Z uporem mianiaka powtarzam, że przeciętny wyjazd trekkingowy jest tańszy niż 2 - tygodniowe last minute np. na Krecie (przerobiłam). Z Syrią teraz jest nieciekawie ze względu na sytuację polityczną, ale robi się to tak: albo kupuje się bilet w promocji ( dwa lata temu w dwie strony w Austrian Airlines płaciliśmy 1300 zł . A na miejscu spokojnie można się zmieścić w 500 zł na tydzień. W Syrii bardzo trzepią po kieszeni wejścia - warto mieć ISIC, zresztą w Palmyrze można fałszywki kupić na każdym rogu (mam skrupuły, nie kupiłam, żałowałam).
Ale sąsiedni Liban jest już dość drogi.
Więc dlatego zaliczyłam zamki krzyżowców w Syrii, a nie byłam we Francji...