak




Radość


Kiedy dzwonisz i mówisz: "dzień dobry!"
Najsmutniejszy dzień nagle pięknieje.
Mroczne myśli znikają jak mgła;
Niby drobiazg, a świat mi się śmieje.
Barwa głosu ma smak obietnicy
I do serca napływa jak fale...
Już mnie zazdrość nie nęka ponura,
Nawet śmierci nie boję się wcale.
Gdyby można twój głos namalować,
Taki właśnie jak radość wśród ciszy,
Albo jeden z twych śmiechów szczęśliwych,
Gdy prócz ciebie nic serce nie słyszy..
Czy wiesz czemu tak wiosna mi pachnie?
Czemu uśmiech w mych oczach zostajesz?
Bo przy tobie świat staje się inny,
bo ty jesteś, bo szczęście mi dajesz.







Pieśń dla Ciebie


To tu gdzie jesteś ty -
Mój zaczyna się świat.
Nabiera barwy dzień -
Noc zda się chwilę trwać.
Dla ciebie niebo gwiazd,
Zachodu słońca pąs.
Tobie śmieje się brzask
Na płatkach - w kroplach ros.
Twój jest mych oczu blask
I zasmucenia cień,
Gładkość mych ramion, rąk
Twój - każdy jest mój dzień.
Nocą
Wieczorem, gdy zasypia dzień,
Próbuję stłumić serca głos.
I z moich myśli wyrwać cię!
Zapomnieć! Chociaż na tę noc.
A jednak wciąż mi ciebie brak.
Patrzę na niebo pełne gwiazd.
Tęsknota ma pragnienia smak
I cichnie, kiedy wstaje brzask.
Co czujesz ty? Czy to wiesz?
Czy miewasz sny? Czy pragniesz też?
Czy znasz gorączkę myśli, słów?
Proszę cię o tym ze mną mów...

smuteczek
10-05-2004, 09:05
Do łezki łezka
słowa Jonasz Kofta

Autobusy zapłakane deszczem
wożą ludzi od siebie do siebie,
po błyszczącym mokrym asfalcie,
jak po czarnym gwiaździstym niebie,
od tygodnia leje w mym mieście,
ścieka wilgoć po sercu i palcie,
z autobusu spłakanego deszczem,
liczę gwiazdy na mokrym asfalcie.

Do łezki łezka,
aż będę niebieska,
w smutnym kolorze blue,
jak chłodny jedwab,
w kolorze nieba,
zaśpiewa kolor blue.

Autobusy zapłakane deszczem,
jak ogromne polarne foki,
wyszukują w deszczu swe miejsca,
wydmuchując pary obłoki.
po zmęczonych grzbietach ich dreszczem,
przelatują neonów błyski,
autobusy zapłakane deszczem,
mają takie sympatyczne pyski.

Do łezki łezka,
aż będę niebieska,
w smutnym kolorze blue,
jak chłodny jedwab,
w kolorze nieba,
zaśpiewa kolor blue.

A gdy padać przestanie w mym mieście,
gdzie się ze swoim smutkiem pomieszczę,
autobusem zapłakanym deszczem,
tam pojadę, gdzie pada wiecznie.

Do łezki łezka,
aż będę niebieska,
w smutnym kolorze blue,
jak chłodny jedwab,
w kolorze nieba,
zaśpiewa kolor blue.

ponury63
15-05-2004, 01:08
Dorota Zielińska

"Starość"

na zegarze głupia
godzina
nierówno pokrojony
chleb
na stole
zaplamiona kawą
gazeta
późna starość
obojętność przeszła obok





"Modlitwa"

Jeśli powrócisz
Panie
to proszę
nie dzisiaj
jeszcze nie zdążyłam
poznać miłości
do końca
nie napisałam żadnego wiersza
by stać się poetką
i nie odmówiłam
modlitwy porannej
sprzed roku

15-05-2004, 21:59
Jacek Kaczmarski
Autoportret z psem


Mój pies nie lubi psów
A ja nie lubię ludzi
Woń zadów, jazgot słów
Obu nas szczerze nudzi

Czasami ktoś się zbliży
Upewnić się czym pachnę
I pies mój go poliże
I ja ogonem machnę.
A ów w słabiznę mi
Swój nos bezczelnie wtyka
I tylko po to, by
Z pogardą się odsikać.
Więc odchodzimy w dal
Nie dbając o ogładę
Brodząc połyskiem fal
Za swoim własnym śladem.

Mój pies nie lubi psów
A ja nie lubię ludzi
Woń zadów, jazgot słów
Obu nas szczerze nudzi

Czasem, jak pomylony
Pędzi za którąś z suczek -
Ja miałem już dwie żony
I starczy nam nauczek.
Więc go do wody - buch!
Wrzucam wśród fal rozprysków,
Wprawiamy łapy w ruch
I radość bije z pysków.
Potem w słonecznym śnie
Sierść nam paruje słono,
Więc otrząsamy się
Od nosów do ogonów.

Mój pies nie lubi psów
A ja nie lubię ludzi
Woń zadów, jazgot słów
Obu nas szczerze nudzi

Siadamy na krawędzi
Wpatrzeni w morski majak,
Ja drapię się - gdzie swędzi,
On liże się po jajach.
Mieszamy tak dzień w dzień
Te piesko-ludzkie światy,
Wdychamy przestrzeń lśnień
Rzucamy sobie patyk.
Mną szczęsny skowyt łka:
Jak pięknie bez człowieka!
Jak pięknie jest bez psa!
Zgodnie mój pies zaszczeka.

I aż nas zmierzch ostudzi
Siedzimy tak we dwóch -
Bo on nie lubi ludzi,
A ja - nie lubię psów...
1997

AgnesK
16-05-2004, 23:43
Krzysztof Kamil Baczyński

Znów wędrujemy

Znów wędrujemy ciepłym krajem,
malachitową łąką morza.
Ptaki powrotne umierają
wśród pomarańczy na rozdrożach.
Na fioletowoszarych łąkach
niebo rozpina płynność arkad.
Pejzaż w powieki miękko wsiąka,
zakrzepła sól na nagich wargach.
A wieczorami w prądach zatok
noc liże morze słodką grzywą.
Jak miękkie gruszki brzmieje lato
wiatrem sparzone jak pokrzywą.
Przed fontannami perłowymi
noc winogrona gwiazd rozdaje.
Znów wędrujemy ciepłą ziemią,
znów wędrujemy ciepłym krajem.

ponury63
18-05-2004, 06:45
Agnieszka Czerwonko

"Letnia przygoda"

Spójrz, wokół błękitu tyle
Lazurowe zdroje, aksamitne motyle
Magia kropli nieba diamentowych się roznosi
Cudny głos słowika pieśń ku niebu wznosi
A ja lecę wraz z wiatrem skrzydłami wolności
Lekka niczym ptak rajski, o sercu pełnym radości
Lecę, by zobaczyć łany zboża -
Wszystkie jakby w złocie wystrugane
By usłyszeć szum fal kryształowych
By odkrywać to, co nieznane...

2001r.

chmurka
18-05-2004, 21:24
Jerzy Ficowski

Preludium

Rozczesz włosy i już rozpuść albo upnij --
i tak z nocą w jedną gęstwę się poplączą.
Na grzebyku twym zabrzdąkam jak na lutni
moją nutę -- szeptem, świerszczem brząkającą.

Oddaj grzebyk i już więcej włosów nie czesz.
Niech się gwiazdy zbiegną do nas na nasz koncert,
niech się jedna zabłąkana gwiazda wplecie
w twoje włosy spadające, wzlatujące --

Na ich falach przeprawimy się dziś, żeby
na ląd świtu dotrzeć przez zatokę srebrną.
Oddaj grzebyk, moja gwiazdo, oddaj grzebyk.
Rozpuść włosy. Upnij włosy. Wszystko jedno.

fairytale
18-05-2004, 21:36
KRAKÓW - PIWNA 7

[sł. A.Sikorowski]



Byłem u wróżki - Piwna 7
wysokie kręte schody
ile mi jeszcze
chciałem wiedzieć
upłynie w Wiśle wody

Jaka mnie kiedyś czeka bieda
lub jakie urodzaje
czy mi gitarę przyjdzie sprzedać
czy lecieć na Hawaje

a wróżka chucha w szklaną kulę
i mówi do mnie czule

Przed tobą sława
wieczna zabawa
wszystko jak z nut
pieniędzy w bród
wspaniałe płyty
piękne kobity
zdrowie jak dzwon
wygodny tron

Żegnam staruszkę lekki cały
i ruszam w dół po schodach
nagle potykam się o mały
wyjątek w jej prognozach

i myślę tak spadając z hukiem
niby dojrzała gruszka
w końcu przyszedłem po naukę
zatem niech żyje wróżka

niech częściej chucha w szklaną kulę
i mówi do nas czule

Przed wami sława
wieczna zabawa
wszystko jak z nut
pieniędzy w bród
wspaniałe płyty
piękne kobity
zdrowie jak dzwon
wygodny tron

ponury63
18-05-2004, 22:02
Jan Brzechwa

"Na ulicy Słowiczej"


Na ulicy Słowiczej, na ulicy zmyślonej
Nie ma wcale kamienic tylko same balkony.

Pozawieszał je niegdyś na pozornych zawiasach
Obłąkany architekt, który nie żył w tych czasach.

Nikt z przechodniów nie dotarł do zmyślonej ulicy;
Unikają jej szklarze i wędrowni muzycy,

Tylko księżyc zarzuca na balkony swą pełnię,
I przepływa bez cienia, niewidzialny zupełnie.

Na balkonach są róże, a na różach słowiki;
Róże mdleją po nocach od słowiczej muzyki,

I to wszystko się dzieje, jakby działo się we śnie,
A zarazem istniało poza snem jednocześnie.

I odróżnić nie sposób mgły od snu, co tak ściśle
Mgłą się staje jak dotąd w żadnym innym zamyśle.

A ty błąkasz się nocą po ulicy Słowiczej
Pełna westchnień tłumionych i niewiernych słodyczy,

I ku górze wyciągasz przezroczyste swe dłonie,
Bym ukazał się tobie na zmyślonym balkonie.

zzzzz
20-05-2004, 14:49
Śmiech
sł. K.M.Sieniawski, muz. P.Gintrowski


Bardzo śmiesznie jest umierać
Kiedy żyć byś chciał
Nosić miano Oliviera
Kiedy jesteś Brown

Jak zabawnie chcieć i nie móc
Lub nie chcieć i móc
Dziś Romulus jutro Remus
Jutro trup dziś wódz

Chciałbyś lecieć za widnokrąg
Miasto ci się śni
Czemu żyć chcesz Pinokio
W korowodzie złych dni

Bardzo śmiesznie wstawać rano
Kiedy spać byś chciał
I z twarzyczką zapłakaną
Wychodzić na raut

Jak zabawnie myśleć o czymś
Kiedy braknie słów
Prosto z pełni w sen wyskoczyć
W roześmiany nów

Chciałbyś słońca - musisz moknąć
Myśląc - w to mi graj
Nie umieraj Pinokio
Jeszcze jedną noc trwaj

.
22-05-2004, 21:10
Opowiedz mi baśń

Opowiedz mi baśń,
o barwnej jesieni,
o jesiennych astrach w rosie,
srebrem się jej skrzących,
o liściach pokrytych
bieluśkim szronem,
o mgłach na łąkach
tiulem siadających.

Opowiedz mi baśń,
o nocach jesiennych,
zatopionych we mgle,
w poświacie księżyca,
o samotnej duszy
aleją się włóczącej,
co miłość w zanadrzu
bólem przemyca.

Opowiedz mi baśń,
o dniach jesiennych,
w woalu liliowym
wrzosów i lawendy,
baśń o żurawiach
klangorem krzyczących,
baśń jesiennej magii,
rudozłotej legendy.


