W praktyce różnie z tym bywa, bo ma na to wpływ wiele elementów. Miarkownik mechaniczny zawsze będzie miał laga (opóźnienie) -- co prawda element termiczny w nim zastosowny reaguje stosunkowo szybko na zmianę temperatury (i płynnie, w czasie "pracy" łańcuszek drży), ale nigdy nie będzie to tak szybka reakcja jak w przypadku miarkownika elektronicznego, który dane o temperaturze ciągnie wprost z czujników elektronicznych.
Mogę więc powiedzieć na przykładzie mojego miarkownika Regulus RT3, że po odpowiednim zamontowaniu łańcucha i wysięgnika przy klapce, przy jednoczesnym usunięciu rusztu ruchomego (dającego większy przepływ powietrza), jego działanie jest bardziej niż zadowalające -- piec przestał "pompować" (chodzi o skoki temperatury roboczej wody). Z drugiej strony przy moim węglu niekorzystna jest duża ilość PG przy rozpalaniu (kopcenie), toteż mierzi mnie brak możliwości ustawieniastałej minimalnej wartości aż do czasu osiągnięcia temperatury roboczej (co zapewne jest możliwe w przypadku miarkownika elektronicznego?). Dlatego po załadunku i rozpaleniu muszę być w piecu jeszcze raz zanim spocznę na laurach. Na dzień dzisiejszy montowałbym elektroniczny miarkownik, zwłaszcza że spuszczanie wody z układu przyspożyło mi sporo dodatkowych problemów i kosztów (spieprzona instalacja zapowietrzyła się w rurach i nie grzały mi kaloryfery). Jeśli nie znasz instalacji, to też lepiej uważaj.