Witam,
jako że już prawie popełniłem kominek (tymi ręcami), przy budowie którego korzystałem rozlegle z niniejszego forum i pomocy zacnych forumowiczów (pozdrawiam Piotra Baturę, Foresta, Enia i wszystkich innych speców od kominków!!!), postanowiłem również podzielić się zdobytym doświadczeniem i materiałem zdjęciowym.
Wszystko zaczęło się od wyboru.... padło na kominek narożny, wg projektu który znaleźliśmy z małżą w sieci:
Wkładów narożnych w rozsądnych cenach zbyt wielu nie ma, więc tu wybór był łatwiejszy - Arysto 10 P "DJ" 510. Razem z kominkiem kupiłem od razu 12 płyt do obudowy firmy Varmsen w rozmiarze 120x100 cm i grubości 3 cm. Za całość, z transportem i "instalacją" kominka zapłaciłem 6.600,00 zł. Do tego nabyłem wkręty do drewna (5 i 7 cm), specjalny klej i grunt do płyt, kołki metalowe i elastyczny klej ceresitu CM17. W sumie jakieś 150 zł.
Płyty Varmsena daje się świetnie "obrabiać" zwykłymi narzędziami do drewna - minus jest tylko jeden, pylą jak diabli. Mój warsztat wyglądał z grubsza tak:
Przed rozpoczęciem prac dokładnie rozrysowałem sobie cały projekt. Błąd jaki popełniłem na tym etapie, to założenie, że warstwa kleju do kamienia będzie miała grubość 0 mm ;o) Dało się to później skorygować, ale lepiej przewidzieć, że jest to ok 5-7 mm, w zależności jaki grzebień i klej zastosujemy.
A dalej było tak...płyty mocowałem do ściany na klej i kołki, docinając je wcześniej tak, aby stworzyć przyszłą zabudowę.
Z założenia zasysanie powietrza do kominka odbywa się poprzez cokół, w którym ukryta jest szczelina wentylacyjna o szerokości 3 cm i długości ok 120 cm jeżeli dobrze pamiętam. Do tego górna część obudowy odstaje nieco od wkładu tworząc dodatkowy otwór wentylacyjny, a przy tym zasysa lekko dymek, który może ulatywać w trakcie otwierania drzwiczek. Szczegóły są na zdjęciach.