Krótkim wstępem,

Budując dom złapałem się na marketing producentów (eko)groszku odnośnie kosztów ogrzewania oraz bezobsługowości.

Obecnie, po trzech sezonach Mogę stwierdzić że do kosztu węgla rzędu 2,5k, muszę doliczyć sobie jeszcze minimum 1-1,5k kosztów swojej robocizny. Do tego nerwy związane z ustawianiem parametrów koła, zmienna jakość węgla czy włączający się alarm czadu (zagrożenie życia) jak coś źle ustawię.
Pomijam już zapylenie kotłowni i garażu.


Stan obecny:
Dom 170m, zapotrzebowanie w/g certyfikatu energetycznego to 90kwh/m2/rok.
Na parterze podłogówka, ok 60m, jeden pokój 9m z grzejnikiem. Na piętrze trzy pokoje ~16m z grzejnikami, jeden pokój 25m z dość grubym grzejnikiem.
Do tego dwie łazienki z podłogówkami oraz grzejnikami drabinkowymi.

Dom ocieplony 17cm grafitowego styropianu, w dachu 25cm wełny, dodatkowo podłoga strychu ocieplona 10cm wełny.



Plan:
Chciałbym zakupić pompę ciepła PW i wpiąć ją do obecnej instalacji CO.
Zakładam że do -15st będzie działać pompa, w razie mocniejszego ochłodzenia mogę przejść na ogrzewanie węglowe.
Grzejniki planuję wymienić na niskotemperaturowe.
Ze względu na to, że przebywam większość dnia w domu oraz niską bezwładność grzejników, chcę zostać przy taryfie całodowobej G11.


W/g moich wyliczeń, zapotrzebowanie energetyczne domu to 15k KWH co przy temperaturze zasilania 50st powinno dać COP >2. Jeśli dobrze to rozumuję to koszt ogrzewania powinien wyjść

15000 KWH * 0,42 w taryfie G11 / 2 COP(?) = 3150 zł ?
Akceptowalne jest dla mnie nawet 4,5k/rok dla wygody.

Pytania:
1) Proszę o Wasze przemyślenia, co do mojego rozumowania, oraz wzkazanie błędów.
2) Jaki COP może mieć pompa PW przy -15st?
3) Czy 12,9KW mocy przyłącza energetycznego starczy, czy też trzeba zamówić większą moc?
4) Czy pompa ciepła może stać w kotłowni? (zapylenie)