PDA

Zobacz pełną wersję : sprzedalem dom i kupilem mieszkanie



Strony : [1] 2

sunnychris
23-01-2008, 20:42
:wink: posrednik powiedzial nam ze czesto spotyka sie z tym ze osoby przed 30tka kupuja dom i po roku go sprzedaja... uwaza ze czasami jest sie "za mlodym" na domek. u nas wystarczylo pol roku :lol:
Wszystko bylo fajnie, latem grill, opalanie sie... potem przyszla szara jesien, teraz mokra/blotnista zima... i mieszkanie w domku przestalo sie podobac.

Z racji rosnacych w zwariowanym tempie cen nieruchomosci za roznice kupna sprzedazy udalo sie prawie kupic mieszkanie 8)

http://img246.imageshack.us/img246/8238/projektoryginaldi3.jpg <--- projekt oryginal
http://img246.imageshack.us/img246/7919/projektab3.jpg <--- zmieniony pod nas....

MagdalenaK
23-01-2008, 21:34
Witam mam nadzieję ,że dobrze przemyśleliście sprawę sprzedaży domku. Moja babcia mówiła, żę nie to co się komu podoba, tylko to co kto lubi. Ja będę z tej drugiej strony otóż uciekam z bloku!!!! Dosłownie, dość mam braku prywatności, słyszenia kłótni sąsiadów, imprez w swojej sypialni do czwartej rano, brudnych klatek schodowych oraz zastawiania mi garażu przez sąsiadów. :(
Ale cóż, może ja po prostu źle trafiłam, a wy niekoniecznie możecie tak mieć. :roll: Ze swojej strony życzę poczucia słuszności decyzji, oraz miłego mieszkania w bloku, bo może rzeczywiście będzie Wam tam dobrze. Pozdrawiam Magda
P.S. Cudny jest Wasz synuś. :wink:

sunnychris
23-01-2008, 21:55
co do ciszy i prywatnosci... w domku rowniez nie jest tak rozowo :-? sasiad z pila motorwa conajmniej raz w tygodniu docina drzewo :) do okola szczekajace psy itp. jednak napewno jest ciszej. Mielismy juz w sumie 5 mieszkan i dom... i faktycznie w domu najciszej.... ale mial tez duzo wad ktorych przed zakupem nie wzialem pod uwage... i o ktorych nie wiedzialem. :wink:

MagdalenaK
24-01-2008, 08:26
Witam znowu, zgadzam sie z urokami o których piszesz, jednak ciekawią mnie te wady których nie Wzięliście pod uwagę. Napisz parę pozycji. Może być z tego super ciekawy temat i może pomoże to w podjęciu decyzji osobom które się wachają. :wink: Pozdrawiam

Sail
24-01-2008, 08:41
Mielismy juz w sumie 5 mieszkan i dom... i faktycznie w domu najciszej.... ale mial tez duzo wad ktorych przed zakupem nie wzialem pod uwage... i o ktorych nie wiedzialem. :wink:
Ho, ho weterani :wink:
Napisz o tych wadach - ja uciekam z bloku do domku to może chociaż będę bardziej świadomy :wink:

sunnychris
24-01-2008, 08:43
oczywiscie na wstepie zaznacze ze cos co dla mnie jest wada/utrudnieniem dla kogos innego mozna byc przyjemnoscia :wink:
- DUZO wieksze koszty utrzymania ( pomijajac sam kredyt ) nikt mi juz nie powiem ze mieszkanie w domu prawie nic nie kosztuje bo nie ma czynszu :lol:
- koniecznosc koszenia trawy, podlewania i ogolnie dbanie o "podwórko" ( na poczatku bylo fajnie, zgrzewka piwa i jazda z kosiarka... ale pozniej byla to juz dla mnie tylko kara )
- uciazliwe otoczenie ( o ile w bloku trafialy sie czasami imprezy, w domku wyjace psy sa na codzien... pily raz w tygodniu, a imprezy polaczone ze spiewem sasiadow raz na miesiac, ostatnio sasiadka palila trawe, patyki i w pewnym momencie wrzucila w ognisko dwie stare szafki :-) )
- ciut wiekszy problem przy wyjazdach na wakacje itp. - bardziej kusi amatorow cudzej wlasnosci
- wszelkiego rodzaju usterki trzeba naprawiac we wlasnym zakresie ( wchodzilem do studni 6m po pompe - nie polecam )
- koniecznosc pokonywania 3x wiekszej odleglosci zeby napic sie kawy w kawiarni
- klopot z wyjsciem na kolacje ( nie ma sie kto zajac maluszkiem, bo babcia daleko..... :oops: )

mysle ze cos jeszcze by mi przyszlo do glowy... ogolnie to sa pierdoly, przynajmniej dla wielu... ale mnie jakos wyjatkowo zniechecily. Kupujemy dzialke 500m dalej... troche bardziej na uboczu i wieksza... moze za pare lat zaczniemy budowe... jak do tego dojrzejemy. Dla mnie mieszkanie/dom to miejsce gdzie chcem przyjsc po pracy i odpoczac a nie lapac sie za kosiarke.

Sail
24-01-2008, 08:55
Najbardziej martwi mnie ta trawa, ale nie mam fioła na tym punkcie, więc może damy jakoś radę ;) Jeszcze można by kupić kozę, gdyby nie zakaz hodowli zwierząt... :roll: :wink:
Koszta mieszkania mam i tak spore, więc jeśli w domku nie wzrosną niebotycznie to będzie dobrze ;)
A sąsiedzi drzew ciąć nie będą bo to były pola orne i najpierw te drzewa muszą urosnąć :lol: Zresztą od Taty będę miał parę narzędzi do obróbki drewna, które ciut hmm wyją :roll: :wink: więc jeszcze się okaże, że to mnie sąsiedzi będą ścigać jak postanowię zrobić sobie jakieś mebelki :wink:

MagdalenaK
24-01-2008, 09:33
Strasznie szczere odpowiedzi cenię to sobie :wink: , , chociaż koszenia trawy też się trochę boję (33 ary ) mieszkam teraz w Strzelcach Krajeńskich a przeprowadzę się 6 km dalej. Wierzę ze inne rzeczy będą uciążliwe, jednak jeśli ktoś w końcu nie będzie mi robił przełajów po suficie będzie to dla mnie bezcenne!!!!! Jeśli chodzi o nas to historia była prosta mieszkaliśmy 10 lat w domku jednorodzinnym z teściami zrobiło nam sie ciasno i postanowilismy kupić mieszkanko na nowym pięknym osiedlu i cóż miało być jak w bajce i mieliśmy jeździć na wycieczki .... Tu zaczął sie nasz koszmar, najgorsze są przełaje po suficie, wieczorami kiedy sąsiedzi wracaja z dziećmi koło 22 dopiero zaczyna sie życie płacz, krzyki i kłótnie. Skręcanie mebli koło 23 a na nasze prośby "ludzie ale my chcemy spać sąsiadka odpowiada ale my tez i z uśmiechem zamyka mezowi drzwi przed nosem" Ostatnia ich impreza trwała do czwartej rano a sprzątanie do piątej. Poszłam do nich grzecznie koło 2 w nocy prosić o litość, nie otworzyli mi drzwi a mój mąż na dole usłyszał "a niech sobie k... pukają" :o Skończyło się policją, a na interwencję w ogóle nie zareagowali. Nie spaliśmy do 5 rano (równiez nasz 10 letni syn). :cry: Po ich super imprezie na klatce schodowej były dosłownie psie kupy i zalany wiatrołap. To tylko parę przykładów z naszego miłego życia w bloku . Więc cóz dajemy drapaka.

sunnychris
24-01-2008, 09:38
znam to uczucie bezradnosci :-? przerabialem podobna sytuacje. Skoczylo sie silowym rozwiazaniem problemu :wink: oczywiscie 100 razy bardziej wole codziennie kosic trawe niz sluchac pier*(&@# sasiada nad soba... ale to skrajne przypadki...

Ogolnie jesli ktos mieszkal w domku... i wie na co sie decyduje to napewno bedzie zadowolony.

MagdalenaK
24-01-2008, 10:45
Dzięki za dobre słowo, wierzę że u nas w końcu będzie dobrze, czego i Wam z całego serca życzę. Magda

sunnychris
24-01-2008, 10:50
jesli moge zapytac... gdzie stawiacie ten domek z bali ?? W ulimiu stoi kilka i bardzo mi sie podobaja :wink:

MagdalenaK
24-01-2008, 10:57
Sarbiewo gm Zwierzyn (pod lasem) , stawiamy identyczny domek. I bardzo się cieszymy. :lol:

sunnychris
24-01-2008, 11:13
a to znam ta okolice.... prowadzalem auta do miejscowego mechanika. :)

leda16
02-02-2008, 18:30
Trzeba po prostu kochać przyrodę, ogród, kwiaty i intymność. Wtedy człowiek chętnie porzuca blokowe slumsy. Rzeczywiście, dom jest bardziej kosztowny w utrzymaniu. W okolicy, gdzie mamy dom, jeszcze w stanie surowym (3 km od rogatek Krakowa) największy hałas pochodzi z ulicy. Poza tym cisza, spokój, ogromny, zielony plener, świeże powietrze, z prawej strony ogródki działkowe, z lewej dwoje starszych ludzi z dobrze wychowanym psem, , na wprost 60 m. od naszego domu ślepa ściana sąsiada bez psa. Owzem, trawy dużo do koszenia, ale my 5 dni pracujemy umysłowo, więc chocby dla zdrowia :lol:
http://images24.fotosik.pl/56/64057d6a3e5db0f8m.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=64057d6a3e5db0f8) http://images23.fotosik.pl/56/21cf3c7b31a48f0fm.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=21cf3c7b31a48f0f) http://images20.fotosik.pl/147/afeee38609ff744dm.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=afeee38609ff744d) http://images21.fotosik.pl/39/aa48024d4948ff31m.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=aa48024d4948ff31) http://images20.fotosik.pl/352/2b1b7509dea3f295m.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=2b1b7509dea3f295)

pluszku
02-02-2008, 20:09
sunnychris - ja Ciebie rozumiem, bo całe dotychczasowe zycie spedziłem w domu.
Znam wszystkie tego bolączki i smieszyły mnie bardzo czesto zamieszczane tu "achy i ochy" nad mieszkaniem w domu. Byly tu tez takie osoby ktore myslały ze skoro mieszkajac w domu nie placi sie czynszu wyjdzie im taniej. W swojej naiwnosci byly i takie osoby co myslały ze "wywoz smieci, kanalizacja, podatek od gruntu i nieruchomosci" nie istnieja. Wszak w blokach tego bezposrednio nie placili.
Nigdy nie wychodzi w domu taniej, bo wyprowadzka do domu wiaze sie ze znaczna zmiana metrazu. Ludzie przenosza sie z mieszkania 35 m2 do domu 250 m2 i mysl ze koszt ogrzania czy oswietlenia bedzie nizszy.
Jak jeszcze ktos sobie strzeli 25 metrow podjazdu to zima sporo musi namachac sie łopata.
Niemniej mieszkanie w domu ma swoje zalety - trzeba tylko o tym wiedziec wczesniej. Przede wszystkim lokalizacja dzialki.
Wcale nie "pod lasem" - bo wtedy przewaznie wszedzie daleko.
Wielkosc domu - 30 m2/osobe to w zupelnosci wystarczy.
Budujac wiekszy najpierw ponosisz ogromne koszty inwestycji a potem ogromne koszty utrzymania.
A rozrywek nigdy nie brakuje.
Awarie kanalizacji czy komina zwykle wystepuja zima.
Złodziejstwo nieporownywalnie wieksze, oraz wiekszy zakres rzeczy jakie moga sie komus "przydac" - u mnie np. ukradli trzepak(chyba na złom) oraz kosz na smieci (!!!).
Jak linie energetyczna raz zerwało i skrzynke zalała woda w piatek to naprawili dopiero w poniedzialek bo podobno wczesniej sie nie dało.
Jeden wieczor bez pradu - bajera, ale 3 dni bez pradu to juz kłopot (czesc jedzenia z lodowki do wyrzucenia).
Przezylismy tez 5 dniowa awarie wodociagu (bo to bylo na uboczu - wiec im sie nie spieszylo). Awaria wody latem nie jest smieszna.
Wode do picia przyniesiesz w butelkach 5 litrowych - lecz gdzie tu sie umyc?
W naszym przypadku wypadło to jeszcze w czasie gdy mielismy 3 miesieczne dziecko a rodzina żony mieszka 120 km od nas.
Wiec co tu zrobic? Isc do aquaparku by skorzystac z prysznica.
Niemniej dalej mieszkam w domu, tylko do pewnych spraw podchodze z mniejszym entuzjazme co niektorzy co "własnie wyrwali sie z blokow".
Wyprowadzka z bloku do domu przewaznie wiaze sie takze z wyprowadzka z miasta na tereny podmiejskie. A tam rzadza inne prawa.
Ludzie buduja nowe domy z ekologicznymi piecami kondensacyjnymi a tam wszyscy okoliczni mieszkancy zima spalaja w piecach wszystko co popadnie łącznie z oponami. Nowe domki sa wyposazane w przydomowe oczyszczalnie a sasiedzi maja rozszczelnione szamba. Sprobój tylko kogos zakapowac, jako "nowy ktory sie rzuca" masz przerabane.
4 letni syn zainteresował sie ostatnio karate. W starym miejscu na sale cwiczen mial 800 metro, w nowym miejscu ma 9 km.
Nawet TelePizza nie chce pizzy dowozic.
Jak pojdziesz na imprezy i troche wypijesz to jak wrocisz?
Ostatni autobus o 20, samochodem nie pojedziesz a taxi za 2 strefe sporo skasuje. Apteke całodobowa teraz bede mial 7 km zamiast 1 km, to samo ze stacja benzynowa, kinem, bankomatem. Lokalna poczta czynna tylko w tygodniu i do 16-tej, a poczta w centrum miasta do 20-tej.
Biblioteka czy basen dla dziecka - wszystko 10 przystankow autobusem 2 razy na godzine.
Cisza, spokoj? W blokach to ludzie po 24-tej sie uspokajaja. W dzienicy domkow psy sa na noc spuszczane a niech choc 1 zacznie szczekac - koncert na godzine gotowy.
Sobota 3-4 w nocy. "Szybcy i wsciekli" w 14 laetnich golfach wracaja z dyskotek, czesto 140 km/h po waskich uliczkach.
Pewnie wiekszosc budujacychmysli ze ich okolice beda inne - zwykle nie sa, chyba ze buduja sie na zamknietym osiedlu.

sunnychris
03-02-2008, 10:23
pluszku wyczerpales w 100% :-) moj watek.

Maja W.
07-02-2008, 00:23
Byly tu tez takie osoby ktore myslały ze skoro mieszkajac w domu nie placi sie czynszu wyjdzie im taniej. W swojej naiwnosci byly i takie osoby co myslały ze "wywoz smieci, kanalizacja, podatek od gruntu i nieruchomosci" nie istnieja. Wszak w blokach tego bezposrednio nie placili.
Nigdy nie wychodzi w domu taniej, bo wyprowadzka do domu wiaze sie ze znaczna zmiana metrazu. Ludzie przenosza sie z mieszkania 35 m2 do domu 250 m2 i mysl ze koszt ogrzania czy oswietlenia bedzie nizszy.
Jak jeszcze ktos sobie strzeli 25 metrow podjazdu to zima sporo musi namachac sie łopata.
Niemniej mieszkanie w domu ma swoje zalety - trzeba tylko o tym wiedziec wczesniej. Przede wszystkim lokalizacja dzialki.
Wcale nie "pod lasem" - bo wtedy przewaznie wszedzie daleko.
Wielkosc domu - 30 m2/osobe to w zupelnosci wystarczy.
Budujac wiekszy najpierw ponosisz ogromne koszty inwestycji a potem ogromne koszty utrzymania.
A rozrywek nigdy nie brakuje.
Awarie kanalizacji czy komina zwykle wystepuja zima.
Złodziejstwo nieporownywalnie wieksze, oraz wiekszy zakres rzeczy jakie moga sie komus "przydac" - u mnie np. ukradli trzepak(chyba na złom) oraz kosz na smieci (!!!).
Jak linie energetyczna raz zerwało i skrzynke zalała woda w piatek to naprawili dopiero w poniedzialek bo podobno wczesniej sie nie dało.
Jeden wieczor bez pradu - bajera, ale 3 dni bez pradu to juz kłopot (czesc jedzenia z lodowki do wyrzucenia).
Przezylismy tez 5 dniowa awarie wodociagu (bo to bylo na uboczu - wiec im sie nie spieszylo). Awaria wody latem nie jest smieszna.
Wode do picia przyniesiesz w butelkach 5 litrowych - lecz gdzie tu sie umyc?
W naszym przypadku wypadło to jeszcze w czasie gdy mielismy 3 miesieczne dziecko a rodzina żony mieszka 120 km od nas.
Wiec co tu zrobic? Isc do aquaparku by skorzystac z prysznica.
Niemniej dalej mieszkam w domu, tylko do pewnych spraw podchodze z mniejszym entuzjazme co niektorzy co "własnie wyrwali sie z blokow".
Wyprowadzka z bloku do domu przewaznie wiaze sie takze z wyprowadzka z miasta na tereny podmiejskie. A tam rzadza inne prawa.
Ludzie buduja nowe domy z ekologicznymi piecami kondensacyjnymi a tam wszyscy okoliczni mieszkancy zima spalaja w piecach wszystko co popadnie łącznie z oponami. Nowe domki sa wyposazane w przydomowe oczyszczalnie a sasiedzi maja rozszczelnione szamba. Sprobój tylko kogos zakapowac, jako "nowy ktory sie rzuca" masz przerabane.
4 letni syn zainteresował sie ostatnio karate. W starym miejscu na sale cwiczen mial 800 metro, w nowym miejscu ma 9 km.
Nawet TelePizza nie chce pizzy dowozic.
Jak pojdziesz na imprezy i troche wypijesz to jak wrocisz?
Ostatni autobus o 20, samochodem nie pojedziesz a taxi za 2 strefe sporo skasuje. Apteke całodobowa teraz bede mial 7 km zamiast 1 km, to samo ze stacja benzynowa, kinem, bankomatem. Lokalna poczta czynna tylko w tygodniu i do 16-tej, a poczta w centrum miasta do 20-tej.
Biblioteka czy basen dla dziecka - wszystko 10 przystankow autobusem 2 razy na godzine.
Cisza, spokoj? W blokach to ludzie po 24-tej sie uspokajaja. W dzienicy domkow psy sa na noc spuszczane a niech choc 1 zacznie szczekac - koncert na godzine gotowy.
Sobota 3-4 w nocy. "Szybcy i wsciekli" w 14 laetnich golfach wracaja z dyskotek, czesto 140 km/h po waskich uliczkach.
Pewnie wiekszosc budujacychmysli ze ich okolice beda inne - zwykle nie sa, chyba ze buduja sie na zamknietym osiedlu.

Nie powiem, zachęcające do budowy domu jak nic :-?

A ja mam 24 lata i za rok chcę się budować za miastem... :roll: :roll: :roll:

leda16
07-02-2008, 06:44
W wieku 24 lat stać Cię na budowę domu? Gdzie zarabiasz aż tyle? :lol:

pluszku
07-02-2008, 07:25
Maja W.
Mozesz sie budowac, nie ma problemu.
Musisz tylko zdawac sobie sprawe , ze w zyciu nie jest tak, ze albo cos jest czarne albo biale. Że mieszkanie w blokach to koszmar a mieszkanie w domku za miastem jest sielskie-anielskie.

AXENTY
07-02-2008, 08:43
Najbardziej martwi mnie ta trawa

Polecam wydawnictwo Rider Digest pt: "Mały ogród przy domu", dział: Ogród dla leniwych". Jest piękny :D
Autor dowodzi całkiem logicznie, że koszt utrzymania trawnika jest tak wysoki, że nijak nie opłaca się go uprawiać. Zamiast tego proponuje osobliwy układ roślin zastępujących trawnik, a nie wymagających ciągłych zabiegów pielęgnacyjnych.
Radzę poczytać, lub poradzić się fachowca.

Izula71
08-02-2008, 13:48
Równo rok temu kupiliśmy urokliwą sporą działkę 30 km od granic Warszawy (bliżej nie było nas stać) z zamiarem wybudowania domu. Zaczęliśmy planować całą inwestycję, wybierać projekt itd. Ale ceny materiałów budowlanych zaczęły sięgać zenitu, więc zatrzymaliśmy się w pędzie do realizacji marzeń o własnym domu i zaczęliśmy kalkulować.
I tak, obok oczywistych zalet mieszkania w domu (większa powierzchnia, swoboda, ogródek i wiele tym podobnych), zaczęły jednak przeważać argumenty za "nie budować", tj.:
- trudny do określenia końcowy koszt inwestycji (co przy finansowaniu budowy kredytem ma niebagatelne znaczenie),
- czas, jaki trzeba poświęcić na budowę (oboje z mężem pracujemy, mamy dwoje małych dzieci, więc pojęcia wolnego czasu praktycznie nie znamy. Perspektywa spędzania przez okres co najmniej roku każdej wolnej chwili na budowie /oczywiście po to żeby ją kontrolować, bo o budowie systemem gospodarczym wogóle nie mogło być mowy/ przerażała nas. Poza tym każdy dojazd na budowę to ok. 80 km w obie strony od naszego dotychczasowego mieszkania!),
- no i najważniejsze: mamy małe dzieci, które jeszcze chodzą do przedszkola, a już wkrótce jedno do szkoły. No i zobaczyliśmy oczami wyobraźni: nasze pociechy siedzące od świtu do późnego wieczora w przedszkolu i na szkolnej świetlicy, a później przysypiające ze zmęczenia w naszym samochodzie w drodze do domu. Każdorazową wielką wyprawę do miasta na zajęcia dodatkowe (jak połączyć takowe przy dwójce dzieci ?!), do kina, teatru, znajomych itd itp.
Wizja takiego życia na tyle nas przeraziła, że naprawdę z ogromną ulgą podjęliśmy wspólną decyzję o zakupie nowego (choć wcale nie w nowym bloku) mieszkania. Będziemy mieszkać w tej samej dzielnicy, w której mieszkaliśmy dotąd, więc dzieci nie przeżyją szoku związanego ze zmianą przedszkola, a my nadal będziemy czuć się jak u siebie!
Nie znaczy to wszystko, że już nigdy nie będziemy chcieli mieć własnego domu, ale na pewno jeszcze nie teraz, gdy mamy małe dzieci.

Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którzy budują domy i tych, którzy mieszkają w blokach i życzę Wam, żebyście czuli się szczęśliwi, niezależnie od miejsca swojego zamieszkania.

Iza

leda16
08-02-2008, 15:22
Myślę, że podjęliście słuszną decyzję, bo tu wady przekraczają zalety. Raz, że odległość od centrum, wieloletnie zadłużenie w banku, koszty eksploatacji domu o 2/3 przewyższające koszty w mieszkaniu spółdzielczym, rosnące lawinowo koszty energii elektrycznej i gazu no i wzrastające potrzeby dzieci. Budowa toczyłaby się przede wszystkim ich kosztem (zamiast prywatnych lekcji angielskiego flizy, terrakota, etc).. Dlatego jak widzę, że 24 letnia dziewczyna wypisuje androny o "budowaniu się" oczywiście kosztem dołowania i finansowego niszczenia starych, schorowanych rodziców lub wyciśniecia ostatnich dudów z równie młodego frajera przyklaskującego tym pomysłom , niedobrze mi się robi z powodu Jej bezmyślności. Przy czym najwięcej kosztów pochłania wykończenie takiego domu.

a.ryk
08-02-2008, 22:47
Dlatego jak widzę, że 24 letnia dziewczyna wypisuje androny o "budowaniu się" oczywiście kosztem dołowania i finansowego niszczenia starych, schorowanych rodziców lub wyciśniecia ostatnich dudów z równie młodego frajera przyklaskującego tym pomysłom , niedobrze mi się robi z powodu Jej bezmyślności. Przy czym najwięcej kosztów pochłania wykończenie takiego domu.

Nie rozumiem takiego myślenia?? Jestem dwa lata starszy od tej dziewczyny i też w tamtym roku podjąłem decyzje o budowaniu własnego domu. Nie bardzo wiem po co mam czekać do 30, 40 czy 60?? Skoro teraz mam warunki na takie działanie. Na razie nie mamy jeszcze dzieci i wydaje mi się, że teraz właśnie jest najlepszy moment. Może uda mi się skończyć przed przyjściem na świat naszego spadkobiercy;) Dlatego bardzo, żałuje że do wylania fundamentów muszę jeszcze czekać rok! Nie bardzo wiem gdzie tu jest bezmyślność??
Osobiście uważam, że niech każdy sobie mieszka gdzie mu bardziej odpowiada. Dlatego rozumiem autora wątku, że wrócił tam gdzie mu lepiej. Ale nie rozumiem takich ludzi, którzy wiedzą lepiej gdzie jest innym lepiej!!!

a.r

leda16
09-02-2008, 17:54
Wobec tego zadam Ci takie samo pytanie jak tej dziewczynie: gdzie zarabiasz aż tyle?

OK
09-02-2008, 18:21
Wobec tego zadam Ci takie samo pytanie jak tej dziewczynie: gdzie zarabiasz aż tyle?

Sorki, ale co Cię to obchodzi???

Dlaczego z góry zakładasz, że ktoś kogoś musi wykorzystywać, żeby się wybudować?
Dlaczego rodzice mają być zaraz starzy i schorowani?
Dlaczego zaraz facet ma być frajer i daje się wycisnąć?
Może rodzice są w sile wieku na stanowiskach dyrektorskich (np.) i stać ich?
Może facet dobrze zarabia? A dziewczyna może dostała spadek, albo sprzedała mieszkanie po dziadkach?
Skąd wiesz i co Cię interesuje kto i gdzie ile zarabia, albo skąd bierze kasę???

leda16
10-02-2008, 07:56
Bo żyję już trochę lat na tym świecie dziecko. I mam synów prawie w wieku tej dziewczyny. I oboje z mężem mamy stanowiska - on kierownicze, ja samodzielne-specjalistyczne. Obracamy się wśród ludzi o naszej pozycji. A dlatego my i inni na budowę a właściwie wykończenie domu czekać musimy do 50-tki, bo z naszych zarobków nas po prostu nie stać na taką inwestycję. Dlatego nie wmówisz mi, że smarkacz rok po studiach albo bez, lub 24 letnia dziewuszka, sami zarabiają aż tyle, że te "decyzje" podejmują w sposób odpowiedzialny bez kalkulacji na kieszeń rodziców. Tak czy inaczej, to się nazywa pasożytnictwo. W pracy mam dość takich przykładów młodzieży, bezwzględnie cyckających starych rodziców. I potencjalnych samobójców, którzy kredytów nabrali, robotę potracili a bank na hipotekę wszedł mimo skomleń i kwików kredytobiorców o jedynym żywicielstwie rodziny. Smutno to się potem kończy. Jeśli ktoś uczciwie na chleb zarabia, nie będzie się wstydził napisać, gdzie zarabia aż tyle, że w wieku 24-27 lat stać go na budowę domu. To jest w końcu ok.700 tys. pod klucz a eksploatacja jakieś 14-15 tys. rocznie. Ty się najwyraźniej wstydzisz, więc zapewne cudzą kieszenią ta Twoja "decyzja" będzie realizowana :lol:

a.ryk
10-02-2008, 13:24
Skoro już wszyscy zainteresowani przeczytali, więc wycinam, bo jeszcze ktoś z nieżyczliwych "znajomych" nas skojarzy.
a.r.

pluszku
10-02-2008, 19:14
a.ryk - nie dziw sie ze padlo pytanie o dochody.
Wszak "wolna" prasa od lat rozpisuje sie o tym jak to w Polsce jest zle, jak ludzie musza zyc od 1-go do 1-go za 800 zl, jak młodzi ludzie po studiach albo pracuja w markecie przy układaniu towaru noca albo musza wyjezdzac na zachod aby miec godziwa płaca.
A kłamstwo 1000 razy powtorzone staje sie prawda.

leda16
10-02-2008, 19:52
My we dwójkę prawie tyle mamy co jedna Wasza pensja, dzieci mniej zaradne a kredytów boimy się jak ognia. System gospodarczy jest może tańszy ale znacznie bardziej czasochłonny. Ceny, jakie podałam są z "Ładnego Domu". O ile pamiętam 12 tys.rocznie to dom takiej wielkości, jaki chcesz budować. Policzyli pod.gruntowy, śmieci, szambo, ogrzewanie, światło. Jednak Wasza sytuacja to raczej wyjątek, a swoją zaradnością i karierą tylko się chwalić należy.Gratulacje. W każdym razie przypuszczam, iż tzw. dom inteligentny będziesz mógł stworzyć systemem całkowicie gospodarczym. Kabelki to już pewnie nie problem :lol:

OK
10-02-2008, 19:59
Mam wrażenie, że działa tu schemat pt. "Mnie nie stać, więc ci co ich stać to pijawki i złodzieje".

Przecież wystarczy poczytać forum i w większości dzienników ludzie mniej lub bardziej dokładnie piszą skąd mają kasę, jakie kredyty i kosztem jakich wyrzeczeń. A także, ile osób buduje dom głównie z myślą o tym, że za jakiś czas trzeba się będzie zająć rodzicami i wziąć ich do siebie.

A odpowiadając na atak:

Bo żyję już trochę lat na tym świecie dziecko. I mam synów prawie w wieku tej dziewczyny. I oboje z mężem mamy stanowiska - on kierownicze, ja samodzielne-specjalistyczne. Obracamy się wśród ludzi o naszej pozycji. A dlatego my i inni na budowę a właściwie wykończenie domu czekać musimy do 50-tki, bo z naszych zarobków nas po prostu nie stać na taką inwestycję. Dlatego nie wmówisz mi, że smarkacz rok po studiach albo bez, lub 24 letnia dziewuszka, sami zarabiają aż tyle, że te "decyzje" podejmują w sposób odpowiedzialny bez kalkulacji na kieszeń rodziców. Tak czy inaczej, to się nazywa pasożytnictwo. W pracy mam dość takich przykładów młodzieży, bezwzględnie cyckających starych rodziców. I potencjalnych samobójców, którzy kredytów nabrali, robotę potracili a bank na hipotekę wszedł mimo skomleń i kwików kredytobiorców o jedynym żywicielstwie rodziny. Smutno to się potem kończy. Jeśli ktoś uczciwie na chleb zarabia, nie będzie się wstydził napisać, gdzie zarabia aż tyle, że w wieku 24-27 lat stać go na budowę domu. To jest w końcu ok.700 tys. pod klucz a eksploatacja jakieś 14-15 tys. rocznie. Ty się najwyraźniej wstydzisz, więc zapewne cudzą kieszenią ta Twoja "decyzja" będzie realizowana

Po pierwsze - nie "dziecko", bo na szczęście nie jestem Twoim dzieckiem. I nie rozumiem, skąd u dorosłej i poważnej osoby tak pogardliwy i niegrzeczny stosunek do ludzi. Po drugie, czytaj ze zrozumieniem - nigdzie nie napisałam, że ja też się buduję, ani ile mam lat. Więc do Twojej informacji - mam lat trochę więcej i robię remont. A zeznania podatkowe to składam w skarbowym - co roku - nie tutaj. Jak Cię to tak interesuje, to sobie wejdź na mój wątek i się dowiedz. Jeśli chodzi o kredyt, to owszem - ubezpieczony na wypadek utraty pracy też :lol: Poza tym część kredytu odłożona - na wszelki wypadek.
Wystarczy pomyśleć trochę wcześniej :wink:

A jeśli chodzi o to, co kto widział na tym świecie, bo już trochę żyje... To widziałam parę starszych osób z demencją - co nie znaczy przecież, że każdy ją dostaje na starość, prawda?

d5620s
10-02-2008, 21:27
zirytowałam sie wypowiedzią ledy-my tez nie mamy trzydziestki i konczymy nasz dom. Ta smutna osoba stwierdza o swojej rodzinie "boimy sie kredytów jak ognia"- To Pani sprawa Pani ledo. I nie znaczy to, ze inni mają obowiazek budowania za gotówę. Ja mam kredyt i 80 proc forumowiczów ma cholerny kredyt. Tak trudno to zrozumieć??? Do odważnych świat należy. A skrzętni ciułacze niestety-to nie sa ludzie stworzeni do zakładania biznesu czy poważnych inwestycji. Smutne, że zazdroszczą tym, którzy są skłonni podjąć wyzwania. Ja i na giełdzie przegrałam swoją ciułanine studencką, i firma mi upadła-ale raz na wozie -raz pod wozem. Jak sie chce coś osiągnąć-trzeba brac zycie za rogi. I pani ledo-w dzieciach też taką odwagę obudzić. Żeby były odważne w granicach rozsadku (kredyt na 4proc to nie jest sport ekstremalny:))) a nie zachowawcze.
Poza tym nie zna Pani sytuacji agresywnie traktowanych forumowiczów-a może maja w rodzinie kawałek ziemi-grzech nie budować! A moze zarabiaja tyle ze maja sporą zdolność kredytową. A może mąz budowlaniec postawi dom za 250 tys? Żal, że inni mają. Cóż, świat jest niesprawiedliwy. Trzeba było własne dzieci lepiej "wyżenić"(to ironia, gdyby ktos nie zajarzył) albo 15 lat temu kupic troche ziemii za bezcen niemal od rolnika pod miastem. Nie zrobiła tego Pani? szkoda-bo miała Pani okazję. Zazdroszczę tej okazji, bo ja w czasach przekształceń własnościowych miałam 11 lat i za bardzo nie mogłam poinwestować:) Musziałam kupić działkę na wolnym rynku. Toż to skanad! Żądam odebrania działek wszystkim, którzy fuksem trafili na zloty ineters w dobrym czasie. Jak ja nie mam-niech inni tez nie mają! a co!Serdecznie pozdrawiam.
Młoda, do bólu uczciwa, bez ogromnych zarobków, raczej zaradna
Aga Przed Trzydziestką

małaMI
11-02-2008, 12:15
o a ze mnie się śmieją kiedy mówię, że wolałabym mieszkać w bloku.

Zawsze mieszkałam w bloku, od jakiegoś czasu mieszkam w domu. Niestety różne uwarunkowania rodzinne sprawiają, że pewnie tu zostaniemy.
No i póki co dom nie jest na sprzedaż, więc żeby się wyprowadzić na bloki musielibyśmy wziąć kredyt.

Ale rzeczywiście - w bloku płaci się czynsz i tzw fundusz remotnowy. Jest dziura w dachu to ją spółdzielnia musi załatać. Mieszkając w domu, szczególnie nie zupełnie nowym ciągle wyskakują jakieś "dziury". I niestety trzeba ciągle wyciągać z własnej kieszeni.

No i to utrzymanie obejścia w odpowiednim stanie :roll: brrr, ale to na szczęście nie moja działka ;)

Bikerus
11-02-2008, 15:11
Mieszkanie wcale nie jest tańsze niz dom :(

Za 92 metrowe plus garaz, nowe, komfortowe mieszkanie w dużym mieście, aktualnie 694 zł plus ok. 90 zł za prąd miesięcznie (gotowanie na prądzie)
Daje to 9400 zł rocznie (wliczone zaliczki na wodę, ogrzewanie, smieci...)

Dom o takiej samej powierzchni kosztuje mniej więcej tak samo - roznice może 5-7% na + lub -

Ja podziwiam ludzi, którzy buduja sie 20-30 km od granicy najbliższego dużego miasta i później prowadzą tam aktywne życie z małymi dziećmi - to trzeba mieć naprawdę dużo samozaparcia.

Mam tez świadmość, że dla wielu własny dom to marzenie całego życia. (szczególnie jak ostatnie kilkadziesiąt lat przesiedzieli w mieszkaniu 40m w 4 osoby)
A przy dzisiejszych cenach ziemi kupno własnego kawałka w mieście czy przedmieściach to masa pieniędzy....

Mi sie jakoś tam udało 8) - blisko miasta, ładna działka, domek sympatyczny, na płacę nie narzekam ;) A pewnie mógłbym być synem leda16 :wink:

leda16
11-02-2008, 17:57
Żartujesz Bikerus? Za oświetlenie 54m. mieszkania + garaż płacę 87 zł, gaz 127 zł. co dwa miesiące, czynsz 380 zł. + podatek gruntowy od garażu. 90 zł za en. elektr.+ gotowanie na prawie 100 m mieszkanie to jest taniocha.
Gdybyś byl moim synem to też by Ci się udało - 30 arowy ogród 3 km. od rogatek Krakowa czyli 20 km od Sukiennic + piętrowy dom w stanie surowym, częściowo podpiwniczony. Mógłbyś się radośnie dalej szarpać z budową :lol:

Bikerus
11-02-2008, 19:11
Żartujesz Bikerus? Za oświetlenie 54m. mieszkania + garaż płacę 87 zł, gaz 127 zł. co dwa miesiące, czynsz 380 zł. + podatek gruntowy od garażu. 90 zł za en. elektr.+ gotowanie na prawie 100 m mieszkanie to jest taniocha.

