PDA

Zobacz pełną wersję : Spór z sąsiadem - kto ma obciąć gałęzie?



chrikri
28-07-2010, 11:20
Witam - i proszę o poradę w przykrej dla mnie sprawie.
Wiem, że był już taki post na forum, ale nie dotyczył on mojej sytuacji.

Otóż na mojej działce rośnie piękny stary buk (zdrowy, aż miło popatrzeć). Rósł tam "od zawsze", zanim w ogóle wytyczono działki budowlane. Część jego gałęzi (około 10%) przechodzi na stronę sąsiada, który ciągle mnie nachodzi abym na własny koszt obciął gałęzie - i to nie tylko te, które przechodzą na jego działkę, ale w ogóle znacznie przerzedził koronę drzewa. Tłumaczy to obawą, że podczas wichury "gałąź spadnie i kogoś zabije" oraz że musi "co miesiąc rynny z liści czyścić".

Sprawdzałem w Kodeksie Cywilnym, artykuły:
143
W granicach określonych przez społeczno-gospodarcze przeznaczenie gruntu własność gruntu rozciąga się na przestrzeń nad i pod jego powierzchnią. Przepis ten nie uchybia przepisom regulującym prawa do wód.
149
Właściciel gruntu może wejść na grunt sąsiedni w celu usunięcia zwieszających się z jego drzew gałęzi lub owoców. Właściciel sąsiedniego gruntu może jednak żądać naprawienia wynikłej stąd szkody.
150
Właściciel gruntu może obciąć i zachować dla siebie korzenie przechodzące z sąsiedniego gruntu. To samo dotyczy gałęzi i owoców zwieszających się z sąsiedniego gruntu; jednakże w wypadku takim właściciel powinien uprzednio wyznaczyć sąsiadowi odpowiedni termin do ich usunięcia.

Wiem również, że jeżeli w wyniku nadmiernego przycięcia gałęzi drzewo uschnie, to będę musiał za nie słono zapłacić.

Według mnie sąsiad ma prawo (na własny koszt) obciąć część gałęzi "po linii działki". I tylko tyle...


Ponieważ mój sąsiad jest dość prymitywnym trepem, macie może jakiś link gdzie byłoby to wytłumaczone wprost. Mam już dosyć jego marudzenia.

cyma2704
28-07-2010, 13:09
Moja siostra miała takiego sąsiada jak ty prze 18 lat. Zniszczony dach na garażu, stale zapchane rynny,zniszczona przez korzenie podmurówka płotu, masa gałęzi w ogrodzie. Żadne próby polubownego rozwiązania problemu nie dawały rezultatu. Moja własność moja świętość. Aktualnie właściciel pięknych drzew rosnących 2m od dachów , chce budować na tej działce dom dla dzieci. Potrzebna mu od siostry służebność przejazdu, bo droga do jego działki ma szerokość 130cm. W ciągu tygodnia drzewa doprowadzone do porządku i miły uśmiech , bo teraz to siostra jest panią sytuacji
Może czasem warto popatrzeć oczyma sąsiada na swoją własność. Nigdy nie wiadomo jak ułożą się nasze stosunki z sąsiadem w przyszłości. Nie ma gorszego wroga niż wrogi sąsiad. Co to za problem podciąć gałęzie, żeby nie niszczyły własności sąsiada.

Życzę szerszego spojrzenia na problem

agnieszkakusi
28-07-2010, 19:55
ostatnio podeszłam do sąsiada i zapytałam czy nie będzie problemu jeśli przytnę jego sosnę po naszej stronie, bo po płocie pnie się rdest i gałęzie zaczynają mi go zasłaniać. Nie było w ogóle problemu. Z drugim sąsiadem wiosną obgadałam obcięcie gałęzi dębów po naszej stronie, bo mi klony zakrywały. Też nie było problemu. Myślę, że lepiej spokojnie załatwić sytuację, a nie pisać o sąsiedzie, że to" dość prymitywny trep".