[Oleńka]

chmurka
22-05-2004, 22:07
Julian Tuwim

Irysy

Ciemnych irysów dostałem pęk,
Nie wiem od kogo.
Serce me drżący ogarnął lęk,
Ciemnych irysów dostałem pęk
I patrzę na nie z dziecinną trwogą:
"Co też te kwiaty mi przynieść mogą?"
-- Lęk.

I list dostałem. Słowa: "Bez słów"
Jeno w nim były.
...Jak tchnienie dawnych najdroższych bzów,
Żal mi przyniosły słowa: "Bez słów"...
Śród wspomnienia słodkiej bezsiły
Znów mi się oczy twoje przyśniły,
Znów...

23-05-2004, 06:03
Dla Ciebie ... Hanka Nowobielska


Ani Tobie nie przyndzie na mysel,
ani jo Ci tyz tego ni powim,
ze nie komu inksemu - ba Tobie
som te słowa, co teroz ik pisem.

Cóz som słowa? Wim, Tobie ik nie trza,
choćby kwitły, jak miedza przed Tobą
- choćbyk nimi zdołała jak wodom
odbić jakiś promycek z powietcza

Choćby miały z młodziutkik coś sysek,
choćby pochły ja smreki i świerki
- ze dlo Ciebie - te słowa - literki
ani Tobie nie przyndzie na mysel ...

AgnesK
23-05-2004, 15:16
Wisława Szymborska

Utopia

Wyspa na której wszystko się wyjaśnia.
Tu można stanąć na gruncie dowodów.
Nie ma dróg innych oprócz drogi dojścia.
Krzaki aż uginają się od odpowiedzi.

Rośnie tu drzewo Słusznego Domysłu
o rozwikłanych wiecznie gałęziach.

Olśniewająco proste drzewo Zrozumienia
przy źródle, co się zwie Ach Więc To Tak.

Im dalej w las, tym szerzej się otwiera
Dolina Oczywistości.

Jeśli jakieś zwątpienie, to wiatr je rozwiewa.

Echo bez wywołania głos zabiera
i wyjaśnia ochoczo tajemnice światów.

W prawo jaskinia, w której leży sens.

W lewo jezioro Głębokiego Przekonania.
Z dna odrywa się prawda i lekko na wierzch wypływa.

Góruje nad doliną Pewność Niewzruszona.
Ze szczytu jej roztacza się Istota Rzeczy.

Mimo powabów wyspa jest bezludna,
a widoczne po brzegach drobne ślady stóp
bez wyjątku zwrócone są w kierunku morza.
Jak gdyby tylko odchodzono stąd
i bezpowrotnie zanurzano się w topieli.

W życiu nie do pojęcia.

ponury63
24-05-2004, 21:36
Wisława Szymborska

"Zdumienie"

Czemu w zanadto jednej osobie?
Tej a nie innej? I co tu robię?
W dzień co jest wtorkiem? W domu nie gnieździe?
W skórze nie w łusce? Z twarzą nie liściem?
Dlaczego tylko raz osobiście?
Właśnie na ziemi? Przy małej gwieździe?
Po tylu erach nieobecności?
Za wszystkie czasy i wszystkie glony?
Za jamochłony i nieboskłony?
Akurat teraz? Do krwi i kości?
Sama u siebie z sobą? Czemu
nie obok a nie sto mil stąd,
nie wczoraj ani sto lat temu
siedzę i patrzę w ciemny kąt
- tak jak z wzniesionym nagle łbem
patrzy warczące zwane psem?

julia7
25-05-2004, 00:34
Taki na czasie o tej porze, godzinie, w taką pogodę ...wiersz ...piosenka :)

Deszcz

Mówiłam tobie już pięćdziesiąt kilka razy,
żebyś już poszedł sobie, przecież pada deszcz,
to przecie śmieszne takie stać tak twarz przy twarzy,
to jest naprawdę niesłychanie śmieszna rzecz;

żeby tak w oczy patrzeć: kto to widział?
żeby pod deszczem taki niemy film bez słów,
żeby tak rękę w ręku trzymać: kto to słyszał?
a przecież jutro tutaj się spotkamy znów -

i tak się trudno rozstać,
i tak się trudno rozstać,
no, nawet jeśli trochę pada, to niech pada -

i tak się trudno rozstać,
i tak się trudno rozstać,
nas chyba tutaj zaczarować musiał deszcz.

II
Na Żoliborzu są ulice takie śliczne,
takie topole, a w tropach taki wiatr,
Gdy przyjdzie wieczór, świecą światła elektryczne
i tak mi dobrze, jakbym miała osiem lat;

mówisz: "Kochana!" Ja ci mówię: "Mój kochany!"
i tak chodzimy i na przełaj, i na w skos,
a w tej ulicy, która idzie na Bielany,
jest tyle świateł, jakby Szopen nucił coś -

i tak się trudno rozstać,
i tak się trudno rozstać,
no, nawet jeśli trochę pada, to niech pada -

i tak się trudno rozstać,
i tak się trudno rozstać,
nas chyba tutaj zaczarować musiał deszcz.

III
Ja na początku przez trzy lata byłam w Łodzi,
A teraz tutaj mam posadę w AWF,
i byłam sama, potem zaczął on przychodzić,
pracuje w radio, muzykalny jak sam śpiew;

więc z nim piosenki sobie czasem różne nucę,
on czasem skrzypce weźmie, na nich dla mnie gra -
a co wieczora na Żoliborz autobusem
do tej topoli, która nas tak dobrze zna -

i tak się trudno rozstać,
i tak się trudno rozstać,
no, nawet jeśli trochę pada, to niech pada -

i tak się trudno rozstać,
i tak się trudno rozstać,
nas chyba tutaj zaczarować musiał deszcz.

Konstanty Ildefons Gałczyński

chmurka
26-05-2004, 14:37
Barbara Lewandowska

Cała łąka dla mamy

Mamo! Chodż z nami!
Damy Ci - łąkę.
Z kwiatami,
za skowronkiem,
ze słonkiem.
Do wąchania,
słuchania
patrzenia...
A do łaki dodamy
życzenia.
Nawet
gdy się zachmurzy
na niebie,
nawet
gdy się kłopotów nazbiera,
my
uśmiechniemy się do siebie,
zawsze
jak dziś,
jak teraz!
---------------------------------------------
Konstanty Ildefons Gałczyński


Spotkanie z matką ( fragment)

Ona mi pierwsza pokazała księżyc
i pierwszy śnieg na świerkach,
i pierwszy deszcz.

Byłem wtedy mały jak muszelka,
a czarna suknia matki szumiała jak Morze Czarne.

Noc.

Dopala się nafta w lampce.
Lamentuje nad uchem komar.
Może to ty, matko, na niebie
jesteś tymi gwiazdami kilkoma?

Albo na jeziorze żaglem białym?
Albo fala w brzegi pochyłe?
Może twoje dłonie posypały
mój manuskrypt gwiaździstym pyłem?

A możeś jest południową godziną,
mazur pszczół w złotych sierpnia pokojach?
Wczoraj szpilkę znalazłem w trzcinach --
od włosów. Czy to nie twoja?

chmurka
26-05-2004, 15:02
Wojciech Młynarski


"Naszych matek maleńkie mieszkanka"


Mały balkon nasturcja porasta i trzepoce na wietrze firanka,
świecą zmierzchem w ciemnej ścianie miasta naszych matek maleńkie mieszkanka.
Matka dzień o świtaniu zaczyna, szarym wróblom okruchy wymiata,
czasem świeczkę zapali, za syna,co wyfrunął daleko,do świata.

W matki domu wrzos zeschły i mięta,listy, które oszczędziła wojna,
w matki domu codzienność odświętna, w matki domu powszedniość dostojna.

Biegnący przez huczący kram dnia twego,
tak dawno już nie byłeś tam, dlaczego?...

Przytulone jak jaskółcze gniazda ciepłym gwarem świergoczą co ranka
w ciemnej ścianie ponurego miasta naszych matek maleńkie mieszkanka.
W matki wzroku niepokój odważny o dziś , jutro,o dziecko sąsiada,
tutaj nie ma spraw małych, nieważnych, tu każdemu należy się rada.

Przez to miejsce maleńkie i schludne biegnie prosto i dalej gna w przestrzeń
twego życia zerowy południk, byś mógł sobie określić- gdzie jesteś?
Aż nadejdzie zwyczajny poranek i któregoś zwykłego poranka
zogromnieją w pałace lustrzane naszych matek maleńkie mieszkanka.

Uśmiech matek ozdobi oblicze, matki będą powtarzały sobie,
że dziś muszą wrócić królewicze, zagubieni po świecie synowie.
Każda matka łzę jasną uroni, drzwi otworzy niezdarnie i prędko.
Syn królewicz przybył szóstką koni?Nie, to tylko pan listonosz z rentą...

Biegnący przez huczący kram dnia twego
tak dawno już nie byłeś tam, dlaczego?

córcia
26-05-2004, 16:51
Danuta Wawiłow

Mama ma zmartwienie

Mama usiadła przy oknie.
Mama ma oczy mokre.
Mama milczy i patrzy w ziemię.
Pewnie ma jakieś zmartwienie...
Zrobiłam dla niej teatrzyk -
a ona wcale nie patrzy.
Przyniosłam w złotku orzecha -
a ona się nie uśmiecha.
Usiądę sobie przy mamie,
obejmę mamę rękami
i tak jej powiem na uszko
- Mamusiu, moje jabłuszko!
Mamusiu, moje słoneczko!...
Mama uśmiechnie się do mnie
i powie
- Moja córeczko...

synek
26-05-2004, 17:14
Władysław Bełza

Bez mamy


Dziecinki moje! czy też wy wiecie,
Czem jest mateczka dla was na świecie?
Czyście też kiedy myślały o tem,
Jakim to dla niej nieraz kłopotem
Jest upór dziecka, które umyślnie,
Z ócz biednej matki łzy rzewne ciśnie?

I czy wiesz dziatwo, jakeś bogatą,
Że są przy tobie mama i tato,
Którzy nad tobą i dniem i nocą,
Ciągle czuwają, wciąż się kłopocą,
I wspólnie z całą pracują siłą,
Aby dziateczkom ich dobrze było?

O! dziatwo moja, figlarna, żywa,
Ani przeczuwasz jakeś szczęśliwa!
Ani ci przez myśl nie przejdzie może,
Wciąż błogosławić wyroki Boże,
Że wam w dniach wiosny dały, o! dziatki,
Poić się słodkiem imieniem matki!

Bo matka w życiu, dziatwo kochana,
To ręka Boga z niebios zesłana;
To ciche skrzydło Stróża Anioła,
Które ci smutki rozwiewa z czoła;
To jasna gwiazda, co od powicia,
Świeci przez wszystkie dni twego życia.

Jeśli Bóg dzieciom matki poskąpi,
O! to tej straty nikt nie zastąpi...
To nie odkupić jej łez potokiem,
To wciąż się za nią obracać wzrokiem,
To wciąż, na smutnem życia ściernisku,
Tęsknić i tęsknić do jej uścisku!

O ! na kolana padnijcie dzieci!
I temu oku, co dla was świeci,
I temu sercu, co jakby złote,
Ma samą tylko dla was pieszczotę,
I tej opatrznej, matczynej ręce:
Wdzięczność i miłość nieście w podzięce!

Bo wy nie wiecie dziateczki drogie,
Że są i inne dzieci ubogie,
Co nie słyszały jeszcze ni razu
Słodkiego matki swojej wyrazu,
Ni jej tkliwego słowa pieszczoty,
A noszą smutne imię: - sieroty!

