Witam Was serdecznie w naszym dzienniku budowy.
Ok, pierwsze koty za płoty, powitanie było, można przejść do rzeczy
Marzenie o wybudowaniu własnego domu chodziło za mną bardzo długo, ale było własnie tym - marzeniem, mrzonką, pobożnym życzeniem. Wiecie jak to jest: o, fajnie by było mieć własny dom, własny kawałek świata, być panem na własnym gruncie - i pomarzywszy sobie w ten sposób wracać do codziennej harówki. A latka lecą - ani się człowiek nie obejrzał a już był żonaty, dzieciaty, ponownie dzieciaty i choć szczęśliwy jak diabli, to jednak w dalszym ciągu marzący o "swoim". Prawie jak w piosence Urszuli, cały czas obecna gdzieś w podświadomości "rysa na szkle" sprawiała, że to marzenie wracało czasem, później coraz częściej, aż w końcu postanowiliśmy pewnego ciepłego dnia z Małżonką (którą w dalszej części DB nazywać będę Faile, bo takim pseudonimem się posługuje) rozejrzeć się co w trawie piszczy. Kupiliśmy więc Pośrednika (dla niewtajemniczonych - gazetka z regionalnymi ogłoszeniami maści wszelakiej) i dawaj go szukać ogłoszeń "Sprzedam działkę budowlaną". A tych nie brakowało: małe, duże, blisko, daleko; do wyboru do koloru.
Nasze wymagania były dość precyzyjne - ma być na obrzeżach Częstochowy (stąd pochodzimy i tu mieszkamy obecnie), nie za blisko do centrum, ale wystarczająco blisko, żeby miejska komunikacja docierała jeszcze. Dobrze, żeby wjazd był od północy, ale od wschodu też ujdzie. Nie może być mniejsza niż 900m2 i nie za duża, nie więcej niż 1500-2000m2. To znaczy, ja bym chciał i więcej, ale kto to skosi? Nie może być za blisko ruchliwych ulic, bo co prawda ja wychowany w blokach i do ulicznego hałasu niby nawykły, ale po 9 latach mieszkania u teściów (których serdecznie pozdrawiam, wspaniali ludzie) w cichej, spokojnej okolicy, nie miałem najmniejszego zamiaru wracać do gwaru miasta (tak, wiem, większość ludzi i tak uważa, że Częstochowa to nie jest prawdziwe miasto, ale wiecie co? Ja w największym korku stoję 15 minut i do pracy w szczycie dojeżdżam też w 15; Gdańsk, Poznań, Wrocław czy Warszawa może powiedzieć to samo?).
Szukaliśmy zatem blisko i daleko (rozpędziliśmy się tak, że oglądaliśmy działki nawet 30km od Częstochowy, ale to była pomyłka) i ostatecznie znaleźliśmy... przypadkiem. To jednak jest historia na zupełnie inną opowieść, której miejsce nie jest w zasadzie na DB, w skrócie powiem tylko, że druga działka, którą oglądaliśmy okazała się strzałem w 10 i choć po niej jeździliśmy jeszcze po wielu innych (jedną już nawet negocjowaliśmy, na szczęście negocjacje się nie powiodły), to ostatecznie wróciliśmy właśnie do niej. Tej, wspaniałej, spełniającej wszystkie nasze wymagania i teraz już naszej
Oto pierwsze jej zdjęcia, można powiedzieć z naszego pierwszego razu:
To widok z tylnego rogu (SW) do przeciwległego, przedniego rogu (NE). Tu z kolei po długości tylnej, zachodniej granicy:
A tutaj ujęcie po południowej granicy (która na nieszczęście jest ukośna, bo działkę mamy w trapezie, ale nie szkodzi):
Działka ma 1090m2 i jak napisałem, jest w trapezie - południowa granica jest skośna. Wjazd z drogi prywatnej mamy od wschodu, woda już w drodze, prąd w granicy (skrzynka już stoi, na powyższym zdjęciu ją nawet widać; obok niej Małżonka z Najmłodszą), gaz i kanalizacja kończą się przed poprzednią działką (która jeszcze nie ma swojego właściciela; my wybraliśmy ostatnią działkę w rzędzie), a na kanalizację sprzedający ziemię ma już gotowy projekt rozbudowy, czekał z realizacją na współinwestora.
Dalszy ciąg opiszę już w kolejnych wpisach, bo ten i tak wyszedł chyba za długi
Przy okazji zapraszam do komentowania w tym wątku.