dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
Strona 13 z 163
Pokaż wyniki od 241 do 260 z 3256

Temat: Dom w Lesie

  1. #241
    OLIMP FORUM - oświecona góra rankingu... NAJLEPSZY DORADCA NA TYM FORUM!!! Avatar Jarek.P
    Zarejestrowany
    Aug 2004
    Skąd
    pod Warszawą
    Posty
    7.502
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    442

    Domyślnie

    Te pomniejsze formalności to oczywiście drobiazg, numer ewidencyjny pojechałem załatwić "po drodze", protokół z próbą szczelności mam, odbiór techniczny... teoretycznie nie moja sprawa, tylko między Znanym Grupie Mareckiej Wykonawcą a gazownią, ale mam nadzieję, że się znajdzie, został mi jedynie ten kominiarz.

    Podejście twojego kominiarza bardzo mi się podoba i może poproszę na priv o telefon do niego?

    J.
    Dom w Lesie - Dziennik Budowy
    Nie tylko Dom w Lesie - moja strona

    Zasadzić dom, spłodzić drzewo i wybudować syna... czy jakoś tak...

  2. #242
    OLIMP FORUM - oświecona góra rankingu... NAJLEPSZY DORADCA NA TYM FORUM!!! Avatar Jarek.P
    Zarejestrowany
    Aug 2004
    Skąd
    pod Warszawą
    Posty
    7.502
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    442

    Domyślnie

    O i już piąta podstrona...

    Dziś, czując zew wiosny pojechałem sobie na budowę po pracy. I jak się okazało, dobrze zrobiłem, ponieważ w pomieszczeniu gospodarczym, w okolicach wodociągu, który mrozy poniżej -20 zniósł bez szwanku, teraz, po raptem kilku dniach z nocami przy -5 stopniach i dniami w okolicy zera, zobaczyłem taki oto widok:



    Na zdjęciu nie ma nic, co by oddawało skalę, ale nie było to nic dramatycznego, stalagmit ma może z 10cm, a rozlewisko lodowe jest tylko lokalnie. Najciekawsze jest to, że nie mam pojęcia, jak to się stało. Jak tam byłem, na miejscu, temperatura była dodatnia, więc grzanie się wyłączyło, ale jak sprawdziłem, podkręcając termostat - cały czas działało. Więc albo musiało w nocy prądu nie być, albo termostat się "zaciął" (elektromechaniczny w końcu). Tak czy tak, zamarznięte było wszystko i z duszą na ramieniu włączałem grzanie. Na szczęście nie było tak źle, zaczęło kapać jedynie z zaworu antyskażeniowego, niestety do wymiany (jakieś 30-40PLN) i urwała się końcówka kranu, taka do naciągania szlaucha, musiał ją lód wysadzić, to już groszowa sprawa. Natomiast wodomierz, rzecz podobno bardzo wrażliwa na zamarznięcie, o dziwo ocalał.

    Niech już ta zima wreszcie sobie pójdzie w... no tam, gdzie właśnie wrony i inne kraczące obrzydlistwo odlatuje...

    Uporawszy się z wodą, wziąłem się za właściwą robotę. Niestety, nie było mi dane popracować, ponieważ wiertarka, ostatnio już prezentująca jakieś podejrzane odchyły na polu ideologicznym, zrobiła mi strajk generalny. Ani be, ani me, ani kukuryku, tu se siędę i tak będę siedziała. Ani prośbą ani groźbą ani perspektywą spadnięcia ze schodów się jej nie dało wziąć, postulaty jakieś spisane smarem z SDSa na desce tylko przedstawiła, że wolne soboty mają być (jeszcze czego...), że niezależny samorządny związek wiertarski ma być zalegalizowany, z siedzibą w reprezentacyjnym pokoju i funduszem, że wyrzucone niedawno wiertło (końcówkę miało na okrągło wyrobioną) ma być przywrócone do pracy i takie tam jeszcze bzdury. A i jeszcze o jakichś kartkach na mięso coś tam było zaczęte, ale chyba smar się skończył do pisania i nie wiadomo, o co szło.

    Tak czy tak, postulatów wysłuchałem, po czym rozejrzałem się za jakimiś innymi wiertarkami, spontanicznie reagującymi na tak skrajnie niegodne braci robotniczej zachowania. Patrzę w lewo, patrzę w prawo... nic! Sami rozumiecie, że tego tak nie można było zostawić! Trzeba było jakąś spontanicznie reagującą młodzież skrzyknąć, podwieźć dla wygody, może zaopatrzyć w przypadkowo całkiem będące pod ręką styliska od łopat! Wsiadłem więc w samochód, pojechałem do Castoramy i przywiozłem. Łamistrajka przywiozłem:



    I teraz robota już poszła jak burza. Ta nowa ma ponad 200W większą moc (950W, stara 710W) i niemal dwa razy większa energię udaru (3,3J / 1,8J) i to się naprawdę czuje.

    Stara wiertarka póki co internowana, a potem się zobaczy. Jak złoży uczciwą samokrytykę, to może ją na allegro wystawię (jako używany i wyremontowany sprzęt po przejściach, ja nie z tych, co takie rzeczy wystawiają jako "zupełnie nowa i prawie nie używana, nie wiem, czy działa, bo nie chciało mi się sprawdzać, ale kiedyś jak włączałem, to działała, nie pszyjmuje negatywuf").
    A dziś udało mi się zrobić całą instalację oświetleniową holu na poddaszu i prawie całą na parterze.

    Tu poddasze. Hol, znaczy:



    Drabina po lewo to tymczasowe wejście na strych, potem w jej miejsce będą składane schody nożycowe. Pod drabiną folia ze zgrzewki piwa (ech, gdzież te czasy, jak przy robocie się piwko piło zamiast gorącej herbaty...)

    I taki drobny szczególik: zasilanie "oczka" oświetlenia nocnego - po podłodze było mi bliżej, niż naokoło otworu drzwiowego



    A teraz dół. Sam dół. Piwnica znaczy. Z kolejnymi kablami:



    I dość malownicze zdjęcie z fragmentem holu na parterze:



    To względnie porządnie pomocowane to docelowa instalacja, a to krzywe i bezładne to prowizoryczne rozprowadzenie prowizorki prowizorycznej oczywiście tuż przed tynkarzami to usunę.
    I RBTka, z którą mam nielichy zgryz, co zrobić na czas tynkowania. Zastanawiam się nad dwiema opcjami:
    - zbić ze stempli i desek stojaczek, powiesić RBTke na nim i postawić na środku holu (środek może być względny i uzależniony od tego, na ile mi tego grubego czarnego kabla wystającego pod RBTką starczy)
    - wklinować ze dwie deski wewnątrz szachtu (nie widać na zdjęciu, jest za tą ścianą, a dziura do niego znajduje się za rogiem po prawo) i RBTke wstawić do środka.
    Skłaniam się ku temu drugiemu rozwiązaniu, ale to chyba na sam koniec, tuż przed tynkarzami zrobię, bo póki co do tego szachtu dość regularnie się wpycham, RBTka by mi w tym odrobinkę przeszkadzała.

    Dalszy ciąg w sobotę.

    J.

    PS: a i zapomniałbym. Paczkonosz przyszedł. I paczkę przyniósł. Z taką zabawką:



    Dom w Lesie - Dziennik Budowy
    Nie tylko Dom w Lesie - moja strona

    Zasadzić dom, spłodzić drzewo i wybudować syna... czy jakoś tak...

  3. #243
    OLIMP FORUM - oświecona góra rankingu... NAJLEPSZY DORADCA NA TYM FORUM!!! Avatar Jarek.P
    Zarejestrowany
    Aug 2004
    Skąd
    pod Warszawą
    Posty
    7.502
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    442

    Domyślnie

    Ech, nie można sobie żartów z braci robotniczej robić, nie można...