O! ty, po stokroć dziatwo szczęśliwa,
Którą do serca matka przyzywa,
I tak cię garnie w objęcia słodko:
Jeśli się spotkasz z jaką sierotką,
Co się samotnie błąka śród świata,
Zastąp jej siostrę, zastąp jej brata!

A ten, przed którym nic nie uchodzi,
Bóg ci twe tkliwe serce nagrodzi!
I ta mateczka biednej dziecinki,
Za wszystkie twoje dobre uczynki,
Długich dni pasmo wymodli w niebie,
Dla twojej mamy, ojca i ciebie!

julia7
26-05-2004, 21:08
dedykuję te słowa mojej Matce choć wiem, że nigdy ich nie przeczyta, ale jakież te słowa prawdziwe...Fragment książki Pam Brown „ Dziękuję wspaniałej Mamie”

...
Dziękuję Ci za cierpliwość

Dziękuję Ci, ze znosiłaś moje humory, prowokacje, lenistwo, bunt, złość, hałas i niechlujstwo, głupotę l popisy, cala gamę wybryków,
które dzieciak obmyśla, aby zobaczyć, na jak wiele może sobie pozwolić.
Ty jednak nie przestawałaś mnie kochać.
Jak to możliwe...
nie wiem.
Ale dziękuję Ci.

Matki i dzieci, niezależnie od tego, jak bardzo się nawzajem kochają,
potrafią się tez dotkliwie ranić.
Nagły wybuch złego humoru czy frustracji, nieprzemyślany osąd, trochę ślepej niewdzięczności mogą ugodzić prosto w serce.
Gdyby można było wymazać wszystkie przejawy mojej nieuprzejmosci i głupoty,
braku zrozumienia...
Lecz jeśli w życiu króluje miłość, wszystko w końcu dobrze się układa.
Miłość bowiem kruszy zamknięte serca i uczy nas wyrozumiałości,
przecież jesteśmy tylko ludźmi,
Ty i ja.
Kocham Cię taka, jaka jesteś.
Nie chcę żadnej innej Mamy.

tola
26-05-2004, 22:23
Żeby docenić wartość jednego roku,
zapytaj studenta, który oblał egzaminy.
Żeby docenić wartość miesiąca,
spytaj matkę, której dziecko przyszło na świat za wcześnie.
Żeby docenić wartość godziny,
zapytaj zakochanych czekających na to, żeby się zobaczyć.
Żeby docenić wartość minuty,
zapytaj kogoś, kto przegapił autobus lub samolot.
Żeby docenić wartość sekundy,
zapytaj kogoś, kto przeżył wypadek.
Żeby docenić wartość setnej sekundy,
zapytaj sportowca, który na olimpiadzie zdobył srebrny medal.
Czas na nikogo nie czeka!
Łap każdy moment, który ci został, bo jest wartościowy.
Dziel go ze szczególnym człowiekiem
- będzie jeszcze więcej wart.

27-05-2004, 06:08
O KRAJU


Oj, przy zdrowiu szczęścia nieco,
A do szczęścia wieleż trzeba?
Kraju, gdzie łuczywem świecą,
Gdzie się w niecce człek koleba,
Gdzie zawłóczy myślą pole,
Na mogiłkach pieśni śpiewa,
Całe życie łzy zasiewa,
A zbiera niedolę.

- Prawdać, jest i tęsknić za czem,
Suszyć duszę jakby trzaskę
I wypłakać duszę płaczem,
A jeszcze za jaką łaskę:
Za te śniegi, co cię mrożą,
Za te głody, co cię głodzą,
Za te nędze, co się mnożą,
Co się same rodzą.

- O, jest za co, miły druhu,
Za to, co ci do ostatka
Dzwoni wciąż, a dzwoni w uchu:
Matka, matka, matka, matka!
Choćby nie wiem jaką była,
Ona ciebie porodziła -
To choć w łachman przyodziana,
Choć się łaty na niej trzęsą,
Ku niej mrugasz łzawą rzęsą
I mówisz: kochana!

Choć jej ręce pokostniały,
Co cię dzieckiem kołysały,
Przecież jest potęsknić za czem
I obrócić się do kogo,
I wypłakać duszę płaczem,
Ach, i umrzeć błogo.



Teofil Lenartowicz

ziaba
27-05-2004, 07:19
Kiedy budzę co rano
i zabieram sny zaczarowane
warcząco patrzą spode łba
dyszą żądzą mordu

kiedy wracają do gniazda
ciepły talerz czeka dostojnie
i snują opowieść którą znam
z odcinkami od wielu lat

życie wraca wraz z nimi co południe
w każdym miejscu pełno ich głosów
nawet gniewna muzyka nieznana
śpiewa znakując ich świat

co dzień głaszczę wzrokiem po plecach
kiedy zgięte niosą do szkoły
to co w życiu będzie nie lekkie
tylko jeszcze o tym nie wiedzą

rozpoznaję w nich tyle siebie
dotyk dłoni przepędza smutki
tajemnymi znakami chronię
aby doszły tam gdzie zmierzają

wieczorami wciśnięte w poduszkę
wydostają ciepłe ramiona
i unoszę na sobie w noc szarą
te najtkliwsze wyznania miłości

ponury63
27-05-2004, 14:28
Kuba - lat 10

"Moja mama"

Jest piękna niczym pachnący tulipan
Jest delikatna jak płatek róży.
Pachnie tak jak całe pola kwiatów.
Moja mama ma serce miękkie niczym pluszowy miś,
Włosy długie jak stukilometrowy wodospad.
Kocha nas tak, tak, najbardziej ponieważ jesteśmy jej synami,
Ale najbardziej kocha Stwórcę Boga.
Moja mama ma we włosy wplątany złoty liść,
który powtarza, że mu tak miękko,
że tego miejsca nie odda nikomu.
Moja mama gdy śpi obok kwiatka, który stoi na parapecie,
To kwiatek zamiast rosnąć w kierunku słońca rośnie w kierunku mojej mamy.
Mama jest ciepła niczym do czerwoności rozgrzany piec.
Jeszcze mógłbym wymieniać tysiące zalet, ale ani jednej wady.
Bo to po prostu moja mama.





Aneta Ryncarz

* * *

moja matka
jest małą dziewczynką
ciągle chyba wiąże
kucyki biegnie do szkoły
dróżką z zakrętem
obok domu państwa X
moja matka
nadal jest młodą
dziewczyną
instruktorką harcerstwa
wyjeżdża na
obóz pierwsza
stoi na warcie
czuwa dzielnie
moja matka
ciągle tańczy
pije ze mną kawę
rozmawia do rana
odgarnia kosmyk
włosów
z czoła

Oczy mojej matki
Są smutne...



* * *

moja matka
ma twarz zmęczoną
lecz jasną
dzwoni tęskni
nie zatrzymuje
na dłużej
moja matka
chce dać mi przestrzeń
i boi się gdzie teraz
będzie jej miejsce
moja matka
chciałaby coś zacząć
skończyć
zmienić na lepsze
przygarnąć obolałą
część świata
moja matka wie dobrze
jak trzymać się dzielnie
jak zatrzymać
w sobie
spłoszone serce





Krystian Gałuszka

* * *

moja dobra mama
patrzy we mnie jak w święty obrazek
że taki mądry jestem i taki kochany
oboje wiemy
że to nieprawda
ale nie może się powstrzymać
i ja się nie mogę powstrzymać
od tego patrzenia
jej grube spracowane dłonie
zakładają okulary
które nie są ani różowe
ani niebieskie
a tylko zmęczone
ale zawsze służą mi pomocą
kiedy potrzebuję jej zapatrzenia
moja dobra mama
przyciska do piersi
moich dwóch synków
trochę to nie wypada
ale im zazdroszczę





Elżbieta Kałakura

* * *

Daleko jesteś Mamo
Dzisiaj jestem przy Tobie
Wspominam
Byłaś
Uśmiecham się
Pamiętam Twoje
Pracowite dłonie
Łagodne spojrzenie
Mądre słowa
Dobre serce otwarte
Mogłam się schować
Wtulić w Twoje ramiona

Dziś szumią Ci drzewa

Kochana Mamo
Przyniosłam Ci kwiaty
Tak je lubiłaś
Mamo
Dziękuję Ci za to
Że byłaś

tola
27-05-2004, 22:46
Płakała w nocy, ale nie jej płacz go zbudził.
Nie był płaczem dla niego, chociaż mógł być o nim.
To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi.

I półprzytomny wstyd, że ona tak się trudzi,
to, co tłumione czyniąc podwójnie tłumionym
przez to, że w nocy płacze. Nie jej płacz go zbudził:

ile więc był wcześniej nocy, gdy nie zwrócił
uwagi - gdy skrzyp drewna, trzepiąca o komin
gałąź, wiatr, dygot szyby związek z prawdą ludzi

negowały staranniej: ich szmer gasł, nim wrzucił
do skrzynki bezsenności rzeczowy anonim:
"Płakała w nocy, chociaż nie jej płacz cię zbudził"?

Na wyciągnięcie ręki - ci dotkliwie drudzy,
niedotykalnie drodzy ze swoim " Śpij, pomiń
snem tę wilgoć poduszki, nocne prawo ludzi".

I nie wyciągnął ręki. Zakłóciłby, zbrudził
toporniejszą tkliwością jej tkliwość: " Zapomnij.
Płakałam w nocy, ale nie mój płacz cię zbudził,
To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi."

Stanisław Barańczak

tola
27-05-2004, 22:53
......spóznione O MAMIE!

Dom matki

Mamo, szukałam Cię w Twoim domu.
Gdzie jesteś?
Płaszcz Twój w sieni.
Każda deska podłogi krok Twój unosi.
Każda bryłka powietrza Tobą się mieni.
Nad miejscem przy stole gaśnie Twój uśmiech.
Więdną kredensowe dostatki -
Pachnące wanilią blaszane puszki,
Zeszłoroczne opłatki.
Może tu, tu gdzie czesałaś włosy srebrne?
Sypialnia Twoja pusta.
W szafie suknie Twe opuszczone.
Wiem, iskra światła na brzegu lustra
To Ty, Ty przemieniona!
Ale iskra znika.
Popiół listom, popiół pamiątkom.
A możeś Ty tu, w serca głębi, na dnie?
Mamo, Bólu, Rozłąko...

Anna Kamieńska

chmurka
31-05-2004, 18:49
Julia Hartwig

Czułość

Patrzy na ciebie zadarłszy główkę do góry
jesteś jej niebem i twoja twarz stanowi na tym niebie
słońce i niepogodę
Jest małym pisklęciem które chciałoby usiąść wśród gałęzi twych ramion
pełna świergotów i tak od ciebie zależna
że wzruszyłoby to nawet serce kamienia

Już tyle lat minęło a w lustrze w które patrzysz
wciąż jeszcze jawi ci się obraz jej malutkiej
stojącej obok ciebie z zadartą główką
i zapomnianą już dziś prośbą czy pytaniem
na które teraz odpowiedzieć za późno

Katze
01-06-2004, 07:45
Heinrich Heine - Im wunderschönen Monat Mai

Im wunderschönen Monat Mai,
Als alle Knospen sprangen,
Da ist in meinem Herzen
Die Liebe aufgegangen.

Im wunderschönen Monat Mai,
Als alle Vögel sangen,
Da hab' ich ihr gestanden
Mein Sehnen und Verlangen.




W przepięknym miesiącu maju
gdy wszystkie pąki się otwierają,
miłość w mym sercu rozkwita...

W cudownym miesiącu maju
gdy wszystkie ptaki śpiewają
tęsknotą i pożądaniem płoną me lica...

ponury63
05-06-2004, 17:44
Dnia 5 czerwca 1898 roku urodził się Federico Garcia Lorca, hiszpański poeta i dramatopisarz. Zginął rozstrzelany przez falangistów 19 sierpnia 1936 r.


