PDA

Zobacz pełną wersję : Satysfakcja z pracy???



telesforek
23-10-2007, 13:34
Witam.
W telegraficznym skrócie: mam pracę, która zupełnie nie daje mi satyfakcji, za to daje dość przyzwoite pieniądze i pewne poczucie bezpieczeństwa. Stosunki z innymi ludźmi, w tym z szefem, przyzwoite. Jak myślicie: tkwić w tym, czy rozglądać się powoli za czymś innym. Albo inaczej: czy satysfakcja z pracy jest rzeczywiście potrzebna, czy to podejście idealistyczne i oderwane od rzeczywistości (mam kasę więc o co chodzi)?
Jestem ciekawa Waszych opinii. Przykłady z życia mile widziane.
Pozdrawiam :)

joan
23-10-2007, 13:45
nie tkwić- szukać dalej... :lol: nadesżły lepsze czasy...moga nie potrwac długo... 8)
pracuję tu gdzie pracuję od prawie 10 lat - i nie mam ani: stosunków z ludźmi...ani satysfakcji :wink: (poza jedną dziką...ale to na inny temat... :wink: )...odliczam dni... 8) :lol:

sebo8877
23-10-2007, 13:50
Nie jesteś sama- ja właśnie rozpocząłem szukanie... :)

Sebo8877

agnieszkakusi
23-10-2007, 13:59
ja tez szukam...telesforku...może się wymienimy :wink:

madd
23-10-2007, 14:41
Ja w jednej firmie pracuje juz 7 rok. Bylo dobrze, od jakiegos miesiaca jest do dupy (polaczenie z Warszawa). Zastanawiam sie nad zmiana, ale
tu mam niezla kase
znam ludzie (sa ok)
mam ugruntowana pozycje
Ale ta Warszawka....

Majka
23-10-2007, 14:45
Madd, dasz radę. Warszawkę należy spacyfikować :wink:

Charlie
23-10-2007, 21:15
Witam.
W telegraficznym skrócie: mam pracę, która zupełnie nie daje mi satyfakcji, za to daje dość przyzwoite pieniądze i pewne poczucie bezpieczeństwa. Stosunki z innymi ludźmi, w tym z szefem, przyzwoite. Jak myślicie: tkwić w tym, czy rozglądać się powoli za czymś innym. Albo inaczej: czy satysfakcja z pracy jest rzeczywiście potrzebna, czy to podejście idealistyczne i oderwane od rzeczywistości (mam kasę więc o co chodzi)?
Jestem ciekawa Waszych opinii. Przykłady z życia mile widziane.
Pozdrawiam :)

Mam nadzieję, że ta KASA to minimum 10.000 PLN na rękę - bo jak nie to wybacz ale...szkoda klikania :roll:

telesforek
24-10-2007, 06:39
Nie jesteś sama- ja właśnie rozpocząłem szukanie... :)

Sebo8877

A z jakiego powodu?

telesforek
24-10-2007, 06:50
Ja w jednej firmie pracuje juz 7 rok.

Ja w mojej 10 lat - od skończenia studiów (w obecnych czasach to już chyba rzadkość). Więc nawet nie mam porównania jak może być gdzie indziej - może dużo gorzej 8) . Ale już od dłuższego czasu mnie nosi.

ullerowa
24-10-2007, 08:58
Ja w jednej firmie pracuje juz 7 rok.

Ja w mojej 10 lat - od skończenia studiów (w obecnych czasach to już chyba rzadkość). Więc nawet nie mam porównania jak może być gdzie indziej - może dużo gorzej 8) . Ale już od dłuższego czasu mnie nosi.

ja w swojej wytrzymałam prawie 6 lat i odeszłam, teraz szukam czegos ciekawszego. Tam się po prostu nie dało juz dłużej pracowac :evil: :roll: , ani kasy, ani satysfakcji ani miłej atmosfery. Na pocieszenie dodam że teraz jest tam jeszcze gorzej :evil:

madd
24-10-2007, 09:12
Wszedzie dobrze gdzie nas nie ma

ullerowa
24-10-2007, 09:16
Wszedzie dobrze gdzie nas nie ma

mozliwe, ale jak jes żle to trzeba coś z tym zrobić.
Ja pzynajmniej próbowałam ale nie z kazdym mozna dojść do porozumienia nawet mimo dobrych checi :roll:

sebo8877
24-10-2007, 09:31
Nie jesteś sama- ja właśnie rozpocząłem szukanie... :)

Sebo8877

A z jakiego powodu?

Zarabiam marnie (1500/ręka) pomimo że w zachodnim koncernie --- i nie jestem sprzątaczką :-? :wink: ... Zajmuję się logistyka, ukończyłem studia, znam języki obce - ale mieszkam na podkarpaciu :-? . Nasz Dyrekktor - który bierze 20 000 na łapę twierdzi że my jacyś opętani jesteśmy twierdząc ze zarabiamy mało.... :-?

Obiecywał zmiany - niestety tymi słowami można sobie wytrzec conieco - tak więc rozpoczynam szukanie..

sebo8877

joan
24-10-2007, 09:36
a ja dzisiaj sie dowiedzałam że jestem dobrym żołnierzem... za co szefowie są mi oczywiście niezywkle wdzęczni - bo biorę wszystkie trudne tematy na klatę - i dzięki mnie oni mają święty spokój...acha - jest jeden dzień kiedy musza zajmowac się moimi sprawami - no i wtedy chorują...na samą myśl o tym dniu mają dreszcze i odruchy wymiotne... :o
bardzo pocieszające... :o a podwyżki w tym roku zero...zero szkoleń, zero dofinansowania do studiów czy języka - to mój problem i fanaberia... :cry: no w sumie tak...może nawet dobrze - koniec złudzeń...
każdego dnia widzę scenę w zwolnionym tempie - wchodzę do biura - trzymam w ręku papier a na nim wdzięczny tekst...prosze o potwierdzenie przyjęcia pisma...i wychodzę...i śpiewam sobie http://www.youtube.com/watch?v=pa98yttfhMY
tego dnia ubiore sie ślicznie...pomaluję usta czerwoną szminką... i z dziką satysfakcją choć niezywkle uprzejmie podziękuje za wspólnie spędzone chwile... 8) :lol:

wiolasz
24-10-2007, 09:44
Nie jesteś sama- ja właśnie rozpocząłem szukanie... :)

Sebo8877

A z jakiego powodu?

Zarabiam marnie (1500/ręka) pomimo że w zachodnim koncernie --- i nie jestem sprzątaczką :-? :wink: ... Zajmuję się logistyka, ukończyłem studia, znam języki obce - ale mieszkam na podkarpaciu :-? . Nasz Dyrekktor - który bierze 20 000 na łapę twierdzi że my jacyś opętani jesteśmy twierdząc ze zarabiamy mało.... :-?

Obiecywał zmiany -

sebo8877

sebo, jakbym słyszała o szefie mojego męża. Może to ten sam?

sebo8877
24-10-2007, 09:47
a gdzie mąz pracuje...??

AnetaS
24-10-2007, 09:51
moim zdaniem bardzo ważne jest mieć satysfakcję z tego co się wykonuje jak i przyzwoite pieniądze.
Dlatego trzeba dobrze szukać swojego miejsca i dążyć do celu.
Do tej pory pracowałam w trzech miejscach.
Zaraz po studiach udało mi się znaleźć pracę w zawodzie ale niestety za marne pieniądze, prawie najniższa krajowa. Tłumaczyłam sobie że najpierw trzeba zdobyć doświadczenie i uzyskać uprawnienia. Po 2,5 roku zmieniłam. W kolejnej pracy kasa nieco lepsza na poziomie o którym pisze Sebo, również zajmowałam się zagadnieniami związanymi z moim wykształceniem, ale również innymi których momentami miałam dość.
Kilka miesięcy temu pożegnałam się z tą firmą. Finansowo nic nie straciłam a nawet zyskałam i robię teraz tylko to co chcę, ale teraz to jestem na własnej działalności.

życzę wszystkim powodzenia w znalezieniu odpowiedniej pracy i wysokich zarobków.

kachna28
24-10-2007, 12:08
A ja wam zazdroszczę pracy w ogóle! bo ja nie mam.... W tej chwili jestem na zasiłku (390zł). Po studiach (jestem magistrem administracji) udało mi się tylko być na stażu w banku 3m-ce. Potem latałam, szukałam. Ale ogłoszenia w typie -"młodych, dynamicznych z wykształceniem" okazywały się zazwyczaj akwizycją. Trzy razy po takim ogłoszeniu (w którym nie pisało o co chodzi) trafiłam do TELE2 -ale nie widzę siebie pukającej od drzwi do drzwi i molestującej emerytki o zawarcie umowy.Potem przez 2,5roku prowadziłam własny biznes (sklep), ale upadł. Teraz od lipca siedzę w domu -no i szukam -głównie przez Internet i Urząd Pracy. W moim mieście jest taka kicha, że pozostaje albo praca w spożywczym za 800zł do 22ej (ewentualnie na kasie w Biedronce) -albo rodzenie dzieci. Chyba na to drugie się zdecyduję skoro i tak siedzę w domu :-? nie myślcie, że wybrzydzam i mam jakieś kosmiczne wymagania -ale szlag mnie trafia jak pomyślę o tych zarwanych na naukę nocach i kasie wydanej na studia. pewnie i tak skończę za jakąś ladą, jeśli w ogóle mnie przyjmą, bo ostatnio usłyszałam, że jestem za dobrze wykształcona :o

telesforek
24-10-2007, 12:14
Finansowo nic nie straciłam a nawet zyskałam i robię teraz tylko to co chcę, ale teraz to jestem na własnej działalności.


