Witam.
Od prawie dwóch lat jestem właścicielem domu, stojącego na 10-cio arowej działce i wybudowanego na krótko po II wojnie - czyli przełom lat 1946 ÷ 1950. Pierwszy jego kapitalny remont został przeprowadzony z początkiem lat 80-tych. Przynajmniej takich informacji udzielili mi poprzedni właściciele, pozbywając się niechcianego kłopotu. Przyznam, iż również takie było i moje pierwsze wrażenie, kiedy oglądałam mój "przyszły" nabytek. Lepiej będzie, jeśli pominę fakt, że nie byłam nim szczególnie zachwycona. Jednak, cóż miałam wówczas począć, kiedy "dostałam" niecałe dwa tygodnie na znalezienie sobie czegoś nowego i opuszczenie starego? Cóż... to faktycznie było niewiele - zważywszy na finanse i czas.
Dziś nie żałuję niczego - choćby przez wzgląd na święty spokój, jaki dostałam od losu. Dziś najważniejsze dla mnie jest to, że mam mały domek, budynki gospodarcze, ładną działeczkę i w głowie jeden wielki plac remontowo-budowlany.
Jak już napomknęłam wcześniej - mieszkam w tym domu. Od momentu jego nabycia, "coś tam" w nim zrobiłam i zamieszkałam. Jednak, to "coś tam" nie można nazwać gruntownym remontem - to wszystko, było raczej "na szybko" odświeżane.
Ktoś, kto buduje nowy dom lub remontuje już istniejący doskonale wie, że przed podjęciem się takiej inwestycji, należy mieć: przede wszystkim marzenia, dobrze przygotowany plan na spełnienie tychże marzeń, wszelakiego typu kosztorysy i pieniądze. Wówczas, pozostaje już tylko krok do pełni szczęścia. A, jak to wygląda u mnie? Cóż... u mnie marzenia są ogromne. Przygotowany plan (zrodzony już pod koniec sierpnia ubiegłego roku) i ciągle zmieniające się kosztorysy, również są. Natomiast, najgorzej jest z tym ostatnim, czyli kasą. Ale, to nic... mam jeszcze w zanadrzu coś bardzo cennego - Pomagiera, który mi kiedyś powiedział "córcia, dasz sobie radę - tylko spokojnie, a dasz sobie radę - jeszcze ci się może jakoś pomoże" Co prawda, mój Tato, to starszy i schorowany już człowiek - finansowo i fizycznie mi zbytnio nie pomoże, ale do tego by mi cokolwiek podpowiedzieć, doradzić i dopilnować jest pierwsza klasa. I, na to mogę spokojnie u niego liczyć.
Teraz już plan - czyli to, co mnie czeka przy tym "recyklingu mojego 60-latka z plusem" :
- wymiana dachu - to idzie na pierwszy plan,
- wymiana wszystkich okien i drzwi frontowych,
- ocieplenie domu,
- wymiana podłóg wraz z nową wylewką,
- wyrównywanie ścian i sufitów w całym domu,
- wymiana drzwi wewnętrznych,
- kapitalny remont łazienki i kuchni,
- całkowita demolka części budynków gospodarczych,
- nowe zagospodarowanie całej działki łącznie z nowym ogrodzeniem,
- itd, itd, itd...
... a, co jeszcze "wypadnie" do wymiany po drodze?
Nie wiem, i na obecną chwilę nie chcę wiedzieć. Wiem tylko, że do tej wyliczanki chciałabym jeszcze dopisać wymianę całej instalacji elektrycznej i CO. Jednak, ta wymiana pozostanie do realizacji na "może kiedyś". Tu trzeba się liczyć z realiami - a przecież realia są takie, jakie są i głową muru nie przebije.
Gdybym na dzień dzisiejszy miała "w portfelu" 50tyś zł - to myślę, iż bez większych przeszkód do końca roku zostałaby zrealizowana wymiana dachu, okien i drzwi wejściowych, łącznie z ociepleniem całego domu. Natomiast, gdybym miała 80tyś, to dalej posunęłyby się prace we wnątrz domu - czyli podłogi, ściany i drzwi wewnętrzne. Na deser pozostała by mi już tylko łazienka i kuchnia do remontu. A tak? Hm...
Na razie jestem tylko umówiona (na jutro, a najpóźniej poniedziałek) z dekarzem, by ostatecznie określił mi cenę za robociznę, potwierdził najbliższy wolny termin (sierpień), jak i podał mi w większym już przybliżeniu wartość samego materiału. Muszę przyznać, iż boję się tego spotkania - ale, to nic...
... od czegoś przecież trzeba zacząć - prawda?
Ktoś, kiedyś powiedział "marzenia się spełniają - trzeba im tylko czasem pomóc, by się spełniły".
Pamiętam, jak sama swego czasu straszliwie marzyłam o cichym i spokojnym domku. Domek już mam. Teraz pozostało mi już tylko zadbać o to, by był to domek z moich marzeń. Także... myślę i mam nadzieję, że kiedy sama wkroczę w 5-tą dekadę życia, taki domek już będzie.