Federico Garcia Lorca

"Są dusze, co mają..."

Są dusze, co mają
modre gwiazdy z niebios,
w liściach czasu zorzę
poranną uwiędłą
i czyste zakątki,
co w swym wnętrzu strzegą
szmeru snów minionych
i tęsknot.
Inne dusze mają
widm ból i namiętność,
jabłka robaczywe
i dalekie echo
mknącego jak strumień
głosu spalonego.
Wspomnień pocałunków
pustą beznadziejność
i okruchy płaczu
dawno minionego.
Ma dusza od dawna
dojrzała. Dlatego
w gruz się sypie, siłą
zmąconą tajemną.
Młodzieńcze kamienie
urzeczone biegną,
aż spadną ku moich
myśli wodnym głębiom.
A każdy z nich mówi:
- Bóg jest tak daleko.

przekład Irena Kuran-Bogucka





"Na uszko dziewczynie"

Nie chciałem.
Nie chciałem ci nic powiedzieć.

Zobaczyłem w twoich oczach
dwa drzewka oszalałe.
Z wiatru, ze śmiechu i złota.

Chwiały się.
Nie chciałem.

Nie chciałem ci nic powiedzieć.

przekład Jerzy Ficowski





"Lament"

Zamknąłem drzwi od balkonu,
ponieważ nie chciałem słuchać płaczu,
ale za szarymi ścianami
nic nie było słychać prócz płaczu.

Bardzo mało jest śpiewających aniołów,
bardzo mało jest szczekających psów,
tysiące skrzypiec mieści się w jednej dłoni.
Ale płacz jest olbrzymim aniołem,
płacz jest olbrzymimi skrzypcami,
łzy tamują głos wiatru
i nic już nie słychać prócz płaczu.

przekład Czesław Miłosz

synonim
05-06-2004, 20:50
Federico Garcia Lorca
Wieczór


Trzy topole nieobjęte
i gwiazda.

Cisza
zamącona przez żaby
sieje muślin z obrazkiem
zielonego miesiączka.

Na rzece
suche drzewo
zakwitnęło
koncentrycznymi kręgami.

A ja śniłem nad wodami
o dziewczynie mej z Grenady.







Federico Garcia Lorca
Księżyc wschodzi


Kiedy księżyc wschodzi,
głuchną wszystkie dzwony
i kreślą się tajne,
niezbadane ścieżki.

Kiedy księżyc wschodzi,
ziemię morze zmywa,
a serce jest wtedy
wysepką w otchłaniach.

Nikt nie je pomarańcz
przy pełni księżyca.
Wtedy jeść owoce
zielone i zimne.

Kiedy księżyc wschodzi
o stu bladych licach,
pieniążki ze srebra
szlochają w sakiewce.







Federico Garcia Lorca
Romanca


Widzę się w twych oczach,
myślę o twej duszy.

Wawrzyny białe.

Widzę się w twych oczach,
myślę o twych ustach.

Wawrzyny czerwone.

Widzę się w twych oczach.
Ale ty nie żyjesz!

Wawrzyny czarne.







Federico Garcia Lorca
Piosenka końcowa


Już noc nadchodzi.

Promienie księżyca biją
w czarne kowadło wieczoru.

Już noc nadchodzi.

Wśród ciemności wielkie drzewo
otula się w słowa pieśni.

Już noc nadchodzi.

I gdybyś zechciała teraz
przyjść do mnie ścieżkami wiatru,

Już noc nadchodzi.

zobaczyłabyś jak płaczę
pod wielkimi topolami.
Aj, dziewczyno!
Pod wielkimi topolami.

..
05-06-2004, 21:23
Federico Garcia Lorca

Pieśń jesienna


Dzisiaj odczuwam w mym sercu
gwiazd lekkie drżenie, lecz droga
zatraca się w duszy mgieł,
gubi się w gęstych obłokach.
Światło podcina mi skrzydła,
a smutków mych ból i rozpacz
zanurza moje wspomnienia

A wszystkie róże są białe,
tak białe, jak moja rozpacz,
i nie dlatego są białe,
że to śnieg na nich
na nich pozostał

Dawniej mieniły się tęczą.
Lecz i na duszę śnieg opadł.
Strzępy scen dawnych i pieszczot
śnieg duszy zdołał
zdołał zachować
ukryte w ludzkiej pamięci
światłach lub w cieniu i mrokach.

Czy kiedyś śmierć nas zabierze,
stopnieją śniegi? Czy po nas
przyjdzie śnieg inny lub innych
róż doskonalszych aromat?

Czy pokój będzie nam dany,
jak Chrystus nam prorokował?
Czy tę zagadkę odwieczną
ktoś kiedyś rozwiązać zdoła?

A jeśli miłość nas zwodzi?
Kto życie da nam zachować,
jeżeli zmierzch nas zanurzy
w prawdziwą świadomość
świadomość Dobra,
którego, być może, nie ma,
i Zła, co tętni koło nas?

Jeżeli zgaśnie nadzieja,
a wieża Babel ogromna
powstanie, czy drogi Ziemi
rozjaśni jakaś pochodnia?

Co z poetami, jeżeli
śmierć tylko śmiercią jest zgoła?
Co czeka sprawy uśpione,
o których każdy zapomniał?
O słońce wszystkich nadziei!
Księżycu! Wodo klarowna!
O czyste serce dziecinne!
O duszo kamieni szorstka!

Dzisiaj odczuwam w mym sercu,
jak drży gwiazd jasność ulotna,
i białe są kwiaty róż,
tak białe, jak moja rozpacz

chmurka
05-06-2004, 22:29
Agnieszka Osiecka

PIĘKNA NIEZNAJOMA

Że ja szaleję, to nie pańska wina,
i nie przeze mnie pan tak blady jest.
Ot, świat zakipiał,
nie nasza w tym przyczyna,
to krzyczy w słońcu fioletowy bez.
Ty obojętny, chłodny mój aniele,
mam apetyt na ten gorzki lód,
lecz nam nie wolno,
my tu jak w popiele,
demony grają nam z piekielnych nut.

Wypijmy za nas,
niech zapłonie szklanka,
pijmy za nas,
niech się pali lód,
jak złe motyle,
żyjmy do poranka,
żyjmy chwilę, niech się stanie cud.

A ty nie próbuj mnie pokochać serio,
ty oczy zamknij, będzie co ma być,
diablicą będę, złudą czy feerią,
nie pytaj mnie, najlepiej szklankę chwyć.
Chwilę płonąć, potem umrzeć młodo,
i tańczyć, tańczyć jak zraniony ptak.
Umrzeć młodo i powtarzać - tak.
Tak, tak. Tak, tak!!

chmurka
06-06-2004, 22:18
Agnieszka Osiecka

DOOKOŁA NOC SIĘ STAŁA

Dookoła noc się stała,
księżyc się rozgościł,
jeszcze ci nie powiedziałam,
wszystkich słów miłości.
Jeszcze z toba nie zdążyłam
na najdalsze gwiazdy,
jeszcze ci nie wymyśliłam
najpiękniejszej nazwy.

Ale teraz z moich ramion
zrobię ci kołyskę,
niech cię, miły, nie poranią
leśne trawy niskie.

A ty spij, a ty spij,
zanurz się w noc ciemną,
a ty snij, a ty snij,
śnij że jesteś ze mną.

Jeszcze cię nie porównałam,
jak porównać trzeba,
jeszcze ci nie przychyliłam
ziemi ani nieba.
Jeszcze z toba nie obiegłam
wszystkich mórz i jezior
jeszcze ci nie uwierzyłam,
tak jak ludzie wierzą.

Ale teraz z moich ramion,
zrobię ci kołyskę,
niech cię, miły, nie poranią
leśne trawy niskie.

A ty śpij, a ty śpij,
zanurz się w noc ciemną,
a ty śnij, a ty śnij,
śnij, że jesteś ze mną.

ponury63
08-06-2004, 12:22
Zbigniew Herbert

"Słoń"

Właściwie słonie są bardzo wrażliwe i nerwowe.
Mają bujną wyobraźnią, która pozwala im niekiedy
zapomnieć o swoim wyglądzie.
Kiedy wchodzą do wody, zamykają oczy.
Na widok własnych nóg wpadają w rozdrażnienie i płaczą.
Sam znałem słonia, który zakochał się w kolibrze.
Chudł, nie spał i w końcu umarł na serce.
Ci, którzy nie znają natury słoni, mówili: był taki otyły.

chmurka
14-06-2004, 22:23
Wisława Szymborska

Nic dwa razy

Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy.Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.

Choćbysmy uczniami byli
najtępszymi w szkole świata,
nie będziemy repetować
żadnej zimy ani lata.

Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.

Wczoraj, kiedy twoje imie
ktos wymówił przy mnie glośno,
tak mi było, jakby róża
przez otwarte wpadła okno.

Dziś, kiedy jesteśmy razem,
odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża?Jak wygląda róża?
Czy to kwiat?A może kamień?

Czemu ty się zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś-a więc musisz minąć.
Miniesz -a więc to jest piękne.

Uśmiechnięci, wpółobjęci,
spróbujemy szukać zgody,
choć różnimy się od siebie
jak dwie krople czystej wody.

chmurka
15-06-2004, 23:26
Maria Pawlikowska - Jasnorzewska

OGRÓD

Gdy wiosna zaświta,
jest w ogrodzie raz ciemniej, raz jaśniej.
Wciąż coś zakwita, przekwita.
Wczoraj kwitło moje serce.Dziś jaśmin.

ponury63
15-06-2004, 23:59
Michał Zabłocki

"Wargi przytulne"


Zwyczajny człowiek w objęciach obłędu
O szóstej dziesięć jedzie autobusem,
popycha, przeprasza, pyta:
Którędy do domu, bo wysiąść muszę ?

Pani w białej czapce z parasolką,
zasłania go przed deszczem z nieba,
na małym przystanku pyta:
Dokąd pana odprowadzić trzeba ?

Kocham Panią !
Pani w białej czapce !
Zwyczajny człowiek wtula się w jej wargi !
Pani ma wargi przytulne jak kapcie,
W ciepłym domu pod kręgiem polarnym !
Wargi przytulne jak kapcie,
W domu pod kręgiem polarnym...

Uchwycił Panią za jej parasolkę,
gdzieś na jakimś myśli rozstaju,
ruszyli chybotliwym krokiem
i razem niebo trzymają !

Kocham Panią !
Pani w białej czapce !
Zwyczajny człowiek wtula się w jej wargi !
Pani ma wargi przytulne jak kapcie,
w ciepłym domu pod kręgiem polarnym !
Wargi przytulne jak kapcie,
W domu pod kręgiem polarnym...

nic
16-06-2004, 22:14
Cezary Bocian

Śnij...

Chcę ci się przyśnić przyszłej nocy
Wraz z tajemnicą moich myśli,
I żebyś, kiedy zamkniesz oczy,
Pragnęła również mi się przyśnić.
Chcę, żebyś całym sercem swoim,
Odczuła ciepło serca mego,
A wszystko to, czego się boisz,
Nie wyrządziło ci nic złego.
Świat ci w kolory pomaluję
I zapomnimy to, co było.
Chcę, żebyś czuła, jak ja czuję,
I żeby nic nas nie dzieliło.
Więc gdy cię miłosenne dreszcze
Wziąć zechcą w swoje posiadanie,
Chcę ci się przyśnić jeszcze, jeszcze...
Bo ty śnisz mi się bezustannie...

