dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
View RSS Feed

Bard13

Dom w Puszczy - Dziennik Barda i Niny

Oceń ten wpis
Moment czasu wolnego w pracy, więc pora nieco uzupełnić opis dziennika.

Ocieplenie dachu i sufity podwieszane.
Po uzyskaniu przez tynkarzo-ociepleniowców wyceny ocieplenia dachu i zrobienia gipso-kartonów na 5,5 kPLN poszedłem do drogerii sprawdzić ile kosztuje farba do włosów, bo zwiększyła mi się gwałtownie liczba siwych włosów na głowie. Ostatecznie nie kupiłem, bo małżonka stwierdziła, że ładnie siwieję. Mam nadzieję, ze nie powiedziałą tego w ramach oszczędności na wydatkach. Ale w domu nie ma żadnego lustra, więc nie mogę tego zweryfikować.
Ale wróćmy do Meritum, jak mawiają informatycy.
Zaczęliśmy rozglądać się za tańszą opcją wykonawstwa.
Większość firemek i fachowców nie odbiegała ceną od naszych misiów, więc rosła w nas frustracja. Pomyślałem moment (niestety tylko moment, życie wykazało, że powinienem dłużej myśleć) i wykręciłem do kuzynostwa w Wałbrzychu, żeby przyjeżdżali.
Czym się to skończyło pisałem już wyżej, więc nie będę klął na forum publicznym, chociaż przychodzi mi do głowy kilka określeń, których nie znają najstarsi marynarze.
W końcu okazało się, że nasza ekipa, która stawiała dom zakończyłą prace polowe (spadł śnieg i się ochłodziło) i ma czas pobawić się w wykończeniówki.
Moje Kochanie ściągnęło ich w trymiga i zaczęli działać.
Najpierw odbyliśmy wizję lokalną, po której miałem ochotę otoczyć dom taśmą z napisem „Crime scene”. Jętki nie trzymały poziomu, położone ocieplenie sufitu i gipsokartony nie były na niczym mocowane i rozleciałyby się w 5 sekund. Płyty nota bene były do wywalenia, bo zawilgotniały i były uszkodzone. I parę jeszcze drobiazgów.
Pierwsza rzecz, to zmieniliśmy zamysł co do konstrukcji gipso-kartonów. Oryginalnie (w znaczeniu: pierwotnie i jak zapewne wielu dojdzie do wniosku: nietypowo) chcieliśmy zawiesić je na konstrukcji drewnianej. Po dyskusji z autorytetem, jakim dla nas jest ekipa, stanęło, że jednak będziemy dziubać na konstrukcji stalowej, odporniejszej na odkształcenia.
Łaty 5x10 cm zakupione w ilości hurtowej zostały oddane, pieniążki szczęśliwie odebrane i spożytkowane na zakup profili metalowych.
A w między czasie ekipa ocieplała dach. Trochę się narobili przy swojej technice, ale jest rewelacyjna w swej prostocie i trwałości. Na krokwiach nabijają papiaki, między krokwie wkładają watę i zasznurowują, wiążąc sznurek od snopowiązałki do gwoździ. Do tego samego gwoździa idą sznurki od sąsiedniej luki między krokwiami a potem gwoździe się dobija i wszystko gra. Jako, że mamy pełne deskowanie z papą, na watę poszłą folia paroizolacujna a nie paroprzepuszczalna. Jest niestety konieczna, żeby wilgoć od środka nie właziła w deski.
Zawełnowanie całego poddasza z sufitami zajęło dwóm osobom 4 dni ciągłej pracy. Ekipa jak zwykle pracowała od 7:30 do 20-21. Ciężko pracowali. A ja uwielbiam ciężką pracę. Mogę siedzieć i patrzeć się na nią godzinami.
Potem zaczęli robić gipso-kartony.
Dowiedziałem się, co to są pchełki.
Jak pierwszy raz padła ta nazwa to zacząłem oglądać futro naszego kocura, czy znowu jakiś gości do domu nie przyniósł. Potem okazało się, ze są to blachowkręty.
Oprócz tego profile podłużne, poprzeczne (U i C), haki do podwieszania i wio naprzód.
W łazience szły wodoodporne, zielone, zwykłe w pozostałej części domu. Oprócz tego zabudowaliśmy rury w kotłowni i garażu rozprowadzające piony wody i kanalizacji.
Najgorsze było szlifowanie gipsu. Każde łączenie płyt było zaklejone „bandażem”, zaciągnięte gipsem i szlifowane na gładko. Tomek z Januszem, czyli nasi fachowcy, wyglądali jak bałwany. Cali biali.
Zrobienie GK zajęło im ponad 2 tygodnie, wliczając w to pewne poprawki, które trzeba było w domu porobić.
Ale teraz jak patrzę na wykonanie, nie mogę wyjść z podziwu. Dlatego muszę z tym podziwem chodzić do pracy, ale nikt się nie czepia 

Najwięcej moich obaw budziło tworzenie konstrukcji przy lukarnach. Sufit i ściany nagle schodziły się razem i trzeba było robić ściany pochyłe. Bałem się, że wyjdą albo niesymetryczne albo złapią jakąś obłość.
Ale chłopaki znowu się wykazali i wszystko gra w najlepsze. Ściany są mistrzostwem świata. Zakryli nawet murłatę i spasowali tak GK z murem, że nie wiadomo, gdzie mur a gdzie już GK zanim się nie postuka palcem.

