PDA

Zobacz pełną wersję : W JAKIM WIEKU NASZE DZIECI OPUSZCZAJA DOM RODZINNY



ma
15-09-2003, 14:18
Moj 17letni syn wlasnie wyjechal na studia za granice. Ciekawa jestem, w jakim wieku polskie dzieci opuszczaja rodzinne gniazdo i czy bierzecie to pod uwage budujac dom - w koncu inne sa potrzeby mieszkaniowe dwojki emerytow z psem lub bez psa, a inne rodziny z dziecmi.

kasiek
15-09-2003, 14:57
Staraliśmy się brać to pod uwagę, ale temat jest trudny. Myślę, że przy więcej niż jednym, dwóch dzieciach nie da się zbudować dobrego domu i na chwilę obecną i na czas emerytury. No bo teraz potrzeby metrażowe mamy całkiem spore, ale najstarsze dziecko ma 10 lat i jeszcze jakiś czas nie wyfrunie z domu (tak mi się przynajmniej wydaje). Z drugiej strony jesteśmy zwolennikami usamodzielniania się, na pewno nie uznajemy wspólnego mieszkania z dorosłymi dziećmi za dobre. I co jak dorosną, sprzedać dom i wybudować mniejszy? Oddać dzieciom? W tym miejscu, gdzie budujemy, mieszkamy już parę dobrych lat i nie chcielibyśmy go opuszczać. Na razie mamy taki projekt, że w miarę bezproblemowo da się zrobić dwa samodzielne mieszkania: jedno na górze, drugie na dole. Można jeszcze przestać używać części domu, mieć pokoje gościnne dla dzieci i wnuków, tylko trzeba to utrzymać :evil: . Na razie staramy się nie martwić na zapas. :wink:

myrmota
15-09-2003, 15:15
Moje córki narazie nie mają nawet półtora roku ale mój teść zbiera już na collage dla dziewczyn (jest amerykaninem) i pewnie dziewczyny po maturze wyjadą z Polski

mbz
15-09-2003, 15:22
Ja bym byla chyba za utrzymaniem pokoi, milo wracac od czasu do czasu do domu rodzinnego wiedzac, ze ma sie tam swoj niezmieniony kat :)

ma
15-09-2003, 15:44
tez mysle, ze jeszcze dlugo nie zmienie pokoju mojego syna w goscinny czy gimnastyczny, ale jak ktoregos dnia zacznie powoli zabierac z niego co bardziej osobiste rzeczy i ten pokoj faktycznie przestanie juz byc jego, to nie bede chyba robic z niego mauzoleum. To tylko teoria, bo sprawa jest tak swieza, ze jeszcze kiepsko do mnie dociera...

siewonka
16-09-2003, 06:41
Zdanie mam podobne jak Kasiek nie da się zbudować dobrego domu na teraz i emetyturę zwłasza jak się ma dwoje dzieci ale też mamy w planie później nie używać części domu wyjdę raz na jakiś czas i umyję okna. Pokoje dzieci chciałabym jeśli oczywiście dzieci się wyprowadzą zostawić przez jakiś czas niezmienione po to żeby miały swój kąt jak przyjadą w odwiedziny do nas ze swoimi dziećmi. Nasz dom jest tak zaprojektowany że mogą w nim mieszkać nawet trzy rodziny (od biedy) i każde mieszkanie będzie miałą oddzielną łazienkę, kuchnie i wejście. . Ale nie ukrywam że wolałabym żeby tak się nie stało. Nie jestem zwolennikiem domów wielorodzinnych.

ma
16-09-2003, 07:47
probuje sobie przypomniec, jak to wygladalo z mojej strony, gdy wyprowadzilam sie z domu. Moi Rodzice nie zachowali mojego pokoju jako mojego i nie pamietam, zebym miala o to do kogokolwiek pretensje. Mysle, ze wobec natloku wrazen, emocji i zdarzen tego okresu taki problem po prostu nie zaistnial. Pytanie tylko, czy to jest regula?

