Poniższy przypadek nie dotyczy mnie i mojego domu.

Odrazu uprzedzam, będzie trochę czytania. Dotrwaj jednak do końca i przeczytaj wszystko. Może się choć chwile nad tym zastanowisz a to będzie juz coś!!!!
Nowy wątek choć temat przez wszystkich znany, poruszany ale też.... bagatelizowany. Co jakiś czas, po tragediach zwiazanych z zaczadzeniem pojawiają się wątki jak tego uniknąć, że wazne są przeglądy, że nie ma co oszczędzać na serwisie, na dobrym i pewnym sprzęcie itd. Większość pożarów jest jednak spowodowana czynnikiem ludzkim. Naszym roztargnieniem, brakiem wyobrażni, brawurą i głupotą. Skutki wielu z nich mogłyby być znacznie mniejszy gdyby wcześniej właściciele domów w niewielkim stopniu przewidzieli taką ewentualność jak pożar domu.
Wieczorem palimy w kominku, popijamy lampkę wina i kładziemy się spać. Dzieci śpią już w swoich pokojach. Te starsze lubią zamykać drzwi od swoich pokoi. Baliśmy się, że w sypialniach będzie słychać pracę pieca z kotłowni więc dobrze wygłuszone mamy ściany, podłogi, sufity. Piec - najlepiej gazowy, często węgiel, rzadziej olej. Wszystko w automatyce. Samo działa. Usypia naszą czujność. Mniej do niego zaglądamy, rzadziej go oglądamy. Przestajemy zwracać uwagę na otoczenie pieca. W pobliżu pieca stawiamy węglarkę z popiołem. Sukces jak jest blaszana ale są przypadki, ze popiół z pieca czy z kominka jest wsypywany do plastikowego wiadra i trzymany w domu!!!!! Akurat był mróz, zimno, ciemno.... Nikomu sie nie chciało wynieść popiołu z domu. Wstawiony zostal do garażu, kotłowni lub wystawiony na zewnątrz, zaraz przy drzwiach tarasowych, zeby tylko nie wychodzic z domu.... Co Ty robisz ze swoim popiołem? A wystarczy niewielki podmuch wiatru... Czasem wystarczy wysoka temperatura....
Firma od wywozu śmieci odbiera kartony, plastiki, szkło raz w miesiącu. Gromadzimy więc te opakowania oddzielnie. Ale przecież nikomu się nie chce wynosić opakowania po nowo kupionych butach do śmietnika. Kto biegnie z pustą po napoju butelką odrazu do pojemników w pięknie przygotowanym śmietniku w rogu działki? Noc.... Nie chce się już wychodzić z domu. Stawiamy więc tą butelkę, pudełko....w kotłowni, w garażu.... Wyniose przy okazji. Ale na drugi dzień o nich zapominany. Dostawimy tam jeszcze kilka rzeczy i gdy zaczniemy się o nie potykać lub gdy zbliża się termin wywozu to je wyniesiemy. Nie stoją na widoku, nie przeszkadzają..... A komu to przeszkadza? W końcu stoją w brudnej kotłowni do której nikt nie wchodzi. No zazwyczaj mąż, pan domu ale po co ma zaglądać do gazowego, olejowego pieca? Do węglowego jeszcze zajrzy żeby wyczyścić, dosypać. Ale jak często?
Projekt przewidział kotłownię w całkiem sporym pomieszczeniu. Wstawiony kociołek który jest czysty, schludny, nie wymaga doglądania. Szkoda tych metrów. Marnuje się powierzchnia. Więc co robimy? A może suszarnię, pralnię, składzik? Gdzie postawić narty, buty narciarskie, sanki, meble ogrodowe, grilla, resztki węgla drzewnego z lata, podręczne drewno do kominka, podpałkę, walizki..... Można w garażu. Ale przecież tam są już spawarka, myjka, kosiarka, butla z gazem, pojemniki na benzynę, zapasowe opony, resztki farb, narzędzia, odkurzacz do samochodu........
By powstał pożar naprawdę wiele nie potrzeba. Przyjdą goście. Chcą zapalić. Mróz na dworze, wejdźmy do kotłowni. Tam i tak czuć z pieca. Rzucamy niedopałek do stojącej obok węglarki. Nie zwracamy uwagi że leży w niej plastikowa szczotka i szufelka.Wychodzimy...... Żegnamy gości, kładziemy się spać. Nic nie czuć, nic sie nie dzieje. W nocy budzi nas swąd. Nie ma światła. Chodzimy po omacku po domu. Im bliżej kotłowni tym mocniej śmierdzi. Już wiemy że pali się nasz dom. Co dalej???
