Z przeżyć traumatycznych - ledwo ciepła wypełzłam rano na spacer z piesiem,łażę półprzytomna,ale jednak dostrzegłam, że coś mu wisi z pynia. Oczy przetarłam no i nie ma wątpliwości - zużyta guma
Ja wszystko rozumiem, termin "dogging" obił mi się parę lat temu o uszy, to był środek trawniczka, ale jednak…Na szczęście, zanim się zdecydowałam zostawić psa pod śmietnikiem z jego zdobyczą, z której był bardzo dumny, a ja nie wiedziałam jak mu ją wydrzeć z mordy, sam ją na sekundę wypuścił, a wtedy mój refleks zadziałał bezbłędnie - piesio przeleciał łuczkiem 2 m, szarpnięty z rozpaczliwą determinacją. Nie, nie nosi obróżki, tylko szeleczki.Walczył jak wściekły o powrót do trofeum, a ja podła, nie dałam.
Po powrocie do domu odwrócił się ostentacyjnie ogonem - podpadłam.