A w jakim momencie zyciowym/wieku opusciliscie dom?

siewonka
16-09-2003, 08:54
Ma nie chodzi o pretensje. Odwiedziłam ostatnio ciocię do której przyjechała moja kuzynka ze swoimi dziećmi i rozlokowała się od razu w swoim dawnym pokoju. Wydało mi się to bardzo miłe.
A ja wyprowadziłam się z domu mając niespełna 21 lat.

ma
16-09-2003, 19:58
masz racje - to takie "swoje miejsce na ziemi" :)

Ewunia
17-09-2003, 01:11
Zdecydowanie za późno. Ja będąc w wieku starszego syna byłam juz na swoim. Ale takie czasy, nie każdemu udaje sie dostatecznie wcześnie wstrzelić w samodzielność.

ma
17-09-2003, 07:27
Ale takie czasy, nie każdemu udaje sie dostatecznie wcześnie wstrzelić w samodzielność.
Myslisz, ze to rzeczywiscie sprawa czasow i to wlasnie teraz dzieciaki maja trudnosc w usamodzielnieniu sie? Moje doswiadczenia i obserwacje sa odwrotne: dawniej, chocby ze wzgledow mieszkaniowych, dzieci pozniej opuszczaly dom rodzinny, czesto juz z wlasnymi, podrosnietymi dziecmi. Teraz mieszkania mozna kupic/wynajac, bo sa dostepne, swiat stoi otworem i dzieciaki bez zadnych kompleksow startuja w samodzielnosc i przyszlosc. Prawdopodobnie to nie jest regula i wlasciwie mam taka nadzieje, bo bardzo bym nie chciala, zeby moje drugie dziecko wyfrunelo z gniazda rownie wczesnie, jak pierwsze.

tomek1950
17-09-2003, 12:22
Moja trójka już wyfrunęła. Najpierw średnie, potem najstarsze. Jako ostatni wyfrunął syn gdy miał 19 lat. Początkowo mieszkanie się powiększyło, ale szybko przerobiliśmy jeden pokoik na garderobę - wygoda wielka, drugi na gabinet żony - też wygodnie.
W jakim wieku wyfruwają dzieci? Zależy to od wielu spraw. Ja wyfrunąłem mając 23 lata, ale wylądowałem w mieszkaniu tesciów bo na wynajem czegokolwiek nie było kasy. Jedna pensja, studiujaca żona, małe dziecko.
Oczywiście istnieje ryzyko, że uwolnione dziecko zachłysnie się wolnością, ale czy my bylismy inni?

ma
17-09-2003, 20:02
fakt, chyba nie bylismy inni, jednak mozliwosci byly mniejsze. Nie wiem, moze to sprawa indywidualna...

Ewunia
17-09-2003, 22:40
Myslisz, ze to rzeczywiscie sprawa czasow i to wlasnie teraz dzieciaki maja trudnosc w usamodzielnieniu sie?
Tak, bo ja po studiach OD RAZU poszłam do pracy, której miałam DO WYBORU za niezłe pieniądze. Od razu wynajęłam mieszkanie w dużym mieście i utrzymywałam się sama. Spróbuj dzisiaj za 800 brutto, bo tyle całkiem często oferuje się za pierwszą pracę i jeszcze pracodawca każe sobie rękę całować.

ma
18-09-2003, 06:39
Spróbuj dzisiaj za 800 brutto, bo tyle całkiem często oferuje się za pierwszą pracę.
Kiedy mysle o wyfruwaniu dzieci z domu, wcale nie zastanawiam sie nad finansami, bo chyba obecnie faktycznie dzieci dlugo sa zalezne pod tym wzgledem od rodzicow.

kasiek
18-09-2003, 11:12
Myślę, że to jest tak jak z "dzisiejszą młodzieżą". W każdych czasach jest zła. Teraz też niektórzy są szybko w stanie dostać pracę, z której można się utrzymać i usamodzielnić, inni nie bardzo. Pewnie, że kiedyś było inaczej, ale wydaje mi się, że po prostu inaczej. Może nam się wydawać, że łatwiej albo trudniej, ale patrzymy na to z własnej perspektywy. Poza tym jak rodziców nie stać, to zazwyczaj dzieci zaczynają sobie radzić bez ich pomocy finansowej. A jeśli taka pomoc jest dostępna, to z nią łatwiej i rzadko kto z niej rezygnuje. :wink:

Agacka
23-09-2003, 10:46
Moje pociechy 12 i 9 lat jeszcze nie chcą się wyprowadzić! :lol:

ma
23-09-2003, 12:17
5 lat temu tez tak myslalam. Nawet jeszcze 3 miesiace temu.
Moja corka (19) miala ciagoty do studiow zagranicznych, wybrana uczelnie i kierunek w Stanach, ale jak przyszlo co do czego, to stwierdzila, ze za daleko i juz drugi rok studiuje "w domu".
Za to jej mlodszy brat (17) dostal swietna propozycje studiow za granica i mimo mlodego wieku i doskonale zdanych egzaminow na warszawska uczelnie, pojechal w swiat. Burza (mozgow) trwala od czerwca do sierpnia.
Teraz pozostalo nam jedynie przystosowac sie do nowej sytuacji.

