Po prawie rocznej przerwie, zaskoczony że dziennik jeszcze istnieje ;-), postanowiłem coś napisać. A jest o czym. Bo wiekopomna chwila miała miejsce w ubiegłym tygodniu. Po prawie 3 latach od złożenia wniosku - mamy w końcu docelowe przyłącze elektryczne!!! Kablowe. W ziemi. ZE się wykazał ;-). Przedwczoraj z działki znikł słup z prowizorką. Chyba go już polubiłem i jakoś bez niego mi łyso ;-) Muszę się przyzwyczaić... Najbardziej zaskoczył ...
Nie piszę ale to nie znaczy że nic się nie dzieje. Wręcz przeciwnie - dzieje się dużo. Pochwalę się tylko jednym drobiazgiem, z którego jestem dumny nieproporcjonalnie do jego istotności. Chodzi o małą fontannę. Główny element to kamień, któóry od zawsze leżał za stodołą u mojej babci i na któóry musiałem uważać gdy zawracałem samochodem. Podstawowy powód do mojego zadowolenia jest taki że wiertłem 30 cm długości przewierciłem na wylot kamień o wysokości 50 cm :-) ...
Skończyliśmy górę (no może jeszcze nie do końca - zostały do zrobienia listwy przypodłogowe, docelowe kontakty i docelowe oświetlenie w sypialniach - czyli już drobiazgi do zrobienia we własnym zakresie). Ponizej kilka fotografi. Górny salonik oraz korytarzyk z balustradą schodów: ...
Na początek, na prośbę andrzejki - zdjęcia kuchni (tak wygląda jak jest w niej bałagan).
W ramach remanentu stwierdziłem że brak zdjęć kuchni więc przynajmniej jedno zamieszczę: A poniżej zdjęcie smardzów które wyrosły w ogódku (pewnie kora) i 2 tygodnie temu zostały zjedzone ... (mniam mniam) A propo fotogeniczności kotów i kwiatów - zdjęcia obu jednocześnie: