dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
Strona 2 z 4
Pokaż wyniki od 21 do 40 z 67

Temat: Rozsypańce

  1. #21

    Domyślnie

    Bogdan Olewicz
    muz. Zbigniew Hołdys

    "Różne rozmowy z życiem"
    LP "I ching"


    Jak strach na wróble w letni zmierzch
    drogą stary aktor szedł;
    by zabić czas przed sobą grał
    role z różnych sztuk.
    "Życie - rzekł - oto błaznów król!
    Wabi cię po to by jak szczur
    do gardła dopaść i wysysać krew.
    Oto teatr jest!"

    "Och to tylko gra!" — tak generał rzekł
    obserwując w polu armie dwie.
    Bitwy zgiełk i okrutną śmierć
    przykrył pierwszy śnieg.
    "Ja byłem kiedyś młody - wódz obniżył głos -
    i wierzyłem w ideałów moc.
    Tyranowi służę dziś.
    I nie wierzę w nic!"

    czasem ja nie wiem sam
    czy to wszystko zrobić mam
    tyle wciąż ode mnie chcesz
    za to że pokochasz mnie


    Gdzieś na stacji metra za jednym z mórz
    podszedł do mnie i wyciągnął nóż.
    "Życie cię znudziło - mówi w oczy mi -
    czas na ciebie już!"
    "Jezu! Nie rób tego! - krzyczę - to co chcesz ci dam!"
    "Ja przed sobą całe życie mam
    wielka miłość czeka mnie."
    Odszedł śmiejąc się.
    Cywilizacja to niekończący się ciąg potrzeb, których nie potrzebujemy [Mark Twain]

  2. #22

    Domyślnie

    Jacek Kaczmarski

    "Czerwony autobus"
    (wg obrazu B. W. Linkego)

    Pędzimy przez Polską dzicz
    Wertepy, chaszcze, błota
    Patrz w tył - tam nie ma nic
    Żałoba i sromota
    Patrz w przód - tam raz po raz
    Cel mgłą niebieską kusi
    Tam chce być każdy z nas
    Kto nie chce chcieć - ten musi!
    W czerwonym autobusie
    W czerwonym autobusie
    W czerwonym autobusie mija czas!

    Tu stoi młody Żyd
    Nos zdradza - Żyd czy nie Żyd
    I jakby mu było wstyd
    Że mimo wszystko przeżył
    A baba z koszem jaj
    Już szepce do człowieka
    - Wie o tym cały kraj
    Że Żydzi to bezpieka!
    Więc na co jeszcze czekasz!
    Więc na co jeszcze czekasz!
    Więc na co jeszcze czekasz! W mordę daj!

    Inteligentna twarz
    Co słucha zamiast mówić
    Tors otulony w płaszcz
    Szyty na miarę spluwy
    A kierowniczy układ
    Czerwony wiodąc wóz
    Bezgłowa dzierży kukła -
    Generalissimus!
    Dziełem tych dwóch marszruta!
    Dziełem tych dwóch marszruta!
    Dziełem tych dwóch marszruta! - Luz i mus!

    Za robotnikiem ksiądz
    Za księdzem kosynierzy
    I ktoś się modli klnąc
    Ktoś bluźni, ale wierzy
    Proletariacki herszt
    Kapować coś zaczyna
    Więc prosty robi gest
    I rękę w łokciu zgina!
    Nie ruszy go lawina!
    Nie ruszy go lawina!
    Nie ruszy go lawina! Mocny jest!

    A z tyłu stary dziad
    W objęcia wziął prawiczkę
    Złośliwy czyha czart
    W nadziei na duszyczkę
    Upiorów małych rząd
    Zwieszony u poręczy
    W żyły nam sączy trąd
    Zatruje! I udręczy!
    Za oknem Polska w tęczy!
    Za oknem Polska w tęczy!
    Za oknem Polska w tęczy! Jedźmy stąd!


    1981

  3. #23

    Domyślnie

    Kiedy czytałem Józefa Mackiewicza....
    Kiedy oglądałem "Oblicza śmierci"..
    I dziś znów to samo pytanie... dlaczego świat jest taki ???
    Może to tylko niedoskonałość umysłu....
    Może Mackiewicz ma rację ?




    Józef Mackiewicz

    "Kontra" [maleńki fragment]


    Są dwie prawdy na świecie.

    Pierwsza to ta, która ściśle otacza ziemię i wiernie odbija w wodzie płynące górą obłoki. Oddaje echem w górach. Rejestruje dokładnie szum lasu i trzciny nad jeziorem. Wie gdzie ma leżeć każdy kamień w płytkim potoku i dlaczego wywołuje odgłos wiecznego plusku.
    Ta prawda słyszy najmniejszy szmer owada i najbłahsze słowo ludzkie. Nie uśmiecha się jednak nigdy, nawet wtedy gdy świeci słońcem poprzez płatki jabłoni na wiosnę.
    Ale też nie marszczy się, nie wykrzywia oblicza złością nawet wtedy, gdy z obłoków czyni chmury i pędzi je nad płaską ziemią zwiastując burzę. Nie okazuje ani miłości ani nienawiści. Z niczego nie kpi, gdyż niczego co jest na ziemi nie uważa za śmieszne. Nad niczym nie rozrywa szat, gdyż nic co jest na ziemi nie wydaje się jej tego godne. Niczego nie zmienia i niczego nie przeinacza. Kto zabił muchę ten zabił. Kto zabił człowieka ten zabił. Jest idealnie obojętna, bo idealnie obiektywna. Jest prawdą całkowitą gdyż przyrodzoną.
    Za jedyną jej cechę nadprzyrodzoną poczytywać by można pewną tajemnicę, dotychczas przez nikogo jeszcze niezgłębioną: w jaki sposób, a przede wszystkim w jakim celu, wyrodziła z siebie, w tym samym lesie i stepie, w miastach i na polu, na lądzie, na wodzie i w powietrzu - drugą prawdę?