24-09-2003, 11:27
prawda.
Dzieci wychodza z domu, my sie starzejemy, trzeba sie zaopiekowac rodzicami...
Liczba osob i potrzeby zmieniaja sie co pare lat.
Mieszkanie czy dom, maly dom-duzy dom, parterowy-pietrowy, prysznic-wanna, ogrod-balkon, liczba pokojow, wielkosc zmywarki, liczba garazy. Nie sposob tego ogarnac :(

lola
25-09-2003, 10:12
Zgadzam się z gościem.
Budujemy dom na potrzeby młodej rodziny z dziećmi. I nie wiem, czy bedą chcieli wyfrunąć, czy moze zostaną. A moze gdy one odejdą, to wezmę swoich rodziców, by sie nimi opiekować i odwdzięczyc za to że po-
prostu są? Dlatego jezeli chodzi o dom, to lepiej więcej miejsca niz za mało.
Zauważmy też, że wielu starszych ludzi trzeyma pokoik na wypadek, gdy córka lub syn przyjedzie, albo wnuki na wakacje...

ma
25-09-2003, 15:23
wynika z tego malo radosna perspektywa spedzenia drugiej polowy zycia w pustym domu, w oczekiwaniu na przyjazd dzieci albo wnukow.
A moze ktos doda do tego choc troche optymizmu? Jakos mi go ostatnio brakuje...

mbz
25-09-2003, 16:05
Ale to przeciez jest radosna perspektywa, to oczekiwanie na dzieci i wnuki, i radosc z ich przyjazdu.:)

tomek1950
25-09-2003, 16:30
Każdy wiek ma swoje dobre i złe strony.
W dzieciństwie ograniczają nas rodzice, stawiają wymagania.
W wieku dorosłym własne dzieci ograniczają niektórym karierę i zmuszają do nadmiernego wysiłku, a kiedy wyfruną z domu, a nam zdrowie się pogorszy...

Żeby było troche weselej.
Jest taki dowcip: Jakie są trzy okresy w życiu kobiety?
1. Pampers
2. Always
3. Corega Tabs

Jak pisałem wcześniej moje dzieci już wyfrunęły z domu, ale kiedy odwiedza mnie trzyletni dziś wnuczek wołając od drzwi: "Dziadzik!!!", to jakby mi ktoś serce masłem i miodem smarował.
:lol: Zdrowie mi jak na razie jeszcze dopisuje.

ma
25-09-2003, 21:02
dzieki za te promyki :lol:

ps. jak dzielono zycie kobiety, gdy jeszcze nie znano takich rzeczy, jak 1) pampers, 2) allways, 3) correga tabs? ;)

tomek1950
25-09-2003, 21:12
Nie wiem. Zastanawiałem się kiedyś czego kobiety używały 100, 200 i wiecej lat temu.

siewonka
01-10-2003, 11:44
No to coś optymistycznego może ja.
Gdyby się zdarzyło że moje dzieci się wyprowadzą będę miała czas dla siebie a tego bardzo mi brakuje to
Będę wreszcie czytać książki, zacznę jażdzić na wycieczki weekendowe po Polsce, mój mąż jest wędkarzem i myslę sobie że będziemy jeździć na te rybki z tym że ja rozłożę się gdzieś w okolicy z książką.
Na pewno będę bardzo tęsknić za dziećmi, ale może odkryję mojego męża na nowo, może ten oszalały świat wreszcie zwolni. Tak mało czasu mamy teraz dla siebie stale gdzieś gonimy.
A ponieważ lubię gotować może trochę więcej czasu będę spędzała w kuchni i staranniej będę się przygotowywała do przyjazdów dzieci.
A poza tym wszyscy mamy po kawałku działki może zacznę więcej czasu poświęcać jaj upiększaniu.
Tych "może" jest bardzo dużo mam zamiar robić wszystko to na co teraz brakuje mi czasu.
To jak nasze życie będzie wyglądało po opuszczeniu nas przez dzieci zależy tylko od nas i nie musi być pustym czekaniem aż przyjadą.
Przed ślubem, w młodości czy jak to sobie ktoś nazwie, każdy albo prawie każdy z nas ma jakieś pasje potem o większości z nich zapomonamy albo gubimy w natłoku spraw codziennych może warto sobie o nich przypomnieć.
Nie tak dawno moja ciocia też była załamana że została sama dzieci się wyprowadziły (mąż zmarł już dawno temu) poczuła się niepotrzebna. Namówiłam ją żeby nie siedziała w domu i zamiast kolejnego dywanika zafundowała sobie wyjazd. Pojechały z koleżanką do Zakopanego na parę dni wróciła nie ta kobieta zadowolona uśmiechnięta. Za tydzień jedzie na nastepną wycieczkę. Kto wie jest młoda może jeszcze kogoś pozna.
Życzę wszystkim optymizmu sobie również.
Pozdrawiam.

