CZYTELNIKU - PAMIĘTAJ:
Możesz wpisywać swoje komentarze tylko w Komentarzach do Dziennika Whisperów

Wszystko zaczęło się dawno temu No nie, tak zaczynają sie wszystkie dzienniki. Jak bajka. A rzeczywistość tę bajkę powoli sprowadza do bardziej przyziemnych rzeczy - tu kilkadziesiąt ton stali niepotrzebnie wrzuconej w zbrojenia fundamentów, tu majster krzywo stawiający ściany, tu sąsiadka nasyłająca Urząd Skarbowy... Nieeee... myślmy pozytywnie. Nic takiego nas nie spotkało i nie spotka. Stali w fundamentach mam niedużo, majstra będę pilnował a zamiast sąsiadki mam sąsiada. Ma co prawdę żonę, ale po pierwsze maam nadzieję że potrafi ją utrzymać krótko, po drugie żyję z przyszłymi sąsiadami raczej w zgodzie, po trzecie nie boję się Urzędu Skarbowego, bo pracę mam oficjalną a poza tym i tak będę budował na kredyt.
Ale wróćmy do początku.
Wszystko zaczęło się dwa lata temu, w okolicach Bożego Narodzenia, kiedy wpadł nam (ja - Whisper, ona - Luśka) do głowy pomysł na kupienie mieszkania i pakowanie pieniędzy w raty z banku zamiast obcym ludziom za wynajem. I jak zwykle to bywa okazało się, że w sumie to może by tak dom wybudować? W końcu każde z nas marzyło o domu od zawsze... Po dłuższym przestoju spowodowanym samym upajaniem się tą myślą i niekorzystną porą roku zaczęliśmy szukać działki. Najlepiej na południe od Warszawy, bo i pracuję po południowej stronie miasta i tak jakoś z tą stroną bardziej związani oboje jesteśmy. Szukaliśmy w ogłoszeniach, ale raczej nędznie to wyglądało. Pojeździliśmy też trochę po okolicy trasy na Kraków, ale wciąż słyszałem, że "dalej niż Mroków to ja się kategorycznie nie zgadzam". Ponieważ jestem raczej człowiekiem układnym, a poza tym z babą kłócił się nie będę, przyjąłem to do wiadomości. Niestety 1000 metrowa działka w tych okolicach oznaczała przy najmarniej jakieś 60 tys. złotych. Oczywiście było to te gorsze 60 tysięcy, czyli takie, których nie mieliśmy.
No i kiedyś, w październiku Luśka znalazła ogłoszenie o działce w okolicach Tarczyna (który nota bene jest dalej od Wawy niż Mroków). Jako że akurat przejeżdżaliśmy niedaleko, postanowiliśmy wstąpić i obejrzeć. I tak za daleko, działka dużo większa niż planowaliśmy, ale nic to.. obejrzymy sobie, pogoda jest ładna. No to zaczynamy rzucać datami.
17.10.2003.

Staliśmy sobie przed zamkniętą bramą i podziwialiśmy. Akurat na działce obok trwała budowa i sąsiad widząc nas mówi "Państwo sobie przejdą przez płot, co tak będziecie z daleka oglądali". No to przeleźliśmy... No i jak już dojechaliśmy na miejsce, to okazało się, że TO TU. Działka 1800m. kw., ogrodzona (siatka zardzewiała ale jest), a na końcu działki kilkanaście brzóz. I to pięęęknych. Poza tym parę brzóz przy wjeździe, jakieś resztki fundamenciku pod nigdy nie powstały domek letniskowy przy płocie a na środku ogromna kępa jakichś dziwnych krzaczorów. Na końcu działki studnia głebinowa, podobno działająca. Na działce też studzienka wodociągowa. Prądu brak, ale sąsiad ma tymczasowe przyłącze podciągnięte od jego sąsiada z tyłu i "by pożyczył", poza tym według niego prąd będzie tu dość szybko.


W samochodzie zaczęliśmy kombinować, że może by tak... kupić? W końcu Mroków a okolice Tarczyna to raptem jakieś 5-8 km, w dodatku trasa na Kraków jest w tym miejscu dwupasmowa, parę kilometrów to raptem kilka minut jazdy. Po dwóch dniach wróciłem na działkę sam i porobiłem parę zdjęć, żeby rodzinie pokazać a jeszcze tego samego dnia wieczorem (właściwie to już noc była ) przyjechaliśmy zobaczyć jak to wygląda po ciemku. Wyglądało... ciemno.