Powinienem usiąść i się rozpłakać. Żona wróciła z wizyty u dentysty, gdzie zawiozła naszą 8-letnią córkę.Efekt wizyty to zalecenie wizyty u ortodonty. Zalecenie, zamiast skierowania, bo "wyczerpał się limit". W drugim miesiącu roku nie ma możliwości zapisania się do specjalisty. Chcieliśmy w styczniu, ale lekarz ogólny nie mógł dac skierowania do ortodonty, bo takie może dać dentysta. Miesiąc czekania na wizytę u dentysty, żeby potwierdzić to, co sami zauważyliśmy
Oczywiście pójdę prywatnie, bo z pewnymi sprawami nie sposób czekać (zwłaszcza u 8-letniego dziecka), mam jednak ogromny żal. Płacę składki (wiem, wiem, ostatni idiota ze mnie). Pracować będę do 67 roku życia i wg statystyków przeżyję potem jeszcze 5 lat "okradając" moje "opiekuńcze" Państwo z 60 emerytur. Przy tym poziomie stresu i żalu zapewne nie doczekam emerytury i tak się jakoś zrewanżuje Państwu Polskiemu za ten obezwładniający socjal i nadopiekuńczość na każdym kroku.
Wobec powyższego uważam, że finansowanie tego chorego systemu nie ma sensu. Z każdej sytuacji staram się znaleźć wyjście, w tej chwili jednak mam głębokiego doła...