ma
01-10-2003, 18:53
Ja zawsze mam co robic, a jak nie mam, to mam ;) czyli siedze w internecie. Zawsze mam tez przeswiadczenie, ze robie za wolno, za malo i w ogole nie jestem dosc przydatna. Ten model tak ma.
Zreszta chyba nie az tak sie boje braku zajecia i samotnosci (ktora chwilowo mi nie grozi, mysle), raczej trudno mi sie pogodzic z sytuacja, w ktorej bardzo malo ode mnie zalezy (dziecko daleko). Po prostu za duzo myslenia.
Poza tym dopiero teraz zdalam sobie sprawe z tego, ze dom, ktory kiedys mamy/mielismy zbudowac juz nie bedzie dla naszej, nierozlacznej dotad, czworki, ale dla... nie wiem jakiego skladu. Stad pomysl na ten watek. Pewnie sobie jakos z tym wszystkim poradze.
Dzieki wielkie za dobre slowa i tyle zrozumienia :)

tomek1950
01-10-2003, 19:07
Siewonka, pięknie napisałaś. Tylko chyba ilość wolnego czasu nie zależy od tego czy dzieci nas opuszczą tylko od tego cholernego, codziennego pośpiechu. My mamy nadzieję, że przejście na emeryturę, niestety jeszcze trochę trzeba poczekać :(( , będzie tym momentem gdy zdrowie jeszcze dopisywać będzie i osiądziemy w obecnie remontowanej chałupce na Mazurach. Ma ta decyzja równiez przyczyny ekonomiczne. W Warszawie chyba nie utrzymamy się za skromne emerytury.
A przyjazd dzieci lub wnuków do dziadków na wieś to będzie dopiero święto. :lol:

siewonka
02-10-2003, 07:17
Tomku bardzo ci tych Mazur zazdroszczę, czasem też sobie z mężem po cichutku marzymy że tam się wyprowadzimy.
Byliśmy kiedyś u znajmomych w Starej Jabłonce mają domek ze swoim pomostem do jeziora - cudo. Z kuchni mają widok właśnie na owe jeziorko. Już się rozmarzyłam.
Mimo że nie do końca ilość wolnego czasu zależy od dzieci ale jak się wyprowadzą jest mniej prania, prasowania, sprzątania, gotowania...
Chociaż tak naprawdę wcale nie chcę żeby rosły moje dzieci są cudne jak są małe. Tak więc myślę że dobrze jest teraz i dobrze będzie później - tylko inaczej.

tomek1950
02-10-2003, 17:04
Siewonko, do jeziora, na szczęście pustego i dość dużego mam około 500m. Do lasu 200. To zdjęcie naszej chałupki jest zrobione od strony lasu.
Najbliższy zamieszkały dom to prawie km. Ma to niestety i wady. Lista włamań, zniszczeń i skradzionych rzeczy jest długa. Wszystkie dochodzenia zostały oczywiście umorzone z powodu niewykrycia sprawców, "niemniej jednak w przypadku wykrycia dochodzenie zostanie wznowione".
Ale chałupa i okolica jest naprawdę urocza co rekompensuje straty.

ma
02-10-2003, 21:44
cos mi sie wydaje, ze powinnismy zalozyc klub milosnikow Mazur zamiast martwic sie o samotnosc ;) Ja jestem rozkochana w Suwalszczyznie i w MAzurach Garbatych, tam najchetniej spedzamy wakacje i tam zawsze mi dobrze.
Pozdrawiam serdecznie
ma

tomek1950
02-10-2003, 23:12
Witam kolejną miłośniczkę. Jest jeszcze Katia z domkiem nad jeziorem Narie i chyba jeszcze kilka, a może i więcej osób by się znalazło, co nie mieszkają na Mazurach, a je uwielbiają.
Pozdrawiam
Tomek

ma
03-10-2003, 07:38
My domku nie posiedlismy, dzieki czemu mozemy co roku wybierac inne miejsce. Ostatnio bylismy calkiem na polnocy czyli przy samej granicy rosyjskiej: puszcza, jeziora, cisza, natura i tylko czasem przejezdzajacy patrol pogranicznikow. bosko.