Niestety, jak zaczęliśmy intensywnie palić, ciepło komina dosuszyło jętki i trochę się rozeszło spojenie GK ze ścianą w sypialni, ale w zasadzie to odeszła tylko farba i na wiosnę szybko to się poprawi.
Pomimo, że dom nie sezonował, na razie nie notujemy innych uszkodzeń związanych z osiadaniem budynku.

Sztukowanie
Mając ultra fachowców postanowiliśmy ich wrobić w kilka dodatkowych robót w domu.
Ekipa posadzkarzy zrobiła wylewki balkonów jako jedną całość z wylewką w pokojach, przez co woda gromadząca się na balkonach (w wyniku deszczu albo topnienia śniegu) przesiąkała przez wylewkę do domu. Poprawka wymagała przecięcia diaksem wylewki do styropianu i wprowadzenie tam silikonu. Powodzie zostały powstrzymane.

Projektant domu nie przewidział na piętrze, nie licząc łazienki, kratek wentylacyjnych w pokojach. Jest to spore niedopatrzenie. Już byliśmy gotowi wiercić dziury w drzwiach, montując takie kółka jak w łazienkach, ale stanęło na wpięciu się w kratki wentylacyjne pomieszczeń na parterze. Tak, więc dwa pokoje „dziecinne” uzyskały wentylację. Z sypialnią się nie udało, ponieważ odległość pomiędzy ścianką działową a kominem wymagałaby sporego kucia. Nie mniej w końcu domyśliłem się, po co jest tajemnicza wnęka przy kominie.
Najprawdopodobniej projektanci przewidzieli puszczenie tamtędy rury do DGP na strych i stamtąd po pokojach. Ale my złośliwie zamontowaliśmy kominek z płaszczem wodnym.

Ściany w kuchni i w łazience tynkowane były „na szorstko” pod kafelki. Chłopaki tajemniczą masą ich przepisu uzupełnili tynki gładkie nad kafelkami w łazience oraz nad i pod kafelkami w kuchni. Wyszły gładsze niż niejedne maszynowe.
To samo dotyczyło obróbek wokół drzwi wewnętrznych. Glify zrobili znowu zawodowo, więc cegły już całkiem przestały w domu straszyć i dom zakwalifikował się w 99% do malowania.

Pan Janusz ułożył nam pod kominkiem terakotę, której oryginalnie nie przewidywaliśmy, ale teraz palę świeczkę przed ołtarzem, że ją mamy. Robię w domu za palacza (papierosów też) i wiem, co by już było z panelami, gdyby nie terakota. Ale więcej w wątku o uczeniu się na błędach.

Pan Janusz zainstalował nam również parapety w garażu. Mając na uwadze, że jest to pomieszczenie czysto techniczne, nie zamontowaliśmy w nim parapetów z konglomeratu jak w całym domu, ale w castoramie zainwestowaliśmy w płytki parapetowe, dokładnie w 12 ich sztuk. Mała paczka a waży prawie… no nie wiem, słaby w „ręcach” jestem, więc mogą ważyć tylko 10 kg, ale jak ją niosłem latem, rozlatującą się niespodziewanie, to ważyłą więcej niż worek cementu. Przynajmniej po jakimś czasie.

Zrobiliśmy w końcu schody z garażu do domu. Dla szczęścia zamurowałem w pierwszym stopniu 1 grosz. Chciałem więcej, ale stwierdziłem, ze jak kiedyś zacznie brakować do pierwszego, to może mnie kusić żeby rozkuć stopień. A 1 grosz ma większą szansę być bezpieczny ;)
Dzięki schodom udaje się teraz nieco bezpieczniej operować szpargałami.

Garaż oczywiście robi teraz za skład wszystkiego, bo samochód nie może z niego korzystać. Po wykopkach pod rurę z wodą i gaz nie było sensu wylewać podjazdu, zanim ziemia nie obsiądzie, bo by podjazd szlag trafił.
Tagi - katalog słów kluczowych: Brak Edytuj Tagi
Kategorie
Dzienniki Budowy na Forum