Potwierdzam to co piszą przedmówcy. Palić od góry.

Sezon temu do tyłu błędnie rozpalałem od dołu. Za cały sezon zeszło 2,7 tony węgla. W ostatnim sezonie rozpalałem od góry. Zeszło 2,2 tony węgla. Ale to raczej zrzucam na karb lżejszej zimy.
Natomiast jest inna dramatyczna różnica. Przy paleniu od dołu, mrozach -25-30* i trzech załadunkach na dzień - musiałem co 2-3 dni czyścić wymiennik wodny i dolot do komina. I co tydzień wyczystka była pełna.
Natomiast po założeniu miarkownika i rozpalaniu tylko od góry - przez cały sezon czyściłem wymiennik i dolot - RAZ. Na sam koniec sezonu. A z wyczystki wyciągnąłem w kwietniu pół łopaty sadzy. Przez przeważającą część zimy, ładowałem do pieca raz-dwa razy dziennie. 12-13 godzin stałopalności nie było żadnym problemem. A jak się na dworze ociepliło - to bywały i przebiegi po 15 godzin.

Piec Altech 10kW , zasypowy , bez nadmuchu, obieg co na pompie. Dokupiłem jeszcze stalowy durszlak. Jak piec się dopalał do końca, wygarniałem resztkę żaru do onego durszlaka. Czyściłem piec, zasypywałem i wrzucałem żar na wierzch. To lepsze rozwiązanie , w blaszance żar zdążył wygasnąć zanim załadowałem piec. Durszlak musi być stalowy , niemalowany, z metalowym uchwytem. I ostrożnie bo momentalnie robi się gorący.

Znamienna rzecz. O swoim piecu naczytałem się wielu niepochlebnych opinii. Natomiast po ostatnim sezonie jestem zdania że pisały je osoby które po prostu nie potrafiły go obsłużyć.