Teska
04-10-2003, 09:20
ja wyfrunęłam z domku maja 23 lata do swojego mieszkania

buduje dom z mysla ze moj syn moze mieszkac tam jak długo zechce....ale pewnie jak pojdzie na studia to sie wyprowadzi...jego pokoj zostanie nie zmieniony zeby wiedział ze zaawsze moze wrocic :)

ma
04-10-2003, 11:07
Wiesz, ten niezmieniony pokoj dziecka, ktore opuszcza dom wyraznie hamuje moje zapedy do budowy domu: Teraz mieszkamy calkiem wygodnie, a gdybysmy zbudowali dom w czasie, gdy nasz syn pojechal na studia, to juz nie mialby swojego pokoju, do ktorego mialby wracac i dom wlasciwie nie bylby jego, chocbysmy sie najbardziej starali.

Luśka
04-10-2003, 18:29
Podobny problem nas nękał przy robieniu projektu domu. Parterowy czy z poddaszem? Duży, mały czy taki sobie? Synowie 22 i 21 lat, studiujący. Kiedy i czy wyfruną? A kto to może wiedzieć? W efekcie stanęło na wersji z poddaszem, gdzie są pokoje chłopaków i łazienka, a my z mężem mamy na parterze nasze pokoje do pracy + sypialnię. Reszta standard - kuchnia, jadalnia, pokój dzienny, łazienka, WC gościnny + pralnia. Na parterze mamy koło 180 m2 (w tym podwójny garaż) i jest to całkiem przyzwoita powierzchnia, jak na nasze potrzeby. Kiedy zostaniemy sami, to góra sobie będzie czekała. Na synów, na wnuki, na gości...... Ja wyfrunęłam w wieku 25 lat i najpierw mieszkaliśmy z teściami (1 rok), a potem wynajmowaliśmy przez prawie 3 lata mieszkanie, zanim dostaliśmy własne.

ma
04-10-2003, 21:32
roznica jest tylko jedna a podstawowa: budowaliscie ten dom razem, razem w nim zamieszkaliscie i dopiero z tego domu chlopcy odejda albo nie. W kazdym razie zostawia swoje pokoje. Gdybysmy my teraz wystartowali z budowa, w nowym domu bylby pokoj nasz, naszej corki i DLA naszego syna. Chwytasz?
A moze tylko glupio wydumalam jeszcze jeden problem...

kasiek
05-10-2003, 23:06
Budowaliśmy dom myśląc o tylu dzieciach ile wtedy było, teraz lada moment (mamy nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze) pojawi się kolejne. A może nie ostatnie :wink:. Nie mamy dla niej pokoju. Przez jakiś czas nie będzie go potrzebowała, wręcz odwrotnie maluszki lepiej się czują blisko rodziców. Za parę lat będziemy się martwić, ale pewnie nie damy rady wygospodarować dla wszystkich osobnych pokoi. Jak dorośnie któreś starsze i wyfrunie, mała nareszcie dorobi się miejsca tylko dla siebie i miejsce tego starszego zostanie zlikwidowane. Tak też było ze mną i moją sporo młodszą siostrą. Wcale mi nie było z tym źle, mimo że nie miałam już własnego kąta w mieszkaniu rodziców, dalej się tam czułam "u siebie" jak przychodziłam w odwiedziny (teraz rodzice mieszkają gdzie indziej). Ważne, że jest się mile i z radością widzianym, a nie miejsce... Tak mi się przynajmniej wydaje...
Swoją drogą myślę, że wychodzenie dzieci z domu wcale dla rodziców nie jest łatwe i cieszę się, że jeszcze parę lat bez tego doświadczenia przede mną :D

ma
06-10-2003, 08:22
Nie mamy dla niej pokoju. Za parę lat będziemy się martwić. Tak też było ze mną i moją sporo młodszą siostrą. :D
wiesz, ja patrze na to z perspektywy tej mlodszej siostry. Na wlasny pokoj musialam czekac duze kilkanascie lat, a do tego czasu urzadzono mi spanie w salonie. Zawsze musialam miec porzadek na wypadek ewentualnych gosci i nigdy nie mialam prywatnosci, co mi bardzo doskwieralo. Rozwaz to jeszcze raz - moze znajdziecie lepsze rozwiazanie.

