dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
Strona 1 z 4
Pokaż wyniki od 1 do 20 z 67

Temat: Rozsypańce

  1. #1

    Domyślnie Rozsypańce

    Rozsypańce, czyli to co mnie kręci, a nie mieści się nigdzie indziej. 'Pamiątki' są za pamiątkowe, 'Zapal świeczkę' zbyt cmentarne, na 'Cytaty' się toto nie nadaje, ani to erotyki, ani obrazy [choć niektórzy mogą się poczuć obrażeni - zatem zawczasu Wielkie Sorry], nie są tak buntownicze by nazwać je pieśniami, no po prostu coś co nie pasuje nigdzie indziej.
    A mnie kręci. I już.



    _____________________________________________

    Kaliber 44

    "Film"

    Joka
    Ja (ja) zaczynam, oto moja kabina.
    Tu się wchodzi, naciska, ogląda się z bliska
    Dziś wszystko, co daleko i blisko.
    Joka, foka, sroka.
    O.K., nieważne, każdy tu ma jazdę,
    Niech zgadnę - ktoś tu jest Magiem, naprawdę.
    Dalej, po lewej ręce, cudów więcej,
    Prędzej, zaraz się zakręcę.
    Pędzę tam teraz,
    Każdy z was może już wybierać,
    Kto nie chce zwiedzać - proszę czekać.
    Polegać na mnie warto, proszę bardzo,
    Za mną tu się wchodzi, porusza, cisza,
    Dusza się śmieje (Ha Ha).
    Joka, kwoka, foka.
    O.K., nieważne, każdy tu ma jazdę, ja zawsze
    Razem z moim pojazdem.
    I ja wiem że Lem, Lem jest fantastą,
    Pisze że przybysze są zieloni jak ciasto kiwi,
    Dla mnie obrzydliwi,
    Zbyt wyraźni, hałaśliwi,
    Widzę ich zbyt jasno i ciasno,
    Kiedy będę chciał - zgasną.
    To moja kabina. To moja machina.
    To moja dziedzina. Zaczynaj.


    Magik [R.I.P.]
    Oto ma wycieczka, MC do wewnątrz pudełeczka,
    Zagłębiam się w struktury budowli z tektury.
    Wtem kontemplacji mej procesy
    Zakłócają zewnętrzne ekscesy pojazdem
    Który zawraca koło głowy,
    Jego kolorowy, to mój głowy
    A głowy mój to, kolorowy jego głowy,
    Koło zawraca, stój! Daj spokój,
    Myślenia toku nie prowokuj.
    Jeden moment, długa chwila,
    Coś mnie tu gila i łaskocze.
    Oto ma wycieczka, do wesołego miasteczka,
    Za rogiem czeka na mnie śmiechu beczka,
    Ha ha - ciasteczka
    Są tak dobre jak nigdzie indziej,
    A na miejscu pudełeczka
    Wtem z impetem unosi, porywa
    Diabelski młyn, co przede mną odkrywa
    Obrazy czy dźwięki, kontrastu razy do potęgi,
    Szósty zmysł działa dla umysłu i ciała.
    To boskie Olimpu rozkosze,
    Łakoci łaknę i proszę,
    Gdy brak mi, tak bywa.
    Wtem z impetem w dół, porywa
    Diabelski młyn, co wszystko odkrywa.
    Oto ma wycieczka
    Gdzie wypełnia się karteczka,
    Jestem za, w dniu narodzin człowieczka.
    Według Johna Locke'a znów pryska powłoka.
    A na miejscu wesołego miasteczka
    Stoją otworem podwoje
    Gdzie pytajników roje,
    Troje, przekroje ich badam,
    Nieujarzmioną mocą poznania władam.
    Eureka! unosi się kolejna powieka
    Co ciąży - to krąży C.Z.K.,
    Bo za późno zobaczy to co widzę ja.
    Oto ma wycieczka, do końcóweczki kawałeczka,
    O miejscu którę będzie Mekką
    Cztery - cztery kolebką.
    To nie bajeczka,
    Bowiem istnieje kraina,
    Gdzie wszystko jest NAJ,
    Więc zaczynaj.


    DAB
    Głos daj..
    Aaach... widze złoty brzegu piach
    I mijając kiście liści
    Zapuszczam się do iście tajemnego świata.
    Mam za sobą swego brata
    W liczbie dwa plus jeden,
    Jestem pewien, że go znacie.
    Kto jest wróg, a kto przyjaciel?
    Nie posiądzie na tym lądzie
    Takiej wiedzy, bo nie znane kategorie to.
    Więc otwieram kolekcję,
    Poproszę o projekcję,
    Czujcie się jak w domu.
    Komu ginu? Komu dymu?
    Kiedy czas nastanie,
    Usłyszę pukanie w banię
    i przypłynie w minie
    Ukojenie w moim filmie
    (A to co? Jak to?)
    Przecież było to tak dawno, ten świat
    Który otaczał mnie bańką, kolorowanką,
    Widzę to wyraźnie, trójkąt prawdy mówi start,
    Jego jazda gaśnie, nie na zawsze,
    Potem wzlotem, błędem, zapędem, psim swędem,
    Przez szufladę pełną Marii,
    Rapowe katharsis, oczyszczona strona
    Barwy tej kameleona.
    Coraz dalej, stale i wspaniale,
    Usłyszałem swoje żale.
    Ale chyba było warto.
    Więc lepiej spal to,
    Taśma się kręci,
    Słyszę nasze chęci w pamięci,
    Wierci dziurki od tej rurki.
    I - krach - gdzie jest złoto, a gdzie piach?
    Jak na teraz odpowiedź jest w sześciu literach,
    Po bajerach,
    Ciąży, krąży igła wokół rowka,
    Aż skład się wreszcie namyśli,
    To: Ha I Pe myślnik Ha O Pe. Kropka.

