Ciągle mi włazi w oczy wątek o emigrantach. I sobie tak myślę- w Londynie czułam się bezpieczniej, niż w Łodzi. Serio. W Paryżu jest dużo żebrzących, ale oni nie są uciążliwi. Za to okraść mnie chcieli jak najbardziej biali. A u nas? Koleżanka z pracy szła sobie ulicą przez osiedle. Środek dnia, ludzie wokół. Z przeciwka szedł chłopak w bluzie, kaptur na głowie. Jak ją mijał uderzył ją w brzuch. Bez zaczepienia, bez powodu. Okazało się, że miał na ręku kastet. Załamał jej żebra, uszkodził śledzionę a dodatkowo miała pęknięcie czaszki, bo uderzyła głową o ziemię. I co? Policja umorzyła, bo koleżanka nie dojrzała twarzy. Ludzie wokół co prawda wezwali pogotowie, ale nic nie widzieli, żadnego chłopaka... I gdzie jest niebezpiecznie???