kasiek
07-10-2003, 23:22
Ma, do głowy mi nie przyszło spanie kogokolwiek w salonie (już najprędzej my, czyli rodzice, ale też mi się to nie podoba). Toż to nie ma się własnego kąta (ja niestety jestem bałaganiarą i bardzo mi odpowiada posiadanie terenu niegościowego - salon dla gości niespodziewanych to świetne rozwiązanie, do dzieci zaś staram się stosować te same zasady co do siebie). Z doświadczenia ze starszymi dzieciakami wiem, że potrzeba własnego pokoju pojawiła się niedawno, koło siódmego, ósmego roku życia. Myślę, że prędzej my nie wytrzymamy w naszej sypialni z małą niż ona zacznie mieć potrzebę osobnego pomieszczenia. Jakieś pomysły na rozwiązanie sytuacji mamy, żaden nie jest idealny, dlatego napisałam, że będziemy się martwić za parę lat. No i rozwiązanie będzie wymagało pewnego zagęszczenia i kompromisów (przy założeniu, że każdy ma równe prawo do własnego kąta), a co za tym idzie, jeśli ktoś wyfrunie z domu, to pewnie jego kąt zostanie zaanektowany. Co nie znaczy, że nie będzie zawsze mile widziany i że nie będzie dla niego miejsca - ale już na innych zasadach i nie jako jego pokój, który na niego czeka.

ma
08-10-2003, 12:50
jeśli ktoś wyfrunie z domu, to pewnie jego kąt zostanie zaanektowany.
uwazam, ze to zdrowe. Kiedys potem moze byc w domu "pokoj goscinny", uzytkowany okazjonalnie przez wyfruniete dzieci.
Robienie z mieszkania mauzoleum jest bez sensu, podobnie z budowaniem pokojow po to, zeby byly. Nie lubie pustki.

tomek1950
08-10-2003, 15:30
jeśli ktoś wyfrunie z domu, to pewnie jego kąt zostanie zaanektowany.
uwazam, ze to zdrowe. Kiedys potem moze byc w domu "pokoj goscinny", uzytkowany okazjonalnie przez wyfruniete dzieci.
Robienie z mieszkania mauzoleum jest bez sensu, podobnie z budowaniem pokojow po to, zeby byly. Nie lubie pustki.
Zgadzam się, cała trójka już wyfrunęła z domu, a ich pokoje zmieniły przeznaczenie i wygląd. Nie znaczy to oczywiście, że jeśli któreś z dzieci chce nocować to nie ma gdzie.

sara
09-10-2003, 15:08
Ja niestety nie mam domu. :cry: :cry: Mieszkam w bloku, ale o domu marzymy z mężem. Mąż nie widzi potrzeby "budowania" większego domu. Ja natomiast uważam, że dom z użytkowym poddaszem będzie akurat, gdyby pojawiły sie nasze dzieci lub kiedyś w przyszłości wnuki. Ale to są marzenia. Dzieci na razie są z nami. Ja "wyszłam" z domu w wieku 20 lat i od razu poszłam na swoje. Ale zarówno mąż jak i ja pracowalismy. Syn szuka pracy.......od niepamiętam kiedy. Na jedną pracę jest za stary, na inną za młody, do jednej ma za wysokie wykształcenie, do innej za niskie. PARANOJA. Nie są to "moje" czasy i bardzo źle się w nich czuję. :cry: :cry: Nie wiem czy koniec postu nie nadaje się do psychologa.

ma
09-10-2003, 15:50
zawsze sie mowilo "ta dzisiejsza mlodziez" i "dawniej to bylo inaczej" ;) wszyscy to widza i wszyscy sie z tego smieja, a potem... powtarzaja :) Z tego wniosek, ze ani do psychologa, ani do psychiatry ci sie nie nalezy.
Na pewno sytuacja, w ktorej sie znalazlas nie jest latwa i prosta, takze dla twojego syna i w ogole dla calej rodziny, ale nie trac nadziei, ze sie to wszystko dobrze rozwiaze, staraj sie cieszyc tym, co masz, a do specjalisty wyslij moze syna - prawdopodobnie brakuje mu inicjatywy albo pewnosci siebie - pozostawanie "w zawieszeniu" nikomu nie wychodzi na zdrowie. Serio.
Pozdrowienia :)

pi_ngwinek
15-10-2003, 11:13
Chyba mam jeszcze troche czasu zeby myslec nad wyprowadzka corki z domu
Ma dopiero 4,5 miesiaca :wink:

kksia
28-10-2003, 00:17
Zleci...........

Mnie się też tak wydawało i tak jakoś nagle starsza ma 10 lat.

I szybciutko szukaliśmy domu, aby mogła jeszcze trochę z nami w nim pomieszkać.
Argumentem, żeby zamienic nasze za małe po pojawieniu się młodzszej córki mieszkanko, na gotowy dom, było m. in. właśnie to, że budowa trwa. I zamieszkało by w nowym domu nie dziecko, tylko nastolatka.
A potem to już tylko chwilka i ..........

tomek1950
28-10-2003, 00:30
Syn szuka pracy.......od niepamiętam kiedy. Na jedną pracę jest za stary, na inną za młody, do jednej ma za wysokie wykształcenie, do innej za niskie. PARANOJA. Nie są to "moje" czasy i bardzo źle się w nich czuję. :cry: :cry: Nie wiem czy koniec postu nie nadaje się do psychologa.

