zgodę trzeba miec na każdą roślinę nieowocową, nawet na wierzbę czy topolę. Tutaj żywotnik nie różni się od wszytskich innych roślin drzewiastych.

Jakby obywatele nie musieli mieć zgody na wycinkę - w miastach nie byłoby drzew wcale. Ani na osiedlach spółdzielczych, ani przy blokach wspólnot.
Bo taniej jest wybetonowac niż mieć drzewo, spod którego trzeba sprzatać liście.
A ponieważ rośliny są dobrem wspólnym, nawet jak rosną na prywatnej działce, to taka w sumie niewielka kontrola urzedu gminy/miasta nad tym co jest wycinane i w jakich ilościach, jest moim zdaniem pożadana.