A co to ma wspólnego przyjmowanie zleceń z moją wzrokową oceną ich gustu?
Żona nic nie pisała o tym, że bedąc sprzedawczynią nie sprzedałaby panience białych kozaczków. Jest popyt jest sprzedaż. Co mnie obchodzi, jak ktoś wydaje swoją kasę? Co nie znaczy, że by mnie to nie bawiło.
Powiem szczerze, że po takiej parze oczekiwałabym zachcianki w stylu: rząd tujek, same iglaczki, żeby nie trzeba było pracować ("bo mam tipsy") i gipsowej gołej baby na środku (dla "pana domu")
Czyli kiczu w wydaniu ogródkowym