No to mi sie jakoś udaje oszczędniej ;)
Muszę się żonce pochwalić, że wcale tak dużo nie płacimy 8)


Gdybyś byl moim synem to też by Ci się udało - 30 arowy ogród 3 km. od rogatek Krakowa czyli 20 km od Sukiennic + piętrowy dom w stanie surowym, częściowo podpiwniczony. Mógłbyś się radośnie dalej szarpać z budową :lol:

Widać na nie tą komórkę jajową trafił plemnik taty :lol:
Niestety działki nie dostałem, tym bardziej nie w Krakowie, a buduje bez piwnicy i to na dodatek sam muszę na wszystko zarobić :evil:
A jeszcze kilka godzin temu myślałem, że jestem szczęściarzem :P :wink:
pozdrawiam,

leda16
11-02-2008, 20:01
Dlatego ja inwestuję tylko w ogród a na resztę dziecko też będzie musiało zarobić. Na razie studiuje...budownictwo :lol:

JANINKI-AMORKI82
12-02-2008, 09:32
gdzie zarabia aż tyle, że w wieku 24-27 lat stać go na budowę domu. To jest w końcu ok.700 tys. pod klucz a eksploatacja jakieś 14-15 tys. rocznie. Ty się najwyraźniej wstydzisz, więc zapewne cudzą kieszenią ta Twoja "decyzja" będzie realizowana :lol:

matko boska jakie 700tyś. zł :o :o :o przecież nie każdy chce mieszkać w 300 m willii z basenem - my jesteśmy 3 lata starsi od tej jak ją nazwałaś "dziewuszki" , zarabiamy mało - bo w tej chwili żyjemy OBOJE !!! właśnie za te 800zł miesięcznie, ale zarabiamy uczciwie i już myślimy o budowie własnego domu! oczywiście na kredyt ;-) i nie bierzemy tu pod uwagę pomocy ze strony rodziny - system gospodarczy też nie wchodzi w grę bo na budowaniu sie nie znamy wcale - ale cały czas intensywnie myślimy o naszym domku i rozpoczynamy różne działania (dokształcanie, zmiana zawodu, rozkręcanie własnej firmy - wszystko od zera bez niczyjej pomocy i wkładu finansowego - kosztuje nas to bardzo dużo wysiłku ale jakoś trzeba działać i iść na przód), dzięki którym kiedyś być może ten dom powstanie. nie można mówić, że ktoś w wieku 27 lat jest nieuczciwy jeśli go stać na dom - znam wiele osób w naszym wieku a nawet młodszych, które zamiast iść od razu po szkole średniej na studia poszły do pracy, a studia kończyły zaocznie - i stać ich teraz nawet na kilka domów nie tylko na jeden. byli zaradni, wiele poświęcili, pracują ciężko i uczciwie i ich stać i wcale nie mają kierowniczych stanowisk.

a odnośnie tematu wątku to myśmy zaliczyli i mieszkanie w wynajmowanych stancjach (1 pokoik 8m2) i w bloku (32m2) i w domku i teraz mieszkamy w dobudówce (czyli metraż mamy mniejszy niż w bloku bo jakieś 20m2 z kuchnią i łazienka ale za to bezpośrednio wyjście na ogród, szczekające psy, sąsiedzi z piłą itp.) i ja nie chciałabym już wracać do bloku (nie widzę takiej opcji choć mamy mieszkanie w bloku) - wybraliśmy właśnie mniejszy metraż ale bez sąsiadów skaczących po suficie i imprezujących do białego rana w zamian za szczekające psy (czasem do 4 rano wyje pół okolicy) - ale to już nie jest tak denerwujące jak pijackie wrzaski naszego byłego sąsiada. po prostu co kto woli - nam nie zależy na bliskości miasta, jeździmy tylko na zakupy raz w tygodniu, za to uwielbiamy prace w ogrodzie czy majsterkowanie we własnym garażu. generalnie chodzi mi o to, że każdy z nas woli co innego, co innego jest dla niego wygodne, co innego jest w stanie poświęcić - dlatego nie nam to oceniać, niech każdy robi to co uważa dobre dla siebie i swojej rodziny - byle dawało mu to szczęście czy to w bloku czy w domku.

leda16
12-02-2008, 14:55
Przecież to są kosztorysy z miesięczników budowlanych - parcela, zbrojenie, projekty domu z instalacjami, materiały budowlane, budowa. Nie ja je wymyślałam ani z sufitu ściągałam. W bloku samo okno balkonowe z drzwiami w Oknoplast" kosztuje 5 tys. zł. Okno dachowe do domku ok.1000 zł. Koleżanka ostatnio wymieniała dach - 10 tys. tylko robocizna. Mam na myśli peryferie dużych aglomeracji miejskich, bo na wsi i ziemia znacznie tańsza i o siłę roboczą łatwiej.
Myśleć naturalnie o budowie można, byle nie było to myślenie życzeniowe, ignorujące rzeczywistość. Nadal uważam, że opisane tu przypadki to wyjątki potwierdzające regułę a obciążanie się na samym początku małżeństwa 10-cio letnim kredytem z kalkulacją "kto nie ryzykuje..." może się skończyć smutno. Nie widzę też większego sensu w zarzynaniu się przy budowie 110 m. budyneczku na 5 arowej parceli gdzieś na wsi. No ale to już moje prywatne przekonania.

78adi
12-02-2008, 15:54
Witam wszystkich bardzo gorąco. Poczytałem sobie tutaj troszkę o wadach zaletach życia w mieszkaniu i w domku. Mam 30 latek, moja Żona 23. Muszę się przyznać, że w chwili obecnej mieszkam z żoną i teściową na 57m2, 2pokoje+kuchnia+łazienka. Tak już od pięciu lat i zapowiada się jeszcze kolejnych 4-5 lat. Niestety, ale uwarunkowane jest to finansami gospodarstwa. Pewne kredyty, zobowiązania po przejściach, takie tam. Mimo, że do spłaty zobowiązań pozostało jeszcze troszkę czasu, jak dobrze pójdzie może 3 lata, w najgorszym przypadku 5 lat, to ja się już zastanawiam nad budową domu. Marzy mi się już od kilku lat taki domek do 110 m2, taki by wystarczył - bo planujemy mieć jedno dziecko. Ale zaczynam się zastanawiać czy damy radę, praca nas pochłania od rana do wieczora, więc doglądanie budowy... Koszty utrzymania większe??? hm....

sunnychris
12-02-2008, 19:13
Bo żyję już trochę lat na tym świecie dziecko. I mam synów prawie w wieku tej dziewczyny. I oboje z mężem mamy stanowiska - on kierownicze, ja samodzielne-specjalistyczne. Obracamy się wśród ludzi o naszej pozycji. A dlatego my i inni na budowę a właściwie wykończenie domu czekać musimy do 50-tki, bo z naszych zarobków nas po prostu nie stać na taką inwestycję. Dlatego nie wmówisz mi, że smarkacz rok po studiach albo bez, lub 24 letnia dziewuszka, sami zarabiają aż tyle, że te "decyzje" podejmują w sposób odpowiedzialny bez kalkulacji na kieszeń rodziców. Tak czy inaczej, to się nazywa pasożytnictwo. W pracy mam dość takich przykładów młodzieży, bezwzględnie cyckających starych rodziców. I potencjalnych samobójców, którzy kredytów nabrali, robotę potracili a bank na hipotekę wszedł mimo skomleń i kwików kredytobiorców o jedynym żywicielstwie rodziny. Smutno to się potem kończy. Jeśli ktoś uczciwie na chleb zarabia, nie będzie się wstydził napisać, gdzie zarabia aż tyle, że w wieku 24-27 lat stać go na budowę domu. To jest w końcu ok.700 tys. pod klucz a eksploatacja jakieś 14-15 tys. rocznie. Ty się najwyraźniej wstydzisz, więc zapewne cudzą kieszenią ta Twoja "decyzja" będzie realizowana :lol:

Mieszcze sie w Twoim zakresie, a jak kupowalismy dom to bylem nawet ponizej - skoncze w tym roku 25 lat, zona 22. Ciezka i UCZCIWA praca dorobilem sie tego co mam ( wlasna dzialalnosc gospodarcza - szeroko pojete uslugi internetowe, produkcja terrariow, handel w sieci i pare innych mniej lub bardziej dochodowych zajec )
Rodzice bardzo duzo nam pomogli przy kupnie domu... a konkretnie to przy jego wykonczeniu - wklad wlasnej pracy... bo finansowo z zasilku przedemerytalnego i pensji laborantki za wiele pomoc nie mogli.
Bardzo niesprawiedliwie oceniasz ludzi jak wnioskuje pewnie na podstawie swoich dzieci... no ale to Wasz problem.

mayland
15-02-2008, 13:28
Za miesiąc zamieszkamy w nowym, dużym domu na wsi. Uciekamy z miasta. Mamy go juz dość. Niczego nie tracimy. Nasze zycie sie wiele nie zmieni. No może bedzie spokojniejsze. Bardzo sie z tego cieszę.

Odniosę się zaledwie do kilku argumentów poruszonych w dyskusji:
- przerwy w dostawie prądu - mozna zakupić agregat prądotwórczy i problem z głowy
- przerwy w dostawie wody - własna studnia
- kradzieże - ubezpieczenie, monitoring
- wieksze opłaty - ponoszone są za 4 krotnie wiekszą powierzchnie i wygody więc to oczywiste że nie będą mniejsze ale przeliczajac na m2 wychodzi jednak taniej. To tak jakby czynsz w bloku też przeliczyc razy 4, wtedy można porównywać (mam mieszkanie 60m2 a dom 240m2).

Więcej nie chce mi sie komentować 8) :lol:

daggulka
16-02-2008, 09:00
Leda16.... dom wybudowała mi ekipa z polecenia i wykańczam teraz siłami naszymi i rodziny , łaczny koszt zamknie się w 250.000zł (+działka 30.000zł) ....a znam ludzi, którzy zrobili to jeszcze taniej. Wszystko zależy czy chcesz mieć dom czy pałac ...przy pałacu to i 700.000zeta braknie.

No więc ja też jestem mieszczuch...całe życie na blokach :roll: ...ale pewnego dnia przyszedł moment kiedy zapragnęliśmy z mężem mieć przysłowiowy domek z ogródkiem .
Kupiliśmy działke w zielonym miejscu , w sąsiadującej gminie-10km od miejsca pracy ... i budujemy....i też na kredyt, ale raz się żyje....przecież nie wybuduję mając 50lat kiedy juz kasę uzbieram :roll: .

A co do tematu wątku.... powiem, że zastanawiałam się się trochę ..... czy właśnie te wszystkie sytuacje o których piszecie nie obrzydzą mi mieszkania w domku.... :roll:
w końcu w blokach trzeba było tylko troche posprzątać - a potem czas dla siebie...
a w domku- zawsze jest coś do roboty:
a to w piecu ekogroch uzupełnić, a to trawe skosić, a to żywopłot przyciąc,a to podjazd odśnieżyć, a to podłogi zmyć bo psy piachu naniosły...itd

i, kochani...wypowiem się za rok...będe miała już za sobą pół roku mieszkania w domku :lol:

leda16
18-02-2008, 05:16
A czemu dopiero za pół roku? Dziel się z nami na bieżąco swoją radością. Stwórz coś w rodzaju kroniki pierwszego półrocza. Opowiadaj co wesołego, kłopotliwego, niespodziewanego Ci się przydarzyło. Chętnie poczytamy i skorzystamy z Twoich doświadczeń.

ygrek
18-02-2008, 17:44
Ciekawe są posty"za" i "przeciw" budowie własnego domku za miastem.Wydaje mi się,że oprócz spraw finansowo-rodzinnych istnieje jeszcze coś takiego jak filozofia życia - czy chcemy coś stworzyć i mieć dla siebie i potomnych,czy też przeżyć bez większych kłopotów.Jeżeli ktoś nie kocha przyrody i nie bardzo ma chęć popracować w domu ,nie powinien zabierać się za budowę.Chcę tylko powiedzieć
wahającym sie/budować się czy nie/ im będziecie starsi tym bardziej będziecie doceniać/ lub żałować, ze nie podjeliście decyzji o budowie/dom i przyrodę.

pluszku
18-02-2008, 18:43
Ciekawe są posty"za" i "przeciw" budowie własnego domku za miastem.Wydaje mi się,że oprócz spraw finansowo-rodzinnych istnieje jeszcze coś takiego jak filozofia życia - czy chcemy coś stworzyć i mieć dla siebie i potomnych,czy też przeżyć bez większych kłopotów.Jeżeli ktoś nie kocha przyrody i nie bardzo ma chęć popracować w domu ,nie powinien zabierać się za budowę.Chcę tylko powiedzieć
wahającym sie/budować się czy nie/ im będziecie starsi tym bardziej będziecie doceniać/ lub żałować, ze nie podjeliście decyzji o budowie/dom i przyrodę.
Filozof jakis czy co?
Tu nie trzeba dorabiac zadnej teorii.
Kazdy by chcial mieszkac w domu.
Nielicznych tylko stac na wybudowanie sie w spokojnej okolicy acz z dostepem do wszelakiej infrastruktury. Nawet z kredytem czesto nie da sie z tego zrealizowac, wiec zaczynaja sie ustepstwa.
Pierwszym i najwazniejszym jest wybor dzialki.
Bo czy lepiej jest miec 300 m2 w miescie czy 1300 m2 na półwsi?
Chyba, ze pieniadze nie graja roli a takich na forum jest mniej niz 1%.
Ubieranie w teorie "ludzie z blokow nie lubia przerody" czy "ludzie z domow uwielbiaja odsniezac podjaz i rąbać drzewo" jest nadinterpretacja.
Wszystko sprowadza sie do kasy.

sunnychris
18-02-2008, 19:15
Nie wiem jak INNI, ja napisalem powody dla ktorych wrocilismy do mieszkania w miescie... finanse oczywiscie mialy tez wplyw na decyzje... ale to nie byl powod. Tak czy owak napewno jeszcze kiedys wybudujemy dom... od A do Z taki jaki chcemy ale napewno nie teraz :wink:

PS jakie to cudowne uczucie moc zamowic pizze :lol:

Jarus05
18-02-2008, 19:26
Ktoś pisał, ze jak dzieci małe, to lepiej w bloku ale w mieście bo wszystkie "rozrywki" na miejscu. Zgadzam się. Ale potem, jak dzieci podrosną, to już one same wolałyby mieć te rozrywki "pod ręką". Wychodzi na to, że żaden czas nie jest dobry na osiedlenie się z dala od "cywilizacji"...

Widzę jednak dla siebie nadzieję: ktoś inny pisał tu, że da się wytrzymać, jeśli "jedno lubi majsterkować w garażu a drugie grzebać w ogródku". My tak właśnie mamy więc chyba damy radę ;)

Ale na razie mieszkamy w bloku we wspaniałej, cichej okolicy. Nawet psy niezbyt często szczekają :)

mayland
18-02-2008, 19:34
Nie wiem jak INNI, ja napisalem powody dla ktorych wrocilismy do mieszkania w miescie... finanse oczywiscie mialy tez wplyw na decyzje... ale to nie byl powod. Tak czy owak napewno jeszcze kiedys wybudujemy dom... od A do Z taki jaki chcemy ale napewno nie teraz :wink:

PS jakie to cudowne uczucie moc zamowic pizze :lol:

Na mojej wsi mam bar po drugiej stronie ulicy :wink: :lol: Super pizze i jak zadzwonie to mi do domu przynoszą :lol: Na telefon również robią nam obiady :wink:

OK
18-02-2008, 19:41
Nie wiem jak INNI, ja napisalem powody dla ktorych wrocilismy do mieszkania w miescie... finanse oczywiscie mialy tez wplyw na decyzje... ale to nie byl powod. Tak czy owak napewno jeszcze kiedys wybudujemy dom... od A do Z taki jaki chcemy ale napewno nie teraz :wink:

PS jakie to cudowne uczucie moc zamowic pizze :lol:

Na mojej wsi mam bar po drugiej stronie ulicy :wink: :lol: Super pizze i jak zadzwonie to mi do domu przynoszą :lol: Na telefon również robią nam obiady :wink:

I przy okazji wiesz, gdzie małża szukać, jak się zapodzieje :wink:

sunnychris
18-02-2008, 19:45
Na mojej wsi mam bar po drugiej stronie ulicy :wink: :lol: Super pizze i jak zadzwonie to mi do domu przynoszą :lol: Na telefon również robią nam obiady :wink:

Ja tak dobrze nie mialem... a taksowkarz skasowal mnie prawie 100 za dowoz jedzonka :-?

mayland
18-02-2008, 19:45
OK wczoraj sie zapodział :evil: Tam był :lol:

OK
18-02-2008, 19:48
OK wczoraj sie zapodział :evil: Tam był :lol:
:lol: :lol: :lol: :wink:
Widzisz, czasem lepiej dalej od cywilizacji :lol:

2mm
18-02-2008, 20:36
Bo żyję już trochę lat na tym świecie dziecko. I mam synów prawie w wieku tej dziewczyny. I oboje z mężem mamy stanowiska - on kierownicze, ja samodzielne-specjalistyczne. Obracamy się wśród ludzi o naszej pozycji. A dlatego my i inni na budowę a właściwie wykończenie domu czekać musimy do 50-tki, bo z naszych zarobków nas po prostu nie stać na taką inwestycję. Dlatego nie wmówisz mi, że smarkacz rok po studiach albo bez, lub 24 letnia dziewuszka, sami zarabiają aż tyle, że te "decyzje" podejmują w sposób odpowiedzialny bez kalkulacji na kieszeń rodziców. Tak czy inaczej, to się nazywa pasożytnictwo. W pracy mam dość takich przykładów młodzieży, bezwzględnie cyckających starych rodziców. I potencjalnych samobójców, którzy kredytów nabrali, robotę potracili a bank na hipotekę wszedł mimo skomleń i kwików kredytobiorców o jedynym żywicielstwie rodziny. Smutno to się potem kończy. Jeśli ktoś uczciwie na chleb zarabia, nie będzie się wstydził napisać, gdzie zarabia aż tyle, że w wieku 24-27 lat stać go na budowę domu. To jest w końcu ok.700 tys. pod klucz a eksploatacja jakieś 14-15 tys. rocznie. Ty się najwyraźniej wstydzisz, więc zapewne cudzą kieszenią ta Twoja "decyzja" będzie realizowana :lol:

żałosne a wręcz niegrzeczne.
znaleźli się "kierownicy" i "specjaliści" z bożej łaski uczciwie zarabiający na chleb.

Jak jesteś taka ciekawa to podam przykład - jeden z moich sąsiadów ma coś około 30-tki i buduje dom około 600 mkw. No fakt, ma chyba kierownicze stanowisko w dużej prywatnej firmie.
Jego sprawa, jego kasa więc niech robi co chce

d5620s
19-02-2008, 11:58
u mnie na wsi też pizzeria:) i ze trzy lokale. I supermarkety 2:) a do centrum miasta 6km.... a do płota (którego nie mamy) kury i kaczki od sasiadow przybiegają, psy jazgoczą-słowem idealne połączenie miasta i wsi:)

ula-2304
19-02-2008, 21:44
pluszku wyczerpał faktycznie temat i poruszył sprawy istotne, warte wzięcia pod uwagę. Mnie nie zniechęciły, ale otworzyły oczy. Jeszcze stoje przed tym istotnym wyborem, ale byłoby najlepiej mieszkać w bloku i nie mieć zmartwień na co dzień, a na weekend domek na wsi czy tuż za miastem... :D

Bikerus
20-02-2008, 10:05
, ale byłoby najlepiej mieszkać w bloku i nie mieć zmartwień na co dzień, a na weekend domek na wsi czy tuż za miastem... :D

Dodatkowy domek za miastem jest dobry na starość - jak juz sie nie chce podrozować.
Ja przerobiłem juz działkę z domkiem rekreacyjnym i stwierdzam, że dla młodych ludzi to nie jest dobry pomysł.
Doszło do tego, że wyjazdy były przymusem - no bo trzeba było raz w tygodniu podlać i popielegnować ogródek (w sumie niby sama trawa i drzewka)

Generalnie jesli ogród to tylko przy domu - zeby mozna było na bieząco cos zrobić bez koniecznosci jezdzenia.

Janika
20-02-2008, 10:37
Ja przerobiłam już i dom poza miastem i działkę na weekendy i ...ponownie jak za młodu (czyt. dziecinstwa ) mieszkam w bloku, w ładnym , dużym mieszkaniu. Skłamałabym gdybym napisała, że do bloku przeniosłam się tak z własnej woli - zmusiły mnie do tego okoliczności natury osobistej, po prostu musiałam ten dom sprzedać . Niemniej jednak kiedy teraz z perspektywy czasu patrzę na to wszystko to wiem , że w wakacje ZAWSZE był problem z wyjazdem, bo mieliśmy 2 psy i kota i wydawałoby się , że co to za problem - rodzice czy jakcyś znajomi mogą przeciez podjeżdżać i karmić. I tu okazywało się raptem , że każdy potencjalny 'pomocnik' właśnie w tym samym czasie zaplanował wyjazd, albo przynajmniej jego kawałek , więc trzeba szukać kolejnej chętnej osoby itd.itp. Teraz w styczniu rezerwuję sobie jakieś first minute i nie martwię się czy będzie ktoś mi obejścia pilnował czy nie . Przede wszystkim mając naturę podróżnika nie muszę dopasowywać moich terminów do cudzych. Wyjeżdżam i koniec. Piszę to jako kolejny punkt widzenia, bo przecież jeśli ktoś jest domatorem, nie lubi jeździć to ten post jest nie dla niego. Sama mam takich przyjaciół , którzy wybudowali sobie zjawiskowy dom , spędzają w nim cały swój czas wolny, a ja z lubością wpadam do ich pięknego ogrodu na kawę z plikiem zdjęć z kolejnych podróży. I im i mnie to niesamowicie pasuje :))).
Co do działki na weekendy to mój przedmówca miał rację - ogród trzeba mieć przy domu na stałe , bo w którymś momencie wyjazdy na tę działkę staja się przymusem - ale oczywiście nie zawsze i nie dla wszystkich - dla osób starszych to na pewno cudowne rozwiązanie.
I na koniec dodam jeszcze , że są momenty których zazdroszczę posiadaczom domków ( samej sobie w pewnym sensie sprzed lat :)) , a mianowicie wiosennych wieczorów na tarasie czy w ogrodzie z piwkiem i dlatego też wiem , że kiedyś taki mały domek sobie wybuduję , ale dopiero wtedy gdy znudzi mi się dotychczasowy styl życia i zapragnę takiej osiadłej stabilizacji . Pozdrawiam wszystkich tu piszących

pluszku
20-02-2008, 11:08
Mały domek na starosc.
Rewelacja - ale nie w Polsce gdzie przez 1/2 roku pogoda jest do d....
W swojej naiwnosci licze, ze kiedys starczy mi ze sprzedazy domu ktory teraz buduje na zakup 2-3 razy mniejszego białego domku w miejscu gdzie zima
temperatura nie spada ponizej +5 stopni.
Nie wiem tylko czy w wieku tych ponad 60 lat uda mi sie nauczyc nowego jezyka obcego a teraz jeszcze nie wiem gdzie mnie poniesie.
U nas zima to mrozy (wysokie koszty ogrzewania), snieg, mało słonca, krotki dzien -bardzo to zle na mnie wplywa.
Jednak taka Sycylia, pomijajac nadbrzezne turystyczne miasteczka, troche w głebi lądu są całe opuszczone wioski. Mały domek z kamienia z ogrodkiem mozna kupic w cenie samochodu, a taki rozwalajacy sie to wrecz za darmo. W ogrodku agawy i tak jak u nas przy drogach dziko rosnie jarzebina czy jabłonie, tak tam rosną kaktusy i winogrona. Gdy u nas bylo ostatnio -12 stopni tam bylo + 12 stopni.

beba
20-02-2008, 11:12
Całe życie mieszkałam, mieszkam i będe mieszkać (we własnym ) domu, ze sąsiadami zaglądającymi zza płota, szczekającymi psami, z szumem drzew i rechotem żab, zapachem siana i koszonego zboża i z pełną świadomością o kosztach, wadach i zaletach mieszkania we własnym domu.
Ale też nigdy nie mieszkałam w bloku czy mieszkaniu i nie mogę mieć porównania. Z parodniowych odwiedzin znajomych z mieszkaniem mogę stwierdzić, że dla mnie to stanowczo za mało przestrzeni, brak zieleni, śpiewu ptaków...

Każdy ma swoje priorytety i wybiera jak mu wygodniej albo to na co pozwala mu życie.

Ja mam 24 lata, mąż 26 - budujemy dom (ok. 180 m). Ja pracuję na stanowisku urzędniczym (pensja śmieszna 850 zł) mąż ma kontakt z firmami produkującymi materiały budowlany. Mamy dwie działki jedna na obrzeżach miasteczka (przeznaczona na sprzedaż - 50 tys.) druga na wsi (budujemy na wsi, do mista powiatowego 10 km).
Nie boimy się kredytów (z naszą zdolnością kredytową dostaniemy 100 tys na 20 lat). I weźmiemy kredyt - wolimy spłacać kredyt przez 20 lat niż budować za 20 lat.
Do tej pory z własnych środków kupiliśmy materiał na fundamenty i ściany. Budujemy systemem gospodarczym z (nieznaczną ale zawsze) pomocą rodziców.

I chcemy spełnić nasze marzenie - domek z ogrodem - czy stary czy młody, chyba każdy ma do tego prawo

Kasiaa29
20-02-2008, 16:21
Myślę, że podjęliście słuszną decyzję, bo tu wady przekraczają zalety. Raz, że odległość od centrum, wieloletnie zadłużenie w banku, koszty eksploatacji domu o 2/3 przewyższające koszty w mieszkaniu spółdzielczym, rosnące lawinowo koszty energii elektrycznej i gazu no i wzrastające potrzeby dzieci. Budowa toczyłaby się przede wszystkim ich kosztem (zamiast prywatnych lekcji angielskiego flizy, terrakota, etc).. Dlatego jak widzę, że 24 letnia dziewczyna wypisuje androny o "budowaniu się" oczywiście kosztem dołowania i finansowego niszczenia starych, schorowanych rodziców lub wyciśniecia ostatnich dudów z równie młodego frajera przyklaskującego tym pomysłom , niedobrze mi się robi z powodu Jej bezmyślności. Przy czym najwięcej kosztów pochłania wykończenie takiego domu.
:roll:
Aż ciężko coś takiego skomentować, są to słowa wynikające z zazdrości i zawiści. A może to już dotykająca niektórych ludzi w pewnym wieku zgryźliwość :-?

leda16
20-02-2008, 22:09
A czegoż tu zawiścić? Pętli na szyję w postaci wieloletniego kredytu, odmawiania sobie wakacji za granicą, zaciskania pasa, oszczędności, lawinowo rosnących wydatków na dojazdy, nie ustającej budowy,zdecydowanie wyższych kosztów eksploatacji, tymczasowej prowizorki, osobistej harówki i poczucia niedosytu??? Wziąć kredyt i utopić w budowie to żaden problem. Gorzej ze spłatą, zwłaszcza w przypadkach losowych.

sunnychris
21-02-2008, 14:32
A czegoż tu zawiścić? Pętli na szyję w postaci wieloletniego kredytu, odmawiania sobie wakacji za granicą, zaciskania pasa, oszczędności, lawinowo rosnących wydatków na dojazdy, nie ustającej budowy,zdecydowanie wyższych kosztów eksploatacji, tymczasowej prowizorki, osobistej harówki i poczucia niedosytu??? Wziąć kredyt i utopić w budowie to żaden problem. Gorzej ze spłatą, zwłaszcza w przypadkach losowych.

No niestety nie kazdy jest w tak dobrej sytuacji jak Pani... niektorzy musza brac kredyt zeby moc zamieszkac "na swoim" i nie robic tego na koszt rodzicow.

mokka
21-02-2008, 14:59
Ja rozumie sunnychris w 100%. Nie zawsze dom jest tym czego pragniemy. My też mogliśmy budować się wcześniej ale ...... zupełnie nam na tym nie zależało. Mieliśmy inne cele i plany. Zmieniło nam się i mamy dom , co nie znaczy , że mamy się w nim zestarzeć. Dochody legalne, rodzice nie zarżnięci. Jak słyszę słowa 24 dziewuszka to mnie mdli. To tak jakby powiedzieć 50-60 letnia stara prukwa. Broda mędrcem nie czyni, jednym w życiu jest łatwiej innym trudniej to taki prawdziwy banał. Jeśli pani jest kierowniczką, to rozumie, ze przed 30 zero awansów w zespole. Dzięki takim kierownikom ludzie w życiu osiągają sukces, zakładają własne firmy albo szukają innych perspektyw. Tłamszeni i niedoceniani rosną w siłę a potem ich stać na dom przed 30.

katka
21-02-2008, 20:38
pluszku wyczerpał faktycznie temat i poruszył sprawy istotne, warte wzięcia pod uwagę. Mnie nie zniechęciły, ale otworzyły oczy. Jeszcze stoje przed tym istotnym wyborem, ale byłoby najlepiej mieszkać w bloku i nie mieć zmartwień na co dzień, a na weekend domek na wsi czy tuż za miastem... :D

Też tak myślałam, ale po kilku latach wiem już, że nie jest to ideał za to wiem co wolę miasto czy wieś. Na początku było super w tygodniu mieszkanie, praca i wszystko na miejscu a weekend piękna, zielona zadbana działeczka z dość dużym całorocznym domkiem rekreacyjnym. Potem zaczeliśmy wracać do mieszkania z coraz mniejszą chęcią i wydłużaliśmy czas pobytu na wsi jak się dało aż zaczeliśmy prawie pomieszkiwać na wsi dojeżdżając codziennie do miasta ponad 40 km (tam i z powrotem prawie 90km/dziennie). Aż wreszcie zapadła decyzja sprzedajemy mieszkanie i działkę a kupujemy normalny dom trochę bliżej Krakowa. Wiemy już, że szczekanie psa gdzieś u sąsiada w ogrodzie jest miodem dla uszu w porównaniu ze szczekaniem dwóch „szczotek” (bo trudno to nazwać psem) tuż za ścianą w sypialni. Cięcie czy rąbanie drewna przy domach w oddali jest niczym w porównaniu do sąsiada majsterkowicza co codziennie wierci, piłuje i tłucze się do 22-giej. A koszenie trawy czy prace ogrodnicze to tylko relaks i przyjemność dla osób siedzących cały dzień przy komputerze i pracujących umysłowo. My z mężem wiemy i mamy już pewność co wolimy.
Nie wszyscy jednak tak samo to widzą i ja to szanuje, mamy znajomych co za żadne skarby nie zamieszkaliby poza miastem i w dodatku w domu, aby mieć metraż podobny do średniego domu kupili dwa mieszkania każde ponad 100mkw i je połączyli są teraz szczęśliwi choć stać ich na duży dom.

leda16
22-02-2008, 06:34
Ja nie jestem w dobrej sytuacji bo mnie nie stać na wykończenie domu a z kredytem nie chcę ryzykować.

beba
22-02-2008, 07:42
Ja nie jestem w dobrej sytuacji bo mnie nie stać na wykończenie domu a z kredytem nie chcę ryzykować.



Dlatego jak widzę, że 24 letnia dziewczyna wypisuje androny o "budowaniu się" oczywiście kosztem dołowania i finansowego niszczenia starych, schorowanych rodziców lub wyciśniecia ostatnich dudów z równie młodego frajera przyklaskującego tym pomysłom , niedobrze mi się robi z powodu Jej bezmyślności. Przy czym najwięcej kosztów pochłania wykończenie takiego domu.


No i to jest Twój wybór i nikomu z tego powodu nie robi się niedobrze ;)
Jedni wybierają "dołowanie" inni nie chcą ryzykować - tak czy tak każdy wybór należy uszanować

2mm
22-02-2008, 09:13
Jeśli pani jest kierowniczką, to rozumie, ze przed 30 zero awansów w zespole. Dzięki takim kierownikom ludzie w życiu osiągają sukces, zakładają własne firmy albo szukają innych perspektyw. Tłamszeni i niedoceniani rosną w siłę a potem ich stać na dom przed 30.

bardzo słuszne stwierdzenie.
dzięki takim kierowniczym miernotom duża większość firm i instytucji państwowych w tym kraju funkcjonuje tak jak funkcjonuje...... Dlatego nie da się tam normalnie pracować i rotacja zatrudnionych jest tak ogromna.

A zawiść i strach przed innymi jest typową cechą takiej "kierowniczej" miernoty którą ktoś (jeszcze większa miernota....) na siłę uszczęśliwił.

leda16
22-02-2008, 16:46
Cóż, tak to bywa, jak ktos wyciąga błędne wnioski z nie istniejących faktów. Na piaskowym fundamencie słówka "jeżeli" dwie osoby zbudowały i rozwinęły mijającą się z prawdą teorię. Dobrze, że nie dom :lol:

mayland
22-02-2008, 18:47
Zrobiłaś dokładnie to samo czepiając się możliwości finansowych wszystkich młodych osób. Generalizowanie ma to do siebie, że zawsze znajda się osoby myslące odmiennie. Cnotą jest określić ogół nie raniąc jednostek.

fred211979
24-02-2008, 13:27
Wobec tego zadam Ci takie samo pytanie jak tej dziewczynie: gdzie zarabiasz aż tyle?

Sorki, ale co Cię to obchodzi???

Dlaczego z góry zakładasz, że ktoś kogoś musi wykorzystywać, żeby się wybudować?
Dlaczego rodzice mają być zaraz starzy i schorowani?
Dlaczego zaraz facet ma być frajer i daje się wycisnąć?
Może rodzice są w sile wieku na stanowiskach dyrektorskich (np.) i stać ich?
Może facet dobrze zarabia? A dziewczyna może dostała spadek, albo sprzedała mieszkanie po dziadkach?
Skąd wiesz i co Cię interesuje kto i gdzie ile zarabia, albo skąd bierze kasę???.
NO BARDZO DOBRA OPOWIEDZ... co Ciebie to obchodzi....
PS mam 25 lat i po studiach bardzo dobrze zarabiam... tylko ze ja chc sie budowac w Wielkopolsce a nie pod Warszawą...wiec moje niecale 3000 tsia na ręke i kredyt na 25 lat... stykną....I SIĘ NIE BOJE!!!. i wszzysko przekalkulowalem juz po 30 razy

fred211979
24-02-2008, 13:59
Ja nie jestem w dobrej sytuacji bo mnie nie stać na wykończenie domu a z kredytem nie chcę ryzykować.
kredyt na 30 lat kolo 150 tysia , to rata miesieczna wychodzi kolo 700-800 pln , Nie jest to chyba az tak zbrodnicz kwota z ktora dwojka ludzi na poziomie zarabiajacych sobie nie poradzi. a czy maja to legalnie czy mniej legalnie.. to co Panią to obczhodzi... strasznie powiało na tym wątku zawiscią

sunnychris
24-02-2008, 14:26
NO BARDZO DOBRA OPOWIEDZ... co Ciebie to obchodzi....
PS mam 25 lat i po studiach bardzo dobrze zarabiam... tylko ze ja chc sie budowac w Wielkopolsce a nie pod Warszawą...wiec moje niecale 3000 tsia na ręke i kredyt na 25 lat... stykną....I SIĘ NIE BOJE!!!. i wszzysko przekalkulowalem juz po 30 razy

I bardzo dobrze... w razie czego zawsze mozesz sprzedac chate.... po odliczeniu 19% podatku, notariusza, prowizji agencji przy zakupie i sprzedazy, zainwestowanych pieniedzy w dom przez te 9 miesiecy mieszkania... ale nie liczac kosztow utrzymania i rat kredytowych wyszlismy ponad 120 tys do przodu :roll: wiec chyba nie ma sie czego bac... zwlaszcza ze po chwilowym przestoju jaki obecnie obserwujemy na rynku nieruchomosci ceny dalej beda pnac sie w gore :wink:

joan
25-02-2008, 18:39
A czegoż tu zawiścić? Pętli na szyję w postaci wieloletniego kredytu, odmawiania sobie wakacji za granicą, zaciskania pasa, oszczędności, lawinowo rosnących wydatków na dojazdy, nie ustającej budowy,zdecydowanie wyższych kosztów eksploatacji, tymczasowej prowizorki, osobistej harówki i poczucia niedosytu??? Wziąć kredyt i utopić w budowie to żaden problem. Gorzej ze spłatą, zwłaszcza w przypadkach losowych.


Dom kosztuje mnie mniej niz 4 pokojowe mieszkanie. Nie było żadnych prowizorek więc nic nie naprawiam i nie dokładam.
Mieszkało nam sie tu bardzo komfortowo.
Z przyczyn różnych szukamy właśnie mieszkania w stolicy i dom sprzedajemy . Ale drugiego całorocznego domu nie chcemy na razie budować.
Dopóki dzieci się nie usamodzielnią bedziemy mieszkac w mieście - ale jednoczesnie zbudujemy malutki domek nad jeziorem - na weekendy. Wzięliśmy kredyt na 30 lat. 300 tys. (do spłacenia jeszcze 250) . Nikt nam nie pomógł - wszyscy odradzali branie kredytu. Z budową przepowiadali totalna klęskę. :roll:
Dom wybudowaliśmy za 400ty. Dzis wart jest 850 tys. Warto było wziąc kredyt. :wink: 8) :lol: Rata: ok 1500 zł (pętłą na szyje nazwałabym np. wynajmowanie mieszkania za takie pieniądze gdy można podjąc ryzyko 8) )
Mam 32 lata i dużą satysfakcje że potrafiłam zbudowac dom i zaangazowac sie w to po uszy - i z tej osobistej ciężkiej harówki też ( właściwie z tego najbardziej) 8)

Olasa
27-02-2008, 07:55
Nie wiedziałam, że muszę czekać do 40 lub 50 aby zbudować dom i nie być posądzonym o to, że wyciągam pieniądze od rodziców lub nielegalnie. Rodzice moi nie żyją, męża nie dają pieniędzy, wszystko co posiadamy zawdzięczamy sobie i swojej pracy, również dom, który nie jest co prawda wielką willą, ale jest nasz i nam się podoba.
Mnie bardziej wkurza jak ktoś narzeka i nic nie robi aby coś osiągnąć, a potem zazdrości innym i jeszcze ich obraża. A jeszcze odnośnie tych rodziców tak dających dzieciom pieniądze jeżeli mają ochote to niech dają, w końcu to ich dzieci więc dlaczego nie mieliby im pomóc. Ja jeżeli będę mogła to mojej córce chętnie pomogę, ale z własnej nieprzymuszonej woli, a nie dlatego, że ktoś mnie do tego zmusza. Jeżeli będę widziała, że dziecko wymusza na mnie danie pieniędzy to potraktuje to jako osobistą porażkę, bo staram się wychować dziecko patrząc przez pryzmat miłości, a nie pieniędzy.
Pozdrawiam ja osoba po trzydziestce. :D

pluszku
27-02-2008, 08:42
Dom wybudowaliśmy za 400ty. Dzis wart jest 850 tys. Warto było wziąc kredyt. :wink: 8) :lol: Rata: ok 1500 zł (pętłą na szyje nazwałabym np. wynajmowanie mieszkania za takie pieniądze gdy można podjąc ryzyko 8) )
Mam 32 lata i dużą satysfakcje że potrafiłam zbudowac dom i zaangazowac sie w to po uszy - i z tej osobistej ciężkiej harówki też ( właściwie z tego najbardziej) 8)

Z tym wyliczaniem wartosci domu to poczekaj az go sprzedasz.
Klientow ktorych stac na kupno domu za prawie 1 mln zl jest znacznie mniej niz tych ktorych stac na kupno mieszkania za 500.000 zl.
W mojej okolicy juz od 2 lat wlasciciel chce sprzedac dom za 800.000 zl i pomimo wzrostu cen nieruchomosci jakos nie ma chetnych a on sam nie chce zejsc z cene. Efekt jest taki, ze dom z 2004 roku w 2006 roku byl domem 2-letnim a teraz juz jest domem 4-letnim.