amalfi
28-07-2010, 20:11
Na moje oko, to sąsiad ma prawo, a nie obowiązek wycięcia gałęzi po swojej stronie. Może też żądać, abyś Ty je wyciął. Tak mi sie wydaje. Pewnie, że szkoda drzewa, ale jak sie uprze, to raczej jesteś na przegranej pozycji. Co do kary, to możesz wystąpić o pozwolenie na wycięcie gałęzi, a jak je uzyskasz, nie będzie żadnych kar nawet jak drzewo uschnie. Ja skracałam wielki świerk ze wzlędu na zagrożenie w czasie wichury. Zostałam poinformowana, że mogę to zrobić bez zezwolenia, ale na własne ryzyko. jeśli drzewo uschnie, będzie kara (jeśli ktoś oczywiście doniesie), a jeśli nie uschnie, to nie będzie konsekwencji. Zaryzykowałam, bo był okres burzowy i drzewo żyje na szczęście. Inna sprawa, że sąsiad o dom którego sie bałam, że drzewo może go uszkodzić teraz chodzi i opowiada, że szkoda mu tego pięknego świerka. A jkak była burza to stał na tarasie i patrzył wymownie w górę.

chrikri
28-07-2010, 21:22
Niestety - nie ustąpię.....

Albowiem:

a) Nie ja sadziłem tego buka.
b) Nie bronię sąsiadowi skracać gałezi, które włażą na jego posesję - więcej, chętnie mu pomogę to zrobić;
c) Nie zgodzę się jednak, abym został obarczony całkowitą odpowiedzialnością za drzewo, którego nie jestem właścicielem.

Niestety, kupując dom, trzeba się zastanowić czy odpowiada nam jego sąsiedztwo. Poprzedni sąsiad nigdy żadnych pretensji do tego buka nie zgłaszał, więcej - obaj docenialiśmy jego miły cień, gniazda ptaków, wiewiórki ganiające za orzechami.
Jak ma się dom, to trzeba czyścić rynny, zbierac gałęzie, itp. Gdy ktoś tego nie lubi, to niech kupi mieszkanie w bloku.

chrikri
28-07-2010, 21:39
Ależ ja mu nie bronię przycinać! Niech tnie po granicy działki jak leci, bo ma pełne do tego prawo.
Ale on chce z drzewa zrobić wiecheć, obciąc mu tak na oko ze 30% gałęzi (po mojej stronie!), bo nie chce mu się rynien czyścić.

Naprawdę nie jestem jakimś pieniaczem, znajdującym satysfakcję w utrudnianiu ludziom życia, ale facet naprawdę przesadza. A to nie jest drobna sprawa - ogłowienie wielkiego pięknego buka....

Nadmieniam również, że ja mam z tym bukiem kilkanaście razy więcej roboty niż on - 90% jego gałęzi zwisa mi wdzięcznie nad dachem i tarasem. Ale jakoś moje rynny nie są zapchane......

Elfir
28-07-2010, 22:26
No to obetnij te wychodzące na jego stronę. Wtedy żaden konar mu na działkę nie spadnie i ten argument wytrącisz mu z ręki. Drzewo jest twoje, bo rośnie na twojej działce i ty masz obowiązek je przyciąć, na życzenie sąsiada, któremu twojej drzewo narusza obszar działki. Jeśli zrobi to sąsiad, ma prawo wystąpić do ciebie o zwrot kosztów cięcia.

chrikri
28-07-2010, 22:37
No to obetnij te wychodzące na jego stronę. Wtedy żaden konar mu na działkę nie spadnie i ten argument wytrącisz mu z ręki. Drzewo jest twoje, bo rośnie na twojej działce i ty masz obowiązek je przyciąć, na życzenie sąsiada, któremu twojej drzewo narusza obszar działki. Jeśli zrobi to sąsiad, ma prawo wystąpić do ciebie o zwrot kosztów cięcia.

No ale art. 150 Kodeksu Cywilnego (patrz mój pierwszy post) mówi wyraźnie, że ta sąsiad ma prawo sobie te konary obcinać.... A ty piszesz zupełnie co innego - na jakiej podstawie prawnej?

Przepraszam, że tak marudzę, ale chciałbym poznać podstawy prawne rozstrzygające te spory.

A przy okazji - już dawno obciąłem konary streczące nad jego działką gdzieś tak do 6 metrow od poziomu ziemi... ale on dalej boi się że go drzewo zabije..

Elfir
28-07-2010, 22:43
Ma prawo. Ale ty masz obowiązek. Jeśli TY się nie wywiążesz ze swojego obowiązku to on MOŻE to zrobić za ciebie i wystawić rachunek.
Jak cytujesz KC to przeczytaj wszystkie artykuły, a nie tylko te, które tobie pasują.

chrikri
28-07-2010, 22:46
Ma prawo. Ale ty masz obowiązek. Jeśli TY się nie wywiążesz ze swojego obowiązku to on MOŻE to zrobić za ciebie i wystawić rachunek.
Jak cytujesz KC to przeczytaj wszystkie artykuły, a nie tylko te, które tobie pasują.

