Komuś, kto naprawdę chce narobić sobie kłopotów, przy okazji tracąc pieniądze - żadna siła nie przeszkodzi. -
(moje - wyniesione z tego forum).
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychjeden z moich ulubionych fragmentów; do tego rewelacyjnie zagrany w arcydziele Andrzeja Wajdy
"Borowiecki wyjrzał na świat z okien swojego gabinetu, bo poszarzało nagle i zaczął padać śnieg nadzwyczaj gęstymi płatami i pobielił ściany fabryk i dziedziniec. Spostrzegł Horna stojącego za domkiem szwajcara, przez który było jedyne wyjście z fabryki.
Horn rozmawiał z tą samą kobietą, która mu za coś dziękowała z uniesieniem i chowała jakiś papier za stanik.
- Panie Horn! - krzyknął wychylając przez lufcik głowę.
- Miałem przyjść właśnie do pana - ozwał się Horn zjawiając się po chwili.
- Coś pan radził tej babie? - zapytał surowym dosyć głosem, patrząc w okno.
Horn zawahał się przez mgnienie, rumieniec powlókł jego dziewczęco piękną twarz, a w niebieskich, dobrych oczach zamigotał płomień.
- Kazałem jej iść do adwokata, niechaj wytoczy proces fabryce o odszkodowanie, bo wtedy prawo zmusi ich do zapłacenia.
- Co to pana obchodzi? - zaczął lekko bębnić palcami po szybie i przygryzać usta.
- Co mnie obchodzi? - zamilkł na chwilę. - Bardzo mnie obchodzi wszelka nędza i wszelka niesprawiedliwość, bardzo...
- Czym pan tutaj jesteś? - przerwał mu ostro i usiadł przed długim stołem.
- No, jestem praktykantem kantorowym, pan dyrektor przecież wie najlepiej - odpowiedział zdumiony.
- No to, panie Horn, pan nie skończysz tej praktyki, jak mi się zdaje.
- Wreszcie, to mi jest już wszystko jedno-szepnął dosyć twardo.
- Ale nam nie jest wszystko jedno, nam - fabryce, w której pan jesteś jednym z miliona kółek! Przyjęliśmy pana nie na to, żebyś tutaj produkował się ze swoją filantropią, a tylko, abyś robił. Pan wprowadzasz zamęt, gdzie wszystko polega na najdoskonalszym funkcjonowaniu, na prawidłowości i zgodności.
- Nie jestem maszyną, jestem człowiekiem.
- W domu. W fabryce od pana nie wymaga się egzaminów na człowieczeństwo ani egzaminów na humanitarność, w fabryce potrzebne są pańskie mięśnie i mózg pański i tylko za to płacimy panu - rozdrażniał się coraz bardziej. - Jesteś pan tutaj maszyną taką samą jak my wszyscy, więc pan rób tylko to, co do pana należy. Tutaj nie miejsce do rozanieleń, tutaj...
- Panie Borowiecki! - przerwał mu szybko.
- Panie von Horn! Słuchaj pan, kiedy mówię do pana - zawołał groźnie, zrzucając gniewnie wielkie album próbek na ziemię. - Bucholc przyjął pana na moje zaręczenie, znam pańską rodzinę, pragnę dla pana najlepiej, ale pan jesteś, jak widzę, chory na dziecinną demagogię.
- Jeżeli pan tak nazywasz współczucie zwykłe u ludzi.
- Pan mnie kompromitujesz takimi radami dawanymi wszystkim, mającym jakie bądź pretensje do fabryki. Trzeba było zostać panu adwokatem, byłbyś się wtedy mógł opiekować nieszczęśliwymi i pokrzywdzonymi, ma się rozumieć, za dobrą zapłatą - dorzucił drwiąco, bo jego gniewny nastrój przepadł gdzieś pod wpływem tych dobrych oczów Horna, wpatrzonych w niego. - Zresztą, dajmy tej sprawie spokój. Będziesz pan dłużej w Łodzi, rozpatrzysz się w stosunkach, przyjrzysz się lepiej tym uciśnionym, to pan zrozumiesz, jak trzeba postępować. A weźmiesz pan interes po ojcu, to wtedy przyznasz mi zupełną rację.