Tylko pogratulować. Niestety przypadki własnej działalności w mojej rodzinie nie są zachęcające i nie brałam tego do tej pory pod uwagę.


każdego dnia widzę scenę w zwolnionym tempie - wchodzę do biura - trzymam w ręku papier a na nim wdzięczny tekst...prosze o potwierdzenie przyjęcia pisma...i wychodzę...i śpiewam sobie http://www.youtube.com/watch?v=pa98yttfhMY
tego dnia ubiore sie ślicznie...pomaluję usta czerwoną szminką... i z dziką satysfakcją choć niezywkle uprzejmie podziękuje za wspólnie spędzone chwile...

Jakiś czas temu też sobie wyobrażałam ten dzień, w podobny sposób. Teraz już to nie wzbudza we mnie emocji.

A może ustalić sobie priorytety: praca jest po to żeby zarabiać pieniądze, a satysfakcji szukać gdzie indziej. Może nie można mieć wszystkiego?
Kiedyś rozmawiałam z gościem w W-wie na temat jego pracy i z opisu wydała mi się ciekawa. Co mu z resztą powiedziałam. A on na to, że to nie ma dla niego znaczenia, chodzi mu tylko o te 10 koła na rękę...

e-Mandzia
24-10-2007, 12:31
Kachna jak zdecydujesz się na rodzenie, to lepiej zatrudnij się gdziekolwiek, to będzie i tak większa kasa niż z zasiłku.

Jak macie spokojną pracę i przyzwoite pieniądze, to trzymajcie się, dopóki nie skończycie budowy :wink: , potem szukajcie nowej pracy - moja rada :-?

joan
24-10-2007, 12:49
kachna28 - niestety dziś tytuł magistra nie daje już właściwie nic...
nie zrozum mnie źle - ale dziś patrzę na to z pozycji szefa i jedną z ostatnich rzeczy na które zwracam uwagę to wykszłałcenie...to jest podstawa - baza, ale nie rzutuje:wink:
piętnaście minut rozmowy z kandydatem daje mi więcej niz lektura stosu jego zaświadczeń...osobowość, a nie papier przekonuje pracodawcę...takie delikatne i trudne do uzyskania wyważenie pomiędzy asertywnością a gotowościa podporządkowania się woli szefa...
otwartość, chęć podejmowania wyzwań - aktywność - zaangażowanie - wszechstronność...solidność 8)
co do stażystów - miałam już parunastu - wielu pożegnałam z wielką ulgą...oni obrażeni mówili że są stworzeni do wyższych celów..:wink: albo że czuli się wykorzystywani... :roll:
dziś nadal spotykam ich na ulicy mojego małego miasta - nadal bez pracy... :roll:
tylko dwóch z nich miało szansę na karierę... dałabym się za nich pokroić...i walczyć o stałą pracę i awans - w przekonaniu że warto :roll:
nie mając doświadczenia - trzeba je po prostu zdobyć -zacisnąc zęby i już - jeśli się chce się dobrze zastartować to dumę i poczucie wyższości schować głęboko w kieszeń płaszcza...przyjdzie na to czas...
zaczynałam od parzenia kawy i odbierania telefonów... pewnie że tego nie znosiłam... :x ale i tak wiedziałam że warto...starałam się pokazać jako pracownik solidny i elastyczny (dziecko miało dwa latka - a ja pracowałam tygodniami nawet do 22 - bo szef miał taki kaprys żebym była pod telefonem :roll: )...

joan
24-10-2007, 13:04
A może ustalić sobie priorytety: praca jest po to żeby zarabiać pieniądze, a satysfakcji szukać gdzie indziej. Może nie można mieć wszystkiego?
Kiedyś rozmawiałam z gościem w W-wie na temat jego pracy i z opisu wydała mi się ciekawa. Co mu z resztą powiedziałam. A on na to, że to nie ma dla niego znaczenia, chodzi mu tylko o te 10 koła na rękę...

mój mąz tak ma - jest kasa i ...tylko kasa... :roll: pracuje dla międzynarodowej korporacji...z całym jej cudownym bagażem :wink: też nie widzi nic złego w pracy bez satysfakcji o ile rekompensuje mu to wysokość zasilenia naszego konta bankowego...
no ale ma homeoffice, czego mu nieraz zazdroszczę... :wink:

kachna28
24-10-2007, 13:08
Joan -ja doskonale rozumiem, że doświadczenie jest ogromnym atutem. Tylko jak je zdobyć? Marzę o chośby najgorszej pracy w biurze, banku czy czymkolwiek -także po to, by zdobyć doświadczenie. Zresztą jako stażystka też byłam popychadłem w stylu: "przynieś, podaj, pozamiataj" i mimo, że wracałam do domu zmordowana lataniem tam i z powrotem po bankowych kilku piętrach z umowami kredytowymi -to te kilka miesięcy to jeden z najlepszych etapów w moim życiu. Nie wydaje mi się, aby praca np w Biedronce stanowiła jakiś atut przy ubieganiu się o stanowisko w jakiejś "normalnej" firmie. Ostatnio byłam na rozmowie w sprawie pracy sprzedawcy w drogerii - i tam właśnie szefowa powiedziała mi, że mam "za wysokie kwalifikacje" i pewnie jej za miesiąc ucieknę -może jeszcze by powiedziała, gdzie mam uciec -do Irlandii jak 90% osób z mojego roku? (też o tym z mężem myśleliśmy -ale on ma akurat dobre stanowisko i szkoda by było żeby je utracił).

KiZ
24-10-2007, 13:38
(...) piętnaście minut rozmowy z kandydatem daje mi więcej niz lektura stosu jego zaświadczeń...osobowość, a nie papier przekonuje pracodawcę...takie delikatne i trudne do uzyskania wyważenie pomiędzy asertywnością a gotowościa podporządkowania się woli szefa...
otwartość, chęć podejmowania wyzwań - aktywność - zaangażowanie - wszechstronność...(...)

joan,
może jakieś małe interview?;)

Swego czasu, odreagowując dawne, negatywne doświadczenia związane z szukaniem pracy, wymyśliłem własne katharsis. Miałem fajna pracę, "połapane" różne sprawy i nie chciałem niczego zmieniać. Jednak mając odpowiednie doświadczenie i conieco do zaoferowania, odpowiadałem na ogłoszenia o pracę. Wybierałem oferty dotyczące stanowisk dość eksponowanych, jednak będących całkowicie w zasiegu moich kompetencji. No i szedłem sobie na rozmowę ;) Qrczę, jak sobie przypomnę ten luz, swobodę, brak jakiejkolwiek presji związanej z tym sportem, to żałuję, iż wcześniej, idąc "na serio" nie potrafiłem się tak zachowywać :-? No i byłem asertywny, błyskotliwy, przebojowy, dowcipny itp... 8) Na dodatek podawałem realistyczne wymagania finansowe. W konsekwencji otrzymałem ponad dwadzieścia propozycji pracy. Taki sport uprawiałem około półtora roku. Nieprawdopodobny poligon doświadczalny. Po pewnym czasie miałem w repertuarze kilka wariantowych scenariuszy, których umiejętne stosowanie podczas rozmowy pozwalało mi stworzyć niezły teatr. Mało który z rozmówców nie "kupił" biletu ;)

Parafrazując - dojazd - 50 zł, nowa koszula i krawat 400 zł, zobaczyć/usłyszeć minę pracodawcy, kiedy odrzucasz jego "fantastyczną" ofertę - bezcenne ;)

AnetaS
24-10-2007, 13:44
Na 5 roku studiów byłam ciekawa jak wygląda rozmowa kwalifikacyjna. Znalazłam w gazecie jakieś ogłoszenie i poszłam na spotkanie. Wymagań dużych nie mieli. Firma zajmowała się sprzedażą różnych maszyn elektrycznych. I w czasie rozmowy mój potencjalny szef powiedział że ja to mam za duże kwalifikacje i pewnie zaraz po skończeniu studiów będę szukać czegoś w zawodzie a on potrzebuje kogoś na dłuższy czas.
I tu miał całkowitą rację.

