Półtora roku temu kupiłem działkę budowlaną. Miała już założoną skrzynkę elektryczną. Zaraz po transakcji dotychczasowa właścicielka przepisała na mnie ciężar opłat ze zdziercami z Enei. ENEA przysłała mi do podpisania umowę, w której było napisane, że "wybieram taryfę" X (tutaj jakiś ich symbol). Zgodnie z tą umową traktują moją działkę, na której jeszcze nie rozpocząłem jakichkolwiek ruchów budowlanych i perz sobie radośnie rośnie, jako ... plac budowy W konsekwencji tego, mimo iż nie zużyłem jeszcze mikroWata prądu, kasują mnie co 2 miesiące na 120 zł.
Może ktoś doradzi, czy warto w tej sprawie uderzyć do Rzecznika Praw Konsumenta?