- Nie, panie, ja w Łodzi dłużej nie wytrzymam ani interesu po ojcu nie obejmę.
- Cóż pan chcesz robić? - wykrzyknął zdumiony.
- Jeszcze nie wiem. Przyznaję się panu szczerze, chociaż tak ostro, za ostro pan mówi do mnie, ale mniejsza z tym, bo wiem, że pan, jako dyrektor takiej wielkiej drukarni, mówić inaczej nie może.
- Więc pan odchodzisz od nas? tyle zrozumiałem, ale nie wiem dlaczego?
- Dlatego, że już wytrzymać nie mogę w tym podłym chamstwie łódzkim. Pan, jako człowiek pewnej sfery, rozumie mnie chyba. Dlatego, że ja całą duszą nienawidzę zarówno fabryk, jak i wszystkich Bucholców, Rozensztejnów, Entów, całej tej ohydnej, przemysłowej bandy - wybuchnął gwałtownie.
- Ha, ha, ha, pan jesteś wspaniały "fioł", nieporównany! - śmiał się Borowiecki serdecznie.
- To już nic więcej nie powiem - rzekł mocno dotknięty.
- Jak pan chce, a zawsze lepiej głupstw mówić mniej.
- Do widzenia.
- Żegnam pana. Ha, ha, ha, pan masz zdolności aktorskie!
- Panie Borowiecki - zaczął prawie ze łzami w oczach Horn zatrzymując się i chciał coś mówić.
- Co?
Horn skłonił głowę i wyszedł.
- Kapitalny mazgaj - szepnął za nim Borowiecki i także poszedł do suszarni.
Owionęło go suche, rozpalone powietrze."
>>> http://univ.gda.pl/~literat/ziemia/index.htm
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychhm.. o ideach ?
zda mi się, że to u Tuwima widziałem
"Kobieta jest jak lilia... subtelny nie ośmieli się jej dotknąć, ale przyjdzie osioł i zeżre"
ale wszak
"Kobieta jest jak róża - na to ma kolce, by je owijać płatkami"
więc trzeba być ostrożnym...
"Mówią, że ostrożność jest matką powodzenia. To nieprawda, bo gdyby była ostrożnością nie zostałaby matką"
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychubecki śmietnik, skwapliwie pielęgnowany przez radosną twórczość IV RP, śmierdzi w najlepsze
>>> "Będąc Młodą Lekarką" znika z Polskiego Radia
"Szumańska wspomina, że nigdy nie miała większej satysfakcji z pracy, jak wtedy, gdy coś zdjęli. "W ten sposób cenzura potwierdzała, że nie zatraciłam pionu i umiałam wyczuć, co się władzy nie spodoba. Do teraz jestem wrażliwa na to, żebym nie zastygła i nie uczestniczyła w pędzie za czymś, co akurat się podoba".
Będąc Młodą Lekarką, chcę się w ten sposób pożegnać z moimi słuchaczami, ponieważ nie podpisałam pisemka, które należało podpisać, aby udowodnić, że się nie jest wielbłądzicą.
Młoda Lekarka urodziła się w roku 1975, rozwijała się w burzliwych czasach "60 minut na godzinę", została - wraz ze swą autorką - wylana z radia w stanie wojennym, powróciła na antenę w czasie kampanii wyborczej przed wyborami z 4 czerwca 1989 r. i odtąd żyła sobie w "Zsypie".
Wszystkim, którzy byli jej wierni, od których otrzymywała listy, telefony i dowody sympatii przez te długie, długie lata - z góry dziękuję.
Do nieusłyszenia, Ewa Szumańska"
Pani Ewo, za lata wzruszeń, śmiechu do łez ostatnich, za wiarę, że nie jestem osamotniony w widzeniu świata - dziękuję.
a tu - wyłącznie dla normalnych - do poczytania >>> starsze oraz nowsze felietony tej niezwykłej kobiety
Dostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionychDostępne w wersji mobilnej
Odpowiedź z Cytatem Poleć znajomemu Dodaj do kontaktów Dodaj do ulubionych