Dzięki za odpowiedź - ale czy możesz mi wskazać stosowny artykuł KC? Wertowałem internet, Kodeks i jakoś nic o moim obowiązku strzyżenia gałezi nie znalazłem.

Elfir
28-07-2010, 22:48
Art. 150. Właściciel gruntu może obciąć i zachować dla siebie korzenie przechodzące z sąsiedniego gruntu. To samo dotyczy gałęzi i owoców zwieszających się z sąsiedniego gruntu; jednakże w wypadku takim właściciel powinien uprzednio wyznaczyć sąsiadowi odpowiedni termin do ich usunięcia.

Jeżeli mimo wcześniejszego wyznaczenia terminu (najlepiej wysłać pismo z żądaniem do sąsiada listem poleconym za potwierdzeniem odbioru) gałęzie nie zostały usunięte, to właściciel działki sąsiedniej może to zrobić sam i żądać zwrotu kosztów.
http://e-prawnik.pl/domowy/prawo-cywilne-1/wlasnosc-i-posiadanie/odpowiedzi/galezie-drzewa-nad-sasiednia-nieruchomoscia.html

chrikri
28-07-2010, 22:54
Art. 150. Właściciel gruntu może obciąć i zachować dla siebie korzenie przechodzące z sąsiedniego gruntu. To samo dotyczy gałęzi i owoców zwieszających się z sąsiedniego gruntu; jednakże w wypadku takim właściciel powinien uprzednio wyznaczyć sąsiadowi odpowiedni termin do ich usunięcia.

Widzisz, odrobiłem lekcję :), i wykładnia prawnicza tego przepisu (fakt, że nie jest opisana w KC) jest następująca:
- jeżeli po upływie tego terminu sąsiad (czyli ja) nie usunie gałęzi lub owoców, włąściciel gruntu może je sam usunąć :)

Brzmienie przepisu jest głupawe, bo chodzi tu o owoce - żeby sąsiedzi nie obżerali nam naszych jabłuszek, tylko dali nam czas na ich zbiór.

chrikri
28-07-2010, 22:58
Jeszcze link...
http://www.rp.pl/artykul/259742.html

Wiesz, gdybym sam to drzewo posadził, to rozumiałbym pretensje sąsiada. Co innego jednak jakiś miotłowaty modrzew metr od płota, co innego zas buk 2.40 metra obwodu... toż to pomnik przyrody jest!

Elfir
28-07-2010, 22:59
MOŻE, nie oznacza MUSI. MUSISZ ty.
Dlatego pewnie jak go wkurzysz wynajmie najdroższa firmę ogrodniczą jaką znajdzie, która wytnie gałęzie i przedstawi ci rachunek na lekko licząc 2000 zł (z powodu pracy z podnośnikiem)

chrikri
28-07-2010, 23:06
[http://e-prawnik.pl/domowy/prawo-cywilne-1/wlasnosc-i-posiadanie/odpowiedzi/galezie-drzewa-nad-sasiednia-nieruchomoscia.html[/QUOTE]

Przepraszam, nie zauważyłem linku (dziękuję). Fakt, tak jest - ale "naruszenie własności" ma miejsce wtedy gdy sam to drzewo posadzę. Wtedy na skutek moich działań (bezmyślne sadzenie drzewa) sąsiad może mieć dyskomfort.

chrikri
28-07-2010, 23:08
[QUOTE=Elfir;4223677]MOŻE, nie oznacza MUSI. MUSISZ ty.

Ale gdzie to pisze w KC - że ja MUSZĘ? Lubię wiedzieć na jakiej podstawie coś MUSZĘ.....

Elfir
28-07-2010, 23:19
Aleś uparty, mógłbyś sam przeczytać i wyciągnąć wnioski. Twoje drzewo narusza cudzą własność. Dlatego MUSISZ usunąć tę część która ją narusza.
Nie ma znaczenia kto sadził drzewo, ale kto jest jego właścicielem.

Art. 143. W granicach określonych przez społeczno-gospodarcze przeznaczenie gruntu własność gruntu rozciąga się na przestrzeń nad i pod jego powierzchnią. Czyli przestrzeń powietrzna nad działką sąsiada jest jego własnością.

At. 222. § 2. Przeciwko osobie, która narusza własność w inny sposób aniżeli przez pozbawienie właściciela faktycznego władztwa nad rzeczą, przysługuje właścicielowi roszczenie o przywrócenie stanu zgodnego z prawem i o zaniechanie naruszeń.

