No to ja się uzewnętrznię.....
Przede wszystkim gratuluję Wam wszystkim, tym którzy tutaj potrafili się "odkryć" -odwagi. Gratuluję -prawie wszystkim- tej siły, że potrafiliście się wyrwać z zaklętego kręgu.
Nefer dla mnie jestes wielka, ogromna i kurcze nie wiem co jeszcze! Bardzo mądra babka z Ciebie! I chyba będę Ci d--ę zawracać jak będę mieć problemy wychowawcze z dzieckiem
Ghost- wielki szacun!
Moi rodzice generalnie są oki- tzn na pewno mogę im sporo zarzucić ale najważniejsze czyli miłość i wsparcie miałam zawsze- i mam do dzisiaj. Kocham ich potwornie! Teraz,odkąd sama mam dziecko widzę może więcej, dostrzegam więcej ich błędów ale też z wielu rozwiązań korzystam, pewne schematy powielam- tzn staram się aby były to te dobre rzeczy. Walczę ze sobą żeby nie powielać tych złych.
Powiem Wam szczerze, że nie wyobrażam sobie stworzenia normalnej rodziny, bycia fajną mamą (czy tak będzie to się okaże) bez posiadania mimo wszystko dobrych wzorców. Oboje- tzn ja i małż wyszliśmy z dobrych domów- tzn takich w których mimo różnych "moli" dominowały miłość, szczacunek i wsparcie. Uważam że jest to ogromny, przegormny prezent jaki dostaliśmy od naszych rodziców na wspólne zycie. Chyba nic lepszego nie moglismy dostać. Dlatego tak bardzo, bardzo podziwam WAs- tych którzy mimo, że tego wszystkiego nie mieli potrafili stworzyć wspaniałe domy.
Daggulka- nie chcę osądzać bo nie znam Ciebie, Twojej mamy mogę tylko napisać co mi się nasunęło. Twoja mama jest bardzo podobna do mojej babci. Moja babcia (Bunia najukochańsza) też dzwoni do mnie 2-3 razy dziennie, pyta co mam na obiad, czy dziecko zdrowe, czy małż zjadł (bo jeszcze przypadkiem niedobra żona nie zrobiłaby obiadu) ale..... mnie to nie wkurza bo mam zupełnie inny stosunek do mojej babci niż Ty do mamy. Oczywiście wynika to z lat doświadczeń. Moja babcia zawsze kochała nas (mnie i siostrę) najbardziej na świecie, zawsze była, zawsze wysłuchała, zawsze pomogła, zawsze stała za nami murem i uważała za 8 cudy świata a nie raz i przed rodzicami kryła- jej nadopiekunczość wynika z autentycznej troski a nie chęci kontrolowania mojego życia. Oczywiście jak zostałam mamą to musiałam dość długo "walczyć" z babcią żeby zrozumiała, że potrafię się zaopiekowac dzieckiem- nie raz jej odparowałam że M. ma tyle lat ile ma i jeszcze jakoś żyje pomimo tego, że ma "taką" matkę. Ale wywalczyłam swoje miejsce. Zobaczyła, że potrafię zadbać o dom, męża, dziecko i jest spokojna. Teraz wie, że to ja decyduję w kwestii dziecka (oczywiście wspólnie z małżem) i szanuje to. Dlatego powiem szczerze, że nawet cieszą mnie jej telefony (bo dla odmiany moja mama nie dzwoni prawie wcale a u mnie w domu była może 6 razy w ciągu 3 lat).
Myślę, że Twoja mama wkurza Cię właśnie dlatego, że w dzieciństwie jej nie było i teraz "nadrabia"- ale teraz jest na to po prostu za późno. Nie zmienisz tych doświadczeń. Nie zmienisz swojej mamy. Masz w sobie tyle żalu do niej za zmarnowane dzieciństwo, za oziębłość emocjonalną, za Twoją bulimię i pewnie jeszcze milion rzeczy, o których Ty tylko wiesz, że nie będziesz potrafiła zmienić swojego stosunku do niej- bo problem jest właśnie w Twoim nastawieniu. Masz absolutne prawo czuć do niej to co czujesz, zmarnowała wiele lat, Twoje dzieciństwo, młodość.... I niestety wyjścia masz dwa- albo totalne odcięcie się od niej- co moim zdaniem wcale Cię nie uszczęsliwi albo.... zaakceptowanie sytuacji- nie wiem może pomogłaby jakaś psychoterapia? Nie zrozum mnie źle ale chodzi mi o to, że tak obiektywnie to Twoja mama nie robi nic złego i nigdy nie zrozumie dlaczego Ciebie to wkurza. Ale diabeł zawsze tkwi w szczegółach i o te szczegóły tu się rozchodzi. Jak moja babcia dzwoni do mnie i pyta co mam na obiad to jej opowiadam i się cieszę, że ją to interesuje. Jak o to samo pyta Twoja mama to odbierasz to jako atak na siebie, próbę kontrolowania i udowadniania Ci, że nie dbasz o rodzinę czy co tam jeszcze. Widzisz tę róznicę? Sytuacja ta sama tylko nastawienie inne. Nie oznacza to, że nie masz prawa do takiego nastawienia- masz do tego prawo w 100% bo macie takie a nie inne doświadczenie. Chcę Ci tylko pokazać, że Twoja mama się nie zmieni- gwarantuję. Nie zmienisz jej zlewaniem, krzykiem, tłumaczeniem. Możesz powiedzieć jej że takie relacje wynikają z tego jak było, jakie masz doświadczenia i trudno- choćby nie wiem jak się starała nie zmieni tego. Ale wiedz, że mama się
nie zmieni . Jedynym wyjściem jest zmiana Twojego stosunku do niej- ale sama sobie z tym nie poradzisz.
Chyba tyle ode mnie. Mam nadzieję, że zrozumiałaś co mam na myśli. Żebyś broń boże nie myślała, że obwiniam o to Ciebie- nie nie!! Chcę Ci tylko pokazać że to wszystko leży w Twojej głowie- a nie w działaniach Twojej mamy. I że masz absolutne prawo czuć to co czujesz i reagować tak jak reagujesz. Trzymaj się kobieto !!