16-06-2004, 23:43
Cezary Bocian

Bo i po co...

bo i po co
myślę nocą?

wiatr wieje,
szaleje
po drzewach...
on śpiewa?

to melodia ciszy słyszysz,
jak się zmienia?
to nuty zwątpienia,
to nadziei tony...
wiatr cichnie zmęczony,
już go nie słyszę...

bo i po co
myślę nocą
długie chwile?
po prostu nie piszesz
i tyle...

jeśli nie ciebie, to może
noc oczaruję,
ona mi sen podaruje,
pomoże...

bo i po co
myślę nocą?

wiatr cichnie, by znów
do lotu się zerwać,
znów zbudzić drzewa
ze snu,
znów śpiewać,
grać na nerwach,
znów śmiać się ze mnie,
że tak myślę nocą,
że po co,
że daremnie...
przenika przez szyby
jak gdyby
myślał, że mnie ukołysze...

bo i po co
myślę nocą
długie chwile?
po prostu nie piszesz
i tyle.

jeśli nie ciebie, to może
noc oczaruję,
ona mi sen podaruje,
pomoże...

bo i po co
myślę nocą?

gwiazdy mrugają,
znikają,
za chmur zasłoną
toną...
jak ja
za dnia...
wiatr pod okna podchodzi,
zawodzi,
chce myśli rozgonić...
wietrzysko...

bo i po co
myślę nocą?
przecież nie zadzwonisz
i wszystko.

jeśli nie ciebie, to może
noc oczaruję,
ona mi sen podaruje,
pomoże...

17-06-2004, 08:25
Cezary Bocian

Byle do wiosny


Idzie wiosna; się cieszą poeci,
Bo bez trudu coś złożyć się uda;
Jeszcze słonko zbyt długo nie świeci,
Jeszcze dzionek jest krótki, noc długa.

Idzie wiosna; się kwiatki szykują,
Przymierzają i płatki i listki;
Jeszcze tylko nic dodać nic ująć,
Wszystko razem, choć nie tak ze wszystkim.

Idzie wiosna; się dolar obsuwa
Kosztem stopni, co pną się do góry;
Tylko czeka na hasło ze Suwałk
Fahrenheity, Celsjusze, Reaumury...

Idzie wiosna; się rycerz uzbroił
W niecierpliwość od stóp do wieczora;
Jeszcze konia wprowadzić do Troi -
Niech nie stoi szkapina, bo chora.

Idzie wiosna; się śpieszą zegary,
Dzięcioł robi za świerszcza w kominie;
Jeszcze tylko nastroić gitary,
Jeszcze tylko umoczyć dziób w winie.

Idzie wiosna; się stara jak może,
Choć dwa razy zmyliła już drogę;
Ktoś jej skubnął zielone w kantorze,
Ktoś na schodach podstawił jej nogę.

Idzie wiosna; się trzęsą jej ręce,
Włos stargany przez wichry i słotę,
Bez szalika, w podartej sukience;
Gdzieś po drodze zgubiła kapotę.

Idzie wiosna; się ścian przytrzymuje,
By przypadkiem się znów nie wywalić;
Już jej w płucach powietrza brakuje,
Głód ją nęka i chce jej się palić.

Idzie wiosna; się zdarły jej buty,
Chęcią zemsty i żądzą krwi pała;
Idzie pieszo, bo rower zepsuty,
A na pociąg już kasy nie miała.

Idzie wiosna (się zbliża już czerwiec);
Mętnym wzrokiem spogląda wokoło,
Już ma sił bardzo mało w rezerwie,
Idzie wiosna - oj będzie wesoło!

ziaba
17-06-2004, 09:29
Codziennie rano gdy wdycham Ciebie
oparem nasycić sie nie mogę
słodyczą gorzką z dodatkiem mleka
bez ciepła w palcach..nic nie zrobię

pełzam co ranek w kuchni wierzeje
skrzypiąc czajnikiem na prąd za drogi
czekam na Twój cud ożywienia
na smak ten najpiękniejszy....błogi..

i gdyby kiedyś Ciebie zabrakło
to jak by spadło troszeczkę nieba
kawy jedynej ...pół łyka kawy..
tak mało rankiem mi tylko potrzeba..

O kubku kawy ciepłem rozgrzany
Ty życie wlewasz we mnie władczo
w taką zaspaną i zadumaną
nad sensem bycia na czczo..

nic
17-06-2004, 21:53
Halina Poświatowska

***

Mam szczęście!
Krzyczą dzieci
Chwytając piłkę
Z nurtów wody

A ono- na niebie świeci
Roześmiane złotem- młode

Wyciągnij rękę - zamknij
Płonący krążek w pięści
I głośno - głośno krzyknij
-Mam szczęście-

18-06-2004, 21:29
Jonasz Kofta
Najpiękniejsze miłości

Najpiękniejsze są miłości, których nie ma
Które jutro może przyjdą albo nie
Najpiękniejsze są miłości, których nie ma
Światło z nieba niewiadomo jak i gdzie

Najpiękniejsze są miłości niewiadome
Nie wiadomo kiedy, gdzie, dlaczego, jak
Niewiadome może wyjść zza rogu domu
Więc się nie zdziw, kiedy ciebie porwie wiatr

I jak długo jeszcze będziesz na nią czekał
Może tydzień, może miesiąc, może więcej
Wszystko jedno co się stanie, najpiękniejsze jest czekanie
Uwierz w prawdę wyśpiewaną w tej piosence

Najpiękniejsze są miłości, których nie ma...

nic
18-06-2004, 21:48
Jonasz Kofta
Bliskość ciszy

Tak bardzo mi do ciebie
Blisko
Ta cisza zrozumiała
Wszystko
Poprowadziła
Nas
Od gniewu
Ku drzewom
W ptaków śpiew
Wśród listków
Nie trzeba nam słów
Słowa ranią
Znów anioł
Ciszy jest
Jest przy nas
Położył nam
Swój palec chłodny na głodne usta
Wypełniła się pustka
Ucichł zgiełk
Co rósł w nas
Ta cisza jest
Jak łza
Łza co trwa
U powiek
Człowiek
W słowie
Gubi ją łatwo
Żyć bez łzy
Nie warto

19-06-2004, 05:55
Cezary Bocian

Ogród

zabrałaś mnie do ogrodu
i powiedziałaś
oto ogród
nasz ogród
ogród naszych serc
naszych ciał i umysłów...
nie wiedziałem czy mam wierzyć...
otulony jakimś nieprzebraniem
jakąś nieograniczonością
bezkresem jakimś
nie wiedziałem czy mam wierzyć...
i powiedziałaś
oto ogród
nasz ogród
nasze będą w nim kwiaty
wszystkie nasze
razem je wyczarujemy...
nie wiedziałem czy mam wierzyć...

dotykałem każdej łodyżki
każdego listka
każdego płatka
przynosiłem w dłoniach rosę
kropla po kropli...
nie wiedziałem jak mam wierzyć...
i powiedziałaś
oto ogród
nasz ogród
oto nasze kwiaty
i nikt inny ich nie pozna
ani barwy
ani kształtu
ani zapachu...
nie wiedziałem w co mam wierzyć...
.....

oto ogród
do którego sama mnie zabrałaś
nasz ogród
oto kwiaty
które sami zrodziliśmy
nasze kwiaty
oto my
którzy dla siebie jesteśmy
tylko my...

20-06-2004, 11:21
Perfect - Nie patrz jak ja tańczę


Nie patrz jak ja tańczę
Wino z siarą zgubi cię
Nie ma pomarańczy
Ta prywatka to nie sen
Nie patrz jak ja tańczę
Nie tul się do snu
Bardzo fajny człowiek
Ten co z tobą przyszedł tu

Chciałaś to odeszłaś
Ci panowie śmiali się
Teraz mam gdzie mieszkać
Bez ulotek pusto tu jest
Naprawdę fajny facet
Patrzy na mnie wciąż
Bać się nie potrafię
Choćby słuchał całą noc

Żyłem jak szczur
Szur szur przez mur i piwnice
I piwnice są za małe dla służb
I są już za mną są tuż tuż
I strach
I teraz nie patrz jak ja tańczę

Ta prywatka to nie sen
Same smutne twarze
Gdy tak dobrze bawisz się

Nie patrz jak ja tańczę
Nie ukrywaj łez
Oto pomarańcze
Tak je kochasz proszę jedz

Nie patrz jak ja tańczę
Oto pomarańcze
Tak je kochasz jedz
Nie patrz jak ja tańczę
Nie patrz jak ja tańczę
Oto pomarańcze
Nie patrz jak ja tańczę

20-06-2004, 21:39
Agnieszka Osiecka

PIĘKNA NIEZNAJOMA


Że ja szaleję, to nie pańska wina,
i nie przeze mnie pan tak blady jest.
Ot, świat zakipiał,
nie nasza w tym przyczyna,
to krzyczy w słońcu fioletowy bez.
Ty obojętny, chłodny mój aniele,
mam apetyt na ten gorzki lód,
lecz nam nie wolno,
my tu jak w popiele,
demony grają nam z piekielnych nut.

Wypijmy za nas,
niech zapłonie szklanka,
pijmy za nas,
niech się pali lód,
jak złe motyle,
żyjmy do poranka,
żyjmy chwilę, niech się stanie cud.

A ty nie próbuj mnie pokochać serio,
ty oczy zamknij, będzie co ma być,
diablicą będę, złudą czy feerią,
nie pytaj mnie, najlepiej szklankę chwyć.
Chwilę płonąć, potem umrzeć młodo,
i tańczyć, tańczyć jak zraniony ptak.
Umrzeć młodo i powtarzać - tak.
Tak, tak. Tak, tak!!

20-06-2004, 22:59
Osiecka Agnieszka

Kwitnie mak

Kwitnie mak
na znak,
że lato.
Idę z tobą w noc popielatą.
Słów nam brak,
bo tak
szczęśliwie
szepcą ptaki gadatliwe,
że to znów pogoda
i w zagrodach kwitnie mak.

A dzień, co dzień,
odmierza coraz krótszy szlak,
a noc - co noc
trwa dłużej niżby pragnął polny mak.

Ta noc - mój miły,
chce znów nieba nam przychylić,
ale o tym nie wie, że ty w niebie nie chcesz być...

A dzień, co dzień
przemierza coraz krótszy szlak,
a noc, co noc
trwa dłużej niżby pragnął polny mak.
Słów brak,
bo tak
bezradnie
milczą raki w rzece na dnie,
chociaż znów pogoda i w zagrodach kwitnie mak.
...Więcej w makach jesieni,
któż nas, miły, odmienił,
czy to ptaki są winne,
czy ten mak?...

22-06-2004, 15:13
Hey - Mru mru

Za oknem - 5
Nie kocham cię już
Wiatr zrywa czapki z głów
Nie kocham cię już
Przez noc
Zasypie śnieg
Nasz park
Dzieciaki wyjmą rankiem
Z piwnic sanki

refren:
Nie ma mnie tu - duch ciało opuścił,
nie ma...

Za oknem dziki skwar
Nie pragnę cię już
Powietrze ani drgnie
Nie pragnę cię już
Przez noc
Pogrąży się
Nasz park
W nieznośnym wręcz
Odcieniu zieleni

refren:
Nie ma mnie tu - duch ciało opuścił,
nie ma...