I to była moja jedyna rozmowa kwalifikacyjna z ogłoszenia

Później to już odwiedzałam firmy w których chciałam pracować i pytałam o prace zostawiając swoje cv. Czasem udało się rozmawiać bezpośrednio z szefem.
W ten sposób w tydzień czasu po obronie znalazłam pracę. Odwiedziłam kilkanaście firm.

kachna28
24-10-2007, 13:54
Aneto -chyba mieszkasz w sporym mieście... W Sandomierzu jest może 4 spore firmy. Szukam też w miastach w promieniu 30km (mam samochód -dojazd to nie problem). Wszędzie, gdzie się udałam z CV tak "prosto z ulicy" sekretarka odpowiadała mi -"Dziękujemy, obecnie nie prowadzimy rektrutacji". Właściwie to siłą wciskałam jej w rękę swoje CV- aby zostało "na wszelki wypadek". Do szefostwa też kilkakrotnie udało mi się dopchać -ale kończyło się tym samym -"proszę zostawić CV -odezwiemy się". No i na tym koniec. tylko z dwóch firm dostałam "podziękowanie za złożenie aplikacji -ale obecnie nie posiadamy wolnych stanowisk". Rozmów o pracę mam za sobą zapewne ponad 20. A najbardziej "rozbraja" mnie pytanie: "ile by chciała pani zarabiać?". Co odpowiedzieć? Szczerze -że z 5tys? Czy realnie -1tys zł?

d5620s
24-10-2007, 14:55
:( ja tez jestem mgr: administracji, nauk politycznych i pedagogiki.... Miałam świetne oceny ale posadę asystenta dostał koleś ze srednią 4,00 (zero publikacji, zero aktywności) za to z koneksjami:) Dzis w weekendy wykładam w prywatnej uczelni (mało godzin, mało kasy ale wielka satysfakcja:)) a zarabiam jako PH-proza zycia:)

Barbossa
24-10-2007, 17:42
Madd, dasz radę. Warszawkę należy spacyfikować :wink:zgadzam się, to głozoswanie za Tuskiem to granda na całego
o ile dobrze pamiętam w w innym wątku ktoś coś zarzucił warszafce to wybuchło "święte" oburzenie
jak to w końcu?

a co do tematu, to miałem fajną robotę, fajni ludzie, kasa moze też, ale coś mi nie grało (za dużo opowiadać; m.in. zakres tego co robiłem) więc zmieniłem od pażdziernika
ludzi nie ma (tzn są, ale nie te kategorie wiekowe, o czym tu gadać) robię to co jest o wiele ciekawsze, ale życie w tej firmie może skończyć się nagle, wystarczy że właściciel zrobi "złoty strzał"
clou:
wolisz ryzko czy stabilność, t ojest istotne
a szukać można, z perspektywy tego co już masz można rozglądać się baaardzo uważnie

joan
24-10-2007, 18:05
joan,
może jakieś małe interview?;)

KiZ - lepiej nie...nie chciałbyś ze mną pracować... :wink:

jest mnóstwo poradników jak sie dobrze sprzedać i jak zrobić dobre wrażenie- zakładam że je znacie...ale dodam coś od siebie... :wink:
osobiście małe szanse na zainteresowanie swoją osobą mają ludzie którzy nie potrafią mi patrzeć prosto w oczy (to może brzmi jak truzim - ale nic mnie tak nie wyprowadza z równowagi jak rozbiegane oczy...a ludzie chyba nawet sobie z tego sprawy nie zdają...(wtedy intuicja podpowiada mi same złe rzeczy...) :roll:
co do reszty - potwierdzam - samo zaniesienie cv do sekretariatu jest bezsensowne...rzeczywiście trafia do szuflady...albo do niszczarki...tylko osobiste rozmowy - im wyżej tym lepiej :roll:
znajomości? nie obrażałabym się tak na to i też wykorzystała, nie w sensie upchnięcia tylko zwrócenia uwagi - dziś jest to networking
jeśli firma dobra i widziałabym tam ścieżkę kariery dla mnie - wzięłabym nawet najmniejsze pieniądze, byle tylko tam zaistnieć... :roll:

joan
24-10-2007, 18:20
Joan -ja doskonale rozumiem, że doświadczenie jest ogromnym atutem. Tylko jak je zdobyć?

i tam właśnie szefowa powiedziała mi, że mam "za wysokie kwalifikacje" i pewnie jej za miesiąc ucieknę -może jeszcze by powiedziała, gdzie mam uciec -do Irlandii jak 90% osób z mojego roku?

nie chodzi tu tylko o doświadczenie zawodowe - chodzi o przykłady na to, że umiesz działać, potafisz być samodzielna i operatywna - choćby na małym polu - sprawdzasz się jako organizator, nie boisz sie odpowiedzialności i ryzyka (organizując choćby konkursy w liceum, pracując w wolontariacie, itp)...to oczywiście znowu nie rzutuje - ale zwraca na ciebie uwagę podczas rekrutacji...

co do ucieczki za granicę - myślę że tu można trochę blefować i stanowczo zaprzeczyć jakoby miała czym cię skusic jakaś tam Irlandia :wink: i dac mocne uzasadnienie (np. że masz rozpoczętą budowę domu, chorą babcię wymagająca opieki, bez której nie otrzymasz dużego spadku, itp.itd :roll: ) :wink:

wiolasz
24-10-2007, 18:24
Tak czytam i czytam...
I po wielu przemyśleniach, mimo że zarabiam naprawdę niewiele, bo tylko 1 tys. zł to odczuwam satysfakcję że pracuję. I nie wiem czy chodzi tu wogle o pracę, czy o ludzi bo na pewno nie o zarobki, czy wogle że coś się dzieje w moim życiu. Ale na taką kwotę sie zgodziłam i nie będę sie co chwila wykłócać o podwyżkę. Myślę, że jak poczuję, że powinnam dostać więcej to po prostu powiem to szefowej.
Tak więc życzę wszystkim by z uśmiechem szli do pracy. A tym, którzy jej nie mają, by ją dostali.

joan
24-10-2007, 18:45
hmmm - ja nigdy sie nie wykłócałam o podwyżkę...
w tym roku podwyżki były, ale nie dla kierowników... :roll:
wcześniej też były , ale nie dla kobiet i to tak młodych :o

efekt jest taki że moi pracownicy mają wyższe wynagrodzenia niż ja - w tym roku ta dysproporcja przestała mnie śmieszyć... :roll:
jak próbowałam podjąc temat usłyszałam znów to samo:kobieta i młoda...
pewnie że to dobrze że mam pracę i powinnam sie z tego cieszyć, zresztą cieszyłam przez ostatnie 9 lat...praca jest naprawdę trudna, o czym wiedza wszyscy i współczują, ale to słaba motywacja... :roll:

kuleczka
24-10-2007, 18:50
Nigdy nie pracowałam jako czyjaś podwładna (nie licząc praktyk na studiach)
zawsze u siebie :wink:
ciekawa jestem jak to jest tak w "normalnej pracy" nawet myślałam, żeby spróbować, tak z ciekawości, jednak chciałabym i boję się :D

wiolasz
24-10-2007, 18:54
W mojej poprzedniej pracy o każdy grosz musiałam się wykłócać. Pracownicy nie byli szanowani wogle, traktowano nas jak uczniów w podstawówce. Teraz się cieszę, ze podejmuję sama decycje, że samodzielność jest wręcz wymagana. I w takim chyba wypadku ważniejsza jest ta moja satysfakcja niż kasa.

arcobaleno
24-10-2007, 19:23
Nie mam zbyt duzego bagażu doświadczeń jeśli chodzi o praktykę zawodową. Skończyłam dzienne studia i w tym czasie pracowałam tylko sezonowo, na ostatnim roku trochę więcej.
Mniej więcej rok po urodzeniu Julki zaczełam poważnie rozgladac się za jakimś sensownym zajęciem. Pierwsza praca jaką podjęłam (w sektorze finansowym - jestem magistrem ekonomii) dobrze rokowała - praca w zawodzie, wynagrodzenie całkiem, całkiem jak na realia w moim mieście - ale też już od początku wiązała się z jakimś poświęceniem - bardzo intensywne, 2 tyg szkolenie gdzieś w Polsce, dziecko zostawiłam pod opieką tatusia - przecież muszę być mobilna i otwarta na nowe wyzwania.. Niestety wytrzymałam tam tylko 2 tyg :roll: Atmosfera w pracy tragiczna, godziny pracy rozwalały dzień całej rodzinie, zdarzało mi się płakać w domu z powodu tego co się działo w pracy,traciłam poczucie własnej wartosci, tzw higiena pracy na poziomie zerowym, nerwy i stres na porzadku dziennym...
Szukałam dalej - łatwo nie było - ale udało się. Od niedawna pracuję w nowym miejscu, moze nie tak ambitnie jak wcześniej, ale o niebo lepiej...prowadzę biuro małej firmy (z branzy budowlanej - tak na marginesie :wink: ) - jestem przeważnie sama w miejscu pracy - szef wpada i wypada - ja jestem w biurze od wszystkiego (od parzenia kawy również :wink: ) ale atmosfera jaka tam panuje - prawie rodzinna - warunki, godziny pracy itp, powodują, ze wracam i idę do pracy z usmiechem - i to jest chyba najważniejsze ! I mimo, że zarobki mniejsze, to nie zamieniłabym się nigdy w życiu.
A, że praca spokojna, bez żadnych nerw to mam jeszcze czas i ochotę na obmyślanie własnej, dodatkowej działalnosci :D