  2. #2

    Domyślnie

    Piotr Macierzyński

    "Historyjka"

    samotny taksówkarz nocą
    dwóch nastolatków
    mają przy sobie nóż i sznurek
    forma dopasowuje się do treści

    już dwudziesty drugi cios nożem uspokaja morderców
    mordercy Cezara potrzebowali o jeden cios więcej
    ale wtedy szło o połowę świata

    jak na pierwszy raz to zupełnie nieźle
    krew na fotelach krew na kierownicy
    nie ma to jak nocna przejażdżka zakrwawionym wozem

    w końcu coś im się należy
    w kasie taksówkarza było tylko na litr wódki
    co przecież nie pozwoli im się wyrobić towarzysko

    można powiedzieć że zrobili to po kosztach własnych
    nie licząc robocizny

  3. #3

    Domyślnie

    Paweł Marcinkiewicz

    "Bosman"

    W majowy wieczór piwiarnia
    powoli się zapełnia.

    Wyszli z psem na spacer
    i to już naprawdę ostatnie małe.
    Od tygodnia dręczy ich smaczysko
    i pójdą dzisiaj w tango,
    kasa nie gra roli.
    Trzy dni temu było Bernarda,
    a oni wciąż kołyszą się w plastikowych krzesłach
    wokół parasoli z napisem PRINCE.

    Emerytowany glina z drogówki, murarze, kierowcy,
    z których jeden opowiada,
    jak był taksówkarzem w latach siedemdziesiątych
    i zakochał się w nim pewien ksiądz:
    wsiadał do wozu, zamawiał daleki kurs
    i kładł mu dłoń na kolanie.

    Spocone karki trzęsą się ze śmiechu,
    a później wykłócają,
    który z nich silniejszy,
    który lepszy w robocie,
    który miał więcej bab.

    Dostać jeszcze jedno życie
    i spędzić je tutaj:
    mówić do kumpla jedno, dwa słowa,
    czyścić zapałką paznokcie,
    łapać wzrokiem rozświetlone cienie.

    Ile nowych i pięknych
    układów stolików przed nami,
    ile labiryntów z popielniczek i szklanek...

    Jakie morza i brzegi,
    jakie skały siwe, wyspy jakie...

    I ani śladu portu, moja córko,
    na pijanym widnokęgu.


    Tivoli, 2000

  4. #4

    Domyślnie

    Olga Jackowska

    "Nocny patrol"

    Nocny patrol czuwa, kroczy ochoczo
    Zagląda do okien, rozgląda się wokół
    Wszystko w porządku więc od początku
    Tam gdzie latarnie, gdzie świateł blask

    Oddech zmęczony, tupot nerwowy
    Sypie się szkło
    Rozpaczy jęki, zduszone krzyki
    Sączy się zło

    Śpij, śpij spokojnie śpij
    Oddychaj głęboko, śnij różowo śnij

    Nocny patrol czuwa, wytęża wzrok
    Szepty, krzyki, cienie, patrol równa krok
    Wszystko w porządku więc od początku
    Tam gdzie latarnie, gdzie świateł blask

    Oddech zmęczony, tupot nerwowy
    Sypie się szkło
    Rozpaczy jęki, zduszone krzyki
    Sączy się zło

    Śpij, śpij spokojnie śpij
    Oddychaj głęboko, śnij różowo śnij

  5. #5

    Domyślnie

    Bogdan Olewicz
    muz. Zbigniew Hołdys

    "Nie będzie nas"
    LP "I ching"

    Kiedy świat będzie mieć osiem osób na metr
    Byle kraj będzie miał po dwie bomby na łeb
    Kiedy głód-dieta cud wszystkim da płaski brzuch
    Gdy jak sen w jeden dzień skończy się nawet tlen
    Nie będzie nas
    Nie będzie nas

    Kiedy już cały świat będzie pić albo ćpać
    W miastach tak będą kraść że ty w aucie będziesz spać
    Gdy cię wódz zwali z nóg jedną z tych chińskich sztuk
    Kiedy mózg zmieści już tylko nabój albo nóż
    Nie będzie nas

    czasem mam
    taką wielką ochotę
    nie oglądać już telewizji
    do lasu pójść
    na spacer


    Nie będzie nas

    Kiedy rock da skok w bok gdy już zrobi się tłok
    Gdy ze scen spłynie lęk czy muzyka ma sens
    Kiedy gdzieś Listę List wygra "Mysz i Jej Pisk"
    Zanim ty pojmiesz sam o co dziś chodzi nam
    Nie będzie nas
    Nie będzie nas
    Nie będzie nas nas nas
    Nie będzie nas
    Nie będzie nas nas nas nas nas
    Nie będzie nas

  6. #6

    Domyślnie

    Ariana Nagórska

    "Bez kalorii"

    moi równolatkowie z lekka sobie zmarli.
    to brzmi jak milicyjny ongiś raport: denat
    leżąc od wielu godzin oddychał dość słabo.

    dziś rozumiem że jest to zjawisko powszechne

    po swoich dzikich dzieciach wnioskują że wkrótce
    nikt już nie będzie czytał, ale jednak piszą...
    to zupełnie jak włosy rosnące pod ziemią
    zupełnie bez nadziei na dotyk grzebienia

    moi równolatkowie sądzą że na amen
    świat opuszczą w kulturce do cna obrazkowej.
    zamiast liter na grobie będzie strzałka w dół
    i znak pani lub pana jak na drzwiach wychodka

    równolatkowie moi w urny wodoszczelne
    składają młodość bz-durną, którą trafił szlag

    kiedy oko cyklonu zasnuwa się bielmem
    kusi ich bez kalorii maleńki tik-tak


    31 V-1 VI 2003

  7. #7

    Domyślnie

    Bogdan Olewicz
    muz. Zbigniew Hołdys

    "Wojna grubych z chudymi"
    LP "I ching"

    Nienawiści tyle jest
    Aż w powietrzu wisi coś
    Zlany potem budzę się
    Na gazetach wieszam wzrok

    Tam dopiero straszą mnie
    Walą już z najgrubszych dział
    A ja chciałbym syna mieć
    Który będzie ludziom grał