    Ta druga prawda składa się pozornie tylko z dobra i zła. Ale omyliłby się, kto by jej uwierzył na słowo. Gdyż jej dobro i zło są pojęciami względnymi.
    Ta prawda nigdy nie spoczywa, a wskutek tego rzadko odbija dokładnie oblicze rzeczy. Dlatego wykrzywia się często uśmiechem komizmu lub grymasem złości. Będąc w ciągłym ruchu ledwo nadążyć może za masą słów i gestów ludzkich. Twierdzi, że stara się je rejestrować równie dokładnie co prawda pierwsza, lecz w rzeczywistości stara się je tylko dopasować do swoich względnych celów, a w pośpiechu życia wiele przeinacza.
    Mogłoby się zdawać, że jest powierzchowna jak poranna mgła, którą rozproszą pierwsze promienie słońca lub rozpędzi poranny wiaterek. Ale tak nie jest. Utrzymuje się bowiem na powierzchni kurczowo czepiając skrawków pierwszej prawdy. Rozpłaszczając na ziemi zaklina się na te same lasy, pola i źródła, powołuje się na świadków, czy to będą trele ptaka, krzyk rozdzieranego kota, czy krew człowieka, umiejętnie przywoływane przed trybunał wyobraźni ludzkiej; wszakże zawsze z pominięciem innych świadków... ta druga prawda umizga się, wykręca, wznosi ręce do słońca, przeklina deszcz i burzę. Obiecuje Bóg wie co. Rzadko dotrzymuje.

    O ile pierwsza z tych prawd jest milcząca, o tyle druga często bardzo propagandowa. O ile pierwsza obojętna, o tyle druga namiętna. Wiedząc o tym, że nie jest jedną tym bardziej okrzykuje się za jedyną, a przez to obowiązującą. I do pewnego stopnia ma rację, gdyż jest to prawda urzędowa, to znaczy zależna od urzędowego charakteru ustroju, czy nastroju, w którym jest głoszona. W skrócie można by powiedzieć o niej, że jest prawdą koniunkturalnego interpretowania prawdy.

  4. #24

    Domyślnie

    Public Enemy

    LP: Fear Of A Black Planet


    "Burn Hollywood, burn"

    (Jackson - Hardy - Shocklee - Sadler - Ridenhour)

    Chuck D:

    Burn Hollywood burn I smell a riot
    Goin' on first they're guilty now they're gone
    Yeah I'll check out a movie
    But it'll take a Black one to move me
    Get me the hell away from this TV
    All this news and views are beneath me
    Cause all I hear about is shots ringin' out
    So I rather kick some slang out
    All right fellas let's go hand out
    Hollywood or would they not
    Make us all look bad like I know they had
    But some things I'll never forget yeah
    So step and fetch this sh*t
    For all the years we looked like clowns
    The joke is over smell the smoke from all around
    Burn Hollywood burn

    Ice Cube:

    Ice Cube is down with the PE
    Now every single b*tch wanna see me
    Big Daddy is smooth word to muther
    Let's check out a flick that exploits the color
    Roamin' thru Hollywood late at night
    Red and blue lights what a common sight
    Pulled to the curb gettin' played like a sucker
    Don't fight the power ... the motherf***er

    Big Daddy Kane:

    As I walk the streets of Hollywood Boulevard
    Thinkin' how hard it was to those that starred
    In the movies portrayin' the roles
    Of butlers and maids slaves and hoes
    Many intelligent Black men seemed to look uncivilized
    When on the screen
    Like a guess I figure you to play some jigaboo
    On the plantation, what else can a n*gger do
    And Black women in this profession
    As for playin' a lawyer, out of the question
    For what they play Aunt Jemima is the perfect term
    Even if now she got a perm
    So let's make our own movies like Spike Lee
    Cause the roles being offered don't strike me
    There's nothing that the Black man could use to earn
    Burn Hollywood burn

  5. #25
    Guest

    Domyślnie

    Recepta na cały rok

    Bierzemy 12 miesięcy,
    oczyszczamy je dokładnie
    z goryczy, chciwości, małostkowości i lęku,
    po czym rozkrajamy każdy miesiąc
    na 30 lub 31 części tak, aby zapasu
    wystarczyło dokładnie na cały rok.

    Każdy dzień przyrządzamy osobno
    z jednego kawałka pracy
    i dwóch kawałków pogody i humoru.

    Do tego dodajemy trzy duże łyżki
    nagromadzonego optymizmu,
    łyżeczkę tolerancji,
    ziarenko ironii i odrobinę taktu.

    Następnie całą masę polewamy dokładnie
    dużą ilością miłości. Gotową potrawę
    przyozdabiamy bukietem uprzejmości
    i podajemy codziennie z radością
    i filiżanką dobrej, orzeźwiającej herbatki.

