dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
View RSS Feed

Heath

Z pamiętnika inwestora

Oceń ten wpis
Rozdział XV G*wniana historia, czyli Szambo-(foto)story

Uwaga, najpierw obejrzyj Wprowadzenie

Roku Pańskiego 2005, kiedy kupowałem działkę, zapewniano mnie w gminie, że kanalizacja w mojej okolicy będzie za rok. Pasowało mi to i ze względu na termin i dlatego że nie musiałbym kupować szamba. Jak się można domyślić, nic z tego nie wyszło, bo kanalizy nie było ani za pół roku, ani za rok, ani za dwa.
Dlatego też kiedy zbliżał się termin rozwiązania tej kwestii, postanowiłem przycisnąć urzędasów do ściany i zażądałem wiarygodnego terminu. Miła Pani z Gminy widząc mnie już n-ty raz pytającego o to samo, z uśmiechem oznajmiła że może w 2008 roku ,ale tak "między nami" to pewnie w 2009.
No cóż, na wiosnę 2008 muszę się wprowadzić, więc nie pozostawało nic innego jak zakupić szambo.
Jako że przełom miesięcy październik/listopad był wyjątkowo pogodny, radośnie założyłem że jeszcze zdążę posadowić szambo, wyrównać teren i zasiać trawkę.
Jako że w Mieścinie nie znalazłem producenta, wybór pada na jedną z firm z "zagłębia szambiarskiego", czyli spod Radomia - porządna strona internetowa, fachowa informacja i ponoć częste kursy do Mieściny. Umawiamy się że szambo dotrze w ciągu 10 dni, z zastrzeżeniem że termin może się "ciut" przesunąć jeżeli nie będzie wspólnego kursu z klientem z moich okolic. Składam zamówienie i czekam. 10 dni. 14 dni, a szamba nie ma. Zniesmaczony dzwonię i pytam co jest grane. Otrzymuję zapewnienie że szambo przyślą, kiedy tylko ktoś z Mieściny znajdzie się chętny do transportu. No chyba że chcę dopłacić parę stówek i wtedy przyjadą tylko do mnie. Oczywiście nie chcę, parę dni w te czy wewte... :roll:
Mijają kolejne dni, pogoda się psuje a mi nerwy puszczają. Dzwonię po raz kolejny i po raz kolejny Pan zapewnia mnie że lada chwila na pewno ktoś się znajdzie, a jeżeli nie, to do ustalamy datę po której szambo przyjedzie tylko do mnie w cenie transportu zbiorowego.
Magiczna data mija i nic, cisza. Nie mam juz ochoty dzwonić, zresztą przyszła zima, ogrodu i tak juz nie założę i postanawiam odłożyć sprawę do wiosny.
Na początku grudnia jednak dzwoni nie kto inny jak Pan Szambo i radośnie oznajmia, że jeżeli jeszcze sprawa jest aktualna, to jest gotów załatwić ekskluzywny kurs tylko do mnie.
Chcę mieć to już za sobą więc zgadzam się.


W dniu montażu, pogoda oczywiście trafiła się g*wniana, padał deszcz ze śniegiem i wszystko tonęło w błocie.
Koparka na wielkiej platformie dotarła na czas i po chwili zaczęła się z pozoru prosta czynność - wykop pod szambo. Wszystko szło lux do momentu gdy wykop osiągnął głębokość ok. 2,5 metra. Podczas końcowego wyrównywania, nagle sssrrrruu - oberwała się jedna ściana wykopu. Pan Koparkowy wysiadł, stanął nad wykopem i zaczął kręcić głową.
Będzie ciężko - oznajmił. Jest mokro, może się obrywać.
To co teraz - pytam kuląc się z zimna i chyba też ze strachu.
Hmm... Hmmm.. Hmmm.. Hmmm... - spróbujmy poszerzyć wykop - powiedział bez przekonania, poczem ponownie zasiadł za sterami.

Pierwsze kłapnięcia nie napawały optymizmem. Mieszanina ziemi z gliną ani myślała współpracować z koparką i co rusz w ogromnych ilościach wpadała do wykopu zamiast z niego znikać. Na szczęście Pan Koparkowy nie należał do osób, które łatwo się poddają i podszedł do mojego wykopu ambicjonalnie. Z odradzającą się w sercu nadzieją widziałem jak wprawne ręce pewnie dzierżące drążki, z zimnym wyrachowaniem kierują łyżką, umiejscawiając ziemię tam gdzie jej miejsce. Prawdziwy wirtuoz - pomyślałem widząc jak do tej pory niesforna materia wreszcie zgięła kark i zaczęła się poddawać jego woli. Po kilkunastu minutach - taadaam!!! Jest wykop, a ściany (na razie) stabilne.
Zadowolony Pan Koparkowy załadował się na platformę i cała karawana odjechała.

