Pragne uregulować raz na zawsze moje sprawy majatkowe.
Sąsiad zajmuje 20 m kwadratowych (10 metrów zajmuje sąsiada dom, a 10 wjazd do jego podziemnego garażu i frontowa czesc podworka - cala moja dzialka to niewiele ponad 500 metrów, wiec to cenne 10 metrów, które moglibysmy zagospodarowac).
Domy pobudowane były w latach 70-tych na podstawie pozwoleń na budowe, które zaginely. Domy miały być wolnostojące ale jakiś pijany (chyba) kierownik budowy polaczyl je fantazyjnie w bliźniaka, lamiac prz tym wszelkie możliwe przepisy (w tym ochrony przeciwpożarowej). Oryginalnie dom nalezal do jakiegoś komunistycznego dygnitarza, wiec nie wiem czy nieprawidlowosci były zamierzone czy niezamierzone.
Czy mogę dochodzic oddania ziemi w naturze (w innym miejscu)? Jeśli tak, to na podstawie jakich przepisów. Rozumiem, ze nie mogę zadac doprowadzenia do stanu zgodnego z przepisami i domagania się zburzenia części budynku zajmowanego przez sąsiada... byłoby to chyba zbyt piękne, by moglo być prawdziwe? obecny wlasciciel nieruchomosci jest budowlancem, wiec chyba wiedziałby, jak się do tego zabrać... niestety nie chce sprawy zalatwic polubownie... Domy sa drewniane, nie murowane, jeśli to ma jakies znaczenie?
Czy możliwe jest odzyskanie nieruchomości zabudowanej wjazdem do garażu (nieużytkowanym, bo garaz został przebudowany na biuro i sa utworzone schody)?
Rekompensata finansowa nie jest w żaden sposób w stanie zrekompensować całkowitej straty terenu. Te 7, może 10 tysięcy, które może ten teren być wart przez biegłego) nie ma dla mnie znaczenia.
Domy nigdy nie zostały oddane do użytkowania (mimo, ze sa zamieszkane od lat 70-tych). Mialy wiele nieprawidlowosci i one nigdy nie zostały zalegalizowane. Sprawa kilka razy była rozpatrywana prez sad ale nigdy nie było rozwiązania ostatecznego. Od 3 lat sprawa siedzi w sadzie a od ponad 1,5 nic w tej sprawie nowego nie slyszalam (może sad zapomnial???).
Poradzcie cos, pliz. Dzieki