Barbossa
24-10-2007, 20:18
to za co Wy te chałupy budujecie?
pewnie kradniecie

jak nie ma satysfakcji z roboty to musi być kasa, inaczej to masochizm

kachna28
24-10-2007, 20:23
A jakie jest wasze zdanie w temacie: macierzyństwo kontra praca? Ja jestem kilka lat po ślubie, ale dzieci jeszcze nie mamy (i w zasadzie do tej pory nie za bardzo planowaliśmy). Na kilku rozmowach -ostatnio na fakturzystkę w hurtowni wędlin -usłyszałam pytanie: "czy ma pani dzieci?". Odpowiedziałam, że nie. "ale jest pani mężatką?", "no tak -jestem" "No to Pani dziękujemy. " A dlaczego? przecież to, że nie mam dzieci to chyba jest zaletą -będę dyspozycyjna, zero zwolnień itp" -zaczęłam argumentować. Ale ma pani męża więc pewnie zaraz będzie dziecko- odparła kobieta, która chyba nie słyszała o antykoncepcji :-? Okazało się ,że babka ma uraz -bo jakaś dziewczyna 2 tygodnie po podpisaniu umowy przyniosła zwolnienie lekarskie z powodu ciąży :roll: . Tak więc nie wiem -czy posiadanie dziecka to atut w poszukiwaniu pracy czy wręcz przeciwnie? Moja siostra mieszkająca w krakowie -też ma w tej mierze niemiłe doświadczenie. Pracowała od kilku lat w znanym zachodnim koncernie, pięła się po szczeblach kariery, premie szkolenia itd. Wszystko się urwało, gdy zaszła w ciążę. Mimo, że była zdrowa i nadal pracowała -szef zaczął ją zwalczać. Wynajdywał jakieś błędy i potknięcia, dosłownie 'obrabiał jej tyłek" do innych pracowników za jej plecami (ale tak umiejętnie, że wiedział, że to do niej dotrze). Atmosfera stała się nie do zniesienia. W końcu na trzy ostatnie miesiące poszła na zwolnienie lekarskie, potem urlop macierzyński -i od razu powrót do pracy. Niestety została zwolniona po 2 tygodniach -w zasadzie bez podania przyczyny. No i teraz sama nie wiem -czy szukać teraz i tłumaczyć się czy mam, czy planuję itd (w końcu zaczną pytać o metody antykoncepcji jakie stosuję). Czy urodzić dzieciaczka, odchować spokojnie i wtedy szukać pracy (może za te 3lata będzie w końcu się coś działo :roll: ). Wychodzi na to, że dziecko to dla jednego atut, a dla drugiego wada....

arcobaleno
24-10-2007, 20:47
W moim przypadku ciąża "przerwała" karierę w sektorze administracyjnym. Po urodzeniu dziecka powrotu nie było. Natomiast poszukiwania pracy, gdy córcia skończyła roczek pokazały, że fakt iż jako młoda mężatka mam "już" dziecko jest lepiej postrzegany przez potencjalnych pracodawców. Oczywiście zawsze pytali czy jest zapewniona opieka nad Małą.

Barbossa - nie ukrywam, ze w budowie a ściślej mówiąc w wykańczaniu domu pomógł nam bardzo jednorazowy (1,5 m-ca) wyjazd meża do Skandynawii - przywiozł tyle kasy, ze tu na miejscu z rok musiałby na to pracować. Nie jestem jednak za wyjazdami na dłuższą metę - taki jednorazowy zastrzyk gotówki to co innego..

KiZ
24-10-2007, 21:06
Nigdy nie pracowałam jako czyjaś podwładna (nie licząc praktyk na studiach)
zawsze u siebie :wink:
ciekawa jestem jak to jest tak w "normalnej pracy" nawet myślałam, żeby spróbować, tak z ciekawości, jednak chciałabym i boję się :D

Cooleczka,
nie bój się; praktyka pokazuje, że to doświadczenie nie do przecenienia :wink: . W toyocie na przykład zarząd jest niejako dziedziczny. Tam karierę top managementu planuje się wręcz na dziesiątki lat do przodu. Zaden z prezesów koncernu nie ominął conajmniej kilkumiesięcznej anonimowej pracy na najniższym stanowisku przy taśmie.
Nie wiem jaki jest rozmiar twojej firmy, ale myśle, ze nie mialabys szans na anonimowosc i traktowanie jak "swojaka" przez swoich wspołtowarzyszy, a to jeden z warunków koniecznych do powodzenia tego eksperymentu.
Z drugiej strony znam ludzi, ktorzy od zawsze byli szefami i wcale nie mozna powiedziec, ze ich zawdowy rozwoj jest niepełny. Osobiscie jednak uwazam, ze szef praktyk jest bardziej wiarygodny od jedynie teoretyka.

wiolasz
24-10-2007, 21:22
A jakie jest wasze zdanie w temacie: macierzyństwo kontra praca? ....

moją szefową jest młoda kobieta, matka dwójki dzieci i sama je wychowywała. Uważa, ze matki są bardziej odpowiedzialne, zrównoważone, cierpliwe i zdyscyplinowane. Kiedy mam zostać po godzinach to zawsze pyta czy mam z kim zostawić dziecko. Myśle, ze jestem w lepszej sytuacji bo już mam dziecko. Inaczej kiedy nie miałam. Zawsze były pytania..

Barbossa za własne pieniądze mam kupioną tylko cegłę :-?

kuleczka
24-10-2007, 21:32
KiZ, widzę, że prawdziwy z Ciebie eksperymentator :wink:
bezinteresowne uczęszczanie na rozmowy kwalifikacyjne mnie powaliło :D
kurcze, jak to poczucie desperacji wpływa na zachowanie, bardziej niż byśmy chcieli......

W naszej 10 osobowej firmie raczej nie miałabym szansy na anonimowość :wink: poza tym nie mam uprawnień do prowadzenia tira, no chyba że mogłabym posprzedawać na stacji :roll:
to ja już zostanę przy dowodzeniu 8)

Mimo braku motywacji (przede wszystkim finansowej), wiem, że kiedyś spróbuję pracy najemnej, nieładnie to zabrzmiało :roll:
bakuje mi tego, aby mnie ktoś docenił, chciałabym poczuć smak awansu, rywalizacji...........
czy nie pomyliły mnie się bajki........... :roll: 8) :wink:

KiZ
24-10-2007, 22:55
Cooleczko,

żeby była jasność - te interwju to nie były wyrazy desperacji, ale pewnej, rzekłbym, utopijnej donkichotowskiej sprawiedliwości dziejowej. Wiesz; coś jak Kuba Bogu... itepe ;) Porównałbym to do sytuacji pryszczatego nastolatka, który nagle przepoczwarza się w atrakcyjnego modzieńca i któremu koleżanki, niedawno jeszcze go wyśmiewające czy w ogólnie nie zauważające, zaczynają jeść z ręki ;) hyhy

PS.
Apropos tirów, jeśli nie masz kwalifikacji na kierowcę tira to na pewno (...) <wykropkowałem, bo nie stwierdziłem czy masz odpowiedni dystans względem siebie ;) >

Charlie
25-10-2007, 00:09
A jakie jest wasze zdanie w temacie: macierzyństwo kontra praca? Ja jestem kilka lat po ślubie, ale dzieci jeszcze nie mamy (i w zasadzie do tej pory nie za bardzo planowaliśmy). Na kilku rozmowach -ostatnio na fakturzystkę w hurtowni wędlin -usłyszałam pytanie: "czy ma pani dzieci?". Odpowiedziałam, że nie. "ale jest pani mężatką?", "no tak -jestem" "No to Pani dziękujemy. " A dlaczego? przecież to, że nie mam dzieci to chyba jest zaletą -będę dyspozycyjna, zero zwolnień itp" -zaczęłam argumentować. Ale ma pani męża więc pewnie zaraz będzie dziecko- odparła kobieta, która chyba nie słyszała o antykoncepcji :-? Okazało się ,że babka ma uraz -bo jakaś dziewczyna 2 tygodnie po podpisaniu umowy przyniosła zwolnienie lekarskie z powodu ciąży :roll: . Tak więc nie wiem -czy posiadanie dziecka to atut w poszukiwaniu pracy czy wręcz przeciwnie? Moja siostra mieszkająca w krakowie -też ma w tej mierze niemiłe doświadczenie. Pracowała od kilku lat w znanym zachodnim koncernie, pięła się po szczeblach kariery, premie szkolenia itd. Wszystko się urwało, gdy zaszła w ciążę. Mimo, że była zdrowa i nadal pracowała -szef zaczął ją zwalczać. Wynajdywał jakieś błędy i potknięcia, dosłownie 'obrabiał jej tyłek" do innych pracowników za jej plecami (ale tak umiejętnie, że wiedział, że to do niej dotrze). Atmosfera stała się nie do zniesienia. W końcu na trzy ostatnie miesiące poszła na zwolnienie lekarskie, potem urlop macierzyński -i od razu powrót do pracy. Niestety została zwolniona po 2 tygodniach -w zasadzie bez podania przyczyny. No i teraz sama nie wiem -czy szukać teraz i tłumaczyć się czy mam, czy planuję itd (w końcu zaczną pytać o metody antykoncepcji jakie stosuję). Czy urodzić dzieciaczka, odchować spokojnie i wtedy szukać pracy (może za te 3lata będzie w końcu się coś działo :roll: ). Wychodzi na to, że dziecko to dla jednego atut, a dla drugiego wada....

W Twojej miejscowości jest taka firma SCHOLLGLAS - "pukałaś" tam ?

Charlie
25-10-2007, 00:09
A jakie jest wasze zdanie w temacie: macierzyństwo kontra praca? Ja jestem kilka lat po ślubie, ale dzieci jeszcze nie mamy (i w zasadzie do tej pory nie za bardzo planowaliśmy). Na kilku rozmowach -ostatnio na fakturzystkę w hurtowni wędlin -usłyszałam pytanie: "czy ma pani dzieci?". Odpowiedziałam, że nie. "ale jest pani mężatką?", "no tak -jestem" "No to Pani dziękujemy. " A dlaczego? przecież to, że nie mam dzieci to chyba jest zaletą -będę dyspozycyjna, zero zwolnień itp" -zaczęłam argumentować. Ale ma pani męża więc pewnie zaraz będzie dziecko- odparła kobieta, która chyba nie słyszała o antykoncepcji :-? Okazało się ,że babka ma uraz -bo jakaś dziewczyna 2 tygodnie po podpisaniu umowy przyniosła zwolnienie lekarskie z powodu ciąży :roll: . Tak więc nie wiem -czy posiadanie dziecka to atut w poszukiwaniu pracy czy wręcz przeciwnie? Moja siostra mieszkająca w krakowie -też ma w tej mierze niemiłe doświadczenie. Pracowała od kilku lat w znanym zachodnim koncernie, pięła się po szczeblach kariery, premie szkolenia itd. Wszystko się urwało, gdy zaszła w ciążę. Mimo, że była zdrowa i nadal pracowała -szef zaczął ją zwalczać. Wynajdywał jakieś błędy i potknięcia, dosłownie 'obrabiał jej tyłek" do innych pracowników za jej plecami (ale tak umiejętnie, że wiedział, że to do niej dotrze). Atmosfera stała się nie do zniesienia. W końcu na trzy ostatnie miesiące poszła na zwolnienie lekarskie, potem urlop macierzyński -i od razu powrót do pracy. Niestety została zwolniona po 2 tygodniach -w zasadzie bez podania przyczyny. No i teraz sama nie wiem -czy szukać teraz i tłumaczyć się czy mam, czy planuję itd (w końcu zaczną pytać o metody antykoncepcji jakie stosuję). Czy urodzić dzieciaczka, odchować spokojnie i wtedy szukać pracy (może za te 3lata będzie w końcu się coś działo :roll: ). Wychodzi na to, że dziecko to dla jednego atut, a dla drugiego wada....

W Twojej miejscowości jest taka firma SCHOLLGLAS - "pukałaś" tam ?

Charlie
25-10-2007, 00:09
A jakie jest wasze zdanie w temacie: macierzyństwo kontra praca? Ja jestem kilka lat po ślubie, ale dzieci jeszcze nie mamy (i w zasadzie do tej pory nie za bardzo planowaliśmy). Na kilku rozmowach -ostatnio na fakturzystkę w hurtowni wędlin -usłyszałam pytanie: "czy ma pani dzieci?". Odpowiedziałam, że nie. "ale jest pani mężatką?", "no tak -jestem" "No to Pani dziękujemy. " A dlaczego? przecież to, że nie mam dzieci to chyba jest zaletą -będę dyspozycyjna, zero zwolnień itp" -zaczęłam argumentować. Ale ma pani męża więc pewnie zaraz będzie dziecko- odparła kobieta, która chyba nie słyszała o antykoncepcji :-? Okazało się ,że babka ma uraz -bo jakaś dziewczyna 2 tygodnie po podpisaniu umowy przyniosła zwolnienie lekarskie z powodu ciąży :roll: . Tak więc nie wiem -czy posiadanie dziecka to atut w poszukiwaniu pracy czy wręcz przeciwnie? Moja siostra mieszkająca w krakowie -też ma w tej mierze niemiłe doświadczenie. Pracowała od kilku lat w znanym zachodnim koncernie, pięła się po szczeblach kariery, premie szkolenia itd. Wszystko się urwało, gdy zaszła w ciążę. Mimo, że była zdrowa i nadal pracowała -szef zaczął ją zwalczać. Wynajdywał jakieś błędy i potknięcia, dosłownie 'obrabiał jej tyłek" do innych pracowników za jej plecami (ale tak umiejętnie, że wiedział, że to do niej dotrze). Atmosfera stała się nie do zniesienia. W końcu na trzy ostatnie miesiące poszła na zwolnienie lekarskie, potem urlop macierzyński -i od razu powrót do pracy. Niestety została zwolniona po 2 tygodniach -w zasadzie bez podania przyczyny. No i teraz sama nie wiem -czy szukać teraz i tłumaczyć się czy mam, czy planuję itd (w końcu zaczną pytać o metody antykoncepcji jakie stosuję). Czy urodzić dzieciaczka, odchować spokojnie i wtedy szukać pracy (może za te 3lata będzie w końcu się coś działo :roll: ). Wychodzi na to, że dziecko to dla jednego atut, a dla drugiego wada....

W Twojej miejscowości jest taka firma SCHOLLGLAS - "pukałaś" tam ?

kachna28
25-10-2007, 06:45
Nawet nie wiedziałam :) Próbowałam tylko w pilkington sandoglass -ale to jakaś inna spółka i wymagają biegłego włoskiego. Ok -to spróbuję tam.

joan
25-10-2007, 06:55
Nawet nie wiedziałam :) Próbowałam tylko w pilkington sandoglass -ale to jakaś inna spółka i wymagają biegłego włoskiego. Ok -to spróbuję tam.
hmmm - jeśli poważnie myślisz o dziecku - może rzeczywiście lepiej "mieć to już za sobą"... :wink: 8)
niezależnie od tego proponuję studia podyplomowe i intensywny kurs włoskiego - nawet ciężka praca nad...dzieckiem temu nie przeszkadza:wink: - (w mojej grupie studentów (podyplomowych) widzę kilka Pań w bardzo zaawansowanej ciąży... :wink: )
swoją drogą - uwielbiam popatrzreć na ciężarówki...i powspominać... :wink:

mayland
25-10-2007, 07:18
Bądzie krótko: Nienawidzę swojej pracy i chcę siedzieć w domu, gotować obiady, zająć się dzieckiem, przekopywać działkę, pomagać mężowi w jego pracy. :lol: :lol: Tyle. Koniec i kropka :wink: :lol:

kachna28
25-10-2007, 07:32
Bądzie krótko: Nienawidzę swojej pracy i chcę siedzieć w domu, gotować obiady, zająć się dzieckiem, przekopywać działkę, pomagać mężowi w jego pracy. :lol: :lol: Tyle. Koniec i kropka :wink: :lol:
To może się zamienimy? :) Ja robię wszystko powyższe -oprócz dziecka -narazie, acha i nadzoruję budowlańców na dodatek...

mayland
25-10-2007, 07:44
A ja pracuję, prowadzę dom, wychowuje dziecko i też buduję sama dom :lol: Mąż niewiele mi pomaga. Ma swoje problemy. Ledwo już wyrabiam. Ale jak mam taki natłok to jakoś daje sobie radę ze wszystkim. Zasypiam przed 22, wstaje o 3 nad ranem i do 6 obmyślam kolejne sprawy do załatwienia, jak wykończyc dom, jak rozliczyć ekipy, kiedy wypłacą transzę itp itd. :lol: Wybrałam szybką budowę bo długo bym tak nie pociagnęła :lol: Za kilka miesiecy przeprowadzka i będzie troche luzu :lol:

kuleczka
25-10-2007, 08:15
Cooleczko,

żeby była jasność - te interwju to nie były wyrazy desperacji, ale pewnej, rzekłbym, utopijnej donkichotowskiej sprawiedliwości dziejowej. Wiesz; coś jak Kuba Bogu... itepe ;) Porównałbym to do sytuacji pryszczatego nastolatka, który nagle przepoczwarza się w atrakcyjnego modzieńca i któremu koleżanki, niedawno jeszcze go wyśmiewające czy w ogólnie nie zauważające, zaczynają jeść z ręki ;) hyhy
KiZ, mnie chodziło raczej o brak desperacji u Ciebie (czyt. luz, pewność siebie, dobre wrażenie) i poczucie desperacji u innych aspirujących, tych na serio :wink:
ale ok, motywy Twojego postepowania są dla mnie jak najbardziej zrozumiałe


