Ale w tej chwili nie o tym.
Nie zajmiemy się teraz bilansem energetycznym,
a dlaczego nie bilansem?
czyżby w podstawowej fizyce coś odkryto?
nie wiem, może rzeczywiście coś mi umknęło,
może ogrzewanie, to już nie uzupełnianie strat ciepła, po nagrzaniu budynku na początku sezonu grzewczego,
tylko krótko pewnym zjawiskiem fizycznym. Otóż istnieją ciecze, które wrzą w niskich temperaturach. Wystarczy już 15 stopni C, aby zainicjować odczuwalne zjawisko parowania. Im wyższa temperatura, tym intensywniejsze parowanie.
oczywiście między innymi jest taka ciecz, na dodatek ogólnie dostępna, stosowane przez niektórych producentów kolektorów słonecznych w kolektorach z rurką ciepła (heat pipe), a cieczą tą jest woda, która jest zamknięta pod niskim ciśnieniem w tej rurce ciepła,
jak już wspomniał hydrauli jest to ogrzewanie ciepłowodowe które lat temu co najmniej 10 miała firma WAT, nie mylić z WATTem od kolektorów słonecznych,
A przy tej okazji wydziela się ciepło. Jeśli tę niskowrzącą ciecz zamkniesz w małym zbiorniczku, a nad nim zainstalujesz rurkę, to dostarczając do zbiorniczka ciepło doprowadzisz do parowania tej cieczy. Para, oddając ciepło ściankom rurki skrapla się i spływa z powrotem do zbiorniczka. Zjawisko to ustanie gdy odejmiesz źródło ciepła.
to ile tego ciepła się wydziela?
czy więcej niż go dostarczono do ogrzania rurki ciepła?
czy też mniej?
ja osobiście stawiam na mniej, Ty jak widać na więcej,
to może wyjaśnij mi w sposób całkowicie zrozumiały nie tylko dla mnie, ale także dla tych, dla których jest przygotowywana ta pseudonaukowa papka marketingowa,
jak to się dzieje, że masz tak duże oszczędnośći, 60%
to w tym wypadku, budynek który ma zapotrzebowanie na ciepło rzędu 10 kW, ogrzejesz kotłem o mocy 4 kW,
i Ty piszesz że nie będziemy się zajmować bilansem ciepła
to co, chcesz mi udowodnić, że istnieje perpetum mobile,
mało powiedziane,
piszesz, że odnalazłeś źródło energii które potrafi wyprodukować z 1 kW 1,6 kW energii,
a nawet więcej, bo nie liczymy strat,
Oczywiście jaka to ciecz wie tylko producent, choć jest ponoć dostępna na rynku. Sama budowa podtynkowego panela grzewczego jest zastrzeżona w Urzędzie Patentowym. W ogrzewaniu fazowym ciepła woda użyta jest jako NOŚNIK ciepła i gdy ma temperaturę np. 20 st. C(!) już odczujesz komfort cieplny (oczywiście jeśli masz taki system zainstalowany). W tym przypadku ciepła woda nie ogrzewa pomieszczenia, tylko wywołuje reakcję fizyczną. Dzięki promieniowaniu cieplnemu odczuwamy komfort cieplny dlatego, gdyż ciepło wydziela się na przeszkodzie. W pierwszym poście napisałem o bardzo małym zładzie wodnym, o niskim zapotrzebowaniu na energię do podgrzania tej wody oraz o tym, że m.in. w związku z tym oszczędności w stosunku do ogrzewania tradycyjnego dochodzą nawet do 60%. Nic nie pisałem o tm, że gdy zapotrzebowanie na energię wynosi 100 kW, to gdy dostarczymy 60 kW i będzie O.K. Skąd to się wzięło? Odpowiednią ilość ciepła dla danego pomieszczenia zabezpiecza się przez dobór wielkości panela lub paneli podtynkowych. Można też zastosować automatykę itd.
To prawda, że są pionowe rurki miedziane i jedna dolna pozioma na czynnik niskowrzący. Z tyłu rurek są odbłyśniki, "dzidy" o szer. 3 cm. To jest wplecione w aluminiową trapezową siatkę. Rozprowadza ona ciepło i jest rusztowaniem dla tynku (maks. 1,5 cm). Można użyć dowolnego źródła ciepła (pompa ciepła, piec stałopalny, olejowy, gazowy, solary).
Oszczędności biorą się z tego, że mamy do podgrzania o 80% wody mniej niż w przypadku ogrzewania tradycyjnego i możemy zastosować mniejszy piec.
jaki o 80 % mniejszy zład,
to znaczy, że automatycznie oszczędzasz,
a mnie głupiemu się wydawało, że musisz i tak dostarczyć taką ilość ciepła do budynku, żeby uzupełnić jego straty,
jaki mniejszy piec?
o mniejszej mocy? czy o mniejszych gabarytach?
Pozdrawiam