    Ketherina Elizabeth Gorthe


    SMACZNEGO!

  6. #26

    Domyślnie

    Rafał Muszer


    o Przydzielaniu darmowych szans


    Skasowany bilet może posłużyć jeszcze
    jako notes, albo miniaturowa harmonijka
    na której przygrywać będą lęki i zmory Wojtka.

    Autobus zawrócił na ostatnim przystanku
    i zmierza ponownie na początek.
    Dobry moment, aby zacząć
    wszystko od nowa?

    Najpierw golgota, potem
    zmartwychwstanie i tak
    w obłędnym cyklu
    szukam wyjścia.






    o Miejscach


    Po jakimś czasie wracam do miejsca,
    z którego wyszedłem, bez względu
    na obrany kierunek. Puste ulice
    doskonale sobie radzą.

    Wystarczy schować się za drzewem
    i obserwować jak wystawy
    odbite od wilgotnej skóry, płaczą.

    Skręcam w trzecią bramę, schodzę
    do piwnicy, zastanawiam się,
    jak głęboko.






    o Nietypowych liniach


    Pulsujące pod skronią sufitu żyłki,
    łączą rozmieszczone w Omamie punkty.
    Pajęczyna przypadkowych zależności
    wiąże palce, powieki i czynniki obce.

    Rozmowa na półsensy i niedopowiedzenia
    może mieć nieograniczone konsekwencje.
    Trudno będzie je potem opanować. Tak jak
    ciężko znaleźć bezpieczne wyjście z tej sytuacji.

    Powiew, który spłynął z obrotowego wiatraka,
    ściągnął do siebie pozornie odległe końce,
    powodując drgania na nietypowych liniach.

    Drzwi wpuszczają kolejnego przechodnia,
    powieki wykonują bezpieczny manewr.
    Jesteśmy już o jeden krok od tego miejsca.






    o Pomyłkach


    Przyszedłem wcześniej
    i spóźniłem się na miejsce,
    z którego odszedłem.

  7. #27

    Domyślnie

    Jacek Kaczmarski

    "Karzeł"
    (wg obrazu D. Velasqueza)


    Tej księgi do końca już czytać nie muszę
    Choć większa ode mnie i ledwo w połowie
    Ogromne oburącz przewracam arkusze -
    Ostatnią stronicę bez trudu dopowiem.

    By przyszłość dokładnie przewidzieć, wystarczy
    Znad kart podnieść wzrok i popatrzeć wam w twarze.
    Nic dla was nie musi oznaczać mój starczy
    Wzrok z twarzy od dziecka zmarszczonej - jam karzeł.

    Gnom zły i złośliwy, świat widzę ponuro,
    Bom czarno ubrany, wzrost - pożal się Boże!
    Ja czytać nie muszę - ja czuję to skórą,
    Co dziś źle się toczy - potoczy się gorzej!

    Nie mnie korzyść z waszych uczt, rzezi i bojów.
    Najwyżej sos chlapnie lub krew po stronicy.
    Mrowiska pól i bitew i dworskich pokojów
    Za pokarm spokojnej posłużą źrenicy.

    Tej księgi do końca już czytać nie muszę.
    Zginiemy, a nasze pałace się zwalą.
    Dojrzyjcie wśród cieni skarlałą mą duszę -
    Jak mnie niepozornych nie żegna się z żalem.


    26.10.1982

  8. #28

    Domyślnie

    Rosa Fliegelweilt

    "Powiedzmy, ileż to"

    Trzeba radości, by
    jeden dzień przeżyć
    i księgę napisać,

    trudniej jest tylko
    ogień połykać, gdy
    patrzą na ciebie oczy,

    choć nie są to wcale oczka
    tej sieci rzuconej na płytko
    twojego patrzania,

    jeno żrące gwiazdy.



    Pamięci Andrzeja Partuma

    Groß-Dombrowka, 26 kwietnia 2004

  9. #29

    Domyślnie

    Przegląd Piosenki Prawdziwej "Zakazane piosenki", Gdańsk 1981.
    Słowa wykropkowane to słynne zaklęcie, pomagające wyjść z matni totalitarnego więzienia jedynej słusznej prawdy. Nie tylko w "Sekmisji".




    Andrzej Garczarek

    "Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał"

    Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał
    Wrogów poszukam sobie sam
    Dlaczego k.... ..., bez przerwy
    Poucza ktoś, w co wierzyć mam?

    Niech się gazeta "Neues Deutschland"
    Wstrzyma z wstępniakiem o "pomocy"
    Bo tu są ludzie, którzy jeszcze
    Budzą się z krzykiem w środku nocy...

    Zaiste, wierny to przyjaciel
    Wszak znów pucuje śniedź pomników
    Na wieczną chwałę i pamiątkę...
    Pruskich kaprali-Fryderyków!

    Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał
    Wrogów poszukam sobie sam
    Dlaczego k.... ..., bez przerwy
    Poucza ktoś, w co wierzyć mam?

    Jakim wy prawem o wolności
    Głosicie 'bracia' w "Rudym Prawie"...?
    Wszak to od waszej
    Nie ostatni
    Zwariował pisarz Ota Pavel!

    Przebacz mi smutna Bratysławo,
    Hradcu Kralowy, Zlata Praho...
    Za śmierć jaskółki tamtej wiosny
    I polskie tanki nad Wełtawą.

    Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał
    Wrogów poszukam sobie sam
    Dlaczego k.... ..., bez przerwy
    Poucza ktoś, w co wierzyć mam?

  10. #30

    Domyślnie

    Tomek Wachnowski

    "Nie będziesz"

    Gdy anteny wyższe od drzew,
    a na niby pada deszcz i wieczory
    zabijają nas w południe.

    Gdy powietrze już oddychać nie ma sił,
    a na dachach ołów lśni
    i o łatwo coraz trudniej.

    Nie będziesz tam jakimś poetą,
    tylko najgorszym na świecie,
    nie będziesz ty wódek smakoszem,
    tylko zapity na śmierć.

    Gdy pojęcia znaczą coraz mniej,
    a obrączki złoty brzęk
    znaczy tyle co pieniądze.

    Kiedy wszyscy krzyczą tylko:
    musisz? - chciej - dużo dawaj - mało miej,
    proszę wybacz, że tak sądzę.

    Nie będziesz tam jakimś poetą,
    tylko najgorszym na świecie,
    nie będziesz ty wódek smakoszem,
    tylko zapity na śmierć.

  11. #31

    Domyślnie

    Monika Ples

    "Obowiązki zapałki"

    Kiedy zapałka została spożytkowana
    Powinna była spokojnie zgasnąć
    Bez protestów
    Miała obowiązek oddać siły żywotne
    powietrzu
    Żeby jeszcze raz taktowna
    nieruchomość
    Okazała się silniejsza niż ekspresja
    Miała obowiązek potwierdzić
    mądrości
    Filozofów z miast białych cegieł
    Miała obowiązek milczeć

    Można żałować, że się słuchało
    żółtego syku: "Podpalę, podpalę
    wszystko,
    Płonąć będzie obrus, firanka,
    Karty tej mądrej księgi
    i rozgorączkowany
    Asfalt pod nogami
    Podpalę, a ty nie przeszkodzisz..."

    Bo obowiązkiem zapałki
    Jest nie wzbudzać niepokoju,
    Kiedy została już spożytkowana

    Można się cieszyć, że się przeszkodziło
    Jak każdej innej
    Zwykłym warunkiem życia





    ks. Jan Sochoń

    "Płomień"

    Istnieję, bo oddech miarowo
    podsłuchuje ziemię, bez względu
    na to, czy pada za oknem,
    czy szumią chmury zaledwie.

    Istnieję, aby dowieść,
    że ktoś mocniejszy wiąże snopy,
    nacina korę, nie unosi się pychą.

    Radzi tylko, bym swego szczęścia
    nie przegrał, ale rozumiał,
    że otrzymane w darze śpiewa
    w konarach śmiertelnego życia:

    tyle potrafi rozpalony płomień.



    "Zapowiedź"

    Jak zapowiedzieć śmierć,
    żeby nie ranić pełnych bukietów,
    owoców, porozrzucanych w bezładzie
    na niskiej sofie lata.

    Jak zapowiedzieć śmierć,
    aby trwało oczekiwanie, oddech
    listów z zaręczynową prośbą.

    Jak zapowiedzieć śmierć,
    aby wiatr nadal chłodził usta
    a noce przynosiły sny.

    Jak zapowiedzieć śmierć,
    bezboleśnie?

  12. #32
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) DOBRY DUSZEK FORUM...NAJLEPSZY DORADCA NA TYM FORUM!!!FORUMOWICZ WIELKI SERCEM Avatar Żelka
    Zarejestrowany
    Mar 2005
    Posty
    16.874

    Domyślnie

    MARTINA McBRIDE LYRICS

    "In My Daughter's Eyes"

    In my daughter's eyes I am a hero
    I am strong and wise and I know no fear
    But the truth is plain to see
    She was sent to rescue me
    I see who I wanna be
    In my daughter's eyes

    In my daughter's eyes everyone is equal
    Darkness turns to light and the
    world is at peace
    This miracle God gave to me gives me
    strength when I am weak
    I find reason to believe
    In my daughter's eyes

    And when she wraps her hand
    around my finger
    Oh it puts a smile in my heart
    Everything becomes a little clearer
    I realize what life is all about

    It's hangin' on when your heart
    has had enough
    It's giving more when you feel like giving up
    I've seen the light
    It's in my daugter's eyes

    In my daughter's eyes I can see the future
    A reflection of who I am and what will be
    Though she'll grow and someday leave
    Maybe raise a family
    When I'm gone I hope you see how happy
    she made me
    For I'll be there
    In my daughter's eyes

    A piosenke mozna sciagnac sobie tutaj http://www.terrificmusic.com/files/music_I.html
    Jak ktos lubi. Ja lubię!

  13. #33

    Domyślnie

    Różewicz

    ZABIEGI

    Nasze ciała
    to stworzenia praktyczne
    mają dusze nieśmiertelne
    ale
    kiedy zajdzie potrzeba
    żyją długo i szczęśliwie
    bez duszy

    jedz
    jedz owoce
    jedz biały ser

    Ciało chodzi na zabiegi
    ciało zabiega
    o dobre samopoczucie ciała
    nie denerwuj się
    chodź na spacery
    używaj ruchu oddychaj
    głęboko

    pod ziemią nie ma
    głębokiego oddechu

    Ciała rodziców mówią
    do ciał dzieci jedz
    to będziesz duże
    będziesz silne jedz jedz
    będziesz śliczne tłuściutkie

    Dobra wróżka z małego ekranu
    mówi ze słodkim uśmiechem
    a teraz dobranoc
    dobranoc państwu
    dobranoc dzieci
    dobranoc
    dobranoc
    dobranocka
    życie jest wieczne
    program trwa wiecznie

    ambicją naszą jest
    zejście do podziemi z uśmiechem

  14. #34

    Domyślnie

    To Amsterdam

    (G. Beart / F. Łobodziński)

    To Amsterdam - nie brak tam Boga, nie brak dam,
    Widziały damy oczy me, lecz Boga nie.
    To Amsterdam.