PS.
Apropos tirów, jeśli nie masz kwalifikacji na kierowcę tira to na pewno (...) <wykropkowałem, bo nie stwierdziłem czy masz odpowiedni dystans względem siebie ;) >
:lol: cholibka, raczej nie :roll:
tak na marginesie, to ciekawe jak wygladalaby rozmowa kwalifikacyjna :P

kaśka maciej
25-10-2007, 08:22
A ja pracuję, prowadzę dom, wychowuje dziecko i też buduję sama dom :lol: Mąż niewiele mi pomaga. Ma swoje problemy. Ledwo już wyrabiam. Ale jak mam taki natłok to jakoś daje sobie radę ze wszystkim. Zasypiam przed 22, wstaje o 3 nad ranem i do 6 obmyślam kolejne sprawy do załatwienia, jak wykończyc dom, jak rozliczyć ekipy, kiedy wypłacą transzę itp itd. :lol: Wybrałam szybką budowę bo długo bym tak nie pociagnęła :lol: Za kilka miesiecy przeprowadzka i będzie troche luzu :lol:

Mayland, u mnie identycznie, z tym, że mam 2 dzieci :lol:
No, może małż mi od czasu do czasu pomaga, jak wróci przed 20tą do domu :roll: :wink:

telesforek
25-10-2007, 08:48
Jak macie spokojną pracę i przyzwoite pieniądze, to trzymajcie się, dopóki nie skończycie budowy :wink: , potem szukajcie nowej pracy - moja rada :-?

Tylko wiesz jak to w praktyce wygląda? Najpierw nabierałam doświadczenia, potem oszczędzanie na mieszkanie, potem zdecydowaliśmy się na dziecko (więc zmiana pracy nie bardzo wchodziła w grę), potem budowa domu, teraz drugie dziecko ... i tak minęło 10 lat 8) .
Może gdyby mój mąż miał duże pieniądze, decyzja byłaby łatwiejsza. Ale na razie niestety jest tak, że to ja więcej zarabiam :roll: .
Joan, jestem w szoku, że pracownik może zarabiać więcej od szefa :o . Mój ma ok. 2 razy więcej niż ja, a jego odpowiedzialność i zakres obowiązków jest może o 10% większy. Ale niektórzy mają po prostu więcej szczęścia - kiedyś załapali się na stołek, a w mojej instytucji nie zdarzają się degradacje. Ale nie narzekam, bo jako człowiek jest o.k.

joan
25-10-2007, 10:01
[Joan, jestem w szoku, że pracownik może zarabiać więcej od szefa :o . Mój ma ok. 2 razy więcej niż ja, a jego odpowiedzialność i zakres obowiązków jest może o 10% większy. Ale niektórzy mają po prostu więcej szczęścia - kiedyś załapali się na stołek, a w mojej instytucji nie zdarzają się degradacje. Ale nie narzekam, bo jako człowiek jest o.k.
to jest małe miasto - nadal panuje tu przekonanie że karierę się robi tylko przez mocne plecy(facet) albo łóżko(kobieta)... :lol: do tego jeszcze polityka :roll:
jak zostałam kierownikiem to dopiero się działo... :lol: mam z tego niezły ubaw i nawet nie zaprzeczam... :lol:
takie sa koszty... tak jak dyskryminacja płacowa i straszny seksizm...ale nigdy nie chciałam pracowac tu dłużej...mam co chciałam więc przełykam...ale ide dalej - czas na zmiany... :lol: :lol: :lol:

KiZ
25-10-2007, 12:39
(...)
:lol: cholibka, raczej nie :roll:
tak na marginesie, to ciekawe jak wygladalaby rozmowa kwalifikacyjna :P

Taka rozmowa, to musiałby byc majstersztyk - opierający się w zasadzie tylko na komunikatach niewerbalnych ;) hyhy

joan
25-10-2007, 12:59
(...)
:lol: cholibka, raczej nie :roll:
tak na marginesie, to ciekawe jak wygladalaby rozmowa kwalifikacyjna :P

Taka rozmowa, to musiałby byc majstersztyk - opierający się w zasadzie tylko na komunikatach niewerbalnych ;) hyhy
no co ty - ja uważam że wręcz przeciwnie - werbalnych - własnie z dużym naciskiem na komunikację oralną...:roll:

kuleczka
25-10-2007, 17:29
(...)
:lol: cholibka, raczej nie :roll:
tak na marginesie, to ciekawe jak wygladalaby rozmowa kwalifikacyjna :P

Taka rozmowa, to musiałby byc majstersztyk - opierający się w zasadzie tylko na komunikatach niewerbalnych ;) hyhyhmmmm, wydaje mi się, że pewne , aczkolwiek krótkie, zwięzłe i przeciągłeeee, komunikaty werbalne byłyby jednak wskazane :roll:
znalazłam już nawet coś w rodzaju instruktażu 8) http://pl.youtube.com/watch?v=sHiMDB19Dyc
:lol:

KiZ
25-10-2007, 18:53
Lejdis,
Wy prezentujecie kobiecy punkt widzenia... :)
Ja zaś miałem na myśli coś w ten (oczywisty)
http://pl.youtube.com/watch?v=v2NZxHtmrnY
albo ten
http://pl.youtube.com/watch?v=MPC3PYqR9gE
deseń
8)

kropeczka27
25-10-2007, 21:12
Dla każdego jest ważne co innego. Dla jednych kasa, dla drugich satysfakcja, dla trzecich atmosfera.
Znalezc wszystko w jedej pracy to chyba sukces.
Ja zmianilam prace, bo wykańczała mnie psychicznie, nie dawala kasy ani perspektyw.
Teraz mam większe zarobki, ale jednocześnie ogromny stres. Obecna praca daje mi satysfakcje, ale chyba szybko mnie wypali. Wtedy zacznę znowu szukać.

Charlie
25-10-2007, 21:13
...taaa, macie takie coś czym sterujecie życiem mężczyzn !!!

Charlie
25-10-2007, 21:27
Nawet nie wiedziałam :) Próbowałam tylko w pilkington sandoglass -ale to jakaś inna spółka i wymagają biegłego włoskiego. Ok -to spróbuję tam.

PILKINGTON SANDOGLASS to angielska huta szkła budowlanego. SCHOLLGLAS to niemiecka firma przetwarzająca to szkło dla potrzeb przemysłu meblowego i innego poprzez proces hartowania. CV zapakujesz w ładną kopertę i zaadresujesz do Prezesa - to polak. Jeśli znasz dobrze niemiecki i poserfujesz po necie w temacie szkła hartowanego to powinnaś mieć szansę. W LM napisz, że interesuje Cię stanowisko w dziale przygotowania produkcji, lub w dziale obsługi Klienta ewentualnie w księgowości jeśli czujesz się na siłach !!!

Pozdrawiam

kachna28
26-10-2007, 07:38
Nawet nie wiedziałam :) Próbowałam tylko w pilkington sandoglass -ale to jakaś inna spółka i wymagają biegłego włoskiego. Ok -to spróbuję tam.

PILKINGTON SANDOGLASS to angielska huta szkła budowlanego. SCHOLLGLAS to niemiecka firma przetwarzająca to szkło dla potrzeb przemysłu meblowego i innego poprzez proces hartowania. CV zapakujesz w ładną kopertę i zaadresujesz do Prezesa - to polak. Jeśli znasz dobrze niemiecki i poserfujesz po necie w temacie szkła hartowanego to powinnaś mieć szansę. W LM napisz, że interesuje Cię stanowisko w dziale przygotowania produkcji, lub w dziale obsługi Klienta ewentualnie w księgowości jeśli czujesz się na siłach !!!

Pozdrawiam
Jakbym znała dobrze niemiecki to już dawno bym pracowała :cry: ....

joan
26-10-2007, 07:51
angielskim też można powalczyć :roll:

kachna28
26-10-2007, 08:08
nie mam pojęcia dlaczego te "szklane" firmy wymagają takich niepopularnych języków :-? Niemiecki jeszcze ujdzie (chociaż uczyłam się go kiedyś i to dla mnie masakra), ale włoski??? Wczoraj wysłałam kilka CV do typowo polskich firm. Zobaczymy....

mayland
26-10-2007, 18:15
Bo Włochy to potęga w szkle i kamieniu :-? Pewnie ścisła współpraca lub filie.

telesforek
29-10-2007, 13:07
Ja zmianilam prace, bo wykańczała mnie psychicznie, nie dawala kasy ani perspektyw.
Teraz mam większe zarobki, ale jednocześnie ogromny stres. Obecna praca daje mi satysfakcje, ale chyba szybko mnie wypali. Wtedy zacznę znowu szukać.

