Moi kochani , już raz próbowałam opisać mój przypadek , ale wątek skasowałam . Jednak w dniu dzisiejszym sytuacja powróciła do mnie bumerangiem o okrutnym uderzeniu i jestem ZROZPACZONA!!!
Kilka dni przed świętami miało miejsce dziwne zdarzenie na parkingu pod sklepem . W zasadzie nic o tym nie wiedziałam , póki nie znalazła mnie policja . A szukała mnie bardzo intensywnie – odwiedzała moje mieszkanie w ciągu trzech godzin trzy razy pod moją nieobecność ( byłam na zakupach ) . Była również u mojej teściowej i od niej dostała mój adres . Po powrocie do domu mniej więcej w pięć minut po rozpakowaniu toreb do drzwi zastukał policjant . Otworzyłam z niekłamanym zdziwieniem . Usłyszałam sztywną regułkę wyklepaną przez pana w mundurze z bezpłciowa miną z oświadczeniem , że żąda bym okazała mu swój samochód . Zapytałam jakim tytułem ? W odpowiedzi usłyszałam , że dowiem się w odpowiednim czasie . Zdziwiłam się jeszcze bardziej i ponowiłam pytanie . Pan nie był uprzejmy odpowiedzieć tylko lakonicznie zapytał , czy pokażę mu auto . Zirytował mnie swą nieprzychylną postawą i odrzekłam, że skoro nie wiem o co chodzi- to nie czuję również potrzeby pokazywania pojazdu . Na to „władza” mruknął pod nosem – "wzywam więc posiłki . "
No ludzie !! Zrobił ze mnie jakiegoś przestępcę ! Normalnie mnie zatkało . A on faktycznie przez „szczekaczkę ” zawołał inny radiowóz . Jakbym znalazła się w jakimś filmie kryminalnym .
No i oczywiście przyjechali i zbrojną grupą nakazali mi wyprowadzić samochód z garażu , co też uczyniłam .
Szukali , oglądali a ja nadal nie wiedziałam o co chodzi . Zadali mi tylko pytanie – czy byłam o tej i tej godzinie w danym miejscu ? – na co zgodnie z prawdą odparłam , że tak . No i powiem Wam , że trwało to ponad pół godziny , nim wyciągnęłam od nich o co chodzi . Usłyszałam dziwną historię , a brzmiała ona mniej więcej tak :
- „na parkingu pod sklepem brała pani udział w kolizji i opuściła miejsce zdarzenia . Poszkodowana z uszkodzonego przez panią auta zgłosiła szkodę oraz miała świadka , który widział całą sytuację . Tu jak widać są jakieś ślady uszkodzenia na pani aucie .”
Tak , faktycznie była ryska nad tylnim lewym błotnikiem szerokości 4 mm o długości około 50 cm . Ale nie był zdarty nawet lakier . Po dokładnym wytarciu praktycznie nie było śladu . Panowie zrobili zdjęcie . Po czym spisali moje dane z dokumentów oraz polisy ubezpieczeniowej i dali mi mandat za opuszczenie miejsca zdarzenia tłumacząc się tym , że muszą mi go dać , bo tyle razy przyjeżdżali do mnie .A na moje twierdzenie , że ja nic nie wiem o tym , że komuś przytarłam auto policjant stwierdził , że jest to tak malutkie , że mogłam nawet nie poczuć . Poza tym utwierdzili mnie w przekonaniu , że nie ma sensu nie przyjmować mandatu , gdyż tamta pani ma świadka i po co mi się szarpać po sądach jak to i tak nic nie da .
No i zniosłabym to wszystko nawet z tym mandatem i zabranymi zniżkami włącznie . Ale dziś zadzwonił do mnie ubezpieczyciel informując mnie , że będę obciążona również kosztami - naprawę policzono na 1200 zł !!!a więc ja mam zapłacić połowę – ponad 600zł !! -tyle wyłoży firma a potem będą to ściągać ode mnie . Bo ta pani musi podobno również wymienić zderzak !!! Jakim cudem pytam się ??? Twierdzą , że mają prawo według ustawy z tego roku , gdyż w świetle prawa opuściłam miejsce wydarzenia . A ja się pytam JAKIEGO WYDARZENIA ?! No i według nich nic nie mogę wskurać , bo zamknęłam sobie furtki podpisując przyjęcie mandatu .
Ludzie , BŁAGAM POMÓŻCIE !