Kolejna próba, ale mnie wzięło na testy w tym tygodniu
Dzięki koledzy za wsparcie i cenne rady.
Teraz wypróbowałem (a w zasadzie próbuje bo pali się nadal) sposób ze zmniejszoną komorą spalania. Wcześniej miałem 28 cm głębokość x 21 cm szerokość (płytki po bokach i z tyłu). Teraz ciasno włożyłem wełnę prasowaną (2x5cm) na tylną ściankę i otrzymałem 19 cm głębokość x 21 cm szerokość. Czyli niemal kwadrat. Standardowy zasyp w okresach przejściowych (6kg) wczesniej przyjmował wysokość 12 cm, teraz ma 22 cm.
Rozpalanie przebiegło bez problemów, pompa c.o w miarę szybko się włączyła, a węgiel zaczął ładnie gazować. Ale co najważniejsze - nie było ciemnego dymu w komorze tylko sam płomień. I byłoby dalej fajnie gdybym ....
nie wyrównał pogrzebaczem zasypu u góry po całkowitym spaleniu drewna, od tego momentu węgiel gazuje tylko przy ściankach bocznych (płytki szamotowe) i z przodu. Temp wody utrzymuje się stale na 52-53 *C i nie chce iść wyżej. Zbyt mała moc aby pogonić kocioł wyżej, na tych samych nastawach klapek PG i PW.
Powód: węgiel to Marcel sortyment Orzech II, gdy się rozżarzy niemal stapia się i łączy ze sobą tworząc u góry płaszczyznę trudną do przejścia powietrzu (skorupa), więc powietrze PG wybiera sobie ścianki boczne. I tylko w tych miejscach jest płomień. Wcześniej popiół i kawałki spalonej tektury (dosyć sporo tego było) izolował poszczególne kawałki węgla od siebie, powodując miejscowe "kratery" w środku, z których gazował węgiel. Pewnie znacie to zjawisko i wiecie o co kaman
Załącznik 242207 Załącznik 242208 Załącznik 242210