- 12-09-2003 - 17:44 (423 Odwiedzin)
O budowie zaczęliśmy myśleć (żona i ja) w roku ubiegłym.
Od lat wynajmujemy mieszkania, wcześniej hotel asystencki.
Za sobą mieliśmy doświadczenie z budową mieszkania przez dewelopera (1999 rok - wpłaciliśmy niezłą forsę - bankructwo firmy, od 2 lat syndyk przejada jej cały majątek, my nie mamy z tego ani złotówki, a po stronie zysków jedynie doświadczenie w prawie upadłościowym).
Zona chciała dom bo ogródek. Wynajmujemy ostatnio piętro domku pod
W-wą i jej się spodobało że można trawę skosić, w ogródku coś posadzić, własne brzoskwinie zjeść na spółkę z mrówkami (jedną mrówki - drugą my).
Więc najpierw próbujemy kupić. Mili ludzie z agencji, week-endy spędzone w rozjazdach. Ale wszystko albo za drogie, albo za daleko (60 km), albo do niczego.
W końcu dochodzę z żoną do porozumienia - jeśli do końca 2002 nic nie kupimy - będziemy się budować.