22-06-2004, 16:26
:(

ziaba
22-06-2004, 21:36
W człowieku jest tyle dobra, ile dobra widzi drugi człowiek.

do lata piechotą.....
26-06-2004, 18:02
"W drodze do jej serca"- słowa Beata Kozidrak

Sama je, sama śpi,
sama z sobą liczy dni
Ma swój gust, mały biust
Co to jest że wpadła mi jak mucha w oko?
Takiej nikt nie chce znać
Z taką nie chcą ślubu brać
Żyję wciąż blisko niej
Lecz nie pytam nigdy czy ma wolny wieczór
To się nie mieści w śnie, nawet w ludzkiej wyobraźni
A najgorsze to, że w mojej głowie się zmieściła
I z butami
Czuję jak brak mi sił, papierosy nie smakują
W głowie mam obraz jej, wszystko przez to
Że odwagi mi brakuje

W drodze, w drodze do serca jej
Jak dziecko uczę się najpiękniejszych słów
Jak dziecko
Ludzie, co ona w sobie ma?
Czuję, że mógłbym z nią iść do nieba bram

Siódma punkt idzie z psem
Po południu gdzieś pracuje
Wraca gdy wszyscy śpią
Sama sprząta, lecz obiadów nie gotuje
Cudów nie ma, jasne, lecz
Głupia sprawa, śmieszna rzecz
Mały niezgrabny ktoś
Tak nadepnął na mój los i nic nie poczuł
To się nie mieści w śnie, nawet w ludzkiej wyobraźni
A najgorsze to, że w mojej głowie się zmieściła
I z butami
Czuję jak brak mi sił, papierosy nie smakują
W głowie mam obraz jej, wszystko przez to
Że odwagi mi brakuje

W drodze, w drodze do serca jej
Jak dziecko uczę się najpiękniejszych słów
Jak dziecko
Ludzie, co ona w sobie ma?
Czuję, że mógłbym z nią iść do nieba bram

chmurka
26-06-2004, 23:10
Jonasz Kofta

Czy to wszystko ma sens

Wiesz jaka jestem
Konkretna, rzeczowa
Chyba, że mnie czasem boli głowa
Ale przecież mam cały dom na głowie
No sam powiedz

Wiesz jaka jestem
Energiczna, dorosła
Zawsze zniosę jeszcze więcej
Niż zniosłam
Ale dzisiaj nagły smutek mnie nawiedził
I zadaję Ci kochanie
To pytanie
A w dodatku wcale nie chcę odpowiedzi
Czy to wszystko ma sens
To pytanie bez sensu
Kiedy robi się tęs-
kno od tęsknot
Rozpuszczają łzy tusz
Rozmazują urodę
Brak powodów
Jest właśnie tym powodem
Dla którego Cię pytam wśród łez
Czy to wszystko ma sens?
Ma sens?

Wiesz jaka jestem
Wygodnie Ci ze mną
Masz tą pewność, idioto, masz tą pewność
Że ja nigdy Cię samego nie zostawię
Albo prawie

Wiesz jaka jestem
Na mój temat wiesz wszystko
Ale lepiej nie podchodź
Zbyt blisko
Mam pod ręką kilka ciężkich popielniczek
Idź poczekaj w knajpie, w kinie
Aż mi minie
Ja zostanę i spokojnie się wyryczę

Wiem, że płakać powinnam na temat
A tematu jak nie ma tak nie ma
Przecież jestem panią domu i damą
Bez powodu usiadłam i płaczę
Może chcę żeby było tak samo
Tylko zupełnie inaczej

30-06-2004, 22:48
List do Gertrudy Burgund - Róże Europy


Pościel przyniesiona przed chwilą z pralni
Nadal pachnie czekoladą z orzechami
Którą położyłaś na mojej piżamie wieczorem
Czterdziestego ósmego dnia wakacji
To jedyny dowód że byłaś tu
A teraz puste miejsca na ścianach i sufitach
Zajmuje Pałac Kultury wystający zza parapetu
I butelka porzeczkowego wina a poza tym

Każdego dnia
Codziennie kocham Cię

Dwudziestego sierpnia przed północą
Meble usłyszały odjeżdżający pociąg
I razem z naczyniami, naczyniami kuchennymi
Zabarykadowały się w ubikacji
A wczoraj zostałem pokłócony
Z jedenastym papierosem
Mieszkańcem milionowej paczki
Wypalonej przez Twój
Niezrozumiały dla mnie nałóg
Przez ten Twój cholerny nałóg i jeszcze coś

Każdego dnia
Codziennie kocham Cię

Każdego dnia kocham Cię
Nieprawda że czasami ja kocham codziennie
Nie tylko w święta nie tylko w niedziele
Kocham w normalne dni powszednie
Każdego dnia kocham Cię
Kocham kocham kocham codziennie
Każdego dnia kocham Cię
Kocham kocham kocham codziennie

Wczoraj przyszły pozdrowienia z zagranicy
I nie znalazłszy drugiej pary oczu
Wyskoczyły przez okno
Rozbijając się o kontenery z mlekiem
I to już chyba wszystko

Pozdrawiam i całuję gorąco

faith
01-07-2004, 13:51
Ks. Piotr A. Faliński

***


poszukiwanie
wspólnego tematu
rozmija się
w ciszy
ciągły powrót
do początku
poszukiwania
i rozterka
bo ciągłe
bezpowrotne
szukanie


Nie poukładane alegorie
Gliwice 1994 - 95

ogienek
03-07-2004, 16:31
*** [Najpierw był szept]

Najpierw był
szept
o sercu skowronka
co potarł opuszki palców
i iskrą stał się dzień
.
Dziś
wspięci na czubki palców
szukamy tej tajemnicy
którą On ukrył wśród traw




*** [Gdy rozkłada się skrzydła]

Gdy rozkłada się skrzydła
sączy się zapach
konwalii
puch
wzbija się ponad szepty
a półcień toczy krople żywicy
W nieobecnych źrenicach
zatrzymuje się obraz woni
Stopy i palce
oplatają powoje
Wschodzący księżyc
rozchyla pąki pogubione wśród piór




*** [co tak mocno]

co tak mocno
trzymało mnie kiedyś
szkicując na moim brzuchu wielosrebrne liście?
.
strzepnęłam resztki popiołu z rzęs
znów wchodzę
w otwarte na oścież dłonie


[m-feather]

ogienek
03-07-2004, 22:50
*** [zapaliłam świeczkę]

zapaliłam świeczkę
rozłożyłam ramiona
.
na drżącej ścianie
cieniowi
wyrosły liche
skrzydła
.
rozplątałam warkocz
włosy
musnęły plecy
.
zdjęłam koszulę
pozwoliłam ci dotknąć
mojego cienia
.
możesz zdmuchnąć świecę




*** [Nocą]

.
Nocą
splotłam Twoje palce i stopy
z korzeniami dębu
.
Teraz żuki
przetaczają moje ciało
a we włosach ugościłam pająka
.
Nie pytaj
czemu pragnę
co wieczór kołysać motyle
do snu
.
Nie mogę
zdradzić sekretu pajęczej sieci


[m-feather]

.
04-07-2004, 16:33
Wszystko co dawne

Dlaczego dom rodzinny widać choć go nie ma
i lampę co zgaszono trzydzieści lat temu
i psa co szczekał groźnie a chciał nas powitać
wciąż rzeczywiste to co niemożliwe
czemu to co nie jest chlebem ważniejsze od chleba
czemu ci co odeszli są bardziej obecni
i nawet dawna miłość co straszyła grzechem
stroi miny zabawne bo stała się duchem

miłość to samotność co łączy najbliższych
stąd czyste nawet co jest zbyt gorące
fotografie prawdziwe - bo już niepodobne
choćbyś nie chciał stać w miejscu tylko się spieszył
jak nagietki co kwitną przed dziesiątą rano
czemu ból pisze wiersze
nie idiotka ręka
wszystko po to by pytać
co nas łączy z ciałem



ks. Jan Twardowski

radość o poranku
06-07-2004, 06:35
RADOŚĆ O PORANKU
sł. Jonasz Kofta

Grupa I

Jak dobrze wstać skoro świt
jutrzenki blask duszkiem pić
Nim w górze tam, skowronek zacznie tryl
Jak dobrze wcześnie wstać dla tych chwil
Gdy nie ma wad wspaniały, piękny świat
Jak dobrze wcześnie wstać wiosną lat

Otrząsa się z rosy bez
Chcę w taki dzień znaleźć się
Obiecał mi poranek szczęście dziś
I szczęście dziś musi przyjść
Nie zmąci mej radości żaden cień
Wschodzące słońce śmieje się, co za dzień

Obiecuje nam ranek wszystko co chcemy mieć
Miłość ludziom, deszcze listkom, słowom sens
Budzimy się do życia naiwni tak
Tak jak czasem porankiem bywa piękny świat
Nadzieja i jutrzenka siostry dwie
Trzeba wiedzieć, że są, wierzyć w nie

Dzisiaj odnajdę, odnajdę siebie samą
Dzisiaj, na pewno wyjdę za mąż
Dzisiaj, dzisiaj, bo dzisiaj,
aj di di di baj baj wstaje świt
Taki piękny to czas chce się żyć
I chce się wstać, bo chce się żyć
Aj di di di baj baj, szkoda dnia
To czego pragniesz, najgoręcej chcesz
To tylko może w taki dzień zdarzyć się

08-07-2004, 00:33
Jesteśmy magią

magicznej nocy
wszystko jest pierwsze
drżenie, żar i rozkosz
pod wspólną gwiazdą
w objęciach nocy
sami jesteśmy magią

I.J.Łubińska

11-07-2004, 14:25
Dorota Zielińska - Wspomnienie

Pytałam Cię o marzenia
mówiłeś - potem...
i każda twoja odpowiedź
była taka sama
myślałam że masz sny
że wierzysz w swojego Boga
zapomniałam Cię spytać
o tyle rzeczy

20-07-2004, 23:02
Nie pękaj

Luźna Guma (YAPA 88)

Na troski nasze babcie kiedyś wymyślały
Trochę soli, trochę czosnku, pieprzu też
Ale biedne jeszcze wtedy nie wiedziały
O miksturze, co na nogi stawia Cię

Gdy jesteś wędrówką wyczerpany
Gdy burza nadchodzi albo noc
Gdy smutek pojawi się na twarzy
Wejdź do schroniska i z nami w kole siądź

Raz dwóch lekarzy wiodło wojny na recepty
Wśród tabletek i wielu innych bujd
A tym lekarstwem na Twe troski i zmartwienia
Stara gitara i turystyczny but

Gdy jesteś...

Góra z jeziorem zrobi z Ciebie globtrotera
I zahartuje Cię na dobre i na złe
A gdy samotność zacznie kiedyś Ci doskwierać
Spakuj manatki i na YAPĘ wybierz się

Gdy jesteś...

20-07-2004, 23:07
Bieszczady

A. Starzec

Tu w dolinach wstaje mgłą wilgotny dzień
Szczyty ogniem płoną, stoki kryje cień
Mokre rosą trawy wypatrują dnia
Ciepła, które pierwszy słońca promień da

Cicho potok gada, gwarzy pośród skał
O tym deszczu, co z chmury trochę wody dał
Świerki zapatrzone w horyzontu kres
Głowy pragną wysoko, jak najwyżej wznieść

Tęczą kwiatów barwny połoniny łan
Słońcem wypełniony jagodowy dzban
Pachnie świeżym sianem pokos pysznych traw
Owiec dzwoneczkami cisza niebu gra

Cicho potok gada...

Serenadą świerszczy, kaskadami gwiazd
Noc w zadumie kroczy mroku ścieląc płaszcz
Wielkim Wozem księżyc rusza na swój szlak
Pozłocistym sierpem gasi lampy dnia

Cicho potok gada...

ponury63
23-07-2004, 20:10
Jacek Kaczmarski

"Pies i ocean"

Czterołapy żarty przyjmuje z powagą -
Kamień żartem ciśnięty w fale daje nura
A on się rzuca bez wahania w pogoń
Bo kaczkę wyłowić każe instynkt i tresura.

Wraca z niczym tęgo łapą wodę kopiąc -
Łeb wśród seledynów. Pies Goi
Zagrzebany w Przestrzeni
Otrząsa się na brzegu z promienistych kropel
I pana wzrokiem przeprasza, jakby się rumienił.
I tak bez końca -
(Ocean niebem prześwietlany)
Nuda władzy, której pies gorliwie słucha,
Oszustwo, wysiłek próżno powtarzany -
I skrucha.