Ekipa z Radomia spóźniała się i czekając na przyjazd szamba, co rusz zaglądałem do wykopu czy wszystko OK i niczym Stanisław Anioł w oczekiwaniu na delegację krajów Trzeciego Świata podrywałem się na każdy dźwięk samochodu. Na szczęście transport wkrótce dotarł i po kilku minutach szambo tkwiło bezpiecznie w swoim dołku.
Szybki montaż pokrywy i sprawę kanalizy uważam za prawie zamkniętą. Pozostało tylko podłączyć szambo do budynku, założyć kołnierz z klapą i zasypać. Czy coś się jeszcze może wydarzyć?


Na początku stycznia przybyli hydraulicy aby połączyć dom z szambem gównostradą.
Otworzyłem im rano dom i pojechałem do roboty, pewny że nic tam po mnie.
Za 20 minut telefon: "Q$#@!, niech to @8!^# w pi@$*!& !!! Nie da się kopać! Ziemia zmarznięta na kamień! Odkładamy robotę na kiedy indziej."
Zdębiałem. Jak to zmarznięta, skoro jeszcze poprzedniego wieczora zapadałem się w błocie? :o Wracam na budowę żeby sprawdzić sytuację i nie pozwolić im odjechać. Na miejscu biorę łopatę i w miejscu pod domem wbijam ją bez problemu. Tym razem oni strzelili karpia.
- My zaczęliśmy od strony szamba i tam nie dało się rozkuć ziemi - bąknął któryś pod nosem. No dobra, zaczynamy od drugiej strony, może szybko reszta rozmarznie.
Okazało się że tej nocy trafił się niespodziewany przymrozek i mimo że cały tydzień były dodatnie temperatury, tej nocy ścięło ziemię. Koniec końców, po kilku godzinach i dwóch zgiętych szpadlach udało się położyć rury. Szambo podłączone.
Jako że przez następne dni trzymał mróz, zamknięcie i zasypanie szamba zostawiłem sobie na czas późniejszy, zabezpieczając otwór deskami i folią.



Jednak zima nie miała zamiaru zostawać i po kilku dniach przyszły deszcze, lało non stop przez 2 dni i noce. Podjechałem na działkę sprawdzić czy woda nie wyrządziła szkód w obejściu i na koniec coś mnie tknęło żeby jeszcze wejrzeć do „studni przeszłości”. Odsuwam folię a tam ... szambo pełne!!! :o Cała deszczówka z okolicznych wykrotów spłynęła sobie do środka i tylko cudem zbiornik jeszcze się nie przelał. O shit, tylko tego mi brakowało!
Na szczęście pogodę na najbliższe dni zapowiadali dobrą, więc postanowiłem:

1. zamontować kołnierz z klapą,
2. wypompować wodę do rowu,
3. czem prędzej zasypać szambo.

O ile pierwsze dwa punkty przebiegły w miarę sprawnie, to punkt nr 3 nie poszedł tak dobrze.

Postanowiłem zasypać szambo samemu, żeby nie naruszyć kołnierza, poza tym pogoda sprzyjała wzmacnianiu krzepy. Już po kilku godzinach machania łopatą zaczęło łupać mnie w plerach, ale szambo było prawie zasypane, więc postanowiłem zrobić sobie przerwę na parę dni.
I to był błąd. Niebiosa znów się rozwarły i zaczęło lać. Kiedy tylko się przejaśniło, pojechałem zajrzeć na budowę i oto jaki widok ukazał się moim oczom:



Choć szambo już się nie zapełniało, wiedziałem że dopóki nie usypię małego pagórka, sytuacja będzie się powtarzać. Postanawiam zaczekać na słoneczną pogodę i ostatecznie zakończyć sprawę.
Niestety, Matka Natura zadrwiła z moich planów. Niedługo później ujrzałem przed domem jeszcze bardziej malowniczy widok :o :o :



Musiałem zintensyfikować działania. Na następny dzień nie bacząc na aurę, podpiąłem pompę i chwyciłem za szpadel.
Minuta, za minutą, szpadel za szpadlem, błotniste bajoro zaczęło ginąć pod zwałami świeżej ziemi. Pracowałem ostro, bo chciałem wreszcie mieć problem kanalizy z głowy (choć raczej o innej części ciała powinna być tu mowa). Kiedy już prawie skończyłem, podszedł do mnie sąsiad i zagadnął:

- a cuż to sąsiad robi?
- ano zasypuję szambo
- no tak,zbiornik później do czegoś się przyda...
- Hę??:roll:
- a sąsiad nie słyszał że w tym roku ma być budowana kanalizacja? To już pewne - dodał z usmiechem.

Nie odwzajemniłem uśmiechu. Powoli wbiłem łopatę w ziemię i ciężko westchnąłem.
Ja wiedziałem że tak będzie.
Życia nie oszukasz...
:roll: :lol:
Tagi - katalog słów kluczowych: Brak Edytuj Tagi
Kategorie
Dzienniki Budowy na Forum