Saro, chyba naprawdę zarówno Tobie, jak i synowi może pomóc dobry psycholog. Ale naprawdę dobry, choć nie koniecznie z pierwszych stron gazet czy TV.

mamoot
28-10-2003, 04:54
Saro, otuchy !! Jestem w tej samej sytuacji od 4 lat... tylko zlecenia i jakies drobne robotki... a szukam ciagle, chociaz rece opadaja...

Krol
13-05-2004, 10:39
Ja jako wyrzutek :D opuscilem pielesze w szanownym wieku 15 lat. Przenioslem sie 200km od rodzicieli na szkoly :lol:

anna99
14-05-2004, 21:37
Wyszłam za mąż w wieku 21 lat i rok mieszkaliśmy z rodzicami. potem na swoje. Nasze dzieci mają 20 (córka) i 17 (syn) lat. Budujemy dom z myslą, że dzieci nie będą z nami mieszkać. Podobnie jak Luśka, parter jest nasz (z sypialnią i gabinetem) a poddasze dzieci (2 pokoje + łazienka). Mam tylko obawy, co będzie jesli będą kłopoty z pracą dzieci? teraz wszystko jest możliwe.
Jesli dzieci wyjadą, poddasze będzie nie używane, chyba, że zaanektuję je na jakieś pokoje gościnne lub garderoby. Na pewno nie będzie to mauzoleum z pamiatkami. Jeżdżąc do mamy wcale nie oczekiwałam, że będzie mój pokój ciągle na mnie czekał. Ważne, że u niej byłam.

tola
30-05-2004, 21:34
Wyjechałam z domu majac 15 lat, do sredniej szkoły z internatem. Potem studia i akademik, dyplom, ślub i do domu rodzinnego juz nie wróciłam na stałe. Ale zawsze tam wracałam choć na chwile i bardzo teskniłam.
9 lat temu szkołę na wsi w której byli nauczycielami moi rodzice i w której mieszkalismy, rozebrano. Pobudowano nową, ale juz bez mieszkań dla nauczycieli. Rodzice kupili mieszkanie na moim osiedlu, mam ich blisko siebie. Ale bardzo tesknię za domem rodzinnym i miejscem , w którym się urodziłam. Tęsknię za swoim pokojem. Choć wiem, ze najwazniejsze jest to, ze wciąz mam rodziców :P

ziaba
31-05-2004, 07:24
Ze wszystkich obserwacji na temat "co będzie, jak będzie" wynika jasno i przejrzyście, że nowy dom musi być po prostu przystankiem do dorosłości.
Ostatnimi czasy, kiedy przeglądam projekty, nie skupiam się na niczym innym, jak na niezawisłej samodzielnej klatce schodowej, która w przyszłości być może spełni funkcję strefy podziału na "stare-młode" :D

Moi znajomi budujący "i dla dzieci" po niedługim czasie z przerażeniem komentują wyloty z gniazda słowami "a myśmy im dom zbudowali..tyle pracy włożyli.."
Zawsze , jak pytam, czy brali pod uwagę, że może po prostu życie zweryfikuje ich plany patrzą na mnie ździebko dziwnie..

Mój młody ma 17 , młoda 12.. za rok, dwa...trudno określić gdzie i co będą robić.
Moim zadaniem jest stworzyć taki dom, by przyfruwały z końca świata.

A na stare lata przenosiny na Mazury.
(wnuki muszą mieć gdzie spędzać rozpustne wakacje..)

ps. Świat jest tak mały , że nie jest wykluczone sąsiedztwo przez płot np. z Tomkiem... :D :D :D

Anna Wiśniewska
15-06-2004, 13:33
Ja troszkę z innej strony...
Pobraliśmy się z meżem niecały rok temu, jeszcze przed ślubem zaczęliśmy budowę naszego domu, wprowadzamy się w lipcu tego roku.