    To Amsterdam - nad wodą dusze pośród tam,
    Jest woda gdziekolwiek się ruszysz, lecz brak duszy.
    To Amsterdam

    To Amsterdam - rower z tramwajem sam na sam,
    A statki ciągle kochają się wprost na szosie.
    To Amsterdam.

    Jest tam Bóg i są też damy,
    Widzę damy, więc gdzie jest Bóg?

    To Amsterdam - nie brak tam Boga, nie brak dam,
    Widziały damy oczy me, lecz Boga nie.
    To Amsterdam.

    To Amsterdam - guldenów z diamentami kram,
    Kupno i sprzedaż, bierz co chcesz, wiaterek też.
    To Amsterdam.

    To Amsterdam - jest tu Van Gogh i jest Van Damm,
    Są małpy, skalpy i trofea są w muzeach.
    To Amsterdam.

    Jest tam Bóg i są też damy,
    Widzę damy, więc gdzie jest Bóg?

    To Amsterdam - Chiny, Afryka i Islam,
    Całują się i cały świat jak brata brat.
    To Amsterdam.

    To Amsterdam - hipopotamy i mrówki tam,
    Połączył pocałunku cud zuchwały ciut.
    To Amsterdam.

    To Amsterdam - Bóg Abrahama - czy go znam?
    Ten młody bonza na nabrzeżu - czy to Jezus? Nie.
    To Amsterdam.

    Jest tam Bóg i są też damy,
    Widzę damy, więc gdzie jest Bóg?

    To Amsterdam - nie brak tam Boga, nie brak dam,
    Widziały damy oczy me, lecz Boga nie.
    To Amsterdam.

    To Amsterdam - przed sklepem płonie ptasi klan
    I robi pięknym manekinom małe kino.
    To Amsterdam.

    To Amsterdam - w hammamach, w saunach, mówię wam,
    Marcuse ogłasza swe przesłanie na posłaniach.
    To Amsterdam.

    Jest tam Bóg i są też damy,
    Widzę damy, więc gdzie jest Bóg?

    To Amsterdam - z haszyszem sklep niejeden znam,
    Balsamem pokrył dym samotny jedną z dam.
    To Amsterdam.

    To Amsterdam - mój duch pod niebo wzleciał sam
    W mych plecach drzwi ktoś starym nożem mu otworzył
    To Amsterdam

    To Amsterdam - nie brak tam Boga, nie brak dam
    Widziały damy oczy me, lecz Boga nie
    To Amsterdam

  15. #35

    Domyślnie

    Julian Tuwim

    "Pierwsza kolacja w pensjonacie"


    Cztery paniusie jędzowate
    Dziobią nosami filiżanki
    I przyglądają się zjadliwie
    Butelce wina na mym stole.

    Panna Mimosenduft z Tarnowa
    Omdlewające ma spojrzenie
    I głośno mówi z panem Pinklem
    O "Wiadomościach literackich".

    Dyrektor z Pszczyny promienieje
    I wylizując sos z talerza
    Czyta w kurierku z satysfakcją
    Matrymonialne ogłoszenia.

    Lecz Kolasiński z Częstochowy
    Jest tutaj duszą towarzystwa!
    W rodzinnym mieście swym ten młodzian
    Musi być pierwszym bilardzistą.

    Z jaką piekielną gracją nosi
    Ten ulubieniec dam miejscowych
    Barwną chusteczkę batikową
    W bocznej kieszonce marynarki!

    Z jaką dystynkcją tudzież swadą
    Wygłasza lotne aforyzmy:
    "Taniec, faktycznie, proszę pani,
    Obecnie sportem jest poniekąd".

    Panna Mimosenduft żarłocznie
    Świdruje wzrokiem tytuł książki
    Na moim stole. Wreszcie szepce
    Do pana Pinkla: "Klub Picwica".

    Wielką sensację w towarzystwie
    (Sensację i rozczarowanie)
    Budzą me skromne słowa: "Proszę
    Jeszcze kawałek chleba z masłem".

    Panna Mimosenduft szaleje:
    "Co on powiedział? Co powiedział?"
    Pinkel z uśmiechem pobłażliwym
    Powtarza: "On chce chleba z masłem".

    Cztery paniusie jędzowate
    Dziobią nosami i gadają:
    "Wiersze wierszamy, moja pani,
    A Żyd - czytałam sama w prasie"

    A po kolacji biegnie za mną
    Pinkel w binoklach i powiada:
    "Przepraszam, zdaje się, pan Tuwim?
    Pozwoli pan, że się przedstawię..."