Nie jesteś pierwszym upierdliwym właścicielem drzewa i naprawdę sądy mają już tomy orzecznictw w takich sprawach.

chrikri
28-07-2010, 23:24
OK - dzięki za odpowiedzi.
Niestety, pozostanę "upierdliwym właścicielem drzewa" i nie pozwolę z pięknego buka oberżnąć 30% gałęzi (na mój koszt). Sumienie mi nie pozwala.
Pozdrawiam.

chrikri
29-07-2010, 00:06
Znalazłem odpowiedź pod linkiem:
http://www.gu.com.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=18112&Itemid=148

Cytuję fragment:
Jak zauważono w orzecznictwie, właściciel gruntu, nad którym zwisają gałęzie z cudzego gruntu, może albo tolerować istniejący stan rzeczy, jeżeli sąsiad z własnej inicjatywy nie usunie gałęzi, albo też wezwać sąsiada do ich usunięcia z tym skutkiem, że niezastosowanie się do tego wezwania upoważnia wspomnianego właściciela gruntu do obcięcia gałęzi i zachowania ich dla siebie (por. uzasadnienie do Uchwały Sądu Najwyższego – Izba Cywilna z dnia 26 lipca 1972 r. III CZP 45/72).

Warto jednak zauważyć, że właściciel gruntu nie może również żądać usunięcia tych gałęzi. Może tylko albo wezwać do ich usunięcia, a po minięciu terminu zrobić to sam, na swój koszt, albo znosić ten stan. Sankcją więc wobec bezczynności sąsiada jest tylko ustawowe upoważnienie właściciela gruntu sąsiedniego do usunięcia gałęzi oraz korzeni we własnym zakresie i zachowania ich dla siebie (por. uzasadnienie do Uchwały Sądu Najwyższego – Izba Cywilna z dnia 26 lipca 1972 r. III CZP 45/72).

Idę spokojnie spać...
Śnić mi się będą wielkie buki, dęby i jesiony zarastające powoli moją działkę :)

Elfir
29-07-2010, 00:39
Tiaaaa, spij spokojnie....
Zatem, nawet gdy szkodę spowodowały gałęzie zwisające nad innym gruntem i to tam spowodowało szkodę, to i tak odpowiada za to właściciel drzewa, czyli ten, z którego gruntu to drzewo wyrasta.

Acha, i zwróć uwagę, że tam jest mowa o usunięciu przez właściciela już obciętych przez sąsiada gałęzi a nie o obowiązku obcięcia tych wiszących :)

Naprawdę należy bardzo uważać na sformułowania.
W przepisach prawa słowo "i", "lub" ma tak wielkie znaczenie, że powołuje się komisje śledcze :)

amalfi
29-07-2010, 07:46
Niestety - nie ustąpię.....

Albowiem:

a) Nie ja sadziłem tego buka.

A gdybyś kupił działkę i potem by sie okazało, że na niej jest zakopany wieeeelki skarb, to też byś stwierdził, że nie należy do Ciebie, bo go tam nie zakopywałeś? ;)

chrikri
29-07-2010, 11:47
A gdybyś kupił działkę i potem by sie okazało, że na niej jest zakopany wieeeelki skarb, to też byś stwierdził, że nie należy do Ciebie, bo go tam nie zakopywałeś? ;)

To akurat bardzo zły przykład :) Według prawa rzeczy znadujące się W ZIEMI należą do państwa. Gdybym przypadkiem wykopał na swojej działce Bursztynową Komnatę to muszę galopem powiadomić o tym władze, zabezpieczyć i zwrócić w całości. Może dostałbym za to dyplom i uścisk ręki jakiegoś prezesa.

amalfi
29-07-2010, 23:05
No to dobra. Skarb jest w pniu drzewa (jak w Szatanie z siódmej klasy) , a Ty ani drzewa nie sadziłes, ani skarbu nie wsadzałaeś :razz:

