No to w ramach wymiany i chwalenia się rzucę przepisem na prawdziwy zakwas.
1. Dzień pierwszy
Weź ˝ kg mąki żytniej i 1 kg mąki chlebowej (nie pytać, co to, nie wiem!), sól. Zmieszać w dużej misce mąkę żytnią (trochę, nie wszystko) z taką ilością przegotowanej wody, by otrzymać miękkie ciasto (gęstsze niż na naleśniki, ale rzadsze, niż na makaron). Odstawić na godzinę w chłodne miejsce, potem przykryć folią i wstawić w ciepłe, zaciszne miejsce.
2. Dzień drugi
Ciasto bąbelkuje – nie ruszać!!!
3. Dzień trzeci
Bąbelki powinny być coraz większe, ciasto ma rosnąć i powinno przybierać szarawy kolor. Trzeba dodać garść mąki i tyle wody, by odzyskało konsystencję z pierwszego dnia. Ponownie zamiesić, przykryć folią i odstawić.
4. Dzień czwarty
Ciasto rośnie i bąbelkuje w spokoju.
5. Dzień piaty
W misce powinna być popielata, pachnąca, gładka masa. To właśnie naturalne drożdże, z mąki żytniej. Nie te piekarskie ze sklepu. Dodaj do nich 1 kg mąki chlebowej oraz tyle wody, by otrzymać zwarte, elastyczne ciasto, które nie lgnie do rąk. Wyrabiać je przez 5 – 10 minut. Przed dodaniem soli odjąć sporą kulę (jak mały bochenek) i odłożyć do osobnego pojemnika. Przykryć – to będzie zaczyn na następne pieczenie. Teraz dodaj do ciasta, które będzie pieczone, trochę soli, kminek, jeśli lubisz. Uformuj bochenek. Włóż do formy (np. koszyka wiklinowego) wyłożonej ściereczką i wysypanej mąką. Odstaw na noc w ciepłe miejsce.
6. Dzień szósty.
Rano rozgrzej piec do 190 *C. Ciasto delikatnie przełóż na blachę wysypaną mąką. Na wierzchu zrób dwa głębokie nacięcia. Piecz około godziny, aż skórka będzie rumiana i chrupka. Po wyjęciu z piekarnika opukaj od spodu – jeśli odgłos jest pusty, chleb gotowy.
Sama nie próbowałam tego przepisu, ale może komuś się przyda.