Często słyszę o sadzeniu rododendronów w torfie. Zazwyczaj takie rady dają sprzedawcy w sklepach ogrodniczych (chociaż są tacy, którzy w ogóle się nie pytają i wsadzają w taką glebę, jaką mają - z mizernym skutkiem). Uzasadnienie jest takie, że podłoże powinno mieć kwaśny odczyn. I słusznie.
Ale 100% torfu to błąd. Po pierwsze - ma za mało składników odżywczych, po drugie - brak retencji wody. Torf łatwo przesycha, a jak raz przeschnie, to bardzo trudno go nawodnić - praktycznie tylko kropelkowo przez długi czas.
Więc lepsza jest mieszanka 50/50 z rodzimą glebą. Przy czym powinna ona mieć solidną zawartość cząstek ilastych, bo w piasku retencja jest prawie zerowa.
Jeszcze lepsza jest mieszanka 33/33/33 torf - kora - gleba. Najlepsza jest kora przekompostowana - ba, ale skąd taką wziąć? Ja na przykład zużywam do tego starą korę, która przeleżała na klombach 1 rok. Ale prawie tak samo dobra jest świeża (raczej drobna) - po prostu rozkład nastąpi z opóźnieniem, już pod korzeniami.
Jako smakołyk, raz na rok, polecam igły z choinki bożonarodzeniowej. Dostawa świeżej kwaśnej próchnicy co pewien czas jest konieczna, bo w końcu te składniki się zużywają.