dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
View RSS Feed

Kokosz Eko - miesi?cznik :D

Kokosz Eko Doroty i Piotrka

Oceń ten wpis
Dzisiaj zaszaleliśmy - zrobiliśmy wylewkę w salonie. Całkiem ładnie już mi idzie "głaskanie". Mąż robi i wozi beton, a ja rozrzucam sobie i równam. Wyrabiam się.

Wczoraj i dziś kosiłam działkę. Pożyczyłam od taty dużą kosiarkę, ale ponieważ deszcze sprzyjały wzrostowi trawy, a ja jakoś przegapiłam dobry moment jakieś trzy tygodnie temu, to teraz mam ciężką orkę. Nie udało mi się dziś skończyć. Potrzebne będzie jeszcze jedno podejście.

Jestem nieziemsko zmęczona ale bardzo zadowolona. Jeszcze dwa popołudnia, albo jeden cały dzień i wylewki będą skończone.

Teraz mam wybierać płytki do łazienki, ale jakoś nie mam do tego głowy. Przynajmniej na razie. :)

Postanowiłam dodać tu serię narzekań na system w związku z naliczeniem przez gminę opłaty za umieszczenie rur wod-kan w drodze.

Otóż wyliczono, że za 9m rury 160mm i 1m rury 32mm mam płacić 72 złote rocznie. Uważam to za przegięcie, skoro podatku od nieruchomości rocznie wyjdzie sześćdziesiąt kilka złotych. Nie zamierzam tego tak zostawić. Nie podoba mi się naciągacka polityka w gminie. Nie podobało mi się już to, w jaki sposób kanalizowano osiedle. Wydawało mi się, że logicznie byłoby zawiadomić o tym fakcie właścicieli działek, tak żeby chętni po wniesieniu stosownych opłat zostali "podpięci" do sieci i zaopatrzeni w studzienki już na własnych posesjach. Cała akcja polegała oczywiście jedynie na zakopaniu rur w drodze. Płacąc wówczas wykonawcom 120 zł dostaliśmy trójnik naprzeciw naszej posesji, ale gmina nic o tym nie wiedziała i nie wnikała w kwestię. Teraz się temu nie dziwię - gdybyśmy przyłączyli się teraz do studzienki, która akurat wypada dość daleko, to opłata roczna wyszłaby jeszcze wyższa.

Na jaką cholerę na osiedlu kanalizacja, która w ogóle nie przewiduje późniejszych przyłączy? Wychodzi, że po to, żeby każdy wybulił kasę na swoje przyłącze, a do tego jak najwięcej płacił gminie za metry rur w gminnej drodze. Choć wcale mi na tym nie zależy, rury przyłącza są moje i w razie awarii również ja ponoszę koszty jej usunięcia, ale również koszty zajęcia pasa drogowego, zdjęcia i odtworzenia nawierzchni, która ma się za jakiś czas pojawić. Za co właściwie mam płacić te 72 złote? Co powiedzieliby urzędnicy, gdybym teraz powiedziała, że mam gdzieś ich kanalizę i walnę sobie szambo na podwórku? Pewnie zaczęłyby się gadki o ekologii i samych plusach kanalizacji.

Zamierzam doszukać się podstaw prawnych i ruszyć tą sprawę. Opłaty tego typu powinny być po pierwsze ryczałtowe - skoro kanalizacja jest dla mieszkańców, to opłata za umieszczenie w drodze rury przyłącza niech będzie stała i równa dla wszystkich, po drugie powinna to być opłata rzędu maksymalnie 10 zł, tak, żeby dla świętego spokoju móc zapłacić sobie za 10 lat z góry. Ale jeszcze jeden zonk mi się tu jawi. Przecież za 20 lat 70 złotych to może być idiotycznie mała kwota. Zaniedbuję tu chwilowo kwestię ewentualnego wprowadzenia euro. Czy nie logiczniej byłoby dla gminy, żeby ta opłata wynosiła jakiś tam procent (5-10-20, jak tam przegłosują) podatku od nieruchomości? Najlepiej żeby było to obliczane na podstawie średniego podatku - wtedy wszyscy płaciliby tyle samo.

Jakiś polityk potworny ze mnie wyłazi. :)
Tagi - katalog słów kluczowych: Brak Edytuj Tagi
Kategorie
Dzienniki Budowy na Forum