Projekt wybieraliśmy zwracając uwagę na to, aby był to dom dla nas. Żeby był domem rodzinnym dla naszych dzieci, których nie wiemy ile będzie- jedno, dwoje? Wybudowaliśmy dom, w którym chcemy spędzić nasze życie, jeśli żadne zawirowania nigdzie nas nie przerzucą. Nie jest to dom wielopokoleniowy tylko jednorodzinny. Dzieci kiedyś albo z niego wyfruną albo go po nas przejmą :wink:

Aleksandryta
16-06-2004, 14:05
To może ja o sobie. :oops: Mam dwoje dzieci 25 lat i 18 lat. Starsze córka kończy psychologię i brak jakichkolwiek perpektyw na pracę. Syn ma jeszcze studia przed sobą. Mieszkamy w segmencie o powierzchni zgodnej z naszymi potrzebami. Teraz jest super :D , ale jak dzieci wyfruną? Będzie o wiele za duży i te schody, coraz bardziej mi doskwierają :( . Umyśliliśmy z mężem zbudować domek, ale tylko dla nas. No właśnie jaki ....dla nas. Chyba taki jak Luśka umyśliła. Parter dla nas, a na gorze będą czekały dwa pokoje dla naszych dzieci i wnuków. I mam dylemat, czy nie przesadzamy z tymi pokojami dla dzieci. Przecież dom znowu będzie miał schody, których coraz bardziej nienawidzę :evil: Chciałabym taki ze 120 m2. Na początku umy.liłam sobie parterowy z trzema sypialniami niedużymi. Jedna dla nas, druga - gabinet a trzecia gościnna. Po prostu głupieję. Jak zaprojektować dom, żeby był nie za duży, ale jednocześnie by nasze dzieci przyjeżdżając do nas miały jakiś kąt .
A tak w ogóle syn też chce wyjechać za granicę po maturze studiować w USA, mamy tam całą rodzinę. Heh! Chcielibyśmy za rok rozpocząć budowę. Oj coś mi się smutno zrobiło :wink: Tak bez dzieci.......... :cry:

Gierga
17-06-2004, 16:56
Teraz ja dorzuce z innej beczki ;)

Ja już bym chciał wyfrunąć z domu. Mieszkanie na 48 m2 ze starszym bratem w jednym pokoju już mnie irytuje, zwłaszcza, że on raczej palcem nie kiwnie aby zrobić coś w tym kierunku. Ciasnota jak nic i wieczne kłótnie, jakoś nigdy chyba nie dojdziemy do porozumienia.
Chciałabym bardzo wyfrunąć, ale jak na razie musze poczekać aż skończe ja oraz mój chłopak studia, on znajdzie lepszejszą pracę i wszystko sie jakoś ułoży. To nie jest takie łatwe, jak czasem się każdemu zdaję. Moja mam jak mi opowiadał jak szła na swoje, to nie miała obaw, że nie podoła bo np, ją zwolnią, albo będzie krucho z kasą. A ja przede wszystkim się boję tej pracy i tego co będzie jak kiedyś zabraknie pieniędzy.

Chociaż mam nadzieje, że kiedyś sytuacja się zmieni i mój chłopak nie będzie wyjeżdżać za granice by zarobić godziwy grosz.

W większości przypadków, to kasa i sytuacja w kraju hamuje usamodzielnienie się młodych ludzi...i to jest przykre.

Aleksandryta
18-06-2004, 14:56
Gierga masz 100% racji. Na ten przykład kupimy córce kawalerkę i kto będzie to utrzymywał?, jak córka zarabia na stażu 800 PLN :-? (brutto). Wiem, że to nie wina młodych, tylko dzisiejsze czasy zmuszają do weryfikacji swoich planów :-?

tomek1950
18-06-2004, 20:15
A na stare lata przenosiny na Mazury.
(wnuki muszą mieć gdzie spędzać rozpustne wakacje..)

ps. Świat jest tak mały , że nie jest wykluczone sąsiedztwo przez płot np. z Tomkiem... :D :D :D


Wreszcie bedę miał sąsiadów! i to miłych! Witaj Ziabo na Mazurach. Żab ci u nas dostatek, ale Ziaby nie ma ani jednej :D Witaj

Ew-ka
10-07-2004, 09:12
też będzie parter dla nas - góra 2 sypialnie + łazienka - wejście na górę z sieni czyli może kiedyś być niezależnym mieszkankiem ....
Syn 21 lat-wyjechał na studia, cora 18 lat za rok matura- pewnie też wyjedzie-marzy o Londynie, więc domek budujemy tak naprawdę dla siebie.
Moi serdeczni znajomi zbudowali dom dla siebie i dzieci ( parę lat temu), a że mieli dużą posesję i kasę zbudowali drugi dom dla dzieci ( już dorosłe)
i co ?......Syn wyjechal za granicę i tam sie urządza ,drugi też patrzy jak by stąd prysnąć.... a staruszkom zostanie utrzymywać dwa duuże domy ....
Nie można dzieci na siłę uszczęśliwiać , dzisiaj tam się urządzają gdzie jest praca .....

kroyena
12-07-2004, 13:26
Osobiście 25 lat, ale moja latorość właśnie uciekła do babci - 3 latka. Na dodatek chyba tak szybko do domu nie wróci :( .