Bold
27-02-2008, 21:57
Z tym wyliczaniem wartosci domu to poczekaj az go sprzedasz.

Dokładnie, dom jest tyle wart ile ktoś jest skłonny za niego zapłacić, a nie tyle ile
rzeczoznawca wyliczył, to samo dotyczy innych rzeczy jak na przykład samochody.
Mój znajomy od 2 lat usiłuje sprzedać dom pod Krakowem za 700 tyś i chętnych brak bo taki dom to można postawić za połowę tej ceny w dodatku można zbudować i wykończyć według swojego gustu, ale życzę Ci powodzenia

joan
28-02-2008, 09:26
Dom wybudowaliśmy za 400ty. Dzis wart jest 850 tys. Warto było wziąc kredyt. :wink: 8) :lol: Rata: ok 1500 zł (pętłą na szyje nazwałabym np. wynajmowanie mieszkania za takie pieniądze gdy można podjąc ryzyko 8) )
Mam 32 lata i dużą satysfakcje że potrafiłam zbudowac dom i zaangazowac sie w to po uszy - i z tej osobistej ciężkiej harówki też ( właściwie z tego najbardziej) 8)

Z tym wyliczaniem wartosci domu to poczekaj az go sprzedasz.
Klientow ktorych stac na kupno domu za prawie 1 mln zl jest znacznie mniej niz tych ktorych stac na kupno mieszkania za 500.000 zl.
W mojej okolicy juz od 2 lat wlasciciel chce sprzedac dom za 800.000 zl i pomimo wzrostu cen nieruchomosci jakos nie ma chetnych a on sam nie chce zejsc z cene. Efekt jest taki, ze dom z 2004 roku w 2006 roku byl domem 2-letnim a teraz juz jest domem 4-letnim.

a dziękuje - że mi tak dobrze życzysz... :lol:

mam to szczęście że chętni są juz teraz 8) - choć nie dałam żadnego ogłoszenia. :lol: Wielu moich znajomych śledziło nasza budowę (i znajomi znajomych) - i wiedzieli że nie budowaliśmy na sprzedaż - a materiały i jakość jest warta nie tylko samej ceny ale i spokoju na całe lata... decyduje tez dobra lokalizacja - nie wiem w sumie czemu ale w buirze nieruchomości nawyają nasze okolice - "zabudową rezydencjalną"...hehehe - stoi niedaleko taki jeden pałac - i podnosi nam poprzeczkę :wink:
Dom jest tani w utrzymaniu - nie mam czego ukrywać - mam rachunki i to tez stanowi jego atut.
Powiem więcej - zaczynamy rozmowy od 950 - tak dla adrenaliny i rozeznania - nikt się jeszcze ta tę kwotę nie obraził i drążą dalej 8) i - wiadomo że negocjacje sa dla ludzi... 8) :lol: nawet 800 to dla mnie czysty zysk - i dlatego warto było zaryzykowac... :roll:

Bold
28-02-2008, 12:38
dobra lokalizacja przy sprzedaży domu to podstawa, za to niktórzy z kupujących są w stanie nieźle przepłacić :lol:

pluszku
28-02-2008, 13:59
dobra lokalizacja przy sprzedaży domu to podstawa, za to niktórzy z kupujących są w stanie nieźle przepłacić :lol:
Trzeba tylko wyczuc moment.
Bo dobrej lokalizacji nie ma sie raz na zawsze.
Dzis taka dzielnica jest modna a za rok inna.

joan
28-02-2008, 14:09
Dzis taka dzielnica jest modna a za rok inna.
nie sądzę 8)

Bold
28-02-2008, 15:46
Trzeba tylko wyczuc moment.
Bo dobrej lokalizacji nie ma sie raz na zawsze.
Dzis taka dzielnica jest modna a za rok inna.

na przykład jak urzędnicy zmienią plany i poprowadzą przez srodek modnej dzielnicy autostradę lub wybudują w pobliżu wysypisko lub lotnisko

sunnychris
28-02-2008, 21:41
Dzis taka dzielnica jest modna a za rok inna.
nie sądzę 8)

a i tu sie bardzo mylisz... w mojej okolicy byla i w sumie nadal jest modna pewna miejscowosc... na dobra sprawe procz dobrego dojazdu 6km od centrum nie widze innych zalet ( ladne jezioro to dla mnie wada )

Niestety malo osob wie ze bedace w planach budowy lotnisko polozone jakies 2-3 km dalej bedzie mialo skierowany pas startowy wlasnie w kierunku owej miejscowosci :-)

2mm
28-02-2008, 23:52
na przykład jak urzędnicy zmienią plany i poprowadzą przez srodek modnej dzielnicy autostradę lub wybudują w pobliżu wysypisko lub lotnisko

no chyba nie masz racji.....
Jeżeli jakaś dzielnica jest "modna" to mieszkają w niej ludzie którzy poza tym ze mają kasę to, nazwijmy to, coś "mogą".
I uwierz mi, że żaden urzędnik NIE zaplanuje przez środek takiej dzielnicy ani autostrady ani w pobliżu wysypiska czy lotniska.
Tak to już jakoś jest.

Nefer
29-02-2008, 00:29
Bardzo mnie rozbawił kawałek o tym , że jak rodzina żony daleko to trzeba dziecko samemu wychowywać !!! I dlatego lepiej je wychowywać w bloku ?? :):)
No nie do pokonania !!!

Można wynająć kogos do trawnika, można i do dziecka :)

Jeśli nie radzimy sobie z własnym dzieckiem bez pomocy innych ludzi to jak poradzimy sobie z domem ????

Wybaczcie, że tak szczerze i otwarcie, ale nie mogłam sie powstrzymać :):):)

Pozdrawiam Twardzieli :):)

sunnychris
29-02-2008, 06:47
Bardzo mnie rozbawił kawałek o tym , że jak rodzina żony daleko to trzeba dziecko samemu wychowywać !!! I dlatego lepiej je wychowywać w bloku ?? :):)
No nie do pokonania !!!

Można wynająć kogos do trawnika, można i do dziecka :)

Jeśli nie radzimy sobie z własnym dzieckiem bez pomocy innych ludzi to jak poradzimy sobie z domem ????

Wybaczcie, że tak szczerze i otwarcie, ale nie mogłam sie powstrzymać :):):)

Pozdrawiam Twardzieli :):)

Wczytaj sie dokladnie w to co jest napisane i postaraj sie zacytowac moment w ktorym jest napisane
rodzina żony daleko to trzeba dziecko samemu wychowywać lub
nie radzimy sobie z własnym dzieckiem

Domyslam sie masz trudnosci w czytaniu ze zrozumieniem i stad pozniej piszesz takie glupoty... ale naprawde nastepnym razem postaraj sie bardziej... moze popros kogos zeby sprawdzil co chcesz napisac i nie rob sobie wstydu.

joan
29-02-2008, 07:29
Dzis taka dzielnica jest modna a za rok inna.
nie sądzę 8)

a i tu sie bardzo mylisz... w mojej okolicy byla i w sumie nadal jest modna pewna miejscowosc... na dobra sprawe procz dobrego dojazdu 6km od centrum nie widze innych zalet ( ladne jezioro to dla mnie wada )

Niestety malo osob wie ze bedace w planach budowy lotnisko polozone jakies 2-3 km dalej bedzie mialo skierowany pas startowy wlasnie w kierunku owej miejscowosci :-)
to juz wtedy nie moda 8) no chyba oczywiste... 8)

reszta do przewidzenia w perspektywie paru lat... 8)

Bold
29-02-2008, 15:54
no chyba nie masz racji.....
Jeżeli jakaś dzielnica jest "modna" to mieszkają w niej ludzie którzy poza tym ze mają kasę to, nazwijmy to, coś "mogą".
I uwierz mi, że żaden urzędnik NIE zaplanuje przez środek takiej dzielnicy ani autostrady ani w pobliżu wysypiska czy lotniska.
Tak to już jakoś jest.

zawsze znajdzie się ktoś kto ma więcej kasy i więcej może i jeśli ktoś ma w tym interes i stoi za tym duży kapitał to uwierz mi ale takie rzeczy są możliwe.
Tak to już jakoś jest w naszym pięknym kraju. 8)

Bold
29-02-2008, 16:05
Można wynająć kogos do trawnika, można i do dziecka :)

Jeśli nie radzimy sobie z własnym dzieckiem bez pomocy innych ludzi to jak poradzimy sobie z domem ????



Problemy z domem to jest pikuś w porównaniu z problemami z dziećmi.
Niestety teraz w pogoni za kasą i konsumpcją niewielu ludzi to rozumie i potem rośnie pokolenie dzieci wychowanych przez internet i gry komputerowe :(

kania
02-03-2008, 16:33
Jeśli nie radzimy sobie z własnym dzieckiem bez pomocy innych ludzi to jak poradzimy sobie z domem ????


Słowa Nefer odczytuję tak, że dzieci są priorytetem bez dwóch zdań i dla ich wychowania wysilamy się maksymalnie. Jeżeli więc już na tym etapie ktoś jest "niewydolny", bo konieczna jest pomoc (oczywiście nie twierdzę, że ktoś tutaj tak o sobie napisał), to co dopiero przy utrzymaniu domu. A nie, że dzieci są mniej problematyczne niż dom.

A jeżeli chodzi o znalezienie opiekunki, to wg mnie mieszkając na osiedlu w bloku jest właśnie łatwiej - po prostu więcej kobiet mieszka w pobliżu i dojdą do dziecka na piechotę. Odpada problem, ze korki, zepsuty samochód itp.

sunnychris
02-03-2008, 17:21
Jeśli nie radzimy sobie z własnym dzieckiem bez pomocy innych ludzi to jak poradzimy sobie z domem ????


Słowa Nefer odczytuję tak, że dzieci są priorytetem bez dwóch zdań i dla ich wychowania wysilamy się maksymalnie. Jeżeli więc już na tym etapie ktoś jest "niewydolny", bo konieczna jest pomoc (oczywiście nie twierdzę, że ktoś tutaj tak o sobie napisał), to co dopiero przy utrzymaniu domu. A nie, że dzieci są mniej problematyczne niż dom.

A jeżeli chodzi o znalezienie opiekunki, to wg mnie mieszkając na osiedlu w bloku jest właśnie łatwiej - po prostu więcej kobiet mieszka w pobliżu i dojdą do dziecka na piechotę. Odpada problem, ze korki, zepsuty samochód itp.

Oczywiscie ze dzieci sa priorytetem... ale nie wiem o jaka "niewydolnosc" chodzi jesli mowa o wyjsciu na kolacje... ja nie pisze o tym ze nie daje rady sobie z dzieckiem tylko o tym ze jak pojdzie spac o 20tej to chcem isc z zona do restauracji... i chcialbym zeby ktos w tym czasie posiedzial u mnie w domu... slowa Nefer to zwykla nadinterpretacja tego co napisalem wczesniej...

kania
02-03-2008, 19:06
Doskonale Cię rozumiem Sunnychris, dlatego napisałam, że
oczywiście nie twierdzę, że ktoś tutaj tak o sobie napisał.

Nefer
02-03-2008, 19:11
A jednak Kania mnie pojęła właściwie - kto więc ma problemy z rozumieniem Sunnychris ?

ja po prostu nie rozumiem. Najpierw decyzja o budowie. Jak rozumiem poszło nie tak. Potem sprzedaż i dorabianie teorii o tym, że w mieszkaniu lepiej :):)
Lepiej, bo ........... bo właśnie - dziecko :):):)
Bardzo śmieszne, bardzo :):)
Ja mam alergię jak ktoś się dziećmi zasłania i tyle. Jakoś wychowałam swoje dzieci bez pomocy mamusi i tatusia, teściowej i teścia, krewnych i znajomych królika. I fakt czy w bloku czy w domu nie ma tu ŻADNEGO znaczenia :):)


Równie mocny argument za mieszkaniem w bloku to fakt, że zsyp na śmieci mam na piętrze, a w domu do śmietnika trzeba wychodzić :):)


KAżdemu według potrzeb Słoneczny Krzysiu :) Miałeś dom - ok. Sprzedałeś - ok. Masz mieszkanie - ok. Twój wybór, Twoje pieniądze, Twoja sprawa.
Ale nie dorabiaj do tego teorii (szczególnie z zamieszanymi dziećmi) :) bo to niesmaczne :)

sunnychris
02-03-2008, 19:18
A jednak Kania mnie pojęła właściwie - kto więc ma problemy z rozumieniem Sunnychris ?

ja po prostu nie rozumiem. Najpierw decyzja o budowie. Jak rozumiem poszło nie tak. Potem sprzedaż i dorabianie teorii o tym, że w mieszkaniu lepiej :):)
Lepiej, bo ........... bo właśnie - dziecko :):):)
Bardzo śmieszne, bardzo :):)
Ja mam alergię jak ktoś się dziećmi zasłania i tyle. Jakoś wychowałam swoje dzieci bez pomocy mamusi i tatusia, teściowej i teścia, krewnych i znajomych królika. I fakt czy w bloku czy w domu nie ma tu ŻADNEGO znaczenia :):)


Równie mocny argument za mieszkaniem w bloku to fakt, że zsyp na śmieci mam na piętrze, a w domu do śmietnika trzeba wychodzić :):)


KAżdemu według potrzeb Słoneczny Krzysiu :) Miałeś dom - ok. Sprzedałeś - ok. Masz mieszkanie - ok. Twój wybór, Twoje pieniądze, Twoja sprawa.
Ale nie dorabiaj do tego teorii (szczególnie z zamieszanymi dziećmi) :) bo to niesmaczne :)

ja naprawde wszystko rozumiem... nie umiesz czytac, napisalas glupote.. OK kazdy ma prawo sie pomylic :wink: ale ciagnac to dalej i probowac mi "wlozyc w usta" slowa korych nie powiedzialem/napisalem jest conajmniej smieszne.
Domyslam sie ze chodzi tu o to ze masz chore dziecko a mimo to okazalas sie dobra i samodzielna mama... GRATULUJE. ja nie jestem taki doskonaly i nie potrafie zabrac zony na kolacje nie proszac kogos o pomoc....

PS jesli masz na to jakies sprawdzone rozwiazanie to powiedz prosze jak sobie z tym radzisz.

Nefer
02-03-2008, 19:21
ja naprawde wszystko rozumiem... nie umiesz czytac, napisalas glupote.. OK kazdy ma prawo sie pomylic :wink: ale ciagnac to dalej i probowac mi "wlozyc w usta" slowa korych nie powiedzialem/napisalem jest conajmniej smieszne.
Domyslam sie ze chodzi tu o to ze masz chore dziecko a mimo to okazalas sie dobra i samodzielna mama... GRATULUJE. ja nie jestem taki doskonaly i nie potrafie zabrac zony na kolacje nie proszac kogos o pomoc....

PS jesli masz na to jakies sprawdzone rozwiazanie to powiedz prosze jak sobie z tym radzisz.

Mam dwoje super zdrowych dzieci ( doprawdy nie wiem o czym opowiadasz Krzyś :):):)) . I na pewno nie jestem super mamą.
Ale nie uzasadniam swoich wyborów zasłaniając się dziećmi :):):) i własną niemocą :)

kania
02-03-2008, 19:31
Ale Sunnychris napisał tylko, że ma kłopot z wyjściem na kolację z żoną, bo nie może zostawic dziecka z babcią...i wymienił to jako jedną z wielu niedogodności i to na ostatnim miejscu swojej wyliczanki. Myślę, że to bardziej niedogodnośc niż powód do sprzedawania domu...po prostu jeszcze jedna upierdliwośc w życiu, które przez ten dom miał. Zresztą pewnie to nie kwestia mieszkania w domu tylko jego lokalizacji.

sunnychris
02-03-2008, 19:32
Mam dwoje super zdrowych dzieci ( doprawdy nie wiem o czym opowiadasz Krzyś :):):)) . I na pewno nie jestem super mamą.
Ale nie uzasadniam swoich wyborów zasłaniając się dziećmi :):):) i własną niemocą :)

nie wiesz ?? to tylko potwierdza ze masz problemy nie tylko z czytaniem ale tez z pisaniem. http://forum.muratordom.pl/viewtopic.php?t=61157

wydaje mi sie ze na tym skoncze... nie mam ochoty udowadniac dalej ze nie jestem wielbladem.

Nefer
02-03-2008, 19:35
SunnyChris, proszę - nie jestem mamą chorego dziecka. Jeśli masz problem by to pojąć - rzeczywiście nie ma sensu więcej nic tu napisać :):) Coś Ci się zdecydowanie pomyliło...

Szelma29
05-03-2008, 11:36
Przeczytałam cały watek i jestem w szoku! Sunnychris spokojnie i rzeczowo wyjasnia dlaczego woli obecnie mieszkac jednak w mieszkaniu a nie w domu i ma do tego pełne prawo...bo moze faktycznie wygodniej mu jest z rodzina w miescie a nie w domu na wsi a tu nagle pojawia sie Nefer jako guru forum i wyjezdza z jakimis tekstami o zasłanianiu sie dobrem dzieci! Nefer wydajesz mi sie lekko nawiedzona, az zal czytac co Ty piszesz. A ja mam alergie Nefer na twoje bzdurne wypociny o dzieciach w kontekscie dyskusji z sunnychris. wczesniej jakas ledas czy ktos krytykuje decyzje osob, tylko dlatego ze sa młode i na siłe udowadnia im ze sa be!!! Ludzie Wam to na rozum padło...zyjemy w wolnym kraju i kazdy ma prawo robic jak mu sie podoba....chce dom na wsi a mam 24 lata to buduje...cjhce dom sprzedac i mieszkac w miescie to sprzedaje...ba...nawet jak chce podrzucac dzieci babci i zamiast sie nimi zajmowac to wole latac po knajpach to tez to moge robic , chce sie zadluzyc na cale zycie to to robie...chce jezdzic po swiecie to jezdze...nawet jak chce sie według Nefer zasłaniac dziecmi w sprawie decyzji sprzedazy to tez to moge bo zrozumcie ...zyjemy w wolnym kraju i kazdy moze robic co mu sie zywnie podobno i innym nic do tego..i jak ma ochote napisac na forum dlaczego postepuje tak a nie innaczej to pisze a jak nie chce to nie pisze.

mayland
05-03-2008, 12:56
i jak ma ochote napisac na forum dlaczego postepuje tak a nie innaczej to pisze a jak nie chce to nie pisze.

Jeśli każdy ma prawo robic co chce, mieć swoje poglądy i możliwość dzielenia się z nimi to czemu Szelmo zabraniasz tego innym? Masz wyłączność? Zarówno Nefer, leda jak i sunnychris napisali przecież co myślą 8) :lol:

Coraz ciekawiej sie robi :lol:

Szelma29
09-03-2008, 16:11
Nefer nie wyraza swoich pogladów..ona ocenia postepowanie sunnychrisa , dopisujac mu jakas pseudofilozofie, ze jest be tata...i nie umie poradzic sobie z domem..to zasłania sie dzieckiem..bo nefer pisze, jesli nie umie sobie poradzic z dzieckiem jak umie sobie poradzic z domem...
wyrazenia swoich pogladów to co innego..a co innego udawadnianie komus ze jest wielbladem. jeszcze raz powiem..przeczytalam cały watek..facet pisze, ze woli mieszkanie bo cos tam i cos tam..i ok..to jego prawo..to ze jest to forum muratora i wiekszosc buduje, to nie znaczy, ze zawsze i wszedzie dom jest lepszy od mieszkania...i nie ma sie co wsciekac, ze ktos woli mieszkanie a nie dom..i nagle jedna pani zaatakowała , ze ktos jest za młody na budowe domu a wiec jest krwiopijca starcy rodzxiców i be...a potem druga pani zaatakowala, ze ktos nie umie zajmowac sie dziecmi.
potrafie moi drodzy czytac tresc ze zrozumiemniem. Gdyby Jadna pani..napisła...24 lata..to moze jeszcze masz czas na dom..moze pozyj sobie, zwiedz swiat, zabaw sie..zdazysz miec dom..w takim wieku według mnie jest lepiej np poszalec..a ta pani od razu, ze osoba jest wrecz nietaka ze chce dom...potem druga pani...wyjezdza z tekstami o dzieciach...no ludzie nie wciskajcie mi tu ciemnoty, ze nie potrafie czytac, bo widze co czytam!

Nefer
09-03-2008, 16:24
Szelma uśmiechnij się i weź ze 3 głebokie wdechy :):):P)

Pozdrawiam cieplutko :)

gawel
09-03-2008, 21:01
Uf przeczytałem sały wątek :o , a niech Was licho :o . Jedno musze przyznać że rozumiem autora wątku i cenię go za konsekwencję decyzji próbował mieszkać w bloku, zbudował dom , pomieszkał i zamienił na mieszkanie w bloku bo stwierdził że mu to nie odpowiada. Szkoda troche jego wysiłku i zachodu z budową domu, oceniam to z perespektywy budowy własnego domu i strony emocjonalnej jaka temu towarzyszyła i wspomnieiom które są corac dla mnie cenniejsze. Powody które sunnychris podałeś są jakieś dziwaczne troche i wydają sie błache ,wiec nie dziw sie że Nefer sie wkurzyła bo co do tego argumentu o dzieciach to troche ją rozumiem :wink:

Co do plusów i minusów mieszkania w mieście w bloku i pod miastem w domu to zależy od miasta. Ja mieszkam pod Warszawą i gdybyśmy zamieszkali w bloku to na pewno nie w śródmieściu bo nas nie stac (15-18 tys za m2) wiec do centrum miałbym 20-25 km a tak mam 30. Nowe osiedla są kiepsko wyposażone w infrastrukturę usługowo-rozrywkową więc żadna to pociecha a jak do tego dodam korki to już lepiej nie mówić. I tak stoje w korku ale zdecydowanie krócej bo ok 50% trasy.

Co do kosztów mieszkania w domu to zdecydowanie sie nie zgadzam z opiniami ze jest drożej niż w bloku. Za dom 130 m z dzialką całkowity koszt utrzymania wynosi srednio na rok ok 6000 tys (lata 2003-2007).

W domu można jeszcze jakoś wpływać na koszty mieszkania. np mam ogrzewanie elektryczne i dodatkowo kominkowe. wiec moge częciej grzac kominkiem. W bloku przychodzą kolejne podwyzki i albo sie płaci albo w skrajnym przypadku mieszkanie sie zadłuża az przestanie w koncubyć twoją własnością. To własnie jeden z powodów dla którego niemogemieszkac w bloku nie rozumiem ze place za 60m 2 mieszkanie uczciwe 700 tys , mam oplaty za media i ogrzewanie i domofon i winde i obsługe administracyjną, ale czynsz nie miesci sie w moim światopoglądzie i nie wiemco sie z nim dzieje, na prawde. A w stolicy te opłaty są kosmiczne np 70m2 na Gocławiu 840 zł, 98 m2 na Tarchominie 1008 zł do tego prądi gaz i ubezpieczenie trzeba doliczyć i gdzie tu taniosc???

Co do opinii wyrażanych przez leda16 to po prostu brak mi słów :o , ręce,nogi i wszystko mi opadło. BEZ KOMENTARZA

pluszku
10-03-2008, 08:46
Co do plusów i minusów mieszkania w mieście w bloku i pod miastem w domu to zależy od miasta. Ja mieszkam pod Warszawą i gdybyśmy zamieszkali w bloku to na pewno nie w śródmieściu bo nas nie stac (15-18 tys za m2) wiec do centrum miałbym 20-25 km a tak mam 30. Nowe osiedla są kiepsko wyposażone w infrastrukturę usługowo-rozrywkową więc żadna to pociecha a jak do tego dodam korki to już lepiej nie mówić. I tak stoje w korku ale zdecydowanie krócej bo ok 50% trasy.

Co do kosztów mieszkania w domu to zdecydowanie sie nie zgadzam z opiniami ze jest drożej niż w bloku. Za dom 130 m z dzialką całkowity koszt utrzymania wynosi srednio na rok ok 6000 tys (lata 2003-2007).



Warszawa to duze miasto, mieszka tam sporo ludzi, lecz nie wszyscy. Poza Warszawa jest duzo miejsc w Polsce gdzie cena 1 m2 mieszkania po remoncie w 20 letnich blokach koszuje 1500-1700 zl (jak chocby moja miejscowosc). Koszt robocizny, cena materialow budowlanych jednak jest zblizona lub tylko niewiele nizsza.

Teza, ze koszt mieszkania w domu jest nizszy od kosztu mieszkania w bloku jest bardzo naciagana. Oplaty za mieszkanie w blokach czesto zawieraja np. fundusz remontowy oraz wszelkie inne oplaty np. ułozenie chodnika pod klatka, remont/wymiana ławek, hustawek, piaskownicy, zarówki w piwnicy czy na schodach, sprzatanie sieni, sprzeatanie przed klatka.

6000 zl na rok to 500 zl miesiecznie. Jaka czesc z tej kwoty odkładasz na pokrycie kosztow bieżacego utrzymania, chocby na naprawe i malowania płotu, przeglady kominiarskie, nasiona roslinek czy sadzonki drzew/krzewow. Po 30 latach czesto dach wymaga zmiany pokrycia, wczesniej zwykle rynny wymagaja naprawy.

Jak juz chcesz tak powonywac to nie licz w kosztach utrzymania bloku fuduszu remontowego lub dolicz do kosztow utrzymania domy wszystkie wydatki jakie nalezy poniesc w ciagu 30-50 lat dzielac je na ilosc miesiecy i doliczajac do miesiecznych kosztow utrzymania domu.

sunnychris
10-03-2008, 11:38
Uf przeczytałem sały wątek :o , a niech Was licho :o . Jedno musze przyznać że rozumiem autora wątku i cenię go za konsekwencję decyzji próbował mieszkać w bloku, zbudował dom , pomieszkał i zamienił na mieszkanie w bloku bo stwierdził że mu to nie odpowiada. Szkoda troche jego wysiłku i zachodu z budową domu, oceniam to z perespektywy budowy własnego domu i strony emocjonalnej jaka temu towarzyszyła i wspomnieiom które są corac dla mnie cenniejsze.

Domu nie budowalem - kupilismy rozpoczeta budowe... a w sumie to juz prawie zakonczona. Wiele rozwiazan jakie wprowadzil poprzedni inwestor nam nie odpowiadalo... co wyszlo dopiero "w praniu" po zamieszkaniu. Co do strony emocjonalnej... to nie mam zwyczaju przywiazywac sie do "rzeczy" - w swoim krotkim zyciu mialem 8 samochodow i mieszkalismy w 6 mieszkaniach i 1 domu :wink:


Powody które sunnychris podałeś są jakieś dziwaczne troche i wydają sie błache ,wiec nie dziw sie że Nefer sie wkurzyła bo co do tego argumentu o dzieciach to troche ją rozumiem :wink:


Naprawde przeczytalem juz chyba 10 raz co napisalem i nie bardzo rozumiem co w tym jest "wkurzajacego" ?!?? czy to ze prosze o pomoc babcie, dziadka czy moze wynajmuje opiekunke dla dziecka to cos zlego ??



Co do plusów i minusów mieszkania w mieście w bloku i pod miastem w domu to zależy od miasta. Ja mieszkam pod Warszawą i gdybyśmy zamieszkali w bloku to na pewno nie w śródmieściu bo nas nie stac (15-18 tys za m2) wiec do centrum miałbym 20-25 km a tak mam 30. Nowe osiedla są kiepsko wyposażone w infrastrukturę usługowo-rozrywkową więc żadna to pociecha a jak do tego dodam korki to już lepiej nie mówić. I tak stoje w korku ale zdecydowanie krócej bo ok 50% trasy.

Co do kosztów mieszkania w domu to zdecydowanie sie nie zgadzam z opiniami ze jest drożej niż w bloku. Za dom 130 m z dzialką całkowity koszt utrzymania wynosi srednio na rok ok 6000 tys (lata 2003-2007).

W domu można jeszcze jakoś wpływać na koszty mieszkania. np mam ogrzewanie elektryczne i dodatkowo kominkowe. wiec moge częciej grzac kominkiem. W bloku przychodzą kolejne podwyzki i albo sie płaci albo w skrajnym przypadku mieszkanie sie zadłuża az przestanie w koncubyć twoją własnością. To własnie jeden z powodów dla którego niemogemieszkac w bloku nie rozumiem ze place za 60m 2 mieszkanie uczciwe 700 tys , mam oplaty za media i ogrzewanie i domofon i winde i obsługe administracyjną, ale czynsz nie miesci sie w moim światopoglądzie i nie wiemco sie z nim dzieje, na prawde. A w stolicy te opłaty są kosmiczne np 70m2 na Gocławiu 840 zł, 98 m2 na Tarchominie 1008 zł do tego prądi gaz i ubezpieczenie trzeba doliczyć i gdzie tu taniosc???


Faktycznie w Warszawie inaczej to wyglada niz tu gdzie mieszkam. Na swoim przykladzie :
dom 137m2 ( wykonczony parter 87 m2 ) sprzedalismy za 500tys
mieszkanie 92 m2 dwupoziomowe kupilismy za 205 tys i licze na wykonczenie ok 100-120 tys, wiec jest spora roznica.

Co do kosztow utrzymania - w mieszkaniu mam czynsz 425 zl + prad i nic wiecej mnie nie obchodzi.... w domy bylo troche drozej ;-)

gawel
10-03-2008, 13:48
sunnychris Nie chodzi mi że to argument o opiece nad dziećmi który mnie wkurzył bo nie wkurzył na prawde :D :wink: , sam zbudowalem dom blisko mojej mamy bo teraz moge liczyc na jej pomoc a za pare lat sam tez bede miał do niej bliżej i szybciej bo bez korków. powiedziałem ze cie rozumiem i cenie za konkretne decyzje i zdrowe podejście do zycia nic wiecej. Może Warszawa to wogule nienormalne miasto i nieodpowiednie do jakichkolwiek porównań :roll: . Chyba jest w tym troche racji - niestety

gawel
10-03-2008, 13:55
pluszku

Podając koszty mieszkania w bloku niczego nie zawyzałem, nie zawierają one funduszu remontowego który wynosi statystycznie od 100 do 200 zł. Ja również muszę zaplanować jakieś naprawy czy remonty to normalne ale ja decyduje kto to zrobi za ile i kiedy. A nie kiedy wspólnota (spóldzielnia) mi to narzuci, przecież konkretne remonty pochłaniają cały fundusz remontowy i dodatkowo mieszkancy składaja się na konkretne robnoty budowlane jeśli chca szybkiego polepszenia warunkow mieszkaniowych lub co gorsza jeśli wynika to ze złego stanu technicznego bloku. według mnie wcale nie jest taniej niestety (choć powinnp :roll: ). Moje koszty utrzymania domu uważam za relatywnie niskie na prawde i nie mam jakichs wyrzutów sumienia kiedy opłacam rachunki. Koszty zmaleją o 25% kiedy bedzie w koncu kanalizacja i wtedy bede zadowolony juz zupełnie. :D

pluszku
10-03-2008, 14:28
pluszku

Podając koszty mieszkania w bloku niczego nie zawyzałem, nie zawierają one funduszu remontowego który wynosi statystycznie od 100 do 200 zł. Ja również muszę zaplanować jakieś naprawy czy remonty to normalne ale ja decyduje kto to zrobi za ile i kiedy. A nie kiedy wspólnota (spóldzielnia) mi to narzuci, przecież konkretne remonty pochłaniają cały fundusz remontowy i dodatkowo mieszkancy składaja się na konkretne robnoty budowlane jeśli chca szybkiego polepszenia warunkow mieszkaniowych lub co gorsza jeśli wynika to ze złego stanu technicznego bloku. według mnie wcale nie jest taniej niestety (choć powinnp :roll: ). Moje koszty utrzymania domu uważam za relatywnie niskie na prawde i nie mam jakichs wyrzutów sumienia kiedy opłacam rachunki. Koszty zmaleją o 25% kiedy bedzie w koncu kanalizacja i wtedy bede zadowolony juz zupełnie. :D

Brat wyprowadzi sie do blokow - ale takich gdzie gospodaruje wspolnota mieszkaniowa a nie spoldzielnia. Miało byc taniej i jest taniej. Jednak o ociepleniu swojego bloku marzyc nawet nie moga. Wykonawcy wyszacowali koszt na 700.000 zl a wspolnocie udaje sie rocznie odlozyc 20.000 zl. Pozostanie im czekac jeszcze 35 lat na ocieplenie. Obok blok we wladaniu spoldzielni i z troszke wiekszym czynszem jest ocieplony.

A u mnie jest tak: mieszkam teraz w nieocieplonym domu, poszycie dachowe jest ze starej papy klejonej smoła, strop jest nieocieplony a rynny sa w takim stanie, ze miejscami woda leje sie po scianie. Scian bocznych jest 448 m2 - koszt ocieplenia ok 50.000 zl robota z materialem. Dach wielospadowy o powierzchni ok 300 m2. Wypadałoby wymienic przynajmniej czesc wieźby dachowej z 1939 roku plus całosc poszycia. Drugie 50.000 zl. Fajnie byloby tez ocieplic poddasze - mysle ze sama wełna + profile + robota + plyty KG wyjdzie ok 25.000 zl. Trzeba to zrobic w ciagu 10 lat, wiec od teraz trzeba zaczac odkladac juz po 1000 zl miesiecznie i liczyc na to ze koszty robocizny nie wzrosna wiecej niz inflacja.

Nowe domy wybudowane po 2000 roku, ocieplone i niewymagajace nakladu finansowego stanowia moze 5% budynkow w Polsce - wiec porownywanie kosztow ich utrzymania do kosztow utrzymania mieszkania w blokach jest bledem. Zdecydowana wiekszosc domow jednorodzinnych w Polsce jest w kiepskim stanie i wymagaja ogromnych nakladow inwestycyjnych.
Za cene ocieplenia + wymiany pokrycia dachu w moim rodzinnym domu moge od reki kupic mieszkanie po remoncie 60 m2 w ocieplonych blokach i z nowymi oknami plastikowymi.

gawel
10-03-2008, 19:12
pluszku

Co to za bolszą chacjendę posiadasz :o :o :o ile to m2 jesli to nie tajemnica :wink:

pluszku
10-03-2008, 19:37
pluszku

Co to za bolszą chacjendę posiadasz :o :o :o ile to m2 jesli to nie tajemnica :wink:
wedlug projektu mial to byc dom parterowy, ale tak jakos za duzo cegiel rozbiorkowych nazwozili wiec babcia pociagneła jeszcze pietro (choc projekt budowlany o nim nie wspomina).
"Toto" ma wymiary 17 x 11 i wysokosc 8 metrow (3 poziomy bo piwnica jest wysoka ze sporymi oknami).
A budynek byl budowany w pelni metoda gospodarcza. Najpierw wybudowali wysoka piwnice i juz w niej mieszkami budujac dalej parter a potem poddasze. Podczas 2 wojny swiatowej niemiecka artyleria przywaliła w jedna sciane.
W sumie dom "z dusza" w ktorym w pewnym okresie mieszkało jednoczenie 14 osob. Powierzchnia uzytkowa - trudna do oszacowania, calkowita ok 400 m2.
Złosliwi nazywaja to kamienica.

gawel
10-03-2008, 20:18
pluszku

Co to za bolszą chacjendę posiadasz :o :o :o ile to m2 jesli to nie tajemnica :wink:
wedlug projektu mial to byc dom parterowy, ale tak jakos za duzo cegiel rozbiorkowych nazwozili wiec babcia pociagneła jeszcze pietro (choc projekt budowlany o nim nie wspomina).
"Toto" ma wymiary 17 x 11 i wysokosc 8 metrow (3 poziomy bo piwnica jest wysoka ze sporymi oknami).
A budynek byl budowany w pelni metoda gospodarcza. Najpierw wybudowali wysoka piwnice i juz w niej mieszkami budujac dalej parter a potem poddasze. Podczas 2 wojny swiatowej niemiecka artyleria przywaliła w jedna sciane.
W sumie dom "z dusza" w ktorym w pewnym okresie mieszkało jednoczenie 14 osob. Powierzchnia uzytkowa - trudna do oszacowania, calkowita ok 400 m2.
Złosliwi nazywaja to kamienica.

Fajnie masz jatam bym wyremontował i mieszkał a co (Boże 400 m2 :o :o :o ) to jest to :wink: Z resztą wnioskuję ze to na Śląsku więc jakowyś "muł" do palenia mozna kupic w sensownej cenie wiec ogrzac sie da na pewno :wink: Powodzenia!

pluszku
11-03-2008, 07:50
Tylko po co zima ogrzewac wszystkie pomieszczenia.
Tam gdzie nikt nie przebywa - tam jest zimno.

Reszta zasługuje na osobny watek. 65 lat to taki wiek dla domu, ze wszystko zaczyna sie sypac. Rury kanalizacyjne, wodne, przewody kominowe, instalacja elektryczna. W sumie aby zrobic z tego jakis fajny domek wyjdzie podobna kwota co wybudowac mały. Tylko, ze ten mały bedzie nowym domkiem a stary zawsze pozostanie starym.
Kształt domu tez jest juz nie modny. W sumie, moze kiedys na starosc jesli jeszcze bedzie stał to moze doczeka sie remontu podobnego do takich jakies sa pokazywane w serialu "Wielkie projekty" na Travel Channel.