    Obrazowo jak dla mas
    W telewizji pan obnaża wraży plan
    Co dzień idą karty w tas
    Ze mną pograł już ktoś va bank

    Nuda żarła mnie jak wesz
    Więc poszedłem na młodzieżowy film
    A tam tak trzaskali się
    Aż buty miałem pełne krwi

    Nienawiści tyle jest
    Sąsiad w ogrodzeniu chyłkiem mierzy prąd
    W nocy coś czereśnie żre
    Jutro ktoś podpali dom

    Chudzi z grubych śmieją się
    Śmieją im się prosto w nos
    I to bardzo smuci mnie
    Bo od konfliktu dzieli włos

  8. #8

    Domyślnie

    Pidżama Porno

    "Nienawidzę twojej generacji"
    LP: "Marchef w butonierce"

    Jak ja nienawidzę twojej generacji
    Twoja generacja chora od przemocy
    Twoja generacja przekleństwo fryzjerów
    Speedy i tłuste oczy

    Jak ja nienawidzę twojej generacji
    Zwykła nienawiść dymi wam z dyni
    Młodzi policjanci, młodzi kibice
    Kretyni kontra kretyni

    Rock'n'roll umarł
    Rock jest martwy, stary
    Po co kończysz to piwo ?
    Masz karabin zamiast gitary
    A ja kieszenie pełne czereśni
    Hej hej jak nazywa się twój Bóg ?
    Na imię ma zgiełk
    Przypadek czy przepaść ?
    Hej twój Bóg
    Dziwny twór o twarzach stu
    Monstrum z cybernetycznego nieba


    Jest takie miejsce na każdej mapie
    Nie znajdę tu szczęścia, nie szukam zwady
    Chłopaki stąd zwykle idą do pierdla
    Dziewczyny na autostrady

    Za dużo się modlisz, dużo czytasz wierszy
    Na środku drogi i nie na szczycie
    Nigdy ostatni, nigdy pierwszy
    Hej, to chyba śni ci się życie

    Rock'n'roll umarł...


    Nie wyjdę dziś z tobą baby na tekno
    Nie pójdę z tobą pod rękę po molo
    Nigdy w życiu nie pokocham dziewczyny
    Która słucha disco polo

    Twoja ignorancja czy moja pycha
    Sam już tego dobrze nie wiem
    W nazwisku niesympatyczna ryba
    Prześladuje mnie z bladym drzewem

    Rock'n'roll umarł...

  9. #9

    Domyślnie

    Pidżama Porno

    "Ciemne jest jak tęcza"
    LP: "Ulice jak stygmaty"

    Pieniądze leżące wokół, marcepanów w bród
    Denuncjatorzy handlujący koką, na pasażu
    wojska wrogie oczekujące na cud
    Dewotki z pekińczykami zakładają komitety baletu kosmicznego
    Wesołe wdówki trzęsą, kręcą kuperkami

    W naszym mieście skończyła się nuda
    Można wreszcie całować i brać
    to co jeszcze nie uległo skażeniu

    Nieopodal zakwitają lasy, wybuchają oceany

    Nikt cię nie zaskoczy, kiedy staniesz plecami do ściany

    Ja przechadzam się bulgoczącymi ulicami
    koka spływa kącikami moich ust
    Zakochani flirtują z wielorybami
    Podziwiając ich uśmiech i biust
    Wieloryby z pozoru wydają się leniwe
    Częstują mnie miętowymi papierosami
    Mdłe grubasy zażerają ananasy

    W naszym mieście skończyła się nuda
    Ciemne jest jak tęcza


    1987

  10. #10

    Domyślnie

    Alfred Hayes
    music by Earl Robinson
    performed by Joan Baez

    "Joe Hill"

    I dreamed I saw Joe Hill last night,
    alive as you and me.
    Says I "But Joe, you're ten years dead"
    "I never died" said he,
    "I never died" said he.

    "The Copper Bosses killed you Joe,
    they shot you Joe" says I.
    "Takes more than guns to kill a man"
    Says Joe "I didn't die"
    Says Joe "I didn't die"

    And standing there as big as life
    and smiling with his eyes.
    Says Joe "What they can never kill
    went on to organize,
    went on to organize"

    From San Diego up to Maine,
    in every mine and mill,
    where working-men defend there rights,
    it's there you find Joe Hill,
    it's there you find Joe Hill!

    I dreamed I saw Joe Hill last night,
    alive as you and me.
    Says I "But Joe, you're ten years dead"
    "I never died" said he,
    "I never died" said he.



    historia Joe Hill'a

  11. #11

    Domyślnie

    Nosi mnie z tym od tygodnia. Bo niby czas nie ten, nie pora. Ale myśląc w ten sposób nigdy nie będzie dobra pora.
    Z życzeniami wytrwałości dla dr Magdaleny Środy.




    Zbigniew Herbert

    "Homilia"


    Na ambonie mówi tłusty pasterz
    a cień pada na kościelny mur
    a lud boży zasłuchany zapłakany
    płoną świece - blaski ikon - milczy chór

    płyną słowa nad głowami się unoszą
    jaki dziwny ma ten kapłan głosu organ
    ani męski ani żeński ni anielski
    także woda z ust płynąca to nie Jordan

    bo dla księdza - proszę księdza - to jest wszystko takie proste
    Pan Bóg stworzył muchę żeby ptaszek miał co jeść
    Pan Bóg daje dzieci i na dzieci i na Kościół
    Prosta ręka - prosta ryba - prosta sieć

    może tak należy mówić ludziom cichym ufającym
    Obiecywać - deszcze łaski - światło - cud
    Lecz są także tacy którzy wątpią niepokorni
    Bądźmy szczerzy - to jest także boży lud

    proszę księdza - ja naprawdę Go szukałem
    i błądziłem w noc burzliwą pośród skał
    piłem piasek jadłem kamień i samotność
    tylko Krzyż płonący w górze trwał

    i czytałem Ojców Wschodu i Zachodu
    opis raju przesłodzony - zapis trwogi -
    i sądziłem że z kart książek Znak powstanie
    ale milczał - niepojęty Logos

    pewnie ksiądz mnie nie pochowa w świętej ziemi
    ziemia jest szeroka zasnę sam
    i odejdę w dal - z Żydami odmieńcami
    bezszelestnie zwinę życia cały kram

    na ambonie mówi w kółko pasterz
    mówi do mnie - bracie mówi do mnie - ty
    ale ja naprawdę chcę się tylko zastrzec
    że go nie znam i że smutno mi


    1990

  12. #12

    Domyślnie

    Zenon Fraszyński

    "Tetraplegia"

    Biały sufit, biała pościel,
    Śnieżnobiały kitel siostry Oli.
    - Jak to się stało? - usłyszałem z oddali.
    - A co się stało, gdzie ja jestem?

