Mój pies, a właściwie suka (około 10 lat mieszaniec ON i sznaucera olbrzymiego), miał na jesieni robioną operacje usunięcia gruczołów mlecznych z powodu nowotworu. Blizny sie ładnie pogoiły i wydawało się, że wszystko jest w porządku, bo nie było widać żadnych niepokojących zmian na brzuchu. Niestety ostatnio wymacałam spory guzek na jej żuchwie. Zastanawiam sie, czy to tez nowotwór? A jeśli tak to jaki jest sens poddawania jej kolejnej operacji? Przecież przeżuty mogą być już wszędzie... W takim układzie to czy ona długo jeszcze pożyje? Czy nowotwór oznacza dla psa cierpienie? Co, poza usunięciem tego co widać można dla takiego psa zrobić?