3.2.1988

26-07-2004, 06:37
Z życzeniami dla wszystkich Ań

http://www.twojekwiaty.pl/photo/546.jpg



"Anna"
Słowa: B. Loebl, Muzyka: T. Nalepa, Śpiew: S. Borys

Nie mów nic proszę cię, no bo co można rzec
W takiej chwili
Nie mów, że wrócisz tu, że odchodzisz na dni
Tylko kilka
Wyjdź ot jak gdyby nigdy nic, jakbyś szła kupić chleb
do sklepiku
Anno
Nie mów nic proszę cię, nie mów: kiedyś wrócę tu.
Chyba, że głos drzew i ptaków
Nasze dawne noce przypomni ci
Chyba, że twym oczom blasku
Słońce doda
wtedy wróć

Gdy obdarowałaś mnie naszyjnikiem twoich rąk
Stałem się najbogatszym z ludzi
Gdy wstępowaliśmy na schody
aby miękko było ci iść
Kładłem pod twoje stopy poduszki dłoni
Za poręcz miałaś moje ramiona
Mówiłaś "kocham" i stawało się okno prosto w słońce
Teraz krzyczę "kocham" i wschodzi słońce bez promieni

Anno!!

Nie mów nic proszę cię, nie mów: kiedyś wrócę tu.

Dokąd (dokąd) Anno (Anno) wracaj (wracaj) Anno (Anno)
Echo (echo) Anno odpowiada mi
Powiedz (powiedz) Anno (Anno) jak odnaleźć słowa
"Kocham" sens i treść
Dokąd Anno wracaj Anno echo odpowiada mi
Powiedz Anno jak odnaleźć słowa kocham sens i treść

28-07-2004, 06:23
TOMAS VENCLOVA
Zarzecze


W rozgwarze lip, przy kamiennym nabrzeżu,
nad bystrym nurtem, podobnym do Tybru,
piję "Gilbey's" z młodymi brodaczami.
Zmierzch, dźwięki szkieł i dymy papierosów.
Nie znam ich. Kiedyś poznałem rodziców.

Cóż, zmiana warty. Dyktafon szeleści
i zacina się. Mych rozmówców obchodzi
całkiem to samo co mnie dawno temu:
czy męka i litość mają jakiś sens
i czy sztuka przetrwa nieobecność zasad.

Byłem jak oni, zanim mnie nie spotkał
los dziwny, pewnie od innych nie lepszy,
teraz już wiem, że zło nie ginie nigdy,
ale ślepotę daje się rozproszyć
i że wiersze warte są więcej niż sen.

Latem dziś często budzę się przed świtem
czując bez lęku, że nadchodzi pora,
kiedy potomnym pozostanie słownik,
obłok, ruiny, takoż sól i chleb,
a mnie już nic, nic poza wolnością.



Przełożyła Alicja Rybałko

28-07-2004, 23:19
Krzysztof Krawczyk
Bo jesteś ty

Na zewnątrz mgła, tylko ziąb i deszcz
A dla mnie świat w ciepłym świetle świec
Powietrze ma elektryczny smak
Chciałbym tak trwać nawet tysiąc lat

Bo jesteś Ty
Znów przy mnie budzisz się
Bo jesteś Ty
I wciąż czuję, że...
Bo jesteś Ty
Cóż więcej mógłbym chcieć?
Bo jesteś tu
I proszę zostań już

Ja chciałbym tak zawsze biec pod wiatr
Nie liczyć dni, ciągle zmieniać twarz
Sprawić by czas wciąż owijał mnie
Wszystko to już dziś nie liczy sie

Bo jesteś Ty
Zaczynasz ze mną dzień
Bo jesteś wciąż
Gdy zaczyna się noc
Już wszystko mam
Cóż więcej mógłbym chcieć?
Bo jesteś tu
I zawsze tu bądź

Bo jesteś Ty
Znów przy mnie budzisz się
Bo jesteś Ty
I wciąż czuję, że...
Bo jesteś Ty
Cóż więcej mógłbym chcieć?
Bo jesteś tu
I proszę zostań już

Bo jesteś Ty...

29-07-2004, 06:12
Ten jasny dzień wypełnia ból
Więc otul mnie w deszczowy tiul
Gdy porwie Cię szalony pęd
Spotkamy się

Wyznaj czy swoją wolność znasz
Uliczny bruk jak zieleń traw
Nie pytaj mnie dlaczego tak
Już lepiej płacz
Odlecieć czas


"Kryształowy okręt" The Doors

31-07-2004, 07:02
Przyjaciele, których nie miałem
K. M. Sieniawski

Przyjaciele, których nie miałem
Których w biedzie sobie zmyśliłem
Opowiedzą wam, że kochałem
A to przecież znaczy, że żyłem

Oni każdy dzień wam powtórzą
O powrotach znikąd powiedzą
Zaufali ptasim podróżom
A to przecież znaczy, że wiedzą

Nie gniewajcie się, że nie chciałem
Żyć wśród was bo nie siebie zniszczyłem
Przyjaciele, których nie miałem
Mogą przysiąc, że kiedyś byłem

Najgorsze, że trzeba nie wierzyć
Gdy deszcze, gdy słońce, gdy Bóg
Stratował mój sen święty Jerzy
Jak wrócę do ciebie bez nóg

Najgorsze, że prawie od nowa
Jak wczoraj fatalny nasz krąg
Gdy dżungla szydercza i płowa
Jak ciebie powitam bez rąk

Najgorsze, że jesteś, że jesteś
Że czas wciąż ten sam choć nie nasz
A oto i życia sylwester
Makijaż w witriolu na twarz

I kto mnie, kto mnie ograbił
Nie wróci Gerdo twój Kaj
Najgorsze, że trzeba się zabić
Gdy drzewa, gdy morze, gdy maj

Nie gniewajcie się, że nie chciałem
Żyć wśród was bo nie siebie zniszczyłem
Przyjaciele, których nie miałem
Mogą przysiąc, że kiedyś byłem

diary of madman
04-08-2004, 20:36
Wisława Szymborska - Przypowieść

Rybacy wyłowili z głębiny butelkę. Był w niej papier, a na nim
Takie były słowa: "Ludzie, ratujcie! Jestem tu, ocean mnie
wyrzucił na bezludna wyspę. Stoję na brzegu i czekam pomocy.
Spieszcie się, jestem tu!"
- brakuje daty. Pewnie już za późno. Butelka mogła długo
pływać w morzu- powiedział rybak pierwszy.
- i miejsce nie zostało oznaczone. Nawet ocean niewiadomo
który- powiedział rybak drugi.
- ani za późno, ani za daleko. Wszędzie jest wyspa Tu-
- powiedział rybak trzeci.
Zrobiło się nieswojo, zapadło milczenie. Prawdy ogólne mają
to do siebie.

Uhu
10-08-2004, 21:44
Wisława Szymborska

Pod jedną gwiazdką

Przepraszam przypadek, że nazywam go koniecznością.
Przepraszam konieczność, jeśli jednak się mylę.
Niech się nie gniewa szczęście, że biorę je jak swoje.
Niech mi zapomną umarli, że ledwie tlą się w pamięci.
Przepraszam czas za mnogość przeoczonego świata na sekundę.
Przepraszam dawną miłość, że nową uważam za pierwszą.
Wybaczcie mi, dalekie wojny, że noszą kwiaty do domu.
Wybaczcie, otwarte rany, że kłuję się w palec.
Przepraszam wołąjacych z otchłani za płytę z menuetem.
Przepraszam ludzi na dworcach za sen o piątej rano.
Daruj, szczuta nadziejo, że śmieję się czasem.
Darujcie mi, pustynie, że z łyzką wody nie biegnę.
I ty, jastrzebiu, od lat ten sam, w tej samej klatce,
zapatrzony bez ruchu zawsze w ten sam punkt,
odpuść mi, nawet gdybyś był ptakiem wypchanym.
Przepraszam ścięte drzewo za cztery nogi stołowe.
Przepraszam wielkie pytania za małe odpowiedzi.
Prawdo, nie zwracaj na mnie zbyt bacznej uwagi.
Powago, okaż mi wspaniałomyślność.
Ścierp, tajemnico bytu, że wyskrobuję nitki z twego trenu
Nie oskarżaj mnie duszo, ze rzadko cię miewam.
Przepraszam wszystko, ze nie mogę być wszędzie.
Przepraszam wszystkich, że nie umiem być każdym i każdą.
Wiem, że póki żyję, nic mnie nie usprawiedliwia,
ponieważ sama sobie na przeszkodzie.
Nie miej mi za złe, mowo, że pożyczam patetycznych słów,
a potem trudu dokładam, żeby wydały się lekkie.

ponury63
11-08-2004, 06:55
Ryszard Krynicki

"Czym jest poezja, która nie ocala narodów ani ludzi ?"


Czym jest poezja, jeśli nie ocala
narodów ni ludzi,
ani narodów i ludzi przed samymi sobą,

lecz tylko to, co ludzie
i narody tak łatwo potrafią zniweczyć ?

Czym więcej być może, jeżeli nie trwożnym
jak bicie śmiertelnego serca,
silniejszym od lęku przed nędzą i śmiercią

głosem sumienia ?

chmurka
12-08-2004, 22:37
Wisława Szymborska

TAK SIĘ ZŁOŻYŁO, ŻE JESTEM I PATRZĘ

Doszło do tego, że siedzę pod drzewem,
na brzegu rzeki,
w słoneczny poranek.
Jest to zdarzenie błahe
i do historii nie wejdzie.
To nie bitwy i pakty,
których motywy się bada,
ani godne pamięci zabójstwa tyranów.

A jednak siedzę nad rzeką, to fakt.
I skoro tutaj jestem,
musiałam skądś przyjść,
a przedtem
w wielu jeszcze miejscach się podziewać,
całkiem tak samo jak zdobywcy krain,
nim wstąpili na pokład.

Ma bujną przeszłość chwila nawet ulotna,
swój piątek przed sobotą,
swoj przed czerwcem maj.
Ma swoje horyzonty równie rzeczywiste
jak w lornetce dowodców.

To drzewo to topola zakorzeniona od lat.
Rzeka to Raba nie od dziś płynąca.
Ścieżka nie od przedwczoraj
wydeptana w krzakach.
Wiatr, żeby rozwiać chmury,
musiał je wcześniej tu przywiać.

I choć w pobliżu nic się wielkiego nie dzieje,
świat nie jest przez to uboższy w szczegóły,
gorzej uzasadniony, słabiej określony,
niż kiedy zagarniały go wędrówki ludów.

Nie tylko tajnym spiskom towarzyszy cisza.
Nie tylko koronacjom orszak przyczyn.
Potrafią być okrągłe nie tylko rocznice powstań,
ale i obchodzone kamyki na brzegu.

Zawiły jest i gęsty haft okoliczności.
Ścieg mrówki w trawie.
Trawa wszyta w ziemię.
Deseń fali, przez którą przewleka się patyk.

Tak się złożyło, że jestem i patrzę.
Nade mną biały motyl trzepoce w powietrzu
skrzydełkami, co tylko do niego należą
i przelatuje mi przez ręce cień,
nie inny, nie czyjkolwiek, tylko jego własny.

Na taki widok zawsze opuszcza mnie pewność,
że to co ważne
ważniejsze jest od nieważnego.

