Dach 4-letni. Tydzień temu wezwałam dekarza, bo uszczelnienie wyłazu przeciekać zaczęło,,ten ściąga kołnierz wyłazu, wyłaz i otaczający go płat blacho-dachówki i w te słowa się odzywa: "A pani tu już prawie wełny nie ma". Patrzę, rzeczywiście, nie tylko wełna mocno przerzedzona i skotłowana, ale i folia dachowa w strzępach. KUNA mówi fachman na wagę złota, kuna się tu zagnieździła, ona w każdą dziurę się wciśnie. Kuna wełnę zżarła i trzeba ją wypłoszyć...
ALE JAK?????????????????????? Dekarz coś tam mówił o odstraszaczach elektronicznych. Przerobiłam problem w pracy. Ponoć zwierzę się do tej elektroniki przyzwyczaja. Ktoś tam miał rzekomo gniazdo kun pod blacho-dachówką, ktoś inny wiele miesięcy walkę z tym skądinąd urokliwym "bratem mniejszym" toczył..
Więc Was pytam parafrazując słowa ojca rewolucji proletariackiej w Rosji - CO ROBIĆ?! I wyjść z podziwu nie mogę, że mały futerkowiec zjadł pół wełny z dachu i żyje.