    Pamiętam, że padał gęsty śnieg,
    Pierwszy tej zimy.
    Nie dawał wytchnienia wycieraczkom.
    Na łuku koła nie posłuchały kierowcy
    i to wszystko!
    Aha - jeszcze ból w krzyżu.
    A co ty wiesz o krzyżu - zapytała siostra.
    Nic - odpowiedziałem.

    Ola - dlaczego nie mogę leżeć na poduszce?
    Dlaczego nie czuję ciepła, zimna, dotyku?
    Dlaczego nie ruszam rękami, nogami?
    - Dlaczego płaczesz? Przerwała moje "dlaczego"
    Kradnąc łzy z moich i swoich policzków
    w błękitną, pachnącą jak płatki róży chusteczkę.
    - Czy wyjdę z tego? - szepnąłem.
    Nie usłyszała, nie chciała usłyszeć.
    Odeszła w stronę kaplicy.

    Chryste! Ty odpowiedz.
    Idź i porozmawiaj z nim o krzyżu.
    Ja nie potrafię - jestem tylko Weroniką.
    Pójdę poszukać Szymona, będzie lżej.



    Wiersz wyróżniony w Konkursie Literackim
    "Pokonać los", Łomża 2000 r.

  13. #13
    Guest

    Domyślnie

    Ponury 63!!!
    Byłeś kiedyś na badaniach psychiatrycznych??????????
    Odpowiedź jest oczywista ale pytam tak dla pewności.
    Po twoich wypowiedziach ,cytatach jestem zażenowany że kogoś coś takiego "kręci".
    Posiadasz nick "ponury 63" ale to cię wcale nie tłumaczy z tego co cytujesz.

  14. #14
    WITAJ, tu znajdziesz opowiedzi na swoje pytania
    klm200

    Zarejestrowany
    Oct 2004
    Posty
    4

    Domyślnie

    Żeby nie było niedomówień ten gość to ja klm200.Zapomniałem się zalogować.

  15. #15

    Domyślnie

    Masz pół miliona postów na tym Forum. Nie zmuszaj się do czytania tego co mnie kręci

  16. #16

    Domyślnie

    Edmund Szymański
    muz. Paweł Bączkowski

    "Wiersz Wigilijny"

    Gdybyś tak się omylił i dziś u nas narodził
    w zwykły sposób nie jakiś najświętszy
    byłbys czyimś tam dzieckiem, gdzieś w Zagłębiu czy Łodzi,
    w suterenie lub na czwartym piętrze.

    Zamiast fletów pastuszych grałyby ci zanim zaśniesz
    gwizdy syren i czkawki klaksonów.
    Dni są zawsze te same nie jest ciszej ni jaśniej
    z racji czyichś narodzin czy zgonu.

    Żaden król by nie przyszedł ni zachodni ni wschodni
    by ci kadzić i sypać złotem.
    Ojciec zły twoim płaczem wstałby raniej niż codzień
    i gorliwiej by szukał jakiejś roboty.

    Proroctwami, gwiazdami nikt by ciebie nie wieścił
    nikt by w prasie i radiu nie robił reklamy.
    W ciasnej życia uliczce tyle gruzu się mieści,
    padłbyś na nią i przepadł jak kamyk.

    Gdybyś się dziś narodził i znów zechciał być Bogiem,
    męką życie przeorać do gruntu.
    Byłbyś słowem jak piorun
    byłbyś słowem jak ogień
    słowem walki, miłości i buntu.

  17. #17

    Domyślnie

    Pięć lat temu Tomasz Beksiński popełnił samobójstwo. Miał 41 lat.

    Fragment Jego ostatniego artykułu:
    "This is the end, my only friend. Opada kurtyna miłosierdzia na koniec XX. wieku. Ktoś kiedyś bliski powtarzał, że zawsze może być gorzej. Mój ojciec mawia od czasów niepamiętnych, że ku gorszemu idzie. Jaką nadzieję co do przyszłości ludzkości może mieć człowiek, który weźmie pod uwagę doświadczenia ostatniego miliona lat? - zastanawiał się kiedyś Kurt Vonnegut. I od razu sobie odpowiedział: Żadnej. Zatem nie pozostaje nic innego jak odwrócić się plecami do roku 2000 i niczym Panurg odejść, pierdnąwszy z wielkim wzburzeniem. Spójrzmy więc wstecz i wspomnijmy to, dla czego warto było żyć. Kruk Edgara Allana Poe. Zamek Karmazynowego Króla. 17 minuta Ech Pink Floyd. James Bond. Nights In White Satin The Moody Blues. Adagio Albinioniego. Kobieta Wąż (The Reptile) w kwietniu 1970 roku - seans w sanockim kinie San, kiedy po raz pierwszy i ostatni bałem się na horrorze. Atom Heart Mother. Andante z Tria Es-dur Schuberta. Tom and Jerry. Coca-cola i ketchup. Rzygający grubas w Sensie życia wg Monthy Pythona. Czas apokalipsy. Drugi koncert Marillion w Gdańsku, gdy Fish śpiewał Lawendy "tylko" dla mnie i Anki. Clint Eastwood i scena z rondlem w westernie Joe Kidd. O fortuna - pierwsza pieśń z Carmina Burana Carla Orffa. Twin Peaks. Wizyta w Domu Kobiety Węża (Oakley Court pod Londynem). Wzruszenie, gdy przyszło mi zapowiedzieć koncert Petera Hammilla w Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy 14.10.1995. Miłość w czasach zarazy Marqueza. Lost Highway. Noc i poranek 31 maja 1998...
    Wszystkie te chwile przepadną w czasie, jak łzy w deszczu. Pora umierać.

