Rzeczywistość nie jest jakaś sama w sobie. Jest taka jaką chcemy aby była i w jaką wierzymy.
Przykład Beti z rodziną to może i faktycznie przypadek ekstremalny, ale dowodzący że można tanio wybudować dom. Cywilizację zbudowali ludzie którzy wierzyli, że im się uda własnymi siłami coś osiągnąć... reszta tylko od nich kupuje
Każdy musi udzielić sobie odpowiedzi czy zasuwać w pracy czy na budowie - ja kiedyś sądziłem, że wolę to pierwsze... ale ostatnio gruntownie remontuję stare mieszkanie i odkryłem w pracy przy tym "radość tworzenia" i cały czas odsuwam w przyszłość moment kiedy najmę do tego fachowców (najpierw miałem wizję, że im tylko zapłacę )... może idzie i wolno (ale gdzie mi się spieszy?), może i człowiek zmęczony i mięśnie bolą (ale kondycja się poprawia, brzuszek spadł i na karnet na siłownie płacić nie trzeba...), może i ciężko (ale wszyscy najbliżsi pomagają ochoczo w czym mogą)... nagle odkryłem, że mam 40 dni niewykorzystanego i zaległego urlopu... nagle soboty nie trzeba spędzać przy komputerze... o korzyściach z "niewydania" pieniędzy nie wspomne.
Póki co jedynymi fachowcami byli z firmy montującej okna... tu ze względu na gwarancję, ceny materiału, możliwość popełnienia błędów montażowych oraz "kluczowość" w konstrukcji i funkcjonalności mieszkania nie zdecydowałbym się na to samodzielnie...
A wszystkim sceptykom zapracowanym kilkanaście godzin na dobę w biurach radzę jednak wybrać się "w teren" poza nasze aglomeracje gdzie wszystko jest koszmarnie drogie (my też ). W całym kraju powstają domy. W małych miasteczkach i wioskach. Domy - pod względem standardu wykończenia i ozdobności architektonicznej nie jakieś rezydencje i pałace. Ale o dużym metrażu i z rozmachem...
A straszące gdzie niegdzie rudery to jednak w większości efekty hiperinflacji...
Jeżeli każdy z tych budujących ma na ten cel 400 tys. zł to żyjemy w naprawdę bogatym kraju...
A wracając do tematu taniego budowania - proponuję tylko konkretne debaty - czyli co i kto za ile zapłacił. Bez ogólników - i z rozbiciem na konstrukcje, instalacje i fanaberie czyli wykończeniówkę.
Agnieszka1 dała do salonu panele 60 zł/m2 chociaż podobała jej się deska 150 zł/m2.
A ja bym dał góra za 25 zł/m2 paneli (ha... jeszcze nie najtańsze bo są i za 15 zł/m2 i to w sklepie, na Allegro nie szukałem...) - bo dawanie takiej kasy za kawałek sklejki wiórowej z laminatem i obrazkiem deski jakoś mnie nie kręci... co więcej nie potrafiłbym sam sobie wytłumaczyć takiego szaleństwa
Na 35 m2 salonu mamy kwoty: 5250 zł (marzenia Agnieszki1), 2100 zł (realia Agnieszki1) lub 875 zł (marzenia Irreality)... aż strach jak zaczniemy analizować inne elementy nie?
A jak bym zapytał czy za 1000 zł dam radę zrobić jakąś podłogę salonie to pół by mnie zakrzyczała, że niedoszacowałem o 100% albo 500%? A drugie pół udawadniałaby, że potrzebny mi parkiet dębowy albo deska barlinecka. A Beti napisałaby, że spokojnie bo jej wyszło 200 zł na cały salon... 150 zł klej do wiórów, 50 zł za laminat - wzorki słojów narysowała sama z mężem i mieli z tego frajdę a wióry zostały za darmo z cięcia więźby w tartaku A forum się kręci i o to chodzi...
(Beti nie obraź się przypadkiem - ja jestem pełen podziwu i naprawde jesteście "my heroes" do naśladowania - musze mieć jednak jakiś przykład do anegdoty)
Więc nie dajmy się zwariować... czego sobie i Państwu życzę. A teraz z powrotem do roboty bo świt nadejdzie a ja się na forum obijam...