OK
11-03-2008, 08:05
Oj, wiem coś o takich starych, dużych domach :roll: Remont może kosztować nawet więcej niż postawienie nowego :-? Nie mówiąc o kosztach utrzymania tego :roll:
Też taki po dziadkach mieliśmy i sprzedaliśmy - więc ja trochę jak sunnychris - z domu do mieszkania :wink: Choć serce boli, bo w tym domu całe moje dzieciństwo zostało :(

gawel
11-03-2008, 17:53
w sumie macie racje z tymi remontami, ale taki rodzinny dom to wspomnienia, jeśli są pozytywne to bezcenne :o :wink: warto remontować :lol: żaden nowoczesny pasywniak tego nie zastapi. No przynajmniej nie od razu :wink:

OK
11-03-2008, 19:00
Jest jeszcze jedna strona medalu z takim domem :roll: Spadkobiercy - pierwszych trójka, w kolejnym pokoleniu już sześcioro :roll: Nikogo nie było stać, żeby spłacić pozostałych :-? A na takiej kupie to już mieszkać się nie da :roll:

AT
13-03-2008, 01:09
A czegoż tu zawiścić? Pętli na szyję w postaci wieloletniego kredytu, odmawiania sobie wakacji za granicą, zaciskania pasa, oszczędności, lawinowo rosnących wydatków na dojazdy, nie ustającej budowy,zdecydowanie wyższych kosztów eksploatacji, tymczasowej prowizorki, osobistej harówki i poczucia niedosytu??? Wziąć kredyt i utopić w budowie to żaden problem. Gorzej ze spłatą, zwłaszcza w przypadkach losowych.
Teraz już mam troszkę po 30 ale dom kupiony przed....
Tak mnie tylko zastanawia gdzie miałabym mieszkać, gdybym nie miała domu? w mieszkaniu? rozważaliśmy taką opcję - jednak na mieszkanie też jakoś musielibyśmy zarobić i kredyt spłacać - (rodzice nie dali, zresztą jakby dawali to i tak byśmy nie wzięli) a ceny mieszkań przyprawiają o zawrót głowy.
z tego wynika, że na dworcu najlepiej mieszkać, człowiek się nie zarzyna, na wakacje jak jedzie to blisko pociąg ma (bo przecież Ci co samochody mają za 100 tyś i więcej to też o zgrozo jacyś złodzieje)...
Zdradzę sekret: na wypadki losowe jest coś takiego jak ubezpieczenie :P

bezele
18-03-2008, 08:01
- koniecznosc pokonywania 3x wiekszej odleglosci zeby napic sie kawy w kawiarni
- klopot z wyjsciem na kolacje ( nie ma sie kto zajac maluszkiem, bo babcia daleko..... :oops: )

Dla mnie mieszkanie/dom to miejsce gdzie chcem przyjsc po pracy i odpoczac a nie lapac sie za kosiarke.

Szanuje twój wybór ,ale te twoje wady dla mnie sa po prostu śmieszne.Typowe wołanie o pomoc bo sobie nie radze .Przeczytałem pare razy to co tu piszesz i nakłada mi sie taki wniosek przyjechał miejski chłopiec na wieś zapatrzony w siebie przyzwyczajony do pomocy rodziny a tu zonk ,niestety życie cię przerosło ,że masz dalej do kawiarni olaboga świętego żę masz kłopot z wyjściem do kawiarni bo nie ma kto zajać sie dzieckiem :o Zdecydowałeś sie na dziecko to powinienes zdawać sobie sprawe że to nie piesek i nie da sie cały czas go podrzucać rodzinie bo wielmożny pan chce iść na kolacje ,dyskoteke czy takie tam popdejrzewam że sprawa cie troszkie przerosła i nie dorosłes jeszcze do bycia odpowiedzialnym za swoja rodzine .




Jeśli nie radzimy sobie z własnym dzieckiem bez pomocy innych ludzi to jak poradzimy sobie z domem ????

O właśnie ,całe sedno sprawy bezpodstawnie zaatakowałeś Nefer bo madrze dziewczyna napisała a prawda w oczy niestety, ale kole.Żółwik Nefer :wink:
.
Dla mnie mieszkanie/dom to miejsce gdzie chcem przyjsc po pracy i odpoczac a nie lapac sie za kosiarke.[/quote]

I co może, jeszcze frytki do tego niestety nie ma lekko trzeba samemu sobie zrobic ,a przy okazji skośc trawe pobawic sie z dzieckiem naprawic cos w domu ale jak to zrobić jak rodzina daleko i wszystko musze sam,ratunku gdzie moja babcia bo ja musze byc dorosły :lol:

... moze za pare lat zaczniemy budowe... jak do tego dojrzejemy.

nic dodac nic ując i szczerze Ci tego życze I uwaga to nie jest atak z mojej strony, wybrałes mieszkanie w bloku ok, bo poprostu tak Ci jest wygodniej z zapleczem rodzinnym i zawsze ktos Cie wyreczy jak ty akurat bedziesz pił kawke w kawiarni Widze że nie skalałeś sie z pracą fizyczna ,bo niestety posiadanie domu z tym sie wiąże ,a dla mnie taka praca to miód na serce

pozdrawiam ciepło z domku na wsi :)

bezele
18-03-2008, 08:13
[quote]pojawia sie Nefer jako guru forum

Podejrzewam syndrom niższości ,spokojnie mozna to wyleczyc :lol:

sunnychris
19-03-2008, 07:33
- koniecznosc pokonywania 3x wiekszej odleglosci zeby napic sie kawy w kawiarni
- klopot z wyjsciem na kolacje ( nie ma sie kto zajac maluszkiem, bo babcia daleko..... :oops: )

Dla mnie mieszkanie/dom to miejsce gdzie chcem przyjsc po pracy i odpoczac a nie lapac sie za kosiarke.

Szanuje twój wybór ,ale te twoje wady dla mnie sa po prostu śmieszne.Typowe wołanie o pomoc bo sobie nie radze .Przeczytałem pare razy to co tu piszesz i nakłada mi sie taki wniosek przyjechał miejski chłopiec na wieś zapatrzony w siebie przyzwyczajony do pomocy rodziny a tu zonk ,niestety życie cię przerosło ,że masz dalej do kawiarni olaboga świętego żę masz kłopot z wyjściem do kawiarni bo nie ma kto zajać sie dzieckiem :o Zdecydowałeś sie na dziecko to powinienes zdawać sobie sprawe że to nie piesek i nie da sie cały czas go podrzucać rodzinie bo wielmożny pan chce iść na kolacje ,dyskoteke czy takie tam popdejrzewam że sprawa cie troszkie przerosła i nie dorosłes jeszcze do bycia odpowiedzialnym za swoja rodzine .




Jeśli nie radzimy sobie z własnym dzieckiem bez pomocy innych ludzi to jak poradzimy sobie z domem ????

O właśnie ,całe sedno sprawy bezpodstawnie zaatakowałeś Nefer bo madrze dziewczyna napisała a prawda w oczy niestety, ale kole.Żółwik Nefer :wink:
.
Dla mnie mieszkanie/dom to miejsce gdzie chcem przyjsc po pracy i odpoczac a nie lapac sie za kosiarke.

I co może, jeszcze frytki do tego niestety nie ma lekko trzeba samemu sobie zrobic ,a przy okazji skośc trawe pobawic sie z dzieckiem naprawic cos w domu ale jak to zrobić jak rodzina daleko i wszystko musze sam,ratunku gdzie moja babcia bo ja musze byc dorosły :lol:

... moze za pare lat zaczniemy budowe... jak do tego dojrzejemy.

nic dodac nic ując i szczerze Ci tego życze I uwaga to nie jest atak z mojej strony, wybrałes mieszkanie w bloku ok, bo poprostu tak Ci jest wygodniej z zapleczem rodzinnym i zawsze ktos Cie wyreczy jak ty akurat bedziesz pił kawke w kawiarni Widze że nie skalałeś sie z pracą fizyczna ,bo niestety posiadanie domu z tym sie wiąże ,a dla mnie taka praca to miód na serce

pozdrawiam ciepło z domku na wsi :)[/quote]

jakie wołanie o pomoc ?!? o czym Ty piszesz dziewczynko ze wsi ?? Akurat jako rodzic uwazam ze sprawdzam sie w 100% i naprawde nie mam ochoty tego udowadniac Tobie ani innym....
a tak pozatym to wyjatkowo analityczne z was umysly... na podstawie jednego zdania obie Panie wyciagnely wniosek ze jestem slabym ojcem... na dodatek zapatrzonym w siebie... i nie wiem co znaczy fizyczna praca. TRAGEDIA ja bym sie naprawde wstydzil takie bzdury pisac publicznie. Jesli relaksujesz sie koszac trawe, to SUPER - ja NIE. Wole w wolnym czasie robic cos innego... praca fizyczna mnie meczy... tzn. ze jestem "wielmożny pan" ??
Prosze Cie, nie staraj sie wiecej udawac psychologa :oops:

Piątka
19-03-2008, 07:51
przeczytałam i eech
pozostaje przykry niesmak,
rzeczywiście komentarze nie na miejscu,
dlaczego najłatwiej jest najgorzej oceniać ..?
a taki dobry temat

sunnychris
19-03-2008, 10:40
no niestety... niektorzy tak maja. Nikt nie moze miec innego zdania na jakis temat... jak mnie nie relaksuje podlewanie trawy to znaczy ze zly ojciec ze mnie... a jak szybciej dorobilem sie domu to pewnie kosztem rodzicow. :-?

kania
19-03-2008, 10:44
To Ty Sunnychris chciałbyś kawę w kawiarni pijac :roll: ???? Toż tam same nieroby miastowe siedzą!!! A może jeszcze z żoną będziecie sobie w restauracji głęboko w oczy zaglądac, kiedy trawa nie skoszona, dach nie załatany, podjazd nie zrobiony i czeka tyle innych kręcących Cię zajęc przy domu :roll: !!! No przecież JEDYNIE słuszna droga wiedzie na wiejskie podwórko!

sunnychris
19-03-2008, 10:57
tak... wlasnie tak chciałbym :wink: a w tym czasie stary zchorowany ojciec bedzie łatał dach, a matka po powrocie z pracy gdzie pracuje na moj kredyt zajmie sie dzieckiem :lol:

kania
19-03-2008, 11:44
No to już teraz całkiem się obnażyłeś....ale wcale nie musiałeś, bo przecież niecne intencje można sobie wyczytac już z Twojego pierwszego postu, wystarczy tylko chciec :wink:

zielonooka
24-03-2008, 22:53
Bo żyję już trochę lat na tym świecie dziecko.:lol:

To posłuchaj "moja droga " i przyjmij do wiadomosci ze sa na tym swiecie ludzie młodzi, ktorzy nikogo nie okradli, nie okantowali i nie dostali po znajomosci i "jakims cudem" ich stac.

I pisze ci to niespełna trzydziestoletnie "smarkula" ktora stac na budowe domu w pojedynke (kredyt biore sama, dom bede splacac sama - i to bez jakis ogromnych wyzeczen)
I ktora wie (bo tak ja rodzice wychowali :)) ze zwracanie sie tym tonem (mam na mysli to protekcjonalno-lekcewazace "dziecko") do rozmowcy - nie za dobrze swiadczy o kulturze osobistej.
Podobnie jak niesmaczne sugestie skąd ktoś wziął pieniącze na budowe czy wścibskie zagladanie komuś do kieszeni :)

zielonooka
24-03-2008, 22:58
tak... wlasnie tak chciałbym :wink: a w tym czasie stary zchorowany ojciec bedzie łatał dach, a matka po powrocie z pracy gdzie pracuje na moj kredyt zajmie sie dzieckiem :lol:

:wink: :lol: :wink:
ty burżuju :)

ps. mam podobne ciut obawy do twoich - nigdy nie mieszkalam (na dłuzej) w domu z ogrodem .
Prace wokol "domu i zagrody" - to jeszcze jeszcze , bardziej mnie martwi to ze jednak bede miala daleko i do knajpy i do kina i na wypad gdzies ze znajomymi :/
Niestety stac mnie było na działke mocno pod miastem (tu chyba forumowa leda odetchnie z ulga ze jednak na dzialke w willowej dzielnicy w centrum warszawy jednak mnie nie bylo stac :))
Tak sobie mysle ze rewelacyjnym rozwiazaniem jest dom pod miastem i malutkie mieszkanko gdzies w centrum zeby miec taka "baze noclegowa" w razie czego :)
No ale na to tez nie zabardzo mnie stac. Chyba jednak musze kogoś okraśc :)

malgos2
25-03-2008, 00:56
Mały domek na starosc.
Rewelacja - ale nie w Polsce gdzie przez 1/2 roku pogoda jest do d....
W swojej naiwnosci licze, ze kiedys starczy mi ze sprzedazy domu ktory teraz buduje na zakup 2-3 razy mniejszego białego domku w miejscu gdzie zima
temperatura nie spada ponizej +5 stopni.
Nie wiem tylko czy w wieku tych ponad 60 lat uda mi sie nauczyc nowego jezyka obcego a teraz jeszcze nie wiem gdzie mnie poniesie.
U nas zima to mrozy (wysokie koszty ogrzewania), snieg, mało słonca, krotki dzien -bardzo to zle na mnie wplywa.
Jednak taka Sycylia, pomijajac nadbrzezne turystyczne miasteczka, troche w głebi lądu są całe opuszczone wioski. Mały domek z kamienia z ogrodkiem mozna kupic w cenie samochodu, a taki rozwalajacy sie to wrecz za darmo. W ogrodku agawy i tak jak u nas przy drogach dziko rosnie jarzebina czy jabłonie, tak tam rosną kaktusy i winogrona. Gdy u nas bylo ostatnio -12 stopni tam bylo + 12 stopni.

Wlasnie, wlasnie, wlasnie. Ostatnio przeczytalam, ze przy obecnym kursie dolara domek na Florydzie kosztuje taniej niz budowa w PL. Oczywiscie odpadaja koszty ogrzewania, domki sa na strzezonych zamknietych osiedlach, na kazdym z nich basen dla mieszkancow... Srednia wieku 75, ale przeciez wczesniej sie tam ludzie nie wyprowadzaja. Inny pomysl to kupno jachtu i zacumowanie na jakims Tobago albo gdzies. Nie po to, zeby plywac, ale zeby w nim mieszkac. Tam dochodza darmo kokosy rosnace na drzewach. Jesli mieszkania w Krakowie beda rosly w tym tempie, na starosc bede miec jak znalazl...

sunnychris
25-03-2008, 08:31
Wlasnie, wlasnie, wlasnie. Ostatnio przeczytalam, ze przy obecnym kursie dolara domek na Florydzie kosztuje taniej niz budowa w PL. Oczywiscie odpadaja koszty ogrzewania, domki sa na strzezonych zamknietych osiedlach, na kazdym z nich basen dla mieszkancow... Srednia wieku 75, ale przeciez wczesniej sie tam ludzie nie wyprowadzaja. Inny pomysl to kupno jachtu i zacumowanie na jakims Tobago albo gdzies. Nie po to, zeby plywac, ale zeby w nim mieszkac. Tam dochodza darmo kokosy rosnace na drzewach. Jesli mieszkania w Krakowie beda rosly w tym tempie, na starosc bede miec jak znalazl...

Ceny domów w stanach nawet na polskie warunki sa teraz smiesznie niskie. Przykład pierwszy z brzegu http://cgi.ebay.com/Orlando-Florida-Condo-Town-House-Near-Disney-World_W0QQitemZ230218651193QQihZ013QQcategoryZ1260 5QQssPageNameZWDVWQQrdZ1QQcmdZViewItem 160k $ po dzisiejszym kursie daje niecałe 360tys zł :-) Ja wiem ze domy sa z tektury itp... ale tam jest inny klimat, pozatym cała ameryka w takich mieszka i zyja.... :-) Prace mam taka ze potrzeby jest mi tylko internet... i w sumie moglbym mieszkac wszedzie... jednak wizja braku rodziny ( oczywiscie do zajmowania sie dziecmi ), znajomych troche mi nie odpowiada.

pluszku
25-03-2008, 10:00
Nieruchomosci to lokalizacja, lokalizacja i lokalizacja.
Mały domek 100 m2 na działce 500 m2 na przedmiesciach Wrocławia, Warszawy czy Krakowa moze byc wiecej wart od domu 300 m2 na działce 3000 m2 w okolicach Sokółki, Łańcuta czy Jędrzejowa - nie odbierajac niczego tym miejscowosciom.
W Polsce powoli sytuacja sie normalizuje i w mniej pożądanych okolicach można juz kupic domu w stanie do zamieszkania w cenie 60.000 zl.
Powoli tez zmieniaja sie oczekiwania Polakow. Coraz wiecej ludzi zaczyna cenic dostep do miejskiej infrastruktury, szybkosc dojazdu do centrum miasta czy niskie koszty utrzymania nieruchomosci niż tylko powierzchnie domu.
Do sprzedających to jeszcze nie dotarło stad paradoksy np. domek typu kostka, nieocieplony, wybudowany w latach 60-tych 300 m2 na dzialce 500 m2 ktos sprzedaje w cenie za 1 m2 takiej samej jak cena nowowybudowanej szeregowki.
Choc domy troche wolniej sie zuzywaja niż samochody to jakos nikogo nie dziwi, ze nowy "Mini" kosztuje 10 razy wiecej niz "duzy rodzinny samochod" jakim jest polonez z 1992 roku.
Jeszcze pare lat i polski rynek nieruchomosci przewroci sie do gory nogami i domek 100 m2 bedzie wiecej warty od domu 300 m2 co pociagnie cene tego ostatniego na poziomie < 1500 zl/m2.

malgos2
26-03-2008, 00:20
Mam kolege w Krakowie, ktory ma maly domek na Azorach (spokojnie, nie na wyspach - to taka dzielnica Krakowa). Normalnie jak go nie stac na taksowke, to z Rynku idzie na nogach do domu. Kurcze, jak zazdroszcze takim... Facet ma wszystko - i domek z ogrodkiem i mieszka w miescie. W zyciu nie wyprowadzilabym sie na wies z powodow dokladnie takich, jakie wymieniacie. Moja kolezanka wyniosla sie za Wieliczke i wprawdzie chwali sobie ze wzgledu na zmiane powietrza (ma corke alergika), ale kazde wyjscie na piwo to jest dramat. Konczy sie zwykle piciem herbaty...

pluszku
26-03-2008, 07:15
Mam kolege w Krakowie, ktory ma maly domek na Azorach (spokojnie, nie na wyspach - to taka dzielnica Krakowa). Normalnie jak go nie stac na taksowke, to z Rynku idzie na nogach do domu. Kurcze, jak zazdroszcze takim... Facet ma wszystko - i domek z ogrodkiem i mieszka w miescie. W zyciu nie wyprowadzilabym sie na wies z powodow dokladnie takich, jakie wymieniacie. Moja kolezanka wyniosla sie za Wieliczke i wprawdzie chwali sobie ze wzgledu na zmiane powietrza (ma corke alergika), ale kazde wyjscie na piwo to jest dramat. Konczy sie zwykle piciem herbaty...

Jak juz ktos wyprowadza sie na wies to przyjmuje to "z dobrodziejstwem inwentarza", czyli do knalpy chodzi lokalnej. Wszak w Wieliczce jest chyba gdzie napic sie piwa? Moze i atmosfera jest bardziej normalna? Nie trzeba tez ogladac gołych tyłków Anglików. Ja tam wole czerwone gęby rodaków trzymających sie płota i mamroczących po 2 winach "ku**a" niż rzygającego Anglika po 2 warkach strong odlewającego sie do fontanny i wrzeszczącego "F**k". W razie bojki w lokalu tez ma wieksza szanse gdy jakis sąsiad przyjdzie z pomoca.
Ja tam juz zaczynam wsiąkac w "podmiejskie zwyczaje". Kłaniam sie ludziom o ktorych nawet nie wiem jak sie nazywaja, gdzie mieszkaja, wystarczy, ze widziałem ich kilka razy na mojej ulicy. I z menelem zamienie pare zdan, i ze złomiarzem. Za pół roku może zaczne brac w sklepie piwo "na zeszyt"? Ostatnio wywoziłem gruz z budowy. Podszedł do mnie "tubylec" i stwierdzil "panie, po co to wywozic do kosza, my tu takie rzeczy rozsypujemy na pola, trawa wyrosnie, wilgoć i mroz spowoduja ze to spęka i za rok nie bedzie juz po tym sladu".

mmena
26-03-2008, 11:16
oczywiscie na wstepie zaznacze ze cos co dla mnie jest wada/utrudnieniem dla kogos innego mozna byc przyjemnoscia :wink:
- DUZO wieksze koszty utrzymania ( pomijajac sam kredyt ) nikt mi juz nie powiem ze mieszkanie w domu prawie nic nie kosztuje bo nie ma czynszu :lol:
- koniecznosc koszenia trawy, podlewania i ogolnie dbanie o "podwórko" ( na poczatku bylo fajnie, zgrzewka piwa i jazda z kosiarka... ale pozniej byla to juz dla mnie tylko kara )
- uciazliwe otoczenie ( o ile w bloku trafialy sie czasami imprezy, w domku wyjace psy sa na codzien... pily raz w tygodniu, a imprezy polaczone ze spiewem sasiadow raz na miesiac, ostatnio sasiadka palila trawe, patyki i w pewnym momencie wrzucila w ognisko dwie stare szafki :-) )
- ciut wiekszy problem przy wyjazdach na wakacje itp. - bardziej kusi amatorow cudzej wlasnosci
- wszelkiego rodzaju usterki trzeba naprawiac we wlasnym zakresie ( wchodzilem do studni 6m po pompe - nie polecam )
- koniecznosc pokonywania 3x wiekszej odleglosci zeby napic sie kawy w kawiarni
- klopot z wyjsciem na kolacje ( nie ma sie kto zajac maluszkiem, bo babcia daleko..... :oops: )

mysle ze cos jeszcze by mi przyszlo do glowy... ogolnie to sa pierdoly, przynajmniej dla wielu... ale mnie jakos wyjatkowo zniechecily. Kupujemy dzialke 500m dalej... troche bardziej na uboczu i wieksza... moze za pare lat zaczniemy budowe... jak do tego dojrzejemy. Dla mnie mieszkanie/dom to miejsce gdzie chcem przyjsc po pracy i odpoczac a nie lapac sie za kosiarke.

Faktycznie, większość Twoich utrudnien dla mnie utrudnieniami nie jest. Wyjatek to koszenie trawy. Zawsze był i pewnie zawsze będzie to koszmar. Reszta – żaden problem. Podlewanie – pikus, podlewa się "samo". W określonych warunkach włączają się "polewaczki". Koszty utrzymania domu – duzo nizsze niż w mieszkaniu, przy duzo wyższym metrażu. Otoczenie – psy wyja, jak to psy, ani mniej, ani wiecej niż w miescie. Sasiedzi – w miescie imprezki co drugi dzien do 5 rano, obecnie raz na jakis czas, w normie. W miescie bum, bum "muzyki" i szczekanie psow nioslo się po calym budynku, obecnie wystarczy, ze zamkne okno – mam dobrze wyciszony dom, niewiele słychać. Pily raz w tygodniu – malo realne, szybko zabraklo by drzew do ciecia. Palenie smieci przez sąsiadów – jak na razie nie pala. Jak zaczna, to będę się martwic. W miescie wystarczająco uciążliwe było gdy palili na balkonie lub klatce schodowej. Problem z wyjazdami – ani mniejszy, ani wiekszy. Amatorow cudzej własności kusi i to co w mieszkaniu, i to co w domu. Nie mam konieczności ponowywania większej odległości by napic się kawy. Odległość ta sama, a po litrach kawy wypitych służbowo i kilogramach służbowych obiadow nie mam ochoty na jakiekolwiek prywatne wloczenie się po kawiarniach czy innych restauracjach. Babcia w takiej odległości w jakiej była, w takiej jest – maluszkiem i tak się nie zajmuje, to moje dziecko, a nie jej, napracowala się dosc w zyciu by teraz odpoczywac, a nie niańczyć innych bo ja się chce zabawic. Co nie znaczy, ze potępiam tych, którzy dziecko babci podrzucaja – nie bierz tego do siebie. Ja b. duzo pracuje i z dzieckiem spedzam b. malo czasu, gdy już w koncu jesteśmy razem to nie chce pozbywac się tego oddając malucha babci. I największy plus – wszystkie usterki naprawiasz samemu! Chcesz - naprawiasz, nie chcesz – masz pretensje tylko do siebie. W miescie – ani się doprosic. Rure w piwnicy wymieniali pare miesięcy. Wymienili ja tylko dlatego, ze co tydzień dzwoniłam do administracji z awantura.

Kazdy ma prawo do takiego zycia jakie sobie wymarzyl. Dobrze, ze sa ludzie, ktorzy wola zycie w miescie, bo gdyby nie oni to nie mialabym chetnego na kupno mojego mieszkania. Tak naprawde to to czy jestesmy szczesliwi nie zalezy od tego czy mieszkamy w domu, czy w bloku. Wazne jest bysmy mieli wokol siebie przyjazne otoczenie (szeroko rozumiane).

malgos2
26-03-2008, 12:07
Jak juz ktos wyprowadza sie na wies to przyjmuje to "z dobrodziejstwem inwentarza", czyli do knalpy chodzi lokalnej. Wszak w Wieliczce jest chyba gdzie napic sie piwa? Moze i atmosfera jest bardziej normalna? Nie trzeba tez ogladac gołych tyłków Anglików. Ja tam wole czerwone gęby rodaków trzymających sie płota i mamroczących po 2 winach "ku**a" niż żygającego Anglika po 2 warkach strong odlewającego sie do fontanny i wrzeszczącego "F**k". W razie bojki w lokalu tez ma wieksza szanse gdy jakis sąsiad przyjdzie z pomoca.

Jakos do tych knajp, do ktorych ja chodze rzygajacy Anglicy nie zagladaja. Poza tym ta moja kolezanka mieszka za Wieliczka, wiec do Wieliczki musi sie rowniez udac samochodem. No i co za radocha pic samemu? Chyba idzie sie na piwo ze znajomymi, a znajomi z Krakowa. Zostaje nam tylko grill i gromadne nocowanie u niej. Kazdy ma to, co lubi. Ale domek w miescie to moje marzenie - zupelnie nie do spelnienia niestety.

zielonooka
26-03-2008, 20:08
zawsze zamiast trawnika mozna zrobic "łąkę kwietną" :) albo kombinacje kostki z krzewami i olac koszenie :)

ps. malgos2 - tez odetchnelam z ulga ze twoj znajomy nie kokosi sie na zagramanicznych Azorach :wink: :lol: bo inaczej trzeba by bylo zrobic dochodzenia pt" skad go na to stać"???? 8) :lol:

malgos2
26-03-2008, 21:22
ps. malgos2 - tez odetchnelam z ulga ze twoj znajomy nie kokosi sie na zagramanicznych Azorach :wink: :lol: bo inaczej trzeba by bylo zrobic dochodzenia pt" skad go na to stać"???? 8) :lol:

Dlatego to wyjasnilam, bo juz tu czytalam taki jeden watek... :roll:

Essa
11-04-2008, 21:44
„Chcesz być szczęśliwy jeden dzień, napij się wina. Chcesz być szczęśliwy jeden rok, ożeń się. A jeśli chcesz być szczęśliwy całe życie zostań ogrodnikiem”
Klocicie sie, a przeciez to chodzi o spelnianie marzen... Mnie nie ciagnie do kawy w kawiarni, za to juz oczyma wyobrazni widze moj taras pod pergola w cieply letni pachnacy wieczor i lampe naftowa na stole... I jeszcze to od czego zaczelam - jako wieloletnia mieszkanka bloku, wciaz tesknie do swojego przyszlego ogrodu. ;-)

pluszku
12-04-2008, 09:17
„Chcesz być szczęśliwy jeden dzień, napij się wina. Chcesz być szczęśliwy jeden rok, ożeń się. A jeśli chcesz być szczęśliwy całe życie zostań ogrodnikiem”

Zgrabne ujecie w słowa tego co mysle i czuje.
Ogrodkiem zacząłem sie zajmowac tydzien przed przyjazdem koparki do wykopania fundamentow. To faktycznie najbardziej odstresowujace zajecie.

Makary
10-05-2008, 16:01
dla mnie kwestia "dom vs. mieszkanie" jest bardzo prosta - co kto lubi :) to jak z wyzszoscia swiat wielkanocnych nad bozym narodzeniem.
jesli ktos sie napala na DOM jak szczerbaty na suchary, to szybko z niego zwieje z podkulonym ogonem i z byle go...a zrobi kolosalny problem. jesli ktos chce mieszkac w domu dlatego, ze tak wypada, ze jest "trendy", ze "niech widza, ze mnie stac", to malo (a raczej w ogole) nie zastanawia sie,jak to jego zycie w domu bedzie wygladac, czego oczekuje, itp. wazne, by dom byl DUZY, pod miastem, z wielkim ogrodem i 3 kaukazami, a dopiero pozniej (czyli jak juz zamieszka), pomysli, ze nijak to, co sobie sam zgotowal, nie nadaje sie do zycia ;) i tak przeszkadza: dojazd - bo daleko, wielki trawnik - bo trzeba kosic, brak kawiarni ;) i daleko do centrum miasta, kina, shoppingu ;), znajomych, droga taksowka, drogie ogrzewanie - chalupa jak sie patrzy, z 200 m.kw a w niej 2 doroslych i co najwyzej 1 maluszek, non stop oswietlone 30 arow ogrodu - nawet w najdalszym zakatku. fakt - wtedy wychodzi duzo drozej niz w bloku i komfort mieszkania jest ... nizszy :). ale co tam - grunt, ze MA DOM i inni widza (i zazdroszcza).
trzeba chocby minimalnego wysilku intelektualnego PRZED zakupem dzialki/rozpoczeciem budowy i dom moze byc naprawde swietna sprawa - wybrac taka lokalizacje, zeby bylo blisko :) /tesciowej, ktora popilnuje dziecka, sklepu,szkoly, kina - dowolnie, co komu pasuje/, jesli lubimy zycie rozrywkowe - w takim miejscu,zeby taksowka noca nie rujnowala budzetu ;), wielkosc dzialki dostosowana do MOZLIWOSCI I CHECI uprawiania ogrodu, ogrod - nie lubisz/nie chcesz kosic trawnika? pomysl nad rabatami, krzewami, polbrukiem/kostka, duza altana, podjazdem i trawnik ograniczony do 5 m.kw. przed kupnem dzialki/domu trzeba pomyslec o dojazdach do pracy, szkoly, przedszkola a tez i o tym, jak DO NAS ktos moze sie dostac bez samochodu (opiekunka do dziecka, pani do sprzatania, babcia).
szczekanie psow, palenie ogniska, ciecie drewna - :))))))))))))))) jak trzeba byc naiwnym, zeby o tym nie wiedziec PRZED przeprowadzka do domu?
jestem mieszczuchem, ogromna wiekszosc zycia spedzilam w wielkim miescie ;), czesc w malym (ale w centrum ;) ) - swiadomie przenioslam sie na wies do domu i byla to jedna z najlepszych decyzji w zyciu. nic mnie nie rozczarowalo, wiele spraw zaskoczylo pozytywnie. swiadomie zrezygnowalam z kupna ladnie polozonej, duzej, uzbrojonej, TANIEJ ;) dzialki polozonej w modnej i cichej wsi,ale 15 km od centrum miasta na rzecz o ponad polowe mniejszej i ciut drozszej,ale o wiele blizej zlokalizowanej, bo mialam swiadomosc faktu, iz: pracuje, zatrudniam opiekunke, dziecko rosnie i za kilka lat pojdzie do szkoly, ni elubie babrac sie w ziemi, nie mamy czasu na koszenie trawnikow i inne bzdety. projekt domu wybralam taki, by na dzien dzisiejszy bylo optymalnie i " w razie czego" mozna powiekszyc (mam ogromne poddasze do adaptacji) - dzieki temu nie ogrzewanie mnie nie rujnuje, mieszkamy komfortowo i wygodnie, a gdyby kiedys pojawilo sie kolejne dziecko, to wystarczy polozyc regipsy na poddaszu i zamontowac schody :).
dzis nie mam problemow z dojazdem (miejski autobus, do granicy z miastem mam 60 metrow :) ), taksowka kosztuje tyle, co w miescie, dowoza pizze za darmo, nie narzekam na trawnik /co prawda dopiero rosnie ;), al ebedzie go tyle, ze spokojnie damy rade - a w razie czego jest plan B z rabatami i krzewami.
wiem, ze musze zima sama odsniezyc, sama zamiatam schody, sama czyszcze rynny, naprawiam rury, etc. ale: nie mam sasiada z wiertara od 6,00 do 23,00 , smierdzacego zsypu (w nowoczesnej wersji deweloperskiej bloki ni e maja zsypow,ale tuz przy wyjsciu z klatki wpada sie nosem w smierdzace kontenery na smieci :) ), brudnej windy, braku miejsca do zaparkowania przed blokiem, przygluchej sasiadki sluchajacej na caly regulator radia maryja, biegajacych berbeciow pietro wyzej, ujadajacego i wyjacego wilczura u sasiadow nizej. nie slucham sasiedzkich klotni dobiegajacych zza sciany, nie ma impez i parapetowek obok/wyzej/nizej (mpreza u sasiadow za plotem jest naprawde mniej uciazliwa),nikt mnie nie zalewa i nikogo nie zaleje ja :), nie slysze, jak sasiad pietro wyzej puszcza baki w toalecie, nikt mi nie sika w klatce, nie ma halasu, trzaskania drzwiami, krzykow... mam cisze, spokoj, las, fajnych (SPOKOJNYCH) sasiadow, dom powierzchniowo taki, ze mnie na niego stac, miejski autobus 900 metrow dalej, na benzyne do aut wydajemy niewiele wiecej niz wtedy, gdy mieszkalismy w centrum, do pracy jade 8 minut, opiekunka dojezdza bez problemu :) babcia nigdy naszym dzieckiem sie nie zajmowala, a moja mama mieszka 300 km dalej, zwierzat nigdy nie mielismy, ni emamy i miec nie bedziemy, bo niemialby kto z nimi zostac podczas naszych wyjazdow (a ten "minus" mieszkania w domu rozwalil mnie kompletnei - nie ma kto zostac ze zwierzetami :) a przepraszam, jesli pies mieszka w bloku,to ustawia sie kolejka chetnych do wyprowadzania? jaka to roznica?!). i tak co do babc, dzieci i kawiarnianych wyjsc - jesli juz owa babcia sie godzi zostawac z maluchem, to jakim problemem jest jej nocleg w naszym domu? przeciez moze spokojnie spac z dzieckiem, a my sie bawimy i zwiedzamy kwaiarnie i puby ... dla chcacego nic trudnego :)

d5620s
10-05-2008, 23:35
:) AMEN

galaktyka
14-05-2008, 11:07
Przeprowadziliśmy się z bloku do domu w zeszłym roku -I 2007.
Mieszkanie 48m2 sprzedaliśmy i praktycznie zamieniliśmy na dom - 98m2 5km od granic miasta. Działka 30.000 (teraz warta 120.000) z oszczędności i debetu 10.000 - potem wzieliśmy kredyt na 115.000 - budowa metodą gospodarczą - stan surowy własnymi rękami (ytong) w długi weekend majowy 2006, wnętrza (ścianki, tynki, sufity - w wakacje po pracy), w między czasie przyjechała wieźba prefabrykowana, dekarz, elektryk, hydraulik, alarm. Od października do grudnia szpachlowanie - wkręciliśmy ponad 4 tydiące wkrętów - (ścianki i sufity nida), i wyszpachlowaliśmy je, sama kładłam kafelki w przedpokoju, przed kominkiem, w łazience i w kuchni, zrobiliśmy z mężem nawet ściankę z luksferów, schody na strych, montaż kominka razem z rozprowadzeniem, kuchnia i sprzęt już na raty i bieda - wprowadziliśmy się. :) Kupiliśmy samochód za 1000zł , jesienią zrobiliśmy podbitkę i tynki zewnętrzne i pomalowaliśmy je tym razem w czerwcowy długi weekend 2007. W tym roku sprzedaliśmy mieszkanie, które na nasze szczęscie podrożało dwukrotnie od czasu naszej przeprowadzki. Spłaciliśmy połowę kredytu - obecenie mamy 49 tysięcy do spłaty, kupiliśmy lepszy samochód, ogrodziliśmy działkę, mamy bramę i furtkę, podjazdy z wymarzonej granitowej kostki (200m2), właśnie przyjechało drewno na wiatę i małe zadaszenie tarasu (które będziemy robić sami w długii weeknd majowy od 22maja), mamy dwa szczekające psy :) które czasami szczekają w nocy - wychodze i je uciszam - po paru głaskaniach i słowach "cichutko" idą grzecznie spać. Mamy w planach założenie ogrodu - ale to na jesień. Teraz chcemy przygotowac dobrze ziemię.
Mamy po 28lat, jak łatwo obliczyć wprowadziliśmy się jak mieliśmy 26, budowaliśmy mając 25. Oglądliśmy duzo programów w stylu Travel&Living "Wielkie projekty" gdzie ludzie własnymi rękami budowli wymarzone domy, weszłam na stronę fundacji która pomaga budowac domy i widziałam jak ludzie pracują na swoich budowach, wreszczie weszłam na stronę ytonga i tam w filmach instruktażowych było wszystko co trzeba wiedzieć o budowaniu w tej technologi, poza tym robią intruktaż w czasie budowy i pomagają wyprowadzić narożniki, więc nie zastanawialiśmy się długo - nie chcieliśmy gnić do końca życia w blokach. Zależy jeszcze kto w jakich mieszka, ale my mieszkaliśmy w starych spółdzielczych blokach, gdzie nigdy nie będzie pięknie. Dziś codziennie po pracy mam wakacje, jesienią i zimą w te brzydkie miesiące - siedzimy przy kominku, słuchamy muzyki i pijemy wino. Mamy czas by oglądać wtedy filmy, teraz latem codzienie coś dłubiemy wokół domku, cudownie mieć kontakt z naturą... i widzieć postępy swojej pracy.
Acha, zapomniałabym dodać ile my zarabiamy...
jak braliśmy kredyt ja byłam na wypowiedzeniu i nie liczono moich dochodów (1400zł), kredyt brał mąż - pracownik Biedronki :) 1900zł netto - i maksymalną zdolnośc jaką mieliśmy to właśnie 115.000 na 30 lat.
Tyle dostaliśmy, razem z tym co zarabialiśmy - ja zaczęłam nową pracę - 1100zł netto i zaczęłam robić prawo jazdy. Codziennie byliśmy na budowie i coś dłubaliśmy - wyznajemy filozofie "małych kroczków" byle do celu.
Mamy za sobą dwie zimy i muszę powiedzieć że koszty utrzymania są takie jak mieliśmy w bloku.
Acha, mieszkamy 50 km od Poznania, 5km od miasta, mamy dojazd zwykłą komunikacją miejską, prąd, wodę, gaz i w tym roku kanalizację,(teraz mamy szmbo) Obecnie dojeżdzam do pracy pod Poznań (nowa praca 2000zł netto), mąż nadal w biedronie (po podwyżkach) dojeżdza do pracy rowerem.
Do pracy jadę 40 minut, maż rowerem 25minut.
Wśród znajomych i sąsiadów mamy dużo ludzi którzy pracują w Poznaniu lub za Pozaniem, 300.000 za które kupilby klitkę w Poznaniu na 12 piętrze zamienili na 1000 metrową działkę i ok. 100metrowy dom. (przelicznik sprzed dwóch lat)
Dotychczas na działkę z domem i całą infrastrukturą wydaliśmy 215.000zł.
Nie zamieniłabym tego życia na żadne inne...
Trzymam kciuki za wariatów takich jak my :)

Asia777
14-05-2008, 16:41
brawo :) pokazujecie że chcieć --> móc :)

pluszku
14-05-2008, 20:35
galaktyka pieknie sie wszystkim pochwaliłas lecz nie miało to nic wspolnego z tematem wątku. Wrecz przeciwnie - opisalas to co zrobiło 99,9% ludzi czyli sprzedało mieszkanie i kupiło dom. Temat i toczaca sie dyskusja dotyczyła tej zdecydowanej mniejszosci ktora przeprowadza sie z domu do mieszkania.
Szczeście Wam pomogło i dobrze, lecz ten watek nie ma tytułu "jaki zrobiliscie interes zycia".
Czy na mieszkanie ktore sprzedalisci i ktore pozwolilo na splate połowy zadluzenia tez zapracowaliscie sami? Sporoa czesc ludzi tu na forum nie ma własnego mieszkania, wynajmuje cos od obcych lub mieszka u rodzicow. Po wyprowadzce do domu nie ma niczego do sprzedania i splacenia połowy kredytu. Tak wiec Wasza sytuacja wcale nie była taka "beznadziejna", była wrecz komfortowa bo mieliscie mieszkanie (tez sami je wybudowaliscie czy moze rodzice kupili? ) ktore pozwolilo na spalate polowy zadluzenia. Ja na ten skromny przykłada takiego mieszkania nie posiadam a splacac bede musial wszystko co wydam na budowe.