    Tomasz Beksiński (1958-1999)"

    "Tylko Rock" nr 1(101) styczeń 2000


    Słowa innych o Tomku i Chwila ciszy




    Fish (Derek William Dick) [Marillion]

    "Kayleigh"
    LP: "Misplaced Childhood"

    tłumaczenie: Tomasz Beksiński


    Czy pamiętasz serca wymalowane kredą na murze przy placu zabaw
    Czy pamiętasz ucieczki z zatopionych w świetle księżyca szkolnych korytarzy
    Czy pamiętasz kwiaty wiśni na placu rynkowym
    Pamiętasz - myślałem, że to konfetti w naszych włosach
    Ach właśnie - czy nie złamałem ci serca
    Proszę, wybacz mi - nigdy nie chciałem złamać ci serca
    Tak mi przykro, bo nigdy nie chciałem złamać ci serca
    Lecz ty złamałaś moje

    Kayleigh, czy za późno już, aby powiedzieć przepraszam
    Kayleigh, czy nie moglibyśmy znowu się połączyć,
    Po prostu nie mogę ciągle udawać, że to się skończyło tak naturalnie
    Kayleigh, nigdy nie myślałem, że za tobą zatęsknię
    Kayleigh, sądziłem, że nasza miłość będzie wieczna
    Mówiliśmy, że nic nas nie rozdzieli
    Jak więc doszło do tak gorzkiego końca

    Czy pamiętasz - my boso na trawniku, a gwiazdy strzelają dokoła
    Czy pamiętasz, jak kochaliśmy się w parku
    Czy pamiętasz tańce wśród sztyletów padającego śniegu
    Pamiętasz - nigdy nie zrozumiałaś, że musiałem odejść
    Ach właśnie - czy nie złamałem ci serca
    Proszę, wybacz mi - nigdy nie chciałem złamać ci serca
    Tak mi przykro - nigdy nie chciałem złamać ci serca
    Ale ty złamałaś moje

    Kayleigh, po prostu chcę powiedzieć przepraszam
    Ale boję się do ciebie zadzwonić, aby nie przekonać się,
    że masz już kogoś innego
    Kayleigh, ciągle próbuję napisać tą miłosną piosenkę,
    Kayleigh, teraz, gdy odeszłaś, jest ona dla mnie szczególnie ważna
    Może udowodni, że zrobiliśmy dobrze
    Albo udowodni, że postąpiłem źle






    Peter Sinfield [King Crimson]

    "I Talk To The Wind"
    LP: "In The Court Of The Crimson King"

    "Rozmawiam z wiatrem"
    tłumaczenie: Tomasz Beksiński


    Gdzie byłeś?
    Spytał uczciwy zmarłego
    - Byłem w pobliżu a zarazem daleko
    Jak również gdzieś pomiędzy

    Rozmawiam z wiatrem
    Lecz moje słowa są puste, bez znaczenia
    Rozmawiam z wiatrem
    Choć wiatr mnie nie słyszy
    I usłyszeć nie może
    Przyglądam się sobie z zewnątrz
    I coż widzę wokół siebie
    Tak wiele chaosu i rozczarowania

    Nie zaskakujesz mnie
    Nie robisz na mnie wrażenia
    Po prostu ustaw moje myśli
    Nie uczysz mnie ani nie wskazujesz drogi
    Po prostu zabierasz mi czas

    Rozmawiam z wiatrem
    Lecz unosi on hen moje słowa
    Rozmawiam z wiatrem
    Lecz on mnie nie słyszy
    Bo usłyszeć nie może

  18. #18

    Domyślnie

    Cztery lata temu, 26 grudnia 2000 r. Magik [Piotr Łuszcz], jeden z najlepszych polskich MC, wyskoczył z dziewiątego piętra bloku w Katowicach-Bogucicach. O godz. 6:15 rano zmarł w katowickim szpitalu. Miał 22 lata. Odszedł w tydzień po ukazaniu się jednego z najlepszych albumów w historii polskiego hip hopu - "Kinematografii" Paktofoniki. Tworzyli tę płytę blisko dwa lata. Może właśnie z tym składem mógłby osiągnąć niebywałe wyżyny władania słowem.
    Zaprzeczył sam sobie... w utworze będącym pożegnaniem ze składem Kaliber 44 rymował:


    Magik [R.I.P.]

    "Nowiny" [fragmenty]

    [...]
    Nawet jeśli wszyscy już w ciebie zwątpili
    Pokaż że się mylili
    Nie czekaj ani chwili dłużej
    Życie to nie zawsze droga
    Na niej róże
    Duże Pfk, raz na dole, raz na górze
    I potrafię słodko-kwaśny być jak chilli
    Gdy się wkurzę
    To nie do wiary! To czary-mary! Słyszę w oddali
    To surrealizm, jak Salwador Dali
    eM A Gie I Ka, tak jak Mulder i Scully
    Za was jointa spali.
    Tym co się odwrócili
    Pfk nie są mili
    Jak Milli Vanilli

    [...]

    Brak tematów czy podziały ponad porozumieniem
    Tak czy tak,
    Miło było dla was wszystkich być natchnieniem
    Bo za te wszystkie lata
    Tu jest rekompensata
    Znów jestem skory zbijać score'y jak na automatach
    A dlaczego znowu ufam memu superego?
    Nie pytaj, tego nie wie nikt
    Bo nikt nie wie tego
    Że mam coś czego nie masz ty
    A to coś wspaniałego
    I szukaj tego czegoś
    W moich tekstach zawartego
    To kwestia szczerości nie żaden wybór
    Ja, eM A Gie I Ka
    Ekskalibur
    [...]