A oto tragiczny scenariusz jaki napisało życie ubiegłej nocy......
Pierwsza myśl to dzieci. Biegniemy do nich, szybko na ręce zaspane brzdące i szukamy telefonu. Czarny dym wędruje do sypialni choć swąd było już i tak czuć w ich sypialniach. Na dworze mróz, dzieci w pidżamkach. My zresztą też. Ale co właściwie się dzieje? Nie ma płomieni tylko dym. Może sami sobie damy z tym radę jak bedziemy wiedzieli skąd właściwie to śmierdzi. Idziemy za dymem. No z kotłowni. Drzwi od kotłowni wyraźnie już osmolone, okopcone i po dotknięciu dłonią gorące. To napewno pożar, trzeba uciekać. Dzwonimy na 112. Przyjmują zgłoszenie. Zaczyna się pogoń z czasem. Ale może to nic takiego, nie ma buchających płomieni. Nie ma straży, coś nie jadą. Chyba godzina minęła od naszego telefonu...... A może zajrzeć tam? Nieschowany z lata wąż przed domem zamarzniety, woda zakręcona. Nie ma prądu więc pompa nie działa. Gaśnica. Jaka gośnica???? Widział kto gaśnicę w domu? W pracy tak, pracodawca ją zapewnia. Może jednak zajrzeć..... Korci okropnie bo poczucie osamotnienia i bezradności w nas wzbiera. Nic nie słychać, nie jadą. Jak wjadą???? Brama wjazdowa w automacie. Trzeba odblokować. Siłownik zamkniety na mały kluczyk. Gdzie jest ten cholerny kluczyk???? Jest, mamy, otwieramy ręcznie. A jeśli byłby z innymi zapasowymi kluczami w kotłowni?Dzwonimy po najbliższych, sąsiadach.... Kolejny telefon na 112. Tym razem odbiera pobliska miejscowość. Pytamy czy już jadą. No nie, oni nic nie wiedzą o pożarze!!! Meldunek przyjeła jednostka w mieście położonym 15km od nas. Przyjęli zgłoszenie, jadą. Dym wydobywa się pod bramą garażową, wokół drzwi kotłowni. Nadal nie ma płomieni. Gdzie nasze dzieci? Acha, zabrała je mama mieszkajaca obok nas. Drugi samochód stoi na środku podwórka. Trzeba przestawić bo straż musi wjechać. Gdzie są klucze od samochodu? Są, przestawiamy. Gdzie my właściwie mamy klucz do drzwi zewnętrznych do kotłowni i do bramy do garazu? W przypadku bramy automatycznej i tak niewiele po kluczach bo trzeba ją od środka przestawić na otwieranie ręczne. A przecież nie jesteśmy w środku.... Środek nocy, cisza a z daleka nadal nie słychac sygnału. Nagle widać pulsujące światła. Są!!!!!!!!! Nie włączyli sygnału dźwiękowego bo droga i tak o tej porze była pusta a i wsi nie pobudzili całej. Mówimy co jest w środku, co się dzieje, że mamy ogrzewanie olejowe, skład oleju zaraz pod wejsciem do kotłowni i garażu, podziemny ale pełny, że samochód w garażu, że butla, rozpuszczalnik, akumulator, troche chemii itp... Nikogo z ludzi nie ma środku. Jakoś wolno ta straż działa. Nie spieszą się.... Ale to nasze złudne wrażenie. Po kilku chwilach już są w maskach, rozłożone węże.
Wraz z otwarciem bramy garażowej wydobywa się dym. Nie ma płomieni. Po kilkunastu sekundach wybuchają. Ale już leje się woda i je gasi. Na podwórku czarno. Przyjeżdża policja i druga jednostka straży..... Opanowane.
