.... … czyli mały test na odwagę i dystans do swojej osoby - żeby się przyznać


Mieliście taka gafe której nie zapomnicie nigdy ?
Ewentualnie mogą być właśnie przypadki szczególnego roztargnienia co często prowadzi do większej czy mniejszej gafy o których opowiada się żeby rozbawic towarzystwo ?

Coby świecić dobrym przykładem (bo może watek się wcale nie przyjmie ) opisze swoje dwie (było ich od groma i trochę ale teraz akurat pamiętam te )

Jechałam sobie gdzieś autobusem, ale takim, co mi tak pasuje tylko do któregoś momentu wiec wiedzialam ze nie dojadę do celu.
Siedziałam na samym początku, w autobusie mało ludzi tzn. wszystkie miejsca siedzące zajęte , ale ogólnie luźno i sennie… nagle zauważyłam ze za mną jedzie drugi autobus który idealnie mi pasuje.
I właśnie w tym momencie oba pojazdy podjechały na przystanek i otworzyły drzwi…...
Wyskoczyłam z drzwi obok kierowcy pierwszego busa … i lecę jak szalona do tylu coby zdarzyć na ten za mną, wskakuje do środka – tu tez tłumów nie ma , radośnie siadam na jedynym wolnym miejscu…po czym… widze ze ludziki z dużym zainteresowaniem mi się przyglądają….. i generalnie skupiam na sobie uwagę wszystkich pasażerów…

Powoli, baaardzo powoli ogarniam rzeczywistość … i….co się okazało….
Otóż… wyskoczyłam pierwszymi drzwiami autobusu , przebiegłam dzikim galopem do tylu cała jego długość, po czym…. wskoczyłam ostatnimi drzwiami do srodka tego samego autobusu którym jechałam….

I bardzo z siebie zadowolona usiadłam na jakimś wolnym miejscu
Nic dziwnego ze spoleczenstwo ciekawie mi się przygladało , i do dziś nie wiem jak to było możliwe ze byłam az tak zakręcona żeby nie zauwazyc i pomylić drzwi dwóch różnych pojazdow…

I druga – której się do dzis wstydzę

Jechałam pociągiem, jakaś nabzdyczona strasznie (już nie pamiętam czemu ) kontra świat i wogole a już szczegolnie kontra ludzie
Zadarty nos, noga na nodze nerwowo podrygująca i mina a'la PK (PK= pieprz…na księżniczka – przyp. zielonooka )
Do przedziału weszła matka z synem tak w moim wieku - objuczeni tobołami (chyba na handel) ubrani trochę nieciekawie i ogólnie nie sprawiający najlepszego wrażenia.
Ulokowali bagaże na półce – po czym zaczęli spożywać - a to jajko na twardo a to herbatkę z termosu (itp. takie klimaty które powoli zanikają w podroży ) i tak w ogóle to głośno gadali, a to siorbnęli sobie napoju itp. co wystarczyło żebym ich omiotła wzgardliwym spojrzeniem , zignorowała i zaczęła czytać jakąś książkę.

Ponieważ ja byłam „trendi” (hiehiehie ) to nie miałam termosu z herbatką , tylko gazowana wode w plastikowej butelce …(ahhh ... jakie to modne , nie?)
No i postanowiłam ja zużytkować odkręcając ….….

Wystudiowanym ruchem omdlewającej reki ( ) odkręciłam nakrętkę zbliżając butelke do ust….i…. i jak się latwo domyślić nastąpiła mała eksplozja tejże gazowanej wody…

Choć mały to za łagodne określenie – wybuchło mi to prosto w twarz – na kunsztownie ułożone włosy, na starannie wykonany makijaż, na ubranie, książkę, wszystko…

Byłam totalnie mokra od czubka głowy do prawie ze kostek, z oczu po twarzy spływał mi czarny tusz a w nosie bulgotała gazowana woda….


Kichając, prychając, dławiąc się i ksztuszac szukałam po omacku czegokolwiek żeby się wytrzeć i jak na złość nie miałam ani skrawka chusteczki .
Wtedy ta Pani i jej synem bardzo się przejęli – dali swoje chusteczki (takie oldskulowe z materiału w kratkę a nie żadne jednorazówki) zaczęli wycierać, suszyć, pytali czy nie chce jakiegoś T-shirta do przebrania się zanim wysuszę swoje ciuchy itp.

Powiem szczerze – wstyd spowodowany tym ze się totalnie zmoczyłam woda i wyglądałam jak ofiara powodzi był niczym, ale to absolutnie niczym w porównaniu z przeogromnym wstydem za sama siebie i swoja początkową „ocenę” tych ludzi .
I wstyd mi chyba do dzis .
(Za to obiecałam sobie ze nigdy więcej nie ocenie kogoś po wyglądzie, ciuchach i tym ze spożywa niemodna herbatkę w niemodnym termosie gdziekolwiek )