    Zamiast pożegnalnej świecy - mój ulubiony utwór z "Kinematografii"



    Paktofonika

    "Nie ma mnie dla nikogo..."


    Nie ma mnie dla nikogo...
    Nie ma mnie dla nikogo...
    Znasz to, nie?


    Rahim

    Ogólnie dostępny na bieżąco
    Istne życie na gorąco
    Załatwiam sprawę pieklącą
    Jak zwykle, nowe się wtrącą
    Mą głowę zmącą
    Często z równowagi wytrącą
    Z czasem wpływa to na mnie męcząco
    Niepokojąco
    Z natłokiem spraw stresująco
    Wiesz, w ciągłym pędzie, w biegu,
    Szarych ludzi szeregu,
    Czasem w błędzie [szczegół !]
    Pośród twardych reguł.
    I na śniegu ślady
    Ludzkiej defilady
    Ściemniane obiady
    Zajob do przesady
    Praca, laska, dom, wykłady
    Kumple i skład ponad składy
    Super podkłady, wywiady, kolejne estrady
    Całe miriady tych kwestii
    Nie dałbym rady bez autosugestii
    Załatwić tych z tych leżących w mej gestii
    Wtłoczony w szablon monotonii jak w 'Diablo'
    Wyrwany z agonii
    W matni problemowej toni
    W nieustannej pogoni za spokojem
    Czasem spędzam we dwoje
    Gdy nastroje
    Tworzą sentymentalne przeboje
    Kiedy wiem na czym stoję
    Swoje smutki na partnerki ramieniu koję
    Całe roje spraw zostawiam poza pokojem
    Poję energię na kolejne boje
    Gnoję wewnętrzną paranoję
    I w kierat wkraczam
    Wpierw się dwoję
    Cele wyznaczam
    Potem troję
    Z drogi nie zbaczam
    Poza terytorium działań nie wykraczam

    Przytaczam sens mej nieobecności
    Z konieczności odcięcia od rzeczywistości
    Bo smak wolności szkicuje
    Szkielet życia abstrahującego od skłonności
    Do zawiłości
    Do duchowej starości
    Ogłaszam wszem i wobec
    Nie ma mnie dla ludzkości


    Magik [R.I.P.]

    Chcę mieć spokój
    W stresowych sytuacji natłoku
    Jestem jak statek zadokowany w doku
    Od półtora roku
    Nikogo na widoku
    Tylko dźwięki hip hopu
    Na dziewiątym piętrze w bloku
    Tak między nami
    Sam na sam z płytami
    Nikt mi nie da tego
    Co to właśnie da mi
    Badam grunt pod stopami
    Gdzie mi k***a z butami
    To jak końca szepty
    Słyszane za uszami
    Wciąż sami jak palec
    Co dobrze nie wróży
    Obcy jak ósmy pasażer podróży
    Milionami na przestrzeni Ziemi rozsiani
    Obcują tu obcy, wyobcowani ludzie
    Co to ma być?
    Pytam
    Co to ma znaczyć?
    Tego wrogom nie można wybaczyć
    Niestety, wszystko ma swe priorytety
    Vis a vis z drzwiami
    Od pokoju do planety
    Panie i panowie
    Są tacy, co stają na głowie
    Tak, jakby wszyscy byli w zmowie
    Do czasu, aż sobie jeden z drugim uzmysłowi
    Jacy oni wszyscy są małostkowi
    Aż rzygać się chce!

    Ten kto to wie, k***a
    Życie upstrzone jak gołębim gównem bulwar
    Zrobi tak jak ja
    Pójdzie własną drogą
    Prócz cienia
    Nie ma ze mną nikogo


    Fokus

    W powietrzu czuć Heinekenem
    Gdy żegnam się z problemem
    Pokój dla tych co w pokoju są
    Sam na sam z tym 'sound systemem'
    Wiem, że czasem trudno być Supermenem
    Gdy wtłaczany pod ciśnieniem
    stres jest działań terenem
    Znam jak ty te noce nieprzespane
    By nad ranem
    Zawikłane kwestie podjąć z nowym planem jak z taranem
    Dokładnie znam to
    Mam te same myśli skołatane
    Znam to, to jest mi znane uczucie z tym związane
    Co jest grane?
    Marzenia niewypowiadane
    Zapominane, bo nie doczekałem się na zmianę
    Przekonanie, że po którymś ciosie się nie wstanie
    Co jest grane?
    Czasem głupie pytanie, nie?
    Bakanie, popadanie w manię
    Życie diametralnie inne niż to na ekranie
    Walka o przetrwanie
    I kombinowanie
    Wprowadza mnie w stan, gdzie zdecydowanie
    Za dużo sytuacji, które szybko nużą
    Za dużo ruchów, które niczemu nie służą
    Dużo za dużo akcji, które wszystko burzą
    Które źle wróżą
    Tak jak cisza przed burzą
    I łżą jak psy
    P*******c trzy po trzy
    Ej, ej, ej, ty!
    Trzeba było myśleć, gdy
    Po fakcie łzy zalały ci oczy
    I tak przez siedem dni
    Dzień w dzień ten sen się śni
    Tak więc
    Witam cię dniu z poziomu fotela
    Z wnętrzy M3
    Witam cię, dniu niewdzięczny
    Tu, po tej drugiej złej stronie tęczy
    Witam
    Bez kwiatów naręczy
    Bez zastrzeżeń
    Dzień, który przede mną piętrzy
    Jeszcze większy
    Cień nad światem wewnętrznym
    Witam, choć z dnia na dzień coraz bardziej niezręczny
    Jest tenże gest
    Nikt mnie nie wyręczy
    Wiesz jak męczy
    Myślenie o stanie rzeczy
    Wiesz jak jest, gdy czyjś czyn czyimś słowom przeczy
    Wiesz jak to leczyć
    Lecz to kaleczy
    Race THC jak dwa ostrza mieczy

    Na razie walczę
    I na jaranie warczę
    Chcesz - też uwierz
    Ja dostarczę ci tarczę
    Może nie wystarczę
    Ale będę tuż obok
    Prócz ciebie nie ma mnie dla nikogo

    Nie ma mnie dla nikogo...