    1926

  16. #36

    Domyślnie

    Georges Brassens

    "Śmierć za idee"

    Dla idei ponieść śmierć - któż zna ideę większą?
    Ja wszak wciąż żyję, bo na próżno szukam ich.
    Gdy nawet znajdę coś, to inni się tak śpieszą,
    Że na śmiertelny skok nie starcza mi już sił.
    Czasami myślę, że być może to i racja,
    Tak ogniem wiary płonąć, by podpalić stos.
    A jednak zanim spłonę, muszę dodać coś:
    Ponieśmy za idee śmierć, ale nie zaraz.
    Śmierć - tak, ale nie zaraz.

    Doradza przodków chór, by śpieszyć się powoli
    I wciąż do przodu prąc, odpocząć parę chwil.
    Bo jaki zysk jest w tym, że się wyciągnie nogi,
    Jeżeli jutro już nie będzie dokąd iść.
    Opóźniać każą zaś ten marsz taktyki prawa,
    Wykazujące, że nim Bogu duszę dasz,
    To najpierw stań i swą ideę dobrze sprawdź.
    Ponieśmy za idee śmierć, ale nie zaraz.
    Śmierć - tak, ale nie zaraz.

    Niejeden święty mąż, martyrologię głosząc,
    Sam długo zwleka, nim na szafot wdrapie się.
    Bo dobrze taki wie, że lepiej jeszcze pożyć,
    Z daleka patrząc w ten swój świątobliwy cel.
    Dlatego zanim się wypełnia ich ofiara,
    Nierzadko egzekucji dokonuje czas,
    Lecz widać oni też wmawiają sobie tak:
    Ponieśmy za idee śmierć, ale nie zaraz.
    Śmierć - tak, ale nie zaraz.

    Idea, jasna rzecz, wymaga poświęcenia,
    Wyraźnie mówią to statuty wszystkich sekt.
    Jednego chciałbym wszak od ofiar wyjaśnienia:
    Jak wśród natłoku słów odnaleźć słuszną treść?
    Sztandarów łopot to już dla mnie tylko hałas,
    Więc prędko biegnę, gdy z oddali słyszę głos,
    To mędrzec widząc grób, czym prędzej skręcił w bok.
    Ponieśmy za idee śmierć, ale nie zaraz.
    Śmierć - tak, ale nie zaraz.

    Na próżno płynie krew i próżne hekatomby,
    A złoty cielec wciąż przechodzi z rąk do rąk.
    Bo jeśliby tu mogły zaradzić ścięte głowy,
    To by na ziemi raj był już niejeden rok.
    Lecz Bóg nie syty wciąż i ciągle chce nas karać,
    Podsyca marzeń żar, na szańce każe iść,
    By śmierć spragniona krwi, krew naszą mogła pić.
    Ponieśmy za idee śmierć, ale nie zaraz.
    Śmierć - tak, ale nie zaraz.

    Mesjasze ofiar złych, apostołowie śmierci,
    Możecie pierwsi iść - błogosławimy wam.
    Lecz nam nie każcie tej ofiary z wami dzielić,
    Niech najpierw każdy z was spróbuje tego sam.
    Nareszcie ten rozpędzić można dance macabre,
    Kostucha wreszcie chce wyznaczać sama los
    I byle komu swych nie daje ostrzyć kos.
    Ponieśmy za idee śmierć, ale nie zaraz,
    Śmierć tak - ale nie zaraz.
    Ale nie zaraz.


    tłum. Filip Łobodziński

  17. #37
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) NAJPOŻYTECZNIEJSZY FORUMOWICZ od ZAWSZE
    rrmi

    Zarejestrowany
    Apr 2005
    Posty
    18.501

    Domyślnie

    moge powiedziec i ja co mnie meczy?
    pewnie moge

    uwielbiam fragment w filmie dawno temu w ameryce kiedy de Niro przychodzi do chinskiej kawiarenki , pali fajke i ten Jego boski usmiech wtedy, i jeszce ta muzyka Moricone

    i jeszcze kiedy dzwoni w tym filmie telefon

    i kiedy Debra mowi go thru noodles , please

    no po prostu ten film jest genialny

  18. #38

    Domyślnie

    Tyle, ile można unieść



    Agnieszka Bieńkowska

    Nawet nie wiesz,
    ile jest w Tobie siły.
    Nie wiesz, ile możesz znieść
    i ile jeszcze dla Ciebie przygotowano.
    Nigdy nie spotyka nas większe nieszczęście
    niż to, które możemy udźwignąć.
    Twoje życie jest na Twoją miarę.
    I nawet gdy coś
    przygniata Cię do ziemi,
    pamiętaj, że od dna
    też można się odbić.

  19. #39

    Domyślnie

    Rejtan, czyli raport ambasadora

    Jacek Kaczmarski wg obrazu Jana Matejki


    Wasze Wieliczestwo, na wstępie spieszę donieść:
    Akt podpisany i po naszej myśli brzmi.
    Zgodnie z układem, wyłom w Litwie i Koronie
    stał się dziś faktem, czemu nie zaprzeczy nikt.

    Muszę tu jednak wspomnieć o gorszącej scenie,
    której wspomnienie budzi we mnie żal i wstręt;
    zwłaszcza, że miała ona miejsce w polskim Sejmie,
    gdy podpisanie paktów miało odbyć się.

    Niejaki Rejtan, zresztą poseł z Nowogrodu
    (co w jakiś sposób jego krok tłumaczy mi)
    z szaleństwem w oczach wszerz wyciągnął się na progu
    i nie chciał wpuścić posłów w uchylone drzwi.

