Witam wszystkich Zapaleńców.
Z wyrazami szacunku i uznania dla Last Rico za przekazanie bardzo dużo fachowej wiedzy o spalaniu węgla.
Palę piecem miałowym "całodobowym" Piectrot. Wszystko niby ok, ale niepokoją mnie wybuchy spalin po kilkugodzinnej eksploatacji.
Zacząłem palić bez dmuchawy. I tu mam problem. Piec "chodzi" super do momentu aż nie zgaśnie ogień /jak już nagrzeje do zadanej temperatury/.
Jest "stan spoczynku" i póżniej już nie mogę ponownie doprowadzic do pracy pieca aby był na wierzchu płomień. Dymi się i aż nie zapalę gazów ponownie jakimś "żywym" ogniem, to spaliny i ten gaz uciekają w komin, a jest mi ich żal, bo ucieka mi wiele ciepełka.Kombinuję jak umiem: górna "klapka: ma 2x19 cm. Dolna na razie to ręcznie ustawiam /otwieram i zamykam drzwiczki 18x19 popielnika. Nawet ich pełne otwarcie nie powoduje zwiększania temp.kotła.Czyżbym miał za mały ciag komina /jest ok.10 m wys. 15x15/ . grzeję tylko cwu, czyli stosunkowo mała moc potrzebna dla dobrej pracy.
Jeśli włączę dmuchawę / na min.obroty/ zachowując górne powietrze, to jest lepiej, płomień gazu ma nawet ze 40 cm wysokości. Ale rozumiem,że tak być nie moze - patrząc na wyższy post Last Rico. Poprzednio HES pisał,że moje "objawy" mogą takie być ze spalaniem piecem górnym/od góry/
Co zrobić, aby prawidłowo spalac powstające gazy ale bez dmuchawy??Pozdramiam