No właśnie, tylko że ja mam strasznie zachowawcze podejście do życia - jak gram w brydża to prawie zawsze licytuję za nisko 8). I dlatego, chociaż moja praca mnie psychicznie wykańcza, boję się, że w innej będzie gorzej. Często wam się zdarza, że po zmianie pracy żałujecie tego?

joan
29-10-2007, 14:15
telesforek - myślę że nie jest to kwestia samej osobowości - to splot róznych indywidulanych spraw...
ja byłam dotąd w pracy zachowawcza (choć normalnie lubię ryzyko, niepewność, małe i duże szaleństwo :wink: )- bo mąż często zmieniał pracę - to on robił "karierę" -i szukał czegoś z kasa i satysfakcją (raz sie udało - ale zmienił się prezes - wszyystko się sypnęło - ludzie uciekli)
różnie to szukanie mu wychodziło :roll: - był czas że przez kilka m-cy ja byłam jedynym żywicielem rodziny :o - i wtedy byłam grzeczna w pracy - byle jej nie stracić...potem był kryzys na rynku pracy...tyle znajomych na bezrobociu - nie wypadało grymasić... :roll: potem kredyt - moja pensja - niby nic - ale jednak... :wink: pozwoliłaby na spłatę raty...więc znowu grzecznie...
dopiero teraz czuję, że mogę postawić na siebie - nawet nie na ambicje czy kasę co własnie satysfakcję z pracy -chciałabym robić to co lubię - rynek pracy temu sprzyja jak nigdy dotąd - choć wiem że róznie mogę trafić...

jeśli nie jesteś przekonana (tak intuicyjnie - czujesz że w obecnej pracy nic cię dobrego nie spotka - nie masz potzreby na przetrwanie (planowane macierzyństwo) trzeba wziąść to na rozum - najlepiej zrobićc sobie na kartce bilans korzyści i strat...

Barbossa
29-10-2007, 14:26
...Często wam się zdarza, że po zmianie pracy żałujecie tego?
wygląda na to, że pracuję w 9-tej firmie :D żalowałem pójścia do 2-ej i 7ej
chociaż ta 7-a to raczej z faktu, że nic innego jakoś się nie trafiło
także przewaga zmian na lepsze :D
(w 9-ej pracuję miesiąc, za wcześnie na ocenę :D )

+ zdobyte doświadczenie (oby)

jkrzyz
29-10-2007, 14:30
Ja mam taki wyznacznik. Kiedy rano zaczynam sie zmuszać do wyjścia do pracy, to znaczy że czas na zmianę. Jak dotąd jeszcze nie żałowałem takiej decyzji.
Z drugiej strony, to zawsze jest loteria. Można trafić lepiej, albo gorzej.
Za to zauważyłem pozytywne efekty uboczne. Zawsze po zmiane pracy mam okres dobrego samopoczucia i dostaję swoistego "napędu" do robienia rzeczy nowych. Zawsze też w nowej pracy uczę się czegoś nowego.

Pozdrawiam.

Charlie
29-10-2007, 15:38
Hmm ...moja satysfakcja z pracy to przedewszystkim WYPŁATA. Mam świadomość, że wszystko przemija a za chwilę EMERYTURA !!!
Ten czas tak szybko leci. Nie dawno mialem 20 lat a teraz 42.

Tak nawiasem mówiąc to czy ktoś wie ile będzie się należało emerytury ? Można to wyliczyć ? Podobno to jest jak licytowanie w ciemno w pokerze :x

Szarbia
29-10-2007, 15:53
Moze ja cos dodam.

Od strony chlopczyka, ktory utrzymuje rodzine, bedzie cos budowal i ma hobby (dosyc drogie) to w pracy liczy sie tylko kasa.

Sorry Joan ale Twoje wymagania odnonie pracownikow przypominaja mi te teksty z wyborczej typu "szkamy jakis bandmadzerow (do dzis nie wiem kto to taki jest) majacych zdolnosci interpersonalne do pracy w mlodym zespole". Czyli nikt nie pyta co umiesz robic tylko czy umiesz ...
no wlasnie co , dostosowac sie, przystosowac, radzic sobie, czy cos moze jeszcze innego? To na czym taka praca ma polegac wlasciwie?

Z tzw. warszafki (chodzi mi o duze miasta w ogole) mozna sie podsmiewac ale tam latwiej o prace i latwiej o dobrze platna prace. Jak sie ma dzialke za 50zl/m2 to mozliwosci sa 1500 na reke - jak 700zl/m2 - 8000.

joan
29-10-2007, 19:22
Moze ja cos dodam.

Od strony chlopczyka, ktory utrzymuje rodzine, bedzie cos budowal i ma hobby (dosyc drogie) to w pracy liczy sie tylko kasa.

Sorry Joan ale Twoje wymagania odnonie pracownikow przypominaja mi te teksty z wyborczej typu "szkamy jakis bandmadzerow (do dzis nie wiem kto to taki jest) majacych zdolnosci interpersonalne do pracy w mlodym zespole". Czyli nikt nie pyta co umiesz robic tylko czy umiesz ...
no wlasnie co , dostosowac sie, przystosowac, radzic sobie, czy cos moze jeszcze innego? To na czym taka praca ma polegac wlasciwie?

Z tzw. warszafki (chodzi mi o duze miasta w ogole) mozna sie podsmiewac ale tam latwiej o prace i latwiej o dobrze platna prace. Jak sie ma dzialke za 50zl/m2 to mozliwosci sa 1500 na reke - jak 700zl/m2 - 8000.

8)
odpowiadałam dziewczynie z Sandomierza...bez doświadczenia...jedynie po studiach...:wink:
widzę to wyraźniej - od czasu gdy stoję po drugiej stronie barykady... :wink:
skoro pracownik nie ma doświadczenia zawodowego to czym mnie przekona? osobowością i tym wszsytkim o czym juz pisałam...nieważne na czym ta praca polega - ja go przeciez tego nauczę...jesli bedzie tego naprawdę chciał...niech mnie przekona że jest otwarty na nowości, nie boi się wyzwań, szybko się uczy, lubi zmiany... :roll:
niewielu ludzi to potrafi... :roll: choć wszyscy tak piszą w swoim CV... :wink: 8) ja takich wlłsnie szukam - bo wolę tabula rasa niż pracownika ze złymi nawykami :roll:
PS widze ze smakują ci literki :wink: - przypuszczam że chodziło ci o brandmanager - stanowisko trendy i na czasie :wink: - właśnie w warszafce :wink:

KiZ
29-10-2007, 21:32
kfila, kfila, joan,

Chyba jednak niepotrzebnie i nieco na wyrost generalizujesz. Ja się jednak skłaniam ku opinii Szarbii (-ego?), że te pojęcia na które wskazujesz to puste frazesy. Na dodatek często ich nadinterpretacja przynosi więcej złego niż dobrego. Przykład? OK, zatrudniłem chłopaka otwartego na nowości i ten szybko otwarł się na finansowanie przez konkurencję. Zatrudniłem dziewczynę nie bojącą się wyzwań i podjęła wyzwanie niemerytorycznego "wysiodłania" najbardziej merytorycznego pracownika w firmie. Zatrudniłem pana szybko uczącego się i nauczył się błyskawicznie, jak robić boki...Mam dalej wymieniać :) <Oczywiście dowcipniś może powiedzieć... Q..wa, ty nie masz ręki do ludzi ;)>

Zmierzam do tego, że takie uogólnianie i sprowadzanie do kilku zdań/cech tak plastycznej materii, jak ludzka osobowość jest conajmniej lekkomyśnością. Nie radziłbym zatem potencjalnemu kandydatowi być na siłę otwartym, podejmującym wyzwania itp. Po prostu bądźcie sobą, a mądry pracodawca dostrzeże wasze zalety i dopasuje najbardziej odpowiednie miejsce pracy. Tylko proszę opacznie nie myśleć, że namawiam do "siedź w kącie, a znajdą cię" ;)

Charlie
29-10-2007, 23:26
Dobry pracownik to SKARB - taka kurka znosząca złote jajka ; pszczółka produkujaca złoty miodek.

Powiem szczerze, że z tymi wynagrodzeniami to realia nie są tak do końca jak się wszystkim wydaje w kontekście Warszawy. Są firmy, które placą porównywalnie a nawet lepiej - np. Włoszczowa, Kielce, Wrocław, Katowice. Im większa firma, bogatsza tym stać ją na więcej.
Oczywiście mam na myśli FACHOWCÓW.
Młody/a zaczyna od początku - nawet jak miał/a najlepsze wyniki w nauce to nie ma DOSWIADCZENIA w całym tego słowa znaczeniu. Nie płaci się dużo na początek i dlatego uważam, że wyjazd za granicę jest tu niezłym kompromisem - zresztą sam tak zrobiłem i po 30 wróciłem do naszej miodem i mlekiem płynącej Ojczyzny w celu dalszego przeżycia życia z bogatym bagażem doświadczeń, które w umiejętny sposób przeniosłem na CV.

