dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
View RSS Feed

Kokosz Eko - miesi?cznik :D

Kokosz Eko Doroty i Piotrka

Oceń ten wpis
Dziś w archiwaliach papierologia i płotek.

Trwało wszystko dość długo, bo od zakupu projektu w lutym do pozwolenia na budowę na koniec sierpnia. Właściwie to nie mieliśmy jakiegoś ciśnienia na załatwianie i tak to wszystko powoli szło. A to pojechałam sobie do Oleśnicy załatwić warunki przyłącza w EnergiiPro, a to w jakiś dzień dla mnie wolny, a dla innych roboczy wykonałam wypad do Urzędu Miasta i Gminy. Panią architekt znalazłam w Panoramie Firm i pod jej kierunkiem spokojnie kolekcjonowałam kolejne papiery i pieczątki.

W międzyczasie ogrodziliśmy działkę, bo sarny i zające ogryzały drzewka. Ogrodzenie mamy betonowo-drewniane: dość szeroki słupek w cegiełkę, płyta 25 cm od dołu też w cegiełkowy wzorek, na płycie coś w stylu daszku (okapu) no i przęsła drewniane. Drewniane elementy zrobiliśmy sami - tata ma piłę i chęci do tego typu twórczości. Impregnowane wszystko było najpierw drewnochronem bezbarwnym, a później w kolorze pinii. Zgłosiłam budowę płotu w starostwie i jakoś na początku marca 2008 montowaliśmy to cudo. Tak sobie myślę, że zdążyłam już zapomnieć, ile było tych przęseł do ustawienia. Działka ma 140 metrów obwodu, czyli przęseł było pewnie około 60. Materiały kosztowały około 4 tysięcy złotych, więc uważam, że niedużo, a płot jest solidny i wygląda o.k.

Do papierów potrzebny był tez geodeta. Trafiłam na wyjątkowo sympatycznego pana, z którym mapki do celów projektowych załatwiłam przez telefon. Nie spotkaliśmy się wtedy, bo 450 złotych za usługę przelałam panu na konto, a mapki dostarczył bezpośrednio do pani architekt. Widzieliśmy się dopiero przy wytyczaniu domu, co kosztowało tyle samo.

Warunki przyłączy nie były trudne w uzyskaniu, najdłużej czekałam na uzgodnienie zjazdu z drogi gminnej, trochę też trwało zdobycie pisma, że działki nie trzeba wyłączać z produkcji rolnej, a pismo takowe musi być załączone do pozwolenia na budowę. Jak to teraz piszę, to widzę absurd tej sytuacji, ale wtedy miałam chyba lepsze nastawienie - nie wnikałam, tylko załatwiałam pieczątki.

Samo pozwolenie też nie poszło szybko, bo w związku ze zmianą przepisów, trzeba było odebrać dokumentację ze starostwa i dostawić pieczątki inżynierów adaptujących instalacje, choć nie były wcale zmieniane.

Nie przygotowałam się do pisania dziennika - wszystkie pozwolenia, rachunki i inne cuda mam w Twardogórze, więc brakuje mi konkretnych dat i kwot. Muszę liczyć na własną pamięć.

Pozwolenie odebrałam pod koniec sierpnia. Wizytowałam też wtedy Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków, gdzie należało zgłosić rozpoczęcie prac ziemnych, bo teren podlega ochronie archeologicznej. Zgłosiłam, nic nie znalazłam, archeolog się nie stawił, ale pismo opieczętowane mam.
Tagi - katalog słów kluczowych: Brak Edytuj Tagi
Kategorie
Dzienniki Budowy na Forum