żyjemy, nic się nam nie stalo. Dom ubezpieczony. Praktycznie nie ruszony. Kotłownia, garaż spalone w środku. Pożar opanowany w zarodku. Ubezpieczyciel sam skontaktuje się ze strażą po raport z interwencji. Nic się nam nie stało...... Wszyscy zdrowi, cali. Żyjemy!!!!!!!!!!!!! Tylko to kołacze się w głowie. Dom w środku tylko śmierdzi. Pożar nie dostał się do środka. Strażak gratuluje rozsądku i zdrowego myślenia. Gdybyśmy otworzyli te drzwi zobaczyć czy to duży pożar czy może tylko niewielki.... Nic by nas nie uratowało wtedy. Nie zapanowalibyśmy nad tym pożarem. Temperatura była wysoka. Popękały szyby w oknach ale nie wypadly. Nie dostało się powietrze. Drzwi od kotłowni wytrzymały. Nie są śliczne, ale pokryte cienką warstwą blachy. Stężenie gazów było tak wysokie, ze wystarczył niewielki dopływ tlenu by to wszystko wybuchło olbrzymim pożarem.
Nie popełniliśmy tego największego błedu. Duma. Prąd wyłączyl się sam. W wyniku wysokiej temp. podtopiła sie instalacja, wysadziło korki.
Jak ochłoniemy to wyciągniemy wnioski....

Napisałam się jak widać. Jeśli komuś uświadomi to zagrożenie, jeśli ktoś zastanowi się nad tym..... to nie na darmo to piszę. Ten dom jest nowy. Wszystko nowe, markowe, nie oszczędzane na wykończeniówce... I mieszkańcy nigdy by nie pomyśleli, że ich to spotka. Innych tak, ale nie ich!!! Ilu z nas tak samo mysli? Zróbmy kilka rzeczy, by takie sytuacje były choć trochę kontrolowane. Zróbmy tak niewiele by nie stracić wszystkiego! Od czego zacząć?
1. Zajrzyj do swojej kotłowni. Wynieś co zbędne, łatwopalne. Wstawiaj regały metalowe nie drewniane. Kup metalową węglarkę, szufelkę.
2. Spradź kable, gniazdka, kontakty. Może któreś jest naderwane, uszkodzone, oklejone taśmą. Czy aby nie przetarta? Popraw to.
3. Pomyśl nad kluczami. Gdzie je trzymasz? Czy nie w jednym pliku z samochodowymi w aucie w garażu? Zorganizuj skrzynkę na zapasowe klucze do domu, samochodu, bram. Powieś w domu przy wejściu.
4. Sprawdź opisy na skrzynce prądowej. Czy wiadomo które bezpieczniki są do czego? Czy to wiesz tylko Ty czy Twoja rodzina też to wie?????!!!!!
5. Czy masz w domu gaśnicę? A kto ma i po co? E tam, zbędny wydatek i tak pożaru jedną gaśnicą nie ugasze.... Kup. Z domownikami razem zapoznajcie się z instrukcją obrazkową jak jej użyć. Może uda się ją schować gdzieś przy wejsciu do domu? Może warto zamiast pięknego krzesła wstawić ładną szafkę na gaśnicę?
6. Czy masz czujki dymowe lub temperaturowe w kotłowni i garażu? Poczytaj trochę o nich w sieci np. http://www.straz.gov.pl/upload/czujka_17596.pdf Wydatek niewielki a uratuje życie i Twój dobytek.
7. Jak roplanowałeś podwórko? Czy jednostka straży zaparkuje na tyle blisko by ocalić Twój dobytek? Czy jest wjazd? Gdzie parkujesz samochód? Gdzie parkuje samochód Twój sąsiad? Nie zastawia dojazdu?
8. Masz w domu latarki? Gdzie je trzymasz? W garażu? Kup i schowaj jedną na górze, gdzieś w szafce na korytarzu. Drugą na dole, przy wejściu.
9. Co jeszcze? Czy rozmawiałeś ze swoją rodziną, domownikami o pożarze? Czy Twoje dzieci znają numer 112? Porozmawiaj, przypomnij im. To tylko rozmowa. Pewnie będą się śmiali. ALe zrób to. Nie licz na szczęście i samego siebie..... Możesz nie być w stanie by ich ratować! Poświęć 10minut, przejdź się po SWOIM domu i spójrz na niego inaczej. Portaktuj go jak mordercę swojej rodziny. Przewidź scenariusze, kilka. Zastanów się co można ulepszyć by ocalić Wasze życie.

Dziękuję, że przeczytaliście do końca. Jeśli macie uwagi, jeśli znacie inne sytuacje które sami prowokujemy, naszą głupotę którą popełniamy kazdego dnia tym samym narażając się na niebezpieczeństwo, jesli to komuś może pomóc..... to napisz o tym także Ty....