    Koszulę z piersi zdarł, zupełnie jak w teatrze.
    Polacy - czuły naród - dali nabrać się:
    niektórzy w krzyk, że już nie mogą na to patrzeć,
    inni zdobyli się na litościwą łzę.

    Tyle hałasu, trudno sobie wyobrazić!
    Wzniesione ręce, z głów powyrywany kłak.
    Ksiądz Prymas siedział bokiem, nie widziałem twarzy,
    Evidemment nie było mu to wszystko w smak.

    Ponińskij wezwał straż - to łajdak, jakich mało,
    do dalszych spraw polecam z czystym sercem go;
    Branickij twarz przy wszystkich dłońmi zakrył całą,
    Szczęsnyj-Potockij był zupełnie comme il faut.

    I tylko jeden szlachcic stary wyszedł z sali,
    przewrócił krzesło i rozsypał monet stos.
    A co dziwniejsze, jak mi potem powiadali,
    to też Potockij! (ale całkiem autre chose).

    Tak a propos jedna z dwu dam mi przydzielonych
    Z niesmakiem odwróciła się, wołając: - Fu!
    Niech ekscelencja spojrzy, jaki owłosiony!
    (co było zresztą szczerą prawdą, entre nous).

    Wszyscy krzyczeli, nie pojąłem ani słowa.
    Autorytetu władza nie ma tu za grosz;
    i bez gwarancji nadal dwór ten finansować,
    to może znaczyć dla nas zbyt wysoki koszt.

    Tuż obok loży, gdzie wśród dam zająłem miejsce,
    szaleniec jakiś (niezamożny sądząc z szat)
    trójbarwną wstążkę w czapce wzniósł i szablę w pięści -
    zachodnich myśli wpływu niewątpliwy ślad!

    Tak przy okazji - portret Waszej Wysokości
    tam wisi, gdzie powiesić poleciłem go,
    lecz z zachowania tam obecnych można wnosić
    że się nie cieszy wcale należytą czcią.

    Król, przykro mówić, też nie umiał się zachować
    (choć nadal jest lojalny, mogę stwierdzić to),
    wszystko co mógł - to ręce do kieszeni schować,
    kiedy ten mnisi lis Kołłątaj judził go.

    W tym zamieszaniu spadły pisma i układy.
    "Zdrajcy!" - krzyczano, lecz do kogo - trudno rzec.
    Polityk przecież w ogóle nie zna słowa "zdrada",
    a politycznych obyczajów trzeba strzec.

    Skłócony naród, król niepewny, szlachta dzika
    sympatie zmienia wraz z nastrojem raz po raz.
    Rozgrywka z nimi to nie żadna polityka,
    to wychowanie dzieci, biorąc rzecz en masse.

    Dlatego radzę - nim ochłoną ze zdumienia
    tą drogą dalej iść, nie grozi niczym to;
    wygrać, co da się wygrać! Rzecz nie bez znaczenia,
    zanim nastąpi europejskie qui pro quo!


    1980



    * ambasadora - Nikołaja Repnina, ambasadora rosyjskiego w Rzeczypospolitej
    * Wasze Wieliczestwo (ros.) - Wasza Wielmożność
    * Nowogrodu - Nowogródka
    * evidemment (fr.) - oczywiście
    * comme il faut (fr.) - jak trzeba, jak należy, przyzwoity
    * autre chose (fr.) - coś innego
    * entre nous (soit dit) (fr.) - (mówiąc) między nami, w zaufaniu
    * en masse (fr.) - ogólnie, całościowo
    * qui pro quo (łac.) - pomyłka, nieporozumienie


    [część objaśnień pochodzi ze strony gimnazjum.pl]




  20. #40

    Domyślnie

    Fisz [eF-I-eS-Zet]

    "Bla bla bla"

    Aha, nie rozmawiamy, nie rozmawiamy ze sobą wcale,
    Każdy z nas kryje gdzieś w głębi smutki, smutki i żale... yhm

    Nie rozmawiamy ze sobą, nie rozmawiamy wcale,
    Każdy z nas kryje gdzieś w głębi smutki i żale.
    Tak właśnie jest.
    Tylko "dzień dobry", "jak leci", "w porządku", "do jutra".
    Takie bla bla bla, ukrywamy prawdę, nie gadamy o niej wcale.
    Łapię się na tym, że gdy rozmawiam z przyjaciółmi
    To tak naprawdę nie mówimy o sobie,
    Przelatujemy przez różne tematy,
    Lecz nigdy o tym, co boli, każdy skrywać to w sobie woli.
    Czasami nie mamy czasu, by wysłuchać kogoś od początku do końca.
    Jedno słowo może tak wiele pomóc, może działać cuda,
    Przywrócić sens, wprowadzić na słuszną drogę, to się może udać.

    Mam dwadzieścia dwa lata i ciągle nie mam prawa jazdy,
    Lecz dzięki temu jeżdżę autobusami, tramwajami,
    Ukochanym metrem, bo nie stać mnie na taxi,
    Lecz są to dla mnie podróże ekscytujące,
    Bo mogę podsłuchiwać rozmowy ludzi,
    Które mogą być pouczające.

