U mnie właśnie okładają kominy łupanym piaskowcem, na klej wodoodporny Atlas (nie znam dokładnego symbolu). Niektórzy twierdzą, że jeśli kamień jest układany grubą warstwą (a więc ciężki) fajnie jest oprzeć go na czymś od dołu, ponad połacią dachową, np. "kołnierzu" uworzonym z cegieł wysuniętych poza płaszczyznę komina (jeśli komin jest ceglany) albo żelbetowym. Kamieniarz sugerował też płaskownik metalowy, przymocowany do komina na kołki rozporowe, ale to wydaje się mniej pewne ze względu na inną rozszerzalność cieplną (a trzeba pamiętać, że także kominy wentylacyjne mogą się nieźle nagrzać, od słońca) i możliwość korozji (wprawdzie płaskownik będzie schowany pod obróbką blacharską, ale warto żeby był ocynkowany). Ale inni spece z którymi rozmawiałem twierdzą, że i bez podparcia powinno się dobrze trzymać, na sam klej. Ja robię z podparciem. Na szczycie komina będzie "czapka", np. żelbetowa (mój architekt mówi, że jeśli górna powierzchnia komina jest duża, czapka musi być przygotowana na dole i przeniesiona dźwigiem, bo wylewana bezpośrenio na kominie ma dużą szansę popękać), albo z kamienia, pasującego do całości. Żadne z tych rozwiązań nie jest tanie.