jata
30-07-2010, 09:48
Takie tam rozważania w doktrynie i orzecznictwie na podobne tematy do rozwagi:
-IV SA/Wa 1321/08, wyrok wsa 2008.12.12 w Warszawie "Jeżeli drzewo zasadzone przez właściciela na własnym gruncie rozprzestrzeni się na grunt sąsiedni, właściciel gruntu sąsiedniego może obciąć korzenie tego drzewa, przy czym właściciel gruntu, na którym drzewo rośnie, nie może się temu sprzeciwić. Nadto naruszający korzenie nie musi o swym zamiarze uprzedzać właściciela gruntu sąsiedniego. Następstwa obcięcia korzeni, w postaci choroby lub obumarcia drzewa, nie obciążają właściciela, który ze swego prawa skorzystał prowadząc m.in. działalność inwestycyjną"
- III CZP 45/72 uchwała SN 1972.07.26 , OSNC 1973/1/9, "Właścicielowi gruntu, na który z sąsiedniego gruntu przechodzą korzenie i nad którym z tego gruntu zawieszają się gałęzie, przysługuje w stosunku do sąsiada roszczenie o nieczynienie przeszkód w obcięciu tych korzeni i gałęzi" ( to orzeczenie oznacza, że właściciel gruntu, na który zwieszają się gałęzie, czy przechodzą korzenie przed skorzystaniem z dozwolonej samopomocy jaką jest wycięcie gałęzi, czy korzeni może wytoczyć powództwo negatoryjne (art. 222par. 2 k.c.) o nieczynienie przez sąsiada właściciela drzewa przeszkód w korzystaniu z tego prawa. Po co ? Interes w uzyskaniu orzeczenia polega bądź to na uniknięciu skutków ewentualnego oporu sąsiada, bądź też na uniknięciu ewentualnej odpowiedzialności cywilnej na wypadek, gdyby usuniecie korzeni i gałęzi w konkretnych okolicznościach okazało się sprzeczne z prawem lub z zasadami współżycia społecznego (chodzi o art. 5 k.c. ) Wszystkim tym ujemnym następstwom zapobiega prawomocny wyrok, podlegający wykonaniu w drodze przymusu egzekucyjnego (art. 1051 k.p.c.). Ale uwaga gdyby sąsiad właściciel drzewa od razu uznał powództwo i to jest przepis art. 101k.p.c., według którego pozwanemu należy się zwrot kosztów procesu, jeżeli nie dał powodu do wytoczenia sprawy i uznał przy pierwszej czynności procesowej żądanie pozwu.
- jeśli chodzi o ten art. 5 k.c. to w literaturze zwraca się bowiem uwagę, że wykonywanie przez właściciela nieruchomości uprawnienia z art. 150 k.c. powinno podlegać ocenie z punktu widzenia art. 5 k.c., zwłaszcza z kryterium społeczno-gospodarczego przeznaczenia prawa (por. J. St. Piątowski System Prawa Cywilnego, t. II, 1977, s. 147; S. Rudnicki, Komentarz, 2007, s. 92). Przykładowo nadużyciem prawa może być obcięcie korzeni prowadzące do zniszczenia drzew, gdy nie zakłócały one korzystania z nieruchomości sąsiedniej, podobnie z gałęziami. Czyli np. u chrikri sąsiad wycina gałęzie (korzysta z uprawnienia z art. 150k.c.) drzewo usycha i chrikri występuje z powództwem o odszkodowanie wobec sąsiada, że owszem skorzystał z uprawnienia z art. 150 k.c., ale skorzystał z niego mimo, że nie zakłócały one korzystanie z nieruchomości sąsiedniej. Ale szczerze mówiąc pozycja chrikriego jest wtedy trudna.
-Uprawnienie właściciela do usunięcia gałęzi lub korzeni z cudzych drzew stanowi, jak wskazuje się w literaturze, jeden z wypadków samopomocy (R. Czarnecki Komentarz, t. 1, 1972, s. 405 i n.; E. Gniewek, Komentarz, 2001, s. 140). Dopuszczalność samopomocy nie wyłącza jednak możliwości realizacji w drodze sądowej roszczenia o usunięcie gałęzi lub korzeni (por. J.St. Piątowski System Prawa Cywilnego, t. II, 1977, s. 146 i n.). Jeśli więc uprawniony nie chce korzystać z samopomocy, może na zasadzie art. 222 § 2 k.c. wystąpić do sądu z roszczeniem negatoryjnym ta. m.in. (Dadańska Katarzyna A., Filipiak Teresa A.
komentarz LEX 2009 Komentarz do art. 144 kodeksu cywilnego (Dz.U.64.16.93), [w:] A. Kidyba (red.), K.A. Dadańska, T.A. Filipiak, Kodeks cywilny. Komentarz. Tom II. Własność i inne prawa rzeczowe, LEX, 2009) Czyli sąsiad Chrikriego nie korzysta z uprawnienia z art. 150k.c. i występuje z powództwem przeciwko chrikremu by ten usunął gałęzie, czy korzenie przechodzące na jego nieruchomość. Inaczej było w artykule jaki przywołał Chrikri z powołaniem się na cytowaną przeze mnie również wyżej uchwałę SN III z 26.07.1972 ( CZP 45/72). Tylko autorom tego artykułu proponowałabym się zapoznać z pytaniem prawnym jakie było zadane w tej sprawie i uzasadnieniem uchwały.
W mojej opinii to sąsiad tak jak napisałeś może (po uprzednim wyznaczeniu Tobie terminu do usunięcia gałęzi) wyciąć tylko gałęzie zwisające na jego nieruchomość. I wtedy jak ci uschnie drzewo, to raczej żadnego odszkodowania od sąsiada nie uzyskasz (skorzystanie z art. 5k.c. teoretycznie możliwe, w praktyce rzadkie) Innych gałęzi oczywiście ruszyć nie może. Ale może wytoczyć powództwo (roszczenie negatoryjne art. 222par. 2 k.c.) przeciwko Tobie o wycięcie gałęzi zwisających na Twojej działce, czy nawet wycięcie całego drzewa powołując się na art. 144k.c. "właściciel nieruchomości powinien przy wykonywaniu swego prawa powstrzymywać się od działań, które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych."
Chodzi tu o tzw. niedozwolone immisje, przy czym to nie tylko hałas, pył, ale tez brak dostępu do światła. Decydujące znaczenie ma przy tym charakter środowiska miejscowego (wieś, miasto, teren przemysłowy, rekreacyjny itp.). Chodzi tu o dokonanie oceny według normy obiektywnej, a nie subiektywnej wrażliwości czy potrzeb właścicieli poszczególnych nieruchomości. I tak jak dla mnie duży buk na działce sąsiedniej nie może zakłócać korzystania z sąsiedniej nieruchomości ponad przeciętną miarę. Owszem zbieranie liści z rynny uciążliwe, ale czy ponad przeciętną miarę ?. Najpierw była przyroda, a potem my. Jeżeli zakłócenia wywołują ponadto szkodę, to wówczas można dochodzić odszkodowania na podstawie przepisów art. 415 i n. k.c. o czynach niedozwolonych (wyrok SN z dnia 21 stycznia 1976 r., III CRN 367/75, Lex nr 7793). Jeśli jednak buk jest istotnie duży, stary, spróchniały i w czasie burzy zrobi bach albo zrobią to tylko jego gałęzie, to niestety szkody wyrządzone u sąsiada będziesz naprawiał Ty.
Reasumując nic tu nie jest oczywiste...Zależy od okoliczności KONKRETNEJ sprawy. Wnioski wysnute z zacytowania kilku orzeczeń SN przez autorów cytowanej przez Ciebie publikacji w kilku miejscach pochopne.