  19. #19

    Domyślnie

    Od miesiąca korci mnie, żeby Wam to pokazać. Strasznie mi się ten tekst podoba.
    No to poczytajcie.



    Autor: Wyrus

    "Wiadomość"

    "Poe" nie był lokalem, gdzie siaduje się przy stoliku z przyjaciółmi. To bar na samotne picie, miejsce dla dyrektorów - samobójców, którym zabrakło odwagi, dla załamanych gliniarzy, którzy nie dają sobie rady z samotnością, dla pisarzy, którzy nie umieją już pisać i księży, którzy nie potrafią poradzić sobie z własnymi grzechami.
    Michael Connelly

    Moja dusza wyskoczyła z torów i musiałem skorzystać z pomocy wiedźmy i potwora, by ocaleć.
    Andrew Vachss



    Drogi Przyjacielu,

    ostatnio nie mogliśmy pogadać, bo wiadomo, nie w towarzystwie ich wszystkich. A przecież chciałoby się i to chciałoby się w obie strony, bo i Ty byś chętnie posłuchał, a i ja bym chętnie poopowiadał. No, ale, jak to mówią, okazja nie ucieknie.

    Widziałeś w moich oczach, że coś przeżywam. W gestach moich również, ogólnie w zachowaniu. Bo nie byłem rozluźniony, jak zawsze, albo prawie zawsze. Pamiętasz przecież, że prawie zawsze byłem rozluźniony. Jak sobie przypominasz, nawet wtedy, gdy byliśmy na turnieju nad morzem. Pamiętasz? Miałem wtedy duży problem, a i tak byłem dość rozluźniony. Uważam, że człowiek w każdej sytuacji może wiele zrobić, aby tylko próbował i starał się z całych sił, ale żeby mieć jakieś dobre efekty trzeba być rozluźnionym. Na ile się da.

    Są jednak takie chwile, kiedy człowieka dopada taki spleen, a to przecież zależy od okoliczności, bo chyba nie ma ludzi, którzy chcieliby, aby było im źle i smutno, że człowiek już nie daje rady i nie wie, co począć ze sobą i ze swoim życiem i kiedy już nie można być wystarczająco rozluźnionym. Człowiek w takich chwilach robi się spięty, przez co trudniej mu żyć i jakby mało miał swoich kłopotów, to jeszcze jest spięty, przez co pogłębia swoje kłopoty i robi się taki błędny kołowrotek.

    Mam teraz najtrudniejszą sytuację w życiu. Nie widzę dobrego rozwiązania, a chyba nikt nie może mi pomóc, bo to jest jedna z tych sytuacji, w których nikt nie może pomóc. Wiem, że inni ludzie też mają ciężko, oczywiście nie wszyscy, ale wielu tak. Spotkałem wczoraj Szatana, tego, co był didżejem i z którym piliśmy kiedyś całą noc nad rzeką do rana. Właściwie, to Szatan ciągle jest didżejem, bo przecież nie przestał być didżejem tylko dlatego, że akurat teraz nie pracuje. A Szatan nie pracuje teraz, Bracie. Nie pracuje, bo chleje. Znasz trochę Szatana i pewnie nie dziwisz się, że Szatan chleje w sytuacji, jaką ma.

    Niedawno temu Kokos się powiesił, ale nie całkiem, bo wlazł na drzewo, przywiązał sznurek do gałęzi, założył sobie pętlę na szyję (popatrz: jak w przysłowiu - założyć sobie pętlę na szyję) i skoczył z drzewa, ale okazało się, że sznurek był za długi i Kokos tylko przywalił w trawę. W tamtym tygodniu byłem na piwie z Kokosem i Kokos mówił, że już nie będzie się wieszał, bo ułożyło mu się w życiu. Wierzę Kokosowi, bo wiesz, to było widać w jego oczach.

    Wracam do tego, że inni ludzie też mają swoje kłopoty. Ale to nie pociesza mnie specjalnie, bo nie jestem zawistny i nie cieszę się, kiedy ktoś ma kłopoty. Chociaż kiedy Szatan zaprosił mnie na piwo i opowiadał swoją historię, to stawiał i nawet kupował fajki (Szatan nie pali już setek). Nie miałem wtedy kasy i pasowało mi, że Szatan stawia, wystarczyło żebym tylko siedział z nim i słuchał. Myślę, że nie wykorzystałem Szatana, bo on chciał się przed kimś wygadać i może los tak chciał, że trafiło na mnie, a ja wtedy nie miałem kasy, a że też miałem swoje kłopoty, to nawet dobrze mi się siedziało z Szatanem, kiedy on stawiał.

    Nigdy bym nie przypuszczał, że znajdę się w takiej sytuacji, w jakiej jestem teraz. Wiesz, dlaczego? Bo zawsze myślałem, że jak sobie człowiek pościele, to tak się wyśpi. Ale życie jest pełne niespodzianek. Właściwie nigdy nie można przewidzieć, co się wydarzy. Pamiętasz, jak na turnieju w górach okazało się, że to wszystko to sprawa Ludwika? Nikt by nie zgadł. Myśleliśmy, że to może Dziku, albo Cienki, albo nawet Kajak. Ale żeby Ludwik? No, a okazało się, że jednak Ludwik.

    Teraz straciłem grunt pod nogami. Nie wiem, jak sobie poradzić, ale próbuję, bo co mi pozostało? I chociaż dzisiaj nie wiem jak, to jednak mam nadzieję, że sobie poradzę. Z nie takich opresji wychodziliśmy cało, co? Pamiętasz, jak na turnieju na nizinach w półfinale przegrywaliśmy pięcioma bramkami sześć minut przed końcem meczu i dogoniliśmy ich trzydzieści sekund przed końcowym gwizdkiem? Gdyby Wirus nie stracił wtedy piły to moglibyśmy nawet wygrać. Właśnie takie sytuacje napawają mnie nadzieją. Wiem, że człowiek wiele może zrobić. Wiem to, ale i tak mi ciężko, bo nie bardzo teraz mam pomysł na to, co zrobić, no i nie pomaga mi to, że nie jestem dość rozluźniony. Tworzy się taki błędny kołowrotek.