    Wchodzą do metra, a raczej się pchają,
    A ja nasłuchuję, o czym ci ludzie ze sobą rozmawiają.
    Jakieś młode panienki stoją naprzeciw mnie,
    Myślę, że z lat szesnaście najwyżej mają.
    Mówi jedna do drugiej "Tak się na...ałam,
    Że gdy wróciłam do domu nad kiblem godzinę sterczałam."
    Odwracam głowę.
    Po drugiej stronie dwóch kolesi rozmawia ze sobą.
    Jeden do drugiego mówi "Wczoraj tak się na...ałem,
    Że całą noc drogi do domu szukałem."
    I takie prowadzi się rozmowy,
    To standard, chleb powszedni,
    Nieważne, czy rozmawiają
    Kobiety, mężczyźni, bogaci czy biedni.
    Starsi narzekają, powiadają jak ciężko na każdym kroku.
    Zamykam oczy i słyszę te same schematy:
    "Cześć, jak się czujesz, papa, trzymaj się."
    Wszystko zmienia się w jedną wielką paplaninę
    Dosłownie o niczym, takie bla bla bla.

    I tak sobie o tym rozmyślałem
    I więc, gdy zacząłem z kimś rozmawiać
    Pytam się, czy coś go boli, czy chce o czymś pogadać,
    A wtedy z ciężaru się wyzwoli.
    A on na mnie wybałusza gały. Pobladł cały,
    Popukał się w głowę.
    Więc ja pytam,
    Czy tak dobrze jest nic nie mówić wcale
    I gromadzić w sobie wszystkie smutki i żale
    ojoj

    A nie rozmawiamy, nie rozmawiamy ze sobą wcale
    ojoj
    Kryjemy w sobie smutki, smutki i żale
    ojoj
    A nie rozmawiamy, nie rozmawiamy ze sobą wcale
    ojoj
    Kryjemy w sobie smutki, smutki i żale.

    A słucham często, co do powiedzenia mają nowi mikrofonowi wyjadacze.
    Rozczarowuję się bardzo szybko nad tym, więc ubolewam,
    Że tak wielu do gadania za mikrofonem, lecz słowa rzucone na wiatr
    Gdzieś ulatują, ulatują gdzieś ponad dach, unoszone lekko, bo są tak puste,
    Zaśmiecają dobre bity, które mogą być naprawdę tłuste.
    Włączam kasetę i słyszę mniej więcej coś takiego:
    "Na...ałem się", później jeszcze kilka razy rzucił k...a,
    A dalej było coś o blantach i znowu kilka razy k...a,
    Ja z tego nic nie rozumiem, w tym nie ma nic tak naprawdę, co w Tobie się kryje.
    Wszyscy zgrywają twardzieli, ja w to nie wierzę,
    Bo wiem, że w każdym znajdzie się lęk i przerażenie.
    Oni nawijają swoje, a ja słyszę tylko bla bla bla
    Naciskam moim długim krzywym palcem stop w magnetofonie
    Niczego nowego raczej nie usłyszę,
    Więc kasetę do śmietnika transportują moje dłonie
    ojoj

    A nie rozmawiamy, nie rozmawiamy ze sobą wcale
    ojoj
    Kryjemy w sobie smutki, smutki i żale
    ojoj
    A nie rozmawiamy, nie rozmawiamy ze sobą wcale
    ojoj
    Kryjemy w sobie smutki, smutki i żale.

    Jeszcze inna sytuacja. Często piątki czy soboty
    Spędzam w jakiś małych pubach czy klubach.
    Idę Nowym Światem czy Stare Miasto
    Wieczorem w tych dniach wszędzie tutaj jest tak ciasno.
    Siedząc przy stolikach, paląc tytoń, popijając alkoholem
    Jedni spędzają wieczór nad, a inni pod stołem.
    Hałas od rozmów, każdy przekrzykuje muzykę.
    I zgadnijcie, co tak naprawdę ja słyszę ?
    To, o czym właśnie tutaj w tej chwili piszę, zwykłe bla bla bla,
    Bo rozmowa jest o niczym, o niczym rozmowa,
    Mówimy tym samym językiem, choć coraz bardziej zdeformowanym.
    Mamy swoje ambicje, żale, ideały się sprzedały,
    Lecz nie ubolewam nad tym, tylko nad tym,
    Że tak naprawdę słabo siebie znamy,
    Bo ze sobą coraz mniej rozmawiamy,
    Choć co opowiadac mamy,
    Lecz za maską twardziela wszystko chowamy.
    Choć tak blisko siebie mieszkamy,
    Mówimy tylko: "Cześć, jak tam?"
    Czy tylko tyle do powiedzenia mamy ? Nie sądzę.
    Język do kolan, jeśli chodzi o pieniądze,
    A jeśli porozmawiać, to tylko bla bla bla
    Oby jakoś szybko zleciał czas.
    A jeśli rozmawiać to tylko bla bla bla
    Oby jakoś szybko zleciał czas.

    Nasłuchuję, posłuchuję, coś wlatuje mi do ucha,
    Ja znowu słyszę bla bla bla.
    Nasłuchuję, posłuchuję, coś wlatuje mi do ucha,
    Ja znowu słyszę bla bla bla.
    Nasłuchuję, posłuchuję, coś wlatuje mi do ucha,
    Ja znowu słyszę bla bla bla.

Strona 2 z 4

Tagi dla tego tematu

Zwiń / Rozwiń Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •  
  • BB Code jest aktywny(e)
  • Emotikonyaktywny(e)
  • [IMG] kod jest aktywny(e)
  • [VIDEO] code is aktywny(e)
  • HTML kod jest wyłączony