Założyłem nowy wątek, żeby to uporządkować bo pojawiają się głosy, że nadmierne schodzenie z zapotrzebowaniem na ciepło nie jest komfortowe. Co ciekawe jest to sprzeczne z każdym artykułem o domach pasywnych bo zawsze pojawia się stwierdzenie, że są one komfortowe.
Tego, że dla utrzymania komfortu cieplnego w domu gdzie mamy ogrzewanie płaszczyznowe niskotemperaturowe należy utrzymać większą temperaturę powietrza, np 23o zamiast 21o jesteśmy świadomi. Ale czy to oznacza coś więcej? Przecież mniej wydamy grzejąc do 23o w domu ze ścianą U=0,1 niż do 21o w domu ze ścianą U=0,2 (obrazowo. 2x mniejsze zapotrzebowanie). Oczywiście poruszamy się w granicach rozsądku i mówimy o granicy 15kWh/m2/rok, nie 1-metrowa warstwa izolacji.
Czy mówimy tu o wytycznych Instytutu, żeby otrzymać certyfikat? Jeśli tak to się zgadzam, spełnienie niektórych norm jest nieopłacalne. Jeśli mówisz o czymś innym rozwiń wypowiedź.
Zaczynam się zastanawiać, gdzie jest ten złoty środek i czy jest granica poniżej której stracimy komfort. Tego, że mieszkanie w domy 45kWh/m2 (właśnie się wyprowadziłem z takiego) jest przyjemniejsze niż 100kWh/m2 jestem pewien bo bywam w takich. Brak przegrzanych podłóg, gorących stref przy kaloryferach czy zimnych przy oknach jest niewątpliwym plusem.
Koszty inwestycyjne to osobny temat, tutaj można mniej więcej oszacować ile komu opłaca się dać izolacji w zależności od źródła ciepła w domu. Tylko właśnie pytanie, czy naprawdę jest taka granica, że jak ją przekroczymy to kolejne nakłady finansowe tylko pogorszą nam sprawę?
Jest też jeszcze jeden aspekt. W domu gdzie teraz mieszkam nie ma wentylacji mechanicznej, grawitacyjna słabo sobie radzi. Próbowałem wietrzyć parę razy a tu większość sąsiadów pali węglem (mam nadzieję, że tylko) i nie idzie otworzyć okna, taki smród . Dlatego jestem przeciwnikiem takich rozwiązań i proszę tu nie podawać np porównań kosztów do grzania śmieciuchami
Nigdy nie mieszkałem w domu pasywnym ani takim bardzo energooszczędnym dlatego proszę o opinie użytkowników.