    Pożyczyłem od Dzidka książkę, taki poradnik na temat tego, co robić w sytuacjach trudnych, jak postępować. To napisał taki jeden Amerykanin, który kiedyś miał cholernie ciężko, ale dał sobie radę i teraz jest milionerem. Wiesz, facet chce podzielić się z drugimi swoimi doświadczeniami, bo sam wiele przeżył. W tej książce pisze, żeby w trudnych sytuacjach szukać kontaktu z ludźmi, na których nam zależy, ale ważne jest, żeby tym ludziom zależało też na nas. Bo czasami człowiek nie da rady sam unieść swojego ciężaru, a inni mogą przecież pomóc. No i to się sprawdziło. Szatan zwrócił się do mnie ze swoją sprawą, a mnie też dobrze siedziało się z Szatanem.

    Gość pisze dalej, że nie wolno zajmować się tylko swoimi kłopotami, że trzeba mieć coś jeszcze, że dobrze jest chociażby rzucić się w wir pracy. Ale wiesz, Bracie, jak to jest. Chętnie rzuciłbym się, ale u nas bezrobocie jak cholera i nie mogę znaleźć żadnej pracy. Od dłuższego czasu nie mogę, nawet jak miałem niby wszystko poukładane (w rzeczywistości nie miałem, ale nie wiedziałem tego, więc nie przejmowałem się, że nie mam poukładane, po prostu z niewiedzy, bo tak właśnie jest, że jak oczy nie widzą, to sercu nie żal), to też nie mogłem znaleźć. Teraz jest jeszcze gorzej, bo nie jestem dość rozluźniony i kiedy z kimś rozmawiam, albo coś załatwiam, to ten ktoś widzi, że jestem spięty i widzi w moich oczach, że coś ze mną nie tak i zraża się. Rozumiem ludzi i nie mam do nich pretensji, bo niby o co?

    Tak więc, książka trochę mi pomogła, ale i tak muszę dalej zmagać się. Mam taką skazę, że jak wiem, że coś pękło, to nawet jak później zostało sklejone, to i tak ma to dla mnie mniejszą wartość niż przedtem, chociaż teraz są takie kleje, które powodują, że rzecz sklejona jest w miejscu sklejenia mocniejsza, niż w innych miejscach. To mnie jednak nie pociesza. Chociaż zastanawiam się nad tym, czy rzecz, która pękła i została sklejona nie jest jednak więcej warta, bo przecież ta rzecz w końcu wiele przeszła (mówię symbolicznie) i jeżeli dalej funkcjonuje i skoro w miejscu sklejenia jest mocniejsza, niż w innych miejscach, to może jednak ta rzecz jest mocniejsza w ogóle? Chyba tak właśnie jest. Chociaż z drugiej strony, skoro rzecz kiedyś pękła w jednym miejscu, to nigdy nie będę miał pewności, czy nie pęknie w innym miejscu. A co z rzeczą, która nigdy nie pękła? Może nie pękła dlatego, że jest na tyle mocna, że nie pęknie nigdy, a może nie pękła tylko dlatego, że okoliczności były sprzyjające i kiedy sprawy ułożyłyby się dla rzeczy gorzej (mówię symbolicznie), to pękłaby?

    Wychodzi na to, że nigdy nie ma pewności.

    No dobra, Przyjacielu. Napisałem Ci o tych wszystkich moich sprawach i naprawdę mi lżej. Napisałem Ci takie rzeczy, o których nie powiedziałbym nikomu innemu na świecie. Teraz jestem nawet trochę zdziwiony, że napisałem Ci o wszystkim tak szczerze i szczegółowo. Nie dlatego, że nie zasługujesz, tylko że odważyłem się, bo wiesz, że nie jestem zbytnio otwarty dla ludzi. Trochę się boję, że obarczam Cię jakimś kłopotem, ale liczę na to, że docenisz fakt, iż przyjaciel zwrócił się do Ciebie w trudnych chwilach. Wiesz, to jak w przysłowiu, że bliższa koszula ciału.

    Trzymaj się, Bracie. Jakbyś chciał zadzwonić i pogadać, to zadzwoń. Ja nie zadzwonię, bo mi wyłączyli telefon za rachunki i teraz tylko do mnie można dzwonić.

    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    Borys


    tekst pochodzi z portalu Fabrica Librorum www.fabrica.civ.pl

  20. #20

    Domyślnie

    K + M + B


    Kazik Staszewski

    "Mędracy"
    LP: Kult

    Gdy oczyścił trędowatych
    Gdy przywrócił wzrok ślepym
    Gdy sprawił, że na nowo, na nowo
    Żyć zaczęli umarli

    Faryzeusze mówili:
    Mocą księcia demonów wypędza demony
    Faryzeusze mówili:
    Mocą księcia demonów wypędza demony

    Nie poznany w swoim domu
    Przeklinany w swojej ziemi
    Przyszedł dać to, czego
    Samemu nie można wziąć

    Faryzeusze mówili:
    Mocą księcia demonów wypędza demony
    Faryzeusze mówili:
    Mocą księcia demonów wypędza demony

    Mocą księcia demonów wypędza demony
    Mocą księcia demonów, mówili, wypędza demony
    Mocą księcia demonów wypędza demony
    Mocą księcia demonów wypędza je tak

    A po owocach ich czynów poznacie ich, poznacie ich
    Po owocach ich czynów poznacie ich
    Po owocach ich czynów poznacie ich, poznacie ich
    Po owocach ich czynów poznacie ich

Strona 1 z 4

Tagi dla tego tematu

Zwiń / Rozwiń Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •  
  • BB Code jest aktywny(e)
  • Emotikonyaktywny(e)
  • [IMG] kod jest aktywny(e)
  • [VIDEO] code is aktywny(e)
  • HTML kod jest wyłączony