Iwuś
21-09-2008, 22:03
Oj pluszku :roll: nieładnie oceniasz galaktykę. Opisała swoja sytuację w bardzo dobrym momencie... dla zrównoważenia ogólnego wrażenia. A na temat to było kilka pierwszych postów, później to już tylko przepychanka: kto za ile i za czyje oraz dawanie sobie po twarzy od gówniarzy itp. itd.
Ja też buduję dom za kredyt i za kasę z mieszkania. Działkę mam 2 km od granic miasta i właśnie o takiej porze dnia często mam dopadające mnie dylematy czy lecę w górę ku niebiańskiej szczęśliwości czy ściągam w dół w czeluść marazmu, zniechęcenia i kryzysu finansowego moją rodzinę. Wszyscy dążymy do czegoś lepszego, nieważne jakie formy to przybiera a zdanie można zmienić zawsze. Ważne by umieć i mieć odwagę przyznać się do tego przed samym sobą, mniej przed innymi.

pluszku
22-09-2008, 06:23
Oj pluszku :roll: nieładnie oceniasz galaktykę. Opisała swoja sytuację w bardzo dobrym momencie... dla zrównoważenia ogólnego wrażenia. A na temat to było kilka pierwszych postów, później to już tylko przepychanka: kto za ile i za czyje oraz dawanie sobie po twarzy od gówniarzy itp. itd.
Ja też buduję dom za kredyt i za kasę z mieszkania. Działkę mam 2 km od granic miasta i właśnie o takiej porze dnia często mam dopadające mnie dylematy czy lecę w górę ku niebiańskiej szczęśliwości czy ściągam w dół w czeluść marazmu, zniechęcenia i kryzysu finansowego moją rodzinę. Wszyscy dążymy do czegoś lepszego, nieważne jakie formy to przybiera a zdanie można zmienić zawsze. Ważne by umieć i mieć odwagę przyznać się do tego przed samym sobą, mniej przed innymi.
Godzina 22-ga to juz prawie noc. Znacznie gorzej jest z godzina 18-19-20-21.
Co wtedy robic? Pogoda juz nie ta by korzystac z uroków własnego ogrodka.
Nawet trawa juz nie chce rosnac bo nie ma słonca - wiec nie ma co kosic.
Internetu i kablowki brak.
Domu kultury, kina, czy sklepu (zamykaja o 16:30) brak.
Na ryby czy rower jest za zimno (i jeszcze deszcz pada).
Pozostaje tylko ksiazki czytac (raz w tygodniu przywozone z biblioteki z miasta).
Stołka przed domem aby na ludzi patrzec postawic nie warto (1 samochod na 30 minut przejedzie i nawet pies z kulawa noga sie nie przyplata).
TVN nie odbiera .......
Może scyzoryk kupie i zaczne strugac figurki by potem na odpustach sprzedawac?

Iwuś
22-09-2008, 11:08
Eh...Jak nic maruda :wink:

d5620s
22-09-2008, 14:40
Tak wiec Wasza sytuacja wcale nie była taka "beznadziejna", była wrecz komfortowa bo mieliscie mieszkanie (tez sami je wybudowaliscie czy moze rodzice kupili? ) ktore pozwolilo na spalate polowy zadluzenia. Ja na ten skromny przykłada takiego mieszkania nie posiadam a splacac bede musial wszystko co wydam na budowe.

Pluszku nie ma złotego środka. Socjalizm (wszystkim po równo) też sie skończył. A ja musze przyznać że im bardziej martwiłam się o finanse tym bardziej to wszystko się rozwiązywało. Np podawiła sie okazja dodatkowej pracy. Za grosze ale jednak te grosze pozwola mi np nalac benzyny do kaszlaka przez cały miesiąc.

kropi
26-10-2008, 10:16
Fajnie, że sunnychris założył taki wątek, bo czytając niektóre posty na tym forum odnosiłem wrażenie, że decyzję o zmianie "miasta na wieś" podejmują ludzie bez przemyślenia kwestii typu dojazd do roboty, dzieci do szkoły, na zajęcia itd.
My szukaliśmy działki przez 2 lata, aby spełniała warunek "wsi blisko miasta" a i tak nie wiem, czy za rok-dwa nie przeklnę tej chałupy i nie wrócę do szuflady ;) A gdy czytam, że ludzie (zwłaszcza dotyczy to mieszkańców stolicy) wynoszą się 20-30 km od granic miasta, gdzie znajduje się centrum ich interesów życiowych i gdzie ruch kołowy odbywa się z prędkością piechura, co oznacza że dziennie będą spędzać 3-4 godziny w samochodzie - to coś mi się zaczyna nie zgadzać, pojawia się pytanie PO CO? W imię czego tak się mordować, skoro gdy człowiek przyjeżdża do domu to już na nic nie ma siły?
Zmiana lokum to decyzja istotna, ale nie ostateczna - i tu też podoba mi się podejście ojca założyciela wątku - w końcu jeśli nie pasuje to po co się męczyć, chałupa nie żona, nic jej nie przysięgałem, zawsze można zamienić na inną jeśli ten układ się nie sprawdzi. :lol:

gawel
26-10-2008, 10:28
Kropi zgadzam się z tobą zupełnie, ale u mnie sytuacja jest inna wychowałem się w domu i później mieszkałem w bloku przez 10 lat, nie chciało mi się wracać do mieszkania po pracy :cry: , ciągłe hałasy za scianą i nie tylko to nie dla mnie. Dlategonie żałuję powrtu do domu 5 lat temu. A co do dojazdów pracuję na Żoliborzu i do pracy mam 30 km. Koleżanka z Tarchomina dojeżdża o 20-30 min krócej niż ja. A ta z Rembertowa nawet dłużej i mieszkają w mieście. Kwestia co lepsze to już indywidualna sprawa kazdego.

kropi
26-10-2008, 11:45
Sama odległość nie musi być problemem, liczy się całokształt, który trzeba rozważyć żeby nie było rozczarowania. Jesteśmy jeszcze przed przeprowadzką, ale syna zapisaliśmy do szkoły w nowym miejscu, żeby nie musiał potem się przenosić, więc codziennie jeżdżę te 35 km w jedną stronę i zajmuje mi to dokładnie tyle samo czasu co wożenie do przedszkola w centrum Łodzi w ubiegłym roku. Po przeprowadzce będzie w sumie 20, też nie mało ale po wiejskich drogach bo pracę mam też na peryferiach od strony domu, więc zero korków - do przeżycia.

Kiedyś spotkałem się z dawną koleżanką, która przeniosła się do Wawy a potem postawiła dom w Nadarzynie, z którego codziennie dojeżdża do centrum - mówię szczerze, wolałbym ładne mieszkanko na trasie metra albo bliżej pracy bo z tego co ona mówiła dom ogląda głównie w weekendy - wyjeżdża rano o 6 i wraca ok. 21, do tego codzienna jazda z rozwożeniem dzieci do szkół/przedszkoli - co to za życie?

MagdalenaK
06-01-2009, 13:26
Witam wszystkich w nowym roku, widzę że temat wciąż żywy i słusznie. Narzekałam na początku wątku na blok i ......miałam rację. Dziś gdy mieszkam parę miesięcy w swoim domku czuję się jak ryba w przysłowiowej wodzie. Cisza, spokój, człowiek może pobyć sam ze sobą. Nic mi nie przeszkadza choć nie ma co ukrywać, pracy i obowiązków jest więcej (np. wożenie małego do szkoły choć to tylko 6 km ). Trawę też już kosiłam i nie jest tak źle :) . Lubię pracę w ogrodzie, bo po prostu jest to moim hobby, zaś patrzenie jak to wszystko kolejno budzi się do życia jest bezcenne. Tu zaczęłam zauważać pory roku. Znalazłam się w tym swoim małym świecie w domku pod lasem i poczułam że tu się żyje naprawdę. Czego chcieć więcej w Nowym Roku, napewno zdrowia i braku kłopotów, a wszystkim forumowiczom tego by znaleźli swoje miejsce na ziemi( nieważne blok czy domek) ważne by poczuć się u siebie.


http://img385.imageshack.us/img385/7201/1000355gh7.th.jpg (http://img385.imageshack.us/my.php?image=1000355gh7.jpg)

noiz
09-01-2009, 00:02
Filozof jakis czy co?
Tu nie trzeba dorabiac zadnej teorii.
Kazdy by chcial mieszkac w domu.

Ubieranie w teorie ... jest nadinterpretacja.

Wszystko sprowadza sie do kasy.


wszedłem na to forum przez zupełny przypadek
szukałem cykliniarza prez google i ..sie wkręciłem w wątek

ale PLUSZKU - nie masz racji w swym stwierdzeniu i też nadinterpretujesz

moi rodzice mają dom (150m)
i nie ma kto go po nim przejąć
bo ja ZDECYDOWANIE wolę miaszkanie w centrum w kamienicy
podobnie brat

mojej narzeczonej rodzice z kolei mają ..DWA domy
okolo 150 m na wsi i ponad 300 m ..w centrum 600tys miasta
i ..ONA TEŻ WOLI MIESZKANIE

co wiecej: oboje jesteśmy przed 30stką
narzeczona jeszcze nie pracuje
wielu znajomych mieszka w domach
a ..roczny podatek dochodowy jaki płacę ..wystarczyłby na kupno sporego nowego domu;)
wiec ..przychody nie , czy jak piszesz koszty NIE SĄ PROBLEMEM

więc nie generalizowałbym , iż "kazdy by chciał mieszkać w domu
i wszystko sprowadza się do kasy"

to jakby napisać że "każdy chce jeździć mercedesem"
(ja ABSOLUTNIE nie chcę ;) )

ja i również niektórzy ze znajomych wolę spędzać czas Z WYBORU W kawiarni, restauracji, czy kinie
niż np w korkach

mimo to szanuję wybory tych którzy CHCĄ mieszkać w domu
...jak i tych którzy mają/chcą mieć mercedesy ;)


pozdrawiam wszystkich

Elfir
13-01-2009, 11:36
Ja mieszkam w tej chwili w samym centrum miasta, w bloku.
Ile razy w miesiącu chodze do kina....? Nawet nie jeden raz. Jak często ze znajomymi do pubu? Wcale, bo wolimy jechać na działkę posiedzec przy grillu.
Jedynie co, to wyskoczymy czasem na pizzę lub do baru mlecznego.

Natomiast ogromnie, przeogromnie brakuje mi kawałka ziemi do grzebania i dodatkowego pokoju na pracownię. Mam dwupokojowe mieszkanie i teoretyczny salon zarzucony kalka, papierem milimetrowym, czasopismami fachowymi i linijkami oraz okablowany przez dwa komputery stacjonarne.

Jestem jednak w komfortowej sytuacji - mamy działkę od teściów niemal w centrum niewielkiej miejscowości pod Poznaniem, sklep pod nosem, szkoła z rogiem, do Poznania ekspresówką 20 min. Jakby było dziecko, to do teściów dwa kroki, żeby podrzucić.


W sprawie koszenia: jak ja proponuję klientowi zmniejszenie powierzchni trawnika "bo kto bedzie to kosił" to się dziwi o co mi chodzi?
Trawnik jest m.in bez sensu w przedogródku - przecież tu nikt po zielonej trawce nie biega. Lepiej posadzić rośliny okrywowe , np. płożące jałowce.

ewuniamiii
09-02-2009, 12:39
:roll:

jarkotowa
12-02-2009, 14:57
Teściowie właśnie sprzedali dom 160m z pięknym ogrodem. Na obrzeżach Warszawy. Dlaczego? Bo nie chcieliśmy tam mieszkać. W mieście nam wygodniej. Mamy duże mieszkanie, świetną komunikację gdy nie chce się jechać samochodem. Nie trzeba dojeżdżać kawał drogi do szkoły, przedszkola, pracy, na treningi, na kurs angielskiego, na zajęcia plastyczne.
Szkoda mi czasu na spędzanie godzin na dojazdach. Wybieram mieszkanie.

Darro73
21-02-2009, 14:29
W mieszkaniu w bloku mieszkałem wraz z rodzicami ladnych parę lat. Już wtedy wiedziałem że mieszkanie w bloku nigdy mi się nie spodoba, mimo tego że było tam spokojnie, zadbana klatka, nie stwarzajacy problemów sąsiedzi. Po prostu czułem się tam jak w klatce
Z moją żoną wynajeliśmy mieszkanie w bloku pod Warszawą, tam dopiero zobaczyłem co to jest mieszkanie w bloku. Sam blok nie remontowany od momentu wybudowania, koszmarne brudne zaniedbane klatki schodowe, pijackie ekscesy w każdy niemal wieczór, i to co najgorsze nienormalna chyba sąsiadka na górze która remont łazieki zaczęła o 1,30 w nocy,do godz 24 kule armatnie toczące się po suficie. W końcu nie wytrzymałem, poleciałem z awanturą, dziecko tej sąsiadki równie nienormalne jak ona o godz 24 tłukło ciężką piłką lekarską o podłogę. Awantura pomogła na krótko. Pomijam już wiercenie, walenie o godz 21 lub w niedzielę
Zupełnie przypadkowo trafiliśmy na ogłoszenie o sprzedazy domku, cena 120 metrowego (powierzcnia uzytkowa) domu ocieplonego w dobrym stanie z wyposażoną kuchnią porównywalna z mieszkankiem w bloku, domek na peryferiach miasta, 10 minut autobusem który kursuje co 15-30 minut do centrum, miili sąsiedzi, boczna cicha uliczka,szkoła dla dziecka 200 metrów, przystanek 500 metrów
Co najważniejsze dla nas, własny kawałek działki, możliwośc pogrzebania w zieleni, skoszenia trawy, pomajsterkowania w warsztacie, mozliwośc pojechania samochodem wieczorem bez strachu że po powrocie nie będzie miejsca do parkowania
Co do kosztów to wcale nie jest tak drogo, moi rodzice płacą 500 zł samego komornego plus prawie tyle samo za media
Oczywiscie nie kupiłem pałacu, dom jest z 85 roku, wymaga docieplenia sufitu na poddaszu bo to które jest zrobiono niedbale, muszę wymienic dwa okna bo reszta jest już wymeniona
Muszę na nowo zagospodarować teren przed domem ale to sama przyjemnosc

mcmagda
21-02-2009, 15:44
Ja nie wiem skąd tak wiele osób wszystko wie. Mamy z mężem 30-tkę i wydaje nam się, że chcemy żyć w domu, więc budujemy. Wydaje nam się, że damy radę finansowo, więc kredytujemy, ale jak będzie to zobaczymy i być może rok po budowie będę sprzedawała dom i szukała mieszkania. Boję się, że dłuższe dojazdy będa dla mnie ciężkie, boją się że jesteśmy leniwi na roboty domowe i nie będzie nam się chciało robić, a z kredytem nie będzie kasy, aby ktoś nam pomógł i tysiąc innych obaw. Przecież nie codziennie decydujemy się na inwestycje tylokrotnie przewyższające nasze zarobki, które tak znacząco mogą zmienić nasze życie. Dajemy sobie prawo do błędów i jeżeli oboje stwierdzimy, że to było głupie to wrócimy. Gorzej będzie jak jedno będzie chciało do miasta, a drugie na wsi, ale to ryzyko to podejmowaliśmy na ślubnym kobiercu :) I właśnie dla mnie jest fajowe, że każdy jest inny i buduje się mimo, że światu wydaje się, że zwariował, albo wraca do miasta, bo tak jest dla nie go lepiej.

Darro73
21-02-2009, 16:03
U nas jnajwiększą bolączką jest to że musielismy zaciągnąc kredyt na 100% wartości nieruchomości
Teraz trzeba go spłacać,na razie spłacamy bez problemów ale kto wie co będzie za kilkanascie lat
Dojazdów się nie boję, od zawsze mieszkaliśmy pod Warszawą,do szkoły pracy, większe zakupy dojeżdzało się pociągiem, autobusem. Jestem więc zaprawiony w bojach

mcmagda
21-02-2009, 16:25
Cóż zrobić. Gdyby się tak wydarzyło, że jedno z nas nie będzie mogło pracować to będziemy musieli dom sprzedać - takie życie. Staram się tak to zrobić, żeby nie było ryzyka, że po sprzedaży domu nie starczy na spłatę kredytu i zakup tańszego lokum.

Darro73
21-02-2009, 17:10
Ja też niestety biorę taką opcję pod uwagą, mam nadzieję że obecny kryzys nie spowoduje drastycznego spadku cen domów, po dopieszczeniu go małym kosztem i zagospodarowaniu z sensem działki jego wartośc jeszcze wzrośnie
Mam jeszcze jeden argument że mam przepisany testamentem ładny domek ze sporą działką pod Warszawą, fakt że jest mały zaniedbany ale nie ma obciążonej hipoteki
Kiedyś gdy będzie mój mogę go sprzedać i spłacić sporą częśc kredytu

mcmagda
21-02-2009, 17:14
A co się zdążymy nacieszyć domami to nasze :)

Ziab'a
01-03-2009, 08:37
Bronić będę Sunnychrisa

Wiele, naprawdę wiele osób nie chce tracić czasu na obsługę domu. Wolą ten czas poświęcić na coś innego. Nie każdy ma Palec Boży do nieustannego prześwietlania stanu swojej własności. Nie każdy ma chuć dziubać w ziemi i zupełnie wystarczają mu skrzynki balkonowe , żeby zaspokoić głód estetyki agrarnej.

Dom to wyzwanie, nie ma bata. No i uwiązanie. I wieeeelka odpowiedzialność, którą nie każdy jest w stanie ponieść. W bloku za tą odpowiedzialność się po prostu płaci i ma się z czółka. Dom jest szalenie wymagający , zazdrosny i pracochłonny.
Młodzi ludzie wydaje mi się , powinni zacząć od mieszkania. Potem priorytety się zmieniają i młody człowiek z ochotą bierze na kark to, co jeszcze czas jakiś temu było by mu jarzmem z kulą u nogi..

Wielu młodych ludzi ( zdecydowana większość z tego co widzę ) do domu ( jaki ci by on nie był ) wraca jedynie po to, by się przespać. Praca, studia , praca..
Niech każdy dobiera sobie własne gniazdowanie tak, by jemu samemu służyło jak najlepiej a innym nie przeszkadzało. Wolę mieć sąsiada zapłotnego , który wie o co chodzi posiadając dom, niż takiego co z łaski czy musu musi w nim mieszkać. Bo to się straszliwie mści.

Ziab'a
01-03-2009, 08:45
Darro napisał :Mam jeszcze jeden argument że mam przepisany testamentem ładny domek ze sporą działką pod Warszawą, fakt że jest mały zaniedbany ale nie ma obciążonej hipoteki
Kiedyś gdy będzie mój mogę go sprzedać i spłacić sporą częśc kredytu


Życzę Ci, by było Cię stać na ten domek. Dobrze policz , czy aby fiskus za te testamenta nie wpędzi Cię w kredyty na rzecz spłacenia opłat od dochodu, domiaru w wyniku wzrostu wartości nieruchomości itd.

Dopuser
01-03-2009, 10:03
Jak już porównywać to dom np. 200m2 z mieszkaniem o tej samej powierzchni !

Opowieści, że czterosobowa rodzina w mieszkaniu 48m2 (w centrum) żyje lepiej niż w 200m2 domu z ogrodem (20km od centrum) wkładam między bajki...

monke
04-03-2009, 14:28
"Szanuje twój wybór ,ale te twoje wady dla mnie sa po prostu śmieszne.Typowe wołanie o pomoc bo sobie nie radze .Przeczytałem pare razy to co tu piszesz i nakłada mi sie taki wniosek przyjechał miejski chłopiec na wieś zapatrzony w siebie przyzwyczajony do pomocy rodziny a tu zonk ,niestety życie cię przerosło ,że masz dalej do kawiarni olaboga świętego żę masz kłopot z wyjściem do kawiarni bo nie ma kto zajać sie dzieckiem :o Zdecydowałeś sie na dziecko to powinienes zdawać sobie sprawe że to nie piesek i nie da sie cały czas go podrzucać rodzinie bo wielmożny pan chce iść na kolacje ,dyskoteke czy takie tam popdejrzewam że sprawa cie troszkie przerosła i nie dorosłes jeszcze do bycia odpowiedzialnym za swoja rodzine ."


Tak sobie czytam to forum i czytam, ale moja cierpliwość się skończyła i muszę się ustosunkować do wypowiedzi wyżej :evil: skąd tyle agresji i uszczypliwości w tym poście? dla mnie argumenty przytoczone przez sunnychris są jak najbardziej zrozumiałe. Każdy z nas jest inny, każdy ma odmienne potrzeby...Mniej więcej do 23 roku życia mieszkałam w domku - jakieś 25 km od centrum Warszawy. Teraz mieszkam w mieszkaniu w centrum i jestem z tego powodu baaaaardzo szczęśliwa :D wstaję do pracy o normalnej godzinie, nie marnuję czasu na dojazdy i stanie w tych cholernych korkach :) wszystko mam pod nosem, pracę, sklepy, basen, aerobik, znajomych, kawiarnie, puby, kino, teatr, park i wiele innych atrackcji, których poza miastem niestety brak! bardzo cenię sobie przyrodę i podejrzewam, że na starość wyląduję gdzieś na odludziu w domku, gdzie będę kopać grządki ;) ale póki co cieszę się tym, że żyję w taki sposób w jaki chcę, mogę sobie wyskoczyć na piwo ze znajomymi i nie martić się o powrót do domu. Jeszcze pół biedy gdy w domku mieszkamy sami, bez dzieci...gorzej jak jak te dzieci są i trzeba zapewnić im dojazd do szkoły, na zajęcia pozalekcyjne, do koleżanki/kolegi. Wierzcie mi, że jest to uciążliwe zarówno dla rodziców jak i dla dzieci. Mam nadzieję, że kiedyś doczekam się potomstwa... do szkoły moje dzieci będą miały 5 min. drogi, a za rogiem towarzystwo rówieśników i wszędzie blisko, bez szarpaniny! Acha... gdy mowa o zmiataniu kostki, koszeniu trawników, myciu 20-tu okien, zalanych piwnicach, różnych awariach, odśnieżaniu itd to ciarki mi przechodzą po plecach. Teraz mam czas dla siebie, dla narzeczonego, dla mojego kudłacza z którym chodzę na długie spacery, na wieczór z książką. Kontakt z przyrodą jest mi bardzo potrzebny, dlatego w weekendy często wyjeżdzamy za miasto (nie martwimy się tym, że nie ma kto nam domu przypilnować, niestety jak masz dom to zwykle jesteś do niego uwiązany i zależny od osób trzecich) BEZELE, jestem wygodna? możliwe..nie radzę sobie? nie wydaje mi się...jak będę miała dzieci na pewno czasem podrzucę je do dziadków jeśli wyrażą chęć pomocy...czy to takie dziwne?
Pozdrawiam serdecznie z cieplutkiego mieszaknka w centrum miasta :)

Gogdi
05-03-2009, 08:50
Dla domu trzeba mieć czas. Aby dom był domem trzeba kosić trawniki, naprawiać cieknące rynny, pilnowac czyszczenia komina i wywozu szamba, sadzić kwiatki na klombach itd. Jak wy to robicie szczęśliwi posiadacze domów? Kiedy? Nasza Trójca (dwójka pełnoetatowych rodziców i jeden żłobkowicz) zjawia się w mieszkaniu ok 18:00. Nie rzadko któreś z nas pracuje w weekendy. Nie wyobrażam sobie domu, bo kto miałby w nim cokolwiek zrobić. Wydzierżawiliśmy ogródek działkowy kilkanaście metrów od mieszkania i możemy tam grilowac i opalać się do woli. Na dom nas nie stać. Nie finansowo, bo mieszkanie z wykończeniem kosztowało nas tyle co wybudowanie domku i wykończenie domku mojego kolegę. Nie stać nas na dbanie o dom, na poświęcanie mu czasu. W mieszkaniu płacę czynsz i mam za to odśnieżony wyjazd z garażu i chodniki, mam czystą klatkę schodową, naprawiony domofon, ciepłe kaloryfery bez biegania do kotłowni itd. Ja wam nie zazdroszczę... na razie.

zott36
06-03-2009, 11:57
Jak już porównywać to dom np. 200m2 z mieszkaniem o tej samej powierzchni !

Opowieści, że czterosobowa rodzina w mieszkaniu 48m2 (w centrum) żyje lepiej niż w 200m2 domu z ogrodem (20km od centrum) wkładam między bajki...

Jak mnie wkurza szufladkowanie innych ludzi .
Mieszkałam w domu poza Wawa z ogrodem dokladnie 35km , teraz mieszkam w Wawie w 50m2 mieszkaniu i jestem szczesliwsza niz w tym 200 metrowym domu.
Doskonale rozumiem autora watku. Dom to nie bajka , dom to ciezka praca a nie kazdy ma na nia czas oraz ochotę.
Po pracy jedynie o czy marzę to wziac prysznic i odpoczac , albo sie przespac i tak przez cały tydzien. Nie ma mowy zeby w tygodniu robic cos w domu lub w ogrodku , po prostu nie mialam na to sily.
Jak przychodzil weekend zamiast odpoczywac w ogrodku (lub gdzies wyjechac) musialam w nim zapierniczac . Trawa sama sie nie skosi, kwiatki trza wypielic, tu podciac , tam obciac itp.
Posprzatac 200m2 to tez trzeba sie narobic+ odsniezanie zima.
Odśniezanie (coz za przyjemnosc, szczegolnie jak rano trza wstac do pracy)
Stanie codzienne w korkach zeby wyjechac z Wawy lub do niej dojechac , to istna katasrofa.
I jeszcze jedno , po co mi cholerne 200 m2 jak i tak spedzalam czas siedzac w kuchni polaczonej z salonem, czyli na 40m2.

A w mieszkaniu zycie wyglada tak:
Nic nie musze robic, nie musze kosic, pielic, odsniezac , naprawiac .
Do pracy wstaje o 1,5 godziny pozniej niz w domu - wreszcie sie wysypiam.
Sprzatanie to bajka - w koncu to tylko 50m2
Sasiedzi kompletnie mi nie przeszkadzaja , nie widuje ich , bo wiekszosc dnia jestem w pracy.
W nocy , cisza, spokoj.
Klatka obsikana ? , smieci? , pijaczyny? . Nie zauwazylam takich zjawisk , a wcale nie mieszkam na osiedlu strzezonym.
Pijaczyny to byly na wsi :wink:
Jak co sie spierniczy - to problem spoldzielni nie moj :lol: .
Komunikacja bajka , aczkolwiek i tak wole samochod.
Wreszcie udzielam sie towarzysko , knajp jest pod dostatkiem, kino, teatr
Nie mam problemu z kradziezami.
I najważniejszy plus mieszkania w bloku . Weekendy mam wolne nic nie musze robic , wsiadam w samochod i jade na 2 dni na mazury, morze , lub na rzeczke , do lasu . Zmieniam otoczenie kiedy chcę .
Nie jestem uwiazana do ogrodka.

zbigmor
06-03-2009, 12:37
Jak już porównywać to dom np. 200m2 z mieszkaniem o tej samej powierzchni !

Opowieści, że czterosobowa rodzina w mieszkaniu 48m2 (w centrum) żyje lepiej niż w 200m2 domu z ogrodem (20km od centrum) wkładam między bajki...

Jak mnie wkurza szufladkowanie innych ludzi .
Mieszkałam w domu poza Wawa z ogrodem dokladnie 35km , teraz mieszkam w Wawie w 50m2 mieszkaniu i jestem szczesliwsza niz w tym 200 metrowym domu.
Doskonale rozumiem autora watku. Dom to nie bajka , dom to ciezka praca a nie kazdy ma na nia czas oraz ochotę.
Po pracy jedynie o czy marzę to wziac prysznic i odpoczac , albo sie przespac i tak przez cały tydzien. Nie ma mowy zeby w tygodniu robic cos w domu lub w ogrodku , po prostu nie mialam na to sily.
Jak przychodzil weekend zamiast odpoczywac w ogrodku (lub gdzies wyjechac) musialam w nim zapierniczac . Trawa sama sie nie skosi, kwiatki trza wypielic, tu podciac , tam obciac itp.
Posprzatac 200m2 to tez trzeba sie narobic+ odsniezanie zima.
Odśniezanie (coz za przyjemnosc, szczegolnie jak rano trza wstac do pracy)
Stanie codzienne w korkach zeby wyjechac z Wawy lub do niej dojechac , to istna katasrofa.
I jeszcze jedno , po co mi cholerne 200 m2 jak i tak spedzalam czas siedzac w kuchni polaczonej z salonem, czyli na 40m2.

A w mieszkaniu zycie wyglada tak:
Nic nie musze robic, nie musze kosic, pielic, odsniezac , naprawiac .
Do pracy wstaje o 1,5 godziny pozniej niz w domu - wreszcie sie wysypiam.
Sprzatanie to bajka - w koncu to tylko 50m2
Sasiedzi kompletnie mi nie przeszkadzaja , nie widuje ich , bo wiekszosc dnia jestem w pracy.
W nocy , cisza, spokoj.
Klatka obsikana ? , smieci? , pijaczyny? . Nie zauwazylam takich zjawisk , a wcale nie mieszkam na osiedlu strzezonym.
Pijaczyny to byly na wsi :wink:
Jak co sie spierniczy - to problem spoldzielni nie moj :lol: .
Komunikacja bajka , aczkolwiek i tak wole samochod.
Wreszcie udzielam sie towarzysko , knajp jest pod dostatkiem, kino, teatr
Nie mam problemu z kradziezami.
I najważniejszy plus mieszkania w bloku . Weekendy mam wolne nic nie musze robic , wsiadam w samochod i jade na 2 dni na mazury, morze , lub na rzeczke , do lasu . Zmieniam otoczenie kiedy chcę .
Nie jestem uwiazana do ogrodka.



Też uważam, że wciskanie komuś swoich przekonań lub doświadczeń jako najlepsze dla każdego to brak kultury. Są domy i domy oraz mieszkania i mieszkania.
Co do tego, że jak się coś spierniczy to problem spółdzielni, nie mój to nie tak łatwo. Jak leci woda na głowę w domu to nie ma zmiłój się, trzeba naprawiać. Jak w bloku kapie to trzeba poczekać na reakcję spółdzielni, której już tak nie zależy na naprawie. Co do trawy, drzewek itd to są spódzielnie, które o to i tak zbyt często nie dbają. Jeśli komuś to nie przeszkadza to w domu może zapuścić angielski ogód i udawać , że jest taki europejski.
Wszystko zależy gdzie się trafi.

zott36
06-03-2009, 14:57
Też uważam, że wciskanie komuś swoich przekonań lub doświadczeń jako najlepsze dla każdego to brak kultury. Są domy i domy oraz mieszkania i mieszkania.
.
Zgadzam się z tym i dodam , ze kazdy z nas ma inny styl zycia ... czego innego potrzebuje.

mcmagda
07-03-2009, 17:35
Dręczy mnie trochę ten temat, bo także mnóstwo pracuję i nie lubię prac domowych, a zamierzam jednak się budować i przeprowadzać. Czy rzeczywiście tej roboty jest tyle, że mimo pani do sprzątania będzie to takie zabójcze? Czy ogrodu nie można mieć bardziej ekstensywnego, żeby się nie zabić z robotą, albo np. raz na miesiąc kogoś nająć do koszenia / pielenia itp.? I czy w domu rzeczywiście ciągle się coś psuje i czegoś trzeba doglądać? I w czym leży taki problem z wakacjami? Nie dostrzegam za bardzo co może tak komplikować wyjazdy w posiadaniu domu?

(jeżeli chodzi o knajpy / dojazdy to jestem w stanie sobie wyobrazić utrudnienia)

malgos2
07-03-2009, 18:13
Dręczy mnie trochę ten temat, bo także mnóstwo pracuję i nie lubię prac domowych, a zamierzam jednak się budować i przeprowadzać. Czy rzeczywiście tej roboty jest tyle, że mimo pani do sprzątania będzie to takie zabójcze? Czy ogrodu nie można mieć bardziej ekstensywnego, żeby się nie zabić z robotą, albo np. raz na miesiąc kogoś nająć do koszenia / pielenia itp.? I czy w domu rzeczywiście ciągle się coś psuje i czegoś trzeba doglądać? I w czym leży taki problem z wakacjami? Nie dostrzegam za bardzo co może tak komplikować wyjazdy w posiadaniu domu?

(jeżeli chodzi o knajpy / dojazdy to jestem w stanie sobie wyobrazić utrudnienia)

Zima - zamarzanie rur, a przez caly rok z cala pewnoscia zlodzieje. No i ogrod, o ktory trzeba dbac caly rok - roslinki podlewac itd. :roll:

mcmagda
07-03-2009, 18:20
No tak - zima i odśnieżanie to chyba jednak słaba sprawa - pewnie można podgrzewać wyjazd, ale i tak gdzieś się utknie. Może samochód bardziej terenowy pomaga? A jak chodzi o rury to chyba jednak nie powinny same z siebie zamarzać jak wszystko dobrze wykonane?

Jak chodzi o roślinki to nie planuję szaleństw - raczej trawa i rośliny na brzegach - ale myśłałam, że to można porządnie zirygować zraszaczami jakimiś i przycisk wciskać. Przycisk wciskać to jeszcze dam radę.

A złodzieji mam w nosie. Do rzeczy materialnych się zbytnio nie przyzwyczajam i wierzę w ubezpieczenia.

malgos2
07-03-2009, 18:23
Z tymi rurami sie nie znam, ale chyba wode sie spuszcza na dluzsze wyjazdy w zimie (cos pamietam, ze moj wujek tak robil)... :roll:

Nie chodzi chyba o to, ze nie mozesz z domu nigdy wyjechac, ale ze jest to trudniejsze niz wyjechac z mieszkania. Mozna miec dom ubezpieczony, ale nie chcialabys, zeby dom po wlamaniu stal z powybijanymi szybami czy wylamanymi drzwiami przez np. miesiac? :roll:

mcmagda
07-03-2009, 18:29
Co racja to racja - trzebaby z wakcji albo wrócic, albo rodzinę prosić. No ale zakładam, że prawdopodobieństwo włamania jest nie aż tak wysokie, a nie jesteśmy typami martwiącymi się na zapas.

Ech - jak będzie tyle roboty i dojazdów, że będziemy przez to nieszcześliwi to się przeprowadzę do miasta i tyle. Jak nas nie będzie stać na przyjemne życie w domu to mam nadzieję, że nie będę miała problemu z przyznaniem się od błędu i wrócę do miasta. Dom to jednak środek do celu, a nie cel sam w sobie.

malgos2
07-03-2009, 18:41
Nie ma sie co martwic na zapas. Kazdy ma inna sytuacje. Jesli kiedykolwiek zdecyduje sie na dom, to tylko wtedy, kiedy mnie bedzie stac na pomoc do sprzatania i ogrodu. Oczywiscie monitoring i takie tam. Ale ja mieszczuch jestem. :wink:

mcmagda
07-03-2009, 18:50
100% się zgadzam. Gdzieś od pół roku mam panią do sprzątania w mieszkaniu i jestem potwornie wręcz zadowolona - ale taki typ jestem, że sto razy wolę ciężko pracować i te pieniędze wydać na panią do sprzątania, bo sprzątać niecierpię. A też się bardziej na mieszczucha kwalifikowałam i na pewno za młodu bym się nie zdeycydowała na miesce z którego ciężko w piątek wyjść na imprezkę. Teraz już nie chce mi się aż tak szaleć, ale na dom też wybrałam miejsce, żeby w wrazie czego taksówka nie rujnowała do ostatka i dojazd do pracy nie trwał wieków, za co niestety zapłaciłam niższym urokiem działki i folkowym klimatem wkoło.

fennel
09-03-2009, 13:26
Co czlowiek to zdanie.......ja mieszkalam i w mieszkaniu i w domu wolnostojacym i w szeregowce (obecnie), przerobilam rozne lokalizacje od tych w srodku miasta, po pozamiestne i codzienne dojezdzanie po x czasu z dzieckiem do szkoly tam i z powrotem. Metraze byly od jednopokojowego mieszkania, po dwupietrowy dom 250m2 z duza dzialka. Moje doswiadczenie mi mowi, ze nie mam "pociagu" do domow, a nawet szeregowki. W domu wiadomo trzeba sie liczyc ze zwiekszonym nakladem pracy, ale to nie uwazam za argument przeciw, tak samo jak te dojazdy. Argumenty typu, ale "masz okien duzo do mycia" mnie nie przekonuja, zawsze mowie, ze dobrze, ze jest co myc :wink:. Glownym dla mnie powodem na tak dla mieszkania jest zycie rodzinne. U nas wszyscy spedzamy w kazdej wolnej chwili czas razem i opiera sie to glownie (jesli chodzio o mieszkanie/dom) na kuchni i salonie, nawet dziecko wszystko znosi do salonu, bo nie jest zainteresowane przesiadywaniem u siebie w pokoju, kazde zadanie robi przy stole w kuchni, choc ma swoj pokoj z obszernym biurkiem. Sypialnie widze glowie wtedy gdy ide spac. Mamy obecnie 5 pokoi i tak naprawde uzytkowany jest w ciagu dnia tylko jeden (!), czyli salon, kuchnia wiadomo, a reszta.....reszta sobie jest. Wystarczy jeszcze pokoj do spania, dla dziecka i w zasadzie wiecej potrzeb nie mamy, spokojnie w 3-pokojowym acz w miare obszernym mieszkaniu w zupelnosci jest dla nas ok. Tesciowa zawsze sie zachwyca, jak ktos ma/kupil/wybudowal dom i tam jest 7 pokoi a osob 3. Pytanie tylko z ilu pokoi tak naprawde beda korzystac?

nikuś
24-03-2009, 10:24
LEDA16 to co my młodzi mamy robić :o ?

Czy mamy przez 30 lat mieszkać w jednym pokoiku kątem u rodziców?
A może lepiej (żeby tych biednych rodziców tak nie wykorzystywać)wynajmować 30 lat. A po tym czasie pomyśleć sobie dzisiaj już miałabym spłacony kredyt i domek byłby mój :o !!!!!!!!!!!!!!!!

Mieszkań dzisiaj nie dają można je kupić a to wacale nie kosztuje mniej!!!

Bardzo nie lubię takich ludzi sami nie mają bo się boją to u innych trzeba się doszukać oszustwa itp.

coci
31-03-2009, 22:57
Witam
...leda-"pies ogrodnika"-pierwsze co mi przyszło do głowy.
Jeśli chodzi o te szczekające czworonogi to "ktoś" na moim osiedlu domków sprawę rozwiązuje w dość drastyczny ale jakże skuteczny sposób-w nocy przy skowyciu psiarni,puszcza ze dwie petardy hukowe i resztę nocy można już spać spokojnie-genialne :lol: Gdyby się ujawnił,postawiłbym mu piwo :D
Pozdro.

Ulkaszpulka
05-04-2009, 22:53
Zgadzam się z forumowymi relatywistami ;)
Moi rodzice mają dom i tak go urządzili, że właściwie nic nie trzeba robić, zadbali o wygodę po prostu. Z drugiej strony teściowie też mieszkają w domu i marudzą na potęgę, ale nie ułatwią sobie z chytrości życia. Trzeba być w miarę przewidującym (nie stawiać w piwnicy pieca na węgiel w wieku 60 lat po operacji nogi i nie sadzić 3 śliw itp itd...) i wiedzieć co się lubi, a jakie się ma możliwości i chęci.

Emilka26
30-04-2009, 08:30
Witam wszystkich.
Dużo już zostało powiedziane, ale chcę dodać coś od siebie...
Rozumiem decyzje autora wątku i myślę że jest teraz szczęśliwy.
U mnie sytuacja życiowa zmieniała się dość często. W dzieciństwie mieszkałam w domu i pamiętam że mi się nie podobało, wiecznie mama nas zaganiała a to do wycinania trawy z pomiędzy kostki, malowania drzewek owocowych, odśnieżania i wielu innych prac związanych z domem a my chcieliśmy się po prostu bawić. Moja mama zdecydowała jednak że dom ją przerasta (była sama z dwójka dzieci) więc wyprowadziliśmy się do miasta - bloku, na początku super nowe otoczenie, nowe koleżanki, wyjazdy imprezki. Z czasem czyli do 25 roku życia zbrzydło mi mieszkanie w bloku, noszenie zakupów na 2 piętro, imprezy i awantury sąsiadów, ciasnota, brak miejsca do tworzenia czegoś swojego. Jak tylko mieliśmy możliwość wyjeżdżaliśmy z mężem za miasto. I takim sposobem znaleźliśmy idealną działkę dla nas tzn 15 km od centrum 3 miejskie autobusy 1km od morza, 500m do Wisły, piękne widoki, turystyczne miasteczko więc puby, kawiarnie, pizzerie otwarte do późna :wink: dwie szkoły do wyboru ok 500 m, dom kultury nawet własna mała liga. I tak powstał nasz dom i mieszkamy już pół roku...i to była najlepsza decyzja w naszym życiu! Oboje pracujemy,dom mamy na kredyt ok 200m2 pow. użyt. działka 1500 m2, razem dochodu mamy ok 8000 zł, kredytu płacimy 2500 zł...działka kosztowała 65zł/m2 Czy nas stać?, czy się zarzynamy?...zdecydowanie nie...oczywiście może i nie stać mnie na wszystko z najlepszej półki i idę na kompromis, ale wiele rzeczy do domu robimy sami np. sami kładliśmy kafelki, robimy meble i ozdoby – skąd na to bierzemy czas? Otóż po pracy nie myślę o tym gdzie by tu się położyć lub wyjść, tylko o tym co by zrobić nowego (pracuje przy komputerze więc przy takiej „pracy” w domu odpoczywam) – a jaka z tego potem jest satysfakcja. Jeśli chodzi o życie towarzyskie to też nie możemy, narzekać wręcz przeciwnie, jest lepsze niż w mieście. Teraz naszym znajomym jakoś ciągle jest do nas po drodze i często zostają na weekend, czasem przyjadą w tygodniu by odsapnąć od zgiełku miasta. My też do nich jeździmy a że ja nie pije alkoholu nie ma problemu z powrotem do domu. Dojazd do pracy czasowo się nie zmienił w porównaniu do mieszkania w bloku...co prawda było bliżej, ale staliśmy dłużej w korkach. Dużo osób pisze o niedogodnościach związanych z domem, to co mogę powiedzieć na dziś od siebie to to, że jednak jest wiele plusów...parę skromnych przykładów, które chyba nie były tu jeszcze opisane:
- zakupy mąż podaje mi z bagażnika samochodu wprost przez okno w kuchni:)
- listy są w skrzynce (i te polecone) a w bloku nawet nie sprawdzali czy jesteśmy w domu i wrzucali awizo
- wspaniali sąsiedzi w naszym wieku, na których zawsze możemy liczyć
- czyste powietrze, no i m/in. nie muszę wąchać spalin samochodów ruszających o 6:00 z piskiem opon z pod bloku
- zawsze czeka na mnie „najlepsze” miejsce parkingowe z daszkiem:)
- duża przestrzeń w domu, dzięki temu nie muszę wyciągać jednych rzeczy by wyciągnąć te potrzebne
- moja psinka może się wreszcie wybiegać a nie tylko w weekendy (bo na osiedlu to tylko na smyczy i w kagańcu)
-śniadanie na tarasie, wieczorem kakao przy kominku
- i wiele, wiele innych
Gdy my zaczynaliśmy budowę wszyscy stukali się w czoło...a że za młodzi, a że kredyt do spłacania, a że uwiązani itd. Większość z nich patrząc na nas teraz stwierdziło, że się pomylili, że ten dom daje nam tyle radości, że się spełniamy i nam zazdroszczą i podziwiają odwagę.
Wiem, że mieliśmy dużo szczęścia, że trafiliśmy na taką działkę, że wybudowaliśmy się przed kryzysem, że dom okazał się spełnieniem naszych marzeń. My do odpowiedzialności za dom może dorośliśmy szybciej niż autor wątku ale to nie znaczy, że jest jakiś gorszy czy że sobie nie radzi w życiu, myślę że na tym etapie mieszkanie w bloku jest dla niego najlepszym rozwiązaniem tak jak i kiedyś było dla mnie. Jednak myślę, że każdy kto zastanawia się jeszcze nad budową domu, powinien przemyśleć dokładnie lokalizacje działki, to jest podstawa, bo dzięki dobrej lokalizacji, można wyeliminować wiele niedogodności i problemów, które mogą uprzykrzyć mieszkanie w domu. Warto poczekać, wyszukać okazję, zmniejszyć wymagania co do wielkości działki. Myślę też, że do odważnych świat należy i wole, coś zrobić i żałować niż żałować że czegoś nie zrobiłam.

Pozdrawiam wszystkich i życzę dobrych wyborów, które zaprocentują Waszym szczęściem.
Emilka

ps. o kurcze, czy ktoś to w ogóle przeczyta:) :-? :D :D :D

Ulkaszpulka
30-04-2009, 10:45
"ps. o kurcze, czy ktoś to w ogóle przeczyta:)"

Jasne - inni nawiedzeni ;)

pluszku
30-04-2009, 12:41
"ps. o kurcze, czy ktoś to w ogóle przeczyta:)"
Jasne - inni nawiedzeni ;)
przeczyta, przeczyta, tylko wiesz jedno zdanie z wypowiedzi powoduje, ze trudno Wasz przypadek traktowac jako typowy : " razem dochodu mamy ok 8000 zł, kredytu płacimy 2500 zł...", u nas dochod jest zblizony do połowy Waszego
i jeszcze dwojka dzieci do wykarminienia i wyedukowania .... nieważne.
Sam wychowałem sie w rodzinnym domu i pomimo wielu jego wad na mieszkanie w blokach bym sie nie zdecydowal. Jednak to co jest wygodne dla dorosłych nie jest atrakcyjne dla dzieci: "tato, nie mam sie z kim bawic" - co odpowiedziec dziecku?
Na ulicy jest 20 domow w 5 są jakies mniejsze dzieci ale i tak niedograne wiekowo.
Zabawa z innymi dziecmi jest ciekawsza od zabawy samemu. Ile razy można lepic te same babki, czy jezdzic autkiem?
Kiedy wsiadamy na rowery by pojechac na wycieczke dla syna najwieksza atrakcja jest zatrzymac sie w jakims okolicznym placu zabaw i pobawic sie na hustawce czy w piaskownicy z innym dzieckiem. Sama czas dziecinstwa w domu tak odbierałas (kupe roznych rzeczy do zrobienia), ja tez byłem "nieszczesliwy" bo do kolegow miałem 1-2 km a oni mieszkali po 2-3 osoby w tej samej klatce schodwej i mogli sie bawic razem kiedy tylko chcieli. Teraz moje dzieci mają ten sam problem : "nie mam sie z kim bawic".
Nic nie piszesz o dzieciach. Nie macie? - to nie jest dziwne, ze widzicie tylko plusy z mieszkania w domu. Proponuj bys wrociła do tego wątku za pare lat - już jako szczesliwa matka wiecej niż 1 dziecka.
Budowa i utrzymanie domu to pikus przy wychowaniu dzieci, choc przy tym poziomie dochodow bedzie Was stac na opiekunke dla dziecka.
U nas budowa tak pochłoneła wszelkie oszczednosci, ze gdy pani z przedszkola zwrociła nam uwage, ze "dziecko chodzi w rozwalonych butach" musielismy jej odpowiedziec - nie stac nas teraz na kupno butow dla dziecka. Kosztuja one 30 zl a u nas obecnie dzienna stawka żywieniowa na 4 osoby to 10 zl.
Ogolnie nie narzekam. 3 razy w tygodniu makaron, 3 razy w tygodniu ziemniaki a raz w ygodniu może sie nawet kawałek mieska na obiad trafi.
:lol: Dobrze, ze młodsze jeszcze "na cycu" - wiele nie kosztuje a starsze czasami załapuje sie na dokładki jedzenia w przedszkolu, co jednak nie powoduje, ze przestaje mowic o tym, ze jest głodne - jak to sie mowi, "syty nigdy nie zrozumie głodnego". Kawiarnia? Pizzeria? - raz w tygodniu paczka ciastek z Biedronki za 2 zl. Budowa domu nas finansowo zrujnowała. W zeszlym tygodniu nie mielismy 40 zl na lekarstwa dla dziecka, ktore sie przeziebiło spiąc w nieogrzanym domu bo z oszczednosci grzanie trzeba było wyłaczyc. :evil:

Emilka26
30-04-2009, 13:51
Wiem, że mam szczęście... jednak mi nikt nic nie dał i na wszystko z mężem zapracowaliśmy sami. Przez długi okres pracowałam na dwa etaty (w tym jedna praca to staż więc za darmo) wstawałam o 4:00 a w domu byłam o 22:00 a i co drugi weekend w szkole...były to ciężkie czasy (czasem zdarzało się że jedliśmy chleb smażony z cukrem), i staram się ich nie wspominać, ale teraz wiem że było warto. Jest mi strasznie przykro że macie taką sytuacje, wydaje mi się (choć nie chcę Was oceniać), że dom to dla Was zbyt duże obciążenie. Sama nie wiem co powiedzieć...Trudno się Wam cieszyć urokami domu gdy dzieciom nie można zapewnić najpotrzebniejszych rzeczy...mam nadzieję że mimo wszystko sytuacja Wasza się poprawi. A jeśli o mnie chodzi to póki co nie boje się nowych wyzwań, myślę nawet (UWAGA brak skromności :wink: ), że jak na mój wiek to wiele mnie już w życiu spotkało, dzięki temu chyba mocniej stoję na ziemi i wiem że czasem jest się na wozie a czasem pod wozem, więc pokora do otaczającego nas świata i ludzi, nie pozwoli mi się rozczarować...albo jestem niepoprawną optymistką :wink:

pozdrawiam

smartcat
19-05-2009, 14:38
Ciekawe jak po roku od zamieszczenia wątku zmienił sie lub nie, poglad osób które się wypowiadały w nim, lub co mysła osóby ktore sobie pomieszkały w domu pod miastem z 2 latka. Ile czasu spedzili z kawka na tarasie, przyjmując gości a ile czasu zabrały im dojazdy do pracy, przedszkola, koszenie trawników itp i czy wciaz sa entuzjastami własnej siedziiby 20-30 km od miasta

piotr.kratka
19-05-2009, 15:56
Witam
Po przeczytaniu całego tematu doszedłem do wniosku iż niektórymi pała zazdrości
i to maksymalna.
Mam 19 lat od zawsze mieszkałem w domu jednorodzinnym i tego nie zamierzam zmienić
dom oczywiście jest rodziców

moi rodzice wybudowali dom w wieku 28 lat tata i 25 mama
nie wdzieli jakiegokolwiek kredytu
do centrum mam około 5 min samochodem (jeśli nie mam korków)

wadą jest dojście na przystanek około 500 metrów

koszenie 20 arów też nie jest lekkie zwłaszcza jeśli ma się duże drzewka które drapią itd

co do mediów ograniczeniem jest internet od jednego dostawcy i tylko DSL
brak kablówki ale za to mamy cyfrowa telewizje na to samo wychodzi

jeśli chodzi o dostawy jedzenia około 3 lat temu nie mieliśmy takiej możliwości ale teraz w odległości 1.5 km mamy 2 pizzerie :]

co do sąsiadów to tylko kwestia jak trafisz

ja nie wyobrażam sobie mieszkać w bloku na 70 metrach w 3 osoby
ale jak kto woli

pani która tak strasznie narzekała jaki to zły wybór budować dom w tak młodym wieku

jest pani na stanowisku kierowniczym i mąż zapewne też
jak dla mnie wybraliście z mężem wygodniejszą drogę która skazała państwa na życie z ciągłymi ograniczeniami (do takiego wniosku doszedłem)

ta wygodniejsza droga ogranicza się do codziennej pracy i nic więcej ma się gdzieś czy wybiorą pańską firmę na przetargu itd
po prostu robi się to co każą i nic więcej działa się według schematu powielanego przez lata, a jeśli przyszło by pani robić coś innego ?

co do rodziców ja oczekuje od nich że będą mymi sponsorami w budowie domu, a taka kobieta powie mi że jestem rozpuszczonym dzieciakiem ?
nie bo też za 4 lata otworzę własną działalności gospodarczą
dla mnie osoba która nie potrafi zarobić zł jest nikim !

sunnychris życzę powodzenia i nie zawracaj sobie głowy takimi sobami zazdroszczą i nic więcej, a w dodatku maja kąpleksy wywołane starością i uczuciem iż poszli zła drogą w życiu
zmarnowali czas !
POZDRAWIAM

smartcat
19-05-2009, 16:44
Witam
Po przeczytaniu całego tematu doszedłem do wniosku iż niektórymi pała zazdrości i to maksymalna.

jest pani na stanowisku kierowniczym i mąż zapewne też
jak dla mnie wybraliście z mężem wygodniejszą drogę która skazała państwa na życie z ciągłymi ograniczeniami (do takiego wniosku doszedłem)

ta wygodniejsza droga ogranicza się do codziennej pracy i nic więcej ma się gdzieś czy wybiorą pańską firmę na przetargu itd
po prostu robi się to co każą i nic więcej działa się według schematu powielanego przez lata, a jeśli przyszło by pani robić coś innego ?

co do rodziców ja oczekuje od nich że będą mymi sponsorami w budowie domu, a taka kobieta powie mi że jestem rozpuszczonym dzieciakiem ?
nie bo też za 4 lata otworzę własną działalności gospodarczą
dla mnie osoba która nie potrafi zarobić zł jest nikim !
a w dodatku maja kąpleksy wywołane starością i uczuciem iż poszli zła drogą w życiu
zmarnowali czas !
POZDRAWIAM

o lala, albo prawdziwy młodzieńczy radykalizm sądów który przejdzie z wiekiem albo rodzice wychowali latorośl w kulcie pieniądza czyli nauczyciele w budżetówce, lekarze w niewielkomiejskim ZOZ-ie to nikt po prostu dla smarkacza, albo, kurczaki, to prowokacja

Emilka26
20-05-2009, 06:49
Ciekawe jak po roku od zamieszczenia wątku zmienił sie lub nie, poglad osób które się wypowiadały w nim, lub co mysła osóby ktore sobie pomieszkały w domu pod miastem z 2 latka. Ile czasu spedzili z kawka na tarasie, przyjmując gości a ile czasu zabrały im dojazdy do pracy, przedszkola, koszenie trawników itp i czy wciaz sa entuzjastami własnej siedziiby 20-30 km od miasta

...minęło ponad pół roku (w tym okres zimowy) i na prawdę nie narzekam...choć niektórzy wmawiają mi że powinnam :wink: Mam czas na kawę na tarasie czy przy kominku, przynajmniej raz na dwa tygodnie mamy gości i miło spędzamy czas. Czas dojazdu mój i męża do pracy w stosunku do mieszkania w bloku się nie zmienił, ponieważ teraz jeździmy trasą prawie bez korków. Prace w ogrodzie to przyjemność po czasie spędzonym przed kompem w pracy...i wierz lub nie, ale z przyjemnością do domu codziennie wracam mimo że wiem że mam w nim trochę pracy :P Wydaje mi się, że nie tylko warunki w jakich się mieszka jak i zarobki decydują czy ktoś uważa dom za coś wspaniałego, ale indywidualny charakter każdego z nas. Jeden myśli tylko po powrocie z pracy o obiedzie, gazetce i filmie w tv (i nie ma w tym nic złego), a inny o kopaniu ogródka, malowaniu płota i tp...dlatego uważam że nie każdy nadaję się do życia w domu, Ci którzy widzą w nim tylko udrękę, nie powinni brać się za budowę...bo po prostu będą nieszczęśliwi. Moim zdaniem autor tematu zrobił dobrze bo miał odwagę przyznać się do błędu i nie tkwił na siłę w czymś co mu nie odpowiadało. Gdy stwierdzę, że dom jest dla mnie lub mojej rodziny zbyt dużym obciążeniem (z różnych przyczyn i może dla innych błahych), to po prostu zmienię dom na mieszkanie i nie będę tego żałować. Najbardziej żal mi osób które usilnie mieszkają w domu nie będąc w nim szczęśliwym.

pozdrawiam

ONYK
28-05-2009, 18:16
Wcale nie dziwi mnie wypowiedź autora topiku. W mojej ocenie mieszkanie to atrakcyjnieszy wariant niż dom jednorodzinny. W PRL-u dom był synonimem luksusu gdyż ciasne mieszkanie w wielkiej płycie nie było dla niego alternatywą. Teraz można kupić mieszkania w o wiele lepszym standardzie. Z tego względu kupiłem mieszkanie 110 m2 i jestem z tego bardzo zadowolony. Uważam, że przestrzeni jest w sam raz. Ponieważ lokal jest na ostatnim piętrze i graniczy tylko jedną ścianą z sąsiadem nie ma problemu hałasów. Oprócz balkonu jest spory taras , na którym można nie przeszkadzając nikomu wylegiwać się na słońcu i robić grilla. Do mieszkania zakupiłem trzy garaże. Koszt urzymania to czynsz do wspólnoty 355 zł+prąd. Za cenę mieszkania oczywiście wybudowałbym dom o podobnej lub nawet nieco większej powierzchni. Okupione byłoby to dużo większym nakładem pracy by dom był ładnie utrzymany, uciążliwymi dojazdami oraz znacznie mniejszym poczuciem bezpieczeństwa. W zamian nie dostałbym tak naprawdę nic specjalnego. Nie robię też nic na pokaz więc uważam, że nie warto. Momentami dziwię się osobom, które "rzucają się" za wszelką cenę na budowę domu, zwłaszcza za ogromny kredyt zaciągany przy mizernych środkach finansowych. Myślą, że to recepta na udane życie (?). Jest tyle ciekawych rzeczy w życiu, którymi można się zajmować. Czy warto tyle sił i tyle nieuchronnie uciekającego czasu inwestować w jakiś budynek...

zbigmor
29-05-2009, 09:15
Wcale nie dziwi mnie wypowiedź autora topiku. W mojej ocenie mieszkanie to atrakcyjnieszy wariant niż dom jednorodzinny. W PRL-u dom był synonimem luksusu gdyż ciasne mieszkanie w wielkiej płycie nie było dla niego alternatywą. Teraz można kupić mieszkania w o wiele lepszym standardzie. Z tego względu kupiłem mieszkanie 110 m2 i jestem z tego bardzo zadowolony. Uważam, że przestrzeni jest w sam raz. Ponieważ lokal jest na ostatnim piętrze i graniczy tylko jedną ścianą z sąsiadem nie ma problemu hałasów. Oprócz balkonu jest spory taras , na którym można nie przeszkadzając nikomu wylegiwać się na słońcu i robić grilla. Do mieszkania zakupiłem trzy garaże. Koszt urzymania to czynsz do wspólnoty 355 zł+prąd. Za cenę mieszkania oczywiście wybudowałbym dom o podobnej lub nawet nieco większej powierzchni. Okupione byłoby to dużo większym nakładem pracy by dom był ładnie utrzymany, uciążliwymi dojazdami oraz znacznie mniejszym poczuciem bezpieczeństwa. W zamian nie dostałbym tak naprawdę nic specjalnego. Nie robię też nic na pokaz więc uważam, że nie warto. Momentami dziwię się osobom, które "rzucają się" za wszelką cenę na budowę domu, zwłaszcza za ogromny kredyt zaciągany przy mizernych środkach finansowych. Myślą, że to recepta na udane życie (?). Jest tyle ciekawych rzeczy w życiu, którymi można się zajmować. Czy warto tyle sił i tyle nieuchronnie uciekającego czasu inwestować w jakiś budynek...


Za wczesnego PRLu właśnie mieszkanie w bloku było synonimem luksusu w stosunku do domu na wsi (a tych była znaczna większość) bo miało prąd, wodę bieżącą, kanalizację, gaz i CO.
Mieszkania można teraz kupić w o wiele lepszym standardzie tak jak i dom. Komfort użytkowania może niczym się nie różnić oprócz uciążliwości związanych z sąsiedzctwem, dojazdami, czy obsługą techniczną nieruchomości. Wszystkie te uciążliwości mogą, choć nie muszą występować w obu przypadkach. W mieszkaniu z obsługę musisz płacić, w domu jak zapłacisz to nie musisz nic robić.
Sam piszesz, że mieszkanie kosztuje prawie tyle samo co dom, a później dziwisz się, że ludzie zadłużają się na dom. Co za różnica?
Każdy ma inne priorytety.

anja-bo
29-05-2009, 11:16
Ja też wraz z mężem zamieniłam dom na mieszkanie. Co prawda u nas sytuacja jest nieco inna, bo mieszkaliśmy w domu rodziców męża, oni na dole, my na górze. Mieliśmy prawie oddzielne mieszkanie, z własną łazienką, kuchnią i pokojami. Z dużm ogrodem, w zacisznej i spokojnej okolicy, prawie na obrzeżach miasta. Niby wspaniale, ale... Zajęci pracą niezbyt często mieliśmy czas korzytać z tego ogrodu (pewnie inaczej jest jak ma się dzieci :). Niby nie aż tak daleko do centrum (i do pracy), jednak dojazd niezbyt fajny. Droga piaskowa - wiosną przeradza się w błotnistą rzekę. wówczas "wydostać" się stamtąd można tylko samochodem. Najbliższy przystanek MPK lub sklep - kilometr stąd. Jeśli ktoś nie jeździ samochodem (jak ja:) to totalna klapa. Jeśli masz dzieci w wieku szkolnym lub przedszkolnym - musisz codziennie organizować ich dowóz do szkoły. Nie twierdzę, że jest to niewykonalne, ale w jakiś sposób uciążliwe. A teraz, mieszkając niemal w centrum (choć na zacisznym osiedlu), mogę w parę minut dostać się wszędzie. Mam mieszkanie na parterze z ogródkiem, więc powylegiwać się w fotelu na słonku też mogę. Mam fajnych sąsiadów w moim wieku. Na tym etapie dla mnie jest to idealne rozwiązanie. Możliwe, że w przyszłości zamienię to mieszkanie na dom, że będę wolała sielskie zacisze z dala od zgiełku miasta. Ale to jeszcze nie teraz....

szopen
30-05-2009, 15:37
Czytam was i sam nie wiem co o tym myśleć.

Ja mieszkam na razie w mieszkaniu. Bardzo ladne osiedle, 90% sąsiadów to bardzo fajni i porządni ludzie. Do pracy 15 minut spacerkiem.

Ale:
1) Brakuje nam jakichś 20metrów.
2) Brakuje strasznie miejsca, gdzie mógłbym wyjść i usiąść, posiedzieć na własnej trawie bez wkurzania się na debili rzucających pety, puszki i plastikowe butelki dookoła.
3) Co sobotę ludzie wracają z imprez, czasami kończą imprezy w domu - jeden sąsiad co parę tygodni budzi nas lupanina o 4 w nocy.
4) Strasznie mnie denerwuje to, że w przez ktorekolwiek okno nie wyjrze, widze okno sasiadow. Jakoś potwornie to krępujące.
5) Strasznie mnie denerwuje to, że słyszę sąsiadów. Jak siedzę w kuchni robiąc sobie kanapki, to dość wyraźnie słyszę rozmowy z dołu i z góry.
6) Imprezowy nie jestem, telewizji nie oglądam, internetu nie potrzebuję w domu. Spełniać się towarzysko nie chcę i nie potrafię. Jestem taki typowy zgred co sam się nie bawi i innym nie da :D :D :D

Ale:
1) Mam dwie lewe ręce
2) Nigdy nie mieszkałem w domu
3) Jestem leniwy potwornie
4) Dojazdy do pracy... godzina zamiast 15 minut spacerku...
5) W weekendy też pracuję.

Ech, i co teraz..

anja-bo
01-06-2009, 08:54
No widzisz, to zależy, kto co lubi, a raczej kto jak lubi żyć, jeden towarzysko, inny bardziej "kameralnie", w ciszy i względnym spokoju. Odpowiedz sobie na pytanie, co wolisz, i sprawa rozwiązana.... :)

Bikerus
03-06-2009, 20:39
Ech, i co teraz..

Kupuj działkę w mieście i się buduj :)
A jak za drogo no to pozostaje stare przysłowie : "Z braku miedzi, dupa siedzi" :)

mmena
04-06-2009, 11:43
Ciekawe jak po roku od zamieszczenia wątku zmienił sie lub nie, poglad osób które się wypowiadały w nim, lub co mysła osóby ktore sobie pomieszkały w domu pod miastem z 2 latka. Ile czasu spedzili z kawka na tarasie, przyjmując gości a ile czasu zabrały im dojazdy do pracy, przedszkola, koszenie trawników itp i czy wciaz sa entuzjastami własnej siedziiby 20-30 km od miasta

Ja jestem. Pomimo 2 dzieci, ktore - podobno - maja miec problemy ze znalezieniem rowiesnikow do zabawy. Pomimo dojazdow - nie wiem jak to jest w innych miastach, ale w Wwie akurat nie ma znaczenia czy dojezdzasz z Tarchomina (Wwa) na Ursynow (Wwa) czy na ten sam Ursynow z Piaseczna (poza Wwa). Pomimo koniecznosci oplacania opiekunki (w miescie tez bym placila, ale tam pewnie bylby wiekszy wybor niz u mnie na wsi). Pomimo tego, ze nie mam tarasu i nie moge pic na nim kawy.
Mam nadzieje, ze bede w mniejszosci i ze coraz wiecej osob bedzie rezygnowac z "wlasnej siedziby 20-30 km od miasta". Niestety w mojej okolicy nie zanosi sie na to. Coraz wiecej sie buduje i moja wies robi sie coraz bardziej warszawska.

mmena
04-06-2009, 11:56
"ps. o kurcze, czy ktoś to w ogóle przeczyta:)"
Jasne - inni nawiedzeni ;)
Budowa domu nas finansowo zrujnowała. W zeszlym tygodniu nie mielismy 40 zl na lekarstwa dla dziecka, ktore sie przeziebiło spiąc w nieogrzanym domu bo z oszczednosci grzanie trzeba było wyłaczyc. :evil:


To po co sie budowaliscie???? Nie oceniam. Pytam z ciekawosci. Zarabiam znacznie wiecej niz ty i nie wyobrazam sobie by postawic dom nie majac takich dochodow. Dom zawsze byl moim marzeniem, ale nie zdecydowalabym sie na budowe wiedzac, ze nie bede miala co jesc (mieso raz w tygodniu moze sie trafi?!), ze nie bedzie mnie stac na leki, czy ze bedzie trzeba wylaczac ogrzewanie z oszczednosci.

Marteczek
04-06-2009, 18:23
Na pytanie czy kupić dom czy mieszkanie każdy musi sobie odpowiedzieć sam.

Z wypowiedzi wynika, że niektórzy kosztem zdrowia(brak pieniędzy na leki) i jedzenia dla dzieci kupili dom i są zadowoleni. Ja bym się w takiej sytuacji nie zdecydowała na dom, chyba nie od niego zależy szczęśliwe życie. Mieć czy być?

Nie oceniam tu nikogo, po prostu wiem, że każdy spełnia swoje potrzeby.

a.gwozdz
15-02-2010, 08:09
A czegoż tu zawiścić? Pętli na szyję w postaci wieloletniego kredytu, odmawiania sobie wakacji za granicą, zaciskania pasa, oszczędności, lawinowo rosnących wydatków na dojazdy, nie ustającej budowy,zdecydowanie wyższych kosztów eksploatacji, tymczasowej prowizorki, osobistej harówki i poczucia niedosytu??? Wziąć kredyt i utopić w budowie to żaden problem. Gorzej ze spłatą, zwłaszcza w przypadkach losowych.

Wiesz co z Twoim podejściem to w zasadzie trzeba by było sieć pod mostem - w zasadzie też strach bo ci może kawał tynku na łeb spaść - nawet mieszkając w mieszkaniu spłaconym i mając dochody może się coś przydażyć jak piszesz w przypadkach losowych i również możesz mieć problem (nie życzę).

Co do młodych ludzi budująch lub marzących o własnym domu, ja zacząłem budować na 3 roku studiów - moja przyszła małżonka patrzyła na mnie z politowaniem ;) jeździliśmy na targi budownictwa tylko mój ojciec nie trakctował mnie jak kosmitę w tym temacie - na studiach miałem dochody z kredytu studenckiego i dorywczej pracy - studia są po to żeby się wyszaleć wucieczki imprezy więc z tej kasy to raczej nic nie zostało ;), po studiach do pracy i po roku złożyliśmy papiery o mieszkanie w TBS dostalismy - hura - potem zaczęliśmy się zastanawiać i kasę którą mieliśmy na partycypację w kosztach TBS przeznaczyliśmy na działkę, no i po kolejnych 3 latach zaczęliśmy budowę tzn formalności, kredyt udało się dostać z niską prowizją fakt że zaraz po zakończeniu budowy frank skoczył z 1,99 do 3,30 :( no cóż i tak jest taniej niż jak bym wziął w PLN a że dwie raty były straaaszne jakoś przeżyliśmy. Taka chałupa faktycznie wymaga więcej uwagi i prac niż mieszkanie ale to kwestia co kto lubi, co do kwestii harówki itp, jeśli ktoś lubi coś zrobić własnymi rękami i mieć z tego satysfakcję to również w domku ma większe pole do popisu, stale wzrastające koszty, rozumiem że Ciebie te koszty nie dotyczą płacisz zawsze za prąd tyle samo tylko co miesiąc wcześniej zaczynasz siedzieć po ciemku w mieszkaniu (licznik na kartę) koszty wzrastają wszystkim nie tylko tym którzy mieszkają w domach. W mieszkaniu płacisz fundusz remontowy no imasz spokój zaczyna ci kapać na głowę to zgłaszasz do spółdzielni i już po 3 tygodniach masz zrobione ;) lub zgłaszasz wymianę okien i już za pół roku masz komisję która stwierdza że pół centymetrowe szczeliny to nie szczeliny inni maja gorzej i kwalifikują Ci te okna do wymiany za 2 lata, lub inne kwiatki - nie mówimy o nowych mieszkaniach tylko z rynku wtórnego czyli przeważnie PRL-owskie klocki i spółdzielnie.
Sorki może trochę przydługie to to ale się zagotowało we mnie jak czytam takie bzdury potem człowiek idzie do urzędu załatwić jakąś sprawę i taki od siedmiu boleści fachowiec zamiast pomóc zaczyna piętrzyć problemy, nie zawsze ale zdarza sięa jak się buduje to dużo różnych spraw po różnych urzędach się załatwia więc prawdopodobieństwo spotkania rosnie wykładniczo.

pozdrawiam

lady in red
17-03-2010, 12:42
Przeczytałam cały wątek i dochodzę do wniosku,że racja jest jak d..a-każdy ma swoją :D .
Myślę,że można pogodzić niedogodności z urakami stawiając na WŁAŚCIWĄ LOKALZACJĘ I WIELKOŚĆ działki.
1.Zdecydowanie wolałam kupić małą działkę w mieście niż dużą za miastem-wiem,że jest trochę droższa.Ale za to mieszkając w mieście - mamy sąsiadów dzieci (więc nasze dzieci nie są samotne,mają towarzystwo i place zabaw ),pozatym w mieście jest bezpieczniej-latarnie na osiedlu,blisko sąsiedzi.Gdy dziecko jest starsze (samodzielne) zostanie samo w domu (bo na wsi raczej bym nie zostawiła syna samego).Szkoła,przedszkole,kawiarnie-wszędzie spacerkiem.Do szkoły dziecka nie trzeba wożić (pójdzie samo).Mamy dobrą szkoę w odległości 300m.Nie od dziś wiadomo,że szkoły na wsi mają niższy poziom.
Bliskość przystanków-jeśli syn chce z kolegami gdzieś pojechać-nie musi prosić o zawiezienie mamy.Taksówka nas nie rujnuje.Do kina,pizzeri itp.-blisko.To plusy mieszkania w mieście.Minusem takiej działki na osiedlu jest to,że widzimy z okien bloki-ale nad wyższośc powyższych argumentów-nie muszę mieć "sielskiego-anielskiego" widoku.Coś kosztem czegoś :).
Acha- zapomniałam jeszcze ,że mieszkając przy osiedlu w mieście korzystam trichę z tego osiedla-mam kanalizację,latarnie po zmroku,odśnieżoną drogę,plac zabaw ,sklepy.
2.Uważam,że lepiej mieć małą,zadbaną działkę niż zaniedbane (lub kosztem zdrowia) hektary.Moja działka ma 10 arów i jestem zadowolona.Moje dziecko ma własny plac zabaw, mamy miejsce na grila, ,trochę trawki i więcej Nam nie trzeba.Pozatym nie chcemy całego wolnego czasu poświęcać tylko na koszenie ,pielenie itp-chcemy korzystać z życia :D

Myślę,że udało nam się znaleś kompromis-bo mamy i własny trawnik i wszędzie blisko i nasze dziecko ma wielu kolegów "na podwórku"( z sąsiednich bloków).

Zyczę wszystkim aby cieszyli się swoim miejscem zamieszkania :)
Pozdrawiam

Emilka26
17-03-2010, 13:58
Gdy dziecko jest starsze (samodzielne) zostanie samo w domu (bo na wsi raczej bym nie zostawiła syna samego).

dlaczego? możesz mi wyjaśnić bo mnie zaintrygowałaś


Nie od dziś wiadomo,że szkoły na wsi mają niższy poziom.

tego bym nie powiedziała, mam porównanie i nie zawsze tak jest. np na wsi szkoły są dofinansowana b.dobrze i basen, zajęcia pozalekcyjne, niektóre wycieczki są darmowe...w mieście niekoniecznie. Najlepiej się zorientować co i jak w danej miejscowości. Zmieniałam szkołę w trakcie nauki, po szkole na wsi, w mieście przez pierwszy rok byłam do przodu z materiałem, klasa na wsi liczyła 15 osób...w mieście było nas 40 i jakość nauczania gorsza nie mówiąc już o "fali".


Bliskość przystanków-jeśli syn chce z kolegami gdzieś pojechać-nie musi prosić o zawiezienie mamy.

Na szczęście mamy 5 min do przestanków i dwa miejskie autobusy.

Czego ten mój wywód dotyczy...otóż na wsi też można znaleźć dobrą działkę z tymi wygodami miasta o których mówisz a nie tracąc przy tym uroku natury wokół - na rzecz widzianych z okna bloków. Ważne by się dobrze zorientować co i jak jest dostępne w danej miejscowości. Oczywiście nie neguje Twojego wyboru bo wierze że jesteś z tego rozwiązania bardzo zadowolona - masz taki full pakiet wszystkiego po trochu. Ale mi bardziej chodzi o to by ktoś kto szuka miejsca dla swojego domu rozejrzał się wokół i nie kierował się stareotypami przy wyborze działki. Nam się poniekąd udało ale tylko dlatego że bardzo dobrze znałam miejscowość w której się wybudowaliśmy, mój mąż na początku był bardzo sceptycznie nastawiony do tej lokalizacji, dopiero gdy go "oprowadziłam" i pokazałam co i jak dopiero się przekonał.

A tak przy okazji chyba minął rok od ostatniego wpisu tutaj więc potwierdzam wszystko to co pisałam wcześniej i dodam że radość jaką mi sprawia przebywanie w naszym domu...jest bezcenna. Pozdrawiam i życzę samych dobrych wyborów.

tablo
17-03-2010, 14:18
Minal rok odkad zamieszkalismy w domu. Zasypiam i budze sie myslac o starym mieszkaniu. Tesknie!
W mojej rodzinie mam pelno przypadkow: "sprzedalem dom-kupilem mieszkanie w bloku". Zwlaszcza na starosc dom to duza uciazliwosc.

Emilka26
17-03-2010, 14:37
Minal rok odkad zamieszkalismy w domu. Zasypiam i budze sie myslac o starym mieszkaniu. Tesknie!
W mojej rodzinie mam pelno przypadkow: "sprzedalem dom-kupilem mieszkanie w bloku". Zwlaszcza na starosc dom to duza uciazliwosc.

o kurcze, a napiszesz za czym tęsknisz odnośnie tego mieszkania?

Wiesz ja też biorę pod uwagę to że jeżeli dom będzie dla mnie udręką to go sprzedam bez żalu, bo liczy się dla mnie komfort życia a nie posiadania. Więc nie neguję takich decyzji.

lady in red
18-03-2010, 10:38
[quote=lady in red]Gdy dziecko jest starsze (samodzielne) zostanie samo w domu (bo na wsi raczej bym nie zostawiła syna samego).

dlaczego? możesz mi wyjaśnić bo mnie zaintrygowałaś



Z takiego powodu,że na wsi do sąsiada jest zazwyczaj kawałek drogi.Dziecko poprostu czuje się bezpieczniejsze wśród ludzi i mając świadomośc,że ktoś jest niedaleko niego-w razie jakiego kolowiek niebezpieczeństwa.Moje dziecko jest typowym mieszczuchem :D i miasto i daje mu poczucie bezieczeństwa.Takie jest nasze zdanie -Ty oczywiście możesz się z tym nie zgadzać.Dlatego między innymi mamy dom w mieście.

lady in red
18-03-2010, 11:10
Nie od dziś wiadomo,że szkoły na wsi mają niższy poziom.

tego bym nie powiedziała, mam porównanie i nie zawsze tak jest. np na wsi szkoły są dofinansowana b.dobrze i basen, zajęcia pozalekcyjne, niektóre wycieczki są darmowe...w mieście niekoniecznie. Najlepiej się zorientować co i jak w danej miejscowości. Zmieniałam szkołę w trakcie nauki, po szkole na wsi, w mieście przez pierwszy rok byłam do przodu z materiałem, klasa na wsi liczyła 15 osób...w mieście było nas 40 i jakość nauczania gorsza nie mówiąc już o "fali".

Moje doświadczenia ze szkołami na wsi są zdecydowanmie inne :o .Jeśli masz dobrą szkołe we wsi z wieloma zajęciami dodatkowymi,świetlicą i dobrą kadrą to Ci zazdroszczę :o .
Znajomi którzy mieszkają pod miastem zapisali dzieci do szkoły na wieś i załamali się poziomem tej szkoły.Przedewszystkim poziom bardzo niski,nauczyciele niewymagający-bo dziec muszą pomagać w polu , wykopki itp więc Pani na zadaje lekcji i nie wymaga.Mi nie o to chodzi.Pozatym zajęcia dodatkowe w szkole na wsi są uboższe lub wcale ich nie ma :cry: .Poprostu nie ma kto na nie chodzić lub rodziców nie stać.
Darmowe wycieczki?To dla mnie nie argument.Zresztą wydaje mi się,że trzeba za nie płacić zarówno na wsi jak i w mieście.
W większości szkól na wsi pozatym nie ma swietlicy.A jeśli pracujesz masz problem jak odebrać dziec po 4 godzinach :evil:
Mój syn chodzi na piłkę nożną,basen,karate i angielski-myślę ,że mieszkając na wsi-nie chodził by na tyle zajęć dodatkowych bo miałby problem z dojazdami.A Tak po szkole przyjdzie do domu zje obiad, później na zajęcia pójdzie lub pojedzie autobusem ( zależy jakie) a wieczorem może pojechać do kina lub wyść na plac zabaw.A w tym czasie ja i mąż jesteśmy w pracy.Na wsi byłoby to niewykonalne.
Apropo znajomych którzy zamieszkali pod miastem-Po dwóch latach (głównie ze względu na dzieci) powrócili jednak do miasta.Nie mogli pogodzić wożenia dzieci do miasta do szkoły,zajęc dodatkowych,zakupów w mieście itd. Doszło do tego,że wracali wkurzeni o 21 domu-bo czekali w mieście aż dzieci skończą szkołe,pójdą na angielski ,basen ,do koleżanki.A dom stawał się coraz bardziej zaniedbany i nie mieli czasu z niego kożystać :evil: .
Stwierdzili,że to ponad ich siły i wrócili do mieszkania do miasta.
Poruszyłaś jeszcze problem liczności klas.Wydaje mi się,że klasa nie może liczyć więcej jak 25-30 uczniów - regulują to przepisy.W szkole na wsi klasy są mniej liczne-ale za to wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą-to też spostrzeżenia tej koleżanki :cry:

Niestety szkoły na wsi w okolicy Lublina są dla mnie nie do przyjęcia (dlatego tak wiekle osób wozi dzieci do przedszkoli i szkól do miasta) ale jeśli u Ciebie są dobre szkoły na wsi to tylko się cieszyć.

Emilko!
Fajnie,że odnalazłaś swoje miejsce na ziemi i ,że potrafisz się nim cieszyć.
Pozdrawiam!

Emilka26
18-03-2010, 12:42
[quote=lady in red]Gdy dziecko jest starsze (samodzielne) zostanie samo w domu (bo na wsi raczej bym nie zostawiła syna samego).

dlaczego? możesz mi wyjaśnić bo mnie zaintrygowałaś



Z takiego powodu,że na wsi do sąsiada jest zazwyczaj kawałek drogi.Dziecko poprostu czuje się bezpieczniejsze wśród ludzi i mając świadomośc,że ktoś jest niedaleko niego-w razie jakiego kolowiek niebezpieczeństwa.Moje dziecko jest typowym mieszczuchem :D i miasto i daje mu poczucie bezieczeństwa.Takie jest nasze zdanie -Ty oczywiście możesz się z tym nie zgadzać.Dlatego między innymi mamy dom w mieście.

do najbliższego sąsiada mamy 8m :wink: sąsiednia działka, następni to około 200-300m. Osiedle domków jednorodzinnych jest w śród pól mieszkamy w miasteczku turystycznym jest wiele atrakcji i dojdziemy tam spacerkiem. np na plażę idziemy w klapkach i z ręcznikiem pod pachą. :wink: Bardzo chętnie przyjeżdżają do nas dzieci siostry i zostają same na chacie i są z tego powodu bardzo zadowoleni.

Myślę że wieś wsi nie równa :wink:

Emilka26
18-03-2010, 13:22
Nie od dziś wiadomo,że szkoły na wsi mają niższy poziom.

tego bym nie powiedziała, mam porównanie i nie zawsze tak jest. np na wsi szkoły są dofinansowana b.dobrze i basen, zajęcia pozalekcyjne, niektóre wycieczki są darmowe...w mieście niekoniecznie. Najlepiej się zorientować co i jak w danej miejscowości. Zmieniałam szkołę w trakcie nauki, po szkole na wsi, w mieście przez pierwszy rok byłam do przodu z materiałem, klasa na wsi liczyła 15 osób...w mieście było nas 40 i jakość nauczania gorsza nie mówiąc już o "fali".

Moje doświadczenia ze szkołami na wsi są zdecydowanmie inne :o .Jeśli masz dobrą szkołe we wsi z wieloma zajęciami dodatkowymi,świetlicą i dobrą kadrą to Ci zazdroszczę :o .
Znajomi którzy mieszkają pod miastem zapisali dzieci do szkoły na wieś i załamali się poziomem tej szkoły.Przedewszystkim poziom bardzo niski,nauczyciele niewymagający-bo dziec muszą pomagać w polu , wykopki itp więc Pani na zadaje lekcji i nie wymaga.Mi nie o to chodzi.Pozatym zajęcia dodatkowe w szkole na wsi są uboższe lub wcale ich nie ma :cry: .Poprostu nie ma kto na nie chodzić lub rodziców nie stać.
Darmowe wycieczki?To dla mnie nie argument.Zresztą wydaje mi się,że trzeba za nie płacić zarówno na wsi jak i w mieście.
W większości szkól na wsi pozatym nie ma swietlicy.A jeśli pracujesz masz problem jak odebrać dziec po 4 godzinach :evil:
Mój syn chodzi na piłkę nożną,basen,karate i angielski-myślę ,że mieszkając na wsi-nie chodził by na tyle zajęć dodatkowych bo miałby problem z dojazdami.A Tak po szkole przyjdzie do domu zje obiad, później na zajęcia pójdzie lub pojedzie autobusem ( zależy jakie) a wieczorem może pojechać do kina lub wyść na plac zabaw.A w tym czasie ja i mąż jesteśmy w pracy.Na wsi byłoby to niewykonalne.
Apropo znajomych którzy zamieszkali pod miastem-Po dwóch latach (głównie ze względu na dzieci) powrócili jednak do miasta.Nie mogli pogodzić wożenia dzieci do miasta do szkoły,zajęc dodatkowych,zakupów w mieście itd. Doszło do tego,że wracali wkurzeni o 21 domu-bo czekali w mieście aż dzieci skończą szkołe,pójdą na angielski ,basen ,do koleżanki.A dom stawał się coraz bardziej zaniedbany i nie mieli czasu z niego kożystać :evil: .
Stwierdzili,że to ponad ich siły i wrócili do mieszkania do miasta.
Poruszyłaś jeszcze problem liczności klas.Wydaje mi się,że klasa nie może liczyć więcej jak 25-30 uczniów - regulują to przepisy.W szkole na wsi klasy są mniej liczne-ale za to wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą-to też spostrzeżenia tej koleżanki :cry:

Niestety szkoły na wsi w okolicy Lublina są dla mnie nie do przyjęcia (dlatego tak wiekle osób wozi dzieci do przedszkoli i szkól do miasta) ale jeśli u Ciebie są dobre szkoły na wsi to tylko się cieszyć.

Emilko!
Fajnie,że odnalazłaś swoje miejsce na ziemi i ,że potrafisz się nim cieszyć.
Pozdrawiam!

Na wstępie dziękuje ci za tak wyczerpującą odpowiedź, sądzę że wiele osób zastanowi się po przeczytaniu tego, czy są gotowi zamieszkać w domu.

Opowiem Ci jak jest u nas na wsi ;) Jeśli chodzi o atrakcje dla dzieci...przynajmniej u nas to mamy np własną małą ligę z boiskiem, dużą sale gimnastyczną (czego ja np w mieście nie miałam). co do bezpłatnych wycieczek to np na zasadzie zbierania np kasztanów przez dzieciaki, które nauczyciele zaniosą do zoo i dzięki temu dzieci wstęp mają gratis...do zoo też mamy blisko, mieszkamy tylko 12 km od centrum a jesteśmy na wsi. Szkoła jest bardzo blisko, dziecka nie trzeba zawozić...jeszcze nie wiem jakie hobby będą miały moje dzieci (ja miałam np piłkę ręczną i mimo że mieszkaliśmy w mieście i tak mama mnie zawoziła na drugi jego koniec) więc tym póki co się nie przejmuję. Jak już wspominałam jest to turystyczna miejscowość więc są szlaki turystyczne ścieżki rowerowe, stadnina koni, kajaki, plaża, pizzerie i kawiarnie, lasy, dzikie zwierzęta itd itp :wink: ...jestem szczęściarą co nie? :) no brakuje dobrych sklepów bo w miejscowych to ceny też są "turystyczne" więc póki co zakupy robimy po dradze z pracy. Na szczęście już niedługo ma się to zmienić. Zgadzam się z Tobą ,że na wsiach bywa różnie najważniejsze że zorientowałaś się co i jak i wybraliście najlepszą dla siebie i Twojej rodziny opcje. Bo np mam znajomych z dwójką dzieci w wieku szkolnym, którzy chcą wybudować dom daleko od centrum przy czym matka nie ma prawo jazdy i w tej wsi nie ma kompletnie nic - ani szkoły, sklepów, atrakcji...ale za to piękne widoki :), jeździ PKS raz na na 3h więc dzieci będą wozić do starej szkoły. Uważam że to kompletnie niepoważna decyzja, będzie im bardzo ciężko...pewnie tak jak Twoi znajomi szybko się z tej wsi wyniosą. Mimo że opowiedziałam im o trudach które ich czekają...nie zważają na nic byleby tylko mieć dom i na to wpływu nie mam...

Wniosek nasuwa się jeden...lokalizacja, lokalizacja i jeszcze raz lokalizacja będzie miała wpływ na to czy dom będzie tym najlepszym miejscem na ziemi...czy udręką z którą albo się walczy kosztem samego domu i rodziny, albo rezygnuje i sprzedaje dom na rzecz mieszkania w mieście. Warto więc wszystko 3 razy przemyśleć niż potem żałować, nie ma co iść w tym przypadku na żywioł - bo działka tania, bo w rok się chce wybudować, bo mam dość bloku...

A tak na marginesie dzięki temu że mam dom mogę mieć dwa duże sierściuchy bo psiaż ze mnie straszny :wink: i chodzić na spacery po lesie...

Cieszę się że mogę z Tobą porównać wrażenia z mieszkania w domu w dwóch różnych miejscach...to bardzo b u d u j ą c e :wink:
pozdrawiam

lady in red
18-03-2010, 13:53
Wniosek nasuwa się jeden...lokalizacja, lokalizacja i jeszcze raz lokalizacja będzie miała wpływ na to czy dom będzie tym najlepszym miejscem na ziemi...czy udręką z którą albo się walczy kosztem samego domu i rodziny, albo rezygnuje i sprzedaje dom na rzecz mieszkania w mieście. Warto więc wszystko 3 razy przemyśleć niż potem żałować, nie ma co iść w tym przypadku na żywioł - bo działka tania, bo w rok się chce wybudować, bo mam dość bloku...



Wydaje mi się że ta wypowiez jest kropką nad I naszej rozmowy :)
I zgadzam się ,że wieś wsi nierówna.Trzeba najpierw zastanowić się co dla nas ważniejsze i wygodniejsze-bo przecież każdy oczekuje od życia czego innego.
Pozdrawiam!

mustaffapolonez
18-03-2010, 14:12
Urodziłem się w bloku, w bloku na Żoliborzu również się wychowałem na 42 metrach. Zawsze marzyłem o domu i los tak chciał że od 20 lat mam go. Budowę rozpocząłem jeszcze na studiach w głębokiej komunie. Wakacji tylko miesiąc, bo reszta spędzona na saksach. Wracałem z Norwegii oddawałem pieniądze i od nowa pożyczałem aby pchać budowę do przodu. Coś ok. 1990 wraz z żoną i córką zamieszkałem i nigdy przenigdy nie wróciłbym do bloku. Jak jadę do siostry która ma ładne 70 m mieszkanie to się duszę. Jak przez 2 miesiące mieszkałem w 74 metrach w centrum u teściów (tylko moja rodzina bo teściowie na lato jadą na wieś) to okna nie można było otworzyć bo podróżnicy z dworca centralnego terkotali walizkami na kółkach, albo młodzież wracała z imprezy. Mieszkam też w granicach Warszawy (do PKiN 7 km) ale mam spokój i ciszę. Coś do zrobienia w domu? Toż to przyjemność i satysfakcja. Teraz syn już pomaga choć nie za bardzo lubi. Odśnieżanie? Tej ciężkiej zimy ok 15 razy trzeba było powalczyć z łopatą na kilkudziesięciu metrach kwadratowych, rynna pod naporem śniegu się urwała? Przyszedł fachowiec i naprawił. Nie bardzo rozumiem te rozważania. Blok dla jednych ma zalety, dla mnie żadnych, ale rozumiem i nie oceniam mieszkaniowców. Na starość sprzedam dom i wybuduję d o m e k pod Warszawą a przy okazji zostanie niezła część na szaleństwa emerytalne. Forumowicz który pisze o tym jak brakuje dziecku na buty czy lekarstwa bo dom wybudował, po prostu pomylił priorytety i przeszacował swoje możliwości. Zdarza się jak w życiu. Jak będzie miał dość, to sprzeda dom i kupi mieszkanie sądzę że całkiem spore. A co zrobi mieszkaniowiec? kupi kawalerkę, aby zostało na długi? Pamiętajmy że dom potrafi być lokatą.Nawet ten obciążony.

tablo
22-03-2010, 11:15
Minal rok odkad zamieszkalismy w domu. Zasypiam i budze sie myslac o starym mieszkaniu. Tesknie!
W mojej rodzinie mam pelno przypadkow: "sprzedalem dom-kupilem mieszkanie w bloku". Zwlaszcza na starosc dom to duza uciazliwosc.

o kurcze, a napiszesz za czym tęsknisz odnośnie tego mieszkania?

Wiesz ja też biorę pod uwagę to że jeżeli dom będzie dla mnie udręką to go sprzedam bez żalu, bo liczy się dla mnie komfort życia a nie posiadania. Więc nie neguję takich decyzji.
Tesknie za:
- uporzadkowaniem, gdzie wszystko mialo swoje miejsce i jednoczesnie bylo pod reka :-)
- czystoscia - teraz widze, ze te 80m sprzatalo sie bez wysilku :-)
- brakuje mi bliskosci rodziny, tego, ze sa tuz obok, ze wiem o co sie kloca, co kombinuja, co robia w danym momencie, czy np. gadaja w necie :-)
- brakuje mi widoku rano na ulice, by sprawdzic jak ludzie chodza ubrani :-)
- oraz tego, ze lezac na kanapie widze przez balkon wspaniale zachodzace slonce...
- tesknie za oswietlonym cala noc kosciolem, za tym, ze moge gdy chce isc przed praca na msze na 7.00, 7.30 lub 8.00, a w niedziele mam do wyboru m.in. msze na 13, 14 lub 15
- tesknie za sasiadami
- za sklepikiem w mojej bramie, jego przesympatycznym wlascicielem, u kt. kupuje sie na zeszyt, a nawet pozycza pieniadze, fryzjerem tuz obok i aptekarka, z kt. sie zaprzyjaznilismy
- tesknie za spacerami po parku
- za wycieczkami rowerowymi do zoo, nad rzeke czy trasa od parku do parku
- za basenem, kt. nigdy nie bede juz miec tak blisko
- za tym, ze z kazdej imprezy w rynku wracamy pieszo, by wytrzezwiec
- a nawet za tym, ze jak zabraknie w nocy prezerwatywy to po 5 minutach biegiem mam juz ja z najblizszej stacji paliw ;-)
.......jeszcze mi sie przypomnialo, ze tesknie:
- za lazienka, w kt. siada sie na wannie, gdy czlowiek zmeczony myje zeby
- za Wc, przy kt. jest umywalka, gdy nie ma sily sie podniesc to mozna sie wesprzec, a gdy zupelnie nie ma sily to mozna glowe przylozyc do tej zimnej umywalki i sie ochlodzic ;-)

maartaa
24-03-2010, 15:46
przeczytałam wszystkie wypowiedzi i też postanowiłam się dołączyć.

dlaczego?
bo wielu ludzi (w tym mój ojciec) nie rozumie, czemuż to chcę się przenieść do mieszkania, zamiast wciąż mieszkać z nimi w domu. powodów jest conajmniej kilka, ale od początku.

przez 16 pierwszych lat swojego życia mieszkałam w bloku - ostatnie piętro, mieszkanie 63 m2, zaadoptowane przez moich rodziców ze strychu. i było mi tam dobrze. znałam całą okolicę, miałam blisko do centrum (jakieś 10-15 minut spacerkiem), komunikację miejską pod nosem - bezpośredni dojazd dosłownie wszędzie w trójmieście, wszystkich swoich znajomych. ale rodzice chcieli domek i się budował. priorytetem była przeprowadzka zanim mój młodszy brat pójdzie do 1 klasy podstawówki - żeby w miedzyczasie nie zmieniał szkół. ja byłam już w LO, więc tak czy tak dojeżdżałam - co prawda ponad 2 razy dłużej z nowego domku, niż starego mieszkania, ale.

miałam bardzo mieszane uczucia przy przeprowadzce - z jednej strony się cieszyłam, bo nowy 20 m2 pokój, pod skosem, z balkonem, to było dokładnie to, o czym od dawna marzyłam. ale wszystko inne było złe - brak znajomych w okolicy, jakieś 10 km do starych znajomych, autobus jeżdżący 2 razy na godzinę, ogródek, w którym cały czas trzeba coś robić, mimo posadzenia kilku drzewek i trawki, odśnieżanie (!) przed domem i sprzątanie niemal 200 m2 domu, szambo i (początkowo) brak bieżącej wody oraz codzienne przerwy w dostawie prądu. dramat i tyle. gdy ma się 16-20kilka lat to naprawdę nie chce się tego wszystkiego w domu robić - myśli się wtedy o kolejnej imprezie, spotkaniu z przyjaciółmi, wyjeździe.

a i tak nie było bardzo źle - rodzicom trzeba przyznać, ze wybrali najlepszą możliwą działkę na tym odludziu. blisko przystanku, sklepy trochę dalej, ale do przeżycia. i wciąż w granicach gdyni.

na chwilę obecną, po 10 latach, zrobiło się to w końcu miejsce bardziej przyjemne do życia. choć odśnieżania nie cierpię na równi ze zmywaniem naczyń, a trawa jak dla mnie mogłaby rosnąć na dowolną wysokość. dużo też mi dał własny samochód, bo przestałam się czuć uwięziona na tych peryferiach.

jednak z wielką ochotą wrócę teraz do mieszkania. marzyłam o tym od momentu przeprowadzki. przede wszystkim się cieszę dlatego, że będzie tylko moje. ale też dlatego, że odpadnie mi wiele robót domowych i okołodomowych, w których trzeba było rodzicom pomagać (nie, nie pytali nigdy, czy mam ochotę zmarnować swoje popołudnie na odśnieżanie). i choć wciąż będę mieszkała na peryferiach miasta, to na powierzchni 4 razy mniejszej, co jednocześnie oznacza 4 razy mniej roboty. hurra!


mieszkanie we własnym domku ma niewątpliwie swoje zalety i pewnie kiedyś do tego wrócę. ale - na boga - nie teraz! nie mam ochoty marnować swojego czasu na dbanie o całe 'gospodarstwo'. chcę móc wrócić z pracy i robić nic, a nie latać z kosiarką. chcę wyjść na piwo czy do kina i nie zastanawiać sie, jak ja później wrócę do domu lub mieć poczucie, ze trwonię czas na rozrywki, gdy jest tyle do sprzątania. nie nie i jeszcze raz nie.

40 metrowe mieszkanie jest dla mnie teraz spełnieniem marzeń.
za kolejne 10-15 lat pewnie z radością powrócę do domku. z jednym tylko zastrzeżeniem - jak najmniej niezabudowanej powierzchni działki, którą trzebaby się zajmować!

kasia1981
27-06-2010, 10:24
witam
jak można się zorientować mam 29 lat i małe dziecko :) :) właśnie budowa dobiega końca. za parę miesięcy zamieszkamy. dom 6 km od granic miasta wojewódzkiego, 20 km od ścisłego centrum. mieszkałam na wsi i mój mąż też. moi rodzice mają to nieszczęście ze mieszkają w bloku tzw zakładowym i mają zerowe szanse na wykup mieszkania. czynsz za 68 m plus blaszany garaż wynosi 950 zł (w tym jest CO) bez wody i prądy. piszecie o funduszu remontowym- u rodziców brak. blok nie ocieplony, wymiana 40 letnich okien na własny koszt, połowa gniazdek nie działa, sprzątanie klatki- składka co miesiąc dla pewnego pana żeby to robił. czynsz płacą wszyscy 48 mieszkań. nawet 5 minut się nie zastanawiałam czy chce w takim miejscu mieszkać. koleżanka kupiła 56 metrowe nowe mieszkanie. jej stan deweloperski i mój za dom 200 całkowitej wyniósł tyle samo. do tego muszę doliczyć podłogi , drzwi i glazurę. wiem że muszę to pomnożyć razy 3 tego co ona wyda. ale i tak nie żałuję. piszecie o zajęciach dodatkowych dla dziecka- da się zorganizować, jeśli chodzi o przedszkole to bez różnicy bo u nas w mieście też ich nie ma. miasto i rozrywki- mam dość rozwodnionego piwa i drinków, dań niezgodnych z opisem i przypalonych. dojrzałam do tego że wolę sama coś ugotować i zapłacić kilkakrotnie mniej. jeśli chodzi o kino itp rozrywki to są osoby których w mieście nie stać na to. jeśli chodzi o uciążliwe prace ogrodowe- dla mnie to sama radość i piszę to jako osoba która musiał plewić kilka hektaró buraków cukrowych czy zrywać len jako dziecko. jeśli ktoś woli miasto okej- ja nikogo nie mam zamiaru przekonywać. blok też ma swoje plusy pod warunkeim że jest w miarę spokojne sąsiedztwo i blok nie jest w miejscu gdzie psy d...... pozdrwaiam

agnesisko
28-06-2010, 12:24
Witam serdecznie! Tak czytam i dochodzę do wniosku, że każdy w jakimś stopniu ma rację. Mimo tego my już postanowiliśmy - chcemy mieć swój własny domek. Niestety realia są jakie są i ciężko przy naszych niskich wypłatach cokolwiek odłożyć. Tak czy owak w kredyt i tak się zakopiemy, to tylko kwestia czasu. Może do 2 lat uda nam się kupić działkę i potem dostać kredyt na budowę. Wolę spłacać raty za dom niż za mieszkanie i do tego opłacać czynsz. Po wyliczeniu wychodzi prawie tak samo. Wiadomo, ze z własnej kieszeni musimy kupić opał na zimę, ale nie wyobrażam sobie teraz mieszkać w bloku (a mieszkałam sporo czasu). Tak jak pisze poprzedniczka: mnie również cieszy koszenie trawy, grabienie liści, itd. Dojazd będziemy mieć też dobry, a i tak na ewentualne wypady na miasto już teraz sobie nie możemy za bardzo pozwolić, więc także i przy kredycie nie będzie o tym mowy. Nie wiem jak inni, ale w bloku czuję, że się duszę. :rolleyes:

freetask
29-06-2010, 12:57
Mój syn chodzi na piłkę nożną,basen,karate i angielski-myślę ,że mieszkając na wsi-nie chodził by na tyle zajęć dodatkowych bo miałby problem z dojazdami.A Tak po szkole przyjdzie do domu zje obiad, później na zajęcia pójdzie lub pojedzie autobusem ( zależy jakie) a wieczorem może pojechać do kina lub wyść na plac zabaw.A w tym czasie ja i mąż jesteśmy w pracy.Na wsi byłoby to niewykonalne.

że też mi się chciało całość przeczytać ;) nie wiem w jakim wieku dzieci ale trzymam kciuki i szczerze życzę szczęścia. Biorąc pod uwagę czasy, w których żyjemy bałbym się tak zostawić dzieci, bałbym się, że przegapiłbym moment, w którym coś się "zaczęło psuć". To nie jest regułą, ale jak zachować dobry kontakt?
Co do tematu, gratuluję autorowi odwagi w podejmowaniu decyzji sam nie wiem czy byłbym w stanie podjąć taką decyzję, na szczęście po ponad 2 latach jest dobrze, więc nawet nie muszę się nad tym zastanawiać... Czy jest trudniej? Pewnie trochę tak, bo jeszcze wykańczam, jeszcze urządzam ogród i mało czasu zostaje na inne rzeczy, ale w moim przypadku więcej jednak korzyści niż wad... Najbardziej to mi brakuje sklepu ze świeżymi bułeczkami rano ;) ale to kwestia lokalizacji, a nie sprawa dom/mieszkanie ;)

Elfir
29-06-2010, 14:48
Widzę, że często powodem powrotu do miasta jest konieczność dbania o ogród. Nie wpadliście na to, by w ogrodzie NIE ROBIĆ trawnika?

Damro
30-06-2010, 00:45
Widzę, że często powodem powrotu do miasta jest konieczność dbania o ogród. Nie wpadliście na to, by w ogrodzie NIE ROBIĆ trawnika?

pewno że wpadliśmy na to ale jak ma się dzieci to trawnik jest niezbędny,jak zostanę sama z mężem to napewno trawnika będzie jak najmniej.

freetask
30-06-2010, 09:41
Widzę, że często powodem powrotu do miasta jest konieczność dbania o ogród. Nie wpadliście na to, by w ogrodzie NIE ROBIĆ trawnika?

a możesz mi podesłać jakieś dobre źródło dotyczące organizacji ogrodu bez trawnika? A może jakieś zdjęcia? Jak Damro uważam, że póki są dzieci to trawnik jest najlepszy, mamy gdzie grać w piłkę, jeździć taczką, turlać się a i kolana jakoś mniej zdarte... :-)

Elfir
30-06-2010, 11:16
Zamiast trawnika - połać sztucznej trawy do zabawy, placyki z tartanu, większy taras. W pozostałym miejscach jałowce okrywowe i różne niskie krzewy. Dzieci potrzebują jakieś 50-100 m2 trawnika/miejsca do zabawy.

Poza tym można posiać koniczynę, rumianek i stokrotki zamiast trawy - nie trzeba kosić co tydzień, ale raz w miesiącu.

Ja zamierzam mieć ogród bez trawnika, bo sama nie mam czasu na jego pielęgnację.

freetask
30-06-2010, 11:56
Dzieci potrzebują jakieś 50-100 m2 trawnika/miejsca do zabawy.

moje misie są bardzo ekspansywne ;)



Poza tym można posiać koniczynę, rumianek i stokrotki zamiast trawy - nie trzeba kosić co tydzień, ale raz w miesiącu.

póki dzieci biegają to koniczynę koszę na krótko żeby nie zakwitła, poza urokiem niestety pełno w niej zawsze pszczółek, co dla maluchów co chwilę siadających, biegających i nie wiadomo co jeszcze wyrabiających może zakończyć się niemiło, więc póki co trawka, choć już myślę o większej kosiarce żeby szybciej kosić :D

mam skarpę długości ze 12 metrów i wysokości 1,5 m na razie obsiane.... oczywiście! trawą :) musiałem czymś obsiać żeby mi deszcz nie spłukał, a to wydawało mi się najprostsze. Planuję to w całości obsadzić kosodrzewiną i mieć kosodrzewinową skarpę, ale to w przyszłości, znalazłem coś takiego jak barwinek, nadawałoby się? Skarpa jest na południe, nieosłonięta, słońce pali tam z pełną mocą... I takie pytanie osoby niezorientowanej w temacie: czy po takiej barwinkowej skarpie można chodzić czy należy przewidzieć ścieżki?

freetask
30-06-2010, 12:11
Elfir, mam jeszcze jedno pytanie, gdyby tego barwinka chcieć teraz dosiewać, to na tą trawę, czy trawę usuwać trzeba i dopiero? A jak już barwinek z trawą będzie to ko wygra? Trawa czy barwinek?

Elfir
30-06-2010, 20:11
Barwinek to roślina wymagająca cienistych , wilgotnych miejsc i nie uprawia jej się z siewu tylko z sadzonek. Na nasłonecznione skarpy najlepsze są okrywowe jałowce. Nie trzeba ich podlewać. Oczywiście żaden problem poprzeplatać je karłowymi sosnami. Bo na obsadzenie wszystkiego kosodrzewiną trochę byś zapłacił.
Trawy nie trzeba usuwać, ale pół roku wcześniej należy ją zakryć czarną folią lub geowłókniną, żeby zgniła.
Po jałowcach trochę źle by się chodziło, więc jakaś ścieżka (np. z płut kamienia, płyt betonowych) by się przydała.

freetask
01-07-2010, 10:38
Na nasłonecznione skarpy najlepsze są okrywowe jałowce. Nie trzeba ich podlewać. Oczywiście żaden problem poprzeplatać je karłowymi sosnami. Bo na obsadzenie wszystkiego kosodrzewiną trochę byś zapłacił.

serdeczne dzięki, z jałowcami już coś próbuję na jednym końcu skarpy, właśnie ze względu na koszty moja kosodrzewinkowa skarpa to melodia przyszłości :)

gahan
13-10-2010, 08:42
Przeczytałam wszystko, przebrnęłam i nasuwają mi się takie oto wnioski:

-wątek powinny przeczytać osoby mieszkające w blokach, które nawet nie myśłały o budowie domu, ale za to " wiedzą " ,że życie na wsi we włąsnym domu jest bajecznie proste, tanie ( !!! ??? ) , a latem wieczne wakacje; jak mi to określiła pewna pani - " wy to nawet na wyjazdy nie musicie wydawać, bo macie wakacje na miejscu, w ogrodzie, a my MUSIMY wyjechać, bo kto by spędzał urlop w bloku, ale to tyle kosztuje..."

- dla kogoś, kto się wychował we włąsnym domu i mieszkał od zawsze poza miastem wszystkie uciążliwości związane z dowożeniem dziecka na dodatkowe zajęcia, dojazdy do pracy, po zakupy, praca wokół domu i w domu są wkalkulowane w życie, tak się organizuje życie, czas i zajęcia,że starcza na przyjemności i na kawkę na tarasie...;

- wydaje mi się,że jedni dali się ponieść fali swego rodzaju mody w otoczeniu na własny dom- bo podnosi prestiż, bo inaczej na mnie patrzą, bo Kowalski i Leśniewski już mieszkają i chwalą się jak im tam wspaniale, w końcu stać mnie..... a potem budzą się we własnym domu i są zdziwieni,że samemu trzeba podjazd odśnieżyć, kupić opał, pilnować ogrzewania. Dla jednych to normalka, inni czują się przemęczeni ponad miarę. Dla jednych do wielkich problemów urasta niemożność zaimprezowania w sobotę i zamówienia pizzy, dla drugich ważny jest czas spędzony z własnymi dziećmi na graniu w piłkę w ogrodzie.

Tak sobie myślę - czy w życiu chodzi tylko o to,żeby mieć wygodniej,łatwiej, mniej pracy a więcej przyjemności, bez zbędnego wysiłku? A ten kto buduje dom, odmawia sobie, zaciska pasa, póżniej sam tyle stara się koło tego domu zadbać, naprawić, kosić - kosztem wypadów na imprezy nocne, spacerów w parku miejskim. odpoczynków na kanapie przed telewizorem - to jakiś kosmita? Nawiedzony? Nieroztropny?

marinella879
06-11-2010, 23:08
Bardzo ciekawy wątek
Mieszkamy z męzem i trzyletnia córką w 49metrowym mieszkaniu
Brakuje nam jednego pokoju, a dokładnie sypialni dlatego zapadła decyzja o przeprowadzce

Myslelismy o tym czy kupic mieszkanie czy się budować/kupic dom
po przerobieniu wszytskich za i przeciw zdecydowalismy sie na mieszkanie.
Zdecydowanie nie wszyscy chcą mieszkać w domku choć niewątplwie pewnych aspektów takiego życia innym odrobinę zazdrościmy ;)
Na dzień dzisiejszy jestesmy jednak za leniwi i wolimy mieszkanie w bloku( które to również ma swoje plusy jak i minusy)
jak nam się znudzi bedziemy się budować

lady in red
16-11-2010, 11:12
mirinello!
Bardzo dobrze,że najpiewr odpowiedzieliście sobie na pytanie-gdzie chcecie mieszkać,a dopiero póżniej dzialać.W mieszkaniu żyje się poprosu wygodniej.Gdy coś się zepsuje dzwoni się do administracji,a i podjazd zawsze odśnieżony ;)
Dorze,że nie ulegliście "modzie" na domy tylko myślicie o swoich potrzebach.

Krzysztof BB
25-11-2010, 12:11
Mnie w bloku mieszkało się bardzo dobrze cisza spokój 0 kłopotów z sąsiadami i z parkowaniem własny garaż przy bloku wszedzie bliski dojazd.
Teraz mieszkam w domku też jest fajnie tylko pracy własnej znacznie więcej. W bloku po pracy troszkę roboty przy obiadku zmywanie i czas wolny a w domu zawsze coś do roboty -to trzeba lubić! Ja nie lubię ale muszę. Plus jest taki, że moge mieć zwierzaki w bloku nie miałem serca ich trzymać.
No a mieszkanie teraz wynajmuję bo sprzedać ciężko - ludzie ubzdurali sobie że 4 piętro to nieszczęście jakieś a moim zdaniem to najlepsza sprawa bo nikt nie tupie i nie łazi pod drzwiami. A, że wychodzić trzeba? O kondycję trzeba dbać!
O ile w przypadku bloku lokalizacja nie jest tak bardzo istotna to w przypadku działki i domu to rzecz nadrzędna.
Np blok stoi w pobliżu ulicy - kompletnie mi to nie przeszkadzało a dom przy ulicy? O nie! Dlatego mój domek ma dojazd "ślepą" uliczką:)
Podsumuję - dom dla tych co lubią pracę po godzinach i ogrodnictwo, ew. zwierzaki.
Nie dotyczy to obrzydliwie bogatych ludzi których stac na zatrudnienie kogoś do prac przy domu.
Mieszkanie dla tych co lubią jeździć tu i tam, wychodzić do kin teatrów mieć dużo wolnego czasu na np hobby.

marinella879
29-11-2010, 07:36
No a mieszkanie teraz wynajmuję bo sprzedać ciężko - ludzie ubzdurali sobie że 4 piętro to nieszczęście jakieś a moim zdaniem to najlepsza sprawa bo nikt nie tupie i nie łazi pod drzwiami. A, że wychodzić trzeba? O kondycję trzeba dbać!.

jak się ma małe dziecko i mysli o kolejnych to średnio zabawne jest wchodzenie z wózkiem , torbami i maluchem na 4 pietro
jak sie juz jest starszym i schorowanym to tez niektórym cięzko jest wchodzić ( mam rodziców zawałowców po bajpasach , własnie zmieniją trzecie pietro na pierwsze)
dla mnie czwarte pietro jest ok o ile jest winda ;)

kaszpir007
30-11-2010, 09:41
Ja i moja żona cale życie mieszkaliśmy w blokach.
Kilka lat temu kupiłem nowe mieszkanie (65m2) niedaleko miasta (duża gmina).

Jednakże w tym roku podjeliśmy decycję o budowie domu i dom się "buduje".

Mamy dość mały dochód. Około 4000zł na rodzinę 4 osobową. Mamy dwójkę małych dzieci (obecnie 3,5 roczne bliźniaczki).

Podjeliśmy decyzję ze albo teraz się budujemy albo ... nigdy ...

Budujemy także ze względu na dzieci. Dzieciaki będę mogły przez taras wyjśc sobie na ogród i się bawić na świeżym powietrzu do woli ...
Dodatkowo wybraliśmy miejsce gdzie będzie nasz dom dośc "uważnie".
Dom będzie zlokalizowany na małym osiedlu domków , domki są obok siebie , ale chociaż dzialeczki mają po 1000m2. Dodatkowo blisko są jeszcze 2 małe "osiedla" domków (widać je) , więc sądzę że dzieciaki będą mialy się z kim bawić ...

Obecnie w bloku wyjście z dzieciakami to problem. Trzeba je odpowiednio ubrać i z nimi iść , bo samopas sie ich nie puści ...
W domu ten problem odpada. Ubrać aby miały ciepło , otworzyć drzwi tarasowe i dzieciaki mogą sie bawić ...

Dojazd do domu nie powinien zając nam więcej czasu niż obecnie.

Ja mimo że mieszkam na bardzo spokojnych i cichym osiedlu , mam piękny widok z okna (widok na las , blok na skarpie) to jednak zdecydowałem się na dom ...
W bloku denerwują mnie niektóre rzeczy. A to palący papierosy sąsiedzi na balkonie (okna nie da się otworzyć bo cały smród papierosów idzie do mieszkania , a to śmierdzace pranie papierosami) a to z powodu że mieszkam w bardzo cichej okolicy słychać jak sąsiedzi spłukują wodę , kąpią się , dzieci biegają i itd ...
Nie mam imprezujących sasiadów , jest cicho , ale mimo to są rzeczy które mnie denerwują ....

Osobiście chciałbym mieć w dom w lesie , ale taka lokalizacja ma swoje wady. Po pierwsze do najbliżnych sąsiadów w większosci daleko , dzieci jak są to nie mają się z kim bawić , do odśnieżania jest dużo więcej , a szansy na utwardzenie drogi przez gminę - znikome.
Także mieszkając na "mini osiedlu" mamy większe bezpieczeństwo , bo nic nie zastąpi oka sąsiada :)
Także jest większa szansa na szybsze inwestycje (kanalizacja , woda) , latarnie , lepsza droga i itd ...

My sprzedajemy mieszkanie , dokładamy różnice i będziemy się przeprowadzać w następnym roku ...
Dom należy budować pod własne potrzeby i ... zarobki ...
Trzeba policzyć czy nas stać , czy nas będzie stać na utrzymanie i czy wady/zalety mieszkania w domu nam odpowiadają

nazwa12
30-11-2010, 16:39
Przeczytalam wszystko od dechy do dechy no i wszyscy tu mają rację bloki to bloki dom to dom każdy mieszka gdzie mu pasuje ja cale życie mieszkalam w bloku teraz mieszkam w domu i za żadne skarby nie poszlabym na bloki pracuje w mieście wracam do domu i jestem szczęśliwa że mieszkam na wsi pozdrawiam

Daniela7
11-12-2010, 18:06
Witam
Ja też mam problem co zrobić z moim dalszym miejscem zamieszkania. Od 6 lat mieszkamy z 2 dzieci we własnym domku na wsi. Wszystko byłoby okey, gdyby nie brak pieniędzy. Ten brak funduszy na dokończenie rzeczy które wykończone być powinny (elewacja, balkon, pomieszczenie gospodarcze z garażem, podwórko) doprowadził do tego, że mój mąż wyjeżdża do pracy za granicę. Jestem bliska podjęcia decyzji i zmuszenia męża do sprzedania domu i zamieszkania w mieszkaniu. Dom był marzeniem mojego męża nie moim, a teraz jak pomyślę sobie że mam sama z dziećmi (10 i 5 lat) borykać się z utrzymaniem domu, 15-sto arowej działki, dojeżdżaniem do pracy i ciągle mam być sama (mąż będzie przyjeżdżał raz na 2 tygodnie na sobotę i niedzielę) to myślę, że posiadanie domu nie jest tego warte. Ja nie mam prawie męża, dzieci ojca. W dodatku po wichurach nabawiłam się fobii, każdy większy podmuch wiatru, czy odgłos grzmotu powoduje silny lęk. Ciągle martwię się czy teraz jak są mrozy i śniegi czy uda mi się odpalić samochód, czy się gdzieś po drodze nie zakopię w śniegu, wstaję przed 5 rano, aby zdążyć podośnieżać i nie spóźnić się do pracy, napalić w centralnym równocześnie zastanawiając się i modląc żeby nie zabrakło prądu, bo co wtedy z piecem jak ja jestem w pracy.
Mieszkając w małym mieście (bo tutaj szukam mieszkania), dzieci do przedszkola i szkoły zaprowadzę na piechotę, ogrzewanie mam nadzieję mieć gazowe i alternatywnie kominek lub nawet piec kaflowy. Największy problem mam z przekonaniem męża, jest głuchy na moje argumenty, nie rozumie że nie chcę być sama, nie rozumie że nie zależy mi na mieszkaniu w domku, nie rozumie że najbardziej zależy mi na byciu razem.
Proszę o pomoc. Czy robię dobrze że chcę zrezygnować z domu, czy powinnam się ugiąć i dalej siedzieć sama, a mąż będzie zarabiał na SWOJE marzenie.

ann i pawel
14-12-2010, 13:41
szkoda, że nie przeczytałam tego wątku wcześniej....buduję dom..
raz jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa..bo kupie basen i latem będę się opalać i wczasować pod domem tylko, że to jedna z 4 pór roku...a gdzie kolejne 3..., raz...katastrofa...full pieniędzy jeszcze mi potrzeba, bo w domu wszystko musi być podobno najlepsze bo na lata (sprzedając to miałabym duże mieszkanie bez kredytu i zobowiązań, wykończone w takim standardzie na jaki mnie stać, a nie taki jak oczekują znajomi)
działka niby w mieście, ale nie ścisłe centrum, a ja boje się psów...a osiedle jak osiedle...pewnie będą biegać bo straży miejskiej tam nie widziałam...w ogóle nie wiem czy mi się chce odśnieżać podjazd itp...już zamówiłam okna pcv, chociaż do domu lepiej podobno pasują drewniane...ale nie zamierzam ich konserwować ani nic takiego...och...
zawsze chciałam mieszkać w kamienicy z tarasem na którym mogłabym rozłożyć basen...a budowaniem domów mogłabym się zajmować zawodowo, bo cała organizacja tego sprawia mi na pewno przyjemność i satysfakcję... ale dla siebie...oj...mam nadzieję, że w tym roku lat będzie długie i pokocham ten dom za to że to dom, a nie za to że będę miała mal ogródek i może taras...

mk.alleremont.pl
23-12-2010, 12:29
Paluszku
twój post jest aż tak prawdziwy że czasem się zastanawiam czy przyszłość to bloki ...

Palik99
04-02-2011, 11:00
Bardzo ciekawa dyskusja...

O ponad roku zastanawialiśmy się z żoną nad kupnem mieszkania i budową domu... w pierwszej wersji było zdecydowanie kupno mieszkania, ale z biegiem czasu zdecydowaliśmy się na budowę domu... W naszym przypadku przemówiły za tym przede wszystkim sprawy finansowe... (zaraz wyjaśnię dlaczego bo może wydawać się to dziwne dlaczego dom jak finanse się liczą)

Głównym powodem wyboru domu jest to że mamy własną działkę budowlaną położoną 5km od wojewódzkiego miasta w bardzo dobrym komunikacyjnie miejscu... przy bocznej drodze asfaltowej, wszystkie media w ulicy (gaz miejski, kanalizacja też)...

Kupno mieszkania w mieście (50-60m) kosztowałoby nas około 350-400tyś!!! a kupować mieszkanie poza miastem to juz w ogóle dla mnie bezsens...
Wybraliśmy mały domek... 120m powierzchni użytkowej... sądzę że do stanu deweloperskiego zamkniemy się w tej cenie spokojnie... mieliśmy więc do wyboru wydać tą samą kasę na 50-60m mieszkanie lub 120m dom...

Co do + i - dom mieszkanie:

Ja wychowałem się w domu jednorodzinnym, moja żonka w mieszkaniu... razem przeszliśmy przez wszystkie rodzaje mieszkań.... od sublokatorek, wynajmowanych mieszkań i wynajmowanych dobudówek do domów jednorodzinnych... Obecnie mieszkamy w bloku z teściową:):)...

to co najbardziej denerwuje mnie w mieszkaniu w bloku to codzienne szukanie miejsca parkingowego wieczorem!! potrafi zająć mi to 20-30minut.... dzień w dzień... szlak człowieka trafia.... innym minusem są sąsiedzi z każdej strony mieszkania.... w zeszłym roku jak sąsiedzi zaczęli remonty w kwietniu to skończyli w październiku... dzień w dzień wiercenie, kucie, wbijanie gwoździ... itp. Imprezowi raczej sąsiedzi nie są... ale awantury częste.... rowerów nie mamy gdzie trzymać bo piwnica ciągle okradana... narty to samo... trzymamy je w domu u moich rodziców... i wiele innych rzeczy choćby opony zimowe... w szafkach wszystko poupychane bo żadnego miejsca gospodarczego nie ma... łazienka malutka bez wanny, czego mi bardzo brakuje... nie zapominając o takich drobiazgach jak wnoszenie zakupów... Oczywiście nie jestem przeciwnikiem mieszkań bo ma to swoje wielkie plusy - sklep, apteka, szewc, krawiec, kiosk, fotograf, kwiaciarnia, 4 markety, fryzjer, stacja benzynowa - wszystko widzę z okna... autobus tramwaj pod nosem... przychodnia i weterynarz dla psa tez:) Rano wstaję do pracy odśnieżony podjazd, klatka wymyta - tylko auto odskrobać i można jechać do pracy...

Jeśli chodzi o dom to największym plusem jest dla mnie metraż + pomieszczenia gospodarcze - auto garażowane - i wszystkie graty się zmieszczą. Pracy przy domu zdecydowanie więcej, ale jakoś nigdy problemu z tym nie było w domu rodzinnym - regularnie sprzątane, koszona trawa, odśnieżane podjazdy i nie czuje się tego że pracy jest więcej - trzeba tylko dobrze to sobie zorganizować... W moim przypadku komunikacyjnie dojazd do pracy czy centrum zajmie tyle samo lub prawie tyle samo... niedaleko od naszej działki jest wszystko o czym pisałem powyżej... sklepy, lekarze, itp...

Co do kosztów utrzymania to po przeanalizowaniu czynszów+opłat znajomych z opłatami jaki są w domu jednorodzinnym takim jaki chcemy wybudować, to nie ma większych różnic... Jedynie to że wszystkie awarie remontujemy na własny koszt... ale przynajmniej jesteśmy właścicielami wszystkiego i nie musimy się prosić o odmalowanie klatki czy remont elewacji wspólnoty...

Dodatkowym argumentem który przemawia przeciw mieszkaniom to nierzetelność deweloperów!!! Jak słucham jaką gehennę przechodzą moi znajomi to się odechciewa... brak aktów notarialnych... nie odebrane mieszkania mimo że mieszkają już po 2-3lata... no i przede wszystkim jakość wykończenia, która jest tragiczna!!! Budując dom samemu nie uniknę problemów i błędów, ale przynajmniej będę mógł mieć o to pretensje tylko do siebie!!!

Podsumowując - każdy musi sam podjąć decyzję czy się budować czy kupić mieszkanie, czy w mieście czy w lesie, czy gdziekolwiek indziej, każdy musi wiedzieć, że to jest jego miejsce na ziemii... i przede wszystkim rozważyć swoje potrzeby i możliwości finansowe...

akswał
04-02-2011, 21:19
A ja marzę już o przeprowadzce do własnego domu.

Teraz mieszkam na wichurze w bloku, dojazd do pracy to 20km w jedną stronę na sam koniec z atrakcyjnym korkiem na wlocie do miasta. W drodze po południu jest atrakcyjny korek na wylocie w kierunku wichury - tak w sumie to od 1,5h dziennie jak dobrze idzie do 2,2 jak jest gorzej spedzam w aucie.

Mam na górze
1. atrakcyjnych sasiadów - reguralny glośny sex (to w sumie fajnie wiedzieć, że się kochaja a nie kłócą) + małe beby ( kurcze niech się wiec wyszaleją póki mogą bo jak małe dorośnie i zacznie zadawać pytania to bedzie ciekawie ;P )
2. sąsiadka przeniosła swój kibel w okolice naszej sypialni - cudownie jest się budzić i słyszeć uspokający strumień moczu w kibelku.
3. Od czasu do czasu głośniejsze imprezy z dodatkową niespodzianką w postaci ożyganych kwiatków na balkonie.

o remontach nie wspominam - jak jeden kończy to drugi zaczyna - ostatnio sama się wpisałam w ten budowlany koncert - a co tam :)

Klatka ładna, ale zaczyna się już powoli niszczenie - bo spółdzielnia wcale tak szybko nie wymienia żarówek, nie podkleja odpadajacych kafelków ani nie reaguje na braki w dostawach prądu.

Widok mam śliczny - na parking ze śmietnkiem i domki jednorodzinne. Kosiarki i psy więc mi nie straszne - bo je na codzień słucham - wole je od stukotu obcasów sąsiadek na klatce kiedy to wszystkie biegna do roboty.

Teraz mamy kawałek ziemi w mieście i szalejemy z projektem.
Będziemy mieli dom, ogródek, aquapark, centra handlowe, tramwaje, autobusy, pizze, przedszkola, szkoły, zajęca dodatkowe, rowery, lekarzy, kina, knajpy na wyciagnięcie ręki - BOŻE... W KOŃCU CYWILIZACJA!!!!

marinella879
09-02-2011, 20:36
Dodatkowym argumentem który przemawia przeciw mieszkaniom to nierzetelność deweloperów!!! Jak słucham jaką gehennę przechodzą moi znajomi to się odechciewa... brak aktów notarialnych... nie odebrane mieszkania mimo że mieszkają już po 2-3lata... no i przede wszystkim jakość wykończenia, która jest tragiczna!!! Budując dom samemu nie uniknę problemów i błędów, ale przynajmniej będę mógł mieć o to pretensje tylko do siebie!!!
...

to chyba zależy jaki deweloper
jak sie kupuej i nie sprawdzi przed zakupem to sa takie kwiatki
nam się podobało mieszkanie jednego dewelopera ale poczytalismy co w trawie pisczy i podziekowalismy
wybrazlismy droższą oferte ale przynajmniej sprawy formalne poszły bardzo gładko
umowa przedstwstępna podpisana koniec października, 13 stycznia przepisanie aktu własności

photos
11-02-2011, 09:25
Ja może się wypowiem inaczej, aczkolwiek podobnie. Z racji że pracuje w branży dachowej często współpracuję z deweloperami. I moje zdanie jest takie że jeśli już coś od dewelopera to tylko mieszkanie w bloku. Bo tam można najmniej sknocić. Jak okna będą coś nie tak to co najwyżej 3-4 szt. a nie 11-15. Ocieplenie - na bloku prosta ściana i jazda do góry. W domkach jest wiele wnęk i majster wie że kierownik wszystkiego nie wyłapie a co zauważy no to trudno się poprawi. Na jednej budowie gdzie dostarczałem pokrycia tynki poodpadały, wewnętrzne. Niestety terminy goniły i trzeba było zima kłaść. W bloku nawet nieogrzewanym w zimę jest wyższa temperatura. Zresztą sami wiecie po sobie że często przykręcacie termostaty, a i tak jest bardzo ciepło, Po prostu często tylko jedna ściana jest zewnętrzna i tylko ona oddaje energie. Dlatego takie prace wykonywane zimą nie zawsze wyrządzą tyle szkód. Dodam że deweloper był bardzo znany i szanowany na rynku. Całe osiedle ma ogrzewanie za pomocą pompy ciepła, więc standard wysoki. W dzisiejszych czasach gdy wszystkie surowce są na bardzo wysokim poziomie cenowym ludzie zwracają ogromną uwagę na energooszczędność swoich domów a co za tym idzie późniejszą ekonomię w użytkowaniu, Ale niestety na budowach nadal fachowcy, którzy uważają że 10 cm styropianu to "świat i ludzie" , a co za tym idzie nie dbają o szczegóły tejże izolacji, a także i całego budynku ale to raczej nie ze złych intencji a bardziej z nieświadomości. W mieszkaniu jest mniej możliwości popełnienia takich błędów. O instalacjach się nie wypowiadam, ale wentylację potrafią w bloku zepsuć. W Domu jest to łatwiejsze w naprawie.
Nigdy nie kupiłbym domu od dewelopera

Roschach
11-02-2011, 12:01
Koszty koszty koszty to jest główny minus Domu
Dojazd do pracy ( Jak ktoś mieszka np 20 km od miasta )
Dom jest z pewnością lepszą oazą spokoju i formą prywatności jeżeli nas stać na jego utrzymanie w innym przypadku Mieszkanie jest świetnym produktem zastępczym dla ludzki aktywnych lubiących korzystać z tego co daje nam miasto . Nie muszę robić 20 km aby pojechać do kina z dziewczyną czy płacić 100 zł za taksówkę aby dojechać do domu . Nie myślę czy w sobotę i niedzielę kursuje komunikacja miejska w okolice mojego domu , Zawieść dzieci na basen też mam bliżej , do szkoły pewnie również ( wybór też mam większy ) Nie odcinam się zamykając podwórko na klucz i siedząc w ciepłych kapciach przed dużym LCD w salonie , aktywnie żyje i spędzam czas w mieście ( oszczędzając przy tym masę gotówki , którą mogę wydać na inne ciekawe rzeczy )
Nie zgadzam się z postem odrobinę wyżej że Rachunki Dom mieszkanie są podobne ( piszę o mieszkaniu haraczu )
Moi rodzice mają 2 domy wiem jak wyglądają rachunki i jakie są wydatki na Dom szczególnie zimą

photos
11-02-2011, 12:21
Z tymi rachunkami to nie jest do końca tak jak piszesz. Nowe domy mają już nowoczesne źródła energii. Np wspomniane pompy ciepła. gdzie dla domu o pow 150 m2 ogrzewanie domu można zamknąć w kwocie 1600-1800 zł za sezon. Ale taki system wymaga dużego nakładu finansowego, trzeba to dobrze przemyśleć. ja nie wybierając sie do mieszkania właśnie w taki zainwestowałem. Tym sposobem rachunki za dom będę miał niższe a niżeli za mieszkanie.

SAVAGE7
11-02-2011, 12:24
a ja jak widzę podwórko o wymiarach 1mx2m na 7 piętrze to wiem gdzie nie chciałbym mieszkać. wszystko jest kwestią charakteru.

Roschach
11-02-2011, 13:15
Ogrzewanie to nie jedyny koszt utrzymania domu .
Ja za wszystko w M3 płacę ok 4500-5000 PLN rocznie - czynsz,ogrzewanie,woda itp .(mieszkanie nowoczesne w nowym budownictwie )

Za oszczędności wynikające z otrzymania np 120m2 domu i kosztów paliwa dojazdu do pracy mogę sobie rocznie małą działkę Kupić ( co już zrobiłem , więc wiem co piszę )
I z pewnością nie będziesz miał niższych rachunków za dom niż za mieszkanie - Chyba że masz naprawdę same innowacyjne rozwiązania za grube tysiące obniżające koszty eksploatacji .

mynia_pynia
17-02-2011, 18:37
A czemu wy wszyscy mówcie o dojazdach do pracy w mieście???
Wśród moich znajomych. większość ma pracę na terenach podmiejskich.
Pozostała duża część ma własne firmy i najczęściej zrezygnowali z biur wynajmowanych i przenieśli się do biur w domu.
Ja sama - nie wiem czy już to pisałam - po zakupie działki i uzyskaniu pozwolenia na budowę zmieniłam pracę i pracuje blisko domu.
Koleżanka po przeprowadzce do domu też zwolniła się z pracy 'w mieście'.

A pomysł na dalsze życie jest taki, żeby nie wiązać planów i życia z miastem, które leży co prawda 15 km dalej ale korki skutecznie blokują poruszanie się, dzieci do przedszkola/szkoły podstawowej /gimnazjum na wsi - jest kilka w okolicy o różnym poziomie. Zajęcia dodatkowe - w dzisiejszych czasach nie ma problemu bo można znaleźć coś teoretycznie dalej ale czasowo szybciej, a przecież i tak w mieście najczęściej dzieci wozi się na basen, tenisa, odprowadza na kółka taneczne, szachy itp.i mieszkanie w centrum czasami gwarantuje tyle, że stoi się w korku, a tramwajem to wg większości naszego społeczeństwa ujma jechać ;)

photos
18-02-2011, 09:38
Ja mieszkając w Warszawie i zaznaczam że miałem samochód bardzo często jeździłem tramwajem. Autobusem już nie bardzo bo praktycznie ten sam czas dojazdu ca samochód ale tramwaj i owszem. Jeśli Twoi znajomi uważają to za ujmę to chyba powinnaś zmienić znajomych. Po takich rzeczach właśnie się poznaje ludzi i ich charaktery

prawdziwy.anika
18-02-2011, 11:08
hmmm.....a gdzie mynia napisala,ze mowi o swoich znajomych?


A pomysł na dalsze życie jest taki, żeby nie wiązać planów i życia z miastem,
otoz to
przed rozpoczeciem inwestycji czlowiek powinien pomyslec o tym,jak i czy w ogole uda mi sie zorganiozowac zycie w nowym miejcu

mynia_pynia
18-02-2011, 12:18
Odnośnie jeżdżenia tramwajami i ujmy.
Czy czytałeś może komentarze, które co jakicś czas się pojawiają w internecie przy artykułach odnośnie pomysłu na rozbudowanie infrastruktury miejskiej?
Czy czytałeś co myślą kierowcy samochodów o wydzielonych pasach dla komunikacji miejskiej.

Ja czytałam i teksty typu, ze biedacy, śmierdziele, stare babcie i dziadki są na porządku dziennym.

Ja po Wrocławiu poruszałam się rowerem, często tramwajem, zresztą do tej pory jak jadę na imprezę, pozałatwiać coś w urzędach miejskich, to samochód zostawiam przy naszym bloku a w dalszą drogę udaje się komunikacją miejską.

Jeszcze dodam, że bardzo rzadko widuję rodziny z dziećmi w tramwaju i o czym to świadczy?

photos
18-02-2011, 15:14
Nie wiem o czym to świadczy we Wrocławiu wiem natomiast że w Warszawie do komunikacji miejskiej podchodzi się zupełnie inaczej. Ludzie do pracy jeżdżą autobusami i tramwajami. Bardzo często widywałem tam ludzi z dziećmi...a stare babki to nie tylko kolej miejska.

Amelia 2
09-03-2011, 14:23
Ogrzewanie to nie jedyny koszt utrzymania domu .
Ja za wszystko w M3 płacę ok 4500-5000 PLN rocznie - czynsz,ogrzewanie,woda itp .(mieszkanie nowoczesne w nowym budownictwie )

Za oszczędności wynikające z otrzymania np 120m2 domu i kosztów paliwa dojazdu do pracy mogę sobie rocznie małą działkę Kupić ( co już zrobiłem , więc wiem co piszę )
I z pewnością nie będziesz miał niższych rachunków za dom niż za mieszkanie - Chyba że masz naprawdę same innowacyjne rozwiązania za grube tysiące obniżające koszty eksploatacji .
Gdzie są tak niskie opłaty za mieszkanie???? Ja za swoje 56m płaciłam 450zł/ miesięcznie - 2 osoby, większość dnia poza domem, kaloryfery praktycznie zakręcone, gotowanie obiadów tylko w weekendy.... sąsiadka przy 4-os. rodzinie płaci ok. 700zł.
Mieszkanie: 450x12=5400zł + dopłaty za ogrzewanie bo płacę za innych przy rozliczeniu całego bloku+ dopłaty za wodę bo ciepła jest b. droga i wciaż koszty podgrzania im rosną wychodzi prawie 6tys. zł
Dom: podatek 220zł rocznie, ogrzewanie (ekogroszek) niecałe 3tys., woda 70zł rocznie, prąd porównywalnie jak w bloku, ogrzanie wody tylko latem max 100zł/mies. bo przez pół roku grzeje ją piec co( mają być solary za dopłaty unijne - nasz koszt to ok. 4tys. zł i potem ciepła woda prawie za darmo) czyli razem koszty to 3900zł za 240m2 domu w którym część mieszkalna to 135m2, reszta garaż, warsztat, pralnia, garderoba nad garażem. Dojazd do pracy 3 km dalej ale włączam się do głównej za miastem, z blokowiska wyjazd zajmował mi conajmniej kilkanaście minut:o, w ciepłe dni jeżdżę rowerem.
Nikt mnie nie zalewa, nie chodzi po głowie, nie wierci całe soboty, nie wali klapkami o 6 rano po schodach, nie noszę zakupów z odległego miejsca na parkingu, nie skrobię zimą samochodu. Oczywiście szukając działki zakładałam max 5km od miasta z dobrym dojazdem, gdzie często kursują autobusy bo dziecko dojeżdża do szkoły - przystanek ma 700m od domu i docelowy pod samym liceum ( w mieście szedł pieszo ponad pół godziny), odśnieżanym zimą a jeszcze trafiła mi się naprzeciwko lasku grzybowego czyli szczyt szczęścia. w mieście nie miałam pod nosem kina, teatru czy knajpki, nawet do lekarza musiałam dojechać samochodem, wiec te 3 km nie stanowi różnicy.

photos
11-03-2011, 13:12
Niestety ale my wszyscy mamy tendencję do naginania faktów. A to wszystko po to aby pokazać że nasz własny wybór jest jedyny i słuszny. Że jesteśmy cwańsi niż cała reszta i wszystkich przechytrzyliśmy....A ja Powiem inaczej...Dom to nie tylko same mury...Ktoś kto nigdy nie zaznał spokojnego i jakże wygodnego życia we własnym domu, nigdy tego nie zrozumie. Trzeba lubić się nim zajmować, strzyc trawniki, pielić rabaty....itd. A w zamian za to wychodzisz na zielony trawnik, zrywasz jabłuszka i wisienki z drzewek, siadasz sobie pod altanka i jedząc jabłko słuchasz jak ćwierkają ptaki i bzyczy przelatująca osa.
Zgadza się że to wszystko kosztuje i raczej nie mniej niż mieszkanie...Ale inwestujemy w swoja przyszłość, dla własnej wygody. Dla siebie.
Nie można tylko przeliczać że coś nam się opłaca a coś zupełnie nie. Człowiek zawsze do czegoś dąży i jedni dojrzewają do takich decyzji wcześniej inni później. Roschach wyliczasz skrupulatnie ile oszczędzasz mieszkając w mieszkaniu a za oszczędności kupujesz działkę....czyli jednak chcesz mieszkać w domu tylko na razie nie możesz sobie na to pozwolić z różnych przyczyn i zasłaniając się kosztami utrzymania, bądź dostępem do szeroko rozumianej kultury i rozrywki usprawiedliwiasz swój wybór. Mało tego próbujesz przekonać innych ze to jest słuszny wybór. Może i słuszny dla Ciebie, dla innych niekoniecznie.

Amelia 2
11-03-2011, 14:54
Mnie utrzymanie domu ( nowego, dobrze ocieplonego) wychodzi sporo taniej a to wyliczenia realne i aktualne. Mieszkanie w bloku podlega pod dużą spółdzielnię więc płacę na całą administrację, elegancko wykończony i wyposażony ich budynek, remonty wszystkich bloków (mój przez 15 lat miał raz robiony dach i raz elewację), za wiecznie niegaszone światło w piwnicy, za innych lokatorów którzy mają zimą 25st. ciepła i otwarte okna, za straty ciepła "po drodze" do bloku, za sprzątaczki, za wodę która nie wiadomo czemu w bloku jest droższa niż w domkach obok itp.itd............

Roschach
16-03-2011, 19:10
Pisałem o rachunkach za nowoczesne mieszkanie ( poznań nowe osiedle, dobre materiały) i zaznaczyłem że niskoczynszowe .

Ogrzanie taniej domu 240 m2 jest mało realne, chyba ze zastosujesz same nowe rozwiązania ( ytong 48 cm + pompa ciepła ( masa kasy ) nie każdego stać na budowanie domów w takiej technologi ( bez ściemniania , drogiej technologi jak na polski realia )
Prawda mieszkanie w domu jest fajne ma swoje plusy przy uwzględnieniu pewnych warunków ekonomicznych, sam posiadam masę znajomych którzy mieszkają w domach małych 90-140 m2 na wsiach, postawionych z dobrych materiałów ogrzewanych gazem, drewnem kominkowym, pompą ciepła i jak przyszła zima od listopada do lutego to rachunki wcale wesoło nie wyglądały . Moi rodzice również posiadają dom 200m2 na wsi, drugi w budowie - więc naprawdę wiem jak wyglądają rachunki .
Nie naginam, nie krzywię faktów, nie tworzę własnej rzeczywistości - mieszkanie tylko z racji pracy, działka kupiona z aspektów ekonomicznych tanio ( za kilka lat się sprzeda). Zainteresowany budową własnego domu jestem ale powód jest prosty taniej postawić dom nowoczesny mały dom niż kupić 2 poziomowe mieszkanie w Poznaniu ( hmm 2 poziomy perfect )

Projekt zresztą już znalazłem mały prosty, idealny wręcz dla mnie . Nazwa Projektu "Dom z Widokiem" pracownia http://www.domyzwizja.pl/

Roschach
17-03-2011, 02:46
Tak krótko gdybym miał 25km do pracy (ze wsi do miasta) 25km w jedną stronę + 25km w drugą stronę = 50 dziennie, pracuje 24 dni w miesiącu, 50x24=1200km(Policzmy ze pali 8L/100km)=96litrów x 5zł= 480 zł/miesięcznie na same dojazdy do pracy 1dnego samochodu. Nie liczę tego że osoby mające dzieci zawiozą je np raz w tygodniu na basen, raz na tydzień wyskoczą na większe zakupy, czy do apteki, czy załatwić inną sprawę .
Rocznie 12x480zł= 5760 zł
Bilet miesięczny dla dziecka?
100zł lekko= 1200 zł rocznie
Niby takie małe sumy, a w skali roku dają wiele .

Ktoś zaraz napisze, ale można mieszkać 5/10 km od miasta, przepraszam dasz mi na działkę 5 km od mojego miasta? m2 270-500zł, większość kupuje dalej bo taniej, to co zaoszczędzą na działce ładują w budynek . Tramwaje na wioskach nie kursują.
Do pana z poprzedniej strony, twierdzącego że do pracy daleko ? wiesz ile osób w polsce ma własne firmy ? a ile osób pracuje u kogoś ?, sprawdź te dane później pisz, o prywatnych gabinetach za miastem w domach . Tak samo szczerze wątpię aby kontrahent chciał jechać 30km za miasto do domu pana X podpisywać umowę, zamiast załatwić sprawę w firmie na mieście w bardzo cywilizowany sposób .
----------------
Teraz dla osób mających problemy ze ze zrozumieniem teksu pisanego.
"Nie jestem przeciwko budowie domu" - Zachęcam wręcz, świetnie mieć swój własny dom, szczególnie w czasach gdzie Budowa domu 140 m2 kosztuje tyle co kupno mieszkania 50m2 (nowe budownictwo) w dużym mieście, poznań,wrocław,warszawa,gdańsk,kraków lub mniejszem z wysokimi cenami (kołobrzeg, hel, zakopane) .
Podstawowy koszt i wyznacznik budowa nowoczesnego energoszczędnego domu = koszta początkowe ! ( tak wydatki $). Są przypadki że ludzie za spory dom płacą grosze(w tym kraju to zaledwie % ) zbyt dużo czasu spędzam przy branża chemii budowlanej(materiały/systemy elewacyjne i inne ) aby akceptować że w większości dom jest tańszy niż mieszkanie lub koszty utrzymania są podobne ( naprawdę zbyt dużą liczbę osób w branżach instalacji hydraulicznych, rozwiązań energetycznych od montaży solarów do pomp ciepła znam aby teraz przyznać wam rację )

Najważniejsze znam listonosza ( wiem jak ludzie klną gdy przynosi rachunki za ogrzewanie, często otwierają przy nim )
Ostatni rachunek moich rodziców za dom 200m2 grzany gazem , 650 zł (2 osoby w domu) weź tu licz do tego wodę,ścieki,prąd,ubezpieczenia za dom.
Spokojnie 1000 zł strzela, nie licząc że w mniejszych miejscowosciach za miastem nawet za internet trzeba drożej zapłacić a i tak jest wolniejszy .

Amelia 2
17-03-2011, 10:51
Najważniejsze znam listonosza ( wiem jak ludzie klną gdy przynosi rachunki za ogrzewanie, często otwierają przy nim )
Ostatni rachunek moich rodziców za dom 200m2 grzany gazem , 650 zł (2 osoby w domu) weź tu licz do tego wodę,ścieki,prąd,ubezpieczenia za dom.
Spokojnie 1000 zł strzela, nie licząc że w mniejszych miejscowosciach za miastem nawet za internet trzeba drożej zapłacić a i tak jest wolniejszy .
Podejrzewam, że w różnych miastach są różne ceny, np. za wodę z wodociągu na wsi płacę 2,43zł/m3 a w bloku w mieście ta sama woda kosztuje 3,45zł ( ciepła prawie 27zł/m3):o ścieki - mam duże szambo,które wywożą 2x w roku po 120zł, w bloku wychodzi drożej; bilet szkolny na PKS to 49,90zł; latem chętnie siadamy na rowery:)prąd i tu i tu jest taki sam, internet- nie wiem czemu na wsi ma być droższy? rachunki za ogrzewanie mogą szokować bo są płatne jednorazowo za okres rozliczeniowy, w bloku rozbite są na 12 miesięcy, tylko dopłata po odczycie jest raz w roku- i też najczęściej szokuje; ubezpieczenie nie jest obowiazkowe, suma na jaką ubezpieczamy też jest według własnego uznania, a mieszkanie w bloku też powinno się ubezpieczać.
Piszesz, że opierasz się na tym co ludzie mówią - ja nadal mam mieszkanie w bloku /wynajęte rodzinie 4-os./ a sama mieszkam w domku więc w każdym miesiącu widzę różnicę na korzyść domu
trochę to dyskusja jak wyższość Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy..........

Roschach
17-03-2011, 15:21
No niestety internet nie wszędzie jest taki sam, są miejscowości bez kanalizacji w Polsce, jak i również bez dobrego internetu. Światłowodu brak ( koszt przyłącza małej miejscowości jest zbyt duży) trzeba płacić za bezprzewodowy gdzie 1mb kosztuje tyle co 5/6 MB w mieście . Bilet Szkolny 49 zł to bardzo tanio, tu 100-110 zł kosztuje, rowery nierealne, wątpię aby ktoś pozwolił dziecku jeździć kilka/kilkanaście kilometrów asfaltową drogą'( pełno samochodów) i jeszcze warunki atmosferyczne. Nie dyskutuje co jest Lepsze i tak proszę tego nie traktować - jedynie jak ktoś to czyta niech zda sobie sprawę że istnieje masa różnych dodatkowych kosztów, o których osoby nigdy nie mieszkające w domu nie mają nawet pojęcia . Istnieją koszta, są i przyjemności .

dsnake
18-03-2011, 09:29
ścieki - mam duże szambo,które wywożą 2x w roku po 120zł, w bloku wychodzi drożej;

Widzę tu demagogię - albo zużywasz 2m3 wody na miesiąc albo masz nieszczelne szambo. Bo przy normalnym zużyciu na rodzinę (u mnie schodzi np. 10m3 wody miesięcznie na 4-osobową rodzinę, a poza moim synem :) nikt nie wylewa nadmiaru) to nawet jakby szambiarz wylewał wodę do rowu to nie będzie tak tanio.