Już wiem dlaczego tak jest. Cały dom jest podpiwniczony+garaż. Podczas dużych mrozów w piwnicy ok.+5, a w garażu gdzie stoi kocioł tak z -3. Okazało się że podłoga-strop to takie grube płyty na ok 30cm ale puste w środku. Do tego mam nie ocieplony dach też z tych płyt. Okna dobre, ściany 12cm styropian. Mam więc z domu taki jakby kominNapisał Last Rico
Na szczęście wziąłem tylko 4 worki. Wszędzie oszukują, okazało się np. że worki 25kg w których mam brykiet węglowy ważą 22-23kg, a 25 jak dosypali miału.Teraz będę jeździł na skład węgla z własną wagą, wilgociomierzem, kamerą, dyktafonem i brał po parę worków raz na tydzień.Napisał Last Rico
A teraz sprawa bardzo poważna
Zagotowała mi się woda!! Z wielkim trudem wstałem dzisiaj o 6 rano żeby przeładować w kotle. Było jeszcze trochę żaru. Zrobiłem wszystko jak należy, wsypałem na górę żar i trochę drewna. O 9 słyszę że coś się dzieje, w kotle 110stopni!
Zachowałem zimną krew i spokojnie wszystko sprawdziłem. Klapka domknięta, drzwiczki dociągnięte...Otwieram górę i pali się dość żwawo.Otwieram dół i pionową kratkę-ciemno, czyli paliło się tylko na górze. Zasypałem popiołem i skonfundowany poszedłem do domu.
Powiecie że piec nie szczelny,, tylko dlaczego po tych wszystkich uszczelnieniach było dobrze i zamknięcie klapki dławiło ogień a teraz nie?
Jednak tym razem zrobiłem kilka rzeczy przy zasypywaniu inaczej niż zwykle.
Po pierwsze skończył mi się ekogroszek. Zawsze jak paliłem brykietem wsypywałem 3-4kg ekogroszku który uzupełniał puste przestrzenie. Tylko że wczoraj też tak zrobiłem i mimo silnego wiatru było ok.
W takim razie drugie odstępstwo. Zasypałem komorę na raz,tzn. bez upychania węgla w to zagłebienie w moim kotle.
Chcąc uzupełnić puste przestrzenie, przed nałożeniem żaru wsypałem 2 łopatki popiołu.
Na marginesie dodam że zasypanie popiołem ognia to świetna metoda sprawdzenia nieszczelności. Było nawet wyraźnie widać jak dym wychodzi przez dziurkę od zawleczki która dociska pionową kratkę.
Przez drzwiczki też dym uciekał, ale tak jak pisałem, do tej pory miarkownik radził sobie świetnie.
Może jeszcze jedno, założyłem termostaty na wszystkie grzejniki oprócz jednego najmniejszego.Może to z racji tego że na dachu jest teraz sporo śniegu którego nie odśnieżyłem, w domu jest jakby cieplej i grzejniki, podczas gdy woda się gotowała, praktycznie były tylko letnie. Wczoraj też tak było i w kotle było czarno czerwono i delikatne płomyki.
Ja mam na to taką teorię że brak zasypu w tylnej części spowodował łatwe przechodzenie całego powietrza do strefy żaru. Normalnie małe ilości powietrza które dostają się przez nieszczelności muszą się przedzierać przez zasyp, a teraz było łatwiej.
Sam sobie odpowiedziałem Może ktoś na coś innego wpadł? Może ten popiół coś namieszał? Za dużo PW?