Nie mam nic przeciwko temu aby zatrudnić człowieka z tzw nawykami - jesli po 6 miesiącach ma wyniki i jest zaakceptowany przez zespół i przełożonych to zostaje - jeśli nie to się żegnamy. Bardzo cenię sobie u tej grupy szybką formę komunikowania się - nie muszę za duzo tłumaczyć oraz precyzję w działaniu. Szybciej łapią fazę (tak się kiedyś mówiło). Powiedzmy na 10 spotkałem 6-7, którzy odnieśli sukces.

Młodzi też są o`k pod warunkiem, że mają CHĘCI i się PYTAJĄ (jak się pytają tzn, że mają chęci ). Powiedzmy, że na 10 spotkałem może 2-3. Myslę, że to mało. Lubię kandydatów z niezamożnych rodzin - Ci są ambitni i pokorni a przez to sterowalni a także mają taki zmysł kombinacyjny. Niestety, ale trzeba być cierpliwym.

Te informację zapodaję z autopsji bo pracuję w takim mieszanym wiekowo teamie - jest o`k. Najlepszy pracownik ma 57 lat !!! Sam właściciel jak Go widzi to leci mu łapkę podać.

W związku z tym, że w większości firm wystepuje spłaszczona struktura na tzw awans trzeba długo czekać. Starzy i młodzi czesto nie wytrzymują i zmieniają robotę w poszukiwaniu lepszej pracy z ich punktu widzenia. Mnie samego nieraz nosi a to puszczę CV a to się pogada na rozmowie kwalifikacyjnej co by się zdoświadczyć. Na dzien dzisiejszy wielu pracodawców wyznaje zasadę, że nie ma ludzi nie zastąpionych i już.
Jak się w tym odnaleźć - jak się lubi co się robi to robota sama się robi !!!

Osobnym tematem jest sprawa przełożonych - to jest temat rzeka jak sami wiecie.

Pozdrawiam

P.S. ... pewna firma szuka technologa od konstrukcji aluminiowych - płaci 4000 PLN na rękę - i nie ma.

joan
30-10-2007, 08:09
kfila, kfila, joan,

Chyba jednak niepotrzebnie i nieco na wyrost generalizujesz. Ja się jednak skłaniam ku opinii Szarbii (-ego?), że te pojęcia na które wskazujesz to puste frazesy. Na dodatek często ich nadinterpretacja przynosi więcej złego niż dobrego. Przykład? OK, zatrudniłem chłopaka otwartego na nowości i ten szybko otwarł się na finansowanie przez konkurencję. Zatrudniłem dziewczynę nie bojącą się wyzwań i podjęła wyzwanie niemerytorycznego "wysiodłania" najbardziej merytorycznego pracownika w firmie. Zatrudniłem pana szybko uczącego się i nauczył się błyskawicznie, jak robić boki...Mam dalej wymieniać :) <Oczywiście dowcipniś może powiedzieć... Q..wa, ty nie masz ręki do ludzi ;)>

Zmierzam do tego, że takie uogólnianie i sprowadzanie do kilku zdań/cech tak plastycznej materii, jak ludzka osobowość jest conajmniej lekkomyśnością. Nie radziłbym zatem potencjalnemu kandydatowi być na siłę otwartym, podejmującym wyzwania itp. Po prostu bądźcie sobą, a mądry pracodawca dostrzeże wasze zalety i dopasuje najbardziej odpowiednie miejsce pracy. Tylko proszę opacznie nie myśleć, że namawiam do "siedź w kącie, a znajdą cię" ;)


pewnie że nie na siłę :wink: - własnie w tym problem - człowiek po studiach albo to ma albo nie (jak nie - może próbować w sobie to wyuczyć - duuużo nad sobą pracować i trenować - najlepiej w pracy :wink:).
Pisałam o pewnym wyważeniu cech - asertywności, pewności siebie (ale nie pychy, butności) i gotowości na podporządkowanie sie szefowi (ale też nie uległości, "ofiarności" - brrr - nie znosze ofiar :wink: . Ten kto to potrafi i szybko sie uczy - "robi karierę" - dostaje dobre referencje i jest promowany...
widze to podobnie jak Charlie - na 10 może ze 2,3 ma takie szanse (podkreślam: szanse :roll: )
Z doświadczeniem tez bywa różnie - pracodawca szacuje korzyści z doświadczenia pracownika oraz koszty "złych nawyków" (czasem ten rachunek jest na plus dla niedoświadczonych - stąd duzym firmom bardziej opłaca się zatrudnić studenta, wyszkolić/wyprać mózg :wink: i zsocjalizować "do" firmy pod profil swojej branży), i od razu mysli o tym co zrobic żeby zatrzymac go jak najdłużej (to rola dla HR-owca - ma całą paletę systemu motywowania - i nie chodzi tu tylko o finsnse :roll: ) i choć jest wiele sposobów na zatrzymanie dobrego pracownika - żeden w 100% skuteczny :roll: Przypuszczam jednak że zupełnie inaczej patrzy na to właściciel małej firmy, bez tych wszystkich narzędzi...i odpowiednich środków :roll:

obecnie studiuję Zarządzanie Zasobami Ludzkimi - tu też jest mnóstwo teorii - tam gdzie pojawia się Człowiek - nie może być mowy o jednym podejściu - na relacje w pracy - z satysfakcją pracodawcy i pracownika przy relatywnie najnizszych kosztach dla firmy - ma wpływ mnóstwo czynników...
dlatego dziś duzo mówi się o "uczącej się" firmie - zmieniaja się pokolenia pracowników (dla kadrowca co 3-4 lata :o ), podnosi się ich świadomość, zmieniają się trendy (miękki i twardy HR), a do tego dochodza zmiany w prawie pracy, sytuacja w gospodarce...temat rzeka... :roll:

Szarbia
30-10-2007, 08:40
Moze ja cos dodam.

Od strony chlopczyka, ktory utrzymuje rodzine, bedzie cos budowal i ma hobby (dosyc drogie) to w pracy liczy sie tylko kasa.

Sorry Joan ale Twoje wymagania odnonie pracownikow przypominaja mi te teksty z wyborczej typu "szkamy jakis bandmadzerow (do dzis nie wiem kto to taki jest) majacych zdolnosci interpersonalne do pracy w mlodym zespole". Czyli nikt nie pyta co umiesz robic tylko czy umiesz ...
no wlasnie co , dostosowac sie, przystosowac, radzic sobie, czy cos moze jeszcze innego? To na czym taka praca ma polegac wlasciwie?

Z tzw. warszafki (chodzi mi o duze miasta w ogole) mozna sie podsmiewac ale tam latwiej o prace i latwiej o dobrze platna prace. Jak sie ma dzialke za 50zl/m2 to mozliwosci sa 1500 na reke - jak 700zl/m2 - 8000.

8)
odpowiadałam dziewczynie z Sandomierza...bez doświadczenia...jedynie po studiach...:wink:
widzę to wyraźniej - od czasu gdy stoję po drugiej stronie barykady... :wink:
skoro pracownik nie ma doświadczenia zawodowego to czym mnie przekona? osobowością i tym wszsytkim o czym juz pisałam...nieważne na czym ta praca polega - ja go przeciez tego nauczę...jesli bedzie tego naprawdę chciał...niech mnie przekona że jest otwarty na nowości, nie boi się wyzwań, szybko się uczy, lubi zmiany... :roll:
niewielu ludzi to potrafi... :roll: choć wszyscy tak piszą w swoim CV... :wink: 8) ja takich wlłsnie szukam - bo wolę tabula rasa niż pracownika ze złymi nawykami :roll:
PS widze ze smakują ci literki :wink: - przypuszczam że chodziło ci o brandmanager - stanowisko trendy i na czasie :wink: - właśnie w warszafce :wink:

Cieszy mnie, ze sie nie obrazilas na mnie :) za taka wypowiedz.
Ja jestem troche z boku rynku pracy bo dzialam na zlecenie i mnie sie zawsze pytaja - czy umiem to i to w takim a takim programie - jesli tak to za ile. Krotka pilka.

Jednak wciaz uwazam, ze przecietna praca dla kogos na poziomie wymaga jedynie znania wlasciwych odpowiedzi na - powiedzmy - 30 pytan i tyle.
Wyksztalcenie wyzsze jest potrzebne tylko lekarzowi, prawnikowi i (moze) architektowi i ksiegowej.

Oczywista sprawa, ze trudno znalezc ludzi z motywacja na mizerna pensje - takich jest moze 2 na 10 rzeczywiscie.

ps. ja zyje w swiecie "bed inglisz" :wink: - teraz to jest podobno trendy :lol: