PDA

Zobacz pełną wersję : Odwieczne pytanie budować czy nie??



a.ryk
04-02-2008, 11:19
Rok temu wraz z żoną kupiłem działkę. Na działkę wydaliśmy wszystkie oszczędności i dodatkowo wzięliśmy na nią spory kredyt rozłożony na 10lat. Na tej działce założyłem prąd, a następnie ją ogrodziłem z 3 stron (z 4 mam sąsiada). Dodatkowo z tyłu działki postawiłem altankę, nasadziłem troszkę drzewek i czasami ze znajomymi jeździmy tam na jakiegoś grilla albo ognisko. Teraz jestem zmuszony podłączyć się do wodociągów, bo właśnie są tam zakładane, a za dwa lata gaz. Początkowo założyliśmy, że dopiero zaczniemy budować się po spłaceniu kredytu, czyli za 9 lat. Potem wymyśliliśmy, że spłacimy ten kredyt w 4-5 lat i weźmiemy następny na budowę. Ale trochę się nie możemy doczekać. Jak na razie znaleźliśmy projekt naszego wymarzonego domu – 165m2 z użytkowym poddaszem, garażem i do tego zastanawiamy się nad malutką piwniczką około 10m2. Teraz zastanawiamy się co dalej. Czy szybciej spłacać kredyt, czy odkładać pieniążki, czy powoli coś robić??

Znajomy budowlaniec zaproponował nam, że możemy podzielić budową domu na kilka etapów:
1. projekt, pozwolenia + prace ziemne + wylanie fundamentów i ewentualna piwniczka
2. Stan surowy otwarty
3. okna i drzwi, instalacje, tynki, posadzki, ocieplenie poddasza itd
4. podłogi, łazienki, malowanie, elewacje i reszta.

Każdy etap to jeden rok. Wstępnie ten znajomy wycenił nam pierwszy etap na 15-25tys. W zależności od tego czy będzie piwniczka czy nie i od ilości wkładu pracy własnej. Drugi etap na 80-120tys w zależności od zastosowanych materiałów, ekipy i też wkładu pracy własnej. Deski na szalunki oraz stemple będę miał swoje tzn. od rodziców, podobnie jak materiały na więźbę. Dodatkowo mogę liczyć, na pomoc fizyczną rodziny.
Tak się zastanawiam czy nie zacząć już w tym roku, w sumie na pierwszy etap mam już odłożone pieniążki. Tylko nawet gdyby nas rodzice trochę finansowo wspomogli to i tak nie nazbieram na następny rok na cały stan surowy otwarty. Tak sobie wymyśliłem, że może ten stan surowy podzielić na dwa lata, np. jednego roku ściany parteru, strop i ściany poddasza, a następnego roku dach. Tylko nie wiem czy taka budowla bez dachu może sobie przeczekać rok? W końcu będzie padał śnieg, deszcz, będą mrozy. Czy to może jakoś zaszkodzić murom i stropowi? Czy lepiej poczekać jeszcze rok i do zbierać kasy? Wtedy mógłbym np. jednego roku na jesień zrobić fundamenty, a następnego na wiosnę zabrać się za stan surowy otwarty.

Według tego znajomego budowlańca dobrze jest zrobić fundamenty rok wcześniej, bo dzięki temu wszystko dobrze osiądzie (piasek pod przyszłymi posadzkami, czy coś w tym stylu??). Powiedział też, że dobrze jak stan surowy otwarty trochę postoi za nim wszystko dobrze wyschnie, ale najlepiej jak go się skończy w jeden rok.
Dla mnie lepiej pasuje jak każdego roku będę coś robił, bo wtedy więcej będę mógł popracować sam, dodatkowo łatwiej będzie mi o fizyczną pomoc rodziny, a co najważniejsze budowa będzie finansowana z bierzących oszczędności. Z drugiej strony jeżeli np. dzielenie tego stanu surowego ma zaszkodzić murom to może jednak lepiej poczekać jeszcze rok? Kwota którą moglibyśmy przeznaczyć na budowę to rocznie jakieś 40tys, przy „zaciśnięciu pasa” 50-60tys.

W sumie to już nie wiem co robić. Co Wy byście zaproponowali?

Pozdrawiam
a.r.

Cypek
04-02-2008, 11:24
Zrobić fundamenty w pierwszym roku.
Na następny zebrać kaskę na stan surowy otwarty z dachem choć pod papę (lub pod docelowe przykrycie).
A potem zobaczycie.

kamionkal
04-02-2008, 11:29
Witam,

jak sam stwierdzasz pytanie odwieczne i zadawane na tym forum nie raz, sprawdź pod opcją szukaj :)

zgadzam się z przedmówcą (fundamenty jesienia, w ciagu nastepnego roku stan surowy otwarty), choć są i tacy co zaczynają wczesną wiosną na zimę się wprowadzają.

wiesz, materialy, a zwlaszcza uslugi budowlane taniec nie beda wiec jesli jestescie zdecydowani na dany projekt i zdeterminowani zeby go zrealizowac, to nie ma co czekac 5-6 lat.