    Dopiero co pisałem o postulatach wiertarskich w ramach których miało być przywrócone do pracy wiertło, wywalone przeze mnie z powodu zużycia, nie tylko moralnego. To stare wiertło to był jakiś tani, robotniczy szajs, a było i było, wraz z tamtym Einhellem służyło mi kilka lat. Wywaliłem je, ponieważ widia była już na okrągło wyrobiona, w jego miejsce kupiłem sobie Hitachi. Bo miało być profeszynal i nie do zajechania.
    I co? Ano drugi dzień po zakupieniu (fakt, że po bardzo intensywnej eksploatacji) strzeliło sobie:



    Przez chwilę stanąłem w obliczu przestoju w robocie, szczęśliwie przypomniało mi się, że to stare wiertło po prostu pie... no wysłałem po krzywej balistycznej pod ścianę.
    I było tam. Samotne, porzucone, przez nikogo nie kochane. Leżało sobie, całym sobą prezentując uosobienie smutku i melancholii, a z każdego wiertłowego krętu niemy wyrzut wyzierał...
    To była scena godna wielokrotnego emitowania w porze największej oglądalności na kanale "Romantica", od Najromantyczniejszych Momentów Kanału Romantica odbiegająca jedynie tym drobiazgiem, że rzucanie się na szyję było z przyczyn obiektywnych utrudnione. No i światła zachodzącego słońca nie było...

    W każdym razie, starym, zrehabilitowanym wiertłem skończyłem (z grubsza rzecz biorąc) hol na parterze, zrobiłem łazienkę parterową i znaczną część wiatrołapu.

    Na zdjęciu poniżej hol, ujęcie zbliżone do prezentowanego w poprzednim wpisie, można sobie porównać



    Uprasza się o zwrócenie uwagi na sufit - pojawił się na nim wykonany sprayem napis. O tajemniczej treści "Nie tynk.". I kreska. To tajemne znaki zostawione ekipie tynkarskiej. Jeśli dodam, że tamże będzie sufit podwieszany, a przed kreską go już nie będzie, to będzie wszystko jasne?

    A tu rzeczony wiatrołap:



    I na koniec jeszcze raz wnętrze szachtu instalacyjnego, w którym się robi już gęstawo:



    J.
    Dom w Lesie - Dziennik Budowy
    Nie tylko Dom w Lesie - moja strona

    Zasadzić dom, spłodzić drzewo i wybudować syna... czy jakoś tak...

  4. #244
    DOMOWNIK FORUM (min. 500) Avatar PeZet
    Zarejestrowany
    Dec 2004
    Kod pocztowy
    96-321
    Posty
    803

    Domyślnie

    JarekP,
    czy uziemienie szyny PE wprowadzisz pod ziemię w domu czy na zewnątrz?
    Czy to plastikowe na zdjęciu to obudowa Szyny?
    Wszystko wymaga swego. Buduję dom... 4-5-6 litrowy... a może 6-5-4 litrowy...

    Dziennik PeZeta: http://forum.budujemydom.pl/Dziennik-PeZeta-t11215.html

  5. #245
    OLIMP FORUM - oświecona góra rankingu... NAJLEPSZY DORADCA NA TYM FORUM!!! Avatar Jarek.P
    Zarejestrowany
    Aug 2004
    Skąd
    pod Warszawą
    Posty
    7.502
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    442

    Domyślnie

    Cytat Napisał PeZet
    JarekP,
    czy uziemienie szyny PE wprowadzisz pod ziemię w domu czy na zewnątrz?
    Czy to plastikowe na zdjęciu to obudowa Szyny?
    Tak, to plastikowe, to szyna PE (główna szyna wyrównawcza) w obudowie.
    Gdzieś wcześniej w moim dzienniku było zdjęcie tegoż zaraz po zainstalowaniu.

    Zaciśnięta w tym bednarka wchodzi wprost w ławę fundamentową, gdzie jest przyspawana do zbrojenia, a ponadto jej dolny koniec jest dodatkowo wbity w grunt gdzieś na metr poniżej ławy, a ponieważ u nas wody gruntowe wysoko, to tym samym najprawdopodobniej tkwi on w wodzie.

    J.
    Dom w Lesie - Dziennik Budowy
    Nie tylko Dom w Lesie - moja strona

    Zasadzić dom, spłodzić drzewo i wybudować syna... czy jakoś tak...

  6. #246
    DOMOWNIK FORUM (min. 500) Avatar PeZet
    Zarejestrowany
    Dec 2004
    Kod pocztowy
    96-321
    Posty
    803

    Domyślnie

    JarekP, dzięki.
    Nie mam wyprowadzonego uziemienia ze zbrojenia fundamentów. Jeśli wbiję bednarkę bezpośrednio w kotłowni to, jak myślisz, będzie dobrze? Ewentualnie po pomiarach kolejne (oby nie) wbijane byłyby pewnie już na zewnątrz. Albo się mylę.

    Czy taka obudowa głównej szyny wyrównawczej ma jakąś sklepową nazwę? Czy to standardowe rozwiązanie czy to twój pomysł? Powiem wprost - śledzę z uwagą twoje prace elektryczne i chciałbym zrobić podobnie u siebie
    Wszystko wymaga swego. Buduję dom... 4-5-6 litrowy... a może 6-5-4 litrowy...

    Dziennik PeZeta: http://forum.budujemydom.pl/Dziennik-PeZeta-t11215.html

  7. #247
    OLIMP FORUM - oświecona góra rankingu... NAJLEPSZY DORADCA NA TYM FORUM!!! Avatar Jarek.P
    Zarejestrowany
    Aug 2004
    Skąd
    pod Warszawą
    Posty
    7.502
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    442

    Domyślnie

    Cytat Napisał PeZet
    JarekP, dzięki.
    Nie mam wyprowadzonego uziemienia ze zbrojenia fundamentów. Jeśli wbiję bednarkę bezpośrednio w kotłowni to, jak myślisz, będzie dobrze? Ewentualnie po pomiarach kolejne (oby nie) wbijane byłyby pewnie już na zewnątrz. Albo się mylę.

    Czy taka obudowa głównej szyny wyrównawczej ma jakąś sklepową nazwę? Czy to standardowe rozwiązanie czy to twój pomysł? Powiem wprost - śledzę z uwagą twoje prace elektryczne i chciałbym zrobić podobnie u siebie
    Ta wbita w ziemię bednarka to u mnie było rozwiązanie proste, polepszające jakość uziemienia z wykorzystaniem tego, co jest. Jeśli Ty musisz to zrobić tak czy tak od zera, to zrób to jak należy. Wywierć w kotłowni dziurę wprost przez chudziaka do gruntu i wbij tam coś takiego:

    http://www.elkobis.com.pl/oferta/ind...pidx=54&fidx=2

    Kupisz bez problemu w każdej hurtowni elektrotechnicznej, kupuje się w kompletach (jak w tym linku), albo poszczególne elementy oddzielnie (tak sprzedaje to np. "Platforma"). Nie wiem, jak u Ciebie z warunkami wodnymi, ale dobrze by było, żeby toto sięgało do warstwy wodonośnej, wtedy masz uziom w zasadzie idealny. Weź raczej tą wersję miedziowaną.

    A ta obudowa szyny - to nie jest osobny element, to jest komplet wraz z szyną. I tak samo, szukaj tego po hurtowniach elektrycznych, tylko tutaj już faktycznie nie wszędzie można to znaleźć, nie wiedzieć czemu. Ten swój po prostu miałem ale widziałem takie ustrojstwa również w Platformie.

    Kup raczej większą, niż mniejszą. Ta moja tak jak się zastanawiam, to wystarcza mi niemal na styk. Ma cztery zaciski, pod każdy mogę po dwie linki wsadzić, a potrzeba mi:
    - połączenie wyrównawcze do wodociągu
    - połączenie wyrównawcze do pieca CO
    - uziemienie racka w serwerowni
    - podłączenie szyny PE w rozdzielni
    - osobne od w/w połączenie do ochronników p/przepięciowych w rozdzielni (prawidłowe podłączenie ochronników powinno być bezpośrednio do szyny i niezależnie od tego, do osobno połączonej z szyną listwy PE w rozdzielni)
    - doprowadzenie porządnej "ziemi" do warsztatu (nie wiem, po co, jak już będzie, to się będę zastanawiał)
    - wyprowadzenie do połączeń wyrównawczych w łazience na parterze

    I już jest pełno, jedno pole wolne tylko zostaje, a łazienki na piętrze już muszę łączyć do listwy w racku serwerowni (tam będzie osobna, "rackowa" listwa uziemiająca), gdybym chciał to dociągnąć do głównej szyny, już bym się tam nie zmieścił.

    J.
    Dom w Lesie - Dziennik Budowy
    Nie tylko Dom w Lesie - moja strona

    Zasadzić dom, spłodzić drzewo i wybudować syna... czy jakoś tak...

  8. #248
    DOMOWNIK FORUM (min. 500) Avatar PeZet
    Zarejestrowany
    Dec 2004
    Kod pocztowy
    96-321
    Posty
    803

    Domyślnie

    Tak zrobię Wyleciała mi z głowy Platforma, choć już o niej u Ciebie czytałem. Pozdrowienia.
    Wszystko wymaga swego. Buduję dom... 4-5-6 litrowy... a może 6-5-4 litrowy...

    Dziennik PeZeta: http://forum.budujemydom.pl/Dziennik-PeZeta-t11215.html

  9. #249
    OLIMP FORUM - oświecona góra rankingu... NAJLEPSZY DORADCA NA TYM FORUM!!! Avatar Jarek.P
    Zarejestrowany
    Aug 2004
    Skąd
    pod Warszawą
    Posty
    7.502
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    442

    Domyślnie

    Pojechałem dziś na budowę po pracy. I znów straszyło...

    Mianowicie: wyładowałem z samochodu narzędzia, po czym idąc do domu samochód za sobą zamknąłem.
    - pip! - rozległo się potwierdzenie aktywującego się alarmu. OK, wszedłem do domu, zamknąłem za sobą drzwi, odwracam się i:
    - pip! - słyszę.
    - Acha, pewnie znów mi kluczyki w kieszeni się same wcisnęły - myślę sobie. I po chwili: - ale zaraz, chwila, facet, przecież kluczyków nie mam w kieszeni, tylko trzymam je nadal w ręku i to za klucz, nie za pilota. Niemożliwe, żeby się "samo" wcisnęło. No to co to było? Może coś mi się zdawało?
    - pip! - rozległo się z zewnątrz na dowód, że nic mi się nie zdawało
    - pip! - jeszcze raz, dla potwierdzenia.
    - co jest, kurde - znów mówię sam do siebie i rzucam się do okn... no dobra do zabitego dechami otworu okiennego celem wyjrzenia przez dziurę po sęku. Samochód stoi w porządku, nikogo koło niego nie ma.
    - pip! - znów się rozległ ten sam dźwięk, teraz jednak miałem przed oczami samochód i widzę, że pipnięciu nie towarzyszyło miganie kierunkowskazów. Innego samochodu w zasięgu wzroku niet. Przyszło mi do głowy, że ktoś sobie jaja robi, ale żywego ducha wokół, miejsc do ukrycia się też niezbyt wiele.
    Dopiero, kiedy wyszedłem na zewnątrz i odczekałem do kolejnego "pip", zauważyłem, że dobiega ono gdzieś z góry, z gałęzi drzew i że owo "pip", mimo, że wiernie naśladujące melodię mojego samochodowego "pip" jest takie raczej ptasie.
    Winowajcy dostrzec mi się nie udało, więc nie wiem, czy to był Gwarek - uciekinier, czy może pierwszy wiosenny szpak przyleciał, one podobno takie sztuczki potrafią robić
    Dobrze by było, bo póki co okolice naszego domu zdecydowanie smutne się zrobiły:



    Jedyny pozytywny akcent, to wyraźne ślady żerowania wiewiórki, miły dowód na to, że kuna jeszcze nie wyżarła wszystkich "przyjaźniejszych dla użytkownika" zwierzątek:



    Na zdjęciu może nie widać wyraźnie, ale to są rozłuskane na strzępy szyszki.

    Z robót... chciałoby się napisać, że skończyłem oświetleniówkę na parterze. Bo i w ostatnim pomieszczeniu (numer 09 - spiżarnia przy kuchni) pojawiła się instalacja:



    Ale niestety, nie będę tak naciągał. Do pełnego odtrąbienia sukcesu należałoby jeszcze:
    - wykonać oświetlenie w garażu
    - wykonać oświetlenie zewnętrzne na podcieniu przy wejściu do domu
    - wykonać oświetlenie zewn. przy bramie garażowej
    - wypuścić gdzieś na ścianie salonu przewód do dołączenia odbiornika sterowania oświetlenia pilotem
    - dociągnąć dwa przewody sterownicze do kuchni (jeden do oświetlenia zewnętrznego, żeby można było wyglądając przez kuchenne okno "kto idzie", zapalić światła na zewnątrz, drugi do sterowania oświetleniem kuchni)

    Niby drobiazgi, ale spokojnie cały dzień na nie zejdzie, jak nie dwa nawet. Pierwsze trzy punkty nie są jeszcze zrobione, bo do tej pory od tej strony domu nie dawało się podejść inaczej jak na nartach bądź rakietach śnieżnych, a niestety ani tego ani tego nie posiadam, dodatkowo z nartami mam niezbyt miłe doświadczenia (nienie, nic sobie nigdy nie złamałem, po prostu dawno temu, w słowackich Tatrach zimą będąc, zapisałem się wraz ze znajomymi do szkółki narciarskiej i... i teraz mam traumę, przypomina mi się np., jak w pewnej chwili któryś z instruktorów po aparat poszedł celem utrwalania co ciekawszych momentów naszej nauki ). Garaż też jest dostępny tylko od zewnątrz (przejście do domu zabite dechami), więc odpada z tych samych przyczyn. A te przewody sterownicze? No tak jakoś nie było kiedy

    No i jedną rzecz chyba będę musiał przerobić jeszcze. Instalację robię raczej bezpuszkowo, to znaczy jak gdzieś aż się prosi puszka, to ją daję. Jak się nie prosi, bo jest zasilanie, wyprowadzenie do punktu oświetleniowego i odejście do następnego punktu, to nie daję. Z jednym ale: jak jest wyłącznik dwusekcyjny, to w puszce wystają cztery przewody. Puszki oczywiście głębokie, ale obawiam się, że to będzie już zbyt ciasno. Na próbę usiłowałem dziś schować w takiej puszce przewody do tynkowania, bez zdejmowania z nich izolacji. Dało się, ale było ciężko:



    Chodzi oczywiście o lewą puszkę. Docelowo z przewodów się ściągnie izolacje i będzie trochę więcej luzu, ale ja tam chcę jeszcze kiedyś moduł wykonawczy od RS485 upchnąć... Chyba nad tą puszką machnę jeszcze puchę łącznikową.

    Zrobiłbym dziś więcej, niestety zużyłem wszystkie klipsy do mocowania przewodów, poszło ich 1000sztuk! Przed momentem właśnie odebrałem przesyłkę zawierająca m.in. 2000 sztuk i jeszcze 1000 na przewody okrągłe (teraz chyba już wystarczy na całość ), na budowie jednak miałem nagły a niespodziewany koniec ciągania kabli, wziąłem się więc przejściowo za coś innego.

    Ano, jak każdy statystyczny Kowalski-co-buduje-dom, oczywiście będziemy mieli kominek I co prawda nie chcemy się bawić w żadne płaszcze wodne, ani cudowne systemy grzewcze na bazie kominka, ale szkoda byłoby całe ciepło z niego puszczać w komin. Dlatego chcę zrobić prostą dystrybucję gorącego powietrza, taką naprawdę prostą, bez turbin i tym podobnych bajerów, czysto grawitacyjną. Ciepłe powietrze ma być doprowadzone m.in. do mojego warsztatu. I tu mamy wiekopomną chwiłę wykuwania dziury na tą rurę od DGP. I jak widać, w trakcie układania w tym miejscu kabli, o dziurze i rurze jakoś mi się zapomniało. Kable oczywiście trzeba będzie poprzesuwać trochę na dół (i do góry też z jeden chociaż)



    Następne zdjęcie: "bo drabina była za krótka" BeHaPowcy oraz moi rodzice proszeni są o nieoglądanie!!!



    (mało to wyraźne w tej skali, więc opiszę, że na podłodze stoi paleta, na niej pozbijane z desek blaty, a na tym wszystkim drabina).

    I na koniec ciekawostka: nowiuśka wiertarka. Tydzień temu ze sklepu przyniesiona i "trzy razy" użyta:



    J.
    Dom w Lesie - Dziennik Budowy
    Nie tylko Dom w Lesie - moja strona

    Zasadzić dom, spłodzić drzewo i wybudować syna... czy jakoś tak...

  10. #250
    OLIMP FORUM - oświecona góra rankingu... NAJLEPSZY DORADCA NA TYM FORUM!!! Avatar Jarek.P
    Zarejestrowany
    Aug 2004
    Skąd
    pod Warszawą
    Posty
    7.502
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    442

    Domyślnie

    ... to jeszcze ja, Jarząbek Wacław. Bo w zeszłym tygodniu nie pisałem, bo byłem chory. Znaczy nie byłem chory, u rodziny byłem. Za to teraz jestem chory. I wcale nie prawda, że dach przeciekał, zresztą prawie nie padało. Łubu dubu, łubu dubu, niech nam żyje prezes naszego klubu, niech żyje nam!

    Ech, wilki jakieś... złośliwość losu po prostu, tynkarze już potwierdzeni na za dwa tygodnie, instalacja nieskończona, urlop na jej dokończenie wzięty, a mnie jakaś przywleczona przez Wyjątka z przedszkola infekcja rozkłada na całego. W związku z czym jutro nie robię, jutro leżę cały dzień pod pierzyną i się leczę, czy tylko mogę, a ponieważ jestem gorącym zwolennikiem medycyny ludowej jeśli chodzi o przeziębienia, to dziennik uzupełniam zaocznie jeszcze dziś, bo jutro mogę mieć problemy

    A o czym tu pisać, skoro nie na budowie się nie dzieje? Ano dzieje się i to sporo, tylko że tak jakoś zaocznie. A konkretnie dwie sprawy się dzieją.

    Po pierwsze: na papierze póki co, ale powstaje sobie rozdzielnia. Powstaje sobie i powstaje, a ja przeglądając oferty elektrycznych hurtowników n/t rozdzielni nie mogę się nadziwić: rozdzielnice np 24 albo 36 polowe są określane jako idealne do domu jednorodzinnego. Kto teraz jest w stanie się upchnąć na takiej rozdzielni? Ja w 72polowej się mieszczę właściwie na styk, 90polowa jest akurat.... 24polową owszem daję, ale do piwnicy na samą automatykę od oświetlenia

    A automatyka właśnie jest drugą rzeczą, która się obecnie dzieje. Bo tak: pisałem już kiedyś o swoich planach dotyczących okręcenia domu szyną RS485 i sterowania wszystkim zewsząd. I to będzie, ale w jakiejśtam zamierzchłej przyszłości. Póki co częściowo jak za króla ćwieczka, znaczy każda lampa ma swój pstryczek na ścianie, a częściowo planowałem przekaźniki bistabilne. Planowałem...

    Idea była taka: dajmy na to w salonie połączonym z kuchnią i jadalnią mamy ileś punktów świetlnych. Każdy z nich można oczywiście zapalać i gasić pstryczkiem (kuchenne mają pstryczka w kuchni, oświetlenie salonu przy wejściu do niego i przy miejscu wypoczynkowym itd.), ale oprócz tego chciałem mieć możliwość np. zgaszenia wszystkiego, albo zapalenia naraz całej sceny (np. cały salon, bez jadalni i kuchni). To już mi generowało konieczność użycia przekaźników bistabilnych z wejściami RS. Znaczy dwa razy droższych.
    Druga rzecz to przewody sterujące: gdzie miały być pojedyncze pstryczki puszczałem normalny YDYp, ale tam, gdzie miało być ich kilka, dawałem wieloparowy YTKSY, który jest bardzo fajnym, wygodnym w łączeniu przewodem, ale ma tą poważną wadę, że absolutnie się nie nadaje do 230V. Zatem, żeby nim sterować tymi przekaźnikami, potrzebne były jakieś buforki. Taki buforek, to nawet dla początkującego elektronika jest prościzna, ja... z całą wrodzoną i niezmierzoną skromnością, ale za początkującego się już nie uważam, więć oczywiście to nie problem. Ale jak już usiadłem przy "desce" i zacząłem opracowywać te bufory, to pojawiła mi się nad głową taka piłeczka, jak Pomysłowemu Dobromiru i zaczęła stukać. A z każdym jej stuknięciem kolejne chmurki mi nad głową wyskakiwały.
    - w pierwszej była wizja obudowy na szynie DIN z tymi moimi buforkami. Wraz z zasilaczem i okolicami. I rząd przekaźników bistabilnych podłączonych do tego wszystkiego.
    - w drugiej pojawiła się wizja faktury z pozycją "przekaźniki bistabilne BIS 412 - 24szt x 65PLN - razem: ...DUŻO..."
    - w trzeciej chmurce wyskoczył pomysł, że możeby tak te buforki uzupełnić o procesor, to będzie można tym od razu zdalnie sterować.
    - czwartej, największej towarzyszył ten radosny Dobromirowy okrzyk, a pojawił się on zaraz po uświadomieniu sobie, że jak już tam będzie procesor, to już bardzo niewiele brakuje do dołożenia tam rzędu przekaźników albo triaków i wyeliminowania fabrycznych bistabilnych całkowicie.

    I to właśnie, korzystając z chwilowej niemocy roboczej, powstaje, póki co w teorii. Zdjęcia? Będą i zdjęcia. Na roboczo, bo całość jest dopiero "w trakcie":





    Do zrobienia będą trzy lub cztery takie ustrojstwa, każdy będzie mógł sterować ośmioma kanałami włącz/wyłącz, z dodatkową możliwością sterowania tym wszystkim za pomocą pilota. Wszystko to przy budżecie wielokrotnie niższym niż koszt tej ściany fabrycznych przekaźników, nawet bez uwzględniania buforów, które tak czy tak musiałbym dorabiać.

    J.

    PS: jeszcze prywata do mojej czytającej ten dziennik Ciotki, która ostatnio zgłosiła requesta, żeby przestał wreszcie pisać w kółko o kablach, a zaczął o czymś bardziej zrozumiałym. Ciociu, ten dzisiejszy wpis... to naprawdę nie jest złośliwość, ja nie chciałem, to tak jakoś samo wyszło
    Dom w Lesie - Dziennik Budowy
    Nie tylko Dom w Lesie - moja strona

    Zasadzić dom, spłodzić drzewo i wybudować syna... czy jakoś tak...

  11. #251
    ELITA FORUM (min. 1000)
    manieq82

    Zarejestrowany
    Nov 2007
    Posty
    1.308
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    59

    Domyślnie

    na ile wyceniasz że zrobisz coś takiego dla powiedzmy 60 wejść i wyjść?
    Ja mam gotowca i możemy porównać

  12. #252
    OLIMP FORUM - oświecona góra rankingu... NAJLEPSZY DORADCA NA TYM FORUM!!! Avatar Jarek.P
    Zarejestrowany
    Aug 2004
    Skąd
    pod Warszawą
    Posty
    7.502
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    442

    Domyślnie

    Cytat Napisał manieq82
    na ile wyceniasz że zrobisz coś takiego dla powiedzmy 60 wejść i wyjść?
    Ja mam gotowca i możemy porównać
    Porównując wartość środków użytych do nie wygrasz na pewno, bo z kosztami potrzebnych elementów zmieszczę się bez problemu w jakichś 200-300zł. (moja wersja na 8 wejść to koszt elementów poniżej 100zł). Elementy elektroniczne są bardzo tanie, z potrzebnych komponentów najdroższa byłaby chyba obudowa na szynę DIN, bo całe kilkanaście zł kosztuje. Co innego, gdybym miał to robić na sprzedaż, wtedy doszłaby jeszcze wycena pracy, softu... Urządzenie mające realizować tylko włączanie i wyłączanie wyjść w zależności od stanu wejść jest bardzo proste i program do obsługi tegoż jest też prosty jak budowa cepa ("jak wymuszenie na A to zmień stan A na przeciwny, jak wymuszenie na B to zmień stan B na przeciwny, jak wymuszenie C... i tak w kółko przez osiem wejść, do tego kontrola stanu pilota na przerwaniu i może wykrywanie wciśnięcia przycisków na czas dłuższy dla uzyskania funkcji specjalnych - do napisania w jeden wieczór), jednak jest to jakaś realna praca projektowa do wykonania, w wydaniu komercyjnym trzebaby to jeszcze wszechstronnie przetestować, zapewne niezbędne się okazałyby jakieś poprawki... Takie urządzenie na 60 portów gdyby ktoś chciał ode mnie kupić, zapewne ceniłbym we własnym wydaniu na ładnych kilkaset złotych,

    A z ciekawości - ten Twój sterownik ile kosztuje? I faktycznie ma sam z siebie 60 wejść oraz 60 wyjść i potrafi sterować bezpośrednio obciążeniem 230V? Bo do mojego będę żarówki dołączał wprost, bez żadnych dodatkowych elementów, a u Ciebie o ile dobrze kojarzę, potrzebna będzie jeszcze ściana przekaźników, albo jakiś moduł pośredni, a to też będzie dodatkowy niemały koszt.

    Natomiast niewątpliwy plus twojego rozwiązania to elegancki profesjonalny program do obsługi urządzenia. Może nie jest to coś, co będzie na codzień używane, ale niewątpliwie będzie wygodniejsze niż jak w moim przypadku konieczność zejścia z laptopem do piwnicy i przeprogramowania całego procesora.

    J.
    Dom w Lesie - Dziennik Budowy
    Nie tylko Dom w Lesie - moja strona

    Zasadzić dom, spłodzić drzewo i wybudować syna... czy jakoś tak...

  13. #253

    Domyślnie

    Ja całkowicie się zgadzam z Twoją Ciotką!!!

    Opowieść o PIP! bardzo mnie zaciekawiła. Naprawdę szpaki potrafią?

  14. #254
    ELITA FORUM (min. 1000)
    manieq82

    Zarejestrowany
    Nov 2007
    Posty
    1.308
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    59

    Domyślnie

    Dokładnie to mam coś ponad 60 wejść i 70 wyjść
    za całość dąłem koło 3500 brutto
    wyjścia mam tranzystorowe i konieczność była zakupienia jeszcze dodatkowych przekaźników zewnętrznych już na 230
    choć za tą sama cenę można kupić wersję z wbudowanymi przekaźnikami, na żarówki całkowicie wystarczą ale ja dla wszelkiego ... wziełem wersje z zewn. - jak coś to podmiana i dalej
    za przekażniki kolejny 1 tysiąc co daje mi 4500
    mam możliwość nie tylko dowolnego programowania, sterownik obsługuje modbusa i kilka innych mniej znanych mi protokołów, wejścia rs485 rs 232 usb. ethernet także można podłączyć jeszcze to i owo (moduły z wejściami sporo kosztują)

    ale co jak będę gadał luknij sobie
    dla mnie dłubanie a może najbardziej brak profesjonalnych umiejętności wykluczało zbudowanie takiego czegoś samemu - ale jak piszesz kilkaset zł to chyba nie ma sie co zastanawiać ..
    pozdr

  15. #255
    OLIMP FORUM - oświecona góra rankingu... NAJLEPSZY DORADCA NA TYM FORUM!!! Avatar Jarek.P
    Zarejestrowany
    Aug 2004
    Skąd
    pod Warszawą
    Posty
    7.502
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    442

    Domyślnie

    Cytat Napisał Saskja
    Ja całkowicie się zgadzam z Twoją Ciotką!!!

    Opowieść o PIP! bardzo mnie zaciekawiła.
    To było zwyczajne "pip!" małymi literami
    PIP! kojarzy mi się z pratchettowym szczurzym śmiercią i dlatego protestuję (ten śmierć, to nie błąd. Szczurzy odpowiednik klasycznej śmierci w czarnym habicie i z kosą na ramieniu, kto czytał Pratchetta ten wie).

    Naprawdę szpaki potrafią?
    Tak słyszałem, "for siur" nie wiem, ale gógiel mi znajduje coś takiego:

    http://www.karciarz.pl/info/ptaki-na...ow-komorkowych

    A co do zażaleń, że dziennik się zrobił bardzo monotematyczny - już niedługo. Za dwa tygodnie tynkarze wchodzą, więc tematyka się zmieni na mam nadzieję szereg pochwał pod adresem ekipy tynkarskiej, której szef zdaje się również ten dziennik czyta
    Póki co jednak jeszcze dwa tygodnie ostrych robót instalacyjnych będą i niestety...

    J.
    Dom w Lesie - Dziennik Budowy
    Nie tylko Dom w Lesie - moja strona

    Zasadzić dom, spłodzić drzewo i wybudować syna... czy jakoś tak...

  16. #256
    OLIMP FORUM - oświecona góra rankingu... NAJLEPSZY DORADCA NA TYM FORUM!!! Avatar Jarek.P
    Zarejestrowany
    Aug 2004
    Skąd
    pod Warszawą
    Posty
    7.502
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    442

    Domyślnie

    No i zaprojektowane. Tyle mojego, że przynajmniej to siedzenie w domu na marne nie poszło. "Zdjęcia" z ekranu:





    I tyle. Urządzenie w obecnej formie ma osiem wyjść z możliwością ich niezależnego sterowania włącz/wyłącz. Jako elementy wykonawcze: triaki, oczywiście jak należy odkłócone i odpowiednio przewymiarowane.
    Z drugiej strony płytki jest osiem wejść. Teoretycznie każde ma sterować swoim wyjściem, ale ich przyporządkowanie jest sprawą czysto programową i równie dobrze można porobić jakieś dzikie kombinacje w stylu wejścia włączającego kilka wyjść na raz.
    A niezależnie od tego jest jeszcze możliwość podpięcia odbiornika zdalnego sterowania, normalnym pilotem. Po co? To chyba oczywiste? Każdy kolejny powód do ustalania, kto w domu trzyma pilota jest dobry. Bo kto ma pilota, ten ma władzę, hehehe

    Się zamówi komponenty, się zrobi prototypa, to dopiero soft do tego napiszę, póki co tyle wystarczy. Póki co bardziej przyziemne prace przede mną.

    Znaczy w planach, bo kiedy cały czas pokasłując, w czasie rozmowy telefonicznej z moją mamą wspomniałem o tym, że jutro chcę na budowę jechać, mama moja potraktowała mnie mniej więcej tak, jak owych słynnych bohaterskich żołnierzy napoleońskich, którzy niesieni na noszach do lazaretu celem amputowania resztek kończyn, darli się, że oni są zdrowi i żeby im muszkieta dać, to oni zaraz na barykady wracają.
    Znaczy nie, nie chciała dać medalu za ofiarność i odwagę. Raczej telefoniczny odpowiednik kaftanu bezpieczeństwa

    J.
    Dom w Lesie - Dziennik Budowy
    Nie tylko Dom w Lesie - moja strona

    Zasadzić dom, spłodzić drzewo i wybudować syna... czy jakoś tak...

  17. #257
    OLIMP FORUM - oświecona góra rankingu... NAJLEPSZY DORADCA NA TYM FORUM!!! Avatar Jarek.P
    Zarejestrowany
    Aug 2004
    Skąd
    pod Warszawą
    Posty
    7.502
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    442

    Domyślnie

    I znowu, kurcze, straszy nam na budowie. Przy czym teraz nie mam już żadnego pomysłu, czym to wytłumaczyć.
    Ano siedzę ja sobie na drabinie z młotkiem w garści, wbijam klipsy we wcześniej przygotowane dziury w ścianie, aż tu nagle...
    - ssssrrrrrrruuuuuu!!!!!! - słyszę gdzieś z parteru. Dźwięk mniej więcej taki, jakby ktoś na dole wysypał solidne wiadro gruzu na podłogę. Oczywiście ująłem młotek solidniej w garść (żeby się czegoś przytrzymać) i rura na parter, najpierw obchód samego domu, potem runda naokoło domu. A zanim jeszcze zszedłem na dół, wyjrzałem przez okno.
    I... krótko pisząc, nie znalazłem nic. Null, zero, niet, none, niciewo. Żadnych śladów po przewróconym czymś, wysypanym czymś, ani wewnątrz ani na zewnątrz. Żadna połać śniegu z dachu nie zjechała (ani śniegu już na dachu, ani śladów po świeżym zjeździe pod domem nie było). Na zwierzę dźwięk był za głośny i za "gruzowy". Jedyne, co biorę pod uwagę, to że dobiegło to do mnie gdzieś z zewnątrz, a w pustym cichym domu się tak echem rozniosło. I tylko, kurcze, jedna rzecz mi tu bruździ: przez okno też wyglądałem i nie widziałem u nikogo wokół żadnej świeżej dostawy gruzu...
    Krótko mówiąc, jak to nasze dziecię dziś publicznie w holu recepcyjnym przychodni na cały głos zawołało: "Cholela!"
    Miałbyż nasz dom się okazać Domem Przeklętym Przez Murarza? Cy cós?

    Poza tym: wiosna, panie sierżancie, wiosna...
    Widać ją po takich ciekawostkach:





    Po kocie, który najwyraźniej na pierwsze pozimowe łowy wyszedł:



    Czy wreszcie po wychyniętym spod śniegu przecudnym widoku, jaki obecnie mamy na pierwszym planie z okien naszego domu, a także, jaki kłuje w oczy (czy może raczej wali po łbie) ewentualnych podziwiających z ulicy:



    A z konkretów - roboty elektryfikacyjne wreszcie ruszyły z kopyta!

    Prezentowana już wcześniej piwniczka uzyskała docelowy stopień uprzewodowienia, gęściej już w tym miejscu nie będzie (no... tak po prawdzie, to jeszcze dorzucę dwa przewody rezerwowe łączące tą rozdzielnię z głównym szachtem. Tak na wsiakij słuczaj...)



    Na ścianach widać tajemne piktogramy starożytnego języka symboli, dizęki którym antyczni elektrycy porozumiewali się z tynkarzami. Tu akurat St jak styropian.

    Ścianka tejże piwnicy z drugiej strony. Dać tam przed tynkowaniem siatkę, czy tynk się utrzyma?



    Łazienka na piętrze, a w niej kąt z (przyszłą) umywalką. Kolejne przykłady magii tynkarskiej: g jak glazura i nie jak nie tynkować



    I zarobiona już i zadekielkowana puszka rozdzielcza. Tu komunikat dla tynkarzy chyba zrozumiały bez tłumaczenia?



    I na koniec... jakoś jesienią chyba prezentowałem zdjęcie z hałdą ścinków więźby w kącie jednego pomieszczenia, prawda? I coś pisałem, że przez zimę się spali...

    To jest właśnie ten kąt:



    J.
    Dom w Lesie - Dziennik Budowy
    Nie tylko Dom w Lesie - moja strona

    Zasadzić dom, spłodzić drzewo i wybudować syna... czy jakoś tak...

  18. #258
    OLIMP FORUM - oświecona góra rankingu... NAJLEPSZY DORADCA NA TYM FORUM!!! Avatar Jarek.P
    Zarejestrowany
    Aug 2004
    Skąd
    pod Warszawą
    Posty
    7.502
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    442

    Domyślnie

    I znów wiertło mi strzeliło. Tym razem była to najwyższa dostępna w Castoramie półka, znaczy Tivoli. Dla przypomnienia:
    - Hitachi strzeliło po jednym dniu pracy
    - Tivoli po pięciu
    - a jakiś noname kupiony u zarania dziejów, który mam i mam (juz kilka lat)... no mam go i mam i cały czas wiernie służy. Mimo, że już go na straty spisałem (widię ma na okrągło wyrobioną) i po kupieniu tamtego hitachi nawet posłałem go po krzywej balistycznej gdzieś w kąt, już drugi raz mi cztery litery ratuje zapobiegając stanięciu roboty. Ja tego wiertła nie tylko już więcej nie wyrzucę, ale chyba po zakończeniu budowy gdzieś go na honorowym miejscu w gablotce powieszę, ze stosowną trawioną w mosiądzu tabliczką. Póki co...: Panie i Panowie, oto bohater!



    Normalnie, możnaby na tej podstawie jakiegoś Harlequina napisać! W rolach głównych byłoby takie szare i nijakie, podniszczone wiertło, zawsze wierne i zawsze gotowe do pracy mimo wszelkich przeciwności losu i wszystkich krzywd doznawanych od... od niego! Tego niewdzięcznika! Tego drania, który nie docenia poświęceń i co i rusz się ogląda za innymi wiertłami, takimi z wyższych półek. Mimo, że za każdym razem mu to bokiem wychodzi i za każdym razem to stare wiertło jest na miejscu, zawsze wierne i zawsze gotowe do pracy. Achhh...

    A tak na poważnie - tak się zastanawiam, czy mi tutaj bokiem nie wychodzi właśnie kupowanie markowych wierteł. fi6mm to cieniutkie wiertło. Założone na kilowatową wiertarę po prostu się ukrusza od byle czego, podczas gdy to stare noname jest z gorszej gatunkowo stali, mniej utwardzonej i przez to mniej kruchej a bardziej plastycznej. A że ma gorsza widię, w tym momencie już bez absolutnie żadnych krawędzi natarcia, wyrobioną na okrągło - przy tak małej średnicy sama energia udaru wystarczy, żeby wierciło nawet wierło penisokształtne
    Tak czy tak teoria wydała mi się warta sprawdzenia, więc dla odmiany zamiast na najwyższą półkę, sięgnąłem na najniższą i za całe 5zł kupiłem wiertło marki: Baczność! Condor Spocznij!. I zobaczymy...

    Z robót - instalacja oświetleniowa zakończona! Oczywiście jest i "ale" Znaczy zakończona, ale prawie. Bo garaż jeszcze nie zrobiony z powodów, że obecnie jest oddzielony od reszty domu, ale mam nadzieję jutro go zrobić. Dziury już dziś powierciłem w każdym razie.

    Kilka zdjęć z dzisiaj:

    Nasza sypialnia, a dokładniej wejście do niej. Tak po kolei odliczając, od lewej widać wejście do naszej garderoby, a w głębi wyłącznik światła w prywatnej łazience przysypialniowej, wejście do niej jest z garderoby, nie zmieściło się już na zdjęciu. Na pierwszym planie zdjęcia wypada włącznik światła w garderobie. Następna w prawo jest puszka z wyprowadzeniem do zasilania podświetlenia półek, które będą zabudowane w widocznej tu wnęce. Dalej wejście do sypialni, a w głębi przez nie widać dziurę na serwerownię (tam gdzie numerek "11").



    I szczególik konstrukcyjny: przejście z przewodów wtynkowych na przewody "nawięźbowe":



    Taki sobie narożnik holu poddasza, znów serwerownia widoczna:



    I to by było na tyle.
    A na zakończenie ciekawostka z dzisiejszego poranka. O tyle z tematem związana, że to był fragment mojego robotniczego śniadania przed pojechaniem na budowę. Jajko. Po prostu jajko. Jajko które w trakcie gotowania swą prawdziwą naturę objawiło.




    ...Bo to było jajko od kury z jajami!

    J.

    PS: nie, dziś nic nie straszyło
    Dom w Lesie - Dziennik Budowy
    Nie tylko Dom w Lesie - moja strona

    Zasadzić dom, spłodzić drzewo i wybudować syna... czy jakoś tak...

  19. #259
    OLIMP FORUM - oświecona góra rankingu... NAJLEPSZY DORADCA NA TYM FORUM!!! Avatar Jarek.P
    Zarejestrowany
    Aug 2004
    Skąd
    pod Warszawą
    Posty
    7.502
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    442

    Domyślnie

    Wiertło marki Condor spisuje się póki co nad podziw dobrze, niestety dla odmiany pękłem młotek

    Ten młotek zasługuje na kilka słów wprowadzenia, bo to nie jest taki znów zwyczajny młotek. Jest to nie tyle młotek, co młoteczek, a dokładniej rzecz biorac: молоточек

    Rozmiar i model młotka sugeruje, że jego twórcy mieli wizję dzielnego pianiera, majsterkującego sobie w domu w wolnych chwilach między szkołą a zebraniem komsomolców, nie wiem, co tam pionierzy zwykle majsterkowali, może karmuszkę dla ptic, może gablotkę na zdjęcia Batiuszki.
    Tu mała dygresja aż mi się prosi: jaja sobie robię, a tak naprawdę jestem raczej pełen uznania dla wsparcia, jaki w sajuzie mieli domorośli majsterkowicze. Po pierwsze dostępne i naprawdę niezłe narzędzia, po drugie prasa... W tamtych czasach, w średniej szkole mieliśmy świetną rusycystkę, która nie prenumerowała nam żadnej prasy politycznie poprawnej, a takie właśnie miesięczniki dla majsterkowiczów (Konstruktor Modielist) i uczyła nas z niej żywego, użytecznego języka. Ech, jakie tam były piękne projekty...

    Wracając do młotka - kupiony został daawno daaawno temu przez mojego ojca. Jeszcze w czasach okołoupadkowych ZSRR, kiedy to do Polszy przyjeżdżały całe zdezelowane autokary pełne druziej wraz z masami czemodanów i sakwojaży, a każdy pełen skarbów. Na handel. I rozstawiali się z tym majdanem na targowiskach (druzja się rozstawiali, nie autokary). Oj, kto pamięta, ten wie, na tych straganach cudeńka można było znaleźć. Od wódki pakowanej w plastikowe kubeczki a'la jogurt począwszy, na wojskowych dozymetrach skończywszy.
    Mój tata był od tych targowisk uzależniony. Chadzał tam nałogowo i regularnie znosił do domu najprzedziwniejsze rzeczy. Na ogół absurdalne i kompletnie nieprzydatne, które potem wychodziły znienacka z jakichś kątów i człowiek miał zagwozdkę co to jest, do czego służy i skąd się wzięło (jak np. ręczna maszyna do szycia, wyglądem przypominająca trochę zszywacz tapicerski, albo coś, co nie mam pojęcia, do czego służy, wyglądem przypomina skrzyżowanie garoty z piłą włośnicą).
    I kiedyś musiał kupić tam właśnie ten młotek. Odleżał on u moich rodziców ileś lat, generalnie bezużytecznie, aż wreszcie nie tak dawno temu stwierdziłem, że on mi się przyda. Bo fajny. A teraz, przy robieniu instalacji wydał mi się wręcz idealnym narzędziem do wbijania plastikowych klipsów do mocowania przewodów. Bo mały, poręczny i co ważniejsze, na drugim końcu wyposażony w praktyczną wyciągaczkę źle wbitych klipsów. I sprawdzał się w tej roli rewelacyjnie. Niestety, to już czas przeszły. Sam go sobie zepsułem, bo coś nim usiłowałem podważyć, za mocno pociągnąłem i.... trrrach.

    Pokląłem sobie pod nosem, ale co tam, trudno. Resztę styliska obciąłem na równo, nabiłem główkę, zaklinowałem, młotek jak nowy, tylko 3cm krótszy. Pierwszych kilka stuknięć w ścianę i.... plim! Główka na ziemi, a niżej podpisany już bynajmniej nie pod nosem, mocno opisowym, budowlanym językiem mówi, co myśli o sytuacji. Pomyślałem sobie, że nabijanie główki młotkiem "na ciasno" to był zły pomysł, bo niżej się obłamało. Nic, obciąłem stylisko jeszcze raz, tym razem je ostrugałem, oprawiłem jak się patrzy. I cały dzisiejszy dzień młotkiem pracowałem, aż w końcu go upuściłem na podłogę. I znów nieszczęście, główka osobno. Od głupiego upadku na ziemię...
    Nie wiem, chyba mu zorganizuję nowe, porządne stylisko, tamto musiało po prostu spróchnieć ze starości... Albo sliesarnyj zawod, który ten młotek wyprodukował jak raz na kolejny zjazd KPZR 300% normy wyrabiał i styliska z topoli robili

    O, tu bohater dzisiejszej opowieści:



    A poza młotkiem - dziś udało mi się zrobić caluśki garaż. Oświetlenie, gniazdka, zasilanie bramy, okablowanie od domowych mądrości i alarmu.



    Miejsce w domu, gdzie cała ta instalacja "wchodzi" z garażu:



    I tak na przyszłość, przyszłym pokoleniom ku pamięci:

    A niech mi kto spróbuje w tym domu jedną dziurę w ścianie wywiercić, jednego gwoździa wbić bez:

    - konsultacji ze mną
    - wykrywacza metalu i kabli pod napięciem
    - zweryfikowania miejsca wiercenia ze zdjęciami
    w/w do zastosowania w dowolnym zestawieniu, najlepiej łącznie! Wrrrr!!

    I ostatnie zdjęcia: szacht instalacyjny:




    Robi się gęsto, prawda? Te kable oczywiście będą uporządkowane. Kiedyś. Całkiem poważnie zastanawiam się nad zabudowaniem tam normalnych drabinek kablowych...

    J.
    Dom w Lesie - Dziennik Budowy
    Nie tylko Dom w Lesie - moja strona

    Zasadzić dom, spłodzić drzewo i wybudować syna... czy jakoś tak...

