Witam, mam spory problem.
W zeszłym roku paliłem kilkanaście razy i był smród ale facet od kominka twierdził, że to wina wypalania się uszczelek i farby i że tak powinno być.
Bywało nadymione ale zwalałem to na karb przymkniętego szybra lub otwartych drzwiczek. W zasadzie próbowałem tylko lekko palić kilkanaście razy, bo i tak drzewa nie miałem za wiele.
W tym miesiącu rozpaliłem w kominku już drugi raz. Za pierwszym razem skończyło się bólem głowy i wietrzeniem domu.
Dzisiaj będąc w domu sam, rozpaliłem ponownie, chcąc sprawdzić czy to ja coś źle nie robiłem.
Ułożyłem drzewo, podpałkę, zapaliłem i zamknąłem kominek. Drzewo suche, ciąg ustawiony ma maksa, więc niemal drzewa do komina nie wyrwie. W sumie co się dziwić, skoro kominek ma dolot z zewnątrz pod podłogą, rura o dużej średnicy 2 metry od domu zakończona syfonem i kapturem z dziurkami.
Mimo to, po jakiejś godzinie zacząłem odczuwać znowu smród i ból głowy. Zacząłem sprawdzać kratki wentylacyjne w domu. A jest ich 8 czyli po jednej w każdym pomieszczeniu. Okazało się, że śmierdzi z kratki wentylacyjnej w kuchni (otwartej na salon, gdzie jest kominek).
Ta kratka miała tak silny nawiew powietrza do domu, że aż gasiło zapalniczkę. Nie pomogło otwarcie wszystkich 4 okien w salonie i kuchni - dopiero uchylenie okna przy tej kratce odwróciło ciąg.
Nie wyobrażam sobie takiego użytkowania kominka, bo całe ciepło z palenia, zwiewa z mieszkania. Myślę, że dom nie ma żadnego dopływu powietrza i całe stado kratek wentylacyjnych, które są połączone przewodami z kratkami na kominach.
Co ciekawe wygląda na to, że odwrotny ciąg jest z kratki przy drugim kominie, który wykorzystuje piec gazowy kondensacyjny z dolotem z komina (chyba taka rura w rurze).
A zatem wnioskuję, że spaliny z pierwszego komina (kominek), po ochłodzeniu i odpowiednim wietrze lub jego braku dostają się do domu przez jedną z kratek w drugim kominie, która to akurat łączy się z tą w kuchni.
Nie mam pewności w 100%, że to nie jest jakaś nieszczelność między kominkiem a samym kominem. Jednak fakt, że z kratki czuję spaliny to już chyba mocny argument? Do tego o ile się orientuję wentylacja nie powinna tak działać, żeby dolot powietrza do domu był z dachu, z jednej z kratek.
Na razie nie ma mowy o grzaniu kominkiem. Domyślam się, że potrzebny jest solidny dolot powietrza do domu i to nie z dachu, tylko skądś przy gruncie.
Mam zamiar rozmawiać o tym z człowiekiem który ten dom zbudował i mi sprzedał. Przy okazji czy to nie wina kominiarza, który oddał dom do użytku?
Czy jest sens wzywać nowego fachowca żeby zrobił porządne pomiary i z tym protokołem iść do sądu?
Czy to coś da? Chodzi o to, żebym nie musiał teraz na własny koszt robić tego dolotu, skoro już raz zapłaciłem za sprawny technicznie dom.
Podejrzewam, że kominiarz albo wypisał protokół w ciemno, albo robił pomiary przy otwartych oknach/drzwiach.
Możecie podpowiedzieć kogo zatrudnić, żeby wykonał taki dolot - bo to chyba nie wystarczy zrobić byle jaką dziurę i byle gdzie.
P.S.
Sam się dziwię, że dopiero to teraz po 2 latach wychodzi od zakupu domu. Ale w sumie piec gazowy nie wytwarza spalin, którymi można by się zatruć, a wietrzenie jest porządne, nie ma wilgoci, no bo w tym systemie gdy dolot jest z jednej z kratek, to jakby wentylacja jest sprawna - pod warunkiem, że z tego dolotu leci czyste powietrze a nie spaliny.
P.S.
Mam 2 łazienki i w nich wentylatory z czujnikiem wilgoci. Jak się jeden włącza, to drugi już nie, bo w drugim robił wtedy dolot powietrza. Ale to zwalałem na to, że taki wentylator wymusza obieg powietrza i któryś wylot musi odwrócić ciąg, żeby dostarczyć dodatkowe powietrze dla pracującego wentylatora.
Ale dzisiaj te wentylatory nie pracowały, więc nie mogły mieć wpływu na obieg powietrza.