chrikri
31-07-2010, 21:42
W mojej opinii to sąsiad tak jak napisałeś może (po uprzednim wyznaczeniu Tobie terminu do usunięcia gałęzi) wyciąć tylko gałęzie zwisające na jego nieruchomość. I wtedy jak ci uschnie drzewo, to raczej żadnego odszkodowania od sąsiada nie uzyskasz (skorzystanie z art. 5k.c. teoretycznie możliwe, w praktyce rzadkie) Innych gałęzi oczywiście ruszyć nie może. .

Tak też i ja sądzę. Co do określenia uciązliwości imisji liściastej na jego rynny... ;)))) Buk jest zdrowy, normalny, zielony, zwykły. Jak to buk. A że gubi liście? To chyba normalne. Sądzę, że bez problemu wygram każda sprawę, albowiem ja oraz inni sąsiedzi (nie tylko ja mam wielkie drzewa na działce i sąsiedztwie - zaraz za mną zaczyna się wielki las) jakos be zwiększego problemu dajemy sobie radę z liściami i gałązkami co przy większych wiatrach spadają. Według mnie, ktoś kupując dom powinien zastanowić się, czy jest w stanie podjąc wysiłki związane z utrzymaniem odpowiedniego stanu technicznego nieruchomości, włączając w to usuwanie liści.Jak nie - to kupic mieszkanie w bloku i miec święty spokój...

Jeszcze raz dziękuję za wyczerpujące wytłumaczenie. Pozdrawiam.
Chrikri

P.S. Na buku zamieszkała kolejna para kosów - będą maluchy...... fajnie wyglądają jak uczą się latać sfruwając na coraz niższe gałęzie......