  20. #260
    OLIMP FORUM - oświecona góra rankingu... NAJLEPSZY DORADCA NA TYM FORUM!!! Avatar Jarek.P
    Zarejestrowany
    Aug 2004
    Skąd
    pod Warszawą
    Posty
    7.502
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    442

    Domyślnie

    Dziś już na dobre zacząłem instalować gniazdkologię. Oświetleniówka już zakończona z jedynie zupełnie już nieistotnymi "ale" ("ale" oświetlenie zewnętrzne wejścia z puszki trzeba na zewnątrz wyciągnąć i "ale" do kuchni dociągnąć przewód sterowniczy oświetlenia zewnętrznego, furtki i bramy), więc na gniazdkologię najwyższy czas!

    Na pierwszy ogień (po gniazdkach zrobionych "z rozpędu" razem z oświetleniem w garażu) poszedł pokój pierworodnego. Zdjęcia:





    Ta bateria gniazdek jest przygotowana pod sieć komputerową i CTV, przewody niskonapięciowe będę rzucał później, ale to już będzie moooment, wszystko jest pod nie przygotowane, przebicia, podejścia, tylko rozciągnąć przewody i wepchać w peszle. Będą szły po podłodze, więc peszle niezbędne, za to mocowanie odpada.

    A'propos przekuć - na drodze przewidzianej pod te peszle miałem wstawiony w ścianę filarek podpierający słup od więźby. Co było robić, przegryzłem się przez niego...



    Ogólnie, dzisiejszy pracowity dzień upływał mi przy akompaniamencie dwóch rzeczy: przez cały czas, jaki spędziłem na budowie, bite sześć godzin, monotonnie szczekał pies u sąsiada oraz wył czyjś alarm ze dwie ulice dalej.
    Ech, uroki życia na przedmieściach...
    Oczywiście, na osiedlu bloków jest o wiele głośniej, ale tu mieszkam od lat i cała akustyka otoczenia jest dla mnie normalnym tłem, tam zaś natomiast jest na ogół cisza i spokój, dlatego taki monotonnie ciamiący Burek plus ten alarm działały na nerwy, oj działały...
    Burek, jak Burek zresztą, ale ten alarm to jest coś przedziwnego. Po tonacji oceniając, jest to cały czas ten sam alarm, który tam wyje sobie regularnie w zasadzie odkąd tam jeździmy, czyli już ile to?... Pięć lat? Oczywiście nie non stop, ale regularnie. Są okresy, że częściej wyje niż nie wyje. I dziwię się. Nawet nie temu, po co taki alarm, dziwię się bardziej bezpośrednim sąsiadom, że nie usiłują wpłynąć na właściciela, a jeśli tenże nie jest skory do współpracy, że "nieznani sprawcy" chociażby nie rozstrzelają w końcu syreny tego alarmu z wiatrówki.

    A i jeszcze jedno, coś co miałem wczoraj dopisać, tylko mi się zapomniało.
    Choćby z korespondencji, jaką od czasu do czasu dostaję wiem, że ten dziennik podczytują osoby planujące samodzielne prace przy instalacjach i "wzorują się"
    Oczywiście bardzo mi miło i bardzo się cieszę (jakiś czas temu w wątku o uziemieniach znalazłem zdjęcie swojej własnej, tu zamieszczanej Głównej Szyny Wyrównawczej jako wzorcowe wykonanie przez kogoś pokazywane, mało nie pękłem z dumy ), jeśli jednak ten dziennik ma służyć również celom szkoleniowym, to o jednej rzeczy muszę napisać:

    A więc: kajeciki, ołówki i piszemy:
    "Jak kupować przewody?" - to taki tytuł u góry strony proszę napisać. I podkreślić. Nie, nie wężykiem, to nie do śmichu ma być.
    - No jak piszesz "przewody", no jak??!!?? ... A może i dobrze...

    U mnie kupowanie przewodów wyglądało tak: zrobiłem listę wszystkiego, co mi jest potrzebne i tąże listę rozesłałem do iluś hurtowni z prośbą o wycenę. Te, które raczyły odpisać (bo - ciekawostka, kilka nie było zainteresowanych klientem chcącym wydać u nich jakby nie patrzeć kupę kasy i zwyczajnie mnie olało. Cóż, trudno, ja ich też...) spytałem z kolei, jakich producentów przewody oferują i jak dostarczą zamówienie. I mając te trzy informacje: co, za ile i jak wybrałem w końcu hurtownię, która mieści się dobre 100km ode mnie, ale za to mają tanio, dobrze i co się u nich kupi (oczywiście od jakiejśtam kwoty) pod drzwi mi gratis dowożą.
    I taki sposób zamawiania gorąco polecam.

    A teraz będzie przykład, jak nie należy robić zakupów. Ano, zabrakło mi przewodu. YDYp 3x1,5. Ponieważ chodziło o raptem jeden krążek, tej swojej hurtowni już nie fatygowałem, stwierdziłem, że to ja w takim razie pojadę sobie do Leroja, gdzie jak raz na ten typ przewodu jest superpromocja i bardzo dobra cena, wcale nie wyższa od tej, którą miałem w mojej hurtowni.
    Pojechałem i pierwszy zonk: przewody owszem są, kosztują tyle, ile miały kosztować, ale te krążki jakieś takie małe...
    Przez ostatnie tygodnie nanosiłem się krążków z tym typem przewodu, więc jego rozmiar i wagę miałem niejako "w ręku". A tu leży coś, co i małe mi się wydaje i jakieś lekkie. Sprawdzam parametry, wszystko się zgadza i długość i średnica żył i dopuszczalne napięcie izolacji. Rozglądam się dokładniej i gdzieś na tyłach regału odkrywam końcówki starych zapasów innego producenta. Nazwa producenta co prawda też mi nic nie mówi (i tu i tu), ale krążek przynajmniej uczciwszy. Żeby wykluczyć kwestię, że one są takie same, tylko inaczej zwinięte, wziąłem po krążku jednego i drugiego i poszedłem na dział "gwoździe i śrubki", gdzie są samoobsługowe wagi. I zważyłem oba krążki, wywołując tym zresztą wielkie zdziwienie pana z obsługi oraz jakieś dziwne nerwowe ruchy innych kupujących, którzy się dyskretnie oddalać zaczęli. Waga jednak nie kłamała: ten podejrzany miał zawartość kabla w kablu dobre 20 deko mniejszą. Przy wadze całego krążka daje to jakieś 2% różnicy. Niby niedużo, ale skądś się ta różnica bierze, prawda? Albo tkwi w średnicy żyły, albo w czystości miedzi, albo w izolacji...
    Oczywiście kupiłem ten cięższy. Przypominam jednak, że on też był producenta o absolutnie nieznanej mi nazwie, najprawdopodobniej jakiś jedynie metkowany u nas chińczyk. No i wczoraj robiąc nim instalację ukląłem się na niego jak niewiem. Nie chciał się układać za diabła, jakieś wiotkie toto było, farfocle się ciągle robiły, ścisnąć w ręku wystarczyło, żeby się deformował, no zgroza po prostu!

    Tak więc na koniec tej przydługawej epistoły wniosek: przewody kupować tanie i dobre, a nie tylko tanie! Amen.

    J.
    Dom w Lesie - Dziennik Budowy
    Nie tylko Dom w Lesie - moja strona

    Zasadzić dom, spłodzić drzewo i wybudować syna... czy jakoś tak...

Strona 13 z 163

Tagi dla tego tematu

Zwiń / Rozwiń Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •  
  • BB Code jest aktywny(e)
  • Emotikonyaktywny(e)
  • [IMG] kod jest aktywny(e)
  • [VIDEO] code is aktywny(e)
  • HTML kod jest wyłączony