Jesień mamy, zimę prawie. Latającego paskudztwa z żądłami na dworze nie widać, ale gdzieś się przecież musiały podziać te wszystkie pasiasto-żądlaste. Po wizycie na strychu zobaczyłem gniazdko... ciut mniejsze od piłki nożnej. Wisi sobie nad podbitką... Przypomniało mi się, jak widziałem w lecie coś dość dużego, na pewno większego od osy, wlatującego w jakąś szparę w tych okolicach.
No dobra, czy to gniazdo jest puste, czy nie? Gdzie się podziali lokatorzy? Usuwać? Wezwać strażaków, UOP i komandosów czy zrobić to samemu? A może zostawić, bo to już nieaktywne na wieki?