Urodzony i wychowany na podwórkach Warszawy kilka lat misternie przygotowywałem biogazownię 200 kW. Zrobiłem nawet podyplomowe rolnictwo na SGGW. Wszystko poszło w pi... wraz z Pawlakiem i jego wersją ustawy o OZE. Plan na życie był prosty - żegnajcie korporacje i korpoludki, mam pewny biznes, który polega głównie na doglądaniu generatora. Obok mam dom, a w nim wszystko czego do szczęścia potrzeba, w tym basen, stół bilardowy i worek bokserski, a obok pas startowy dla motolotni i porządny warsztat. W takim układzie odniesienia własne warzywka, chleb, masło, sery, wódka, nawet biodiesel, itd. to czysta przyjemność i miłe urozmaicenie. No ale, poszło w ch..., trzeba znaleźć nowego króliczka.
Nie pamiętam niestety czy to było na elektrodzie i jakie są słowa kluczowe, ale było 100+ stron gościa, który instalację holzgazową zrobił własnymi ręcami i był zadowolony z efektów. Na pewno nie on jeden. Kwestia motywacji.