17-08-2004, 06:43
Myslovitz- Kraków


Kraków jeszcze nigdy tak jak dziś
Nie miał w sobie takiej siły i
Może to ten deszcz
Może przez tę mgłę
Może to mój nastrój
Ale w każdej twarzy ciągle
Widzę Cię

W uśmiechach turystów rynek tonie znów
Ktoś zakrzyknął głośno, błysnął flesz
Na Gołębiej Twój
Płaszcz zaczepił mnie
W wystawowym oknie
W autobusie
W tłumie gdzieś

Widzę Cię
Tak wiem
Nie zrobię więcej zdjęć
Tak wiem
Nie będę prosił lecz
Tak wiem
To przecież żaden grzech
Tak wiem
Tak wiem

Kraków hejnał gra
Tak wita mnie
Patrzy na mnie jakby wiedział że
Wracam po to by
Choć na kilka chwil
Zamknąć oczy i
Móc uwierzyć że

Znów widzę Cię
Tak wiem
Nie zrobię więcej zdjęć
Tak wiem
Nie będę prosił lecz
Tak wiem
To przecież żaden grzech
Tak wiem
Tak wiem.

julia
19-08-2004, 13:57
Lato
Konie zielone przebiegły galopem
I spod ich kopyt wytrysnęły kwiaty
Żeby w sadzawce rozpaliły ogień
na niebie księżyc pozapalał gwiazdy
Nad brzegiem stawu, wsłuchany
w krzyk czajek
Owiany mocną wonią tataraku
Patrzyłeś w gwiazdy na samym dnie stawu
mówiłeś do mnie, że przemija lato

Lato pachnące miętą
Lato koloru malin
Lato zielonych lasów
Lato kukułek i czajek

Konie zielone przebiegły galopem
Pod kopytami zwiędły letnie kwiaty
Żeby w sadzawce wygasiły ogień
I ciemne chmury przysłoniły gwiazdy
Znad brzegu stawu daleki wracałeś
I staw zamierał w woni tataraku
Mówiłeś do mnie daleki i obcy
Że przeminęło chyba nasze lato.
Lato pachnące...

21-08-2004, 23:39
Łucja Połukord - Osiem dni tygodnia



Codzienność nie pozwala
nam się spotkać

być może bylibyśmy
razem gdyby tydzień
miał osiem dni

Gdzieś między sobotą
a niedzielą chodzilibyśmy
na spacery

Miałabym dla kogo
pisać wiersze i komu
je czytać

Niestety po sobocie jest
niedziela i nic pomiędzy nimi

29-08-2004, 12:44
*****

w moim pokoju
niektóre słowa wiszą na ścianie
inne są porzucone na fotelu na kanapie
jeszcze inne stoją na środku
otoczone innymi słowami
rozrzucone albo starannie
ułożone
postawione rzędem na półce
białe czarne
miękkie i delikatne
w dotyku
albo twarde i nieustępliwe
kanciaste ostre jak brzytwa
niewidzialne i widzialne
rzucające się w oczy
i dyskretne w swojej
obecności
wystawione na swiatło
dzienne i ukryte w głębi
stojące twarzą do mnie
albo plecami odwrócone
takie których mogę
tylko się domyślać
i takie które same wpadają
w ucho są przetłumaczone i oczywiste
zawieszone w próżni
i wypełnione szczelnie
treścią i sensem
słowa daremne
rzucane na wiatr
jak grochem o ścianę
i same przez się
rozumiane
i podejmowane w rozmowie
i wymieniane
jak obrączki



Beata

30-08-2004, 11:29
Maciej Maleńczuk - Sierpień w Krakowie


Sierpień w Krakowie a miał być gdzie indziej
Ale tam to tylko mogłem stracić swe życie
Nieważne znów jestem

Już bledsze światło i nerwowe ptactwo
Złote muchy obsiadły gruszkę
I w słońcu uczta

To już jesień

Powoli smutek podchodzi do serca
Co z tobą smutku zrobić - może wypić ?
Może wyjechać i nie wrócić ?

Spójrz liście jak zwykle są ponad banałem
Spadają z drzew spadają już jesień
Spadają liście

Czarnych kociąt tutaj nie krzywdzi nikt
Więc ufne są a nawet zaczepne
I wszystkie kąty są dla nich

Tylko ich matka tak patrzy

Pod jabłonką w ogrodzie herbata bez cukru
Można się przyzwyczaić miło mieć
Taki mały miły ogród

Czy tego nie jest za dużo
Czy tego nie jest za dużo
Szaride! Szaride!

Wystarczy wyjrzeć przez okno
Za woalką z mgły i dymu miasto
Skromnie kryje się

Różowo zielono przez konary drzew
Słońce zachodzi i wieczór w prześwitach
I ptaki się denerwują

Jest jeszcze tak ciepło

Czemu się spieszą przecież miało nie być zimy
Czemu pod skórą każdy nerw mi drży
Może wyjechać i nie wrócić

Może...

ponury63
12-09-2004, 19:10
Ryszard Krynicki

"Przelotem"


Para turkawek na bezlistnym drzewie:

jeśli będziecie przelotem
obolałe i głodne w gołębiej Warszawie,

same traficie do mojego Mistrza,

Pana Cogito,
Księcia Poetów

18-09-2004, 06:34
George Gordon Byron - O nie mów mi, o nie mów mi


O nie mów mi, o nie mów mi
O szczęściu tych minionych dni,
Gdy miałaś duszę moją całą.
Pamiętam je, dopóki czas
Nie przyjdzie sprawić, iżby z nas
Śladu na ziemi nie zostało.

Czyż mogłabyś - czyż ja bym mógł
Zapomnieć serca twego stuk,
Gdym pieścił złoto twych warkoczy?
Dziś jeszcze widzę pąs twych warg,
Co tchnąć miłością, skapią skarg,
I młodą pierś, i tęskne oczy.

Do sercam tulił cię, a ty
Miewałaś w oczach rzewne mgły -
Wyrzutu może? czy zachęty?
I znowum cię w uściski brał,
Jak gdyby chcąc; by pieszczot szał
W niebytu strącił nas odmęty.

A potem, gdy się powiek brzeg
Łączył w puszysty jeden ścieg,
Kryjąc błękitne kule na dnie -
Rzęs twoich długich kładł się cień,
Na licach, jak gdy w mroźny dzień
Na śniegi pióro kruka spadnie.

Że znów mnie kochasz, miałem sen -
I słodszy był mi majak ten,
Niż gdybym płonął znów na jawie
Dla innych serc, dla innych lic:
Bo one mi nie niosą nic,
Gdy ze snem moim je zestawię.

Więc nie mów mi, więc nie mów mi,
Że nigdy już nie wrócą dni,
Co sennym sycą mnie wspomnieniem -
Póki się nie zmienimy w głaz
I póki nam nie powie czas,
Że myśmy tu znikomym cieniem.

21-09-2004, 07:25
Przy okrągłym stole
Julian Tuwim
A może byśmy tak, jedyna,
Wpadli na dzień do Tomaszowa?
Może tam jeszcze zmierzchem złotym
Ta sama cisza trwa wrześniowa...

W tym białym domu, w tym pokoju,
Gdzie cudze meble postawiono,
Musimy skończyć naszą dawną
Rozmowę smutnie nie skończoną.

Do dzisiaj przy okrągłym stole
Siedzimy martwo jak zaklęci!
Kto odczaruje nas? Kto wyrwie
Z niebłaganej niepamięci?

Jeszcze mi ciągle z jasnych oczu
Spływa do warg kropelka słona,
A ty mi nic nie odpowiadasz
I jesz zielone winogrona.

Jeszcze ci wciąż spojrzeniem śpiewam:
"Du holde Kunst"... i serce pęka!
I muszę jechać... więc mnie żegnasz,
Lecz nie drży w dłoni mej twa ręka.

I wyjechałem, zostawiłem,
Jek sen urwała się rozmowa,
Błogosławiłem, przeklinałem:
"Du holde Kunst! Więc tak? Bez słowa?"

Ten biały dom, ten pokój martwy
Do dziś się dziwi, nie rozumie...
Wstawili ludzie cudze meble
I wychodzili stąd w zadumie...

A przecież wszystko - tam zostało!
Nawet ta cisza trwa wrześniowa...
Więc może byśmy tak najmilsza,
Wpadli na dzień do Tomaszowa?...

...
21-09-2004, 07:47
LEONARD COHEN

Madonna samotności

Przez całe długie lato
W mej duszy rosła wciąż
Gęstwiną pełną cierni
Miała zręczne, chłodne palce
Niczym prządka

Miała ciało pełne światła
Pełen mroku miała wdzięk
Pieściła mnie przez całe lato
Aż poznałem ją dokładnie
Twarzą w twarz

Nosi strój błękitno srebrny
Jest milcząca, skąpi słów
Całego świata jest schronieniem
Mistrzynią, ach mistrzynią
Ludzkich serc

O Madonno, Królowo Samotności
Podziękowania ślę
Za to, że byłem z tobą blisko
Chociaż wielu, bardzo wielu
Nie zna cię

Miała ciało pełne światła
Pełen mroku miała wdzięk
Pieściła mnie przez całe lato
Aż poznałem ją dokładnie
Twarzą w twarz

Sł. pol. Maciej Zembaty

chmurka
21-09-2004, 22:38
Andrzej Waligórski

Jesień idzie

Raz staruszek, spacerując w lesie,
Ujrzał listek przywiędły i blady
I pomyślał: -Znowu idzie jesień,
Jesień idzie, nie ma na to rady!

I podreptał do chaty po dróżce,
I oznajmił, stanąwszy przed chatą,
Swojej żonie, tak samo staruszce:
-Jesień idzie, nie ma rady na to!

A staruszka zmartwiła się szczerze,
Zamachnęła rękami obiema:
-Musisz zacząć chodzić w pulowerze.
Jesień idzie, rady na to nie ma!

Może zrobić się chłodno już jutro
Lub pojutrze, a może za tydzień?
Trzeba będzie wyjąć z kufra futro,
Nie ma rady, jesień, jesień idzie!

A był sierpień. Pogoda prześliczna.
Wszystko w złocie trwało i w zieleni,
Prócz staruszków nikt chyba nie myślał
O mającej nastąpić jesieni.

Ale cóż, oni żyli najdłużej.
Mieli swoje staruszkowe zasady
I wiedzieli, że prędzej czy później -
Jesień przyjdzie. Nie ma na to rady.

ponury63
24-09-2004, 05:14
Christi

Małe requiem na koniec sezonu
/w czternastu strofach/

1. Niedziela.
2. Piękna pogoda, ludzi na deptaku jest dużo.
3. Szelest kroków i rozmów trochę ściszony.
4. Parasoli coraz mniej, ogródki letnie znikają jeden za drugim.
5. Zapach smażonej ryby i czosnku.
6. Fontanna jeszcze przelewa strumienie wody.
7. Morze prawie bez jednej zmarszczki.
8. Mewy krążą w powietrzu czekając na zdobycz.
9. Spokojnie drzemie na słońcu sprzedawca bursztynów.
10. Wstęp na molo za darmo.
11. Muszelki na plaży za darmo.
12. Kolorowe landszafty jesiennych drzew utrwala na płótnie malarz amator.
13. Piasek pod stopami skrzypi jak zawsze.
14. Na wypożyczalni leżaków wisi napis: Koniec sezonu.


Małe requiem na śmierć motyla
/bardzo smutne/

Gdy wpadł do mojego pokoju był taki wesoły. Zwiedził wszystkie kąty, udał się do następnych pomieszczeń i zniknął mi z oczu.
Okno było otwarte, więc pomyślałam, że odfrunął. Coś mnie tknęło, gdy przypomniałam sobie jego kolory. Ugry, czerwienie, brązy – wyglądał zupełnie jak jesienne liście. To było wczoraj. Wczoraj świeciło słońce, było ciepło i pachnąco od niebieskich kwiatków, które właśnie zakwitły. A dziś podniosłam z podłogi martwego motyla. Jest zimno, ciemno, sennie, depresyjnie, smutno.
Lato umarło. Już jest pochowane.